Bush, w takim razie pozostaje mi się cieszyć, że póki co mózg mam dziewiczy a podeszwy butów pachnące 😉
Przyszły do mnie wydawnictwa Red Horse, i właśnie tutaj obawiam się Buchowego syndromu gwałtu, niesmaku i poczucia skrzywdzenia, choć z drugiej strony, ja nie pochodzę tak emocjonalnie do literatury słabej. Zdecydowanie bardziej emocjonalnie podchodzę do tej dobrej, bo to tamta wywołuje we mnie jakiekolwiek emocje 😉
A Pratchett to dla mnie wciąż zagadka, bo wiąż nie mogę się zmusić, żeby coś jego przeczytać po "przygodzie" z jego książką o m.in gadającym kamieniu. 🤣
Kossakowska miała interesujące opowiadanie na jakiś konkurs Lovecraftowski: Więzy krwi. Takie bardzo w stylu Księgi jesiennych demonów. Natomiast te wszystkie jej anioły, no cóż. Pomysł fajny. Szkoda, że rozmieniony na banalne romansidło. Co do Fabryki slów niestety się zgadzam (Busch, czy nie masz przypadkiem na nazwisko: Dukaj, Orbitowski lub Szostak?).
Ponieważ nie jestem koneserem fantastyki polskiej (a wręcz odwrotnie) i jest to dopiero kiełkujące zainteresowanie, póki co kupuję książki z polecenia i konkretnych sprawdzonych już autorów. A gdy mam kaprys, kupuję po prostu po okładce. 🤣
Chętnie dowiem się co Wy polecacie, oczywiście z w/w kategorii, bo wszystko co zostało mi polecone, zostało już przeze mnie przeczytane. Więc chętnie znowu do czegoś nowego zajrzę 😉
'Wiedźmin' A. Sapkowski - spora dawka poczucia humoru, rozwalające gadki Jaskra czy równie prostackie zachowania krasnoludów. No i przede wszystkim cały cyrk toczy się wokół Ciri, księżniczki z Cintry, ale o tym pewno już wiesz. (A nie raz zdarzało mi się rechotać i ryczeć ze śmiechu na cały autobus 😁 )
Kuba Wędrowycz (?) A. Pilipiuk - ponoć najkoszmarniejszy, najbardziej charakterystyczny egzorcysta polskiej fantastyki 😁 Nie czytałam, ale zamierzam się za to wziąć. Wszystkie książki są świetne, bardzo charakterystyczne 😉
Seria 'Księżniczka', 'Kuzynki' i 'Dziedziczki' A.Pilipiuk - Typowo polskie książki, z krajobrazami polskimi. Naprawdę fajnie się czyta.
w sumie z Polskich a książek to te są najlepsze moim zdaniem 🙂
Sierra o tak, przeczytaj sobie Wiedźmina! Przy tym się tarza po podłodze ze śmiechu albo płacze ze wzruszenia, czytanie tego jest jak fantastyczna przygoda 😜
Najlepsze są 3 pierwsze części. Złoty smok (znany jako Borch trzy Kawki), Zerrikanki czy pierwsze spotkanie Jaskra (zwanego też niezrównanym' :hihi ), potem spotkanie z krasnoludami na szlaku, krde przy Gwincie lałam jak głupia xD
Ale Zamachowski w roli jaskra jest idealny. jak czytam sagę to widze twarz Zamachowskiego, nikt inny tylko on. A te jego interpretacje wydarzeń ('A co nie jest normalnie?' 😂 ) przyprawiają o atak głupawki 😉 Ale Zamachowski też całkiem składnie ballady śpiewał 😜
Pilipiuk jest koszmarny, zupelnie niesmieszny - dżołki typu - koles sie nazywa Stomil Olsztyn, ale smieszne 😵 - sa naprawde irytujace i zalosne, a nimi wlasnie caly Wedrowycz stoi. Ble.
Nie wszystko, bo czasami jest schematyczny, ale większość 😉 Polecam: "Antybaśnie z 1001 dnia" sprośne i śmieszne Włóczędzy czasoprzestrzeni" Alterland - próba stworzenia alternatywnej historii Polski, co by było gdyby wydarzenia historyczne potoczyły się inaczej - moja ulubiona książka, wracałam do niej kilka razy.
Notarialna też tak mam - film oglądałam fragmentami, ale Jaskier to już tylko Zamachowski, jak bym się nie wysilała, to inaczej go sobie nie wyobrażę 😎
Z polskiej fantastyki spodobał mi się jeszcze "Tkacz iluzji", czytał ktoś?
Możecie mnie zjeść, ale ten film to najgorsza chała jaką widziałam. Uwielbiam całą sagę Wiedźmina, ale to co zrobili z tą książką w filmie to woła o pomstę do nieba. Jeżeli ktoś nie ma kasy na porządną produkcję, nie powinien w ogóle się brać za ekranizację.
Hiacynta Co kto lubi 🙂 Ja czytałam "Weźmisz czarno kure..." Pilipiuka i momentami dusiłam się ze śmiechu 😉 Być może czasem bawi mnie niezbyt skomplikowany, mało ambitny, nie wykluczone, że momentami prostacki humor 😁 Moim zdaniem opowiadania o Wędrowyczu są świetne 😉 chętnie dorwała bym jeszcze coś tego autora.
Nie jestem też przekonana, czy można te opowiadania nazwać fantastyką w pełnym znaczeniu tego słowa 🙄 Mnie się fantastyka kojarzy z czymś zupełnie innym - miecze, rycerze, zamki, magowie itd. Być może wynika to z faktu, że niesamowicie pasjonuje mnie średniowiecze i właśnie powieści osadzone w takich realiach, doprawione magią najbardziej do mnie przemawiają.
Sierra Jeśli idzie o polską fantastykę "Wiedźmin" jest pozycją absolutnie obowiązkową na mojej liście 😍
Powiem Wam, że zabrałam się za inną fantastykę zaraz po Sapkowskim i czuję pewien niedosyt, nie wiem kogo musiałabym przeczytać, żeby móc ustawić go w jednym rzędzie z Mistrzem 🙄
O ekranizacji Wiedźmina sporo było już do tej pory powiedziane. Dla mnie totalne dno 😵 , nie dałam rady przebrnąć nawet przez serial. Co do aktorów zarówno Zamachowski jak i Żebrowski całkiem nieźle poradzili sobie z odtworzeniem swoich postaci, ale ja czytając książkę wyobrażałam sobie Jaskra zupełnie inaczej. Gdyby jakiś hollywoodzki reżyser podjął się nakręcenia filmu, mógłby on zrobić konkurencję Władcy Pierścieni.
łeee mnie Sapkowski dość nudzi, poza tym zaczęłam od "Pani Jeziora" (namówiono mnie) i pozostał mi po tej książce jakiś niesmak. Opowiadania dużo lepsze.
Dla mnie jest różnica miedzy fantastyką a fantasy (tam gdzie te wszystkie zamki, smoki itp) 😉
A czytałyście tą serię rozpoczynającą się od "Narrenturm"? Ja przeczytałam pierwsze dwie i jakoś nie zrobiło na mnie, aż takiego wrażenia, żeby kupić trzecią. Jednak po Wiedźminie trudno się czymś innym zachwycić 😉
Pauli, Widze, że nie tylko ja tam mam 😁 Ja zawsze leję z najbardziej prostackich gadek, żartów czy odgłosów prosto z wnętrza ciała interpretowanych w głowie 😁
A z angielskiej fantastyki mistrzem dla mnie jest Tolkien 😜 W sumie Sapkowski dla fanów jest jak Tolkien dla Angoli 😀
Czytałam "Siewcę wiatru" i... no nie zgwałciła mnie, tyle że nie tylko tego oczekuję od książki. Nie jest taka najgorsza, raczej rozczulająco słaba: oporne zdania już nie płyną wartkim strumykiem, raczej jest płynnie (ale bez żadnych ekscentrycznych walorów artystycznych, czy indywidualnej pieczątki w słowach), tylko od czasu do czasu zgrzyta jakieś potknięcie. "Czytałam" bardziej określa mój stosunek z tą książką, niż "przeczytałam" 😎 - fabuła zbyt mało mnie porwała ze sobą, bym miała chęć dotrwać z Kossakowską do końca. Podsumowując: nie obrażała mnie swoją książką, ale też nie zauroczyła, nie przyciągnęła i nie namagnetyzowała. Takie coś mogłabym nazwać czytadłem, gdyby nie to, że autorka postanowiła nadać mu demoniczny szlif; moim zdaniem najgorszy element tej książki, bo nie całkiem udany.
Z fabryki słów wzięłam jeszcze "Klejnot i wachlarz" Feliksa W. Kresa, głównie ze względu na "Galerię złamanych piór". Styl zdecydowanie odbiegający od klasyki tego wydawnictwa, to znaczy naprawdę dopracowany, ładny i odautorski. Historia wciągająca, nic pozostawiającego trwały ślad w psychice, ale naprawdę fajny kawałek prozy.
Sierra- nie wiem, jakim jesteś typem czytelnika, więc trudno dobrać coś na miarę z mojego kącika przeczytanych książek. Ja jestem wybredna (to z resztą raczej czuć w moich recenzjach 😁 ) i oczekuję od literatury nie tylko zapchania wolnego czasu. Z mojej perspektywy polskim autorem fantasy, którego koniecznie powinnaś poznać, jest Jacek Dukaj. Czytałam jego fenomenalny "Lód" - niemal 1300 stroon literackiej przyjemności 😍 . Fragmenty tej książki to miniaturowe arcydzieła stylu, polotu i lotnej myśli tego autora. Z resztą w całości historia też warta poznania. "Inne pieśni" podobnie, chociaż mniej arcyminiaturek. Też książka z gatunku tych o potężnej objętości, opowiadająca tak przyciągająco i ciekawie, że nie można się od niej odlepić.
Z anglojęzycznych zdecydowanie George R.R. Martin z pieśnią lodu i ognia, zaczynającą się od "Gry o tron". Klasa sama w sobie. Bardzo mi się podobała multinarracja trzecioosobowa, z perspektywy kilku różnych bohaterów. Oprócz tego; piękny przykład języka prostego, lecz zdecydowanie nie prostackiego- ładne zdania, których Martin nie upiększał i nie wygładzał środkami stylistycznymi, są ładne same z siebie. Pasują idealnie do realiów naszkicowanych w książce. Nie możesz być pewna niczego, Martin uśmierca, okalecza lub porzuca bohaterów pierwszoplanowych (zwykle tych należących do kategorii 'niezabijalnych'😉. W dodatku nie ma tutaj żadnego łatwego podziału na tych dobrych i złych, sama musisz ocenić, jaki rodzaj złych uczynków tolerujesz (bo każdy bohater ma swoje za uszami) 😉 . W toku trwania pieśni lodu i ognia miałam coraz większy podziw dla autora, epizodyczne wydarzenia z pierwszego tomu zostały przywołane i wyciągnęte na wierzch w tomie trzecim, a wszystko się splata w ciasny węzeł 😍 . Po prostu wstyd nie znać 😉 .
"Narrenturm" też czytałam. Humor ten sam, co u wiedźmina, tyle że w większej ilości. Niektóre chwyty przejęte z cyklu o białym wilku, inne fajne i oryginalne (te husyckie naleciałości przypadły mi do gustu). Warto się zapoznać, ja chętnie pociągnę tę przygodę dalej, jak tylko znajdę egzemplarz "Lux perpetui" w bibliotece (a może część druga to "Boży wojownicy"?)= jest jak dla mnie zbyt mało wybitną trylogią, by chciało mi się to kupować.
Co do porównania Sapkowskiego do Tolkiena= jak dla mnie, poza bałwochwalczym uwielbieniem fanów, tych autorów różni właściwie wszystko.
Mnie Trylogia husycka nie rzuciła na kolana (wspominałam o tym wcześniej). Oczywiście napisana po mistrzowsku, można odnaleźć pewne cechy wspólne z Wiedźminem, ale jak dla mnie "to nie to". Za dużo historii i zakończenie zdecydowanie mnie rozczarowało...
bush po prostu każdy ma inne potrzeby, ja mam zdecydowanie za dużo przeintelektualizowania w realnym świecie - w pracy, na uczelni itd. Książki czytam dla rozrywki i w niektórych przypadkach dla odmóżdżenia. Nie muszę zastanawiam się nad ich górnolotnymi wartościami. Czasami chce przeczytać coś bardziej wartościowego i to robię, ale generalnie czytanie ma mnie odprężyć i oderwać od codziennych spraw.
W zupełnie innym klimacie - rewelacyjna książka to "Jedenaście minut" Paula Coelho. Daje duuuuużo do myślenia. Są oczywiście różne gusta, ale wszystkie koleżanki które czytały tą książkę podzielają moją opinię.
a ja na zwolnieniu, do stajni nie jeżdżę, więc mam fazę na czytanie.
Róza Sewastopola zaliczona. powieść, bo chyba tak ją można nazwać przyzwoita, z romansem i historią w tle. miła, nastrojowa, po jakiejś setnej stronie bardzo wciągająca. tylko ta przyjaźń a raczej zażyłość między dwoma kobietami trochę dziwna, nierealna, ocierająca się o obsesję .
teraz czytam Dom Nad Rozlewiskiem i jestem oczarowana klimatem i w nosie mam, że historyjka tendencyjna, naciągana, nieco naiwna i w ogóle to literatura niższych lotów. ja po prostu lubię sielskie klimaty i już. pozatym fajnie się to czyta, nastraja człowieka pozytywnie.
no i odkryłam dziś na nowo bibliotekę publiczną! daaawno mnie tam nie było i okazało się, że mają nie tylko jakieś tam stare kanony literatury, lektury itp ale całkiem sporo nowości wydawniczych. pożyczyłam: "Zmierzch" - bo tak, bo był, bo ponoć łatwo się czyta, w sam raz na wakacje "Zapora" Mankella - bo uwielbiam Mankella "Ostatni rejs Fevre Dream" George RR Martin - bo Busch tak zachwalała tego autora😉 no i postanowiłam sprawdzić, czy fantastyka będzie mi pochodzić "Wirtuoz zbrodni" Ch. Cain - bo wpadła mi w ręce + fajny opis "Dwa dni na śmierć" F. D'epenoux - j.w
straszną frajdę zrobił mi ten wypad do biblioteki 😀
W zupełnie innym klimacie - rewelacyjna książka to "Jedenaście minut" Paula Coelho. Daje duuuuużo do myślenia. Są oczywiście różne gusta, ale wszystkie koleżanki które czytały tą książkę podzielają moją opinię.
Dla mnie straszna chała, dobrze że książkę kupiłam za grosze na Allegro, szkoda przynajmniej mi nie jest.