A ja lubię Coelho. Widać,że się wypalił i czuje się pisanie pod presją wydawców . Ale Alchemik,Pielgrzym,Nad brzegiem rzeki Piedry ... były książkami jakby bardzo osobistymi. Aż się dziwiłam,że autor się odważył tak odkryć przed czytelnikiem. Reszta -kiepska. Odcinanie kuponów.
Zresztą- ja mam dość osobliwy gust czytelniczy. Kocham Pana Bohumila Hrabala i Pana Tadeusza Konwickiego . Tych dwu autorów pisze tak jak ja myślę. Wiele innych ksiażek,autorów lubię -jednak tych dwu panów mam zawsze w sercu najbliżej.
Wszyscy zachwycali się '11 minutami', bo podobno książki o ćpunach i dzi*kach mają wzięcie, ale mi kompletnie nie podpasowała. Była chyba dla mnie za subtelna, wole mocne sceny.
Mi też nie podoba się 11 minut, to chyba jedna z najgorszych książek P.Coelho. Chociaż najgorszy jest "Podręcznik Wojownika Światła" 🙄 moje ulubione to "Weronika postanawia umrzeć" i "Demon i panna Prym"
ja po Coelho wiem czego sie spodziewac 😉 a i tak kupuje kolejne ksiazki i je czytam, a co 😉
Teo sprawdzilam jak to jest i tak: u mnie w ksiegarni mamy takie pozycje: "ksiega obrazow", "wyzszy swiat", "narcyz i zlotousty" "wilk stepowy" i "siddhartha". w tym to pierwsze to jest zbior opowiadan podzielonych na cztery czesci: jezioro bodeńskie, włochy, Indie i Ticino.
nie wiem, czy w czymkolwiek pomoglam, ale zajrzalam 🙂
Kiedyś na Coelho rzucałam się jak tylko wyszła nowa książka, teraz z każdą nowa mam mniejszy zapał. Tej ostatniej w ogóle jakoś nie mam ochoty zacząć czytać.
Ostatnio zaczęłam "W łóżku z Jokastą" jakiegoś australijskiego autora i nie doczytałam. Taka trochę o niczym... I dzisiaj wzięłam się za "Dziecioodporną" Emily Giffin. Dobrze mi się czytało "Sto dni po ślubie", ciekawa jestem jak inne 😉
pierwsza ksiazka coelha ktora przeczytalam bym zahir: pomyslalam: wow! potem przeczytalam druga i byla jakas podobna do pierwszej. przeczytalam jeszcze dwie i powiedzialam koniec, ale nie udalo sie i z braku laku przeczytalam jeszcze jedna. niepotrzebnie, wiecej sie denerwowalam niz z tego frajdy mialam, wiecej do reki nie wezme. co ksiazka to, to samo, pseudo głębokie, filozoficzne wywody. bleee
Przeczytałam kilka książek Coelho i każda pozostawiła po sobie miłe wrażenie. Ot niezłej jakości czytadło.
W między czasie dorwałam pod rząd dwie książki: "Weronika postanawia umrzeć" i "Demon i panna Prym" - być może to kwestia chwili, nastroju czy sytuacji życiowej, ale obie wywarły na mnie duże wrażenie. Do dziś, wracam i chce wracać do tych książek, mimo że Coelho dawno stracił dla mnie na jakimkolwiek uroku czy wartości (z każdą kolejną "miłą" książką...).
Mnie ostatnio trzyma w mrocznych klimatach i czytam teraz "Demony" (Łukasz Śmigiel). Kupiła mnie okładka, więc ja kupiłam książkę. Spodziewałam czytadełka o wampirach, zombie i innych tego typu radostkach a dostałam opowiadania o potworach w jak najbardziej ludzkiej skórze. O demonach siedzących w ludziach i ich potwornych umysłach. "Bo człowiek to najgorszy z wszystkich gatunków potworów, najbardziej podły (...) i nieobliczalny."
Ciekawe co siedziało w głowie autora, że takie opowiadanka mu się główce zaległy 👀
Notarialna na razie polecam. Jest mrocznie 👀 <- okładka również mroczna 👀 😁
Ostatnio czytałam co mi wpadło w łapki wydawnictwa Fabryki Słów, teraz daję szansę wydawnictwu Red Horse i po "Demonach" przyszła kolej na nowe zakupki: "Błędy" i "Pokój do wynajęcia" już są w drodze. Oby moja intuicja co do kupowania książek po okładkach mnie nie zawiodła i tym razem 😂 😉
Dlaczego? Póki nie obejrzysz/nie przeczytasz nie dowiesz się 😉
Ja jestem fanką takich klimatów i filmowych i - jak się okazało - książkowych, więc nie będę rozsądzać czy to kiepskie czy nie. Mogę określić czy moim zdaniem dobre i utrzymane w konwencji czy nie, ale ciężko przekonywać fana np. Almodowara do Piły III, czy fanów (dla mnie kretyńskich na maksa) polskich tworków typu Mała wielka miłość czy Tylko mnie kochaj do japońskich horrorów typu The Shutter - Widmo, czy koreańskiego R-Pointa 😉
Są gusta i guściki. 😉
Ale przyznam, że spodziewałam się większej "sieczki" z mózgu po okładce 🤣, a tutaj całkiem nie głupie, mroczne i ekstrawagancko prawdopodobne opowiadania. Miło 😉
Pomijając bardzo nieelegancką zagrywkę Red horse z eksponowaniem na okładce nazwiska osoby piszącej tylko wstępniak (w Pokoju do wynajęcia Orbitowski, w Trupojadzie Grzędowicz), oba zbiorki opowiadań są całkiem przyzwoite.
Musiałam dziś poczekać trochę na mieście, i posiedziałam w Empiku na kawce, z książką "Klejnot Medyny" Sherry Jones. Taka tam bajka o Aishy, żonie Mahometa, niby najukochańszej 😉 kupiłam, oczywiście 😉
Pomijając bardzo nieelegancką zagrywkę Red horse z eksponowaniem na okładce nazwiska osoby piszącej tylko wstępniak (w Pokoju do wynajęcia Orbitowski, w Trupojadzie Grzędowicz), oba zbiorki opowiadań są całkiem przyzwoite.
Zgadzam się z Tobą w zupełności. Gdyby nie te nazwiska, pewnie nawet nie wyłowiłabym z tłumu podobnych okładek akurat tego wydawnictwa. Na pewno nie w pierwszej kolejności.
Coelho - kiedyś przeczytałam jego książki, chyba z 5 ich było. Nudne i strasznie banalne, jak zbiór przysłów i mądrości narodów. Dobrze, że takie krótkie. Minęło trochę czasu, a ja już nie pamiętam nawet tytułów, nie mówiąc o treści. Z dobrych książek pamiętam znacznie więcej 😉
Robert McLiam Wilson - czytał ktoś? Nawet niezłe ma książki. Podobała mi się "Ulica marzycieli". Mam autograf 😜
Czytałam zarówno Ulicę Marzycieli jak i Autopsję. Ta druga zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, polecam ale i ostrzegam: to przygnębiająca i upodlająca nastrój pozycja. O smutnych ludziach i bardzo smutnej miłości. Mało "wakacyjna" lektura...
Skończyłam "Klejnot Medyny", w sumie na trzy dni mi wystarczył - jakoś tak nie mogłam się oderwać 😉 Niby fikcja, ale jednak fajnie przedstawia islamski świat, tamte czasy, życie w haremie. No i charakter Aiszy, bohaterki, przypadł mi do gustu - jakbym czytała o sobie 😎
T&N ja czytałam "Dziecioodporną", "Sto dni po ślubie", "Coś niebieskiego", "Coś pożyczonego" - podobały mi się, lubię takie klimaty na wakacje. To książki przy których się odprężam w wannie i pochłaniam w dwa wieczory 😉
Sierra- ja Fabrykę Słów nauczyłam się omijać szerokim łukiem, robiąc wyjątki dla bardziej znanych nazwisk. Dlaczego? Autorzy (a raczej ałtoży 😵 ), którzy tam publikują, mieszkają literacko cztery metry pod dnem i nie mają nawet dość długiego kija, żeby zapukać od spodu. Fabryka Słów wydaje książki, których przeczytanie zgwałciłoby mi mózg. Rekordzista, "Wampir z przypadku" Kseni Basztowej został odrzucony z obrzydzeniem z powrotem na sklepową półkę po wymęczeniu dwóch stron. Drukowany koszmar. Ten język rodem z pamiętnika gimnazjalistki, charakterystyczne, krótkie i proste zdania. Bardziej prymitywne, niż surowa wołowina. Głupie niby-zabawne powiedzonka, które bawiły chyba tylko ałtorkę przy pisaniu (przez pierwszą sekundę). Do objęcia fabuły rozumem nie doszłam, chociaż początek akcji zapowiadał się naprawdę biednie. Jeszcze kilka godzin po czytaniu tego czegoś nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wdepnęłam w naprawdę okropną, śmierdzącą kupę i będę miała trwałe ślady na psychice do końca życia.
A tak w ogóle, to Pratchett jest niezastąpiony 😍 . Akurat połykam "Zbrojnych" i spotkałam swoją ukochaną postać, psa Gaspode 😅 "Na glinianych nogach" też zacne 😉
Muffinka ja właśnie muszę zapolować na pozostałe dwie, bo fajnie się czyta, będzie akurat na urlop 😉
busch każdy ma swoje zdanie, ja np. bardzo lubię Fabrykę Słów, chociaż uważam, że faktycznie ostatnio bardziej idą na ilość niż jakość. Jednak książki takich autorów jak Kossakowska, Ćwiek, Zamboch i Grzędowicz niezmiennie mnie cieszą. Siewce Wiatru np mogę czytać 3x do roku i mi się nie znudzi.
Pratchett też jest świetny. Szczególnie uwielbiam serię o Fik-Mik-Figlach, małych ciut-ludziach 😉