Czy jest na sali grafik, grafik-amator, lub człek, który po prostu umie bawić się Photoshopem lub innym programem graficznym? Szukam kogoś z chwilką( 15 min? ) wolnego czasu i dobrym serduszkiem :kwiatek: Potrzebuję zmontować zaproszenie, ale prędzej ducha wyzionę, niż coś mi się uda zrobić 👿 Techniczny imbecyl 😵
Mnie moje lenistwo zaczelo juz nie tyle wkurzac,co dolowac. Kompletnie nie moge sie zmusic do nauki. Za 10 dni poprawka z matury,a ja siedze i licze nie wiem na co 🤔wirek: Nie wie juz co mam ze soba zrobic,a zalezy mi zeby dostac sie na ten keirunek niesamowicie. Moje lenistwo to juz jest chyba choroba 😵
Notarialna,tak z biologii... Nie moge sama w to uwierzyc,ze mialam rok.Okragly rok. Ja robie tylko zadania,bo swierdzilam,ze z nauki nic mi nie przychodzi wszytsko zapominam. Z ukladow,ktore robilam ostanio nie pamietam prawie nic,a jednak jak robie zadania to cos tam w glowie zostaje. Tylko dlaczego ja nie wzielam sie za to wczesniej 😕 i nie podchodze do poprawki na lajcie.
Mnie po prostu rzuca na myśl o biologii. Na widok książki dopada mnie taki leń, ze szkoda gadać. A matka się ciągle na mnie pruje, że się nie uczę. Cóż ma rację. Ale jakoś nie potrafię się zmobilizować :/
Lotnaa Czas teraz mam całkiem dobry w życiu! Vit C, no umówmy się, że na zmarszczki pomaga 🤣 Z psychologami to pewien kłopot mam 😤, bo czeguś się role odwracają 😀iabeł: Jesteś pewna, że w PL? udało Ci się Psychologa spotkać? Sprawa jest prosta - jak się miało taką mamusię (wzruszenie ramion to już komplement), a nie inną 🤔 ... Po latach z coraz większą liczbą urazów człowiek uczy się sobie radzić, ale czasem takie głupoty wyskakują - i tak naprawdę dołuje to, że życie utrudniają bez sensu.
A odległościami to się nie przejmuj! Co Ty myślisz, że wszyscy jeźdźcy odległości widzą 🤔 Po prostu jeździ się tak, żeby jak najwięcej "pasowało". A znam takich, którzy nawet jak już "anglika" total wytną, to nadal! nie wiedzą co się stało, dopiero gdy palcem na video pokazać 🤣. Na tym tle 2 foule to ho, ho , ho! A może myślisz też, że "inne konie" to zawsze w ręku są? I jeszcze, że w miesiąc da się wszystko trwale odrobić???
Oj, chyba nam obu dokuczają (odmienne, ale jednak) odmiany perfekcjonizmu 🙂
edit: Tak naprawdę, ważne jest, żeby galopu nie stracić, bo jak galop stracisz, to nawet jak na 6 świetnie widzisz - to co Ci to, kuchnia, da ❓
halo, psychologa znalazłam w PL, w sumie nawet 2, sama byłam pozytywnie zaskoczona bo ja raczej sceptyczna co do takich "przedsięwzięć" jestem. A co do mamuś to znam to z autopsji aż za dobrze 🙁 Najbardziej przeraża mnie, że czasem powtarzam jej zagrania, chociaż tyle razy przyrzekałam sobie, że będę tak od niej inna jak to tylko możliwe.
Oj, chyba nam obu dokuczają (odmienne, ale jednak) odmiany perfekcjonizmu 🙂
Hihi, może i tak, ale podejrzewam, że to co dla mnie jest perfect u Ciebie ledwie na miernotę zakrawa 😉 Ale dziś humor mi się poprawił, nie wiem co się koniowi stało, ale wszystkie maleństwa które dziś skoczyliśmy wyszły prawie bardzo dobrze, przed skokiem ładnie galopował, odskok pasował, po skoku dał się spokojnie naprowadzić na następną... chyba zachorował. Cieszyłam się jak dziecko i Bango tysiąc razy usłyszał, że jest good boy 😉 Jutro "wielki dzień", i chyba nie pamiętam żebym się tak denerwowała nawet kiedy sama startowałam. Co najmniej, jakbym własnego konia w konkursie wystawiała 😁
(A co do odskoków - to, że dziś mi wychodziło to może zwyczajny zbieg okoliczności. Ale zaczęłam się skupiać na tym, żeby patrzyć na przeszkodę już z daleka, a nie z zakrętu 😉 Ja wiem, że to oczywiste, ale jak się jeździ wciąż samemu i nikt z ziemi o podstawach nie przypomina, to efekty są takie a nie inne 🤔wirek: )
Nie wiem nawet, w którym wątku mogłabym się wypowiedzieć na tamat mojej obecnej sytuacji, ale jest mi teraz ciężko, nie wiem co mam myśleć i muszę się komuś wygadać. A na nieszczęście moi przyjaciele nie rozstają się ze swoimi dziewczynami nawet na przyjacielskie spotkania :emot4:
Nawet nie wiem, od czego zacząć.
Zaczęło się od gimnazjum. Bo w podstawówce zawsze miałam świadectwo z czerwonym paskiem, wtedy to nie był dla mnie duzy wysiłek, samo jakos przychodzilo. W gimnazjum oceny łapałam dobre, bo po każdym zebraniu słyszałam "Nooo, bo ta twoja koleżanka to ma takie dobre oceny, a ty masz takie jakieś słabe, dlaczego nie możesz być taka jak ona?", no więc tyrałam jak debil, żeby mieć tak samo dobrą średnią jak koleżanka. A później, jak nawet były dobre, to tego nie doceniali. Nie, nie winie moich rodziców. Za nic. Ciesze sie, ze chcieli, zebym miala dobre wyniki w nauce. Ale pozniej zaczelo sie liceum. Na poczatku jeszcze mialam jakies tam ambicje miec dobra srednia, uczylam sie do sprawdzianow, w pierwszej i drugiej klasie sciagalam tylko... na lekcjach 3 lekcjach! Wiedzialam, ze musze sie zaczac uczyc dla siebie, zeby miec jako takie pojecie o życiu i świecie, a nie dla ocen i rodziców. Dziwnie się czułam, kiedy to chłopaki osiągali wyższe oceny w nauce niż ja (bylam przyzwyczajona do tego, ze chlopaki na wszystko leja, chca tylko zdac do kolejnej klasy) i zaczelam sie zastanawiac, co jest ze mna nie tak. Ze chyba zabraklo mi checi do dalszej rywalizacji... ambicji? jesli ona w ogole kiedykolwiek u mnie wystepowala. Ze stalam sie tak samo beznadziejna jak niektorzy moi koledzy. Nawet, jesli duzo sie uczylam to i tak niewystarczajaco dobrze. Na sprawdzianach zazwyczaj brakowalo mi pol punkta do lepszej oceny. Wkurzalam sie strasznie, bo kolezanki, ktore w ogole sie nie uczyly i na kazdym sprawdzianie sciagaly mialy duzo lepsze wyniki w nauce, niz ja, zarywajaca noce uczac sie. Teraz w 3 klasie zaczelo sie cos we mnie lamac. Podchodzilam do wszystkiego z nastawieniem, ze jesli dostane laske, to i tak sie nic nie stanie, tragedii nie bedzie, bo za kilka lat nie bede o tym pamietac. Rowniez na swiadectwie maturalnym moge miec same 2, bo i tak co to kogo obchodzi. Nauczyciel mowi, ze postawi mi 2, ze jak chce 3 to musze przyjsc na konsultacje i udowodnic, ze umiem na 3. Ale mi sie nie chce. Po co udowadniac cos komus, kto z gory mnie skresla. A sama dobrze wiem, ze na ta ocene kompletnie nie zasluguje, bo mam duzo wieksza wiedze, niz pozostale osoby, ktore maja te 2. Ciagle pamietam ten bieg za ocenami, rywalizacje o lepsze srednie z innymi kolezankami, zazdrosc, a brak wlasnych ambicji, zeby robic cos dla siebie. Jestem teraz w trakcie matur i czuje sie idiotycznie. I co dziwne, nawet nie chodzi o stres z nimi zwiazany, o to, jak mi poszlo i czy dostane sie na studia, tylko... wlasnie o brak jakichkolwiek ambicji. Czytam maturalny watek na forum i mysle sobie, ze cos jest ze mna nie tak, bo wszystkie dziewczyny sie staraja, zeby miec jak najlepsze wyniki, a ja chce miec tylko zdana mature... I to tez nie dla siebie, a dlatego, ze totalni idioci ja zdaja, ze ktos mi kiedys powiedzial "mature trzeba miec", ciagle ta rywalizacja i nie widze w tym wszystkim siebie. I nie chodzi o to, ze jestem idiotka i nie potrafie sie dobrze uczyc, NIE! Tylko... przestalo mi sie chciec. Po co sie wysilac, skoro i tak moze sie okazac, ze nie dostane sie na dzienne studia. Wole sie obijac i pojsc na prywatne, bo moge sobie na to pozwolic. Kolega powtarzal, ze na studia idzie sie dla dyplomu. Co mi po dyplomie, jak moja siostra z dymplomem nawet nie pracuje w zawodzie i ma raczej marna prace. Czuje sie glupio rowniez dlatego, ze po maturach dostaje smsy od kolezanek: "I jak ci poszlo? bedziesz miala wiecej niz 70%?" nawet nie chce im mowic, ze mi na tym nie zalezy, chcialabym miec tylko mature, bo zaraz zaczna gadac "no co ty, nie dostaniesz sie na studia i co ty teraz zrobisz?" Gadalam z kolega, ktory chce dostac sie na politechnike i dzis mi powiedzial "No jak nie dostane sie, to trudno, pojde na studia prywatne i skoncze tak jak ty" to az tak zle ze mna jest? :/ Pech chcial, ze trafilam na cholernie ambitnego chlopaka, ktory zdaje 5 przedmiotow na maturze, w tym 3 na rozszerzeniu. Jesli schodzimy na temat maturalny, to jest mi tak strasznie glupio, bo on sie martwi, czy dostanie te 80%, a mnie tak bardzo na swoich wynikach nie zalezy. Bede sie z nim spotykac i ciagle bede slyszala "No i jak wyniki, jak Ci poszlo? ile masz%?" jak ja mam to wytlumaczyc, ze mi nie zalezy... Przeciez nie powiem wprost, bo oczywiscie kazdy bedzie pozniej gadal "Jasne, nie zalezy. Wczesniej nic sie nie uczyla, teraz ledwo zdala, to co ma mowic..."
Nie rozumiem, czemu nie możesz powiedzieć prawdy: że jakoś Ci nie zależy - i nie do końca wiesz - czemu?! Że obraz współczesnego świata i powiązań między wysiłkiem a rezultatem - zwyczajnie - dla rozsądnego obserwatora nie jest motywujący 🙁 Wszystko z Tobą OK - tylko motywacji nie masz. Cudze powody nigdy nie będą Twoimi powodami. Musisz mieć swoje. A może w Tobie akurat drzemie bardzo silny instynkt biologiczny - i dopiero dzieci staną się Twoją pasją? A może... A może... Zajrzyj w siebie i zobacz, co Ciebie fascynuje.
Szcerze powiedziawszy to mnie tez szkoła kiedyś odmotywowała, jak zaczęłam sobie zdawac sprawę co z tego jest robione na odwał bo z czegoś trzeba żyć, bo zajęcia są niezyciowe, nic nie wnosza co jest przydatne. owszem umiem strzelić jakąs nazwą z kosmosu, tylko że w codziennym zyciu brakuje nam innych umiejętności. patrząc na opinie z matur, szkoła uczy jak koszystać ze schematów a nie myśleć po swojemu, czuć po swojemu. ja co prawda mature i prawie cale studia(badziewny kierunek, po ktorym nawet podstawowej umiejetnosci jezykowej nie mam) mam za soba i tez wychodze ze swiadomoscia ze oczekiwalam czegos wiecej, a dostalam papke z ktorej nic nie da sie wyciagnac. a samemu juz po takiej dawce nie chce sie dowiadywac, szukac, probowac zrozumiec. troche to chaotyczne co napisalam, taki ot ciąg myśli
Cudze powody nigdy nie będą Twoimi powodami. Musisz mieć swoje. A może w Tobie akurat drzemie bardzo silny instynkt biologiczny - i dopiero dzieci staną się Twoją pasją? A może... A może... Zajrzyj w siebie i zobacz, co Ciebie fascynuje.
Scottie, jakbym czytała o sobie. W podstawówce miałam same dobre oceny, bo przychodziło mi to po prostu samo, o tak pstryk, z powietrza. Wystarczyło, że raz przeczytałam i już umiałam. Poszłam do LO. Całą pierwszą klasę ryłam jak dzikie prosie, uczyłam sie, starałam. Średnia ledwo 4.0 bo wymagania z kosmosu, nie dawałam rady. Potem stwierdziłam, że skoro jakoś wszyscy przechodzą to i ja przejdę. 2 i 3 klase przebimbałam. Dosłownie. Jedyna ocena lepsza to z angielskiego. Co ciekawe, lubilam i umiałam się uczyc ale po prostu mi się nie chciało. Przyszła matura, wybór przedmiotów. Pojawiło się marzenie o medycynie. No to kułam biologie i chemię. Próbna matura z chemii - 80%, biologia 90%. Po czym stwierdziłam, że przecież nie ma opcji, że na tej prawdziwej napiszę tak dobrze i na ostatnią chwilę zmieniłam przedmioty! zdawałam geografie, której nauczenie się zajęło mi jeden dzień. I angielski, którym mówię równie płynnie co polskim. Niestety, lenistwo, brak ambicji i olewanie wszystkiego sprawiło, że świadectwo maturalne i końcowe z LO mam takie, że schowałam je na dno szafy i raczej nikt tego nie będzie oglądał. A teraz jest mi z tego powodu bardzo bardzo wstyd. I chciałabym cofnąc czas, no ale to niestety nierealne. Za to jak poszłam na studia, to miałam przez trzy lata średnią blisko 5.0, dyplom na 5. A nadal w brodę sobie pluję za to LO. Niestety, za późno.
Scottie- nie wiem, czy to czasem nie ty masz zdrowe podejście do szkoły, a ja- jakieś spaczone. Właśnie skończyłam wypełniać swoje obowiązki wynikające z przynależności do LO: nie to, żebym zrobiła wszystkie. Już od dawna ograniczam się tylko do tych o najwyższym priorytecie (inaczej w ogóle nie chodziłabym spać). Jestem ambitna bardzo i zależy mi na ocenach, jednak z permanentnego niedostatku czasu raczej mało czasu poświęcam nauce. W zeszłym roku (1 klasa LO) miałam średnią 4,4. Nie wiem, czy to wysoko na twojej skali ale to wszystko, na co mnie stać przy takim nawale innych -pozaszkolnych- obowiązków. Nieźle się naharowałam za tymi ocenami, a w tym roku jest jeszcze gorzej (nie opuściłam się w nauce- tylko dużo więcej wysiłku mnie to kosztuje). Ledwo wyrabiam na zakrętach i odliczam czas do piątkowego wieczoru 😉 Z mojej, kujonkowej perspektywy twoje olewactwo to taka higiena zdrowia psychofizycznego 😁
halo, dla mnie zawsze bardzo liczyła się opinia innych ludzi na mój temat. Nikt nie zrozumie tego, ze nie zalezy mi na ocenach/wynikach, no bo przeciez "wszystkim" zalezy. Ale skorzystam z Twoich rad, są bardzo cenne 🙂 Faktycznie, chyba brak mi motywacji.
Dopiero na studiach bede robila to, co lubie i co chce robic w zyciu, wiec mam nadzieje, ze wszystko sie jeszcze odmieni.
Scottie ja mam bardzo podobnie, jestem w 2 LO i co raz bardziej mi sie nie chce. Matura sie zbliza a ja nie wiem co bede robic pozniej, czego chce sie uczyc. Jestem w biol chemie, a biologii niecierpie, mam zamiar zdawac rozszerzona chemie i matme, ale co potem? pojde na politehcnike, a bez fizyki nie dam rady. Staram sie uwierzyc , ze polubie fizyke i jakos sie zmobilizuje do nauki, ale teraz nie umiem z niej nic. Nie wiem jak zdam mature bo bede musiala caly rozszerzony program z matmy przerobic samodzielnie, no ale coz.
ehh dziewczyny, ja pamietam jak konczylam swoja podstawowke (8-klasowa :hihi🙂 ze srednia 5,5 🙂 bo mialam taka 'wizje',bynajmniej nie dlatego ze sie uczylam. liceum plus-minus zawsze okolo 4,5, na studiach roznie,bo ja zawsze 'wielka nieobecna' i 'w stajni' 😉 teraz trzeba sie magistrowac i.... moja praca magisterska liczy 8 stron :/ napisalam wstep i jeden podrozdzial z 6 rozdzialow... i nie moge,ni cholery nie moge sie zebrac zeby to ruszyc.promotor chyba zapomnial o moim istnieniu :/
może nie że mi nie wychodzi, ale jeśli to miejsce dla zdołowanych to ja się dopiszę... dziadek ma raka odbytu (moja mama to bardzo przeżywa). dzisiaj u mojego konia zdiagnozowano początki COPD. Mojej mamie wykryto guza w piersi, nie wiadomo czy to cholerstwo jest złośliwe czy nie. jutro mam kolosa, a nie potrafię się skupić na niczym, bo ciągle wracam do tego co to teraz będzie... i w ogóle nie mam motywacji... najchętniej bym się zwinęła w kłębek na kanapie i puściła jakiś głupi film... a muszę się uczyć żeby tego nie zawalić... kuźwa. źle mi jest🙁
Breva Nie licz na to, że tak po prostu można w takich okolicznościach "płynąć dalej". Tzn. płynie się tak czy siak, ale to wszystko w środku tkwi - bo człowiek zawsze to ma tylko jeden prawdziwy problem - zdrowie 🙁 Musisz być dla siebie i bliskich wyrozumiała - różne rzeczy się mogą z Tobą i z nimi dziać - jedyne co pomaga, to troska, wsparcie i ciepłe uczucia - Miłość po prostu. I to jest najważniejsze - reszta jakoś się ułoży - tak lub inaczej.
A ja akurat cieszę się bardzo, bo wczoraj doszczętnie skasowaliśmy samochód 😅 Cieszę się jak cholera i wszyscy zaangażowani się cieszyli (kierowcy pozostałych dwóch i policja) - bo wierzyć się nie chciało, że NIKOMU nic się nie stało! gdyby to inne samochody były, to moje dzieci mogły być od wczoraj sierotami (i to nie jest żart), albo tych Panów dzieci 🙁 Więc jestem uszczęśliwiona - choć w jaki ❓ sposób ogromną stratę finansową pokryjemy - to nie mam pojęcia za bardzo 🙁
halo - zdecydowanie masz rację.. teraz rodzina jest najważniejsza, a z resztą trzeba sobie radzić na tyle na ile jest się teraz w stanie..
uh! to szczęście ogromne! i mimo że będą jeszcze ciężkie przejścia ( z kasą ) to zupełnie się nie dziwię że się cieszysz... i patrz - dwa zupełnie różne przykłady na potwierdzenie jednej prawdy - zdrowie/życie najbardziej sie docenia jak można je stracić...
Znowu muszę się tu dopisać. Wszystko wali mi się ostatnio na głowę w tempie ekspresowym. Zaczęło się w nocy z piątku na sobotę. Wracałam z nowo poznanym facetem z juwenaliów, ja chciałam jechać autobusem, a on postanowił wracać do domu na piechotę, rozstaliśmy się więc na przystanku. Posiedziałam tam w tłumie obcych ludzi i po chwili coś mnie ruszyło, żeby zerknąć do plecaka, czy wszystko mam... okazało się, że nie mam portfela 😵 . Byłam przerażona, dzwoniłam na policję chyba ze sto razy zanim ktoś raczył udzielić mi pomocy 🤔wirek: . Najpierw usłyszałam, że są juwenalia i nie ma żadnego patrolu, żeby go podesłać do mnie i że mam przyjść do komendy na drugi koniec miasta, była godzina 3 nad ranem 🤔 . Zadzwoniłam kolejny raz, policjant był dla mnie wyjątkowo niemiły i rzucił słuchawką. Dopiero po interwencji mojego ojca w Pruszczu Gd. ktoś się do mnie ruszył 🤔wirek: Nawet patrol w pobliżu im się znalazł 🍴 Następnego dnia od rana siedziałam na komendzie i składałam wyjaśnienia 😵 .
Jutro muszę jechać na jeden dzień do domu, żeby załatwić sprawę wyrobienia nowych dokumentów 😵
W ramach odstresowania się spotkałam się ze znajomymi, kolega którego poznałam wczoraj też tam był, na początku specjalnie się mną nie przejmował, ale kiedy zostaliśmy sami był dla mnie bardzo miły (wiecie o co chodzi 😉 ). Ani wczoraj ani dziś się nie odezwał, chociaż mógł zapytać o mój numer naszego wspólnego kolegę 🙁
Kiedy już myślałam, że gorzej być nie może dostałam wiadomość, że mój brat ma poważne problemy 😕
Do tego wszystkiego doszła mi cała masa zaliczeń w krótkim okresie czasu. Zaczyna mnie to wszystko przytłaczać, tak mi potwornie źle 😕
Pauli, głowa do góry. Mnie się też nałożyło w ostatnim czasie mnóstwo problemów. Jesli nie miałaś dużo pieniędzy w portfelu i ważnych rzeczy (no dokumenty w koncu i tak mozesz sobie jeszcze raz wyrobic), to nie masz sie czym martwic, to sie niestety zdarza... Facet jesli sie nie odzywa, to nie wie, co traci, jednym słowem- nie jest wart Twojej uwagi 🙂A Twoj brat tez sobie pewnie poradzi,
a ja czuję że popełniłam największy błąd... przez to że nie wiedziałam co chciałam, teraz żałuje że coś mogłam zrobić a tego nie zrobiłam 🤔wirek: 🙁 nagle obudziłam się po 4 miesiącach, że jednak to TEN 🤦 jestem w czarnej dupie...