Strzyga, taki cofacz czasu...
Przydałby się, faktycznie...chociaż sama nie wiem, bo jeszcze do niedawna sądziłam że bardzo by się przydał, a teraz jakoś wydaje mi się, że nie byłby taki konieczny... Może i Ty dojdziesz do takiego wniosku niedługo?
Wiesz co, życzę Ci tego, bo jak dla mnie żałowanie czegoś, co się zrobiło lub nie potrafi nieźle zatruć życie...coś o tym niestety wiem :?
lol...ale w sumie zostalo mi tylko niecale 3 mc szkoły to warto by juz było formlanie zamknac jakas ten rozdzial iżeby nie było ze 5 lat na marne poszło
ja jestem chwilowo zdołowana - mam sprzątania i roboty na cały dzień a mi się nie chce!!! dlatego siedze na volcie i czytam wszystkie możliwe wątki! dobrze że to nowa volta a nie ta stara bo dopiero bym miała czytania...;P
Breva - do sprzątania marsz!! 🙂😉 zrobisz szybko i będziesz miała z głowy a potem będziesz nie miała nic innego do roboty tylko pięknie wyglądać i pachnieć 🙂
Breva, dlatego że mam 2 kierunki i za rok na pierwszym będę na 5tym roku a na drugim kierunku na 3cim roku 😀 Będzie fun!
A tobie jak sprzątanie poszło? Gość już pewnie jest ^^?
aaaahaaaa! takie buty😀 oj kurde to już zaczynam trzymać kciuki😉
a ja mieszkania nie skonczylam (jutro gościa pogonie, a co?), za to ja ready to... go😉 a gościa nie ma jeszcze będzie za jakieś.. 10 min😀 więc już nie jestem zdołowana, więc już stąd zmykam😉
asds - heh... znam to skądś, ale u mnie promotor nie ma po czym kreslic, bo moja praca jest na etapie pełzającym:/ no i tez mam swiadomosc, ze za dwa miechy to juz wlasciwie powinnam miec ja napisaną w większości. tylko dochodzi jeszcze ten problem, ze promotor jest Czechem i nie jestem w stanie z nim sie porozumiec - jedyne co, to umie powiedziec "to je dobre, to je dobre" wskazujac, ze akapit jest poprawnie ustawiony. co do samego tekstu a tym bardziej jego merytorycznej zawartosci, niestety milczy.
ale spoko. głupsi od nas pozdawali, wiec mysle ze w czerwcu bedziemy mogly sobie pogratulowac trzech literek przed nazwiskiem😀
jestem zalamana....praca, praca, zero czasu na cokolwiek, zero konia, zero faceta za to praca i nauka....zalamie sie, przysiegam!! na dodatek chora sie czuje a do pracy chodzic musze :/
Nie wiedziałam gdzie to napisać.Jestem wkurzona na maksa:/Sytuacja wygląda następująco:
Umawialiśmy się ze znajomymi mojego chłopaka na jakieś spotkanko.Rozmowy były prowadzone z jego koleżanką z liceum(która swoją drogą działa mi na nerwy).Podałam jako potencjalne terminy,kiedy mój chłopak nie ma szkoły ten weekend i drugi weekend grudnia.Dziś chłopak dowiedział się,że całą sobote 13 musi spędzić w pracy,jest to bardzo ważne i obowiązkowe.Od razu do niej napisałam a ona do mnie z pretensją,że to jest wkurzające,że miesiąc wcześniej podajemy termin,wszystkim pasuje bardziej sobota a teraz zmieniamy.Czy tak trudno zrozumieć,że wszystkiego nie da się przewidzieć?Napisałam od razu jak się dowiedzieliśmy z dwutygodniowym wyprzedzeniem.To co ma rzucić pracę i lecieć na spotkanko z nią?jeju jak ona mnie wkurza
ech, też przyszłam się wyżalić.
jest mi źle, matka się ciągle o coś czepia, płacz mi wisi na końcu nosa, chciałabym się do kogoś przytulić albo porozmawiać, a tymczasem facet mnie kompletnie ignoruje, powiedział tylko co u niego, i tyle z naszej rozmowy.
ech....
Szepcik uszy do góry, poprostu ja ingoruj, wiem ze to moze byc ciezkie, ale tak mam z 2 zona mojego ojca, dziala mi na nerwy chwilami to poprostu jej nie slucham.
Faceta nie mam,ale jak jest mi źle to ide do stajni i przytulam się do Złocisza i odrazu jest mi lepiej😉
Mogę się dołączyć...
załamałam się
ostatni tydzień był stresem nie do opisania. Z dnia na dzień została obarczona napisanie wniosku o dotacje z ministerstwa. Ogromna szansa na wykazanie się dla stażysty, ale i ogromna odpowiedzialność.
Projekt ogromny, bo zlożony z zadań wszystkich działań mojej instytucji. W sumie zawarte w nim 10 podprojektów. W dodatku pierwszy raz się mierzyłam z pisaniem czegoś takiego, no i dodatkowo (jak to typowo w Polsce) wszystko na ostatni moment, bo termin składania do 28 listopada.
Tydzień bez spokojnego snu, tydzień stresu, tydzień wysiłku umysłowego po prawie 20 godzin dziennie i siedzenie przed kompem. Mnóstwo tabelek, zalączników, wyliczeń...
Ale napisałam. Zdążyłam na czas, z resztą i tak ministerstwo przedłuzyło termin do jutrzejszego poniedziałku. Starsi stażem pracownicy wyrażali się bardzo pozytywnie, że wniosek dobrze napisany, że ogrom pracy włożony, że największy projekt z instytucji a pierwszy gotowy do zlożenia.
Przyszło do podpisywnia, pieczątkowania... Przyszła moja przełożona, która wydawała mi się uczciwą, pozytywnie nastawioną do mnie kobietą. Wzięła wydruki i wchodząc do Dyrektora zaczęła "Panie Dyrektorze, to ja już jako pierwsza napisałam i składam do podpisu..." ... No dobra, wiadomo, że tak jest, ktoś na dole pracuje, a chwała idzie dla góry. Chociaż liczyłam na słowo "napisałyśmy", chociaż tyle... Ale niech będzie, najważniejsze, że dokumenty zapakowane do koperty i nadane na pocztę. Zostaje czekanie na decyzję, ale co można było to już zrobione i można na razie zdjąć sobie ten temat z głowy. Dostałam wolne na poniedziałek, żeby się zregenerować i odpocząć. Wczoraj co prawda jeszcze był stres związany z końmi, ale od południa mój umysł przeszedł w stan błogiego leniuchowania, uwalniania się od gonitwy myśli i stresu.
Ale to nie koniec. Dzisiaj telefon. "Wiesz, chyba nie podpisałam się w jednym miejscu. Mogą nam odrzucić przez to wniosek... Musisz rano to jakoś załatwić..."
I cały relaks trafiło z miejsca! Mam nadzieję, że uda mi się jutro z rana dodzwonić do ministerstwa i pozwolą mi dosłać kopię tego dokumentu z wszystkimi podpisami. Nie wiem czy dam radę dzisiaj w ogóle zasnąć. Wszystko mi się w środku telepie.
nesta napisał: Strzyga napisał: Ja natomiast w ogóle nie mogę zabrać się za naukę do matury. Nie wiem jak ją zdam O.o
nie jesteś sama, ja nic nie robie KOMPLETNIE NIC
Witam w klubie, choć to nie ten temat...
Ascaia, podziwiam wytrzymałość nerwową. Jakoś mi się to skojarzyło z "Diabeł ubiera się u Prady" - robienie rzeczy niemożliwych (impossible is nothing) i w zamian usłyszenie 'napisałam' od szefowej.
Może to nie jest żaden problem, ale to mnie wkurza. Koleś od histy zrobił nam (mojej klasie) powtórzenie w dzień wigilii klasowej 😜 u nas to trzeba nauczyc sie na te powtórzenie jak na sprawdzian, bo bierze chyba z 4 osoby do odpowiedzi, i nie wiadomo kogo może spytać. Ale dobra, ten sam koleś, mało tego, zrobił sprawdzian od razu po świętach 🤔 Heh, mam przeczytać jeszcze przez święta Quo Vadis. Co to za święta? 😁 Wy też macie coś takiego?