I tatuaże zmywalne dodawane chyba do większości gazet. Pamiętam też, że była taka mała gazetka wychodząca co miesiąc, był w niej komiks, zabawne historyjki, kawały i bodajże teksty piosenek.
Była też "Krzyżówka trzynastolatków" i jeszcze taki matematyczny program prowadzony przez Darię Trafankowską i Januarego Bruno. A Sigmę i Pi ktoś pamięta?
No co Ty!" Kobra" była w czwartki. I "Ekran z Bratkiem". A w poniedziałki "Teatr Telewizji". I "Zwierzyniec" z Sumińskim i kotem Jinx'em. "Wakacje z duchami" ktoś jeszcze pamięta?
Batoniki "Miś","Jaś" i "Małgosia", oranżada w butelce z klamerką, czeskie "Kamyczki".
A samochody nie maiły pasów bezpieczeństwa, a jak miały, to i tak nikt nie zapinał.
''Tajemnica Sagali" fajny wciągający serial. Czasami rzucałam wszystko by go oglądać. A Ciri jeśli chodzi o stołówke to ja w szkole podstawowej do niej chodziłam. Najlepiej było jak rozdawali rano mleko w kartoniku czekoladowe😉 ahhh wspomnienia..
No co Ty!" Kobra" była w czwartki. I "Ekran z Bratkiem". A w poniedziałki "Teatr Telewizji". I "Zwierzyniec" z Sumińskim i kotem Jinx'em. "Wakacje z duchami" ktoś jeszcze pamięta?
Batoniki "Miś","Jaś" i "Małgosia", oranżada w butelce z klamerką, czeskie "Kamyczki".
A samochody nie maiły pasów bezpieczeństwa, a jak miały, to i tak nikt nie zapinał. [/quote]
hitem moje dzieciństwa to były kasety z bajkami/ filmami zgrywane gdzieś na lewo 🙂 domowe wypożyczalnie. Uruchomienie stacji Polsat tez było nie lada wydarzeniem 🙂 Gry na Pegazusa - kupowanie ,,kadridży" co sobota na targu 🙂 Każdy marzył o BMXie 🙂 a dziewczyny o orginalnych lalkach Barbie.
Pamiętam też buty sandałki dla dziewczynek tkz. plastiki. Wysyp chodaków ( każdy je miał), czy komiks Gigant z kaczorem Donaldem 🙂 Pamiętam też magazyn KAWAI, seria Sailor Moon 🙂 No i nie zapomnę o tamajajku i nieśmiertelnym Jo-Jo które świeciło 🙂
Ruskie gierki kieszonkowe, kupowane na giełdzie (takim targu ze wszystkim). Moja mama uważała to za stratę czasu i pieniędzy i my z bratem podzielaliśmy ten pogląd, ale w głębi duszy straaasznie zazdrościliśmy kolegom 😉 🤣 Ktoś z bloku miał takiego wilka z "Wilk i zając", który musiał łapać jajka 😁
pamietam gre w gume ;] długie godziny spedzone na dworze, na kazdej przerwie w szkole. Za moich czasów wyszła kolorowa edycja, jednak lepszą gumą do skakania byłą ta kupiona w pasmanteri na metry (do majtek :P)
gierki, tamagoczi i pegasus 😍 ale bym sobie teraz pograla w Mario!
pamietam, jak bardzo chcialam miec chodaki, ale mama mi nie chciala kupic...i pierwsze spodnie-dzwony, to bylo cos, i buty lakierki albo na koturnie 😀
gry w gume, w krowe, klasy, skakanka-niezniszczalny repertuar, do tego granie z bratem w pilke-ja oczywiscie zawsze stalam na bramce, wieszanie sie na trzepaku i hustawka z patyka i linki pamietam jak dostalam domek dla lalek, robil taka furore, ze nawet koledzy z sasiedztwa sie nim bawili🙂 aha i okragle gumy w takiej dlugiej listwie, najlepsza zabawa bylo-kto wezmie wiecej na raz do buzi
Przeczytałam ten watek i od razu skojarzył mi się tekst e-mailu którego dostałam od znajomej: "Dorastaliście w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych...??? Jak, udało się wam przeżyć???!!!
Samochody nie miały pasów bezpieczeństwa, ani zagłówków, no i żadnych airbagów!!!
Na tylnym siedzeniu było wesoło, a nie niebezpiecznie
Łóżeczka i zabawki były kolorowe i z pewnością polakierowane lakierami ołowiowymi lub innym śmiertelnie groźnym
Niebezpieczne były puszki, drzwi samochodów.
Butelki od lekarstw i środków czyszczących nie były zabezpieczone. Można było jeździć na rowerze bez kasku. A ci, którzy mieszkali w pobliżu szosy na wzgórzu ustanawiali na rowerach rekordy prędkości, stwierdzając w połowie drogi, że rower z hamulcem był dla starych chyba za drogi... .... Ale po nabraniu pewnej wprawy i kilku wypadkach... panowaliśmy i nad tym (przeważnie)!
Szkoła trwała do południa, a obiad jadło się w domu.
Niektórzy nie byli dobrzy w budzie i czasami musieli powtarzać rok.
Nikogo nie wysyłano do psychologa. Nikt nie był hiperaktywny ani dysklektykiem.
Po prostu powtarzał rok i to była jego szansa.
Wodę piło się z węża ogrodowego lub innych źródeł, a nie za sterylnych butelek PET
Wcinaliśmy słodycze i pączki, piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem i nie mieliśmy problemów z nadwagą, bo ciągle byliśmy na dworze i byliśmy aktywni
Piliśmy całą paczką oranżadę z jednej butli i nikt z tego powodu nie umarł.
Nie mieliśmy Playstations, Nintendo 64, X-Boxes, gier wideo, 99 kanałów w TV, DVD i wideo, Dolby Surround, komórek, komputerów ani chatroomów w Internecie... ... lecz przyjaciół !
Mogliśmy wpadać do kolegów pieszo lub na rowerze,
zapukać i zabrać ich na podwórko lub bawić się u nich, nie zastanawiając się, czy to wypada.
Można się było bawić do upojenia, pod warunkiem powrotu do domu przed nocą.
Nie było komórek...
I nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy!!! Nieprawdopodobne!!!
Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie!!! Całkiem bez opieki! Jak to było możliwe?
Graliśmy w piłę na jedną bramę, a jeśli kogoś nie wybrano do drużyny, to się wypłakał i już. Nie był to koniec świata ani trauma.
Mieliśmy poobcierane kolana i łokcie, złamane kości, czasem wybite zęby, ale nigdy, NIGDY, nie podawano nikogo z tego powodu do sądu! NIKT nie był winien, tylko MY SAMI!
Nie baliśmy się deszczu, śniegu ani mrozu. Nikt nie miał alergii na kurz, trawę ani na krowie mleko. Mieliśmy wolność i wolny czas, klęski, sukcesy i zadania. I uczyliśmy się dawać sobie radę!
Pytanie za 100 punktów brzmi: Jak udało się nam przeżyć??? A przede wszystkim: Jak mogliśmy rozwijać naszą osobowość???
U was też tak było, że jak chłopak z dziewczyną chociaż trochę dłużej gadał niż zazwyczaj to od razu: 'Jacek i Barbara siedzą na kominie i całują świnię' ? 😀 I pamiętam jeszcze zabawę w przedszkolu w dom (byłam zawsze psem 😁 ) i w Króla Lwa, która polegała na tym, że jedna osoba udawała, że spada ze ślizgawki, a na dole były krokodyle, a druga próbowała ją wciągnąć. 😂 No i szał na Iglesiasa. 😜