Ja przestałam oglądać "It's me or the dog" (z V.Stilwell), kiedy p.Victoria po jednej krótkiej i nieudanej próbie resocjalizowania psa właśnie sławną torebką z przysmakami kazała uśpić - mi wyglądającego na po prostu rozpieszczonego - Cocker Spaniela. Ja rozumiem, że odcinek był wyreżyserowany, i prawdopodobnie nie pokazywał całego problemu, jego złożoności, jego skali... jednak "rozpieszczona" ręką Cesara do agresywnych amstafów, pitbulli czy nawet owczarków australijskich czy jamników z "czerwonej strefy", nie mogłam pojąć, dlaczego uśpiono tego psa. A jak potem wyemitowano odcinek w którym agresywny york (a takich, to na pęczki niestety) gdy gryzł właścicieli miał być ignorowany, a ten latał im po ramionach, głowach, jazgotał... nie ma psa. A kiedy był łaskaw zejść z kanapy (choćby z warczeniem i kłapaniem, lub po prostu dlatego, że "zmieniła mu się koncepcja"😉 był nagradzany smakołykami z magicznej torby...
Cóż, ręce mi opadły. Może jestem złym człowiekiem, ale wolę być asertywna i spokojna, niż latać, piszczeć i klaskać w takt agresywnego yorka (jedna z metod V na dekoncentrację jazgoczącego terrorysty).
Miałam dwa cudowne, wychowane i godne zaufania psy. Bez i Victorii i Cesara, trzeci mam nadzieję też taki będzie. I będzie jeszcze szczęśliwszy po drodze, bo nie popełnię tylu błędów. Cesar mi świadkiem 😉
Przyznam, że oglądałam tylko jeden odcinek "Zaklinacza psów" na Animal Planet(?) i jestem pod wrażeniem. Zaciekawiła mnie osoba Cesara, dorwałam też książkę jego autorstwa. Porusza on ciekawy i główny problem, jaki ludzie mają ze zwierzętami- uczłowieczanie ich. Moim zdaniem facet naprawdę przykłada się do swojej pracy i chce dobrze dla psów. 😉
Ja nie przepadam za Victorią, po dwóch odcinkach kiedy kazała uśpić psy czuję pewien niesmak i już nie oglądam. U Cesara podoba mi się to, że kładzie nacisk na to by pozwolić psu być psem, na opanowanie emocji właściciela i to, że nie poddaje się tak łatwo.
Właśnie przeczytałam, że Daddy nie żyje, miał 16 lat 🙁 Wiem, że odszedł już dawno ale nie czytałam o nim wcześniej...
Ło, jeśli porównać Stilwell i Millana to też nieporównywalnie wolę tego drugiego 🙂 Też mnie ciekawi jego książka, no właśnie-czy ktoś będący w jej posiadaniu potrafi odnieść jego literaturę i zawartych treści do samego programu?
Ja właśnie czytam książkę, ale odcinek programu oglądałam tylko jeden... 🙁 ale mogę stwierdzić, że oba są dosyć zgodne ze sobą. W książce przypadki są oczywiście o wiele bardziej szczegółowo opisane, jednak przekaz jest mniej więcej taki sam.
Cesar szuka "problemu" głębiej.... Victoria jedynie posługuje się technicznymi metodami, nie wiem jak to ujac, uczy prostych komend i co? oczywiscie SMAKOLYKI. Nie znosze dogadywania sie z psem "na żarcie". Poza tym nie wiedziałam, ze jakiegokolwiek psa kazał uśpić bo jej cos nie wychodziło...także tym bardziej jej nie znoszę.
oczywiscie SMAKOLYKI. Nie znosze dogadywania sie z psem "na żarcie". Nie bardzo rozumiem, to lepiej kijem niż marchewką? Victorii nie oglądam, więc zupełnie nie wiem co tam się dzieje, ale nie rozumiem jak można pisać że smakołyki są be, tak samo jak z drugiej strony łańcuszek jest be albo kolczatka. Chociaż fakt faktem że kolczatka ma inną i dłuższą historię. Ale wracając do smaczków, wolę się z psem dogadać na żarcie niż nie dogadać wcale. Nie każdy pies ma piłkę zamiast mózgu, nie każdy nakręca się na szmatkę, nie każdemu wystarczy dobre słowo. Jeśli dla jakiegoś psa nagrodą jest smaczek to czemu ma to być niedobre? Bo w pojęciu ludzkim przekupuje się go w ten sposób? Ja nie znoszę myślenia, że pies ma się słuchać bo do tego został stworzony a jak nie będzie się słuchał to dostanie w łeb. Co mądrzejsi twierdzą, że w szkoleniu zwierzaków powinno się być elastycznym, a nie iść w zaparte w jedno myślenie i jeszcze psa na siłę pchać tą drogą. Na pewno szybszy jest progres jeśli psa nagrodzi się za dobre zachowanie niż tylko ukarze za to niepożądane.
Widzisz, osobiście wolę i stosuję nagradzanie psa np dotykiem czy po prostu sprawienie, ze ma do mnie szacunek a do tego żarcie nie jest potrzebne. Nie wiem, może trafiłam na wyjątkowego psa, który obchodzi się bez smakołyków a metody C.M świetnie na niego działają. A poza tym fakt, kolczatki nigdy nie używałam, kagańca nie muszę a na psa nigdy ręki nie podniosłam. 😀
edit: i nie mówię, że jest to niedobre, złe. Jeśli na jakiegoś psa działa i pies to lubi- proszę bardzo. Po prostu sama nigdy nie zastosuję tej metody.
Czy ktoś widział cały odcinek o labradorze bojącym się głośnych dźwięków itp? Niestety widziałam tylko urywek, nie miałam czasu oglądać. Czy gdzieś w necie znajde ten odcinek? A może ktoś zechce streścić co wymyślił Cesar? 😉
Widzisz, osobiście wolę i stosuję nagradzanie psa np dotykiem czy po prostu sprawienie, ze ma do mnie szacunek a do tego żarcie nie jest potrzebne. Nie wiem, może trafiłam na wyjątkowego psa, który obchodzi się bez smakołyków a metody C.M świetnie na niego działają. A poza tym fakt, kolczatki nigdy nie używałam, kagańca nie muszę a na psa nigdy ręki nie podniosłam. 😀
edit: i nie mówię, że jest to niedobre, złe. Jeśli na jakiegoś psa działa i pies to lubi- proszę bardzo. Po prostu sama nigdy nie zastosuję tej metody.
To pogadamy jak będziesz mieć bardziej wymagającego psa 😉 Chyba że mówimy tu o spacerkach na smyczy i absolutnym minimum wychowania, to fakt, da się bez czegokolwiek.
cieciorka dokładnie ten!
nie czaje motywu z ciężarną suką i suką w cieczce... Ten pies miał też jakieś inne problemy? Co to miało na celu?
W sumie też nie czaję jak temu psu miała pomóc suka w ciąży i ewentualne narodziny szczeniaczków... Że niby to miało pomóc w odzyskaniu instynktownych zachowań? Dziwne trochę.
Po cwiczeniu z wlaczonym radiem (co bylo na nagraniu) Cesar cwiczyl z tym psem w specjalnej komorze, w ktorej pies mial chodzic na biezni a w tym samym czasie puszczano odglosy deszczu, burzy, grzmotow itp cwiczyli tez na strzelnicy, po prostu spacerujac, kiedy ktos strzelal-nagroda byl basen z woda. Niestety ogladalam ten odcinek dawno, dlatego niezbyt sczzegolowo moge go opisac a suka z cieczka i szczeniaki rzeczwiscie mialy mu pomoc w odzyskaniu instynktownych zachowan, mialy tez zaangazowac nos jak to Cesar mowi 😉
Rozumiem osoby sceptycznie nastawione do smakołyków, bo cienka i płynna jest granica między nagradzaniem a przekupywaniem.
Mi ktoś kiedyś powiedział a propos tego tematu dawanie smaczków=przekupywanie: jakbyś się czuła gdyby na koniec miesiąca szef w pracy poklepał Cię po ramieniu i stwierdził: "super, dobra robota"... i byłaby to cała Twoja zapłata za ten miesiąc 😁 co prawda to tyczy się bardziej psich sportów, na co dzień nie używa się aż takich ilości nagród, bo co nauczone to wymagane, ale jednak zasada ta sama. Przekupywanie to dla mnie pokazanie psu smaka i zawołanie czy jakakolwiek komenda wydana w tym momencie.
No tak, ale szef nie utrzymuje Cię przez 30 dni w miesiącu, nie zapewnia wyżywienia, ubrania i legowiska. Po prostu daje kasę. Psa trzymamy w domu, dajemu żarcie i spanie. On daje nam swoją pracę, a co częściej się zdarza - tylko towarzystwo. Mamy mu za to jeszcze dodatkowo płacić?
pokemon, nie bardzo rozumiem, Twoim zdaniem jak pies dostanie michę i dach nad głową, to jest łagodnie mówiąc niewdzięczny jak nie wróci na zawołanie spuszczony ze smyczy? Bo sam z siebie ma to umieć, mało tego, ma wiedzieć że ta micha to jego zapłata za to że w tym momencie wróci do właściciela i ma mieć w pupie swoje instynkty i atrakcyjne zapaszki, bo przecież za darmochę go człowiek nie utrzymuje? 🤔 To może inaczej napiszę, za 500 zł byś pracowała? Jak trzymasz sobie psa w domu, na spacery wyprowadzasz go raczej na smyczy i nic nie wymagasz to wolna amerykanka. Jak wymagasz coś to z nagrodą.
No tak, ale szef nie utrzymuje Cię przez 30 dni w miesiącu, nie zapewnia wyżywienia, ubrania i legowiska. Po prostu daje kasę. Psa trzymamy w domu, dajemu żarcie i spanie. On daje nam swoją pracę, a co częściej się zdarza - tylko towarzystwo. Mamy mu za to jeszcze dodatkowo płacić?
hahaha, niby racja ale...Popracuj z psem a potem przekaż mu, że nagrodą za to jest jego utrzymanie 😀iabeł: Pies jest interesownym zwierzęciem, nie ma co debatować-robi to co mu się opłaca.Motywuje go do wykonania dany cel i to od nas i w dużej mierze od psa zależy czym on będzie.Dla NAS ładnie by było gdyby pies robił dla przyjemności samego robienia i naszego zadowolenia bo tak MY jesteśmy skonstruowani.No niestety chyba trzeba się pogodzić, że pies jest skonstruowany inaczej 😀 Niby istnieje popęd socjalny i podobno istnieje możliwość pracy wyłącznie na nim gdzie jedną z najwyższych nagród będzie właśnie zadowolenie człowieka i choć ślad miziania ale dla mnie to bardzo wysoka szkoła jazdy i nie znam psa, który wykazywałby wyraźne cechy takiej motywacji no a kilka różnych znam 😉 Do swojego fafika nieraz zresztą czule mówię per "interesowne bydlę", nie mam złudzeń 🤣
ja nie pokemon, ale tak - jesli to 500zl starczaloby mi nna mieszkanie, jedzenie, calkowite utrzymanie i jakies dodatki - oczywiscie 🙂 a chyba to wszystko psu sie zapewnia ;-)
i chyba nie chodzi tu o zupelny brak smakolykow a zuzywanie ich w kilogramach, za kazda blachostke ;-)
[quote author=Hessa link=topic=41639.msg891328#msg891328 date=1297269620] To może inaczej napiszę, za 500 zł byś pracowała?
ja nie pokemon, ale tak - jesli to 500zl starczaloby mi nna mieszkanie, jedzenie, calkowite utrzymanie i jakies dodatki - oczywiscie 🙂 a chyba to wszystko psu sie zapewnia ;-)
i chyba nie chodzi tu o zupelny brak smakolykow a zuzywanie ich w kilogramach, za kazda blachostke ;-) [/quote] Nie wiem gdzie byś musiała mieszkać żeby wyżyć za tyle, ale nie o to chodzi. Może inaczej, vide post Blow. Pies nie wie za co dostaje michę i dach nad głową, on nie myśli aż tak abstrakcyjnie, żeby to wiedzieć. A jeśli ktoś pisze, że nie znosi dogadywania się z psem na żarcie, to wnioskuję że w ogóle tego żarcia nie używa. Jeśli chodzi się z psem tylko po osiedlu na smyczy, to można i tak. Ja mam tak spaczoną psychikę, że lubię robić coś więcej. A że lubię jak pies lubi to, co robi i to okazuje, wtedy bez nagród i tego "przekupywania" po prostu nie da rady.
Mój pies przeszedł PT częściowo na smakołykach, o ile dobrze pamiętam pod koniec zrezygnowałam. Bez przyczyny, tak po prostu. PO w policji (ze mną jako przewodnikiem) przeszedł całkowicie bez smakołyków. Moje zadowolenie, pochwała słowna, lub dotknięcie głowy - pies chodzi na palcach z zachwytu, pozycja ogona, uszy, wzrok mówią same za siebie. Policjanci nas bardzo lubili - za to porozumienie.
Ale takie są ONki - pracoholicy (moim zdaniem przede wszystkim te w starym typie, mocniejsze w budowie i silniejsze psychicznie).
Mój pies przeszedł PT częściowo na smakołykach, o ile dobrze pamiętam pod koniec zrezygnowałam. Bez przyczyny, tak po prostu. PO w policji (ze mną jako przewodnikiem) przeszedł całkowicie bez smakołyków. Moje zadowolenie, pochwała słowna, lub dotknięcie głowy - pies chodzi na palcach z zachwytu, pozycja ogona, uszy, wzrok mówią same za siebie. Policjanci nas bardzo lubili - za to porozumienie.
Ale takie są ONki - pracoholicy (moim zdaniem przede wszystkim te w starym typie, mocniejsze w budowie i silniejsze psychicznie).
Nie, pracuję z psem myśliwskim, ale następny będzie owczarek 😉 No właśnie, podstawy mieliście na smakach. A PO to już nie PT... Nie wszystkie ONki takie są, zapewniam 😁 Niestety niektórzy co je kupują, zapominają że z tym psem trzeba pracować a nie tylko trzymać w ogródku. Pies nakręcony na samą pracę to skarb. I fakt, te w starym typie są dużo lepsze. W sumie pewnie mówimy o różnych rzeczach, psa też uczyłam siad bez smaków, no i siada. Krzywo i raczej wolno, po ichniemu naturalnie 😉 A do obi potrzebuję szybkiego i prostego siadu i od tego mam smaczki, żeby się starał bardziej i żebym nie musiała czekać miliony lat świetlnych na ten prawidłowy siad. Z dużą motywacją wszystko idzie dużo szybciej. Przywołanie na gwizdek robiłam na samych najlepszych smakach i naprawdę trzeba czegoś mega atrakcyjnego, żeby na gwizdek nie wrócił do mnie galopem.
Naboo ale przyznasz, że porównywanie PO do PT, OBI w wykonaniu owczarka nie ma sensu większego 🤣 Owczarki lubią gryzienie...bardzo...Im do tego nagród nie potrzeba, dla nich ta czynność jest sama w sobie nagrodą...to i nie dziwota, że pies fajnie chodził-miał przecie w perspektywie TAKĄ meganagrodę 🙂
A ja powiem tak.. bo aby uczyć nagradzając m.innymi smakołykami, najpierw trzeba sobie uświadomić na czym tak na prawdę polega taka metoda. Po pierwsze, niektóre psy mają w d... smaczki. Po drugie, nauka pozytywnie wzmacniając pewne zachowania to nagradzanie także mozliwością kontaktu fizycznego z właścicielem i przede wszystkim zabawą. Tym czego pies pragnie - jeśli to jest pójście bawić się z psami to własnie tym. Po trzecie, nawet jeśli szkolimy tylko ze smaczkami, to osoba świadoma metody wychodzi ze smaczków i stosuje nagradzanie wybiórcze. Raz, że różnicuje jakościowo nagrody ( wśród gromady takich samych smakołyków znajdują się jakieś wyjątkowo extra), to robi to także ilościowo( raz jeden smaczek, raz niemal garstka kiedy pies po raz pierwszy zrobi coś wyjątkowo super) i nagradza co któreś zachowanie. Pies nie dość że nie wie za którym razem dostanie smaczek, to nie wie w jakiej ilości i jaki tym razem smakołyk. I pracuje sobie spokojnie wiedząc, że dostanie. Podejście, że to przekupywanie to jedynie dowód na to, że nie zna się totalnie metody. 😉
Co do Cesara. Wciąganie psa na zaciskającej się na szyi smyczy do basenu, żeby przekonał się do wody... no comment.