Forum towarzyskie »

Akcenty

Przypadek mojego znajomego - rok temu wyjechali do Kanady z żoną i 5 letnia córeczką, która coś tam załapała w Polsce angielskiego ale tyle co nic i na początku miała problem z przedszkolem, wracała z płaczem, ataki paniki jak kończył się weekend i trzeba było iść do przedszkola, własnie przez to, że miała problem z angielskim. Przedszkolanka zaproponowała rodzicom aby zaczęli sami w ramach zabawy rozmawiać z mała po angielsku, doszło do momentu kiedy praktycznie w domu rozmawiali tylko po angielsku i to nie kwestia że wstydzili się swojego języka, a próba rozwiązania problemu dziecka.

Natomiast z własnej obserwacji własnie obserwuje wychowywania 2 letniego dziecka w rodzinie dwujęzycznej, a nawet cztero bo pracownicy to Polacy i Anglicy. Mama i jej rodzice mówią do dziecka niemieckim szwajcarskim, ojciec i jego rodzina natomiast po niemiecku (jest niewielka różnica ale jest), jedna z dziewczyn mówi do malej tylko po angielsku (niemieckiego nie umie), no i jeden z polaków często wtrąca polskie słowa i o dziwo mała rozumie wszystkich. Zapytana o coś w obcym języku odpowiada tak jak jest po niemiecku.

Polecam posluchac sobie Agi Zaryan, ktora spora czesc zycia mieszkala za granica. Po polsku mowi genialnie, po angielsku tez genialnie- zarowno kiedy mowi, jak i kiedy spiewa (a to dwie bajki 🙂
tez zawsze wysmiewalam ludzi, ktorzy po wakacjach w stanach byli tak "hamerykanscy", ze zaciagali. ale po sobie widze ze to zalezy chyba od tego jak ktos szybko zalapuje jezyk, charakterystyczny akcent i intonacje. po wakacjach ze slazakami, kolezanka rugala mnie za to, ze zaciagalam po slasku (tzn nie mowilam zeby zostawila buty we antryju), ale intonowalam w ten charakterystyczny sposob: A idziesz dzisiaj do stAjnII? Po miesiacu w Warszawie oczywiscie mi przeszlo.

To samo bylo, jak przez 1,5 miesiaca musialam praktycznie myslec mieszanina angielsko-arabsko-polskiego 🙂 Do teraz, jak gdzies z kims wychodze, to mowie "no to yalla", a zebym powiesziala, ze jest tak goraco, ze przydalby sie wiatrak? nigdy. przydalby sie marwaha. no, ewentualnie fan.
W pracy używam angielskiego w równym stopniu co polskiego i faktycznie - myli się. Słowa mogą się mieszać, czasem za cholerę nie mogę przypomnieć sobie polskiego odpowiednika, albo nawet nie staram się bo z ust samo wychodzi mi angielskie słowo. Duży wpływ na to ma też chyba pośpiech, gdy wszystko czasem trzeba robić szybko człowiekowi podchodzi do głowy określenie, ale mózg nie odróżnia jaki to język 😉

Natomiast moim zdaniem polscy rodzice mieszkający za granicą powinni uczyć swoje dzieci polskiego również dlatego ( pomijając sentyment, przydatność w kontaktach z dalszą rodziną itd ), że w dzisiejszych czasach - im więcej języków tym lepiej.
Kuzynka wyjechała do Hiszpanii - dzieciak gada po roku w 3 językach. Zazdroszczę mu sama, i chciałabym żebym nie tylko ja, ale i moja córka tak umiała.

Ja jako dziecko 8-12 lat mieszkalam w USA. W domu z rodzicami rozmawialismy wylacznie po polsku, ale np z bratem wylacznie po angielsku, mimo iz rodzice nam na to nie pozwalali. Pamietam etap, gdzie dostawalam cos do czytania i zajomowalo mi dluuuzsza chcwile zeby ogarnac w jakim jezyku czytam. Minelo sporo lat od powrotu - nie ma dla mnie wiekszej roznicy w jakim jezyku mowie, ale pozostal mi jeden "feler". Czesto bardzo nieskladniowo pisze -lub mowie....tzn jakos tak dziwnie przekrecam strukture zdania, ze niby jest to zrozumiale, ale jednak cos jest "nie halo". Po powrocie przez pierwsze 2-3 lata mialam spory akcent. Mysle, ze wazny jest tez wiek w ktorym sie wyjechalo...im mlodsze dziecko, tym bardziej przesiaka obca kultura...chociaz moge sie mylic.... 🤣
Muszę się zgodzić z Busch, bo rzeczywiście są słowa czy wyrażenia, które nie mają polskiego odpowiednika. Tylko to jest zupełnie inne zjawisko od tego co obserwowaliśmy w 'tap madl' czy od tego co można usłysłyszeć na ulicy od Polaków wracających z 2-tygodniowych wakacji  😁
To działa też w dwie strony: zwroty angielskie bez polskiego odpowiednika i polskie zwroty bez angielskiego ekwiwalentu.
Wg mnie nie ma znaczenia w jakim wieku sie gdzie mieszkało.  Na język największy wpływ mają rodzice.

tu sie nie zgodze, moi kuzyni mieszkaja w Belgii-ojciec Polak, mama Amerykanka, z mama mowia po angielsku, z tata po polsku, zanim nie poszli do przedszkola w ogole nie poznawali flamandzkiego, starsza w przedszkolu jest od jakis 3 lat, mlodszy od roku i tak szybko zlapali ten jezyk, ze zaczynaja mowic z flamandzkim akcentem po polsku. po angielsku tez, ale o wiele mniej jest to slyszalne, dziwne jest tez to, ze w przedszkolu wcale nie spedzaja jakos duzo czasu, poza nim nie maja stycznosci z tym jezykiem (wiadomo, ze w sklepach i na ulicy, ale tam z nikim nie rozmawiaja), miedzy soba tez raczej po flamandzku rozmawiaja 🙄
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się