Forum towarzyskie »

Leczenie ciężko chorego zwierzaka - walczyć za wszelką cenę?

Nie urazilas 🙂
Po prostu.. nie lubie smierci. Z tego powodu np ryby z oczka wodnego na zime poszly do akwarium w piwnicy bo w zeszlym roku niestety oczkow zamrazlo wraz z pławikiem i nastąpiła przyducha.
A porządny, prawdziwy akwarysta w akwarium odtwarza warunki dla ryb takie, jakie mialy na wolnosci - poza przestrzenia, ale roslinnoscia, iloscia pierwiastkow w wodzie,kolorem podloza czy rodzajem pokarmu.
Nie jest to znęcanie sie nad zwierzętami - bo tą metodą to dojdziemy zaraz do tego, ze trzymanie konia w stajni jest nienaturalne 😉

Naprawde nie leczyla bys rybki, ktora kupilas jak miala 1cm,a  teraz ma 3 lata i  11 cm, a jak podejdziesz do akwa to do Ciebie podplywa?
(...)
Naprawde nie leczyla bys rybki, ktora kupilas jak miala 1cm,a  teraz ma 3 lata i  11 cm, a jak podejdziesz do akwa to do Ciebie podplywa?

Proszę, tego o podpływaniu nie pojmuję i nie pojmę. Aż się boję brnąć dalej.
Ogólnie ryby mnie nie kręcą. No od dziecka tak było. Ale szanuję każdego ,kto ma swoja pasję.
A o leczeniu to troszkę żartuję bo zajmuję się m.in i tą dziedziną zawodowo i codziennie.
Nie osobiście / bo moi ulubieńcy są latający/ ale szefuję dzielnie i mam swoich speców od tej branży.
Dlatego tak mnie rozbawiło,że mi łopatologicznie tłumaczyłaś.
A trzymanie np. dużego węża w maleńkim terrarium potępiam . To jest zabijanie go na raty ze szczególnym udręczeniem.
Przepraszam, po prostu bardzo wielu ludziom sie wydaje, ze najlepiej trzymac zlotą rybką w kuli,
albo ze rybki sa glupie bo tylko plywają, jedzą i sie wyprozniaja 🙂
Dlategotez na wszelki wypadek tlumacze lopatologicznie.

I jak pisalam - milosnik zwierzat wie o swoim ulubionym gatunku bardzo duzo.
Tak jak nawiedzeni psiarze i kociarze, do ktorych sie zaliczam, ktorzy dluzej studiują sklad zwierzecej karmy niz wlasnego jedzenia, czy tez znają temperaturę i parametry wody najlepsze dla danego rybnego gatunku. A prawdziwi akwarsci to dopiero są nawiedzeni  - ja szczesliwie do etapu posiadania butli z co2 i dozowania jej nie doszlam 😉

I mysle ze czlowiek ktory jest naprawde odpowiedzialny czy to za weza, gekona czy tchorzofretke i wie czym karmic, i w jakich warunkach trzymac by byly optymalne,

Osobiscie uwielbiam to zjawisko, to cudowna przeciwwaga do ludzi ktorzy karmia byle czym, trzymaja byle gdzie, katują czy porzucaja w lesie własne zwierzeta.
Ale o czym tu mówic jak ludzie katują i porzucają wlasne dzieci?
to cudowna przeciwwaga do ludzi ktorzy karmia byle czym, trzymaja byle gdzie, katują czy porzucaja w lesie własne zwierzeta.

czyli ludzie którzy lecza za wszelką cenę (jak Ty) są cudowną przeciwwagą dla tych, którzy tego nie zrobią? 😉
Ja lecze za wszelką cene? Co ty w ogole piszesz?
Nigdzie nie napisalam ze lecze za wszelką cene ani tego nie zrobilam. probowalam leczyc swoje zwierzaki tak dlugo, jak byl sens. Ostatecznie kota uspilam.

Matko, pisalam o ludziach ktorzy dbaja o swoje zweirzeta jak najlepiej i o takich, co nie dbaja wcale, Skąd to porownanie?


Proszę, jestem zlym czlowiekiem bo zamiast kota dobić, probowalam go leczyc,
A ci ludzie z miau i dogomanii to juz w ogole, psychiczni, bo nie dosc ze bidy ratują od nędzy to jeszcze szukaja im nowego domu, nawet jak są bez oka czy po paralizu.
To jest dopiero znecanie sie nad zwierzetami.

Wymiksowywuje sie z tego wątku nie na moje nerwy.
No właśnie....najlepiej wyrwać zdanie z kontekstu!

A czym sie różni rybka od psa??? tak samo czuje,cierpi. Dla takiego Chińczyka też niezrozumiałe byłoby ratowanie psa bo tam się je ze skóry obdziera i katuje na mieso, albo tacy włosi lubujący się w koninie... Albo uważamy że wszystkie zwierzęta są istotami czującymi albo jesteśmy obłudnikami-kotek to cium,cium,a rybka albo świnia to obojetne-po prostu mięcho. Obrzydliwe.
I nie zgodzę się z Trusią w kwestii walki. Ludzie z chorobami walcza, a nie tylko lecza.
Gdyby nie walka i ciezka praca rodziców chorych, niepelnosprawnych dzieci te dzieci nigdy by np nie chodzily. Czy nie wyzdrowaily.
I co? te dzieci nie cierpią w trakcie? Nie wolalyby umrzec niz przechodzic bolesne rehabilitacje? chemioterapie?
zwierzeta nie maja glosu, nie myslą abstrakcyjnie, to czlowiek jest odpowiedzialny za takie decyzje.
Sto raz bardziej wolę tych bohaterów we własnym domu którzy owszem, poswiecaja swoj czas, pieniadze i sily na leczenie swojego psa czy kota niz tych, którzy preferują szybkie pozbycie sie problemu. Czy obojętnosc.
Owszem, przesadzanie w kazda strone jest zle. Ratowanie zwierzecia za wszelką cenę tez jest błędem.

Ale to błąd popelniany z miłosci i jestem w stanie go zrozumiec. Nie jestem w stanie zrozumiec obojetnosci, zimnej kalkulacji czy sie opłaca czy się nie opłaca.
I dużo bardziej cenię ludzi, którzy są prawdziwymi miłosnikami zwierzat a nie tylko ich posiadaczami.


Marzena, nie rozmawiamy tu o ludziach. Rozmawiamy o zwierzętach. I bez względu na to, jaką milością darzymy zwierzęta, jest zasadnicza różnica między podejściem do leczenia zwierząt i ludzi. Jeśli dla ciebie te obie kwestie są równorzędne, bardzo ci współczuję.

Właśnie dlatego, że zwierzęta nie mają głosu i że jesteśmy odpowiedzialni za to, co udomowiliśmy, walka (nie leczenie - walka) nie jest wyznacznikiem miłości do zwierząt. Ja jednak wolę posiadacza, który realnie ocenia sytuację niż miłośnika, który w imę tej pseudo-miłości skazuje zwierzę na cierpienie. Wybór nie walczyć, a skrócić cierpienie nie jest szybkim pozbyciem sie problemu, obojętnością czy zimną kalkulacją, a wyrazem odwagi i dojrzałości. Miłość to też podejmowanie trudnych decyzji. Dziwi mnie tak łatwe klasyfikowanie, co jest łatwizną a co poświęceniem. Uśpił zwierzaka - poszedł na łatwiznę; walczy - jest bohaterem we własnym domu. 

Nie uważam, żeby błąd popełniony z miłości miał inną wagę niż błąd popełniony z obojętności. Rezultat jest taki sam - zwierzę cierpi. Różnica jest jedna: ten od błędu z miłości ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Spokój jego sumienia jest ważniejszy, niż cierpienie. Ja to nazywam egoizmem, nie bohaterstwem.


Chaff, skoro tak ochoczo zgadzasz się z postem Marzeny, w którym posługuje się przykładem dzieci chorych na choroby nowotworowe (bo to taki chwytliwy argument), może jednak odpowiesz, co oznacza świrek obok zdania na temat eutanazji ludzi? Bo bardziej mnie to ruszyło niż twoje tkliwie wypowiedzi, jak walczysz o te biedne zwierzaki, gdy tymczasem tylu właścicieli "gdy pies zaczyna chorować nie chce ponosić kosztów leczenia i usypia zwierzę pod pozorem jego dobra i ukrócenia męki".

Ja z kolei podpisuję się pod słowami Złotej: "Dla mnie glosem decydujacym w przypadkach chorych nieuleczalnie zwierzakow jest opinia i rada lekarza. Oczywiscie takiego, do ktorego mam zaufanie."

Nawiązując do rybek - oto co mi się skojarzyło: 

Do serca przytul psa
weź na kolana kota
weż lupę, popatrz - pchła
daj spokój, pchła to też istota.
Zmęczyła mnie ta dyskusja, wybacz ale nie mam obowiązku tłumaczenia Ci się z niczego, nie czuję się winna. W mojej rodzinie tak się składa jest kilku doświadczonych lekarzy weterynarii i zawsze liczę się z ich zdaniem . Z mojej strony koniec tematu. Pozdrawiam.
Oczywiście, że nie masz obowiązku tlumaczenia się z niczego. Odpowiedź na zadane pytanie to nie tłumaczenie się. Ale rozumiem, że łatwiejsze są górnolotne frazesy niż konkretna odpowiedź. Zazdroszczę doświadczonych weterynarzy w rodzinie. Też pozdrawiam.
Ja zatem gratuluje tym, którzy trafnie, bez mrugnięcia oka oceniają sytuacje, zeby zwierze pozbawić życia...
Nie próbując, nie chwytając się wszystkich szans -stwierdzają; "tak ,mój pies /kot/koń/rybka cierpi trzeba mu skrócić cierpienie i go zabić.On napewno o tym marzy.
Zazdroszczę tej umiejętności  🙄
Mnie tylko zastanawia, że jak ktoś jest "za" eutanazją (piszę w cudzysłowie, bo myslę, że jak zwykle opinie są bardziej do siebie zbliżone niż się oponentom wydaje), to pisząc tu "wyraża suwerenną opinię", a jak ktoś jest "za ratowaniem", to "żąda pomnika"  🤔wirek:
...może po prostu też wyraża suwerenną opinię?
...za ratowaniem to ja też jestem

ale nie za mitologizowaniem martyrologii i etosem użalania się nad sobą typu:

-uleczyłam ale mam długi teraz... no ale leczyłam przecież jestem taka dobra-no powiedzcie to wreszcie..... 👿

tym bardziej że wypowiedzi niektóre niebezpiecznie dryfują w stronę podziału na prawdziwych miłośników, reprezentujących powyższe poglądy 🤔 i na nieprawdziwych, takich co to nie wiadomo czy jakoweś zwierzę posiadają 😉

za wszelką cenę to matka dziecko ratuje, żona męża, a dzieci rodziców

w takich przypadkach to jest normalne i nikt się nie zastanawia czy powinni, czy nie
Mnie tylko zastanawia, że jak ktoś jest "za" eutanazją (piszę w cudzysłowie, bo myslę, że jak zwykle opinie są bardziej do siebie zbliżone niż się oponentom wydaje), to pisząc tu "wyraża suwerenną opinię", a jak ktoś jest "za ratowaniem", to "żąda pomnika"  🤔wirek:
...może po prostu też wyraża suwerenną opinię?


Też się nad tym zastanawiam, tylko ja to widzę od innej strony. Jak można ocenić opinię jako suwerenną, jeśli mówi się o walce, bohaterstwie, poświęceniu i przeciwstawia to się obojętności, wygodnictwu, pójściu na łatwiznę czy wymigiwaniu się od odpowiedzialności. A w dodatku jak się okaże, że nie każdy patrzy na to tak samo, pakuje się swoje zabawki i opuszcza piaskownicę. 

Chore zwierzęta się leczy, to nie podlega żadnej dyskusji. Ale wszystko ma swoje granice. Ja w przekroczaniu tej granicy nie widzę bohaterstwa. Granicę określa lekarz weterynarii, a nie moje emocje.

Sorry, ale porównywanie eutanazji zwierząt do sytuacji dzieci z chorobami nowotworowymi dla mnie jest po prostu chore.


Ależ obie strony tak mówią 🙂 Jedna przeciwstawia męczennictwo obojętności, druga siłę ducha i odpowiedzialność bezsensownemu zadręczaniu zwierzęcia, prawda? Może ta druga też chce pomnik? 😉

Jak wychodzą takie tematy, szczególnie "decydowanie o życiu i śmierci", to emocji zawsze jest dużo... ciężko je opanować, ale można chociaż zdać sobie z nich sprawę.
  :kwiatek: dla obu "stron".
To  takie osoby, co nie chcą być posądzone o to że chcą sobie pomnik wybudować i być dla wszystkich przykładem, niech nauczą się dyskusji w formie bardziej neutralnej bez litanii co to ja tam w życiu zrobiłam i ile zwierzat uratowałam i jak bardzo się zadłużylam.

I generalnie niech dyskutuja a nie wymieniaja swoje osiagniecia a w razie postawionych watpliwosci odkrecaja sie na piecie i z dumnie i z pogardliwie podniesioną głową w milczeniu odchodzą
Ależ obie strony tak mówią 🙂 Jedna przeciwstawia męczennictwo obojętności, druga siłę ducha i odpowiedzialność bezsensownemu zadręczaniu zwierzęcia, prawda? Może ta druga też chce pomnik? 😉


Może i chcą, ale to tylko gdybanie, bo nie zuważyłam, żeby ktoś ogłaszał się bohaterem za to, że podjął decyzję o eutanazji.  Dlaczego nie można nazywać rzeczy po imieniu zamiast przyklejać im wzniosłe etykietki? Leczenie zwierzęcia to jest leczenie, taki sam obowiązk jak karmienie czy wyprowadzanie na spacer - ludzki psi obowiązek, że tak się wyrażę. Nie jest to żadne poświęcanie sie czy walka. Zwykły obowięzek. Zwykłe obowiązki mają być bohaterstwem? Ktoś "karmi byle czym, trzyma byle gdzie, katuje czy porzucaja w lesie własne zwierzeta" a ja nie - i to już wystarczy, żeby stawiać sobie pomnik? Mamy porównywać się do zwyrodnialców i cieszyć się, że jesteśmy tacy dobrzy?
dwa razy podjęłam decyzję o eutanazji zwierzaka.Pierwszy raz gdy psa sparalizowalo (kręgosłup) pies miał 15 lat i nie mógł się ruszac, drugi raz to po operacji okazalo się,ze nastąpiły przerzuty raka i psina cierpiała.Obie decyzje były trudne ale do dnia dzisiejszego uwazam ,ze sluszne.Ale Soni,choc wet pierwszego kontaktu namawiał nas na uspienie ,leczymy.Leczymy dlatego ,ze weci ze szpitala a przede wszystkim dr Samsel kaze byc dobrej mysli, poza tym widac po zwierzaku ogromną chęc zycia i walki o to zycie.Pewnie gdybym ją uspila zaoszczedzilabym mnostwo kasy i klopotow.No tak tylko gdyby w tym wszystkim chodzilo tylko o kasę to ...najlepiej wogole nie miec zwierzakow bo ich utrzymanie kosztuje.Nie,my o naszą Sonie będziemy walczyc dotąd dopuki zwierzę tez będzie o to zycie walczyc a widac po zwierzaku czy chce walczyc czy się poddaje (np nie je,jest osowialy,wiecznie smutny itp)Czasem trzeba uśpic przyjaciela,pozwolic mu odejsc ,byc przy nim do konca.Czasem to trudne,czasem bolesne ale czasem jest to jedyne humanitarne rozwiązanie
trusia - moja kotka teraz jest chora. I wiesz co? Czuję, że o nią właśnie walczę... kilkakrotnie użyłam tego słowa - należy mnie ukamienować. Nie będe pisać litanii, ani wypisywac na ile się zadlużyłam 😉 ale jednak walczę. Podobnie walczyłam o zatrutą Campinę i kolkującą Brytanię (oby i skutek był podobny). Walczę głównie ze sobą, z niewyspaniem, ze stresem, kiedy nie wiem, czy to ma sens - to nie jest proste, wiedzieć co robić. Mam ją od 12 lat. Wygrałyśmy razem już 2 takie walki. Ta jest najtrudniejsza, ale kiedy chudzina się ożywia, zaczyna łazić po domu, drzeć paszczę, żeby ktoś wreszcie usiadł, bo ona chce na kolana i drapanko, to odzyskuję wiarę w sens tej "walki". Gdybym wiedziała, że to choroba nieuleczalna i będzie tylko gorzej, pewnie podjęłabym decyzję - ale nie wiem tego. Teraz jesteśmy w takiej sytuacji, że nie znam 100% diagnozy - leczymy na półslepo, ale były już sukcesy (j.w.). Wczoraj znowu wyglądała jak na początku terapii - i nie mam wątpliwości, czuła się źle, czyli cierpiała. Powinnam już uśpić czy jeszcze nie? Jak tam wszechwiedzące internetowe gremium? Kotka ma 13 lat i bezwładną łapę od 12, jest nierasowa i nigdy nie była szczególnie piękna.



Nie chcę pomnika. To jest przykład, nie proszenie o uznanie 🙂
A mi sie troche wydaje, ze kazdy zna na tyle swojego zwierzaka, ze podswiadomie wie kiedy nadchodzi koniec. Ja co roku mialam rozne perypetie ze swoim psem i co roku po parodniowej walce pies wracal do zdrowia w tym roku czulam, ze nic sie nie da zrobic, walczyc probowalam i przez te pare dni podswiadomie wiedzialam, ze nic wiecej nie zrobie, podjelam decyzje o uspieniu i powiem jedno ulzylo mi, bo nie moglam patrzec jak suka cierpi.
Dea, trudno mi się ustosunkować do tego, co napisałaś. Nie rozumiem, jaki jest związek urody i rasy zwierzaka z tematem tego wątku. Czy sugerujesz, że ja gdzieś wiązałam decyzję o eutanazji z wyglądem zwierzęcia czy jego rasą bądź jej brakiem? Jeśli tak zrozumiałaś moje pisanie, znaczy, że czas je zakończyć - nie dlatego, że idę w ślady frakcji bohaterów i obrażam  się, ale dlatego, że to pisanie kiepsko mi wychodzi.
trusia wybacz, nie myślę teraz nad formułowaniem każdego zdania tak, żeby przypadkiem nikt go nie mógł zinterpretować w niekorzystny sposób. Przykro mi, że tak to odebralaś - nie mam siły się tlumaczyć - walka męczy  :kwiatek: Umykam stąd już - powalczyć.
Ja z decyzją czekałam o jeden dzień za długo, licząc na cud.
Niestety, cud się  nie zdarzył.

trusia, tak "koło" tematu: weterynarz w szanowanej gdańskiej klinice polecił uśpienie Grubego krótko po postawieniu diagnozy (SUK). Uzasadnienie: mam przecież inne koty, zdrowe, rasowe. Po co mi jeszcze chory dachowiec, w dodatku głuchy i ogólnie dysfunkcyjny, i bez szans na wyleczenie SUKu.
Tak, są ludzie, którzy wartościują życie wyłącznie wg. wyceny materialnej.
_Gaga- nie wygłupiaj się. Zostań  🙇
To  takie osoby, co nie chcą być posądzone o to że chcą sobie pomnik wybudować i być dla wszystkich przykładem, niech nauczą się dyskusji w formie bardziej neutralnej bez litanii co to ja tam w życiu zrobiłam i ile zwierzat uratowałam i jak bardzo się zadłużylam.

I generalnie niech dyskutuja a nie wymieniaja swoje osiagniecia a w razie postawionych watpliwosci odkrecaja sie na piecie i z dumnie i z pogardliwie podniesioną głową w milczeniu odchodzą

Po takich wypowiedziach re-volta raczej nie jest mi "bliska"... Pomimo całej pomocy, którą otrzymała stąd moja rodzina , wybacz Taniu ale mam dosyć
Szczerze nie lubię kiedy jeździ się po mnie za wyrażanie własnego zdania tylko daltego, że jest ono niepopularne... kiedy interpretuje się je jako wywyższanie się, czy rysowanie sobie aureoli... Niech sobie re-volta sama te aureole rysuje - a mnie po przeczytaniu tegoż posta - nie zgodnego z regulaminem (nie na temat) proponuję usunąć z forum
Miłego dnia
_Gaga -
Oj tam , oj tam .
Zostań dla mnie. Ja bardzo lubię czytać Twoje wpisy.  🙇
Piszesz sensownie i ciekawie.
Nie znikaj.  :kwiatek:
A na temat-syn mi nieraz opowiadał,że u nich w Klinice w Pradze jest taka procedura,że się przedstawia kosztorys na początku. I nieraz ludzie po kalkulacji rezygnują z leczenia i zlecają eutanazję.
Ale Czesi są ponoć pragmatykami. Tak mi jeden czeski poeta zawsze powtarza. Mówi:
-Wy, Polacy fruwacie pod sufitem a my, Czesi stąpamy po ziemi.
taaa, kolejna wielce urażona, święta dama co to już, już ma się odkręcić na pięcie i z wyższością oraz odrazą się oddalić na amen, ale ciągle jeszcze tu jest jeszcze i ciągle "straszy" odejściem czekając z nadzieją  na chór który rzuci się do jej stóp i z płaczem pocznie błagać "nie odchodź przecież, pozostań".

A to wszystko przez to że poddano w wątpliwość konieczność budowy pomników ku czci martyrologii i męczeństwa ratujących za wszelką cenę.
🤔

A na temat-syn mi nieraz opowiadał,że u nich w Klinice w Pradze jest taka procedura,że się przedstawia kosztorys na początku. I nieraz ludzie po kalkulacji rezygnują z leczenia i zlecają eutanazję.
Ale Czesi są ponoć pragmatykami. Tak mi jeden czeski poeta zawsze powtarza. Mówi:
-Wy, Polacy fruwacie pod sufitem a my, Czesi stąpamy po ziemi.


i Bardzo dobrze. Pragmatyzm to bardzo pozyteczna cecha. Jak również brak wrodzonego ukochania martyrologii.
Ja solówkę wykonuję. Ale szczerą.
przeczytałam posty - dużo w nich emocji. Mimo odmiennych zdań na temat leczenia poważnie chorych zwierząt, sądzę że dla tych, którzy są za uśpieniem cierpiących jest to trudna decyzja i zawsze potrzebują wsparcia/uzasadnienia(wybierz co chcesz). Wydaje mi się, że przeciwnicy "eutanazji" chyba tego nie dostrzegają. Ból i  cierpienie są nieodłączne - niestety- przy poważnych chorobach, problem pojawia się gdy ten stan trwa długo i rokowania są niepomyślne. Trudno jest czasami oddzielić rozum od serca gdy cierpi bezgłośnie przyjaciel. Mieliśmy kota, który w wieku 15 lat okazał się chory na padaczkę. Mąż jest "ludzkim" lekarzem, weterynarze nie byli w stanie pomóc, ludzki lekarz tak, terapią jak dla ludzi przedużył kotu życie o 1.5 roku, praktycznie eliminując ataki. Zdarzały się rzadko, w końcu był ostatni. Myślę, że było warto.
I inny przypadek: tę historię znam z opowieści🤔zlachecki majątek przed wojną, ukochana wierzchowa klacz. Wojna, odebranie majątku, trudne i głodne lata po wojnie. Pewnego dnia panna pod Warszawą  zauważyła swoją klacz, chudą zaprzęgniętną do wozu z węglem. Smutek i rozpacz w końskich oczach. Dowiedziała się, gdzie klacz jest trzymana, tej samej nocy zatrzeliła ją. Historia jak najbardziej prawdziwa.
taaa, kolejna wielce urażona, święta dama co to już, już ma się odkręcić na pięcie i z wyższością oraz odrazą się oddalić na amen, ale ciągle jeszcze tu jest jeszcze i ciągle "straszy" odejściem czekając z nadzieją  na chór który rzuci się do jej stóp i z płaczem pocznie błagać "nie odchodź przecież, pozostań".



Nie dobrze mi się robi czytając takie posty.Jesteś Elu osoba zadufaną w sobie , wielce zarozumiała a przede wszystkim niesamowicie wszechwiedzącą  taka "alfa i omega". Troszkę pokory i skromnosci.

Co do eutanazji chorych zwierzakó. Kurcze łatwo się o tym pisze i łatwo się o tym mówi. Wrealu gdy chodzi o ulubione własne zwierzę z tym jest nieco trudnije.
Czasem my nie wiemy czy aby nie uda sie uratowac kochanego zwierzaka, czasem szanse są nikłe ale są.
A czasem rzeczywiscie jestesmy egoistami którzy za wszelką cenę chcą ratowac zwierzaka ,pomimo ,że ten cierpi i nie ma szans. Czasem cuda się zadrzają acz bardzo rzadko.
Czy zawsze ratujemy zwierzaka dla poklasków? Nie ! czasem jest to nasz przyjaciel z którym bylismy nascie lat i z którym poprostu nie potrafimy , nie umiemy się rozstac. Ja musiałam uspic już 2 swoje psy, jakże ciezko podejmuje się takie decyzje. Nie umiałam ich podjąc sama, prosiłam o wsparcie rodziny. Były to psy które były z nami po iles tam lat.
Jestem w tej chwili w trakcie walki o życie kociaka, któremu jeszcze 3 dni temu nie dawali więcej niż 10% szansy na przeżycie. Zmagamy się z bardzo trudną i podstępną chorobą, ale jest już światełko w tunelu. I swojej decyzji nie zmieniłabym za nic w świecie. Czy jestem egoistką walcząc o małą, rudą kulkę? Czy egoizmem jest brak ciągłego snu od 3 dni? Czy egoizmem jest dogrzewanie kociaka własnym ciałem? Czy egoizmem jest codzienna, żmudna opieka nad malutkim ciałkiem? Czy egoizmem jest odmawianie sobie kilku wydatków, żeby próbować ratować życie zwierzaka?

Dodam tylko jedno, aczkolwiek chyba najważniejsze zdanie. Jeśli nasz kociak przeżyje, to ma szanse uratować niejedno życie, bo wytworzy naturalne antyciała i będzie mógł być tzw. 'ozdrowieńcem', czyli kimś, kto i jemu wczoraj uratował życie.
..nie Zen, to co robisz nie jest egoizmem

też bym tak robiła (i robiłam), wydaje mi się jednak że nie do końca rozumiemy tu swoje stanowiska 🙄

bo jeżeli jest nadzieja i jest sila żeby walczyć to nie powinnismy się poddawac

mój znajomy uspił psa-bo ten miał gronkowca i miał w perspektywie cierpienie 🤔 tydzień po tym akcie "łaski" już mial nowego...tej samej rasy
niby nie zbrodnia ale nasze stosunki mocno się ochłodziły, przynajmniej z mojej strony

a jezeli nadziei nie ma tylko bol zwierza i nasze łzy...to chyba nie ma na co czekać
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się