bycie post-pegeerowskim nygusem, chlejącym cały dzień pod sklepem
To jest akurat konsekwencja nieumiejętności przystosowania się do zmieniającego się świata. I tak, to jest wybór. Popijanie pod sklepem to nigdy nie jest konieczność. Zewnętrzne okoliczności mogą popychać do dokonania wyboru takiego, a nie innego, ale on zawsze jest. Bo MOŻNA nie stać pod sklepem i nie popijać.
Tego kogoś, kto jest winien, że kobieta została samotną matką, wcale niekoniecznie da się znaleźć i zmusić do odpowiedzialności finansowej. Nieważne, że kobieta wie, jak się rzeczony osobnik nazywa.
Ja nie wiem, czy akurat odpowiadanie za wychowywanie potomstwa przez oboje rodziców to jest kulturowy kontekst. Małpy wychowują swoje młode razem, w stadach, samce zostają przy swoich potomkach. Podejrzewam, że od strony czysto biologicznej ludzie też by się tak zachowywali.
Tak sobie rozmyślałam o urlopach tacierzyńskich. Już samo słowo dziwne i komputer protestuje. I tak: pani jest w ciąży (bo tego się jeszcze nie udało zmienić), rodzi i mówi do męża: - A teraz, kochanie, wracam do pracy. A ty siedź w pieluszkach. Bo prawa mamy równe. I nie wiem, czy wielu ojców jest na to gotowych. Może dopiero za 20 lat, kiedy dorosną ci edukowani, od podstaw, w gender.
Taniu wydaje mi się, że większość nie jest. Do tego mam wrażenie, że mężczyzna biorący tacierzyński jest często traktowany przez kolegów i starszych od niego mężczyzn jako "pantofel" - bo przecież to baba jest od siedzenia z dzieckiem. Bardzo krzywdząca postawa swoją drogą i utrudnia społeczną akceptację tego, że tata jest równie ważny w codzienności małego dziecka, jak mama. Jak rodziły się dzieci mojego brata, to takich urlopów jeszcze nie było, ale brat od samego początku zajmował się maluchami, umiał wykąpać, przewinąć, położyć do spania, no wszystko - i mam wrażenie, że ma przez to dużo głębszą więź z obojgiem. Ale znam też dwóch przyszłych ojców, którzy będą takie urlopy brali z własnej woli. Obaj nawet chcieli być przy porodzie, ale tu się akurat nie zgodziły ich partnerki. Także różnie to bywa. Na pewno dużo jeszcze wody w Wiśle upłynie, nim takie urlopy się upowszechnią, ale myśle, że tak z czasem się stanie.
Taniu, nikt nie pyta czy kobieta jest gotowa zostać z dzieckiem pół roku czy rok ;-) po prostu tak jest i było a dzieckiem w obecnych czasach mleka mm, czy odciągania może się zając inna osoba
nie wiem, ja nie widzę nic szczególnego w zajmowaniu się dzieckiem przez ojca - jak ktoś ma kretyńskich znajomych, którzy się z tego wyśmiewają - to jego problem
Ja mam taką rodzinę za płotem. Tata w domu z 7 miesięczną córką, mama w pracy. U nich to efekt kalkulacji, tak się zwyczajnie bardziej opłacało i tak do tego podchodzą: nic nadzwyczajnego. Złośliwcy próbują kpić, ale podejście sąsiadów skutecznie ich studzi - nie ma wody na ich młyn. Inaczej by to pewnie wyglądało, gdyby którekolwiek z rodziców nie czuło się komfortowo w tej sytuacji.
Ja też znam takiego tatę. Świetnie sobie radzi i z wielkim zapałem opiekuje się synkiem. Piszę o tym, że być może za 20 lat będzie to normą. Dziś to jednak wyjątki. Konik morski.
Taniu, bo w tym tkwi istota chyba równouprawnienia - nadal kobiety zarabiają mniej… i nie opłaca się by to ojciec dziecka rezygnował z pracy jeśli jednak kobieta zarabia więcej - i jej rezygnacja z pracy na jakiś czas miałaby wpływ na życie - to chyba warto wybrać opcję opieka ojca
Za 20 lat zamiast hejnału z Wieży Mariackiej, usłyszymy muzeina, bo dzięki gender mężczyźni już (nomen omen) nie bedą mieć jaj, żeby swój kraj przed tym obronic
Dodo- ja pewnie jestem już całkiem dinozaurem, ale jest (chyba tylko w mojej głowie) istota ...macierzyństwa. Nie karmienie i przewijanie. Tylko z wyjątkiem koników morskich, nawet w przyrodzie, to rola "samicy". Hormony, zapachy, głosy... no takie sprawy. Tata-samiec inaczej może działać na potomka. Może dopiero za 20 lat już wszyscy będą tak identyczni, że dziecko nie zauważy?
Będzie cała masa kobiet do hurtowego zapładniania i to będzie atrakcja. Fakt ze pieniądze maja decydować o tym kto wychowuje dziecko uważam za upokarzający i przerazajacy
Taniu, ale tata-samiec inaczej działa na potomka i to jest oczywiste. Ale czytałam wiele wypowiedzi psychologów, którzy jasno mówili, że kontakt dziecka z tatą-samcem jest tak samo potrzebny od pierwszych chwil jego życia, jak z mamą-samicą. Że nie jest to tak, iż dopóki dziecko małe, takie do noszenia, przewijania, karmienia piersią i przytulania na rękach, to tata nie jest potrzebny, co najwyżej mamie, żeby jej ewentualnie podał pieluszkę. Jest dokładnie tak samo potrzebny i również powinien nosić, przewijać, przytulać itp. - najczęściej, jak to możliwe. Bo dziecko będzie żyło w świecie dwupłciowym i od pierwszej chwili powinno mieć kontakt z obu płciami. Moim zdaniem urlop tacierzyński nie jest w istocie swojej po to, aby tata zastąpił mamę, ale po to, aby nawiązał więź z dzieckiem i był w jego życiu obecny na równi z nią.
Wrotki dlaczego upokarzający? Jakby nie było, pieniądze są potrzebne, żeby żyć. Trzeba je mieć. No nie ma siły. Zatem jeśli aby mieć ich tyle, by dało się we dwoje z dzieckiem godnie żyć, do pracy musi iść kobieta, bo zarabia więcej i sama jej pensja na to wystarczy, a mężczyzny nie - to nie ma wyjścia. Nie uważam bynajmniej, że to dobrze, ale taki świat sobie stworzyliśmy i taki mamy. Być może niektórzy uznaliby, że zarabianie mniej jest upokarzające dla mężczyzny - ale dlaczego? W różnych zawodach i na rożnych stanowiskach pensje są różne, więc jeśli akurat on pracuje w zawodzie gorzej płatnym niż ona, to powyższa sytuacja może się zdarzyć - i znowu nie ma tu niczego przerażającego. Tak bywa po prostu.
Murat-Gazon- tak, z pewnością. Mnie wychowała głównie ...gosposia i żyję. Opisujesz normalny świat. A on zaczyna się zmieniać. Z cyklu "zakazane piosenki"
Taniu bo czasem normalność jest jedyną metodą, żeby w tym zmieniającym się świecie nie zwariować 😉 Ja jestem w wielu kwestiach tradycjonalistką i uważam, że niektóre zmiany są dobre, ale inne najlepiej, gdyby nigdy nie miały miejsca. Smuci mnie tylko czasem tak prywatnie to, że ja starając się żyć według takich zasad, jakie były normalne i codzienne jeszcze jakiś czas temu, coraz częściej odbierana jestem jako dziwok... Ale trudno, nie mój problem w gruncie rzeczy.
Piosenkę znam, uczyliśmy się jej w szkole w pierwszej klasie na nieobowiązkowych zajęciach z rosyjskiego 😀 Dzieciństwo się przypomina...
Zaczęłam snuć rozważania o gender, bo mam takie przeczucie, że pod tym znakiem będzie najbliższy czas. Wybory są chyba w tym roku? Obie skrajne strony staną dęba i będzie spór bez końca. Czy się komuś od tego poprawi życie? Nie wiem. Co do przedszkoli to ja bym była za tym, żeby tam dzieci uczyć poprawnie mówić, jeść sztućcami, być grzecznym i ładnie rysować, mówić wierszyki i śpiewać piosenki. Wszelkie "inne zajęcia" dla tak małych dzieci są zbędne.
Strzyga, widziałaś film zalinkowany tutaj (zresztą dwukrotnie, bez odzewu) - Gender Equality Paradox? Jeśli nie, to obejrzyj, tam jest odpowiedź. Jest ona oczywista i tak naprawdę widoczna gołym okiem, no ale tzw. główny przekaz tego nie lubi.
Interesujące, że ten film wywołuje bardzo często jedną reakcję: brak komentarzy oraz dyskretne przemilczenie 😎. Nawet na tak ambitnym forumie jak rv :P
[quote author=Murat-Gazon link=topic=35883.msg1974204#msg1974204 date=1389270854] Wrotki dlaczego upokarzający? Jakby nie było, pieniądze są potrzebne, żeby żyć. Trzeba je mieć. No nie ma siły. Zatem jeśli aby mieć ich tyle, by dało się we dwoje z dzieckiem godnie żyć, do pracy musi iść kobieta, bo zarabia więcej i sama jej pensja na to wystarczy, a mężczyzny nie - to nie ma wyjścia. Nie uważam bynajmniej, że to dobrze, ale taki świat sobie stworzyliśmy i taki mamy. Być może niektórzy uznaliby, że zarabianie mniej jest upokarzające dla mężczyzny - ale dlaczego? W różnych zawodach i na rożnych stanowiskach pensje są różne, więc jeśli akurat on pracuje w zawodzie gorzej płatnym niż ona, to powyższa sytuacja może się zdarzyć - i znowu nie ma tu niczego przerażającego. Tak bywa po prostu. [/quote]widzisz, jesteś tak zindoktrynowana, że nie rozumiejąc mojej tezy zaczynasz pisać zupełnie na inny temat! ja nie piszę o tym kto, ile i gdzie zarabia i czy to dobrze czy źle, że zarabia więcej, ja piszę, że upokarzającym jest fakt, że o tym kto zostaje w domu żeby zaopiekować się małym dzieckiem decydują pieniądze, a nie dobro dziecka i emocje z Nim związane... capisci? no i przypominam, że tylko sto lat temu utrzymanie przez robotnika, pracującej w domu żony z piątką dzieci, naprawdę nie było ewenementem! swoją drogą złe czasy nie nadchodzą, a już przyszły, skoro nawet Tania gwałci polski jezyk kretyńskim przymiotnikiem "tacieżyński", zamiast pamietać o tym, że istnieje jeszcze słowo "ojcowski". 🙁 film polecam, od 4 minuty szczególnie, bo na początku od słuchania nazwiska "Komorowski" to może się na torsje co wrażliwszym zebrać.
Tak sobie rozmyślałam o urlopach tacierzyńskich. Już samo słowo dziwne i komputer protestuje. I tak: pani jest w ciąży (bo tego się jeszcze nie udało zmienić), rodzi i mówi do męża: - A teraz, kochanie, wracam do pracy. A ty siedź w pieluszkach. Bo prawa mamy równe. I nie wiem, czy wielu ojców jest na to gotowych. Może dopiero za 20 lat, kiedy dorosną ci edukowani, od podstaw, w gender.
Przepraszam ,że się wtrące , ale jeżeli nie są gotowi to jest jeszcze coś takiego jak antykoncepcja. Ciąza i dziecko to nie tylko "problem " kobiety...
Wrotki rozumiem, co miałeś na myśli. I po części się z tobą zgadzam. Jednak wydaje mi się, że to jest bardziej złożone - bo te pieniądze mają wpływ na dobro dziecka. Jeśli rodzina ich nie będzie miała, to dziecku nie będzie dobrze. Może mniejszym złem jest, aby zostało z ojcem zamiast matki, ale w rodzinie niemartwiącej się o to, czy pod koniec miesiąca będzie co do garnka włożyć, bo to ma bezpośredni wpływ na atmosferę, w jakiej maluch się wychowa (bo nie, nie chodzi mi o to, że nie będzie mieć laptopa i smartfona). A że dzisiejsze czasy często nie pozwalają mężczyźnie samodzielnie utrzymać rodziny - to jest moim zdaniem chore i stanowi źródło wielu problemów na linii damsko-męskiej. Ale staram się nie wychylać z poglądami tego typu, bo zaraz znajduje się ktoś, kto mnie potraktuje od nienowoczesnych dziwoków... "Tacierzyński" powstało przez analogię do "macierzyński". Zwróć uwagę, że istnieje także słowo "matczyny" i to ono jest odpowiednikiem "ojcowskiego", ale w odniesieniu do urlopów się go nie używa.
"tacieżyński" to kretyńska karykatura i analogia do "macieżyńskiego" w niczym go nie legitymizuje...bo na ojca nie powiesz przecież "tać" [quote author=Murat-Gazon link=topic=35883.msg1974297#msg1974297 date=1389275098] A film obejrzę. [/quote]no wdzięczny jestem i miło rozczarowany, bo już się bałem, że "oglądniesz" 😎
Dempsey mnie na tyle zainteresowała, że „przeklikałam” na szybko ten film. Faktycznie ciekawy.
Uważam, że to co w nim pokazano w żaden sposób nie kłóci się z zasadnością funkcjonowania gender. Zwróciłam uwagę na fragment na temat wyboru zawodu przez kobiety w krajach gorzej i lepiej rozwiniętych w znaczeniu zasobności społeczeństwa oraz stopnia emancypacji i równouprawnienia kobiet. W tych „biedniejszych” i mniej „równościowych” kobiety chcą być informatykami i inżynierami, natomiast w tych bardziej „bogatych” i „wyemancypowanych” – już nie, gdyż MOGĄ robić to co lubią. Co z tego wynika? Ano to, że w krajach bardziej równościowych zapewniono kobietom godne wynagrodzenie za prace, które wykonują, więc mogą się z tego utrzymać. Natomiast w krajach bardziej dyskryminacyjnych zawody kobiece są słabo opłacane i stąd chęć, a raczej POTRZEBA wykonywania zawodów męskich.
Pamiętając, że: „Gender jest teorią - nie ideologią - z obszaru wiedzy humanistycznej, która pozwala patrzeć na zmianę stosunków społecznych poprzez reakcję między mężczyznami i kobietami. Na to, jakie funkcje pełniły i pełnią w danym okresie kobiety, a jakie mężczyźni. Gender zadaje pytania. O to, kto ma władzę, kto korzyści, kto jakie obowiązki i przywileje” film nie zaprzecza, a wręcz potwierdza zasadność prowadzenia takich badań i zadawania takich pytań.
No dobrze, przyznaję, "tacierzyński" zawsze wywołuje we mnie lekki uśmiech politowania. Robiłam za adwokata diabła trochę 🙄 "Oglądnięcie" zawsze doprowadza mnie do białej gorączki...
Jak jest pani marszałkini to i tacierzyński. "Ojcowski" to po mojemu. I znaczy coś innego całkiem. O! I w ogóle odkąd przeczytałam, że obrazek na sreberku od margaryny Palma obraża uczucia, to będę używała nowomowy, bo nie chcę trafić na stos. 😂
jkobus, ano to z tego, ze mowisz, ze samotna matka to w dzisiejszych czasach 'daje rade'. A ja Ci mowie, ze samotna matka liczaca na wwsparcie panstwa, moze nie dac rady. Zwlaszcza taka, ktora zarabaia powyzej 1000 zl i ma zasadzone alimenty. Taka to juz musi liczyc tylko na siebie.
Ja jestem juz bardzo zmeczona zyciem w tym kraju z dwojka dzieci. I nie chce pieniedzy, tylko zeby mi zycia na kazdym kroku nie utrudniano. Ale same klody pod nogi. Zabieram w zwiazku z tym moj wyz demograficzny i zawijam sie stad.
Pamiętając, że: „Gender jest teorią - nie ideologią - z obszaru wiedzy humanistycznej, która pozwala patrzeć na zmianę stosunków społecznych poprzez reakcję między mężczyznami i kobietami. Na to, jakie funkcje pełniły i pełnią w danym okresie kobiety, a jakie mężczyźni. Gender zadaje pytania. O to, kto ma władzę, kto korzyści, kto jakie obowiązki i przywileje” film nie zaprzecza, a wręcz potwierdza zasadność prowadzenia takich badań i zadawania takich pytań.
To powyzej, to tylko aktualna narracja niektorych mediow, majaca na celu osmieszyc KK i innych oponentow IDEOLOGII gender. Jezeli bylaby to tylko teoria, to co robilaby np w przedszkolach? Bo "rownosciowe przedszkole" to juz nie jest teoria, a praktyka. A glowne przeslanie filmu (obejrzalam nie przeklikalam) jest takie, ze przez 20 lat w Norwegii probowano wyrownac sznase kobiet i mezczyzn w dostepie do zawodow bo komus uwidzialo sie, ze ludziom to potrzebne (w filmie tego nie ma ale zapewne poszly na to miliony), po czym okazalo sie ze nie tylko nie potrzebne ale takze ze cala ideologia nie ma zadnych podstaw naukowych, a stojacy za nia badacze to zwykli karierowicze albo fanatycy. Wlasnie wydano w Polsce 700 tys PLN na filmy dla urzednikow ministerstw zwiazane z ideologia gender. I biznes sie kreci.
Dodo- ja pewnie jestem już całkiem dinozaurem, ale jest (chyba tylko w mojej głowie) istota ...macierzyństwa. Nie karmienie i przewijanie. Tylko z wyjątkiem koników morskich, nawet w przyrodzie, to rola "samicy". Hormony, zapachy, głosy... no takie sprawy. Tata-samiec inaczej może działać na potomka.
Oczywiscie, ze tak. Nasz gatunek ma 200 tys lat. I przez ten czas, to matki zajmowaly sie dziecmi. Naprawde pasowaloby miec jakies konkretne dowody, ze samce sa rownie w tym dobre jak samice, skoro zaczyna sie to lansowac jako nowa norme. Ale postepowcom wystarczy dopisac, ze cos jest nowoczesne i lykaja. Zupelnie jak jogurcik w supermarkecie z napisem "Nowosc".
Problem w tym, ze dzisiejszy swiat jest wrogi dzieciom (i matkom). Industrializacja trwa jakies 200-300 lat, rolnictwo kilkanascie tysiecy, reszte czyli jakies 180 tysiecy lat zylismy jako spolecznosci lowiecko-zbieracze. Mezczynzni polowali, kobiety zbieraly. Wiadomo tez, ze czlowiek nie jest zwierzeciem miesozernym ale wszystkozernym. Skad wiec wizja, ze kobiety i dzieci utrzymywali przy zyciu polujacy mezczyzni? Moi drodzy, dziczyzna to tylko od swieta, na co dzien warzywka i owoce, bialko z robali i drobnych zwierzat, ktore nawet dziecko potrafi upolowac. Zasadne jest wiec pytanie kto kogo tutaj utrzymywal? Do dzisiaj sa plemiona, ktore zyja w ten sposob i panuje w nich z grubsza rzecz ujmujac rownouprawnienie, a kobietom wychowywanie dzieci w ogole nie przeszkadza w pracy nad utrzymaniem rodziny przy zyciu. W rolnictwie bylo moze troche gorzej ale rowniez kobiety bez problemu laczyly opieke nad dziecmi z praca, a w gospodarstwie gdzie dobra byly wytworem rak i mezczyzn i kobiet (i dzieci), nie bylo za duzo miejsca na rozkminianie, kto kogo utrzymuje. W obu tych modelach kobiety mogly radzic sobie bez mezczyzny w rodzinie (na plantacjach niewolnice byly nawet bardziej cenione niz niewolnicy bo zyly dluzej i byly bardziej wytrzymale). Problem pojawil sie dopiero kiedy miejsce zarobkowania rozdzielono z domem (dom to w ogole koncepcja rolnicza, wczesniej koczowalismy) w czasie rewolucji przemyslowej. To trwa mniej wiecej od 200 lat do dzis i stanowi prawdziwy problem dla matek. Poki co nie ma tutaj dobrych rozwiazan.
wrotki wkleiłeś 2X ten sam film to tu juz dam właściwego linka, bo edycja posta smartfonem, jeszcze przekracza moje kompetencje 😉 przypominam, że od gdzieś 4 minuty zaczyna się dosyć fajny wykład dla lemingów.