Forum towarzyskie »

Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

A ja czytając Was dochodzę do wniosku, że jestem mega wyluzowanym człowiekiem. Nie obrzydza mnie matka karmiąca w miejscu publicznym, ani pary miziające się w parku, ani geje tulący się do siebie, ani osoby grube/chude/różnie ubrane. No jak ktoś śmierdzi w komunikacji, to mnie obrzydza. Ale tak to czilałt i luźna łydka 😀

Luna, nie karmiłaś, zatem rozumiem że nie rozumiesz 😉 Niemowlak na cycku przeważnie jest totalnym dyletantem w kwestiach butelkowych. Teraz. Bo weź namiar na to, że na położnictwie wbija się kobietom we łby, że SMOCZEK TO ZUOOOOO! Serio, ja to widziałam. Kobiety z rozoranymi brodawkami, dzieci wyjące w niebogłosy JEŚĆ i normalnie parcie na maksa "NIE DAJ BUTELKI, BO TO ZUOOOO!". Kiedyś karmili mieszankami, teraz tylko natura. Z deszczu pod rynnę. Trzeba mieć w cholerę dystansu i zdrowego rozsądku, żeby robić swoje. W każdym razie nauczenie niemowlaka, który umie tylko z cycka jedzenia z butelki... to jest wyczyn. Dlatego podanie piersi versus zabawa z butelką to naprawdę nie jest prosta sprawa dla i tak przeważnie niedospanej, niedojedzonej, półprzytomnej matki.

Nigdy nie przewijałam dzieci w miejscach publicznych. Mnie rzucały mamuśki, które nad morzem w kafejkach jadły sobie z berbeciem obiadek, berbeć chciał siku, więc odwracały się NIE WSTAJĄC Z KRZESŁA, ściągały mu nachy i lał taki delikwent na drzewko lub krzaczek przy innych jedzących. Co się dziwić, że rosną nam potem panowie, którzy nie mają najmniejszego problemu z wyciągnięciem probierza tuż przy drodze i... no właśnie. Pieski. Na dwóch nogach  🙄
.
jujkasek, fakt, ja nie karmiłam i pewnie nie będę miała kogo, ale znam matki karmiące piersią i normalnie uczyły dzieci jeść z butelki. Dzieciom nic się nie stało - wyrosły na normalnych i zdrowych ludzi, żadne nie ma krzywego zgryzu ani kręgosłupa 😉 Jak mówiłam, ja nie bronię kobietom karmić piersią ale wszystko podlega jakimś normom i musimy zawsze brać pod uwagę otoczenie.
A to z sikaniem też widziałam nad morzem w jakimś barze. Najgorsze jest to, że w takich miejscach zawsze jest jakaś toaleta, tylko się nie chce. W końcu, kto by się brzydził sików takiego słodkiego brzdąca? To nawet lepsze niż perfumy!
Rozumiem że podejście "Moje wspaniałe dziecko i jakaś nędzna reszta świata" jest instynktowne, ale u podstawy naszej cywilizacji leży panowanie nad instynktami i wzięcie tej reszty świata pod uwagę.
Ja się takich ludzi zawsze wtedy pytam czy sami też sikaj pod plotkiem jak im sie chce. Zazwyczaj reaguja oburzeniem, bo przeciez "oni sa DOROSLI,  a to tylko DZIECKO"  😎
[quote author=Luna_s20 link=topic=35211.msg2553228#msg2553228 date=1465198379]
jujkasek, fakt, ja nie karmiłam i pewnie nie będę miała kogo, ale znam matki karmiące piersią i normalnie uczyły dzieci jeść z butelki. Dzieciom nic się nie stało - wyrosły na normalnych i zdrowych ludzi, żadne nie ma krzywego zgryzu ani kręgosłupa 😉 Jak mówiłam, ja nie bronię kobietom karmić piersią ale wszystko podlega jakimś normom i musimy zawsze brać pod uwagę otoczenie.
A to z sikaniem też widziałam nad morzem w jakimś barze. Najgorsze jest to, że w takich miejscach zawsze jest jakaś toaleta, tylko się nie chce. W końcu, kto by się brzydził sików takiego słodkiego brzdąca? To nawet lepsze niż perfumy!
Rozumiem że podejście "Moje wspaniałe dziecko i jakaś nędzna reszta świata" jest instynktowne, ale u podstawy naszej cywilizacji leży panowanie nad instynktami i wzięcie tej reszty świata pod uwagę.
[/quote]

No cóż Luna, moje dzieci jadły z piersi i z butelki. Córka nie mogła jeść z piersi z przyczyn fizjologicznych. Myślę, że traktowałam moje dzieci normalnie. Wiesz, ile się nasłuchałam od mądrych inaczej lekarzy?! "Co to za matka, która nie umie karmić własnego dziecka!" - to jest jeden z hiciorów. Mam mega alergicznego syna, który je niemal wszystko i ma kota. Moja Droga, połowa lekarzy SIWIEJE i odsądza mnie od czci i wiary. Ci sami lekarze skierowali go kiedyś na inhalacje sosnowe (które mogły być dla niego zagrożeniem życia!). Także tu też - luźna łydka. Mądry lekarz. Robiliśmy za czubów, kiedy na plażę jechaliśmy z nocnikiem i nasze dziecko załatwiało się do niego, a następnie zawartość była wynoszona daleko poza plażę. Zawsze staram się brać pod uwagę otoczenie. Czy to z psami, czy z dziećmi, czy sama ze sobą. No ale jak się naszemu synowi zdarzyło BARDZO chcieć siku na obwodnicy, zatrzymaliśmy się na poboczu i schował się za auto... a nie przewidzieliśmy, że drogą po drugiej stronie płotu - wewnętrzną - będzie jechał samochód i zatrąbił na niego... Minęło kilka lat, moje dziecko pamięta to do dziś. Szlochał wtedy z upokorzenia strasznie. Kierowca był zwyczajnie głupi w mojej ocenie. Dzieciaczek lat 5, mikrusek, schowany za auto... no bez przesady! Co ciekawe mój mąż ma uszkodzony kręgosłup. Jest po operacji. Jednym z nielicznych (szczęśliwie) powikłań jest ucisk na nerw w okolicach pęcherza. Polega to na tym, że mąż ma na reakcję jakieś... 3 minuty od momentu poczucia, że chce siku. I to jest dopiero WYZWANIE, żeby ogarnąć taki temat. Być może kiedyś zdarzy mu się musieć pod drzewkiem. Ale tu akurat niestety nie ma na to żadnego wpływu 🙁 Czasem po prostu nie wiemy, co kieruje człowiekiem. Może to nie jest aż tak zła wola, jak nam się wydaje 😉
No właśnie dlatego jakiś czas temu poddałam się w tej dyskusji, bo broniące matek i macierzyństwa wyciągają z kontekstu wypowiedzi po jednym zdaniu i tego się uczepiają, robiąc ze mnie potwora, który nadinterpretuje pewne sytuacje i ma wypaczony stosunek do macierzyństwa.

Cieszę się jednak, że pojawiają się tu głosy rozsądku - nawet wśród matek :kwiatek: - które dostrzegają o co mi się rozchodzi 😉

nerechta, bo ja zwyczajnie nie miałam siły  😉
Przyszłam się wypłakać do wątku, bo miałam taką możliwość. Zrobić to po cichu, w miarę anonimowo, bez ataku personalnego.
Ja naprawdę nie zamierzam prowadzić krucjaty przeciwko matkom i macierzyństwu, ja tylko zwróciłam uwagę na konkretne zachowania. Takie patologiczne i odosobnione.
Tak samo jak i inne dziewczyny w tym wątku.

Nie zwracam uwagi rodzicom, bo to zwyczajnie nie skutkuje. Od kilku lat udzielam korepetycji w domach uczniów. Na samym początku próbowałam zwracać uwagę na to, że dziecko nie powinno rządzić domem i wszystkimi wokół, a skoro rodzice mi płacą za edukację ich dziecka, to mam prawo wymagać, by się do zajęć przygotowywało i nie marnowało mojego czasu. Dość szybko zrozumiałam, że rodzic zawsze stanie po stronie dziecka. Nawet jeśli dziecko kłamie, wmawia wszystkim, że nie miało sprawdzianu, mimo że test z oceną niedostateczną właśnie wypada z zeszytu. Moja mama jest nauczycielką z powołania i sama załamuje ręce nie nad dziećmi, ale rodzicami właśnie. Rodzic - naprawdę w dużej licznie przypadków - zapomniał o swoim zadaniu, o wychowywaniu dziecka. Myśli, że jak będzie najlepszą psiapsą dziecka, to to załatwi sprawę i ukształtuje pociechę na kształt człowieka  wychowanego.

Przecież nie wchodzę Wam do wątku o macierzyństwie i nie czepiam się ani Was, ani Waszych dzieci.
Personalnie nie czepiam się nikogo. Przyszłam po nieprzespanej i przepracowanej nocy zmęczona jakbym wróciła z maratonu po kopalni i napisałam posta. W wątku dedykowanym osobom, które za dziećmi nie przepadają i tym samym zasłużyłam na pełną krytykę i zaszufladkowanie mnie jako negatywnie nastawioną i przewrażliwioną na punkcie dzieci dziewczynę.
Swoją drogą - moich przygód z dziećmi ciąg dalszy:
Dzieciak uwieszający się na pastucha przy ujeżdżalni, na której chodzą konie. Chyba nie muszę mówić, że jak koń przechodził, to był na centymetry od dziecka? Nie mam nerwów tłumaczyć, zwłaszcza, że matka jeździła swego czasu.
No i dziecko wrzeszczy (ok, zdarza się). Przy czym zaznaczę, że wrzeszczał, bo zabrano mu chusteczki, które wyciągnął z kieszeni w traktorze (nie swoim, dziecko roczne), nie że głodny czy coś. Dzieciak był niesamowicie rozpieszczony (wyrywał matce włosy, rozsmarowywał jedzenie po dywanie i fotelach), a teraz chyba chcą nad tym zapanować.
Reakcja rodziców mnie powaliła - "Kochanie, co się stało? A może zabaweczkę? Nie? To może jedzonko?". Tonem mięciutkim (tak jak inna znajoma chwali dziecko jak coś dobrze zrobi).
I skoro za takie zachowanie dostaje większe zainteresowanie rodziców i różne rzeczy (zabawka, jedzenie), to jak ma przestać wrzeszczeć w niebogłosy jak coś mu się zabrania?

Mi się ta sytuacja w pale nie mieści. Nóż mi się w kieszeni otwiera. Wiesz co bym zrobiła? Kazała rodzicom zabrać dziecko. Nastraszyłabym (w miły sposób powiedziała na zasadzie dobrej rady), że mój koń kopie i że znam przypadki kopnięcia dziecka w głowę...
Pisałam nie raz o właśnie takim kopnięciu, przez barierkę maneżu.
Ja w ogóle nie toleruję małych dzieci przy koniach. Jak już muszą być w stajni, to uważam że muszą być ściśle kontrolowane.

Ale i tak szczytem wszystkiego były śmiechy, jak dzieciak rozsmarowywał po fotelach banana wyciągniętego z buzi. Oczywiście u mnie, nie że swoje fotele. Mnie zamurowało wtedy.
Wtf?!  🤔 No i co nastąpiło potem? Jaka była reakcja rodziców? Co Ty na to powiedziałaś?
Ja bym więcej do domu nie wpuściła.

Nie wiem czy to normalne zachowanie czy nie, bo mam porównanie z drugim dzieckiem, które jest rozwrzeszczane, ale wychowane super. I wrzaski tego drugiego mi nie przeszkadzają aż tak, bo widzę, że rodzice starają się to ukrócić, stosują do rad etc.
Nawet z tym drugim i jego rodzicami byliśmy na całodziennej wycieczce, już drugi raz. Było super, zajmowali się dzieckiem fajnie, karmili normalnie (bez ufajdania wszystkiego dookoła, chociaż Mały już uczy się jeść sam łyżeczką). Ale też ich podejście jest takie, że nie wywyższają się, że mają dziecko, chętnie mi tłumaczą różne rzeczy, rozumieją, że jak nie mam dzieci to też mogę być zmęczona 😁.
Od razu przyjemniej i rozmowa normalna i wycieczka fajna. Jednak się da 😉.

Nie, to zdecydowanie nie jest normalne zachowanie, to pierwsze. Normalne jest to drugie, jak sama mówisz - się da.

[quote author=Luna_s20 link=topic=35211.msg2553228#msg2553228 date=1465198379]
ja nie karmiłam i pewnie nie będę miała kogo, ale znam matki karmiące piersią i normalnie uczyły dzieci jeść z butelki. Dzieciom nic się nie stało - wyrosły na normalnych i zdrowych ludzi, żadne nie ma krzywego zgryzu ani kręgosłupa 😉 Jak mówiłam, ja nie bronię kobietom karmić piersią ale wszystko podlega jakimś normom i musimy zawsze brać pod uwagę otoczenie.
A to z sikaniem też widziałam nad morzem w jakimś barze. Najgorsze jest to, że w takich miejscach zawsze jest jakaś toaleta, tylko się nie chce. W końcu, kto by się brzydził sików takiego słodkiego brzdąca? To nawet lepsze niż perfumy!
Rozumiem że podejście "Moje wspaniałe dziecko i jakaś nędzna reszta świata" jest instynktowne, ale u podstawy naszej cywilizacji leży panowanie nad instynktami i wzięcie tej reszty świata pod uwagę. [/quote]
Spróbuję Ci wyjaśnić pewną rzecz. To nie jest takie proste. W większości przypadków nie da się karmić i piersią i butelką zamiennie.
Wiele kobiet ma na początku karmienia duże trudności i musi wręcz walczyć o rozkręcenie laktacji i przezwyciężenie różnych problemów technicznych.
Jak już się to uda i dziecko jest karmione piersią, to podanie butelki może spowodować, że cała walka pójdzie na marne i będzie oznaczać koniec karmienia piersią, bo to zaburza naturalny odruch ssania i po prostu działa inaczej.
Większość dzieci jest albo karmiona piersią, albo butelką i nie da się tym swobodnie manewrować w zależności od widzimisię swojego, czy społeczeństwa.
Pewnie nie byłaś tego świadoma.  :kwiatek:
Reasumując - nawet ja, znana orędowniczka karmienia piersią, nie kumam publicznego "wywalania cyca", bo wiem z autopsji, że zrobienie tego dyskretnie nie stanowi problemu.

Co do siusiania: To też nie jest takie proste. Ale też "dla chcącego nic trudnego".
Zgadzam się w pełni, że u podstawy naszej cywilizacji leży panowanie nad instynktami i wzięcie tej reszty świata pod uwagę.
Problem w tym, że dziecko na etapie odzwyczajania się od pieluszki jest w stanie wstrzymać mocz tylko kilka-kilkanaście sekund.
Bywa, że ma się do wyboru czy się zleje w majty, czy pod krzaczek.
Wczoraj napisałam w wątku dziecięcym, że jak mój synek się uczył, to woziłam ze sobą nocnik WSZĘDZIE. Tak jak jujkasek na plaży. Ja brałam nocnik nawet do supermarketu i woziłam przy sobie w wózku sklepowym. Bo wiedziałam, że zanim dotrzemy do łazienki, będzie za późno. I dziewczyny to skomentowały "no coś ty? nocnik do sklepu? niezła jesteś...".  A dla mnie nie było w tym nic dziwnego.
Jednak mimo tego, zdarzyło się kilka razy, że moje dziecko siusiało gdzieś w plenerze, w parku, czy obok placu zabaw, w takich miejscach w których np. wolno siusiać psom. I pewnie jeszcze nie raz będzie siusiać.

Ja generalnie myślę, że nikogo tak naprawdę nie wkurzają dzieci.
Wkurzają bezmyślni rodzice, którzy nie reagują, nie uczą, nie wychowują.
.
Takich rodziców, o których piszesz Muchozol unikam jak ognia, nawet kiedy nie ma z nimi dzieci, bo wtedy jak mówią o swoich dzieciach i metodach wychowawczych to rośnie mi poziom irytacji. Unikam też rodziców z dziećmi, którzy dają swoim dzieciakom klapsy, tylko i wyłącznie dlatego, że mam wtedy wielką ochotę walnąć ich samych po tyłku. A, że jakiś czas temu postanowiłam sobie, że w miarę możliwości, czyli całkowicie w życiu prywatnym nie będę robić sobie takich przykrości, to jest mi o wiele lepiej. Czasem naprawdę warto przeanalizować nasze znajomości i zrobić porządki, życie wtedy staje się o wiele przyjemniejsze. Ludzie niestety moim zdaniem się nie zmieniają i jeśli ktoś denerwował mnie czymś kiedyś to pewnie zrobi to kolejny raz, po cholerę się tak męczyć ?
Wracając do dzieci to cieszę się, że moja córka jest już 17- letnią panną 😉 bo mimo, iż była słodkim dzidziusiem i grzecznym nawet, to jednak lepiej mi z takim już prawie dorosłym dzieciakiem. A jak tak Was czytam to autentycznie mam ciary na plecach. Skąd tacy ludzie się biorą ?
.
No to teraz dopiero wyjdę na jędzę.
Julie, ten nocnik w sklepie dla mnie osobiście jest jednak przesadą. Jako matka jestem w stanie Cię zrozumieć jednak rozumiałabym też kogoś kto niekoniecznie miałby ochotę oglądać dziecko, które robi kupę na środku sklepu. Sama chyba też wolałabym tego jednak nie widzieć. Dziecko schowane gdzieś za krzaczkiem to co innego, jednak w sklepie ciężko znaleźć odosobnione miejsce.
Kurczak, Nie no w życiu na środku sklepu! 😁 Nie miałam na myśli tego, że moje dziecko korzystało z tego nocnika dosłownie wszędzie, w każdej sekundzie po tym jak mu się zachciało. Nocnik jeździł z nami na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że łazienka lub wyjście jest za daleko, a potrzeba zbyt duża. W supermarkecie da się w ciągu minuty uciec gdzieś na bok, schować w jakimś kącie. Może raz nam się to zdarzyło (siku do nocnika) w supermarkecie i kilka razy na parkingu przy sklepie. Nikt nie widział.
To zmienia postać rzeczy  😉

Jakbym zobaczyła dziecko sikające do nocnika wśród półek sklepowych to bym się nie powstrzymała od niemiłego komentarza.
Julie, to ja to zupełnie inaczej odebrałam i oczami wyobraźni widziałam Gabika robiącego do nocnika przy lodówkach z nabiałem 😉 Zwracam honor w takim razie :kwiatek:
Julie a co robiłaś potem z zawartością nocnika?  😁

Ja się przyznam szczerze, że wkurzały mnie dzieci w hotelu podczas naszego krótkiego wypadu nad morze. Chociaż sama mam dwoje, hotel totalnie prodzieciowy, z wszelkimi udogodnieniami, to na długi weekend było tam około 200 dzieci no i wkurzały mnie te małe drące się! Bo moje się już nie drą, a jak im się nudziło przy posiłku to ich mogłam wysłać samych do sali zabaw. I wtedy jak mogłam sobie w końcu w spokoju posiedzieć z mężem przy kawusi i cieście do śniadanka, to wkurzały mnie te darciuchy ryczące przy stole albo maminej nodze!! Choć niedawno sama takie miałam. Tyle że ja delikwenta ewidentnie upierdliwego wynosiłam, trudno najwyżej nie pojadłam, albo wróciłam później, a tu niektórzy rodzice byli niewzruszeni choć decybele szły takie że łeb urywało!
.
Julie a co robiłaś potem z zawartością nocnika?  😁
Na szczęście zdarzały się tylko siuśki. Ten raz w supermarkecie wywiozłam do łazienki, przykrywając czymś dużym wózek, a na parkingu podziemnym wytarłam chusteczkami (wożę w samochodzie zapas ze stacji benzynowych) i do kosza.

Muchozol, Niezłe z tym publicznym wąchaniem. 😁
.
Luna, nie karmiłaś, zatem rozumiem że nie rozumiesz 😉 Niemowlak na cycku przeważnie jest totalnym dyletantem w kwestiach butelkowych. Teraz. Bo weź namiar na to, że na położnictwie wbija się kobietom we łby, że SMOCZEK TO ZUOOOOO! Serio, ja to widziałam. Kobiety z rozoranymi brodawkami, dzieci wyjące w niebogłosy JEŚĆ i normalnie parcie na maksa "NIE DAJ BUTELKI, BO TO ZUOOOO!". Kiedyś karmili mieszankami, teraz tylko natura. Z deszczu pod rynnę. Trzeba mieć w cholerę dystansu i zdrowego rozsądku, żeby robić swoje. W każdym razie nauczenie niemowlaka, który umie tylko z cycka jedzenia z butelki... to jest wyczyn. Dlatego podanie piersi versus zabawa z butelką to naprawdę nie jest prosta sprawa dla i tak przeważnie niedospanej, niedojedzonej, półprzytomnej matki.

Tu nie chodzi o "samą naturę", tylko o umożliwienie możliwie największej liczbie kobiet karmienia piersią, poprzez wyeliminowanie tych czynników, które mogą ten proces zaburzać. To, że pani X dawała smoczek i potem karmiła bez problemów, nie oznacza, że u pani Y też tak będzie. Prościej jest namawiać wszystkie do nie dawania smoczka, nie dawania z butelki, nie dokarmiania mieszanką itd. ponieważ te rzeczy u jakiejś części kobiet spowodują zakończenie karmienia piersią i potem te kobiety mają prawo mieć pretensje, że nikt nie ostrzegał.

Gavi, peace and love. To, że ktoś się chce wyżalić i że go to wszystko denerwuje rozumiem. Tylko, że tak jak cię przeczytałam, tej frustracji mogło by nie być albo mogła by być mniejsza, gdybyś nie czytała tego co robią matki jako jakąś prowokację.

Ja generalnie myślę, że nikogo tak naprawdę nie wkurzają dzieci.
Wkurzają bezmyślni rodzice, którzy nie reagują, nie uczą, nie wychowują.

A po czym poznać, że nie uczą i nie wychowują. Sama wiesz, że brak reakcji czasem bywa najlepszą rekcją.
Ja mam wiele pokory wobec innych rodziców i nie oceniam ich pochopnie po dziecku bo wiem, że to nie musi być żaden wyznacznik. Moje pierwsze dziecko urodziło się bez funkcji wpółpracy. Gdbyby było dodatkowo pobudliwe ruchowo, to na bank miałabym, wg najczęściej wymienianych kryteriów, opinie najgorszej matki pod słońcem. A że wrodzonego wewnętrznego rozsądku jej na szczęście nie brak, to jest postrzegana jako względnie grzeczna = a więc jak idę z nią ulicą, lecę samolotem, siedzę w restauracji to jestem rodzic przyzwoity. Natomiast jeśli chodzi o moją drugą córkę, to z pewnością mogę robić za rodzica doskonałego lub niemal doskonałego. Tylko co z tego jest tak naprawdę moją zasługą i co jest winą tych którym się trafi bardziej żywiołowy/pobudliwy/tępy egzemplarz.

Niektórych ludzi obrzydzają pewne rzeczy. Jedni mają większą tolerancję, inni mniejszą. A w miejscach publicznych trzeba brać to pod uwagę, bo są i tacy i tacy. Tym bardziej, że karmienie piersią nie dotyczy jednej osoby, tylko jednak jakiejś grupy.

Czy w miejscach publicznych trzeba brać pod uwagę potrzeby matki i dziecka? Czy liczy się tylko wrażliwość tych co nie karmią i nie jedzą z piersi? Ponieważ uczestniczę w tych dyskusjach juz n-ty raz z rzędu, wiem, że nie da się zadowolić wszystkich, zawsze koniec końców znajdzie się i taka osoba, którą obrzydzi sama świadomość, że jestem matką karmiącą 😉 Nigdy w życiu nie widziałam, matki która wywałałaby (w mojej opinii) cyca w miejscu publicznym, a karmiących widziałam sporo. Pomijając szpital, gdzie wywalanie było na porządku dziennym, raz widziałam "wywaloną" mamę w jej własnej sypialni i był to dla mnie krępujący widok. Tylko co z tego? Czy to jest najwyższa wartość  we wszechświecie, żeby mnie nic nie krępowało? Może są inne wartości i ważniejsze rzeczy niż czubek własnego nosa? Może przeciętna mama chciałaby po prostu dać dziecku jeść i nie myśleć, czy dwucentymetrowy kawałek gołej skóry kogoś ze 100 przechodniów uraził. Spójrzmy prawdzie w oczy, nasza kultura oszalała. Oszałała lokalnie (część krajów zachodnich bo np Niemcy latają goli na basenach i plażach) i to stosunkowo niedawno. Ludzie uważają teraz, że cyce są tylko do seksu, i można je pokazywać wszędzie o ile nie karmią. Przeciętna młoda matka pierwsze dziecko przystawione do piersi jakie widzi w życiu, to jej własne. Bo to jest fujj  więc nikt jej wcześniej nie pokazał. I to ma swoje konsekwencje, obrzydzenie do własnego ciała bo zaczeło produkuwać mleko, obdarte piersi bo jak nie wiadziała nigdy jak to się robi, to skąd ma wiedzieć jak ma być, siedzenie w domu i przestawianie na siłę na sztuczne mleko w imię komfortu ludzi, którzy spójrzmy prawdzie w oczy, jej komfort i komfort jej dziecka mają daleko w tyle. No ale ci, którzy na codzień znoszą bez słowa skargi epatowanie biustem z tv i bilboardow, czują się przynajmniej komfortowo bo nikt im nie karmi pod nosem 😉
bobek, zgadza się. Tylko że wylewa się dziecko razem z kąpielą, bo jednak jest całkiem niemała rzesza mam, które mają problem z tym karmieniem. Obecny fanatyzm te matki spycha na margines i powoduje, że przeżywają traumę na "dzień dobry macierzyństwu". Mam wrażenie, że ludzie naprawdę nie mogą zachować jakiegoś... środka. Ja się buntowałam. Ściągałam pokarm i dawałam dziecku z butelki. Jak nie miałam pokarmu, odpalałam mieszankę. Ale widziałam kobiety półprzytomne ze zmęczenia, obolałe i zrozpaczone i drące się w niebogłosy niemowlęta. Ale KARM matko, KARM! Bo musisz i nie ma że boli. Dziewczyna z pokoju wylądowała w szpitalu, bo dziecku waga leciała na łeb na szyję, ona miała zjedzone brodawki, ale jej mówili, że da radę... to się starała  😵 I przeciwko czemuś takiemu protestuję.
Ja widziałam. Nie tak dawno, siedząc w Grycanie na lodach, centralnie przy stoliku obok wystawiła cyca, ewidentnie tocząc zawistnym wzrokiem czy ktoś zwróci uwagę.
Dziecko lat minimum DWA.
Ja karmiłam, ale na widok mokrego cyca między jednym a drugim kęsem loda zrobiło mi się niedobrze.
.
Bobek gdzie są billboardy z gołymi skutkami bo nie widziałam?
Ale tak szczerze... oddział poporodowy to kojarzy mi się niefajnie. Oczywista, że tam się specjalnie nie należy przejmować, ale... jedną laskę, która miała koszulę z bocznymi cięciami i z tej koszuli wystawały dwa nabrzmiałe cyce, wiecznie ociekające mlekiem, pamiętam do dziś. BLEH! Mój mąż też pamięta. Ona sobie spacerowała tak z tymi cycami po korytarzu, bo wiadomo, trzeba wietrzyć. Przychodzili ludzie odwiedzający i  😵
escada moze sie obracasz w niewlasciwych kregach  😎  😉 😉
http://szczuciecycem.pl/napoj-energetyczny-3.html
tzn "skutkow"  🙂 nie widac ale mokry jest jak trzeba

o jest i pan z pompkom , tu widać już skutki
http://szczuciecycem.pl/kabina-prysznicowa-2.html


ad rem
ostatnio miewam w ogrodzie 4 obcych dzieci oprócz mojej dwójki - do dzieci sąsiadów przyjeżdżają czasem kuzyni i wszyscy razem się świetnie bawią
dzieci sąsiadów lubię i mogą być ile chcą
natomiast ich kuzyni - mimo że też w zasadzie grzeczni - już mnie dośc mocno irytują
to są niuanse
ale z jakiegoś powodu jedne "obce" mnie wcale nie wkurzają a inne okropnie
Muchozol, nie możesz wymagać żebym znała i pamiętała wszystkie twoje wypowiedzi. Ja tu nie kojarzę nawet większości ników. Odnoszę się wprost do postu z którego cytowałam, a w którym masz problem z matką, która karmi w restauracji bez informacji o wywalaniu, a potem o tym, jak to mogą być różne wrażliwości i wszystkie te wrażliwości musi matka karmiąca mieć na uwadze. Dla mnie wniosek prosty = wypad do parku bo tobie jest niekomfortowo. Jeżeli to nie są twoje poglądy to spoko.

pokemon, no więc mnie to ciekawi, co to jest wywalanie. Ja to zawsze rozumiałam tak, jak ktoś tu opisał, że pierś obnażona i matka dokonuje jakichś "innych czynności" typu wkłada dziecko do wózka albo no niech będzie, rozgląda się prowokacyjnie 😉 Takiej sytuacji da się w 99% uniknąć. Z drugiej strony każdy normalny człowiek wie, że musi zaistnieć moment, że tak powiem między ustami, a brzegiem pucharu 😉 kiedy dziecko nie ssie przed czy po posiłku i wtedy dociekliwy albo pechowy obserwator może zobaczyć wywalonego cyca.

jujkasek, nie wypowiadam się bo się nie spotkałam w realu z czymś takim jak namawianie "za wszelką" cenę. W necie owszem czytałam różne dziwne rzeczy. Wszyscy lekarze i bliscy cieszyli się, że karmię ale byli mega czujni, czy wszystko gra i gdyby były jakiekolwiek oznaki niedojadania to zaraz byłaby zlecona mieszanka. Inna sprawa, że zapewne rozwiązania problemu laktacyjnego od zwykłego lekarza nie masz co liczyć. Tylko certyfikowana położna albo lekarz w razie W. No i nie wiem, czy kobiety które mają kłopoty to margines, statystyki mówią, że to jest mainstream niestety.

Co do oddziałów porodów to dla mnie luzik, bo mnie obce gołe nie rusza, a jak znajomy to już tak 🤔wirek:
jujkasek, wiadomo że awaryjne sytuacje mogą się zdarzyć każdemu, nie tylko matkom i dzieciom. A co do pani z koszulą, czasem mam wrażenie że niektóre jakby miały ogon to by na bok odwijały by inni wiedzieli że mogą  😂
.
A po czym poznać, że nie uczą i nie wychowują. Sama wiesz, że brak reakcji czasem bywa najlepszą rekcją.
Ja mam wiele pokory wobec innych rodziców i nie oceniam ich pochopnie po dziecku bo wiem, że to nie musi być żaden wyznacznik.

Wiem, wiem. Ja też jestem daleka oceniania jakiejkolwiek pojedynczej sytuacji.
Ale permanentne niereagowanie lub niewłaściwe reagowanie np. na placach zabaw to co innego.

A poza tym, to Ty wiesz, że zawsze byłaś i będziesz moją guru? Zgadzam się w pełni z tym co piszesz, chyba zawsze.
Z tym karmieniem piersią i dzisiejszą kulturą to kompletny obłęd.
[quote author=Luna_s20 link=topic=35211.msg2553421#msg2553421 date=1465218657]
jujkasek, wiadomo że awaryjne sytuacje mogą się zdarzyć każdemu, nie tylko matkom i dzieciom. A co do pani z koszulą, czasem mam wrażenie że niektóre jakby miały ogon to by na bok odwijały by inni wiedzieli że mogą  😂
[/quote]

Oj tak... A nie masz wrażenia, że jako społeczeństwo trochę przeżywamy taki przejazd z "szaro buro" za komuny do nowoczesnego świata, w którym wolno wszystko? Ja zasadniczo jestem wyluzowana, drażnią mnie znacznie bardziej ludzie słuchający UMC UMC w komunikacji przez głośniki, palący elektryki w miejscach publicznych itd. Ale miziający się? Goli? Ubrani? Karmiący? Nie.

bobek, ja tych przykładów widziałam całkiem sporo. W ogóle obserwuję tendencję do jazdy po bandach. Albo mieszanka, albo karmienie przez krwawiące brodawki. Albo antybiotyki, albo leczenie witaminą C i ostatnia tendecja "mokre chusteczki to zuo". De facto kubeczki menstruacyjne wprawiły mnie naprawdę w osłupienie. Ale NATURALNIE. Ja osobiście już tego słowa nie znoszę. Ale to tak na marginesie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się