Taka kobieca ściana płaczu wyszła. Poruszająca. Ta cała nasza fizjologia. Dla osłody nazywana BŁOGOSŁAWIONĄ. Najpierw comiesięczne niedyspozycje . Można sobie dogryzać na temat PSM , ale te wszystkie napięcia, bóle, podpaski – miłe nie są. Potem antykoncepcja, dla tych co stosują. Huśtawki wagi, nastroju, zanim się jakoś poukłada. Potem ciąża . Mówią – „ciąża to nie choroba”. No niby tak. Ale to nudności, obrzęki, lęk, żeby wszystko z dzieckiem było dobrze. Ciało rozdyma się, defasonuje , skóra pęka w paskudne rozstępy. Potem koszmar porodu. I ta myśl, że byłyśmy naiwne- bo poród niczego nie kończy . Wchodzimy w etap kolejny. Noce pozarywane, każdy płacz stawia nas na baczność. Z pracy, nauki, życia towarzyskiego wylatujemy na parę lat. Potem znów antykoncepcja i daremne często próby powrotu w dawny rozmiar ubrania. Potem wiek średni i też niezłe jazdy z fizjologią. Trudne to wszystko. Pisałam ,że dziecko wynagradza te przejścia. Bo moje wynagrodziło. Mam cudownego, mądrego syna. Wyszłam z zakrętu. Zajęło mi to większość dorosłego życia.
Tania ładnie napisane. Jedyne co często mnie przeraża to chyba widok matek które mają pod dachem swojego domu dziecko darmozjada. Przychodzi gówniarz do domu naćpany i pijany, uczyć się nie chce, szacunku zero i pomyśleć że ktoś kiedyś może zmarnował sobie dla niego życie. Podcierał mu dupsko, nie spał, nosił 9 miesięcy, rodził w bólach i wszystko to zemściło się jeszcze bardziej. Mieszkam w małym mieście, nie daleko mnie są osiedla bloków. Widok czasem jest straszny, kiedyś radośnie jeżdżące na rowerkach dzieci, dziś wracający na czworaka rzygający pod siebie prawie dorośli ludzie. Zdecydować się na dziecko i je urodzić to dopiero początek drogi, można by chyba powiedzieć że kupić konia to nie problem (sorry za porównanie) tylko co dalej. Utrzymać go, zagwarantować leczenie i chyba tak jest z dzieckiem tyle że to się ma już na całe życie. Dlatego wielki szacunek dla wszystkich którzy je mają bo są dla mnie ogromnie odważnymi ludźmi. Nie jest łatwo dać sobie wywrócić życie do góry nogami a potem nosić w sobie wielką odpowiedzialność.
Taniu- przesadzasz. 😉 Jakby tak się ufiksowywać na problemie, to byle co można rozdmuchać do rangi gigantycznej. 🙂
Ja tam mam i okres i antykoncepcję i walkę z figurą i do tego dom do ogarnięcia, dziecko do wychowania, męża do dopieszczania, 1,5 etatu pracy do zarobienia. Przy okazji konia do opieki, teściową na karku, motocykl do pojeżdżenia i milion różnych innych pierdół. ( remont piętra, zepsuty telefon, gnijące strzałki, syna niekoniecznie zdolnego, ślepego kota w pracy z którym nie ma co zrobić, mąż chce ciasto na wieczór, teściowa chce na buty, czeka mnie podwyższenie zgryzu itd itp)
Nie użalam się nad sobą tylko działam. Systematycznie, konsekwentnie i zwykle z uśmiechem na twarzy ( choć czasem bluzgami na ustach 😉) Jestem za tym by tak nie rozstrząsać i nie biadolić nad sobą, bo to zwykle NIC nie zmienia. Tylko zwariować można jak tak się człowiek przyjrzy ile ma na głowie.
Uśmiech i do przodu. 😀
Mi tam dziecko nie przeszkadzało ani w życiu towarzyskim, ani w spełnianiu swoich ambicji zawodowych, czy uprawianiu hobby. Fakt, że mam pomocnych teściów pod ręką. Musze to przyznać, że bez ich pomocy byłoby dużo trudniej. Ale NIE byłoby to niemożliwe. Tak myślę.
Tania, mnie problemy z pierwszej polowy Twojego opisu nie dotyczyły - nie przeszkadzała mi fizjologia, nie miałam traum przed i po porodowych. Ogólnie mam mocno z górki jak do tej pory. Z tym, że to dopiero początek drogi... I mam przeogromną nadzieję, że po latach będzie do mnie pasowała druga część Twojego postu - że nie zagubię gdzieś ścieżki do kontaktu z własnymi dziećmi. Że będę wiedziała jak to zrobić.
ja tylko o tych cyckach jeszcze 😀 ja wychodzę z domu z dzieckiem to wiem, że ono może chcieć jeść, jeśli idę na dłużej niż godzina. I co za problem: 1. odciągnąć pokarm i zabrać w butelce 2. zabrać sztuczne w butelce 3. zabrać chustę albo cokolwiek, co narzucę na tego swojego cyca podczas karmienia
Wystawianie cyca nie wynika z braku możliwości, po prostu niektórym to nie przeszkadza. Mnie przeszkadza zarówno pokazywanie swojego, jak i nie do końca komfortowo się czuję widząc "współcyce" wystawione na widok. Każdy robi jak chce, ale mnie po prostu dziwi, że niektórym kobietom to nie przeszkadza.
Ja to jestem /z powodów oczywistych/ starej daty. Wszelkie czynności typu karmienie, przewijanie uważam za domowe i nie do pokazywania ludziom. Patrzę ze zdumieniem na dzieciaki już chodzące co noszą pieluszki z zawartością. Za "moich" czasów kończyło się to po roku. Bo była presja prania pieluch. Mam swoją teorię,że noszenie pieluch opóźnia rozwój dziecka i trzyma go w okresie niemowlęcym. Widziałam malca w garniturze (serio! na wesele go ubrali) czarnym w prążki i w aksamitce zamiast krawata i z pampersem w gaciach.Zamiast cygara miał pogryziony smoczek. Miał z trzy lata. Dość okropne to było. Oczywiście nie mówił wyraźnie i latał rozkraczony i zaśliniony. Czyli moją teorię potwierdzał. Wiem,że mamom współczesnym się narażę.
naprawdę zdarza się że obcy ludzie pytają o manie lub nie manie dzieci, a w dodatku naciskają ❓ kto tak robi, chyba nie pracodawca :hihi bo babcie i ciocie to hmmm raczej mnie to nie dziwi, chociaż stopień natarczywości jest delikatnie mówiąc odwrotnie proporcjonalny do poziomu ogłady towarzyskiej. można napomknąć bardzo metaforycznie składając imienne życzenia na ucho przy nieśmiertelnym opłatku, a można wypalić przy całym audytorium, by cisza nad stołem zaległa aż do deseru....
Dempsey zdarza sie. Moze uscisle bo w ferworze pisania o tym zapomnialam - obcy w sensie nieznanych nam krewnych i znajomych krolika, jakas dziesiata woda po kisielu. Stricte obcy ludzie na szczescie nie zatrzymuja nikogo na ulicy i nie nagabuja do posiadania dzieci 🤣 Co do rodziny to wlasnie ona jest jak dla mnie najwiekszym problemem. I nie ma znaczenia czy dzieciowe uwagi czynia publicznie czy na ucho, jak to ujelas metaforycznie. Metaforyczne zyczenia szybkiego przyjscia maluszka na swiat sa rownie denerwujace jak walenie prosto w oczy "kiedy doczekamy sie wnuka". I tu i tu mamy uwagi ktorych druga osoba slyszec nie ma ochoty. Rozumiem kobiety ktore z dzieci sie ciesza lub o dzieciach marza. Super, milo ze sa w ogolnym rozrachunku szczeliwe. Ale dzieci to sprawa prywatna i sugerowania nie-dzieciatym koniecznosci szybkiego zajscia w ciaze jest zwyczajnie niegrzeczne.
A z tym wypytywaniem o dzieci to się Wam dziwię. Przejmujecie się, że ranią Was ludzie pozbawieni taktu i dobrego wychowania? To ich problem,nie Wasz. Radzę w odwecie spytać jak tam /panu/ z potencją albo/pani/ z satysfakcją w łóżku.Babcie ,ciocie radzę publicznie spytać o częśtoś wypróżnień. Zawsze mnie namawiacie do asertywności. Gdzie jest Wasza?
w sumie dobrze postawilas sprawe Taniu. Nie kazdy jednak jest asertwny. Ja nie mam problemu z wlasciwa odpowiedzia na takie sugestie, ale wydaje mi sie ze wiekszosc kobiet raczej nie umie radzic sobie z tym problemem.
Aj tam, przesadzacie. Opinie obcych, nieważnych dla mnie ludzi obchodzą mnie tyle co zeszłoroczny śnieg, a wole być górą i odpowiedzieć grzecznie. Dla nich to taka sama formułka jak `jak się masz` więc można odpowiedzieć równie utartą formułką `no może kiedyś`. I koniec rozmowy..
A wracając do tematu - moje dziecko chyba tez było pierwszym niemowlęciem na moich rękach. Nie przepadam za dziećmi w ogóle, jeszcze dwa lata temu (no dobra, zanim poznałam męża) myślałam, że `o tak, kiedyś zapewne będę miała swoje`.. Ale to jako naturalna kolej rzeczy... Zawsze bałam się dzieci, bałam się, że nie dam sobie rady z tymi wszystkimi wydzielinami o których piszecie itd. Ale tak naprawdę problemu ulewania nie było w przypadku mojego dziecka, dopiero teraz zaczyna się ślinić trochę jak wyrastają mu zęby z tyłu. Wcześniej nic. Wiem, mam szczęście. O wszystkich problemach noworodkowych (kolki itp) już zapomniałam, a minął od tamtej pory dopiero rok. Teraz mam z dzieciaka niezły ubaw, nie mogę się doczekać, aż zacznie wygłaszać te wszystkie dziecięce mądrości, typu `mamo, zobacz, glizda. Mogę ją wziąć na rączki?` Zmiana pieluszki? Nie myślę o tym, robię automatycznie.
naprawdę, dzieciak to fajna sprawa. W sobotę dopingował mnie na hubertusie. Babcia zajęła się nim przez trochę. Wiecie, jak to radość, jak widzicie, że stoi sobie takie małe coś na barierce (babcia trzyma) i rozgląda się, nie wiedząc, o co chodzi i nagle widzi swoją mamusię (mnie) i zaczyna chichotać i cieszyć się że mnie znalazł?
Fakt, gdybym wiedziała, że mi mama i teściowa nie pomogą, pewnie trudno byłby mi się zdecydować na macierzyństwo. A tak? Niewiele się zmieniło. Do pracy chodzę, ze znajomymi się spotykam, na konie wsiadam. MOże trochę priorytety się zmieniły, ale jak się popatrzy z dystansem, to jednak zmieniły się na plus. Konie i tak mają się dobrze, myślę nawet, że są zadowolone, że nie zawracam im ciągle głowy, tylko mogą sobie swobodnie hasać po pastwisku aż do ciemnej nocy.
Drugie dziecko? Pewnie tak, bo widzę, że ja mam święty spokój, jak się mój syn zacznie bawić z innym dzieckiem (czasem jakieś wpadnie w gości)... Poza tym chcę, bo myślę, że tak będzie dla nich zdrowiej (ja jestem jedynaczką. NIe narzekam na moich rodziców, ale presja duża)
I wiecie co... To naprawdę chyba największy prezent dla faceta, którego się kocha.. (Tylko niech się singielki z dziećmi teraz na mnie nie obrażą)
a ja sobie myślę, że te wszystkie dziewczyny, które są na nie - jeżeli kiedyś się zdecydują (bo część z Was na pewno będzie miała dzieci - sorry, statystyka) - będą bardzo fajnymi mamami, świadomymi potrzeb dziecka, i spełnionymi. Te, które się nie zdecydują - chwała im za to, najgorsze chyba, co może spotkać dziecko to świadomość, że jest niechciane.
Tania ładnie napisane. Jedyne co często mnie przeraża to chyba widok matek które mają pod dachem swojego domu dziecko darmozjada. Przychodzi gówniarz do domu naćpany i pijany, uczyć się nie chce, szacunku zero i pomyśleć że ktoś kiedyś może zmarnował sobie dla niego życie. Podcierał mu dupsko, nie spał, nosił 9 miesięcy, rodził w bólach i wszystko to zemściło się jeszcze bardziej.
a nie pomyślałaś, że darmozjad nieszanujący nikogo i naćpany skądś się wziął? Jakieś wzorce dostał, tak go wychowano? Dziecko rodzi się dobre i niczego nieświadome, to rodzice je psują. Nigdy nie uwierzę, że jeżeli rodzice szanują swoje dziecko to ono później nie będzie szanowało ich! (pomijając jakiś okres nastoletniego buntu, ale mądrzy rodzice wiedzą, ze on nadejdzie i armat wytaczać nie będą). Niestety, podcieranie dupska, noszenie 9 miesięcy i rodzenie w bólach to - jakby to powiedzieć... czynności "techniczne" i z wychowaniem nic wspólnego nie mają.
A jak czytam "zmarnował sobie dla niego życie" to mi się aż w środku przewraca! Bardzo zazdroszczę dzieciom, których rodzice żyją w przeświadczeniu, ze poświęcają się dla nich, marnują życie, itd - a później się dziwią, że dziecko się im nie "odwdzięcza". I dziwią się, że dziecko nie ma szacunku, itd. Skrót myślowy, ale aż mnie trzęsie od czytania takich opinii!
ja tylko o tych cyckach jeszcze 😀 ja wychodzę z domu z dzieckiem to wiem, że ono może chcieć jeść, jeśli idę na dłużej niż godzina. I co za problem: 1. odciągnąć pokarm i zabrać w butelce 2. zabrać sztuczne w butelce 3. zabrać chustę albo cokolwiek, co narzucę na tego swojego cyca podczas karmienia
Wystawianie cyca nie wynika z braku możliwości, po prostu niektórym to nie przeszkadza. Mnie przeszkadza zarówno pokazywanie swojego, jak i nie do końca komfortowo się czuję widząc "współcyce" wystawione na widok. Każdy robi jak chce, ale mnie po prostu dziwi, że niektórym kobietom to nie przeszkadza.
o wlasnie. mnie nie razi kobieta DYSKRETNIE karmiaca swoje dziecko, przykryte to wszystko jeszcze czyms. mnie razi wywalony goly cyc zatkniety w buzie oslinionego dziecka. a widzialam takie cos nie raz. i bylam rowniez swiadkiem w restauracji, jak kierowniczka sali interweniowala, poniewaz pewna pani zaczela na sali, na restauracyjnym stole, wsrod innych gosci PRZEWIJAC dziecko.
Wywalony na wierzch cyc, do tego jeszcze z widocznym karmiącym sutem, jest moim zdaniem obrzydliwy. To Europa z jakimiś tam naszymi standardami i zwyczajami, a nie Afryka. 🙄 Dokładnie....musisz nakarmić, zasłoń się czymś (bluzką nawet), usiądź tyłem do publiki, można przecież jakoś przykombinować, nie?
Notarialna fakt są te pokoje, ale zwykle smierdzi tam, jest stołek tudzież inne niewygodne ustrojstwo na którym trzeba karmic dziecko. Naprawdę nie jest to wygodne.
Spodziewałem się tradycyjnej ciasnej klity z jednym poprzecieranym przewijakiem, a zastałem prawdziwe centrum dziecka rodem z ostatnich klatek seksmisji. Rzędy przewijaków z wrzutniami na stare pieluchy (bez kitu), łóżeczek, maszyny do zakupu pieluch, stanowiska do karmienia dzieci, stanowiska do mycia dzieci. Po prostu przewijalnia rodem z kosmosu. Kudos dla projektantów. Jeśli inne facylitety (sic2) są choć w połowie tak przemyślane, to chyba wynajmę sobie box w manufakturze i przeprowadzę się tam z rodziną 😉
ej, no ja tez nie wywalam cyca na wierzch, ale sa tacy co nawet te zakryte draznia. nie bede siedziec w domu do czasu odstawienia dziecia nie wszedzie sa miejsca do karmienia i przewijania, jakos trzeba sobie radzic wobec ich braku. Parafrazujac tytul filmu: to nie jest kraj dla malych ludzi
Pamiętam jak to było z karmieniem. 😉 Po którymś tam tygodniu karmienia przez kilkanaście razy dziennie, same przestajemy traktować biust /pierś jak biust/pierś. Staje się toto narzędziem do karmienia i tyle. I wywalając to narzędzie kilka, kilkanaście razy dziennie na wierzch staje się nam zupełnie obojętne już nawet czy ktoś to widzi. Przynajmniej ja miałam taki stosunek do tego. Jednakowoż.....
Zdawałam sobie sprawę jak mój biust i takie karmienie może być widziane oczami osoby z zewnątrz i NIGDY go nie wywalałam publicznie, choć oporów bym nie miała, jeśli o mnie chodzi. Mając na względzie osoby z zewnątrz starałam się zakrywać czymś, jeśli życie wymusiło na mnie karmienie w miejscu publicznym. Bo bywały takie sytuacje. Ale nie jestem Afrykanką. Starczy iść w kąt, odwrócić się tyłem, zasłonić biust bluzką i da radę nakarmić wrzeszczącego malucha tak, by oszczędzić publice widoków. 😉
Mnie, nie tyle, ze wkurza, co drażni zaniedbana kobieta w ciąży. Powiem szczerze, ze nawet przyjemnie się patrzy na zadbane ciężarówki w żakiecikach, eleganckich spodniach... Ale jak widze takie COŚ w róshoffych dresach, do tego powyciąganych niemiłosiernie, z potarganymi włosami i papieroskiem w ręku... No aż coś mnie wtedy trafia... Nie mam nic do koloru różowego, ale sama ciąża to nie choroba...
dobra- czyli mozna sie zakryc, odwrocic i gra. czyli nie trzeba tego robic w tramwaju, na legalu wypierniczajac cyca. ja po prostu nie rozumiem takiej akcji. jakby inna kobieta (niekarmiaca) wywalila cyca w tramwaju to by wzbudzila swiete oburzenie, a w najlepszym razie niezdrowa sensacje nie?