Forum towarzyskie »

Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

szarotka,  bardzo dziekuje 🙂. Przy okazji, milo Cie zobaczyc na dzieciowym 😉!


nie chciałam i mam  🙄 🙄 🙄
i jakbym miała cofnąć czas to NIE, NIE, NIE

dlatego też argumenty częste: bedziesz miała swoje - to wszystko sie zmieni, polubisz, pokochasz, włączy sie instynkt macierzyński ... jest NIEPRAWDĄ


no taaak, Dodo, ale jakby teraz Jaca mial zniknac?? Ja rozumiem, ze gdybys tamtej nocy miala swiadomosc to bys trzymala nogi razem, ale teraz? Nie mowie o smierci, ale powiedzmy oddajesz np tatusiowi i znikasz-wszystko oczywiscie science fiction, ale??
Też mnie trochę dziwi ten konflikt  🙄 Dla mnie sprawa jest jasna: chcesz mieć dziecko, czujesz instynkt macierzyński, masz odpowiednie warunki - antykoncepcja na bok i  🏇 A jak nie masz na to ochoty, to sie zabezpieczasz i nie rodzisz dziecka (no, chyba że złośliwość rzeczy martwych objawi się w pękniętym kondomie). Ja nie mam powodu, żeby przekonywać innych, że dzieci są be, ani inni nie mają powodu, żeby mnie przekonywać o cudach macierzyństwa - to jest indywidualna decyzja i tyle.

Co do kupy, to konie lubie i ich kup soę nie brzydzę, a dzieci nie lubie, to i dziecięca kupa mnie brzydzi. Poza tym, końskie bobki biorę na widły, a nie w łapę, jak pieluchę  😉

W kwestii egoizmu mówię Strzydzie: amen. Jestem zdrową egoistką i dobrze mi z tym, jakoś nie czuję powołania do bycia drugą Matką Teresą  😎
Ani matką-Polką, ofkorse  😉

często natura wie lepiej, jakie geny nie powinny znajdować się w kolejnych pokoleniach cool
A geny, hmm. Jeżeli w naszym cywilizowanym świecie nadal możemy mówić o selekcji naturalnej, to porównawszy ilość dzieci w statystycznej rodzinie patologicznej i rodzinie ludzi mądrych i wykształconych, to podejrzewam, że Matka Natura straciła piątą klepkę...
Co do kup - żadna z was nie wpadła na to, że koń je co innego, a dziecko co innego, dlatego kupy mają inną konsystencję i zapach?
Strzyga, , wpadla, ale najoblesniejsze wg wielu noworody-te co sraja non stop 😉, akurat maja niesmierdzace kupy mleczne o zapachu sera-bialego, nie plesniowego 😉.

bostonka, pielucha, podobnie jak widly, zapobiega kontaktowi dloni z kupa 😉.
BASZNIA, niby tak, ale jest ubrudzona i nasiąknięta, więc i tak bym się brzydziła  😡 Pewnie jak już bym musiała przewinąć dziecko, to robiłabym to w gumowych rękawiczkach  😁

Cały ambaras w tym, że jak się kocha konia, to nie problem wyrzucić kupę, i zapewne zmienianie pieluch własnemu, kochanemu dziecku też nie jest żadnym heroizmem. Gorzej, jak się tego dziecka nie kocha - ja po prostu nie mam ani śladu instynktu macierzyńskiego, i nie chciałabym ryzykować sytuacji, w której zmuszałabym się do opiekowania niechcianym dzieckiem, tylko dlatego, że inne mamusie zapewniają mnie, że mi przejdzie. A jak nie przejdze?

Ja  musiałabym dziecko najpierw chcieć, a potem robić - nie w odwrotnej kolejności. To po prostu za poważna decyzja, i gdy zostanie źle podjęta, to może zniszczyć życie nie tylko mi, ale i dziecku. Dlatego uważam, że rodzenie dziecka z powodu tylko i wyłącznie presji rodziny jest błędem, za który można bardzo słono zapłacić.
bostonka,  bardzo slusznie z tym najpierw chceniem a potem robieniem !!

A z ta zmiana pieluch to tatusiowie z reguly oczekuja orderu za zmiane pieluszki z kupa, a niektorzy tego po prostu nie zrobia, wiec z tym heroizmem jednak cos jest na rzeczy 🙂.
Ja też z tych co się zapierały rękoma i nogami- teraz mam dwoje dzieci. Przy pierwszej ciąży wszyscy byli w szoku. 😲
Odruch wymiotny na różne rzeczy, szczególnie wszelkie wydzieliny to u mnie norma. I naprawdę jest tak, że swoich to nie dotyczy.

I nadal nie lubię dzieci, oprócz swoich. Z moimi byłam na publicznym placu zabaw raz, drugi nie dałam rady. Moje dzieci socjalizują się w przedszkolu, kontakt z matkami i dziećmi jest ponad moje siły. Jak odbieram moje z przedszkola i podbiegnie do mnie jakieś dziecko, np. pochwalić się rysunkiem, to ja sztywnieję. Boję się, że mnie dotknie, a ja się brzydzę, ale staram się przez zaciśnięte zęby wykrztusić z siebie, że ładny rysunek 🤣

Moje dzieci jeśli znają nazwy najmodniejszych zabawek to z przedszkola. Za to wiedzą, że konie jedzą siano i owies, że trzeba posprzątać (mają swoje małe taczki) i pościelić słomą łóżeczko, wiedzą, że mama właśnie lonżuje konia, itp i wszyscy jesteśmy zadowoleni 🙂
Naboo,  jakbys o moich pisala dzieciakach i zachowaniach tez-obce dzieci mnie deprymuja, wiekszosci nie trawie 😉. Ale juz ustalilismy, ze voltopirzatka to odrebny gatunek 😉.

A off: ostatnio zagorzala przeciwniczka, zreszta juz w wieku, hmmm, takim, ze raczej jakby miala miec to by juz miala, powiedziala mi" Nie, ja nie chce miec dzieci. No, takie jak Twoje to bym chciala, ale tak to nie " . Uroslam 🙂.
Nigdy dzieci mnie nie kręciły, nie miałam żadnych instynktów macierzyńskich, długo żyłam w przekonaniu, że macierzyństwo mnie ominie. ( kupię sobie 2 psy)  Dzieci nie lubiłam. (One mnie zaś zwykle lubiły bardzo.)
Poznałam obecnego męża, planowaliśmy ślub na spokojnie, gdy nagle zdarzyła się wpadka.  😉 Ślub przyspieszyliśmy.

Podobno na początku ciąży moja własna, osobista matka, która znała mnie bardzo dobrze, bała się "co my z robimy z tym dzieckiem?" Znając mnie była przerażona tą ciążą. Później się przyznała, że już się nawet zastanawiała nad tym, że "najwyżej ona będzie to dziecko wychowywać"  🤔wirek:

W trakcie ciąży hormony zaczęły robić swoje. Po urodzeniu zwrot o 180 stopni, w porównaniu do miesięcy sprzed ciąży.
Nagle stałam się cierpliwą, wyrozumiałą, opiekuńczą, kochającą samicą stojącą nad swoim młodym.  😉
Nadal nie przepadam za obcymi dziećmi. Drażnią mnie one.
(No chyba, że są ładne, grzeczne, dobrze wychowane.  😉)
Swoje kocham nad życie i nie wyobrażam sobie, jak moglibyśmy żyć gdyby się w ogóle nie urodził. 2 psy? TYLKO jako dokładka do mojego dziecka.
Kropka.

Nie mam nic do osób, które twierdzą, że nie chcą mieć dzieci. Nie chcą? Niech nie mają. Wolna wola.  🙂
Natomiast po sobie wiem, że zmienia się w kobiecie wiele podczas ciąży i po urodzeniu.
To po prostu natura (hormony, długa ciąża) przygotowuje kobietę do bycia matką.
Ja jestem z tych, ktore nie maja, nie chca i najlepiej by sie obeszly bez. Wiem, ze jesli sie stanie, jesli "wpadniemy", to niech sie dzieje wola natury, ale najchetniej by mi bylo, gdyby natura szukala sobie innych matek  😁
Nie chce, aby ktos mnie przekonywal, ze bedzie inaczej, ja nie staram sie przekonywac innych, ze lepiej by im bylo bez dzieci. Moze kiedys sie uciesze, jak zobacze dwa paski, ale jak na razie moj wewnetrzny budzik jeszcze nie dzwonil.
Kiedyś miałam się zakładać z moim szwagrem że nie będę mieć dzieci o...100 tyś zł. Paweł stchórzył taka byłam antydzieciowa (albo takie sprawiałam wrażenie 😉 ). Zakład do skutku nie doszedł i dobrze...dla mnie bo bym przegrała. A szwagier do dziś w szoku że mam dziecko 😉
Wszystko się kiedyś zmienia.
No właśnie, a o co chodzi z tym, ze się nie lubi obcych dzieci? Ja też tak mam. Jak podchodzi do mnie jakieś dziecko i gada to mnie paralizuje, zachowuje się tak jakbym je widziała pierwszy raz na oczy 👀 jedynie noworody nie wzbudzają u mnie takich uczuć, wszystkie są takie małe i fajne. Podziwiam takie przedszkolanki i nianie co muszą obce dzieci chować. 
hanoverka to jest tak, ze człowiek nie wie co robić z wszystkimi dziećmi które wykraczają poza wiek jego własnego dziecka
czyli jeśli masz noworodka to mniej więcej wiesz co robic z czyimś noworodkiem, ale już z roczniakiem czy 9latkiem nie
gdy Twoje dziecko bedzie mialo 2 lata to bedziesz wiedziala co zrobic z dzieckiem w wieku od 0 do 2lat ale z 4 latkiem juz nie
itd itd
dla mnie fajne w dziecku jets obserwowanie jego rozwoju, tak jak mnie cieszy posiadanie psa - lubie go uczyc, i przy okazji uczyc sie od niego, wzajemna wymiania.
Znam wiele osób które na pewnym etapie swojego życia mówiły stanowcze NIE dla rodzicielstwa, gdzieś po drodze to się zmieniło, dwie koleżanki już dzieciate, kolejna w ciąży, natomiast jedna kumpela została przy swoim-i dobrze, skoro nie chce to nie, ale kto wie co będzie za rok, dwa, trzy... Ja aktualnie nie chcę mieć dzieci, może kiedyś, za jakiś czas, na dzień dzisiejszy nie jestem gotowa i chyba trochę zbyt wygodna. Sądzę jednak że sprowadzanie przez niektórych dzieci tylko do płaczu, kupy w pieluszce, ślinienia się itp to już lekka przesada. To nie jest mały potwór który chce zniszczyć nam życie. Co zaś do nagadywania przez rodzinę i znajomych to to wkurza mnie strasznie. Każdy ma prawo do decydowania o własnym życiu i skoro ktoś nie chce dziecka to ok i osób z zewnątrz nie powinno to obchodzić. Ja już nie wytrzymuje psychicznie gdy na każdej rodzinnej imprezie słyszę kiedy weźmiemy ślub, że już tyle lat razem, babcia potem zaczyna labidzić że prawnuka chciałaby doczekać a już stara itp, nie cierpię tego typu klimatów i przez to najchętniej olałabym wszystkie rodzinne nasiadówki. Pewnie teraz presja na ślub, po ślubie presja na dziecko, następnie, na drugie itp itd.
Och jak ja nienawidzę tej presji. Ja rozumiem moją babcię. Jest starszą osobą, wychowała się w innych realiach i może narzekać, że nie chce wziąć ślubu i mieć dzieci. W końcu w czasach jej młodości życie na kocią łapę było czymś nagannym, a kobieta musiała zostać matką Ale reszta?! Co im do tego jak żyję?? Czy moje decyzje na temat mojego PRYWATNEGO życia jakoś ich krzywdzą? Nienawidzę tego i dlatego od ponad trzech lat nie uczestniczę w rodzinnych spędach. Nie lubię jak ktoś przy obiedzie w obecności około 20 osób rozprawia o tym, czemu jeszcze nie wzięłam ślubu, albo czemu nie zabrałam się do rozmnażania i oczywiście gloryfikując instytucje małżeńską i posiadanie gromadki przychówku.
A najgorsza jest moja chrzesna, która posiada córkę w tym samym wieku co ja. Ja już powinnam upleść rodzinne gniazdko i wylądować nosem w brudnych pieluchach,a jej córeczka nie, ponieważ ona jest stworzona do wyższych celów (jeszcze nikt nie powiedziała jakich).
Nie jestem negatywnie nastawiona do dzieci. Lubie je, lubię się nimi opiekować i nie brzydzę się ich śliny czy kupek. Ale na Boga! Od lubienia dzieci do posiadania własnych którymi trzeba się opiekować 24 h na dobę, mieć zasobny portfel i chęci do rezygnacji z części uroków życia jest daleka droga.

Swietny temat. Nie ma nic gorszego niz ludzie ktorzy mowia ci ze zmienisz zdanie za jakies 10 lat. Nie wiadomo czy zmienisz, na tyle przykladow ludzi ktorzy zdanie zmienili znajdzie sie tyle samo takich, w ktorych przy nim zostali. Nie kazdy do posiadania dzieci sie nadaje i nie kazdy dzieci miec powinien.
Co naprawde mnie denerwuje, to nie dzieci jako takie. Jedne sa uroczo rezolutne, inne niezwykle irytujace, nie ma tutaj jakiejs ogolnej zasady. Co najbardziej irytujace to druga rzecz wymieniona w nazwie tematu - presja macierzynstwa. Ci wszyscy ludzie ktorzy na pewnym etapie twojego zwiazku dochodza nagle do wniosku ze maja prawo wtykac nos w najbardziej intymne sprawy, zaczynaja naciskac, natarczywie pytac a nawet domagac sie bys wreszcie w te ciaze zaszla. Skad takie idiotyczne przekonania? Co daje obcym ludziom (a takze rodzinie, bo rodzina to osobny problem) prawo do oczekiwania od nas podjecia decyzji w sprawie tak bardzo osobistej?
Druga sprawa - rodzina. Na pewnym etapie kazdego zwiazku zaczyna sie presja ze strony rodzicow, raz jednej pary, raz obojga. Nie wspominajac o przyslowiowych ciotkach i wujkach.
Ogolnie rzecz biorac, ludzie ktorzy dzieci nie lubia tudziez dzieci miec nie chca maja ciezej, niemniej wydaje mi sie ze najlepsza obrona przed wszystkimi "zyczliwcami" jest stara dobra praktyka zupelnego ignorowania z jednej strony badz jasnego postawienie sprawy ("dzieci mnie nie interesuja"😉 z drugiej.


Ci wszyscy ludzie ktorzy na pewnym etapie twojego zwiazku dochodza nagle do wniosku ze maja prawo wtykac nos w najbardziej intymne sprawy, zaczynaja naciskac, natarczywie pytac a nawet domagac sie bys wreszcie w te ciaze zaszla. Skad takie idiotyczne przekonania? Co daje obcym ludziom (a takze rodzinie, bo rodzina to osobny problem) prawo do oczekiwania od nas podjecia decyzji w sprawie tak bardzo osobistej?


naprawdę zdarza się że obcy ludzie pytają o manie lub nie manie dzieci, a w dodatku naciskają ❓ kto tak robi, chyba nie pracodawca  😁

bo babcie i ciocie to hmmm raczej mnie to nie dziwi, chociaż stopień natarczywości jest delikatnie mówiąc odwrotnie proporcjonalny do poziomu ogłady towarzyskiej. można napomknąć bardzo metaforycznie składając imienne życzenia na ucho przy nieśmiertelnym opłatku, a można wypalić przy całym audytorium, by cisza nad stołem zaległa aż do deseru....
Uwierz, że zdarzają się tacy ludzie. 😵 Najgorsze są życzliwe, starsze panie które wciągają cię  do rozmowy w autobusie, sklepie etc.  Ja ich po prostu ignoruje. Nie obchodzi mnie ich zdanie i nie zamierzam grzecznie udawać, że tak jest. Dla mnie rodzina wywierająca presję jest gorsza i to dużo gorsza bo jestem z nimi emocjonalnie związana i po prostu nie umiem być dla nich nie grzeczna. Chociaż ostatnio miałam dużą ochotę na opryskliwą odpowiedź, kiedy wujcio zaczął insynuować, że nie wychodzę za mąż bo po prostu mój chłopak nie chce mi się oświadczyć 🤔
Ale zdarzają się też zabawne sytuacje np. kiedy babcia mojego lubego szeptem w kuchni radziła mi, że powinnam zmusić jej wnuka do oświadczyn, choćby siłą zaciągnąć go do ołtarza; albo kiedy moja konserwatywna babcia stwierdziła: "No dobrze ślubu niech sobie nie biorą, ale może chociaż dzieci zaczną robić."  👀
Przyznaję,że ogromnie zaskoczył mnie przebieg zdarzeń w tym wątku.
Uważam,że to jedna z lepszych dyskusji na re-volcie.  :kwiatek:, chociaż chwilami włosy stawały mi na głowie.
Szczera do bólu ta rozmowa. Niezwykła.
Trochę śmieszny wątek 😉 Taka dyskusja o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętem Wielkiej Nocy.

Wszystko zależy od tego, jak się na dziecko patrzy i jak się je wychowuje. Dla mnie dziecko to indywidualny człowiek, nie moja własność. Staram się je wychować tak, żeby było mu łatwo w życiu, żeby potrafił żyć w społeczeństwie. Rozmawiam z nim jak z dorosłym, traktuję nie jak bezrozumnego szczyla, któremu się ciućka i kity wciska, żeby się nie darło, tylko jak rozumną jednostkę ludzką 😉 Co nie zmienia faktu, że nie odbieram mu dzieciństwa wraz z jego bajkotwórczą rzeczywistością, ale też go nie oszukuję mówiąc, że wszyscy są dobrzy i cudowni. Doskonale wie, że w miejscach publicznych trzeba trzymać się blisko mnie, żeby się nie zgubił lub żeby go ktoś nie zabrał. Wie, że nie wolno oddalać się od rodziców/dziadków bez pozwolenia. Mimo wszystko biorę poprawkę, że to tylko i aż 4 latek i nie biorę za pewnik, że mnie będzie słuchał. Chociaż, odpukać, do tej pory nie miałam z nim kłopotów natury 'uciekinierskiej'.

Kupy, siki, ślina, bekanie etc.- dla mnie niepoważne jest zachwycanie się tymi zjawiskami, chociaż nawet w wątku dzieciowym bywało, że można było się natknąć na zdjęcie obsranego dziecka. Dla mnie to dziwne podwójnie- komu przychodzi do głowy lecieć po aparat w takiej i zrobić taką fotkę- po drugie- opublikować ją w internecie? Ale jak mówię, to moja opinia, może dla większości to jest akurat ok.

Niemowlaki, dzieciaki lubię, zawsze lubiłam. Nie lubię rodziców rozwyrzonych dzieci, rodziców, którzy nie potrafią wpoić podstawowych zasad wychowania. Stąd doczekać się nie mogę, kiedy powstanie knajpa z zakazem wpuszczania dzieci. Po prostu szok, szok, szok jak siedzisz w knajpie i jakiś bachor lata między stolikami, głośno gada, mlaszcze, siorbie, komentuje etc. Nie mówię tutaj o jakimś podrzędnym zajeździe przy krajowej ósemce- piszę o normalnych, 'renomowanych' restauracjach.

I tak na koniec- szanuję samą siebie, swój czas, swoje zycie i w związku z tym dziecko nie przysłania mi całego świata- staram się układać nasz świat w miarę bezkolizyjnie- jest czas dla dziecka, jest czas dla mamy, jest czas dla taty etc. I może mam jakieś niebywałe szczęście, ale moje dziecko jakoś idealnie się wpasowało w taki schemat. Ale nie powiem, bywało naprawdę ciężko. Stąd decyzja o drugim dziecku to odległa galaktyka- ja się nie chcę znowu uwiązać na te dwa lata. Sorry 😉
Mnie też zdecydowanie dzieci nie kręcą w dwóch tego słowa znaczeniach...

1. Nigdy, przenigdy nie miałam jakis odruchów macierzyńskich, nie pochylalam sie nad wózkiem z niemowlakiem wydając z siebie dziwne dźwięki jak to robia niektórzy, nie czułam potrzeby potrzymać dzieciaka na rekach... Do tego strasznie obrzydza mnie, po prostu brzydzę sie, mdli mnie jak widzę jak ktoś całuje ośliniony buzię dziecka... Kiedyś myślałam, że mi to minie, że zacznę się zachwycać dziećmi jak dorosnę, a tu 23 na karku i wciąż nic...

2. Dziecko ta masa wyrzeczeń. Nie umiałabym tak po prostu zrezygnować ze swojego teraźniejszego życia... Ja muszę do stajni jechać przynajmniej co drugi dzień, uwielbiam spontaniczne akcje, wyjazdy. Uwielbiam długo spać, jeździć w góry, na nartach, na jakąś imprezę pójść, zaprosić znajomych i smiać się do poźna... Jak jest dziecko to z tego wszystkiego trzeba zrezygnować w większym stopniu. Zaprosić znajomych można, ale co to za przyjemność co chwile latać i sprawdzac czy baboch jeszcze śpi, albo ich uciszać, zeby sie nie obudził... Koniec z nieplanowanymi wyjazdami, nocami na sianie w stajni ze znajomymi, wyjazdami co weekend, z stajnia parę razy w tygodniu... Nie wiem, nie umiałabym sobie tego odmówić... No chyba, że mieszkałabym w domu, nie musiałabym pracować, miała konia przy domu itp. To już prędzej bym, to przeżyła... Inaczej - wątpię... A co gorsza, mój facet jest z tych, co chca dzieci... Ja się tego boję i prawdę powiedziawszy - nie chcę.
ja właśnie podziwiam takie osoby jak zen, dodofon i inne że pomimo iż jest dziecko dalej realizują własne plany, że dziecko ich nie ograniczyło tak żeby siedzieć w domu i nic nie robić tylko popporządkowywać się małemu. i chyba większośc starszego pokolenia tego nie pojmuje po prostu. kobieta z małym dzieckiem na siedzieć w domu i gotować obiadki, i koniecznie musi byc po ślubie...

a swoją drogą zamierzam przeczytać cały wątek bo fajnie sie rozwinął i ciesze się że nie jestem sama, że nie chcę dzieci, nie lubię małych dzieci, takie od 6 roku to chyba juz tak to już normalne małe myślące w jakiś sposób jednostki, chyba fajnie patrzeć jak się rozwija rośnie, małych dzieci hmm jakoś nie trawię. tzn jak siedzi sobie  wwózeczku i jest cicho to ok, ale jak juz sie drze to ...oj nie nie dla mnie, no i nie zachwycam sie dziećmi, popatrzę do wózka jak ktoś mi go podsunie, ale nie mam odruchów 'ojej ale śliczne!' bardziej mam taki odruch do niemowlęcych zwierzaczków  😁

edit: jeszcze raz podkreślę, że podziwiam osoby które pomimo wtrąceń innych osób realizują własne pragniania i marzenia. może dziwne porównanie, ale podoba mi się jak to Martyna Wojciechowska organizuje. dziecko jest -ok, ale nei ogranicza siebie pomimo iż w różnych gazetach/portalach są opinie że ma siedziec i zajmować się dzieckiem. oczywiścieżeby tak robić trzeba mieć odpowiednie zaplecze finansowe i rodzinne. bo tak to wszystko sie chrzani, chcąc gdzieś sie oderwać od dziecka, czy zapewnić dziecku i sobie jakiś tam byt a nie patrzec od kogo tu pożyczyć  🙁
Ja też należę do osób, które twierdziły, że nigdy nie będą mieć dzieci. Jestem po prostu bardzo niezależna i zawsze uważałam, że przez dziecko nie będę mogła realizować marzeń i planów. Same kupki i smarki mnie nie obrzydzały, ale rzeczą, którą napawała mnie największym strachem było to, że nie będę mogła nigdzie wychodzić, moje życie towarzyskie nie będzie istnieć, no i te nieprzespane przez płacz noce... ja należę do osób, które MUSZĄ porządnie spać, nie wiem, jak miałabym sobie poradzić z nocnym karmieniem.
Poznałam jednak miłość swojego życia. I któregoś dnia wielka niespodzianka, bo w moich marzeniach o przyszłości oprócz naszej dwójki, słodkiego domku, konia, psa i kota zobaczyłam małe dzieciątko. Ot tak, przyszło mi do głowy takie coś ni stąd, ni z owąd. Nawet nie zauważyłam, kiedy mi takie myśli zaczęły chodzic po głowie. I nagle całe to myślenie o dzieciach przestało byc dla mnie straszne. Nie mogę się doczekac tych magicznych chwil, kiedy np. będę patrzyc w oczy, które są takie same jak moje, albo mojego partnera, bądź pokazanie mojemu przyszłemu mężowi niemowlaka poraz pierwszy. Nie uważam także, że życie towarzyskie miałoby mnie cieszyc bardziej, niż towarzystwo mojego przyszłego dziecka.
Gdybym parę lat temu przeniosłabym się w przyszłośc i przeczytała ten post, pewnie byłabym w szoku.
Jedyna rzecz, której się boję, to to, że urodzę dziecko i będzie ono miało charakter nie do zniesienia. Znałam takie małżeństwa, w których on i ona byli na prawdę wspaniałymi ludźmi, jedno dziecko jak aniołek, a drugie... no po prostu iśc i się zastrzelic. I na prawdę próbowali wszystkiego, nie należeli do osób, które rozpieszczały dzieci. Tamten bachor był jaki był i już. Tak samo inna rodzina - typowi katolicy, trójka dzieci bardzo ogarnięta i spokojna, a czwarte dziecko... tylko zamknąc do sejfu i wrzucic na dno oceanu.

Co do znajomych namawiających na macierzyństwo - nic mnie bardziej nie wkurza niż oni. Dla mnie nie ma gorszego chamstwa, niż ustawianie komuś życia. Znajoma poddała się presji rodziny i zaszła w ciążę, zanim była na to gotowa... rany! Jaką ona miała depresję poporodową! Tylko na nią spojrzałam, to mi się płakac chciało, a dziecko leżało w kącie, tata i znajomi musieli się zajmowac, bo matka dojsc do siebie nie mogła. Tylko dlatego, że jakaś matrona se ZAŻYCZYŁA miec dzidziusia.

A co do wystawiania cyca - mnie wkurza napiętnowanie kobiet karmiących piersią. Do licha, zrozumcie, że one czasami MUSZĄ to zrobic, a nie ma na to specjalnych miejsc. Niby gdzie mają to zrobic? Podreptac z dzieciątkiem za krzaki, a może za kontener? Jakbyście wy chcieli bardzo, bardzo siusiu, aż wam pęcherz pęka, a byli na zamkniętym, pustym placu, to w końcu byście poszli sobie w kąt. Może porównanie głupie, ale kobity, które są teraz na "nie" zobaczą, kiedy będą same miały dzieci (o ile je będą miały 😉)
ja właśnie podziwiam takie osoby jak zen, dodofon i inne że pomimo iż jest dziecko dalej realizują własne plany, że dziecko ich nie ograniczyło tak żeby siedzieć w domu i nic nie robić tylko popporządkowywać się małemu.


Zgadzam się, ale ja nie miałabym z kim tego dziecka zostawić, a na opiekunkę kasy brak 🙁. Więc musiałabym je ciagać ze sobą wszędzie, a kurde czasem dobrze odpocząć od kup, płaczu, jęków itp... I tu jest pies pogrzebany... Po prostu, nie miejsce i czas dla mnie na dziecko...
owszem nie wątpie, też napisałam że do tego trzeba mieć odpowiednie zaplecze finansowe bo inaczej można sfiksować
To nie jest prosta decyzja, teraz zastanawiam się kiedy i czy w ogóle zdecyduję się na rodzeństwo dla mojego dziecka 😉Niby jeszcze za wcześnie na takie rozważania, ale jednak nie ma co ukrywać dziecko to sporo wyrzeczeń. Ja po tych 3 tyg już to widzę. Widzę jak strasznie zmieniło się moje życie i mam obawy czy uda mi się tak zorganizować aby wrócić do jako takiej "normalności". I tak jak jeszcze w ciągu dnia jestem w stanie sobie wszystko poukładać, tak noce to dla mnie koszmar. Zawsze potrzebowałam snu do dobrego funkcjonowania 😉
Ale z drugiej strony jak patrzę na swoje dziecię to wiem, że nie cofnęłabym czasu 😉
ikarina,swietny i madry post 🙂 Pokazauje, ze MOZNA zmienic zdanie, pokazuje, ze trzeba zawsze pomyslec, a nie generalizowac i opierac sie na pierwszym wrazeniu. Mam corke 4 latka, zdarza sie jej dostac glupawki przez pierwsze 5 minut wizyty gosci np-ale to fajny dzieciak i jak jej to minie i zostanie upomniana, jest naprawde fajna i z reguly wszyscy ja lubia. Trudno ocenic dziecko po jednej akcji, trzeba by je troche poznac- konia tez trudno ocenic po 5 min pierwszej przejazdzki  😉

Co do cyca-karmilam w miejscach publicznych, jakos nie usmiechalo mi sie usiasc na zamknietym kiblu w kabinie ...Mialam na ramieniu pieluszke, pod nia dziecko i piers. Doprawdy, jest tyle brzydkich widokow, tlusci, nieogoleni, rozne rzeczy ohydne, nawet bezwiednie , ludzie robia, akurat piers matki karmiacej, ktora stara sie zachowac w miare mozliwosci dyskretnie to chyba nie koniec swiata...Co za konsekwencja-terror laktacyjny jest faktem, ale juz ruszyc sie z domu nie mozna-bo nie mozna epatowac cycem.
o, zaraz bedzie dyskusja o karmieniu w miejscach publicznych.Ja jestem za, chociaz stram sie unikac, tak planuje wyjscia, zeby nie karmic na ulicy czy w knajpie, ale czasme sie nie da i trzeba.
Jakos nie draznia gole dupy i cycki reklamujace wszystko, od pasty do zebow po amortyzatory, a karmiaca matka drazni. Jakby ludzie zapomnieli, ze po to kobietom piersi-zeby karmic a nie zeby reklamowac czsci samochodowe.
Mi tam wywalone cycki nie przeszkadzają, zawsze widziałam matki zakrywające część piersi pieluchą tetrową i tak naprawdę dla mnie to dosyć normalny widok.

Reklamy zazwyczaj mają seksowne, piękne kobiety z idealnym piersiami- a nie każda matka karmiąca jest taka estetyczna 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się