Forum towarzyskie »

Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

Dodofon, no wlasnie...
hmmm, tak sobie mysle, ze ja potrafie zrozumiec (choc moze lepszym slowem jest zaakceptowac? hmm, jednak zrozumiec?) to, ze sa kobiety, ktore chca miec dziecko, ktore realizuja sie jako matki, badz wiedza, ze beda sie w ten sposob realizowac. i zastanawia mnie ten brak akceptacji i zrozumienia postawy przeciwnej. czy nie potraficie tego zrozumiec, ze NIE chce miec dziecka, NIE chce byc w ciazy, NIE chce wyrzeczen z ktorymi wiaze sie macierzynstwo, ze POJMUJE, ze to wiele pieknych i wspanialych chwil, a pomimo to NIE chce ich przezywac. to jest moj zyciowy wybor, do ktrego mam prawo. ja potrafie zrozumiec, ze wy tego chcecie, czemu nie potraficie zrozumiec ze ja nie chce?

edit: fatalny ort  😡
Jezusie i znowu się zaczęło. Toć to już było wałkowane tutaj przez tyle stron i chyba do jako takiego konsensusu doszłyśmy hę?
No tak. Teraz tylko powtarzamy, to co już zostało powiedziane.
Ale wiesz jak to jest, często komuś nowemu nie chce się przeglądać całego tematu...
Mi to nie przeszkadza w każdym razie.
hanoverka, bo znowu poszly fraszki, ze nam sie zmieni.
To trochę dla zmiany  😉 ja po urodzeniu jednego przez kilka lat czułam presję na kolejne. Szczerze naprawdę mnie to wkurzało, teraz albo dali spokój albo jeszcze trochę czekają, żeby zacząć, że to ostatni dzwonek  😁
Wychodzę z założenia, że ludzie tak namawiają w ramach zasady:... a co ta bez dziecka będzie miała lepiej ode mnie, niech wie jak to jest.
Podziwiam naprawdę osoby, które decydują się na 3 czy 4 dzieci, w klasie mojej córki tylko ona i jej koleżanka nie mają rodzeństwa średnio chodzą tam dzieci z rodzin 2+3. Zauważyłam, że w tematach wychowawczych podczas zebrań prawie, że nie mam prawa głosu, bo co ona tam wie, ma tylko jedno  😁
Ja też nikogo nie namawiam, to powinien być zawsze wybór każdej z nas samej. 🙂
że może jak sie dziecko pojawi - to Wam sie zmieni...
NIE, nie zmienia się...


Nie przeczytałam całego wątku, trafiłam dopiero teraz, nie wiem, czy o tym było, ale nie zgadzam się z Dodo (z mojej perspektywy 😉 )

Przez 28 lat mojego życia dzieci nie robiły na mnie żadnego wrażenia - nie chciałam, nie tęskniłam, nie zabiegałam... Miałam 19 i 25 lat, jak urodziły się moje małe siostry - może z raz je nakarmiłam z butli i chyba ani razu nie przewinęłam (nie mieszkaliśmy razem, ale widywałam je dość często). Dzieci moich koleżanek z pracy oglądałam podczas odwiedzin z daleka i byłam jedyną dziewczyną, która nie zrywała się z piskiem na ich widok.
Zawsze mówiłam, że zamiast dzieci będę miała sworę psów 😀
A potem przyszedł moment, że postaraliśmy się o pierwszą ciąże (z rozsądku..?) Ciąży nie cierpię do dziś...żaden to stan błogosławiony. Ale po porodzie dostałam na łeb! Absolutnie! Uwielbiam mieć dzieci, uwielbiam być mamą, uwielbiam uczyć ich świata, tłumaczyć, pokazywać. Uwielbiam patrzeć jak się rozwijają, jak stają się samodzielni, jak przybywa im wiedzy i rozsądku....Uwielbiam to każdego dnia!
Wszyscy, którzy znali i znają mnie z okresu przeddzieciowego nie mogą się nadziwić - łącznie z moją własną mamą 😉

a mnie po części przeraża to, że nie tyle nie dam 'miłości' ale i że źle wychowam bo co rusz wchodze na net, tv czy na własnym podwórku widze wszystko to co mnie przeraża puste barbi, albo dzieci emo tnące się, kobieciarzy czy puszczalskie, co ledwo zdjece z klasy do klasy w gimn  😵  i często są to dieci 'z dobrych domów'
new.day - i to jest właśnie chyba cała trudność w macierzyństwie. Nie to, że dasz jeść i ubierzesz, to pierdoły. Ale wychować i zaszczepić miłość i szacunek do innych - to chyba największe wyzwanie...i też się boję, czy podołam - oby!
Masz rację a najgorsze, ze starasz się, starasz, wydaje Ci się, że wszystko robisz ok, a potem w szkole wychodzą różne kwiatki, podyktowane np. chęcią utrzymania pozycji (przez dziecko) w dominującej grupie itp. Mnie dzisiaj w szkole pocieszono, że takie problemy w kontaktach dzieci to tylko w szkole podstawowej i potem na początku gimnazjum. O matko .... 🙁 dużo jeszcze przede mną.
ja też się oczywiście zaliczałam do tych omijających wózki z daleka, żadnych dzieci z bliska itp.
tak było do 30 roku życia (rasa późnodojrzewająca 😉 )
potem zwrot o 180 stopni

co do pojawiania się instynktu - że pojawi sie na sto procent i każdemu:
to chyba niezupełnie tak. faktycznie są jednostki, u których stan antydzieciowy przechodzi w stały - chyba..
(oby tylko nie okazało się, że im się zmieni, gdy już bedzie za późno - frustracje, odreagowywanie itp.  🤔)

obserwuję trzy przypadki, wszyscy osiągnęli już wiek, w którym mi zaczęło "dzwonić" :
- mój rodzony brat - nie ukrywa odrazy do tematu, nic się nie zmieniło w jego podejściu, tak samo mówił gdy miał 10 lat jak i gdy ma 30  😁 (ślub???!!! dziecko???!!! nigdy)
- jego wybranka. w zasadzie to samo, tylko że nie znam jej tak dobrze oczywiście jak brata
- moja znajoma z roku, od kiedy ją znam (10 lat) nieustająco singiel, również organiczny wstręt do dzieci. wobec mnie jest oczywiście delikatna, ja odwdzięczam się jej nie poruszając w ogóle tematu. kiedyś przez telefon wyrwało jej się "o Chryste, właśnie mi jakaś baba z pięciorgiem dzieci wjechała, zaraz chyba rzygnę"  😁 (była akurat w supermarkecie)..

Dempsey - bo Twój brat jeszcze młodziutki 🤣

Tak myślę i myślę i chyba nie znam przypadku, żeby po urodzeniu dziecka pozostała do tegóż dziecka niechęć. Ale mam m.in. dwie koleżanki, starsze ode mnie - jednej małe dzieci śmierdziały i zarzekała się, że nie będzie ich miała (przypadek wiele gorszy od mojego, hehe) - a po urodzeniu zwariowała na maxa (dziś już nastoletnie panny ma). Druga z wygody i prowadzonego trybu życia nie chciała mieć dzieci, stało się i też zwariowała, ale dopiero jak młody miał kilka miesiący. Dziś jest mamą-lwicą 😎

OT: dempsey - dostalaś PW? 😉

też jest spora różnica pomiędzy kobietami które:
- od wszesnych lat lubiły dzieci czyjeś i w końcu swoje
- kobiet które nigdy nie lubiły dzieci, a mając swoje swoje kochały ale dalej 'obce' były beee

tak samo nie wariowały na widok kupek, ślinotoku, nieporadności tylko ot dziecko jak dziecko i tyle, takie 'zdrowe' podejście  😁
jaki fajny temat  😀
ja od zawsze nie lubię dzieci, nie chcę mieć swoich (może kiedyś się to zmieni - nie wiem)
wkurza mnie bardzo taka nagonka na mnie że mam 26 lat i już powinnam mieć 2 dzieci  😵
jak patrzę na swoją siostrę, która ma 2 dzieci - to jest koszmar  😲
mnie przeraża to że dla dziecka trzeba mieć czas 24h, mało śpisz, dziecko wiecznie coś chce, musisz mieć oczy dookoła głowy
a Ty nie masz czasu ani dla siebie, ani nawet odpocząć
to nie dla mnie
Dobra więc napiszę jeszcze raz: Nie mam nic do tych co dzieci nie maja, nie namawiam ich, wisi mi to (zresztą mi wiele rzeczy wisi i nie obchodzi mnie co robią inni). Tylko dziwuje się nad tym, że ci co nie chcą sa czynnie napadani przez jakichs ludzi którzy chcą, żeby tamci mieli dzieci. Chyba żyję w innym świecie, bo u mnie nikt nie nagabywał, ani nie nagabywuje moich kolezanek, kuzynek etcetera.....

Fantazja
mnie przeraża to że dla dziecka trzeba mieć czas 24h, mało śpisz, dziecko wiecznie coś chce, musisz mieć oczy dookoła głowy
a Ty nie masz czasu ani dla siebie, ani nawet odpocząć

Takie to trochę wyssane z palca, bo da się wszystko jak się chce. Można się wyspać, mieć czas dla siebie, odpocząć, ba mozna nawet z nudów czasem palcem w bucie pokiwać. Serio-serio 🙂 (żeby nie było ja nikogo nie namawiam!)

ps: tak mi naszło teraz na myśl, może ci co nie chcą są naznaczeni dlatego, sa odnajdywani przez tych co chcą. To tak jak z tym, że jak ktoś dzieci nie lubi to wtedy dzieci na przekór do niego lgną te dzieci.

edit: dodam jeszcze, że ja tez nigdy dzieci nie lubiłam, nie rozuczulałam się nad nimi, nie umiałam się z nimi bawić, za zapachem też nie przepadałam. teraz nadal tak jest, wielbię pod niebiosa tylko moje dziecko i ono jest naj, a inne są fe 🤣
Wpisuję się, też antydzieciowa jestem 🙂
Ale fakt, jestem młoda (22lata skończę w tym roku), więc na takie decyzje mam jeszcze trochę czasu.

Niemniej jednak, bardzo nie lubię dzieci, szczególnie małych. A widok niemowląt mnie wprost odrzuca.
Moja koleżanka zawsze się rozczula 'ojeeej, jakie piękne dzieciątko'...

Zupełnie nie wyobrażam sobie siebie w ciąży, a poród to już masakra  🤔wirek:
Chodzenie z brzuchem, męczenie się... Póki co, dziękuję - postoję  🤣
kolebka, Mam takie samo zdanie jak ty. Ja mam w tym roku skończone 21 lat, a już coraz częściej słyszę komentarze, że powinnam sobie chłopa znaleźć. Każdy mówi 'dumna i niezależna, ale czasem dumę trzeba odłoży na bok'.  Nie, to nie dla mnie jak na razie. Zaraz wyjdzie na to, że jestem zimną s*ką 😂

Za to ojciec pobił wszystko ostatnio: ''Byś 'przyniosła' do domu takiego malucha. Fajnie by było znowu mieć dzieciaka w domu' Yhy, już lecę i zdzieram kiecę.
Nie, nie chcę na razie i nie wiem czy mi się to kiedyś odmieni.
Ja też byłam - może nie jakos strasznie antydzieciowa, ale jakos mnie do tego nie ciagneło i nie potrafilam wyobrazic sobie z dzieckiem jako mamusi. Nigdy nie rozczulałam sie nad dziecmi koleżanek (zreszta nadal moga dla mnie nie istniec..), mam kilka nawiedzonych, ktore po urodzeniu dziecka żyją tylko pieluchami i nie ma szans wyciagnac ich nawet na godzinke na kawe. To sprawialo, ze bylam jeszcze bardziej 'na nie'.

Byłam - przez prawie ćwierć wieku - aż poznałam męża. Dopiero wtedy cichutko zaczęły sie pojawiać myśli o dziecku, ale nie dawałam im dojśc do głosu. Ciąża najpierw była głównie inicjatywa męża, ale wcale nie musial mnie do tego specjalnie namawiac - po prostu przyszedl wlasciwy na to czas, i kiedy zaczelismy rozmawiac wydalo mi sie to całkowicie naturalne. Teraz czekamy na synka i jesteśmy przeszczęśliwi.
Jeszcze kilka lat temu taka sytuacja na pewno wzbudziłaby we mnie zupelnie inne uczucia... a teraz nie potrafie sobie wyobrazic, ze mogłoby byc inaczej 🙂
iii tam a ja proszę o zamknięcie tego wątku i otwarcie za lat 5, 10,20.... 😀
Dokładnie. I wtedy się okaże naprawdę, która jest antydzieciowa "genetycznie", a która po prostu była za młoda kiedy tu pisała.  😁

I piszę to ja, która byłam antydzieciowa i która chciałam gromadę psów i która wylądowałam z dzieckiem i która wie, że gdyby stało się inaczej, to byłoby mi SMUTNO i źle w życiu.
Tunrida? ile Twoje dziecię ma lat?

Za to ojciec pobił wszystko ostatnio: ''Byś 'przyniosła' do domu takiego malucha. Fajnie by było znowu mieć dzieciaka w domu'


są tez tego pozytywy bo jakby się 'wpadło' to jakoś to będzie, nie zostaniesz wywalona z domu i wyzwana od niewiadomo czego
new.day, Oj wątpię czy by mnie nie zwyzywali. Zajrzyj sobie do wątku 'nic mi nie wychodzi' i poczytaj, a wtedy zmienisz zdanie 😉
Tylko cisnęły mi się pytania: kto tego dzieciaka utrzyma, za co kupimy ubranka, akcesoria i inne pierdolety? No raczej na ulicy nie rozdają za darmo. 'Wydatek' nie na teraz i nie na moją kieszeń.
Bogdan- już 12.  😉
I szczerze mówiąc na drugie nigdy chęci nie miałam. Bo jednak antydzieciowość jakaś we mnie jest nadal. Tyle, że moje dziecko jest jedyne, ukochane i tak jak już pisałam, nawet jeśli musiałam się dla niego w przeszłości poświęcać, to nie odbierałam tego nigdy jako poświęcenie.
Bo to zachowanie podpadające pod poświęcanie było to dla mnie po prostu naturalne w tym momencie. I chciałam tak się zachowywać.

Ale rozumiem kobiety, które nie mają instynktu macierzyńskiego. Bywają takie, po prostu.
tylko chcialam zaznaczyc delikatna roznice pomiedzy "nie ciagnie mnie, nie interesuje, jest mi to obojetne" od WSTRETU, wrecz mozna powiedziec fobii do macierzynstwa w swoim kontekscie.
Tunrida, rozumiem doskonale, ja byłam młoda mamą jak urodziłam Krisa, to niby poświęcenie się dziecku było takie jakie jak ty sama piszesz- poświęcam się bo tak🙂 Drugie dziecko narodziło się kiedy Kris miał 14 lat, z pełną świadomością i chęcią posiadania. Chciałabym jeszcze ale brakuje mi odwagi.

mnie przeraża to że dla dziecka trzeba mieć czas 24h, mało śpisz, dziecko wiecznie coś chce, musisz mieć oczy dookoła głowy
a Ty nie masz czasu ani dla siebie, ani nawet odpocząć
to nie dla mnie


Śpię więcej niż przed ciążą, jestem w stajni częściej niż przed ciążą, mam mnóstwo czasu dla siebie etc. Ale ja mam genialnie zorganizowane życie, mogę chyba śmiało powiedzieć, że mój dom, moja rodzina to jak super prosperujące przedsiębiorstwo z bardzo dobrym zarządem 😁 Gdybym nie miała dziecka, to na pewno moje zycie by nie było jakoś bardziej/mniej puste, przykre, smutne, wesołe etc. - byłoby po prostu inne. Tak naprawdę jak sobie zorganizujemy nasz świat, tak będziemy mieć. Jak się nastawisz, że dziecko to znak równości między zabiciem własnej osobowści, to cóż..pewnie tak się stanie 😉

Natomiast daleka jestem od namawiania kogokolwiek na dziecko.
zen- słusznie prawisz.
I jeszcze coś.
Kiedy mamy dużo czasu dla siebie, to zwykle połowy zaplanowanych rzeczy nie zdążymy wykonać.
A kiedy tego czasu jest mało, uczymy się tak go organizować, że zdążymy zrobić wszystko.

Czasami znajomi się dziwią jak ja jestem w stanie to wszystko robić co robię. A ja..nie widzę w tym niesamowitego. Po prostu robię. Tak jak piszesz Zen, fajne słowa- " jak super prosperujące przedsiębiorstwo z bardzo dobrym zarządem". I to się tyczy też mnie i mojej rodziny.  Fajnie ujęte.
Jak się nastawisz, że dziecko to znak równości między zabiciem własnej osobowści, to cóż..pewnie tak się stanie 😉


Doskonale ujęłaś to, co mnie przeraża najbardziej - sprowadzenie się do roli najpierw inkubatora, a później całodobowej służącej czy gosposi, co obserwuję w przeszło 90% przypadków. Kobiety stając się matkami zbyt często zapominają o życiu "przed", o swoich zainteresowaniach, dążeniach, o tym, że dalej można się realizować w życiu, nie musząc go poświęcać jedynie w służbie przyszłym pokoleniom. Zapominają, że same dla siebie też ciągle powinny być ważne, bo to jest ich życie. Dziecko będzie miało wystarczająco dużo swojego do wykorzystania.
Ale weź pod uwagę, że często, zwłaszcza póki dziecko małe, matki CHCĄ tak żyć. Nagle hormony w Twoim organizmie robią tak, że to poświęcenie nie traktujesz jak poświęcenie, nie widzisz tego, nie przeszkadza ci ono, i CHCESZ tak żyć.

Po pewnym czasie, kiedy dziecko ma te kilka miesięcy, wszystko wraca do normy. Tak myślę. Przynajmniej tak było u mnie i tak było u moich znajomych.  😉
To rozumiem i pewnie tak jest. Natomiast obserwowanym przeze mnie kobietom często nie udaje się wyjść z tego stanu. Z czasem staje się to coraz trudniejsze, a z bycia matką robią wymówkę dla w zasadzie wszystkiego.  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się