Forum towarzyskie »

Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

Pytanie: która z Was mieszka na wsi?

Dodo: dostepnosc srodkow anty jak widac jest, tylko kolezanka sie wstydzi kupic. Dobrze, ze sie bzykac nie wstydzi...

Troche mi rece opadaja, szczerze mowiac. Aptek w tym kraju jak nasral, ja mieszkam na wsi, ktorej nawet na mapie nie ma, anty biore, moja sasiadka z dziada pradziada tutaj ma spirale...No naprawde, przesadzacie.
Basznia - TAK,
ale mentalność... małe miasteczko, jedna apteka, jeden gin... cała wiocha widzi jak idziesz do niego = pewnie w ciąży jesteś...
jak chcesz anty - to sie pewnie puszczasz... bo w końcu z mężem nie trzeba brać anty
mentalność po prostu...
Mnie zastanawia co myślą kobiety, które wiedzą, że ich dzieci urodzą się chore i całe życie będą skazane na męki, cierpienie albo na opiekę innych osób i rodzą.
Dodofon, powiem krótko, bzdety. U mnie 3 ginów, aptek 5 chyba, no a Pniewy metropolia nie sa. Moze na jakims zadupiu w Polsce C, nikogo nie urazajac, ale ogołnie sie NIE ZGADZAM 😉.

JARA, nie wiem co mysla, ja bym nie urodzila po prostu 🙁.
Basznia - TAK,
ale mentalność... małe miasteczko, jedna apteka, jeden gin... cała wiocha widzi jak idziesz do niego = pewnie w ciąży jesteś...
jak chcesz anty - to sie pewnie puszczasz... bo w końcu z mężem nie trzeba brać anty
mentalność po prostu...

Mentalność i presja proboszcza.

Mentalność i presja proboszcza.
[/quote][/quote][/quote]

dokladnie, bo wies ktora znam jest od proboszcz uzalezniona, jestem w ciazy, nie mam meza, rozgrzeszenia tez nie mam, mam meza biore srodki anty to do spowiedzi nie ma po co isc...
Której parafii 🙂? Ja mieszkam w jednej, miasto o ktorym mowie, ma dwie inne. Ale dobra juz, nie kloce sie, moze to tylko nasza zabita wiocha taka tolerancyjna, nowoczena i postepowa 🙂.
Mój kuzyn wybrał się na usg z żoną i oni mierzą tam nos i kark (?) i to też mówi im czy dziecko może mieć Downa. Powiedzieli im, że dziecko ma Downa, jak się później okazało, to nie Down tylko pępowina zawinięta na karku.
BASZNIA, mieszkasz w cywilizacji, nawet jesli mieszkasz w malej wsi i wdaje Ci sie, ze mieszkasz na koncu swiata, to TY mieszkasz w cywilizacji. Ja zreszta tez, wiec nie narzekam. Ale naprawde sa takie miejsca jak dziewczyny pisza. Oczywiscie duzo tez pewnie zalezy od tego jak bardzo zwracamy uwage na to jak postrzegaja nas inni i stad niektorzy czuja dyskomfort na mysl o proboszczu, a niektorzy nie  😀

Jesli chodzi o zespol Downa, mam znajoma, ktora ma dorosla corke z tym schorzeniem. Rozmawialam z nia kiedys o tym, ze zrobilam badania prenatalne. Ona mowi, ze gdyby rodzila dzis, zrobilaby badania i usunela te ciaze bez wahania. Oczywiscie swoja corke bardzo kocha, druga jest zdrowa. Rodzila jak byla mlodziutka, nie bylo to pozne macierzynstwo
Mój kuzyn wybrał się na usg z żoną i oni mierzą tam nos i kark (?) i to też mówi im czy dziecko może mieć Downa. Powiedzieli im, że dziecko ma Downa, jak się później okazało, to nie Down tylko pępowina zawinięta na karku.


Ale to chyba było zwykłe USG, bo na tym 3D to widać wszystko jak na dłoni.
Mój kuzyn wybrał się na usg z żoną i oni mierzą tam nos i kark (?) i to też mówi im czy dziecko może mieć Downa. Powiedzieli im, że dziecko ma Downa, jak się później okazało, to nie Down tylko pępowina zawinięta na karku.


no tak, ale nikt nie zdiagnozuje Downa i nie da mozliwosci usuniecia tylko po badaniu przeziernosci karkowej, triche poplyneli lekarze..
Naboo, wlasnie to mi przyszlo do glowy, ze pewnie ja tez uwazam inaczej bo zawsze mialam w ...glebokim powazaniu co mysla/plotkuja inni. Cos w tym jest.
BASZNIA, po usg stwierdzili, że to Down. Wysłali na badanie płynów owodniowych. Wyniki wyszły negatywne, kolejne usg prawidłowe/prawidłowo odczytane. Doradzali usunięcie ciąży z zupełnie innego powodu. Dziecku nie rozwija/ło się ciało modzelowate. Dodatkowo wodogłowie.
JARA, lekarze. Zarabia taki kupę kasy, a baran. Moja mama poszła tak na cholernie, ale to cholernie drogie badanie serca. I wyszło, że miała dwa zawały, więc panika w rodzinie totalna. Potem okazało się, że kretyn nie umiał elektrod podczepić, a mama żadnego zawału nie miała.
a ryzyko wad wzrasta z wiekiem dla pierwszej późnej ciąży tak samo, jak dla następnej? Czy jeśli kobieta rodzi pierwsze dziecko mając 30 lat,  drugie np. 36 - to ta druga ciąża też jest wysokiego ryzyka? I chyba Tunrida pisała, że wady są spowodowane starzeniem się komórek jajowych - jeśli kobieta późno zaczęła miesiączkować, i urodziła już dzieci (czyli miała zatrzymaną owulację np. 1,5 roku "na dziecko"😉 - to te komórki zestarzeją się proporcjonalnie później?

Ja też uważam, że późne macierzyństwo jest nie do końca dobre biologicznie, ale jakbym miała rodzić w wielu optymalnym, kiedy zupełnie się do tego nie nadawałam psychicznie - to zrobiłabym dziecku i sobie wielką krzywdę.
Tak, te komórki się starzeją, nawet jeśli kobieta ma zatrzymaną owulację. Bo owulacja to dojrzewanie komórki jajowej i uwalnianie jej do jajowodu.
A to zupełnie nie o to chodzi. Chodzi o to, że komórki jajowe są jedne i te same od początku życia kobiety. Kobieta rodzi się z jakąś tam ilością komórek jajowych, które sobie "siedzą w uśpieniu". I "budzą się" w jajniku w odpowiednim momencie, pod wpływem hormonów i przechodzą do jajowodu, przechodząc cykl.

Ale wraz z wiekiem kobiety, te pierwotne komórki jajowe się starzeją. I dlatego uważa się, że wraz z wiekiem matki rośnie ryzyko zespołu Downa. Bo zapłodniona komórka jajowa ma już lat 40, a nie np 25.
Więc nie ma tu znaczenia ilość ciąż wcześniejszych.
Po prostu po 40 komórka jajowa ma lat 40. Niestety.
nie wiem gdzie sie moge wyzalic wiec wywale tu: niemilosiernie wkurzaja mnie matki tachajace niemowleta na swieta, czesto po kilkaset kilometrow, i wiele godzin podrozy. PO CO? Po co to robia, jakos zrozumiec nie moge. Az mnie trzesie jak ktos pisze ze dziecko dwumiesieczne jakos zle spi i jesc nie chce bo pewnie swietami zmeczone.  😵
Zeby sie spotkac z rodzina, ktorej dawno nie widzieli??
W czym dziecku podroz przeszkadza??
Ja miałam 2 lub 3 lata jak ojciec wziął mnie 600km od domu pociągiem do swojej matki. Od tej pory uwielbiam jeździć pociągami.
A taki kilku miesięczny maluch i tak większość czasu śpi, więc co za różnica.
zapytajcie matki takich niemowlat, czy faktycznie dziecku wisi wielogodzinna podroz, zmiana miejsca, zaburzeniu ukladu dnia, jedzenia i spania-bo mamusia akurat koniecznie musi zobaczyc rodzine w swieta, jakby sie nie dalo nieco pozniej.
Dla takiego malego dziecka zazwyczaj jest to potwornie stresujace, co w ogole nie dociera do wiekszci rodzicow. Im sie wydaje, tak jak i wam, ze taki tylko je, sra i spi. A to bardzo delikatny mechanizm jest taki maly czlowiek i ma niedojrzaly system nerwowy, taka ilosc bodzcow go wykancza.
Moze wezcie zrebaka na festyn z ogniami sztucznymi-tez w sumie nie powinno go to ani troche wyprowadzic z rownowagi.
Jara, a 2 lata a dwa miesiace zycia to przepasc jest. Ty masz psa, to pomysl jaka jest roznica miedzy 8 tygodniowa kulka a polrocznym psem.
Mnie się też takie podróże bez wyższej konieczności wydają zbędne.
A jeszcze jak się trafi w przedziale pociągu na malucha ...... oj, kiepsko.
Mnie irytują osoby zabierające dzieci na pogrzeb.
Tania, Mnie rodzice ciągali na pogrzeby 'bo wypada, bo rodzina'. Kit z tym, że jako dzieciak mało kogo kojarzyłam, może znałam z 10 osób, reszta mi była obojętna.
Notarialna, mnie przestali zabierać, jak się śmiagłam z wujka co uszami ruszał (chyba tik nerwowy). Pokazałam wujka tacie, ten też nie mógł się opanować. Matka na nas patrzyła, z wzrokiem doprowadzającym do kultury, wściekła. Tata próbował się opanować, ale co spojrzał na mnie, to znów w śmiech. Od tamtej pory byłam na długo zwolniona z konieczności chodzenia na pogrzeby.
Jak starsza się zrobiłam to nie chodziłam, bo zaczęłam się buntować. Mówiłam, że nie znam tych ludzi, nie łączą mnie bliższe stosunki z nimi, więc moja nieobecność nie zrobi na nikim wrażenia. O dziwo uszanowali to i do dzisiaj jak nie czuję potrzeby bycia* na czyimś pogrzebie to nie idę.

*Jeśli to jakaś baaardzo bliska rodzina to oczywiście idę.
Ale z drugiej strony, tak źle i tak niedobrze. Podróże są dla małego dziecka stresujące (nie mówiąc już o wściekłych współpasażerach), a z drugiej strony rozstanie z rodzicem niby jest dla dziecka stresujące i ludzie sę czepiają, jak taka wyrodna matka może zostawić dziecko z nianią. I co ma zrobić taki rodzic, wegetować w domu i zamienić się w maszynkę do zmieniania pieluch? Pamiętacie, ile było negatywnych komentarzy, kiedy Martyna Wojciechowska pojechała w podróż na Arktykę, zostawiając na parę tygoni kilkumiesięczne dziecko? Ja nie postąpiłabym inaczej na jej miejscu, i nie wyobrażam sobie rezygnować z moich marzeń dla dziecka. Ale nie każdy może sobie pozwolić, żeby wynająć opikunkę na parę tygodni lub miesięcy, lub na przykład w sylwestra - zostaje siedzenie w domu i opieka nad nim, co dla mnie i wielu kobiet byłoby katorgą. Dlatego, mając taki wybór, osobiście wolałabym nie mieć dziecka.
nie wyobrażam sobie rezygnować z moich marzeń dla dziecka.

Nie masz dziecka, prawda?  😉
Ja też sobie wiele rzeczy nie wyobrażałam. I nie wyobrażałam sobie również tego, że po urodzeniu zmienia się nagle punkt widzenia. I to co do tej pory było niewyobrażalne, nagle nie dość, że staje się wyobrażalne, to nawet więcej- staje się logiczne, proste, zrozumiałe, jedyne słuszne i CHCEMY TEGO.
Hormony robią swoje.  😉
Ja tam z tych co ciągali dziecia ze sobą wszędzie od maleńkości i żadnego stresu u niego nie widziałam, było mu wszystko jedno gdzie śpi i je.. byle mama była blisko. Dziecko można zabrać niemal wszędzie i nie jest to dla niego żaden stres przy odpowiednim traktowaniu i uszanowaniu jego potrzeb.
a ja z innej beczki. Ktoś w wątku napisał,że denerwuje go jak mamy wszędzie chwalą się swoimi dziećmi "a bo ładnie kupke zrobiło, a bo się upaskudziło kaszką". Przecież nie robicie nic innego w wątku ze zdjęciami swoich koni 😂
tunrida, oczywiście, że nie mam. I tak, wiem: jak będzie dziecko, to wszystko się odmieni, a jak odnajdę swoje powołanie w macierzyństwie i z radością będę siedzieć w domu z dzieckiem, zmieniać pieluchy i gotować zupki 😉 Ale wiesz, jakoś po prostu nie potrafię w to uwierzyć, a zaciążenie to poważna sprawa, w której wolałabym zdać się na siebie, a nie dobre rady. I z całym szacunkiem dla szczęśliwych mamusiek, ale nie sądzę, żeby w moim przypadku to działało 😉 Zresztą, w praktyce nie zawsze tak jest, mało to jest dzieci w domach dziecka lub zaniedbanych?
Wszystko jest możliwe.

W domach dziecka przebywają raczej dzieci z rodzin patologicznych, gdzie często przyczyną braku opieki nad dziećmi jest: alkohol, narkotyki, upośledzenie umysłowe lub choroba psychiczna rodziców, ciężka choroba dziecka, brak wydolności rodziców ( bez pracy, bez mieszkania, niezaradni, nie umiejący sobie poradzić z opieka nad dzieckiem, choć miłość do niego mogą czuć)

A np młode matki, które oddają dziecko zaraz po urodzeniu często nie mają żadnych warunków ku temu, by je wychowywać. Ani kasy, ani wsparcia rodziny, ani.... owszem- chęci do tego.
Ale możliwe, że gdyby miały warunki, wsparcie ku temu by dziecko mieć, to i hormony by zrobiły swoje. I gdyby miały szansę pozajmować się swoim dzieckiem w sprzyjających temu warunkach, hormony by zrobiły swoje i ..nie chciałyby ich oddawać. Cholera wie...
Pewno jakaś część jest takich, że nie chce dziecka i tyle. Nawet mając warunki by je wychować. Tyle, że wówczas to zwykle dziećmi zajmuje się rodzina, nie dom dziecka. ( jeśli rodzina patologiczna nie jest)

Ja tam wiem po sobie, że WSZYSTKO się zmienia. Całe podejście do wszystkiego. I wcale się nie spodziewałam, że tak się stanie. Jeszcze będąc w ciąży nie bardzo czułam się jako przyszła matka.  😲 Po porodzie nagle wszystko samo się jakoś zrobiło. jasne, logiczne, słuszne i bez poczucia żadnego poświęcenia.  😉
Ja nie mając jeszcze 2 lat byłam z rodzicami i dziadkami we Włoszech. 5 osób w samochodzie, 1400 kilometrów. Byłam zachwycona, do tej pory uwielbiam jeździć, zwłaszcza takie zagraniczne trasy powyżej 500 km.  😁 Gorsze jest dla mnie taszczenie ze sobą dzieciaka takiego w wieku 2-4 lata do sklepów, parków rozrywki, zoo, na imprezy rodzinne etc., kiedy dziecko wyraźnie tego nie chce. A potem na płaczącego malucha wrzeszczą, żeby zamknął swoją p#%^#$oną mordę i przestał ryczeć.  🤔wirek: I nie dociera do mnie tłumaczenie, że dziecko nie wie, czego chce więc się go nie pyta o zdanie. Skoro mając 2 lata potrafiłam powiedzieć babci, żeby zrobiła mi herbaty do butelki i oburzałam się, jak dostawałam soczek, to chyba byłam na tyle rozwinięta, żeby móc odpowiedzieć na pytanie, czy chcę iść oglądać zwierzątka albo pojeździć kolejką. Takie robienie wszystkiego na siłę tylko generuje mnóstwo stresu: dziecko płacze, rodzice wrzeszczą, dziecko jeszcze głośniej płacze, wszyscy są zdenerwowani, a skoro chcieli zapewnić dziecku rozrywkę, to mogli posiedzieć w domu i ułożyć klocki, pograć w jakąś grę, obejrzeć wspólnie bajkę czy coś takiego. Chyba, że jak się zostaje rodzicem to sprawa się bardziej komplikuje, a ja gówniara nie zdaję sobie z tego sprawy.  😜
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się