Forum towarzyskie »

Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

BASZNIA, sory, że uraziłam Cię zdjęciami rodziców. Zdaję sobie sprawę, że nikt wieczny nie jest. Ale wiek nie jest ani gwarancją na zdrowie ani wyznacznikiem śmierci. Ten rok przyniósł wiele śmierci w moim otoczeniu. Mąż przyjaciółki- 30 lat, mąż kuzynki- 39 lat, kuzyn -31 lat. I żaden z nich nie zginął w wypadku. Czy to znaczy, że rodzicami powinni być wcześniej? Bo Daniel osierociłby np 5-latkę zamiast 2-latki? Nie damo "nie zmay dnia ani godziny". Tyle, że wg mnie lepiej zyć pełnią życia i odejść nagle, niż latami szykować się do trumny i codzień czekać na kostuchę.
Rodzice dziękuję cieszą się dobrym zdrowiem póki co i oby to trwało jak najdłużej.

A na starość mają plan taki: jeden ze znajomych ma postawić pensjonat dla emerytów gdzieś w górach i razem ze znajomymi przeprowadzą się tam i będą grać w brydza i bilard 😉
Moja mama urodziła mnie, jak miała 25 lat, moją siostrę- 8 lat później. Obie mamy z matką świetny kontakt, aczkolwiek faktem jest, że im jest starsza, tym bardziej "apodyktyczna"  😁 Miałam cudowne dzieciństwo, moja siostra też. Niemniej moja własna mama uważa, że była lepszą matką dla mojej siostry, gdyż w wieku 33 lat czuła się dużo bardziej gotowa na macierzyństwo, niż rodząc mnie w wieku 25 lat. Dlatego dotąd nie marudziła mi o potomstwie, chociaż jesteśmy już z mężem 5 lat po ślubie (swoją drogą:  😲 jak to możliwe?? Że to już tyle lat?!?). Podobnie uważają moje kuzynki, kilkanaście lat starsze ode mnie, które mają wczesne dzieci i późne dzieci. Ja osobiście absolutnie nie czułam się gotowa na dzieci w wieku 25 lat, baaa, nadal czuję się gówniarą i nastolatką  😎 i tylko metryka skłania mnie do rozważenia zajścia w ciążę w najbliższym czasie  🙂 . Z drugiej strony znam dziewczyny, które chciały zostać matkami już w nastolactwie i postarały się o potomstwo jeszcze na studiach. I też są szczęśliwe  😀
Zaraz stuknie mi chrystusowe w związku z tym postanowiłam, że jeśli mam się decydować na dziecko, to teraz. Wcześniej dziecko 😲 Wcześniej to ja w głowie miałam imprezy, a im większa biba tym lepsza. Potem przyszedł etap koński i imprez może i było mniej, ale bardziej intensywne, a koń zabierał mi cały wolny czas  😀
Teraz, choć etap koński mi nie przeszedł, to dojrzałam do tego, że jak nie będę wsiadać przez rok, to świat się nie zawali.

Gdyby sprawa się nie rypła, to już w 2007 byłabym matką, ale to była wpadka i ja nie byłam zupełnie gotowa na dzieciaka. Po ujrzeniu 2-ch kresek na teście wywrzeszczałam K$%&*# m@* ❗ ❗ ❗ I przez miesiąc łaziłam zła i wściekła na siebie, za tak banalny matematyczny błąd 😁
Potem przywykłam do myśli o macierzyństwie, ale wyszło jak wyszło.

I dopiero od może pół roku mogę powiedzieć, że świadomie chcę mieć dziecko.

Może i za późno, może i będę miała te 51 lat obchodząc osiemnastkę mojego dziecka, ale co z tego. Że ludzie będą do mojego dziecka mówić "A to twoja babcia?" ❓ A szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi, co będą mówić. Bo będę najstarszą matką w przedszkolu, a potem w szkole? No i co z tego. Że jeśli moje dziecko tak jak ja zdecyduje się na potomka w wieku 33 lat, to ja już będę starą stetryczałą 66 latką, która już wnuków nie wychowa? No i kij, to będę, a jeśli miałoby uzależniać "rozmnażanie" od tego, czy ja pomogę, czy nie, to niech se da siana, bo to nie na tym polega.

Że moje dziecko stwierdzi, kiedyś, że lepiej byłoby, gdybym się wcześniej zdecydowała, a ono miałoby młodszą mamę? No to ma pecha, ale to jest moje życie i ja sobie to życie układam, tak jak uważam, a ponieważ wcześniej dziecka mieć nie chciałam, to będę je mieć późno, bo dopiero teraz chcę.
Jejku, ale ja jak byłam w szpitalu rodzić, to tam naprawdę nie było "młódek"... średnia wieku raczej właśnie 30.
Bo czasy się jednak zmieniają. Nie wiem czy trudniej o pracę, czy jednak, w przeciwieństwie do dawniejszych czasów kobiety chcą być bardziej samodzielne i więcej czasu poświęcają karierze i na dziecko decydują się właśnie później.
Kiedyś jak rodziłam w wieku 25 lat, to byłam już "starą pierwiastką", czyli osobą, która w zbyt starym wieku zaszła w pierwszą ciążę.
Podejrzewam, że teraz zwykłe pierwiastki, nie stare, to można ze świecą szukać.  😉

Pewno obecne pierwiastki dzielą się według położników na stare, bardzo stare i zdecydowanie za stare.  😉
No ale z drugiej strony chcemy miec bardziej rozwiniete spoleczenstwo, wyksztalconych ludzi dobrze rzadzacych krajem, chcemy sie rozwijac, uczyc, zwiedzac, kobiety maja takie same prawa jak mezczyzni i moga sprawowac meskie urzedy, a jezeli wrociy do czasow kiedy dziecko w wieku 20 lat czy 20-paru bylo norma to nagle okarze sie, ze kobiety znowu musza zrezygnowac z kariery i rozwoju bo musza zajac sie domem i dziecmi i wiem, ze sa nianki opiekunki ale moze okazac sie, ze zwyklej rodziny na to nie stac, zlobki mamy przepelnione, a nasi rodzice sa na tyle mlodzi, ze dalej rozwijaja sie zawodowo i nie maja czasu na opieke nad wnukami, dlatego wydaje mi sie, ze wlasnie takie czynniki podnosza srednia wieku w ktorej decydujemy sie na dzieci. Poza tym matkom nie jest wcale latwo o prace czy na utzrymanie pracy po ciazy bo pracodawcy chca miec pracownikow dyspozycyjnych, ja np. wiem, ze po macierzynskim niestety ze swoja praca moge sie pozegnac.
Z drugiej strony...genetyka to genetyka, a organizm kobiety jest jednak przystosowany do rodzenia dzieci wcześniej niż później. Cały czas trąbią, że kobiety zwlekając z poczęciem dzieci do zbyt późnego wieku, mają później problemy z zajściem w ciążę i problem bezpłodności jest coraz poważniejszy. I to nie mój wymysł, tylko tak piszą i tak mówią.
chociaz ja zaczynam miec wrazenie ze nasze organizmy zaczynaja tez sie zmieniac i przystosowywac do bycia dluzej gotowym na dziecko. Moja znajoma od 25 roku zycia stara sie o dziecko normalnie i przez in vitro i od 3 lat nic, druga 41 lat zaszla w pierwsza ciaze.
Myślę, że żeby zaszła zmiana w ludzkich organizmach, to potrzeba więcej czasu. Ta "moda" na późnodzietność ( tak to nazwijmy) trwa dopiero od kilkunastu lat mniej więcej, nie?
Zmiany nie mogą zajść w ciągu kilkunastu lat, bo zmiany w organizmach zachodzą w czasie kilku (?) pokoleń, nie? Żeby organizm się zmienił, dostosował do zmienionych warunków, to jest to raczej proces zachodzący przez kilka pokoleń. Chyba.
Pewnie tak, podejrzewam, ze ten proces sie juz zaczyna.
mówi się ze co piąta para ma problem z zajściem w ciąże i że będzie coraz gorzej, pewnie jest to prawda

z drugiej strony przeraża mnie rodzenie dzieci na zasadzie bo teraz jest moda
mam w otoczeniu niezłe obrazki, plany 4 dziecka podczas gdy poprzednie wychowują babcie, opiekunki itd. i to jest dla mnie niezrozumiałe, bo zawsze myślałam ze o to chodzi by samemu wychowywać dziecko a nie być w domu gościem

zresztą może paradoksalnie mnie to dziwi, bo przecież dzieci ma sie z własnego egoizmu
- 2000 lat temu - około 22 lat
- średniowiecze - około 33 lat
- połowa XIX wieku - 40 lat
- początek XX wieku - 50 lat

jeszcze na początku XX w, średnia wieku była ok 50 lat, wiec wiadomo, że wszystko działo sie szybciej (nie mówiac o antykoncepcji, innym miejscu kobiet w społeczeństwie itd.)
wiec teraz wszystko sie przesuwa...
Rodzić dzieci w wieku lat 20stu mogły kobiety wiele lat temu. Mogły być 5 lat na wychowawczym i wcale im to budżetu nie uszczypnęło.
20 lat temu też robiły w pralniach i warzywniakach, teraz mogą być prezesami w wielkich firmach.
Koleje ludzkich losów są róóóóóżne. Jedne rodzą w wieku 16 lat, drugie w wieku 25 lat, inne w wieku 34 lat. Nie każda kobieta ma tyle szczęścia by w wieku 25 lat znaleźć odpowiedniego partnera itd.
Wolę kobiety, które rodzą po 30stce, bo są na to gotowe niż te młodsze, nie gotowe, nie odpowiedzialne. Co by w domy dziecka czy kostnice dobrze prosperowały.
Ale piszecie zabawnie-jakby 20 lat temu było w średniowieczu.
Czuję się stara jak świat. 🙁
W prehistorycznym roku 1984 miałam syna studiujac, studiów nie przerwałam, dziecko miałam w akademiku i opiekowaliśmy się nim z jego tatą też studentem -tego samego roku i kierunku co ja. Mieliśmy po 22 lata. Na naszym "małżeńskim " piętrze w akademiku było takich rodzin wiele. Sąsiedzi zza ściany mieli dwie córki. Nie wspominam tych czasów jako jakiś wielki wyczyn. A nie było pampersów i kaszkę czy zupkę gotowaliśmy nie z torebki.
Tania wtedy to bylo dosc czeste, w porownaniu do dzisiaj. Jakby nie patrzec, minely prawie trzy dekady i zyjemy w zupelnie innej rzeczywistosci...

Wolę kobiety, które rodzą po 30stce, bo są na to gotowe niż te młodsze, nie gotowe, nie odpowiedzialne. Co by w domy dziecka czy kostnice dobrze prosperowały.


Chyba jednak troche po bandzie poszlas...
Tania, a skąd braliście finase na utrzymanie siebie i dziecka?
Pewno obecne pierwiastki dzielą się według położników na stare, bardzo stare i zdecydowanie za stare.  😉


i gimnazjalistki/licealistki
i gimnazjalistki/licealistki


Taaa, zwane rowniez sloneczkami/gwiazdeczkami ;p
Tania, a skąd braliście finase na utrzymanie siebie i dziecka?

Miałam rentę po Ojcu - zginął jak byłam na I roku. To mnie mobilizowało , bo płacili tylko do 25 roku życia.
Nie stać mnie było na dziekankę. Miałam też coś, co się nazywało stypendium fundowane i stypendium za stopnie.
Za stopnie mieliśmy oboje -bo zamiast imprezować mieliśmy czas na naukę.  😉
Akademik kosztował jakieś symboliczne pieniądze, stołówka studencka też.
Tak relatywnie to wtedy powodziło mi się całkiem dobrze finansowo. Jak poszłam do pracy miałam znacznie mniej pieniędzy.
Ja wiem,że teraz jest inaczej z pieniędzmi. I wydaje mi się,ze to jest jedna z ważnych przeszkód w zakładaniu rodziny.
Ale piszecie zabawnie-jakby 20 lat temu było w średniowieczu.
Czuję się stara jak świat. 🙁
W prehistorycznym roku 1984 miałam syna studiujac, studiów nie przerwałam, dziecko miałam w akademiku i opiekowaliśmy się nim z jego tatą też studentem -tego samego roku i kierunku co ja. Mieliśmy po 22 lata. Na naszym "małżeńskim " piętrze w akademiku było takich rodzin wiele. Sąsiedzi zza ściany mieli dwie córki. Nie wspominam tych czasów jako jakiś wielki wyczyn. A nie było pampersów i kaszkę czy zupkę gotowaliśmy nie z torebki.


jednak 26 lat temu ;-)
myśle że też była inna kwestia...
"porządności"
te dwadzieścia kilka lat temu 20-sto latek był bardziej odpowiedzialny niż obecnie, nie było aż tak bardzo dużo popularnych środków anty, ani rozbuchanego sexu wokół, zapewnie zdarzały sie "latawice" co dawały każdemu i Casanovy, ale raczej normalnym było, że sie nie zmienia partnerów co imprezę, sex był raczej dla partnera i w stałym związku niż z byle-kim i byle był... tak mi sie wydaje... jak widzę teraz 20-sto latków i moje pokolenie 20-sto latków to jestem w szoku, jakie to infantylne dzieci są obecnie... - zapewnie my też nie byliśmy mega-dorośli, ale jacyś bardziej poukłądani
Dziewczyny, to nie jest tak, że się nie da. Wszystko się da, jak się chce, ale czy obowiązkiem jest chcieć ❓
Czy takim wielkim przestępstwem jest odkładanie macierzyństwa przez kobiety na później ❓
Czy przestępstwem jest, że baby najpierw myślą o wykształceniu, karierze i stabilizacji, a dopiero potem o macierzyństwie ❓
Prawda co pisze tunrida, że prawdopodobieństwo zespołu Downa u dziecka rośnie z wiekiem matki, ale opieka prenatalna jest teraz na takim poziomie, że można się przebadać we wszystkich kierunkach i przed i po. A przecież u "starszych" matek chodzi o świadome macierzyństwo, no to niech świadome zagrożeń się badają.

Ja się przebadałam i dowiedziałam się np. że raczej rak jelita, czy białaczka mi nie grożą, ale mam szansę zostać schizofreniczką  😜 Natomiast planując ciążę muszę suplementować nie tylko kwas foliowy, ale także witaminy B12 i B6. No to se już wcinam witaminki, bo to co najmniej 3-4 miesiące przed poczęciem, żeby się komórki nasyciły.
Tania, właśnie finanse, to główny problem uniezależniania się. Co innego, jak ktoś ma rodziców, którzy kupią mieszkanie/pomogą finasować najem, wyślą wsparcie na rachunki itp. Ja nie poszłam na dzienne studia, bo chwilowo zostałam jedynym żywicielem rodziny. Może trochę mi żal, może tak właśnie miało być. Nie wyobrażam sobie studiować dziennie, pracować i wychowywać dziecka bez zaangażowania rodziny finansowego lub pomocy w opiece nad dzieckiem.
Do tego ceny akademików z roku na rok wyższe, a stypendia to raczej bonus na książki, prasę i materiały naukowe niż suma, za którą można się utrzymać w mieście.
I wiekszość z koleżanek, które przed miały wcześnie dzieci niestety zrezygnowało z szkoły lub ambitne kierunki zamieniło na popularne szkoły prywatne w stylu "zapłać czesne, a ukończysz studia".
bera7 - tak dokładnie jest, paradoksalnie PRL było bardziej prorodzinne niż RP.
Dodofon-jak to nie było rozbuchanego sexu? 
Był 21 stopień zasilania czyli wyłączenia prądu po południu.
Prawie wszystkie dzieci u mnie na roku stąd się wzięły.
😉
[quote author=kujka link=topic=35211.msg826354#msg826354 date=1293543596]
i gimnazjalistki/licealistki


Taaa, zwane rowniez sloneczkami/gwiazdeczkami ;p
[/quote]

Obyłoby się bez obrażania młodych mam (hello, tak to ja)  :kwiatek:
Tania, u nas stypendium za stopnie to ok. 150 zł, a akademik kosztuje 400. A gdzie jedzenie, ubrania, środki czystości?
i z pracą zupełnie inaczej teraz jest...
[quote author=zima link=topic=35211.msg826359#msg826359 date=1293543808]
[quote author=kujka link=topic=35211.msg826354#msg826354 date=1293543596]
i gimnazjalistki/licealistki


Taaa, zwane rowniez sloneczkami/gwiazdeczkami ;p
[/quote]

Obyłoby się bez obrażania młodych mam (hello, tak to ja)  :kwiatek:

[/quote]

Ale nikt ich nie obraża... To, że dzieci robią dzieci to stwierdzenie (przerażającego!) faktu...
Moim zdaniem(a żeby nie było mam dopiero 19lat) wpadka w wieku gimnazjalnym/licealnym to najbardziej nieodpowiedzialne zachowanie w życiu... W zasadzie głupota, a nie zachowanie. Przepraszam, ale to robi się jakąś epidemią niestety... U mnie w mieście 6 byłbych koleżanek z gimnazjum już ma dzieci, bo wpadły - gdyby to był ich wybór to oczywiście rozumiem, każdy ma dziecko w wieku jakim chce. Ale wpadka to wpadka i nic nie tłumaczy tej głupoty. Oczywiście nie odbieraj tego osobiście, twój wybór, twoje konsekwencje, jednak przepraszam nie mogłam powstrzymać się o komentarza, bo niedawno dowiedziałam się o kolejnej wpadce koleżanki i jestem lekko mówiąc zbulwersowana...
Strzyga, właśnie. A wystarczy wejść na wątek dzieciowy i poczytać ile kosztują szczepioneczki, dupereleczki itp. Skąd na to brać jak oboje rodzice uczniowie. Z pracy "dla studenta"?
Tania, u nas stypendium za stopnie to ok. 150 zł, a akademik kosztuje 400. A gdzie jedzenie, ubrania, środki czystości?
i z pracą zupełnie inaczej teraz jest...

Wiem ,niedawno miałam w domu studenta.
I wiem jak z pracą.
Jednak podtrzymam jedno-organizacyjnie da się to zrobić.
Tak w oderwaniu od kasy.
Tania, organizacyjnie tak, ale powietrzem dziecka nie nakarmisz...
Atea, no offense  :kwiatek:
mialam na mysli raczej spotykane u mnie czesto na Pradze dresiarki co przerwaly nauke w technikum bo 2 dziecko w drodze 😉


no wlasnie PRL jednak pod tym wzgledem bardziej opiekunczym byl panstwem i zdaje sie wszystko to bylo prostsze. zalozenie rodziny, znalezienie pracy...
teraz nawet jesli przyznaja Ci kazde stypendium: socjalne, na zarcie i naukowe - to bez przynajmniej dodatkowej dorywczej roboty jest mega ciezko sie utrzymac. zwlaszcza ze te lepsze uczelnie sa w duzych miastach, gdzie ceny sa wysokie... w tym momencie - jesli nie ma sie finansowego wsparcia od rodziny - to dziecko na studiach jest strzalem w stope...
BTW Taniu moja "tesciowka" ma 3 synow: 1 urodzila bedac na 2 roku medycyny, 2 (moj chlop) jakos pod koniec, ostatniego 2 lata pozniej. ode mnie pelen podziw  👍
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się