I owszem, uważam, że mając lat 25 można mieć na tyle stabilną sytuację życiową, że można mieć dziecko w tym wieku. Stabilna sytuacja życiowa, to nie koniecznie własny dom 2-piętrowy, 2 samochody, koń i pewna praca do końca życia. ( bo takiej sytuacji często nie mają ludzie koło 50-ki) Raczej miałam na myśli stałego partnera ( męża), widoki na dobrą pracę, widoki na własny kąt, pomoc rodziny, itd.
25 lat to najczęściej końcówka studiów, poszukiwanie pierwszej poważnej pracy niz dorywcza dla studentów, szukanie własnego kąta. Dla mnie pchanie się z dzieckiem (i facetem) na głowę rodziców, wyjadanie im z lodówki byłby całym pasmem kłótni. Moi rodzice nie poświęciliby życia wnukom, bo sami są aktywni zawodowo, mają swoje zajęcia, hobby, życie towarzyskie. Dziewczyna która dziś szuka pracy jako 25-latka, bez doświaczenia w pracy z małym przychówkiem ma dużo gorszy start na rynku pracy. Wyjściem jest bogaty mąż, ale chyba nie o to chodzi. 3-4 lata później kobieta ma już zwykle pracę (ZUS, macieżyński ect), często własny kąt (najwyżej w kredycie) i moim zdaniem to najlepszy czas na dziecko. Jak się "tatusiowi " odwidzi rodzina to większe szanse na niezależność.
Też znam masę osób, co miały dzieci na studiach, ale tak naprawdę to babcie musiały zajmować się dzieckiem. U mnie w rodzinie nie ma takiej opcji.
Powiem tak. Mam 35 lat, dziecko urodziłam mając 25. I też wcale go jeszcze nie planowałam. Sam się wprosił. 😀 Mój mały ma 10 lat. Na wywiadówkach jestem w grupie mam młodszych, choć wcale nie najmłodszych. Są mamy starsze i wyglądają i zachowują się prawie jak babcie ( nie uwłaczając babciom 😉). Niby biorą udział w organizowaniu różnych imprez, udzielają się, ale ...sorki...obserwując zachowanie tych starszych mam i tych młodszych mam, sto razy wolałabym mieć mamę młodszą. Naprawdę. A to przecież dopiero mamy dzieci w wieku 10 lat!
Dwa lata temu zorganizowałam dziecku imprezę urodzinową w salonie zabaw. Zabawiałam dzieci, które przyszły na imprezę. (konkursy, zabawy, strzelanie szampanem itd) I od kilku z nich usłyszałam, że "jestem najfajniejszą mamą jakie znają". I niestety, ale mając lat 45 uważam, że nie byłabym taką super równą fajną mamą. Na pewno nie. 😉
A to dopiero dziecko w wieku 10 lat. Co będzie za kolejnych 10? Każdy ma prawo mieć swoje zdanie. I super. A moje jest właśnie takie jakie jest. I jest to zdanie, które wyrobiłam sobie obserwując w szkole mamy kolegów mojego syna.
bera7 jestes jedna z niewielu osob ktore nie wyreczaja sie w wychowywaniu dziecka rodzicami. Szczerze cie podziwiam :kwiatek:. Nie wiedziec czemu wiele ludzi mysli ze najwiekszym marzeniem ich rodzicow jest opieka nad ich dziecmi. A tymczasem nie jest tak we wszystkich przypadkach i dobrze jest nie liczyc na wlasnych rodzicow w charakterze darmowej pomocy domowo-dzieciowej. Ja tak jak Tania wychowywana bylam przez nianie. Od narodzin do poznego dziecinstwa. Moja babcia pomagala, z wlasnej woli wszakze. Nie kazdego jednak na nianie stac. W wielu wypadkach to wlasnie dziadkowie - a szczegolnie babcie - pelnia role darmowej sily roboczej. Niektore sa zadowolone, inne robia tylko dobra mine do zlej gry. I to niestety glownie radosne, dwudziestokilkuletnie mamusie wyreczaja sie rodzicami. Doroslejsze kobiety maja juz prace i czesto moga sobie pozwolic na nianke. Co do postu Tunridy - wydaje mi sie ze wychowywanie dziecka to nie tylko organizowanie wesolych imprez i zabawianie dzieci. Powiem tak - ja jestem juz stosunkowo poznym dzieckiem. Kiey bylam w wieku kiedy organizowane sa zabawy dla dzieci w typie ktory opisujesz moja mama miala dobrze ponad trzydziesi lat. W twoich kategoriach - niemalze babcia. I nie pamietam zebym bawila sie z nia gorzej niz inne dzieci z mlodszymi mamami. Rozrywkowosc czy radosc zycia sa kwestia charakteru a nie wieku. Sa dwudziestolatki-mizantropki (moj przypadek :lol🙂 a sa i starsze babki potrafiace swietnie sie bawic. Poza tym, moj boze, kobieta po 40 ktora czuje sie mlodo i ma swietny kontakt z dzieckiem WYJATKIEM. Moze to ja jestem z innej bajki, ale cos duzo sie na te wyjatki w zyciu napatrzylam.
No dobra...spoko. Czyli rodzimy w wieku 35 lat, tak? Mamy 45 a dziecko 10. Mamy 55 lat a dziecko 20 lat. Dziecko ma 25 i wychodzi za mąż, a my mamy już 60 lat. No super.....dożyjemy do 70, to nasze dziecko dopiero będzie miało 35 i dopiero postanowi urodzić wnuczka ( bo to przecież świetny wiek na to), którego my możemy nie zdążyć zobaczyć przy 70 wiośnie naszego życia. Mimo postępu medycyny ludzie często umierają w tym wieku. Naprawdę waszym zdaniem to jest ok? Bo moim niekoniecznie. 😉
moje 3 ciotki urodzily dzieci w wieku 20 lat i nie powiem, zeby teraz mialy z nimi dobry kontakt znam tez malzenstwo, ktore postaralo sie o dziecko, jak kobieta miala 41 czy 2 a maz 48 i ich relacje z dzieckiem sa jeszcze gorsze, najchetniej by tego dzieciaka zaniuniali na amen, jest kompletnie niesamodzielny i rozpuszczony do granic mozliwosci nie ma co generalizowac, wszystko zalezy od ludzi, ale ja osobiscie nie wyobrazam sobie teraz zostac matka. moze za 5-7 lat a i tak uwazam, ze to bedzie wczesnie. poki co mam zamiar sie wyszalec, skonczyc studia, a jak juz bede miec stabilna sytuacje zyciowa wtedy pomysle o dzieciach. nie krytykuje nikogo z moich rowniesnikow, ktorzy sa juz rodzicami i nie mam zamiaru krytykowac nikogo, kto zdecydowal sie na dziecko kolo 40tki, sama jeszcze nie wiem jak to ze mna bedzie, wiec nie oceniam. a to, czy ktos jest fajnym rodzicem nie zalezy od tego ile ma lat, tylko jakim jest czlowiekiem 🙂
Znam przykład, gdzie dziewczyna poszła do pracy tylko po to, żeby mieć ubezpieczenie, a następnie zniknęła na macierzyński. Teraz co rok, to prorok, a zwolnić takiej się nie da. Mąż coś tam zarabia, ale nie są to kokosy. Można i tak. Mieszkanie od znajomych, którzy wyjechali za granicę i do czasu powrotu użyczyli lokum. Umowy z nimi brak.
Z tym wiekiem nie ma co ladowac wszystkich do tego samego wora, bo kazdy jest inny i ma inny sposob bycia. Moja mama urodzila mnie jak miala 25 lat i ja wcale nie mam z nia idealnego kontaktu, jest osoba schorowana,dawno juz przysiadla na tylku i tyle mi bylo z mlodszej mamy bo i tak wychowala mnie babcia z dziadkiem ktorzy zawsze byli aktywni i potrafili duzo lepiej zorganizowac mi czas niz rodzice. Teraz mam 27 lat czekam na pierwsze dziecko i dwa lata temu nie wyobrazam sobie posiadania dziecka,malo tego jak by mi sie nie przydazylo to przez najblizsze 2 lata swiadomie bym sie na to nie zdecydowala bo wiem, ze moje zycie zaprzatalo zupelnie co innego. Za to bardzo bym chciala byc matka taka jak moja 44 letnia znajoma dla swojego 7 letniego dziecka...
ps. sytuacje przed ciaza ustabilizowana mialam po macierzynskim juz niestety mi sie to skonczy bo do swojej pracy luzaka poza miejscem zamieszkania wrocic nie bede mogla, a mieszkac pozostanie mi za mama...
kelpie, póki co podziwiać nie ma za co, bo dzieci nie mam. Ale mnie nie wychowywali dziadkowie a rodzice + przedszkole. Ja planuję się osiedlić 150km od moich rodziców i 80km od rodziców mojego partnera. Na dziadków więc możemy liczyć "od wielkiego dzwonu". Generalnie uczona jestem samodzielności od zawsze jak pamiętam. Nie wiem czy moi rodzice dali by się namówić na wychowywanie mojego potomstwa, pomijając, że teraz nawet nie ma takiej możliwości. Oni już swoje odchowali, mnie i siostrę i gdyby chcieli mieć więcej dzieci to by je sobie zrobili 😉. Wnuki tak- ale "na wakacje".
Ja urodziłam się trzy miesiące przed 20-tymi urodzinami mojej mamy i oboje rodzice mówią (i to już od dawna), że w życiu nie zamieniliby się z małżeństwem, które "zaszło w ciążę" w wieku powiedzmy 30 lat. 😉 Przez większość dzieciństwa wychowywali mnie dziadkowie i przyszywana ciocio-opiekunka, rodzice przyjeżdżali w weekendy, a jak już wrócili ze studiów i zaczęli pracę, to ja podrosłam i byłam na tyle samodzielna, że nie musieli poświęcać całego czasu dla mnie. Jako dziecko kontakt z rodzicami miałam bardzo dobry, pomimo tego, że byli jeszcze szalonymi studentami, teraz też daję radę, chociaż z wiekiem stali się trochę bardziej zrzędliwi. 🤣 Za to do tej pory świetnie mi się żyje z dziadkami, bo przez to, że mieli mnie jako dziecko została im do mnie ogromna słabość. 😁 Za to kolega ma siostrę w wieku mojej mamy, a rodziców niewiele młodszych od moich dziadków. To już jest lekkie przegięcie, nie dość, że tatalny brak kontaktu z rodzeństwem, to jeszcze taka przepaść pokoleniowa między nim a rodzicami, którzy chcieliby, żeby żył tak jak oni, kiedy byli młodzi. 😵
Altiria, Nie wiem jak odbiera rodziców moja siostra, która urodziła się gry moja mama miała 38lat, ale ja na brak kontaktu nie narzekam. Gdy byłam mała razem z mamą latałam po budowach (u nie w pracy) albo bawiłam się z ciociami w geodezji (u taty w pracy) zamiast przedszkola, bo tam ciągle łapałam wirusy. Po pracy z tatą chodziliśmy na dłuuuugie spacery. Latem jeździliśmy na mazury pod namioty. Żeglowaliśmy, potem zaczęły się konie (tata wymiękł, mnie wciągnęło). Były jeszcze łuki i broń. Często basen. Nigdy się nie nudziłam z rodzicami. Zawsze były weekendy w wycieczkami. Mogłam z rodzicami pożartować, porozmawiać, ojciec wymyślał nawet psikusy znajomym i nie tylko 😉. Mają zgraną paczkę znajomych, z którymi żadna impreza nie jest nudna, dlatego często dołączmy do ich grona na grilla czy sylwestra. Są tańce, wygłupy, żarty. Uważam, że nie wiek a charakter sprawia jacy jesteśmy i ile mamy w sobie energii.
Haha: przypomniało mi się jak jeszcze 3 lata temu w lany poniedziałek miałam bitwę wodną na wiadra z dziadkiem. W styczniu skończy 86 lat.
No dobra...spoko. Czyli rodzimy w wieku 35 lat, tak? Mamy 45 a dziecko 10. Mamy 55 lat a dziecko 20 lat. Dziecko ma 25 i wychodzi za mąż, a my mamy już 60 lat. No super.....dożyjemy do 70, to nasze dziecko dopiero będzie miało 35 i dopiero postanowi urodzić wnuczka ( bo to przecież świetny wiek na to), którego my możemy nie zdążyć zobaczyć przy 70 wiośnie naszego życia. Mimo postępu medycyny ludzie często umierają w tym wieku. Naprawdę waszym zdaniem to jest ok? Bo moim niekoniecznie. 😉
zastanawiam sie po cholerę jest mi oglądanie dzieci mojego dziecka?? raczej mało mnie to interesuje, i chyba niewiele będzie mnie interesowało za kilkanaście lat bycie kolejnym "sępem" jak piszecie w poprzednich postach ze świątecznym zapytaniem "kiedy będziecie mieć potomstwo"... jest dla mnie zenujące... a jak dziecko będie gejem? albo bezpłodne? albo nie bedzie chciało mieć absolutnie dzieci??
Nie, w ogóle nie potrzebne nam tak naprawdę ani dzieci, ani wnuki. 😉 Oglądać wnuków nie musimy. Wcale. Dzieciom swoim też możemy nie pomagać. Niech sobie same radzą.
Myślę, że to zależy od człowieka. Od wychowania, charakteru i całej masy innych różnych wpływów, które kształtują nasze poglądy i postawy. Ja sobie nie wyobrażam nie pomóc swojemu dziecku, jeśli takiej pomocy będzie potrzebowało. Nawet jeśli by się to wiązało z utrzymywaniem go, jeśli będzie miał problemy finansowe, czy też z zorganizowaniem dla niego pomocy do opieki nad jego dziećmi, jeśliby takiej pomocy potrzebował. Przynajmniej teraz tak to widzę.
Dodofon- jeśli dziecko będzie gejem lub nie będzie chciało mieć dzieci, to ich nie będzie miało. Proste. Co nie zmienia faktu, że głupio by było zejść ze starości podczas gdy moje dziecko będzie miało 35 lat. Tak po prostu.
Daleka jestem od namawiania kogokolwiek do macierzyństwa, jeśli ten ktoś sobie tego nie życzy. Uważam po prostu, że jeśli ŚWIADOMIE planujemy macierzyństwo, to moim zdaniem lepiej jest nie odkładać tego do późniejszych lat. Są plusy za posiadaniem dzieci wcześniej, są plusy za posiadaniem dzieci później. Moim zdaniem lepiej je mieć wcześniej. Tyle ode mnie.
Dodofon- jeśli dziecko będzie gejem lub nie będzie chciało mieć dzieci, to ich nie będzie miało. Proste. Co nie zmienia faktu, że głupio by było zejść ze starości podczas gdy moje dziecko będzie miało 35 lat. Tak po prostu.
zastanawiam sie czy mojemu ojcu jest głupio, że "zszedł" w tym roku gdy ja mam 36 lat... i rodzicom wielu z nas, którzy już odeszli... na pewno jest im niezmiernie głupio, że zostawili swoje "dzieci" ze starości czy z innego powodu...
Nie wiem jak jest Twojemu ojcu. Ja osobiście chciałabym być młodą matką dla swojego dziecka ( i jestem) i chciałabym zobaczyć jego dzieci zanim zejdę ze starości ( bo na wypadki i choroby wpływu zbytnio nie mamy)
I owszem, uważam, że mając lat 25 można mieć na tyle stabilną sytuację życiową, że można mieć dziecko w tym wieku. Stabilna sytuacja życiowa, to nie koniecznie własny dom 2-piętrowy, 2 samochody, koń i pewna praca do końca życia. ( bo takiej sytuacji często nie mają ludzie koło 50-ki) Raczej miałam na myśli stałego partnera ( męża), widoki na dobrą pracę, widoki na własny kąt, pomoc rodziny, itd.
Sam fakt widoku na własny kąt i dobra praca skreśla większość osób.
Ja sie urodziłam jak moja mama miała 43 lata,do tej pory mam z nią dobry kontakt. Mieszkamy razem , ja pomagam jej a ona mi. Przez to że ma młodych ludzi obok siebie sama czuje sie młodo. Ja na przykład nie wyobrażam sobie ze własnego rodzica można oddać do domu starców, bo już jest nikomu nie potrzebny i pozostało mu czekac tylko na śmierć. Jednak wolałabym mieć młodszą mamę (tata niestety juz mi zmarł). Jak byłam dzieckiem to nieznajomi ludzie myśleli że to moja babcia, mimo ze mama zawsze dobrze wyglądała.Natomiast mojemu bratu mówili, że ma fajną córkę 🤣 Ja uważam tak jak tunrida , ze dzieci lepiej mieć przed 30. Jak organizm jest młody to lepiej znosi ciążę i mozna dać z siebie więcej przy wychowaniu dziecka. Wszystko zalezy jeszcze jakie sie ma w zyciu priorytety i co jest dla nas ważne. Dla mnie rodzina jest bardzo ważna, mam w niej oparcie i zawsze możemy wszyscy na siebie liczyć. Moi bracia mają koło 50 i nie mają dzieci , bo trzeba było sie dorobić , liczyły sie pieniądze, których teraz maja dużo , ale czy są szczęsliwi? Tylko pozornie, bo w głębi czują ,że życie im umknęło. Moje pierwsze dziecko urodziłam jak miałam 26 lat. Teraz po 8 latach mamy 2 w drodze i na tym koniec. Ja nie jestem stworzona do macierzyństwa , ale sie staram wszystkiemu podołać. Zawsze mówię , ze wole 10ma końmi sie zajmować niż jednym dzieckiem 🤣 No to był żart, ale w zyciu trzeba sie na coś zdecydować bo jest bardzo krótkie.
No dobra...spoko. Czyli rodzimy w wieku 35 lat, tak? Mamy 45 a dziecko 10. Mamy 55 lat a dziecko 20 lat. Dziecko ma 25 i wychodzi za mąż, a my mamy już 60 lat. No super.....dożyjemy do 70, to nasze dziecko dopiero będzie miało 35 i dopiero postanowi urodzić wnuczka ( bo to przecież świetny wiek na to), którego my możemy nie zdążyć zobaczyć przy 70 wiośnie naszego życia. Mimo postępu medycyny ludzie często umierają w tym wieku. Naprawdę waszym zdaniem to jest ok? Bo moim niekoniecznie. 😉
Bomba, u mnie dokladnie tak bylo i jest, i bedzie przy okazji tez. Mama po 60-tce, ja mam 26 (jeszcze chwile :hurra🙂, dzieci sie nie spodziewam ani nie planuje w najblizszych latach. Moja mama wyglada o niebo lepiej od kolezanek nawet 10 lat mlodszych, kontakt mamy rewelacyjny, dojrzaly. Moze nie byla mega wypasiona kumpelka, jak mialam 16 lat, ale Bogu dzieki 🙇 🙇 🙇 Uchronila mnie dzieki temu przed wieloma durnotami i teraz jej za to jestem ogromnie wdzieczna. Pewnie, choroby sie pojawiaja, a wlasciwie jedna i ta sama, meczaca ja od ponad 20 lat, ale nie przeszkadza jej to w podrozowaniu, zapierdzielaniu po gorach, na ktorych ja zdycham, zwiedzaniu swiata, chodzeniu na 3 Uniwersytety Trzeciego Wieku, prowadzeniu domu, sporadycznej opiece nad dziecmi mojego brata (jedna 10-cio latka, i roczniaczka, tez potrzydziestkowa zreszta). Sorry, ale dla mnie uklad bomba, i tego samego zycze sobie.
nie przeszkadza jej to w podrozowaniu, zapierdzielaniu po gorach, na ktorych ja zdycham, zwiedzaniu swiata, chodzeniu na 3 Uniwersytety Trzeciego Wieku, prowadzeniu domu, sporadycznej opiece nad dziecmi mojego brata (jedna 10-cio latka, i roczniaczka, tez potrzydziestkowa zreszta).
Świetnie !! Gratulacje dla mamy ! Moja teściowa w tym wieku ma już całkiem niezłe problemy z pamięcią, jest bardzo rozwlekła w wypowiedziach, własny syn, który ją bardzo kocha, traci nerwy rozmawiając z nią dłużej. Alzhaimera żadnego nie ma. Po prostu, taki ma już umysł przy 60-tce. Nikt raczej wymagających zadań przed nią nie stawia. Jest sobie babcią, gotuje obiady, sprząta. Posiedzi sobie z dużym już na szczęście wnuczkiem ( 10 lat), który jakiejś specjalnej opieki w sumie nie wymaga. I jest OK. Ale gdyby miała mieć dziecko, które by miało 26 lat, to ja współczuję temu dziecku. A szczerze mówiąc, to sobie tego nawet nie wyobrażam ! Może 26 lat, to takie wiek, kiedy jesteśmy już dość samodzielni, ale 5 lat wstecz hipotetyczne dziecko teściowej miałoby 20. Nieważne, zbyt osobiste to sprawy by je szerzej roztrząsać.
Tak więc przykłady możemy tu sobie mnożyć, tylko nie wiem czy to ma sens. 😉
TeliKoń to zwierzak. Animal. Rży i wierzga. Patrzy w dal. Konstanty Ildefons Gałczyński 27 grudnia 2010 21:18
Zawsze mówiłam, że nie chcę mieć dzieci. Najpierw nie byłam dość dojrzała na taką decyzję, później stwierdziłam, że nie chciałabym mieć takich stosunków ze swoimi dziećmi, jakie miałam z moimi rodzicami. Zawsze była o coś wojna i pretensje. Teraz własciwie już bym chciała i warunki mam do tego. Ale wiem, że teściówkę chętną do pomocy będę mieć 15 razy dziennie. Wizyty rodzinne co drugi dzień, gdzie przy moim silnym poczuciu terytorialności i ogromnej chęci samodzielności będzie nie do zniesienia. Nie wyobrażam sobie podrzucać mojego dziecka teściowej czy rodzicom co weekend. Jestem zdania, że skoro zdecydowałam się na dziecko, to mój PARTNER i JA jesteśmy za nie odpowiedzialni, to mój PARTNER i JA ponosimy wszelkie koszty związane z dzieckiem i to my podejmujemy decyzje związane z naszym potomkiem. Nie potrzebujemy żadnej pomocy, DOPÓKI sami o nią nie poprosimy.
tunrida oczywiscie, ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia, tutaj nie bede dyskutowac 😉 Mam to szczescie, ze i moi Rodzice, i ich znajomi, i moja rodzina, ktora jest jakos wiekowo zblizona, jest - odpukac - w swietnej kondycji. I stad tez ja mam na to taki poglad. Poza tym wydaje mi sie, ze w obecnych czasach postep medycyny i komfortu zycia jest tak duzy, ze jednak ten wiek "starosci" mocno sie wydluza. I naprawde nie dziwi mnie, ze wiele osob ( w tym ja) nie spieszy sie do macierzynstwa/tacierzynstwa, bo ufam, ze jeszcze dlugie lata bede w niezlej kondycji 😉 I bede w stanie zapewnic dzieciom fajna mame i fajne, wartosciowe zycie.
Ale nawiazaujac do tematu watku i argumentow poruszanych nawet na tej stronie - ja np. jestem w wieku idealnym do rodzenia dzieci, wedlug obiegowej opinii, warunki finansowo - pracowo - mieszkaniowe mam, ale juz psychicznej gotowosci w sobie zero. Choc dzieci uwielbiam, z wzajemnoscia, ale cudze 😁 I tak naprawde wiem, ze gdyby teraz pojawilo sie w moim zyciu dziecko, to bylaby to krzywda i dla niego, i dla mnie. Oczywiscie, ze bardzo bym je kochala (bo nie potrafie sobie wyobrazic innej sytuacji), niemniej jednak nie bylabym dobrym rodzicem, byc moze ze wzgledu na jakas niedojrzalosc, psychiczna zapewne. Wiec ladowanie sie w dziecko tylko ze wzgledow biologicznych jest egoizmem, ale i nieodpowiedzialnoscia.
Co nie znaczy, ze jestem przeciwniczka mlodych mam. Moja bratowa urodzila core w wieku 24 lat (oczywiscie nieplanowana) i poradzili sobie z moim bratem swietnie - maja wspaniale dziecko, sprawdzaja sie jako rodzice, na swiecie jest tez juz drugi kurdupel. I super. Ale gdyby nie przewrotnosc losu, to raczej by teraz swietowali narodziny pierwszego dziecka, a nie drugiego. Ze nie wspomne o duuuuuuzym udziale babc i dziadkow, szczegolnie w pierwszych latach. Takze sa i plusy, i minusy. Ale nie podoba mi sie takie negowanie poznego macierzynstwa. KAzdemu wedle potrzeb, a i czasy sa inne, i mozliwosci biologiczno - medyczne rowniez. Ale sie naprodukowalam... Sorry za chaos, ale probowalam kilka mysli na raz wysnuc 🙂
A mnie wk.... każda wizyta u rodziny mojego męża. Za każdym razem mamy docinki, że może by tak dziecko się przydało (dla jasności dodam, że mamy dwoje dzieci ale oni uważają, że im więcej tym lepiej). A piekło się zaczeło jak siostra męża urodziła dwa miesiące temu córkę. Nie można spojrzeć na tego dzieciaka, żeby nie usłyszeć "ale słodka/fajna/śliczna itd., na pewno chciałabyś mieć takiego malucha" Osobiście uważam, że moja córka była słodsza i ładniejsza (ale taki pogląd jest normą), ale najgorsze jest to, że tłumaczenia że mam dwoje dzieci, w dodatku córkę i syna, więcej nie zamierzam, w ogóle do nich nie dociera. Uważają, że obowiązkiem kobiety jest rodzić dzieci, jedno po drugim, a jak to można nie chcieć więcej dzieci??? Do tego dobija mnie widok gołych cycków karmiącej szwagierki, widok dla mnie okropny i nie do zniesienia. Sama krótko karmiłam, ale w tym czasie nie do pomyślenia było dla mnie wywalenie cyca przy całej rodzinie. Mało tego jak oświadczyłam, że nie będę karmiła dziecka piersią bo tego nie znoszę i wcale nie czuję wtedy większej więzi z dzieckiem, a wręcz przeciwnie, zaczynałam patrzeć na nie jak na jakąś pijawkę, to prawie namawiali mojego męża na rozwód, bo jak może żyć z tak bezduszną i oschłą kobietą. Jak przy starszym synu postanowiłam że moje piersi nie będą pełnić funkcji dystrybutora mleka, tak przy córce podtrzymałam to postanowienie ponownie narażając się na nagonkę. Nienawidzę takiego podejścia, dlatego nie było dla mnie niczym strasznym jak koleżanka powiedziała, ze nie lubi dzieci i nie chce ich mieć. Jestem w stanie ją zrozumieć chociaż ja dzieci lubię a swoje kocham. Ale każdy ma prawo do własnego zdania, tym bardziej że jest to już decyzja która może zmienić całe życie.
tunrida, podałaś idealny wg Ciebie przedział wiekowy 20-25 lat, ale sama urodziłaś w górnej granicy, czyli w wieku 25. Zastanów się jak by wygladało Twoje życie, gdybyś urodziła jako 20-latka? Czy byłaś w tym wieku pewna, że partner jest odpowiedni? Czy dałabyś radę skończyć szkołę? Piszesz, że nie wyobrażasz sobie nie pomóc dziecku- ok, ale nie zawsze mimo chęci rodzice mają mozliwości. Czasem życie nie układa się różowo. Jak byłam w klasie maturalnej to mój tata, który był wtedy jedynym żywicielem rodziny stracił pracę. 2 tygodnie po maturze podjełam pracę i przez kilka miesięcy to ja utrzymywałam dom, rodziców, siostrę i cały zwierzyniec z koniem na czele. Kocham moich rodziców i wiem, że zawsze mi pomogą jeśli będzie taka potrzeba. Ale pomogą, nie oznacza dla mnie WYRĘCZĄ mnie.
I wydaje mi się, że masz skrzywione patrzenie na 60-latków przez pryzmat teściowej. Moi rodzice są niewiele młodsi, tata 2 lata temu skończył kolejny fakultet na studiach i obronił mgr na 5. Nie widać po nim demencji starczej 😉. Mam też sąsiadkę, w tym roku jej stuknie 75lat. W zeszłym tygodniu skakała przez płot, bo klucz od furtki zgubiła. Naprawdę nie kazdy człowiek w wieku emerytalnym jest już wrakiem, który powinien się kłaść do grobu.
A poniżej Ci, którzy wg Ciebie już jedną nogą na tamten świat się wybierają 😉
I wydaje mi się, że masz skrzywione patrzenie na 60-latków przez pryzmat teściowej. Moi rodzice są niewiele młodsi, tata 2 lata temu skończył kolejny fakultet na studiach i obronił mgr na 5. Nie widać po nim demencji starczej 😉. Mam też sąsiadkę, w tym roku jej stuknie 75lat. W zeszłym tygodniu skakała przez płot, bo klucz od furtki zgubiła. Naprawdę nie kazdy człowiek w wieku emerytalnym jest już wrakiem, który powinien się kłaść do grobu.
Pracuję gdzie pracuję, kontaktów z ludźmi wieku 40-50-60-70- lat mam wiele. W szkole przyglądam się starszym mamom i naprawdę nie zmienię zdania. 😉 Uważam, że lepsza dla dziecka mama młodsza niż starsza. ( powtarzam dla tych, którzy czytają tylko te zdania, które chcą- "tak, są wyjątki"😉 Bardzo się cieszę, że urodziłam w wieku 25 lat ( mimo iż wcale nie planowałam) niż gdybym miała urodzić w wieku 35 lat i mieć 53 lata, podczas gdy dziecko będzie miało 18 i szaleństwa w głowie. Pozdrowienia dla wszystkich rodziców, którzy będąc w starszym wieku są młodzi duchem i potrafią zrozumieć problemy swoich dorastających dzieci! Tak trzymać. (ja już znikam z tego wątku)
tunidra - nie znikaj z wątku, to, że masz odmienne zdanie nie znaczy, że złe, każdy ma inne doświadczenia, ja też (jak każdy) mam przegląd ludzi starszych... od teściowej - lat 60-siąt, która jest typową "babcią" - moherem... z babciowatym podejściem na świat, po moją matkę w tym samym wieku, która duchem i energią jest młodsza ode mnie... w pracy spotykam sie z babkami 50-60 lat, prowadzącymi firmy (duże), które latają pomiędzy fryzjerem, kosmetyczką, wakacjami na Bali, jeżdzą super autami, chodza w szpilkach i są o wiele bardziej energiczne niż nie jedna 20-sto latka...
poza tym została poruszona kwestia partnera... = dziecko = facet = o ile do zrobienia dziecka raczej nie byłoby problemu, to do wspólnego życia nie jest już łatwo, nie każdy trafia na "męża" w wieku 20-25 lat...
tunrida nie znikaj :kwiatek: To, ze sie nie zgadzamy, nie znaczy, ze np. ja nie szanuje Twojego zdania. Jak juz mowilam - punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia, a na szczescie mamy (podobno) wolnosc slowa 🙂
Znikam dziewczyny, nie dlatego, że mi przykro, że mi smutno, lub że czuję się "zaszczuta'. 😉 Po prostu to nie jest mój wątek. Nie jest to temat, który mnie interesuje. Wpadłam, powiedziałam co miałam do powiedzenia, pokazałam swój punkt widzenia i znikam. 😀
Osoby, które "bronią" starszych rodziców akurat mają starszych rodziców i jest im z nimi dobrze. To świetnie. Ale np. niech pomyślą, czy nie byłoby im świetniej, gdyby ta mama czy ten tata mieli o 8-10 lat mniej? Ciężko tak gdybać, ale możliwe, że wówczas byliby jeszcze świetniejszymi rodzicami, prawda?
Są rodzice starsi, którzy mimo tego, że są świetni i bardzo kochani przez swoje dzieci, nie potrafią z racji wieku i bycia starszym duchem zrozumieć młodego pokolenia. Tak- są tacy. Przychodzą i się skarżą, że sobie nie radzą. Że nie rozumieją, że dzieci są złe, że nie potrafią z nimi rozmawiać. Świat prze do przodu bardzo ostro. Zmieniają się zwyczaje, zachowania, inne są zagrożenia. Łatwiej by dogadała się z dorastającym młodym buntownikiem osoba młodsza, która z racji młodości bardziej pamięta siebie z tych lat, jest bardziej na topie z tym co się dzieje, niż osoba starsza, która żyje innymi zwyczajami, innym światem. Tak, oczywiście są wyjątki. 😉 Uważam jednak, że osoba młodsza, z młodszym mózgiem, ma TEORETYCZNIE większe szanse na dogadanie się z dziećmi w trudnym wieku, niż taka sama osoba w starszym wieku.
Poza tym...skoro to watek dla osób, które wkurzają dzieci i presja macierzyństwa, to pisanie im, że właśnie "lepiej teraz", kiedy nie czują takiej potrzeby, jest bez sensu, nie? 😉
Dodofon, dokładnie. Ludzie są różni. Jedne kobiety marzą o nślubie i dzieciach zaraz po odebraniu dowodu, stają się statecznymi matkami i żonami a po 40-stce bawią wnuki. Inne chcą spróbować poznać kawałek świata, zmierzyć się z karierą, dziecko owszem, koło 30-stki. Macierzyński i powrót do swoich zajęć. tunrida, nie neguję Twojego zdania, ale uszanuj też inne. Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie, jak wyobrażasz sobie dziecko jako 20-latka. Wiadomo, że jak jest, to człowiek kocha, zajmuje się. Ale czy świadomie zdecydowałabyś się na dziecko w tym wieku? Dla wyjasnienia, dla mnie idealnym wiekiem byłby przedział 25-30 lat. Człowiek ma już szkoły za sobą, trochę pobiega poza kloszem rodziców, usamodzielni się, ma już coś w CV i trochę doświadczenia, stały etat ect. Jednak ta granica często się przesuwa, gdy na horyzoncie nie ma/pojawia się właściwy facet. I tak jak 3 lata temu byłam gotowa zostać mamą, bo miałam poczucie stabilności, tak dziś nie zdecyduję się na dziecko, bo kilka rzeczy pozostało do wyprostowania.
bera7, daj Ci Boze zdrowie dla Twoich Rodzicow, ale ryczec mi sie chce, jak wstawilas te zdjecia, i nigdy nie mow hop. Mam zdjecia mojego Taty jak sie tarza ze smiechu na krzesle, bo wychodzac z mezem na impreze sie wyglupialismy-juz go zywego nie zobaczylam. Ale to off top.
Sama mialam dzieci pozniej-28 i 30 lat, po SOBIE uwazam, ze nie powinnam byla tyle czekac, ale NIE NEGUJE zadnej postawy. A porownywanie swoich rodzicow, rodzin, tesciowych 😉-nic nie da-jestesmy baaaardzo rozni 🙂.
bera- mając lat 20 byłam szczylem, nie miałam wsparcia ani partnera ( ówczesnego chłopaka) ani jego rodziny. Prawdopodobnie gdybym zaszła w ciążę w wieku 20 lat, bardzo możliwe, że bym ją usunęła.
Może z tym wiekiem 20 lat faktycznie przegięłam. 😉 25-28. Tak lepiej? 😉