Fuuuuuuuuuj - oblizywanie smoczka przez matkę i wsadzenie tego potem dziecku do pyska. Przecież w ludzkiej mordzie jest najwięcej syfiastych zarazów jakie tylko mogą być. Te "zębowe" bakterie to są największe cholery. Już lepiej wypłukać w zimnej wodzie nawet.
Nie zapomnę jak żona mojego brata ciotecznego karmiąc łyżeczką już takie starsze dziecko - mniej więcej roczne - wyjadała resztki które to dziecko wypluło spowrotem na łyżeczkę lub na jakąś część swojego ciała. A ona zbierała to łyżką i do własnej buzi. Myślałam że się wyrzygam.
Ale ty gadasz pierdoły 😜 Przyznaj się lepiej czy twoje timberlandy przyszły 😁
Przyszły.
Ale jeszcze w nich ani razu nie wyszłam, bo się zastanawiam, czy nie są za duże. Zastanawiam się, ale nie mierzę 😎 😜
Z tymi zarazkami to jest tak. Moja mama naczytała się mundrych książek i jak urodziła mojego brata, to nawet klamki w domu przecierała spirytusem. Efekt - mój brat był wiecznie chory, włóczył się pół dzieciństwa po sanatoriach. Gdy urodziłam się ja Wandzia była już mądrzejsza i wiedziała, ze z higieną nie ma co przeginać.
Ale przewijanie na stole, plucie na pieluchę i muldanie smoczka jest dla mnie OBRZYDLIWE pomijając aspekt zarazkowy. Wyjadanie resztek z buzi malucha przyprawia mnie o odruch wymiotny, choć mnie mało co przyprawia :/
jedna znajoma opowiadała mi jak kiedyś mieszkając kiedyś w Afryce tak przegięła z higieną jamy ustnej (ciągłe mycie zębów) że jej cały ryj od środka i od zewnątrz wysypało jakimis ohydnymi aftami.
Jest takie ludowe porzekadło: częste mycie skraca życie. Nawet w polityce mycie rąk może szkodzić - np. premier Cimoszewicz wystąpił z akcją "czyste ręce" i musiał na jakiś czas wycofać się z polityki. Bardziej naukowo - brudasy mogą podpierać się teorią, że mycie uszkadza ochronny płaszcz lipidowy 🙂
jedna znajoma opowiadała mi jak kiedyś mieszkając kiedyś w Afryce tak przegięła z higieną jamy ustnej (ciągłe mycie zębów) że jej cały ryj od środka i od zewnątrz wysypało jakimis ohydnymi aftami. 😜 😜 😜 😜
małżonek mój byłby tym tekstem zachwycony i natychmiast poprosiłby Cię Elu o rękę 😁 😁 😁
[quote author=ElaPe link=topic=35211.msg748290#msg748290 date=1288080023] w moim towarzystwie kobieta karmi piersią "duże" dziecko
fakt autentyczny. MIałam keidyś znajomą co karmiła piersią 7 letniego bachora chłopaka zresztą - co widziałam na własne oczy. 🤔wirek:
WOW!! [/quote] Wow, Wow... Zaiste jestem zdumiony. A jakbyście mnie jeszcze zapoznały z definicją "faktu autentycznego" i jego różnicą z "faktem nieautentycznym"... to byłoby 300 Wow i 200 wykrzykników.
Jak tam, wlurzajacy sie jak w temacie? Świeta to straszny czas dla Was-pamietam jak bylam w tej sytuacji, a troche to trwalo, bo dzieci sie dorobilam po 9 latach malzenstwa 😉. Moj Tata notorycznie zyczyl " I obysmy sie w przyszlym roku spotkali w wiekszym gronie" Malz notorycznie odpowiadal: " A co, zapraszasz kogos ? " 😉
Szwagierka tez byla wiecznie zaiteresowana tematem-malz w koncu huknal na nia " A moze robisz Kasi przykrosc, moze nie mozemy miec dzieci? " Co bylo nieprawda, ale siedziala cicho jak trusia od tego czasu 😉.
BASZNIA, dobre, dobre... ;] mi poki co zycza slubu wiec teoretycznie jeszcze nie dzieci aaaale prababcia przy stole juz gdera ze by chciala zostac pra-prababcia 😉
Ja właśnie pierwszy raz w życiu spędzam święta nie z rodzinką, tylko z moim ukochanym, więc akurat to miałam to z głowy. Inna sprawa, że najbardziej nie lubię składać życzeń mojej kochanej żonie mojego brata, bo wiadomo (mimo że głośno się o tym nie mówi) jakie jest jej jedno, jedyne życzenie. Od kilku lat starają się o dziecko, są po pierwszym, nieudanym invitro... Niesprawiedliwe. Chciałabym jej oddać moją możliwość, bo ja tak bardzo nie chcę jak ona chce.
PS. We Francji nie ma karpia, kapusty kiszonej i chrzanu. Co za wiocha! 😉 Kupiliśmy doradę zamiast karpia. Pyszna była na szczęście, wkurzyłabym się gdyby nie, bo była droga. A farsz do pierogów zrobiłam z kapusty włoskiej i grzybków suszonych, które ze sobą przywieźliśmy. Dodałam trochę kwasku cytrynowego, żeby niby kiszone to było i muszę przyznać, że wyszło pyszne.
Julie, offujac pomyslowo rozwiazalas Wigilie 😉 A nie offujac 🙁 : to bardzo smutne, kiedy ktos tak bardzo sie stara, a nie moze miec dzieci. A niezorientowani zyczac tego rania bardzo gleboko...I podzielam poglad o niesprawiedliwosci, tyle jest niechcianych ciaz i dzieci...
BASZNIA, 😁 oj tak, moja prababcia jest luzniejsza niz obie babcie. w ogole niesamowita osoba 😉
zycie niestety nie jest sprawiedliwe... a czy to jest tylko moje wrazenie, czy faktycznie problem bezplodnosci jest coraz czestszy? czy to po prostu jest tak, ze sie o nim coraz czesciej mowi?
Hmm, na pewno wiecej sie o tym mowi, ale temat tez chyba czestszy...Ja mam tez taka obserwacje, ze czesto pary w dzisiejszych czasach odkladaja dziecko ( sama tak zrobilam), a potem kiedy pojawia sie problem, juz sama natura nie pomaga w jego rozwiazaniu, bo jest troche poznawo...
JARA, 22 lata i dwoja to faktycznie przesada 😉, ale zabierac sie za pierwsze grubo po 30-tce to na tyle pozno, ze potem nie ma czasu na leczenie i lata prob. Ale oczywiscie rozumiem i takie podejscie, sama zwlekalam 9 lat.
A propos zarazków. Oto co wyhodowaliśmy na zajęciach z mikrobiologii. Są to odciski naszych paluchów i drobnoustroje, które bytują na nas. Celowo nie myliśmy rąk przed zajęciami. Jeśli już ktoś dał zdjęcie tego typu to sorki 😉 nie czytałam całego wątku od początku
Moja bratanica ma prawie 2,5 roku a bratowa ani razu jej nie wykąpała. Odkąd urodziła się Z. robi to mój brat. W sumie to wszystko robi mój brat, więc dziecko lgnie do niego, a nie do matki. Więc bratowa potrafi się rozpłakać, że dziecko mówi 'mama sio' i nie widzi świata poza ojcem. Bratowa się wszystkiego boi: nie wytrze tyłka z piasku, bo dziecko to pewnie boli, nie wykąpie, bo (tego jeszcze nikt się nie dowiedział). Jakby mogła trzymałaby dziecko pod kloszem. Dziecko zaczęło późno siedzieć, raczkować i chodzić, bo rzadko było brane na ręce. Była zawsze grzeczna i nie wymagała ciągłego noszenia i bujania. Dopiero jak trafiła do mojej mamy i zaczęliśmy ją nosić, sadzać w huśtawkę, leżaczek, zaczęły się mięśnie wyrabiać. Jakby mogła to by mi chyba psa uśpiła żeby dziecko z niczym i nikim nie miało kontaktu. Zdjęcia jak dziecko pod nadzorem bawi (to dużo powiedziane, raczej siedzi obok) się metrowym pluszowym misiem musiały być usunięte lub nie ujawnione, bo co by było gdyby się dziecko potknęło (dziecko dopiero ledwo siedziało) i upadło na misia?! Udusiłoby się! Albo Z próbowała szybko raczkować (uciekać) i na parkiecie ręce się rozjechały i nabiła sobie guza na czole? Myślałyśmy, że o znęcanie nad dzieckiem będzie sprawa. Dziecko nią rządzi, wymusza wszystko płaczem, raz doszło, że ją uderzyło. Nikt problemu nie widzi. Ostatnio powiedziałam mojemu bratu, że dziecko wychowuje ich, a nie na odwrót. To stwierdził, że ja będę tak samo wychowywać swoje. Kiedyś w domu pod kontrolą matki bawiła się taboretem z metalowymi nogami i upadł jej na palca. Palec stłuczony, wielki i siny, dobrze, że nie było to u mnie w domu, bo by powiedziała, że dziecku pewnie wkładamy między drzwi i trzaskamy. Największą frajdę to ma mojej bratowej brat, który się z niej nabija. Dziecko powinna prowadzać w kasku, ochraniaczach i na krótkich szelkach, bo co chwilę "J! J! uważaj, bo Z. sobie głowę rozbije!". Dziecko w ogóle nie ma swobody, nie może biegać, skakać, dobrze, że pozwalają jej oddychać. Jak Z jest u mojej mamy to przychodzi jakaś tam godzina idzie do łózka i śpi. Nie ma gadania. W trakcie urodzin Z bratowa mojej mamie, która zapytała się czemu jej nie położą spać odpyskowała "Z chce spędzić z nami jak najwięcej czasu". Kurde, 2 letnie dziecko rozumie, że rodzice 5 dni w tygodniu pracują więc w weekendy pobędzie z nimi dłużej. Oczywiście kładą ją jak sama już ze zmęczenia uśnie gdzieś na dywanie, co ciągnie się godzinami, jest płacz, marudzenie, szantaże. Dwa tygodnie temu Z wstała o 20 i przez 45 minut ryczała zmuszając matkę do robienia z siebie pajaca. Ja, bratowej brat z żoną opuściliśmy lokal zniesmaczeni.
Uff, JARA, ależ wypracowanie. Swoją drogą, nie wiadomo, dla kogo takie przewrażliwienie matki jest większym koszmarem: dla dziecka czy rodziny. 😵 Zapewne jak mała będzie starsza, to nie będzie mogła bawić się z innymi dziećmi, grać w piłkę i jeździć na rowerze, bo zrobi sobie krzywdę? 😉 A spróbuj takiej kobiecie wytłumaczyć, że to ONA krzywdzi dziecko nie pozwalając mu na normalny rozwój, w który wpisane są również guzy, siniaki, zadrapania i mnóstwo płaczu. Co do 22-latek z dwójką dzieci, to do mojej babci (jest ginekologiem) przychodzą dziewczyny w wieku 17-19 lat, które są np. w ciąży z drugim dzieckiem. Jednej po pierwszej ciąży dała pigułki, ale dziewczyna stwierdziła, że nie potrzebuje, bo "już mu nie będzie dawała". I teraz przyszła, bo od 3 miesięcy nie ma okresu - ojejku, znowu ciąża, w sam raz na II klasę liceum! 😵 Moja babcia mieszka w małym miasteczku, a w takich to zazwyczaj panuje ciemnota jak w średniowieczu, więc dużo jest takich... "kwiatków". Bo dziewczyny wierzą w jakieś zabobony albo nie wiedzą, czym się zabezpieczyć. A jak mówi np. matce, że powinna z córką porozmawiać o seksie, środkach antykoncepcyjnych etc., to matka opowiada, że nie, bo to nie wypada o takich rzeczach mówić. 🤔 I potem jest tak, że ludzie, którzy pragną dziecka i potrafią mu zapewnić wspaniały dom nie mogą go mieć, a taka wiejska biedota rozmnaża się jak króliki, bo nie wypada mówić o kondomach. No i oczywiście KK, który naucza, że in-vitro, gumka i pigułka to zło. Lepiej, żeby 15-cioro dzieci żyło w rozsypującej się chacie i nie miało co jeść, niż żeby porządni ludzie poddali się sztucznemu zapłodnieniu, bo tak jest zgodnie z wolą Bożą. 🤔
Moja mama urodziła moja siostre jak miała 24lata mnie jak miała 39 a brata jak miała 43...Ja dzieci nie chce miec w ogóle,ale jakby mi sie odmieniło w co wątpie to nie wcześniej niz przed 30. Rowniez uwazam,ze to nie sprawiedliwe,ze Ci ktorzy chca dzieci nie moga ich miec,badz maja problemy z tym zwiazane,a ktos kto nie chce czy tez małolaty co rusz w ciąży codzą.
incognito- wraz ze wzrostem wieku matki, rośnie ryzyko chorób genetycznych u płodu. Zwłaszcza choroby Downa. Są dokładne procenty ryzyka urodzenia dziecka z zespołem Downa w wieku około 20, 30 i powyżej 40 lat. To ryzyko rośnie naprawdę niebezpiecznie. Ja bym nie czekała z urodzeniem dziecka po 30-tce.
Druga sprawa.....Potem dziecko ma lat 18 a Ty 48. Ono jest w fazie buntu, a Ty jesteś w wieku prawie, że babcinym. 😉 Wówczas kontakty z dzieckiem również mogą nie być łatwe. Nie musi tak oczywiście być, ale może. Uważam, że częściej łatwiej dogadać się z dorastającym dzieckiem matce, która jest jeszcze dość młoda. Duchem. Uważam, że dla dziecka najlepiej kiedy matka rodzi je w wieku około 20-25 roku życia. Oczywiście przy stabilnej sytuacji życiowej. 😉
Teraz chyba trudno o stabilną sytuację życiowo w wieku 20-25 lat, chyba, że ma się zawód: córką lub dobrze się za mąż wyszło. Matka nie musi być koniecznie młoda duchem by dogadać się z dzieckiem, musi mieć odpowiedni charakter. Osobiście wolałabym urodzić po 30tce niż teraz, kiedy dziecka nie chce, bo jestem niedojrzała.