Kto? Matka, którą ogarnia bezsilność, bo koleżanki ułożyły sobie życie w pełnych rodzinach, matka, która uważa, że skoro ona tak się poświęciła, to dziecko powinno być tip top, a ono, o zgrozo, nie ma samych piątek i, co gorsza, ma własne zdanie. Taka matka kocha, ale gdzieś głęboko tkwo w niej to, że bez tego dziecka byłoby inaczej, lepiej.
a ja powiem inaczej: matka, ktora nie daje rady, zostala sama, nie ma pieniedzy na zycie, sa coraz wieksze potrzeby, wymagania, a ona nie ma na zycie, jest w depresji i nie ogarnia.
Błaagam, nie o aborcji 🙇 - jest od tego wątek edyta, 'kiedy bo wiesz' z dziećmi to jest tak, że za nic nie wie się, jakim są cudem i radością dopóki ich nie ma. Więc nic dziwnego - nie możesz czuć tego, czego nie doświadczyłaś. Ale zarzekanie się... no, "kondycja" człowieka nie przewiduje znajomości przyszłości. Julie, nie pisałaś, że zdecydowanie nie chcesz dzieci? 🤔 Bo ja w takim kontekście: nie chciałabym, żeby ci kiedyś było smutno, że dzieci nie masz. Tzn. możesz sobie nie mieć - przecież to "twoje małpy i twój cyrk", tylko gdybyś jednak nie miała, to nie chciałabym, żeby przyszło ci nad tym faktem płakać.
Ogólnie: jakie zmuszanie do posiadania dzieci 🤔 Chyba tylko jeden jest sposób: zgwałcić w dni płodne i zamknąć w 'pokoju bez klamek' do porodu. A że bliscy naciskają? A co w tym dziwnego? Same mówicie, że trzeba dbać o włąsne interesy i nikomu nic do tego. No to wasi rodzice chcą mieć wnuki - i wam nic do tego. Mają prawo marudzić i naciskać ile wlezie. Przecież zmusić was nie mogą. Ale dlaczego mają wam zapewniać komfort psychiczny i emocjonalny kosztem swoich potrzeb? 🤔
A co do stanu psychicznego. Przecież psychiatra stan pacjenta ocenia szczególnie po jego wypowiedziach i stopniu kontaktu z rzeczywistością, nie? Nikt nie ma na czole wskaźnika? Lubił nie lubił, każdy z czytelników dokonuje oceny sensowności każdej wypowiedzi. A między słowami można bardzo wiele wyczytać.
edyta, 'kiedy bo wiesz' z dziećmi to jest tak, że za nic nie wie się, jakim są cudem i radością dopóki ich nie ma. Więc nic dziwnego - nie możesz czuć tego, czego nie doświadczyłaś. Ale zarzekanie się... no, "kondycja" człowieka nie przewiduje znajomości przyszłości.
i znowu wracamy do tego: nie wie sie, ale nie chce sie poznac. rozumiecie? bo ja rozumiem, ze wasze dzieci daja wam radosc i szczescie. a ja nie chce tej wlasnie radosci i tego szczescia doswiadczac.
Julie, nie pisałaś, że zdecydowanie nie chcesz dzieci? 🤔 Bo ja w takim kontekście: nie chciałabym, żeby ci kiedyś było smutno, że dzieci nie masz. Tzn. możesz sobie nie mieć - przecież to "twoje małpy i twój cyrk", tylko gdybyś jednak nie miała, to nie chciałabym, żeby przyszło ci nad tym faktem płakać.
A dziękuję za troskę :kwiatek: Moja mama też niby w takim kontekście, ale zbyt często i zbyt natarczywie. Co ja poradzę, że nie czuję potrzeby? Argumenty "bo będziesz sama, bo ci się odmieni, bo będzie za późno" mnie nie przekonują.
Również nalegam, żeby o aborcji rozmawiać w przeznaczonym do tego wątku 🙇
halo, jeszcze raz- matki, maja swoje szczescie, jakie daja im dzieci. ja- mam swoje szczescie, jakie daje mi ich nieposiadanie. i jeszcze raz: nie teskni sie za tym czego sie nie zna, wiec dla mnie to nie problem. mi szczescie daja inne rzeczy, i beda mi je dawac do konca mojego zycia- wlasnie te inne rzeczy, bo dzieci miec nie bede. ty wyrzekasz sie czegos bedac matka, na rzecz sczescia ktore daje ci macierzynstwo. ja sie nie wyrzekam i jest ok 🙂 edit: inaczej zapytam- skad mozecie wiedziec (mamy) czy bylybyscie szczesliwe/miej szczesliwe/nieszczsliwe/ nie majac dzieci? jestescie szczesliwe majac je i nie wyobrazacie sobie zycia bez nich, ale gdyby ich nie bylo? skad mozecie wiedziec, czy mialbyscie poczucie pustki czy czegokolwiek takiego?
Bo nigdy nie spotkałam w pełni szczęśliwej bezdzietnej świeckiej kobiety? Niezależnie od tego co deklarowała w młodości? [ups - spotkałam, ale takie, które dzieci mieć nie mogły 🙁 Nigdy takie, które - kiedyś tam - nie chciały. jeszcze raz edit: I lesbijki szczęśliwe bezdzietne znałam.]
halo, to mniej wiecej tak, jakbys napisala, ze nie bedzie szczesliwa osoba ktora nie jezdzi konno. bo tobie jazda konna daje duzo frajdy i szczescia. czy to znaczy, ze ktos kto nie jezdzi nie zazna szczescia? to jest bardzo subiektywne.
inaczej zapytam- skad mozecie wiedziec (mamy) czy bylybyscie szczesliwe/miej szczesliwe/nieszczsliwe/ nie majac dzieci? jestescie szczesliwe majac je i nie wyobrazacie sobie zycia bez nich, ale gdyby ich nie bylo? skad mozecie wiedziec, czy mialbyscie poczucie pustki czy czegokolwiek takiego?
To jest pytanie do ryby, która całe życie żyła w miarę szczęśliwie w wiadrze, skąd mogła wiedzieć że jej życie będzie lepsze jak ktoś ją do stawu wypuścił. No znikąd! Ale weź jej wytłumacz teraz, co fajnego było w tym wiadrze. Po prostu nie może być już inaczej - ciężko to w ogóle ująć w słowa (co wymyslę porównanie to gorzej :zemdlal🙂 Nie wie się że może być TAK, dopóki to nie zaczyna być prawdą.
Halo, właśnie miałam o tym napisać. Z dzieciństwa pamiętam przekochaną przefajną "ciocię", koleżankę moich rodziców, która była niezmordowaną dobrą wróżką dla gromady bachorów (w tym mnie) na wspolnych wyjazdach. Ale ona chciała, tylko nie mogła. (Swoją drogą, co oni z mężem ze swoim psem wyprawiali.. uczłowieczanie-ukochanie na maxa). A takich bezdzietnych z wyboru które by nie miały zrytego beretu - to też nie kojarzę.
halo, to mniej wiecej tak, jakbys napisala, ze nie bedzie szczesliwa osoba ktora nie jezdzi konno. bo tobie jazda konna daje duzo frajdy i szczescia. czy to znaczy, ze ktos kto nie jezdzi nie zazna szczescia? to jest bardzo subiektywne.
no to porównanie nie będzie miało wiele sensu, dopóki jeździectwo nie będzie wspierane montowanym fabrycznie instynktem, warunkującym istnienie ludzkiego gatunku.
Po prostu nie może być już inaczej - ciężko to w ogóle ująć w słowa (co wymyslę porównanie to gorzej :zemdlal🙂 Nie wie się że może być TAK, dopóki to nie zaczyna być prawdą.
no wlasnie. i nie wiesz jaby bylo gdybys nie miala dzieci. i ja nie wiem jakby to bylo gdybym miala. i po prostu nie chce wiedziec.
halo To, że nie spotkałaś nie świadczy o tym, że takich nie ma
(chociaż tak prywatnie to podzielam tę obserwację 😉 )
No, może są. Nawet prywatnie uważam, że dobrze by było 🙂. Piszę dlaczego ja doszłam do takiego wniosku. Bo ja nie spotkałam. A ludzi nie jeżdżących konno i szczęśliwych - całą masę. katija, różnica jest istotna: my kiedyś nie miałyśmy! dzieci i mamy porównanie. Ty - nie masz.
halo, Są ludzie którzy nigdy nie pili mleka ale na sam widok kożucha, jego zapach i wygląd mają odruch wymiotny, po co mają probować coś co z samego wyglądu jest dla nich wstrętne, po co żeby rzygali jeszcze bardziej zmuszając się do wypicia?
chyba choroba psychiczna to kiepski kierunek jeb.nietym można być mając albo nie majac dzieci ale pewna norma wbudowanych funkcji istnieje dla kazdego gatunku, smiem twierdzic, ze funkcja "pączkowanie" jest obowiazująca już na najniższych stopniach rozwoju materii ozywionej (nie ujmujac nikomu 😉 po prostu wyobrazmy sobie 100% ludzkosci objete fobia kozuchow na mleku. OK. a 100% ludzkosci objete fobia dzieciowa ? to nie jest norma i tyle. bez wartosciowania.
wczoraj byłam na spotkaniu z matkami polkami, dwa małe szkraby, dwie mamy dawno nie widziałam takiej radości i miłości i chociaż mam może nieco odmienne zdanie na temat przewijania dziecka przy stole, to też myślę że jak jest się "matką polką" ma się inną optykę, inaczej na pewne sprawy się patrzy i już;] i pewnie ziemia zadrży zaraz, ale uważam że każda kobieta spełniona będąca w szczęśliwym związku będzie miała pragnienie posiadania dziecka, a jeśli panikuje bo są dwie kreski to albo związek jest do dupy albo po prostu nie jest szczęśliwa granatowa rozpacz jak się nie ma nastu lat z powodu ciąży w stałym związku dla mnie jest niezrozumiała i jest sygnałem że trzeba zmienic związek bo są większe tragedie dla zdrowej kobiety
Bo nigdy nie spotkałam w pełni szczęśliwej bezdzietnej świeckiej kobiety? Niezależnie od tego co deklarowała w młodości? [ups - spotkałam, ale takie, które dzieci mieć nie mogły 🙁 Nigdy takie, które - kiedyś tam - nie chciały. jeszcze raz edit: I lesbijki szczęśliwe bezdzietne znałam.]
Znam kilka sztuk szczęśliwych bezdzietnych (przedział wiekowy 35-78). Dzieci brak z wyboru. A babki są zajebiste. A o znajomej rodziny, która ma te 78 lat raczej nie można powiedzieć, że nie chciała i kiedyś jej się odmieni. 😉 Sama chciałabym mieć kiedyś tyle radości życia i energii, co rzeczona pani.
no wlasnie. i nie wiesz jaby bylo gdybys nie miala dzieci. i ja nie wiem jakby to bylo gdybym miala. i po prostu nie chce wiedziec.
Katija,lubię Cię,wiesz?i to co jest pisane w tym temacie nie zmieni moich sympatii ( i antypatii też 😉 ) - nie jestem na tyle nieświadoma i głupia,żeby nie wiedzieć,że na świecie od zawsze były bezdzietne z wyboru kobiety....i tak,można nie mieć dzieci - ale to nie jest norma.aż tyle i tylko tyle....
i nie zgodzę się z tym,że nie wiemy,jakby to było,gdybym nie miała dziecka...oczywiście wiem,jak by to było,bo kiedyś jej nie było i mam teraz dwie porównywalne sytuacje...uczciwiej by było,gdybyś Ty hipotetycznie mogłabyś mieć dziecko,a potem cofnąć czas,by móc powiedzieć,że tego dziecka jednak nie chcesz...ale ze tak się nie da,to ja - z dzieckiem mam prawo uważać,że nie masz pełnych danych do wyciągnięcia wniosku,że tego dziecka nie chcesz...rozumiem Twoje obawy,nie namawiam Cię absolutnie na dziecko,bo to Twój i Twojego partnera wybór (dlaczego tak wiele kobiet "antydzieciowych" o tym zapomina?że to decyzja wspólna powinna być)....ale nie masz pełnych danych.i już 🙂 🙂 i nie - nie gardzę ani nie potępiam "antydzieciowych",po prostu uważam,że są nie do końca świadome tego,na co się decydują....
edyta - Twoja macica niewiele mnie obchodzi...to miało być tylko podkreślenie tego,że natura wie co robi wyposażając kobiety w pewne organy....
mam takie trochę prowokacyjne pytanie,do tych młodszych dyskutantek-antydzieciowych?...ile z was marzy o tej białej sukience i kościelnym ślubie?
Bogdan się nam tu otworzyła,więc ja też coś jeszcze napiszę...ostatnio rozmawiając z koleżanką na temat żywotności i ciągłej aktywności sportowej Madryta powiedziałam coś,co nadal utwierdza mnie w przekonaniu,że nie nie-decydowanie się na dziecko absolutnie nigdy nie jest normą...powiedziałam jej,że gdyby Integro pojawił się w moim życiu wcześniej - zanim zdecydowaliśmy,że to koniec kariery startowej Madryta i to najlepszy czas na dziecko - pewnie Marysi jeszcze by nie było....i pewnie odwlekałabym tę decyzje w czasie...mam nadzieję,ze nie przegapiłabym przez to przesuwanie czasu na dziecko...bo byłby to największy błąd mojego życia...a jednak ja wierzę,że nie ma przypadku,są tylko znaki...a że Madryt zrobił nam wesołego psikusa?cóż,to taki pstryczek od losu w nos 😉
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=35211.msg744915#msg744915 date=1287781675] Widzisz, tylko skoro się nie chce, to nie będzie się też chciało męczyć 9 miesięcy, żeby urodzić i oddać. Bo co, ja się pomęczę, a ktoś przyjdzie na gotowe i sobie weźmie? [/quote]
Skoro się nie chce mieć dzieci to się po prostu nie uprawia seksu, bo nie ma zabezpieczenia dajacego 100% pewność, że się nie zajdzie w ciąże, a skoro ktoś ma podejście do tego : " a jak wpadnę to usunę" to jest kompletnie NIEODPOWIEDZIALNYM człowiekiem, który skoro nie potrafi ponieść konsekwencji swoich decyzji/czynów to niech się za to nie bierze.
nam pare osob ktore usuwaly ciaze, czekalam w poczekalni, zeby je odebrac, ich decyzja co mialam zrobic, czy powiedziec, wszystkie latwo podchodzily do sprawy usune i bedzie po sprawie klopotu miec nie bede. Decyzja byla latwa do podjecia, ale w zyciu nie chciala bym byc w ich skorze na nastepny dzien jak narkoza puscila i do swiadomosci doszly mysli o tym co sie stalo, placz, bol, nawet po latach zostaje w pamieci, a wydawala sie, ze to nic takiego od zwykly zabieg i bedzie jak kiedys a tu zonk. Dodam,ze jedna juz pare lat po zabiegu, teraz ma ponad 30 dobrze i ma problemy z zajsciem w ciaze. Powiem jedno slad na cale zycie...
edit a jeśli już przy tym jesteśmy to ciekawe czy te zgwałcone, czy te zw ciąży które np w pijanym widzie zrobił im np wujek, też gorzko żałują tego że zrobiły zabieg. i znam kilka kobiet po takim zabiegu które żyją dobrze mają rodziny i nie wpadają z tego powodu w histerię. Oczywiście nie ma się czym chwalić ale zwyczajnie zrobiły to bo nie chciały urodzić dziecka i koniec. Oczywiście co innego jeśli kobieta jest do zabiegu zmuszona, czy zmanipulowana etc
Znałam też kilka takich "walniętych" które zapewne co miesiąc organizują pogrzeb swoich podpasek i tamponów bo przecież "mogło dojść do zapłodnienia" Ponadto słyszałam też mega katolicką, radio-maryjną definicję miesiączki, otóż jest to: "płacz macicy nad niedoszłym macierzyństwem" Więc może wrzucić na luz? 🤔
czyli jedziemy po standardzie TVN -owskim, nie chcesz mieć dzieci, nie masz, nie możesz znaczy że się wyskrobałaś parę lat temu bo niebycie matką jest kara za przewinę...