Forum towarzyskie »

Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

Kurde Dodofon, zatkało mnie! Szacunek za życiowy tekst.
Mam i czuję dokładnie to samo.
wódki mi dać!! piątek, piąteczek, piątunio więc płodzę texty filozoficzne ;-)
a ja sie poryczalam...  🤔wirek:
nerechta ja też 
Ja też 😉 Dodo, wow!
Dodo fajnie, że choć jedna matka ma odwagę to powiedzieć  :kwiatek:
Ja znam takie, u który ta Twoja początkowa faza trwa cały czas.
Dlatego dalej uważam, że nie wszyscy powinni mieć dzieci i nie każdy się do tego nadaje. Nie każdemu też 'przyjdzie' 'obudzi się' 'poczuje' 'nie będzie żałować' itd. itp.
Dodofon, wpadnij to poleję ! 😉

Ja nie wiem czemu piszecie jakby niemowlak miał być najbliższe 20 lat zafajdanym berbeciem. Dzieci rosną szybciej niż człowiek to ogarnia. Dopiero co taką kruszynę człowiek trzyma, za chwilę biega i rzuca teksty, że hoho. Jeszcze moment i mi konia zabierze, a potem pójdzie na randkę.

Amnestria wiem, że relacje są różne w rodzinach. U mnie w rodzinie dzieci dbają o swoich rodziców jak mogą. Telefony, odwiedziny a nawet wspólne mieszkanie, kiedy człowiek pod koniec życia już niedomaga. Może moje dziecko będzie mieszkało na drugim końcu świata, ale mam nadzieję, że w czasach telefonów i internetu będziemy miały częsty kontakt.
Chciałam napisać "Dodofon, ja się poryczałam", kiedy spostrzegłam, że jest już ich cała strona (jasięporyczałów) 😀 😀 😀 Chcę z tego mieć taki mem jak na Demotywatorach i udostępnić  na facebooku!!!  😤
.
Mnie ruszyło o tyle, że bardziej niż miłość macierzyńska i związane z nią supermoce w głowie zostały mi te wszystkie rzeczy, które macierzyństwo odebrało/ zmieniło. Może mi się zmieni, może nie, ale jeżeli będę matką, to bardzo późną (i błagam, bez tekstów, że życie lubi zaskoczyć i wpadki się zdarzają - jesteśmy dorośli). Na tę chwilę zbyt wiele rzeczy chcę zobaczyć i przeżyć sama.
Dlatego dalej uważam, że nie wszyscy powinni mieć dzieci i nie każdy się do tego nadaje. Nie każdemu też 'przyjdzie' 'obudzi się' 'poczuje' 'nie będzie żałować' itd. itp.


Exactly!
Polać jej!
Dodofon, dobrze powiedziane, ja też już po 30tce i to nie jakoś wybitnie "świeżo po  😁 😁 😁 i generalnie nigdy dzieci nie lubiłam, w sumie nadal jakoś wybitnie ich nie lubię, ale ... za 4 dni mam termin porodu i aktualnie uważam, mimo tego wszystkiego co mi to dziecko "zabierze", że to największe szczęście móc to przeżyć - ciążę chociażby i macierzyństwo. Nie każdemu jest to dane (pół biedy jeśli z wyboru, wtedy spoko, ale nie zawsze mamy na to wpływ) i kurczę... no szczęśliwa jestem, takim innym rodzajem szczęścia, pomimo tego, że wiem że nadchodzą ciężkie czasy  😁 a ja nie z tych co siedzą i głaszczą się po brzuszku i prasują po raz 5-ty dziecięce ubranka...
Jestem jakaś dziwna. Bo u mnie wcale ten niemowlak nie powoduje poczucia posiadania kuli u nogi, wcale takiej rewolucji nie zrobił i wcale nie czuję się inną osobą. Już mając psa czułam supermoc, że mogłabym zabić - serio serio, nie posądzałam się o takiego agresora ;P A teraz? Teraz jestem jakoś tak pogodzona z sytuacją, ale tak pozytywnie pogodzona- chciałam tego, mam i jest super. Fajnie sobie spędzam z nią czas, wychodzimy, spotykamy się z innymi ludźmi, jeżdżę do konia jak mi się zachce, jak mam lenia to "rzucam" ją na matę czy inny leżaczek i piję kawę w piżamie do 14... Naprawdę nie czuję tego powszechnie opłakiwanego stanu "siedzenia z dzieckiem w domu", bo nie siedzę w tym domu i żyję naprawdę aktywnie. Na powrót do pracy czekam z radością, ale to dlatego, że uwielbiam swoją pracę, a nie dlatego że nie chce mi się siedzieć z Sarą.
Piszę to dla równowagi, od strony tych, którym dziecko niewiele przewaliło do góry nogami - jestem tą samą osobą, takie też słyszę opinie od znajomych 🙂
.
Muchozol, rozumiem, że ciężko uwierzyć. Ale tak jakoś się zwykle dzieje. I nie bardzo rozumiem w czym dziecko miałoby Cię unieszczęśliwić. Kolejny wspólny temat do przeżyć z mężem. Tak jak wspólna pasja.
Mnie z moim mężem wiele rzeczy dzieli i w wielu kwestiach się nie zgadzamy. Ale za dzieckiem każde stoi murem i oboje zrobimy wszystko, żeby miała jak najlepiej.
bera7, a to o czym piszesz to nie jest przypadkiem działanie hormonów, a nie żadna magiczna bezgraniczna miłość?
.
Luna_s20, piszesz takie dziwne rzeczy, że przerwę milczenie.
1. Jakoś Maria Curie Skłodowska dała radę być matką, a znam też rodziny profesorów, które mają ósemkę potomstwa. Budujesz fałszywą opozycję.
2. Zdrętwiałam na "kochać świadomie". Gorące wyrazy współczucia. Bardzo smutne dążyć do czegoś takiego, bardzo.

Jeszcze nie rozumiem (to bardziej do wszystkich) co to znaczy "musieć mieć dzieci"? Przecież absolutnie nikt nie musi mieć dzieci. No, ew. więziona, przetrzymywana ofiara porwania i gwałtu. Żeby mieć dzieci trzeba dokonać wyboru. Przynajmniej takiego, że prowadzi się życie seksualne. Przypadek dzieworództwa może i był w historii (też oparty na wolnym wyborze) ale dla wielu jest wielce wątpliwy. Niemal wszystkie dzieci na świecie pojawiły się dlatego, że ich rodzice tak wybrali. Wybrali dokonywanie aktów płodności.

Muchozol, domyślam się, że prowadzisz życie seksualne. Podjęłaś już decyzję, co zrobisz z dzieckiem, jeśli jednak okażesz się płodna? Zabijesz? Bo (zgrabnie i trafnie opisany) komfort jest ważniejszy od życia dziecka?
.
Dodo - fajnie napisane. W sumie moge sie troche utożsamić z tym co napisałaś. Jak i z wieloma Twoimi wpisami. Dosc dziwi mnie, ze teraz forum sie " splakalo" czytając to, bo dobrze pamietam jak jeszcze kilka lat temu napadano na Ciebie w dzieciowym, jak napisałaś, ze dziecko Ci to czy tamto utrudnia. I pytano, to po co sobie zrobilas to dziecko.

Co do reszty wypowiedzi. Wszystko fajnie. Jak ktos chce to niech ma dzieci, jak nie chce to nie. Pewnie nie wszyscy powinni.  Ale bawi mnie mocno kolejna strona, w ktorej muchozol die upiera i opisuje czemu i dlaczego nie lubi i nie chce dzieci
Muchozol, nie wnikam w wynik tej decyzji. Przyglądam się ludzkim priorytetom, bo to fascynujące.
.
Omg temat niekończący się jak podatki 😉

Muchozol nie chce mieć dzieci, argumenty ma sensowne. Reszta ma dzieci i jest (koniec końców) szczęśliwa i spełniona. W sumie o czym tu dyskutować 😀

Ja nie mam dzieci, nie czuje się gotowa (i "bezpieczna" zawodowo) ale wiem że będę miała.
.
Dzionka, jak sobie twoje posty poczytam to aż chcę się rozmnażać (a potem wracam na ziemię 😉)

Swoją szosą nie ogarniam czemu wszyscy tak przeżywają te obsrane pieluchy i zarwane noce, toż to tylko męcząca obsługa techniczna... a weź tu takie potworzątko wychowaj na dobrego człowieka, no to jest kosmiczne wyzwanie 🤔
halo, ale co tu jest smutnego? Świadomy wybór? Wiadomo, że jak się dziecko urodzi to 99 na 100 matek pokocha je od razu, bezkrytycznie, i "na śmierć i życie". Podobnie w życiu jest masa zdarzeń, zjawisk, które odmieniają życie czyniąc je zdrowszym, kolorowszym, choć powodują nieodwracalne zmiany w podejściu do siebie i świata. I jedni się na nie decydują, a inni nie. Smutne to jest nie zdawać sobie sprawy z istnienia instynktów które wpływają na naszą ocenę sytuacji.

I teraz, przykładowo: Ja podejmuję taką decyzję. Dokonuję wyboru. Nie chcę, to nie dla mnie, nie rozumiem, nie przemawia to do mnie, nie mam najmniejszej ochoty. Kontrargumentem jest moje nie zdawanie sobie sprawy z tego jakie to cudowne, jak wiele da mi w życiu.
Może faktycznie. Może to prawda. Może za 10 lat coś się obudzi i będzie mi tęskno do chwili podejmowania tej właśnie decyzji. Ale nawet wtedy będę sobie zdawać sprawę, że świadomie wybrałam uniknięcie tych wszystkich zmian - konsekwencji tej decyzji. Świadomie - o ile jeszcze nie targa mną instynkt który zaburza moje postrzeganie faktów.  Zresztą, mam przeczucie że i tak by nie potargał. Już nie.
Jeśli marzę o rodzinie, o dziecku, i chcę mieć dziecko - to świadomie wybrałam że chcę obdarzyć kogoś tą bezwzględną miłością. Jeśli nie myślę o tym, nie przewiduję, i zdarzy się że to dziecko się pojawi - to świadomie NIE WYBRAŁAM nieposiadania dzieci. Ale jeśli świadomie wybieram, że nie chcę być rodzicem, pojawia się dziecko, przez całą ciążę pomstuję - później minutę po porodzie przestawia mi się w głowie i zaczynam opowiadać jakie to cudowne - to jakoś mi to z terminem świadomości nie licuje. I w takim przypadku - przypadku w którym maksymalnie za 12 lat kobieta przypomni sobie, co tak naprawdę uważa o macierzyństwie - to jest dopiero smutne. I dla niej i dla jej dziecka.

A przykład Skłodowskiej... no cóż. Żyjemy w czasach w których na wszystko znajdzie się jakiś przykład, co nie oznacza że każdy trzeba do siebie przykładać. A ona żyła w czasach w których dziecko było oczywistością i nikt nie rozważał czy chce, czy jest gotowy fizycznie, psychicznie i finansowo.

kokosnuss, fajnie napisane.
safie, hormony mogą być na początku. Dzięki nim matka działa mimo, że mało śpi itp. Ale później hormony przestają działać.
Dziewczyny, ja się droczę  zMuchozol, . Znamy się i lubimy. Myślę, że byliby fajnymi rodzicami a niechęć wynika z braku wiedzy. Z doświadczenia wiem, ze akurat te obawy to pikuś. Ja np. bardziej rozumiem niepewność partnera czy względy ekonomiczne.
Ja mam trochę jak amnestria,  przeszły mi pomysły że może będę miała dzieci,  wiem że będę miała tylko jeśli wpadnę. 

A pisanie że Curie-Skłodowska miała jest totalnie od czapy bo to że ktoś był przysłowiowym Terminatorem nie determinuje innych kobiet do bycia takimi.  To też presja tylko inny rodzaj...

Muchozol kiedyś miałam podobne powody żeby nie mieć dzieci,  plus powód ekonomiczny.  Teraz mam tylko ekonomiczny,  plus zwykłą niechęć do kolejnej odpowiedzialności.  Mam na swoich barkach tyle że nie udźwigne więcej, nie zamierzam być tym Terminatorem.

Nie kwestionuje za to przemiany i tej wielce miłości kiedy już się dziecko ma i to jedyne co mnie jakoś uspokaja że mimo mojego całego negatywnego podejścia do macierzyństwa to jakoś to będzie jeśli już będzie musiało się wydarzyć.
Przecież ta dyskusja o Marii Curie Skłodowskiej jest bez sensu. Bo punktem wyjścia było, że osoby nieposiadające potomstwa TEŻ (ku zaskoczeniu niektórych jak widać) mogą być przydatne dla społeczeństwa, a nie, że posiadający potomstwo nie są w stanie wynaleźć leku na cokolwiek.  🙄
A co do biografii Marie Curie, tak różowo i fajnie w jej codziennym życiu nie było, ale pomysł by jakaś jednostkowa biografia służyła potwierdzeniu lub zaprzeczeniu jakiejś mądrości ludowej jest mocno kuriozalny.
kokosnuss, bo dla mnie posiadanie dziecka to żadna misja, żadne męczeństwo czy inna duchowa jazda. To coś tak naturalnego i normalnego w życiu jak pójście do pracy czy wyprowadzenie się od rodziców - po prostu jakiś kolejny krok, do którego trzeba się przyzwyczaić i wkomponować go w swoje dotychczasowe życie. I tak jak nie każdy musi iść na studia tak i nie każdy musi mieć dzieci, tylko uważam że narosła jakaś niepotrzebna powłoka na czymś, co jest takie zwyczajne i ludzkie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się