A mnie jakoś te dzieci w Deca w ogóle nie wkurzają, mimo iż irytują mnie dzieci same w sobie. Nawet jak mnie rozjeżdżają po kilka razy dziennie 😂 Niefajne jest jedynie właśnie to zostawianie hulajnóg, piłek itp po całym sklepie. Ale, o dziwo - częściej robią to dorośli, lub dzieci za "przykazaniem" rodziców.
A mnie jakoś te dzieci w Deca w ogóle nie wkurzają, mimo iż irytują mnie dzieci same w sobie. Nawet jak mnie rozjeżdżają po kilka razy dziennie 😂 Niefajne jest jedynie właśnie to zostawianie hulajnóg, piłek itp po całym sklepie. Ale, o dziwo - częściej robią to dorośli, lub dzieci za "przykazaniem" rodziców.
smarcik, no mnie też długo nie wkurzały. Do czasu pewnej soboty, kiedy MUSIAŁAM podjechać pilnie po coś i zostałam rozjechana z 10 razy w drodze do kasy. W ogóle co to za pomysł wpuszczania dzieci do sklepu, jak do małpiego gaju? Bardzo się dziwię, że obsługa to wytrzymuje. Swoisty test na psychę.
jujkasek ja tam pracuję, spędzam niemalże pół życia 😂 Najczęściej zdarza się, że jakieś dziecko podjeżdża na sprzęcie.. i patrzy. Stoi, patrzy i nic nie mówi 😁 Gorzej mają ludzie z działów rowerowych czy hulajnogowych, którzy muszą później ganiać takich delikwentów za wyjeżdżanie ze strefy testowej 😜
Ano właśnie... i tym ludziom serdecznie współczuję... Poza tym - od niedawna w decha są siodła. Wiszą sobie na stojakach, nie są niczym przypięte, żaden popręg, nic z tych rzeczy. Wyraźny napis PROSIMY NIE SADZAĆ DZIECI. Oczywiście... do sadzenia małego tyłka w siodle stoi kolejka 🤔 Ja nie wiem, starzeję się i robię się czarownicą (bo wiedźmą dawno już jestem), czy co? Jakby tak delikwent z tego siodła gwizdnął, do kogo będzie kurna pretensja? W ogóle ludzie w takich sklepach zachowują się jak dzicz.
Jak najbardziej można sadzać dzieci 🙂 Po to one są, żeby sobie testować do woli 😉 Oczywiście na własną odpowiedzialność - siodła nie są przypięte i dzieci bez przerwy spadają razem z nimi ze stojaków 😉 Można sobie też przetestować w domu 😁
Jujkasek na dziale jeździeckim norma jest też strzelanie z batów i klepanie się palcatami po tyłkach, oczywiście okraszone odpowiednim komentarzem 🙂 że w sex shopach są takie ale droższe oraz Grrrrrażyna, kupię Ci taki na wieczór.
kolebka tak, piąteczka 😉 O, i jeszcze jest sporo osób, które wcale nie mają nic wspólnego z końmi, ale chciały sobie np przymierzyć kask 😁 Albo ostatnio szał - dziadek z dziewczynką: - Dzień dobry, chciałem kupić kamizelkę dla wnuczki. - Taką ochronną, jak spadnie z konia? - Nie, taką ochronną jak ją dzieci w przedszkolu popchną w błoto. 😜
Opowiadałam chyba o tym już kiedyś, ale napiszę jeszcze raz 😉 Jak pracowałam w butach to standardem było, że dzieci totalnie olewane przez rodziców robiły co chciały. Szczytem była matka, która przyszła z dwójką- dziewczynką ok. 10-12 lat i synem ok. 3-4. Buty chciała kupić najpierw dla dziewczynki, więc całą swoją uwagę skupiła tylko i wyłącznie na niej. A synek w tym czasie biegał po sklepie, ściągał wszystkie buty z wystawy, jak nie mógł dosięgnąć to próbował się wspinać po SZKLANYCH półkach, walił butami w lustra, skakał po pufach, wbiegał na zaplecze i zrzucał pudełka z półek aż w końcu złapał takiego małego, dmuchanego psa do skakania i zaczął zabawę- kręcił się z nim w kółko i nagle puszczał. Pies latał po całym sklepie, w tym kilka razy wylądował na- szklanych, przypomnę- półkach. W pewnym momencie z całej siły rzucił go w kucającą akurat przy dziewczynce szefową, starszą kobietę- prawie się przewróciła, aż krzyknęła ze strachu. Co zrobiła mamusia? Zawołała synka do siebie i słowami słodziutkimi jak miód kilka razy powiedziała "no, syneczku, no co się mówi? No co się mówi kochanie?". Synek mamusię olał, zachichrał się i poszedł dalej rozpiźdźać sklep. A mamusia... wróciła do mierzenia córeczce butków. Przez cały ten czas W OGÓLE nie reagowała na to, co jej dziecko robi, pomimo naszych sugestii, że jednak powinna uwagę zwrócić... udawała, że nas nie słyszy 🤔 Szefowa starej daty, to nie wyprosiła pani ze sklepu... I to nie był odosobniony wypadek. Była masa takich sytuacji, gdzie dzieci robiły co chciały a rodzice kompletnie nie zwracali na to uwagi. A już standardem było, że rodzice siadali sobie na ławeczce przed sklepem i... wysyłali do nas dziecko, żeby się pobawiło 😲 I takie dziecko rozwalało pół sklepu, po czym było wołane przez rodziców i rodzinka odchodziła. Niestety na takie sytuacje nie mogłyśmy reagować, szefowa wymagała bycia miłym i grzecznym dla klientów. Tylko raz trafiła się sytuacja, kiedy kobieta przyszła z synem, który biegał po sklepie i wlatywał na zaplecze, zadając przy tym milion pytań- ale kobieta przepraszała i tłumaczyła, że syn ma jakieś zaburzenie i starała się go przy tym zainteresować, skupić jego uwagę żeby nie był zbyt uciążliwy. I od razu inne było też nasze podejście, bo sami też robiliśmy wszystko żeby go zainteresować i obsługa od razu była lepsza i normalniejsza.
Czarownica... moja znajoma pracuje w sklepie z wyposażeniem kuchni. Mają między innymi na prezentacjach ŻELAZKA. Muszę mówić dalej? Mają urwanie doopy z powodu rodziców bez wyobraźni. Ja kiedyś nie wytrzymałam i huknęłam na matkę, której syn świetnie się bawił celując żelazkiem ze stacją parową w ludzi. O tak, z pół metra, więc nie parzył, ale syk pary powodował wyrwanie klienta w górę. Nieszczęśliwie jednym z klientów byłam ja. Miał pecha, biedactwo. Mamunia również. Ja naprawdę DUŻO rozumiem. Ale są granice braku mózgu.
A co do siodeł, ja widziałam kartki z informacją, żeby nie sadzać na nie dzieci z uwagi na ich bezpieczeństwo.
Ja, chcąc nie chcąc, z dziećmi pracuję kilka miesięcy w roku ("to pani nie ma wakacji?!" 😁 ) i po tych kilku latach obserwacji odnoszę wrażenie, że w większość dzieci wstępuje mały szatan kiedy widzą rodziców. Wtedy się zaczyna popisywanie i zwracanie na siebie uwagi. Ja mam jakieś dzikie szczęście, bo instynktu macierzyńskiego za grosz, ale trafiają mi się fajne dzieciaki i bardzo lubię z nimi pracować, więc tym bardziej mi zaburza równowagę wszechświata taka nagła zmiana w zachowaniu na gorsze skoro dotychczas było super. Ale nic dziwnego, że maluchy szukają uwagi rodziców w taki sposób, skoro powtórzone 1000 razy "mama, patrz!" nie daje rezultatu, bo mamusia jest zbyt zajęta przeglądaniem fejsika na swoim złotym ajfonie, od czasu do czasu rzucając tylko "tak tak, pięknie kochanie".
Kiedyś wpadł mi w oczy artykuł o tym, że dzieci przy rodzicach zachowują się skandalicznie, ponieważ... czują się bezpiecznie. Co do imprez, to moja ukochana ciotka urodziła mojego chrzestnego mając lat bodajże 19-20. I co? Pakowała go do kaszlaka i jechała na imprezę. On zazwyczaj spał. Wyrósł na bardzo normalnego człowieka. Chociaż muszę przyznać, że nie rozumiem idei dzieci na imprezach dorosłych. Muszę też przyznać, że ciotka jest już po 60-tce i śmiem twierdzić, że jest bardziej młodzieżowa ode mnie. 😁
U mnie za to odwrotnie, jeśli chodzi o środowisko i najbliższych to mam wrażenie że bardziej byli by oburzeni gdybym chciała mieć dzieci niż odwrotnie 😉 zwłaszcza moi rodzice są dość antydzieciowi. A mi to na rękę 🙂
Ja nawet nie jestem antydzieciowa szczególnie, wychodzę z założenia że mając lat 23 mam jeszcze sporo czasu do namysłu 🙂 ale przy okazji historii z gabinetu gin przypomniało mi się jak przyszłam na wizytę mając lat baardzo świeżo 20 (do tego samego lekarza chodzę odkąd miałam jakieś 18) a pan doktor zabił mnie pytaniem kiedy planuję ciążę 😲 I że w sumie czemu nie teraz, chłop jest, zdrowa jesteś (choć nie tymi słowami rzecz jasna 😉). Myslałam że presja społeczna to hiperbolizowany problem, a tu proszę 😉
Ja kiedyś chodziłam do takiej pani doktor, która regularnie na każdej wizycie pytała mnie, kiedy dzidziuś. O dziwo nawet mnie to nie wkurzało, bo ten "dzidziuś" brzmiał tak miło i sympatycznie, że nie sposób było się wkurzać.
no wiecie, z punktu widzenia "ciala" wczesna ciaza jest dla niego mniejszym obciazeniem - tylko co z tego, jak to jest ostatnia mysl, o ktorej mysli wiekszosc mlodych dziewczyn? 🙂 Muchozol mam taka kuzynke, roztrzepaniec totalny, wszystko na ostatnia chwile, taki mega lekkoduch i najlepiej jak wszystko robia za nia inni. Jak sie dowiedzialam, ze chce dziecko, ba, nawet dwojke albo trojke, to sie autentycznie przerazilam 😁 Urodzila pierwsze w zeszlym roku (do tego w wieku 40 lat) i staraja sie juz o drugie... Powiem Ci, ze sobie radzi calkiem niezle, choc nie ma co ukrywac, ze meza ma bardzo, baaaaaaardzo pomocnego... 😁
No i dobrze. Nie ma obowiązku rozmnażania się, jak ktoś tego nie czuje i nie ma ochoty. Moi rodzice wiedzą, że nie zostaną dziadkami, i chyba się z tym pogodzili. Chociaż nie jest to tak, że by nie chcieli, zwłaszcza mama. Natomiast wkurza mnie babcia, która od czasu do czasu wszczyna kampanię uświadamiającą mi, że muszę-ale-to-natychmiast-muszę znaleźć sobie faceta i zajść w ciążę, bo inaczej będę miała "niespełnione życie". WTF? 🤔 Nie podejmuję tematu, rozumiem, że dla niej kobieta bez męża i dziecka to smutny obrazek i trudno jej zrozumieć, że to nie jest szczyt marzeń każdej kobiety, ale mnie drażni.
Muchozol, oj tam, oj tam. Przenoś się do mojej wsi, buduj tą halę (chętnie wykupię abonament zimą na korzystanie jak pozwolicie. A dziecko Ci moje pożyczę jak będziesz chciała, może zmienisz zdanie. Wg mnie za mało jest mówienia o różnych stronach rodzicielstwa. W reklamach wszystko wygląda różowo i słodko pierdząco. Prawda taka nie jest, początki są dla wielu trudne. Ale im dziecko większe tym mniej problemów z "dzieckiem" a więcej z drugim człowiekiem.
Muchozol, mnie dzieci zawsze obrzydzały i odstręczały. A fakt posiadania o 9 lat młodszej siostry upewniał, że nie chcę dzieci. Ale... teraz jak patrzę na młodą to myślę, że za kilka lat będę miała towarzystwo w tereny i sojusznika w negocjacjach z cyklu "czy potrzebny nam kolejny czaprak?" 😉
Muchozol, wg mnie jakieś 90% cech to kształtowanie. Dziecko może być z natury np. żywiołowe, ale to czy będzie ono złośliwym gnomem, który bije bo się nudzi czy dzieckiem pełnym energii to zwykle zależy od wychowania. Dokładnie jak z końmi. Koń elektryczny, temperamentny musi mieć dużo roboty dla ciała i umysłu, żeby nazwać go przyjemnym. Bez tego mamy krnąbrnego, płochliwego konia 😉