Znalazłam taki wątek i chyba pasuje więc odkopuję.
Może ktoś mógłby pomóc, coś podpowiedzieć.
Bliska mi osoba miała wiosną bardzo niebezpieczny wypadek samochodowy, z którego cudem i opatrznością Boską wyszła z podrapaniami i potłuczeniami.
Zderzenie czołowe, dachowanie, auto do kasacji. Drugi samochód chyba chyba kasacja, ale nie dachował tylko się obrócił, kierowca sam wysiadł .. i ponieważ był kompletnie pijany, zaczął uciekać w pole 😤
Przypadkiem przejeżdżający policjant w cywilu dorwał sprawcę w tym polu, przydrożny sprzedawca warzyw wyciągnął ofiarę (w szoku i z krótkotrwałą amnezją) z odwróconego na dach auta. Potem policja, i dwa wozy strażackie..
Wypadek kompletnie bez winy uderzonego. Środek dnia, niedziela, ładna pogoda, jazda 60km/h po dwupasmowej szosie w okolicach Grójca (w sobotę dzień wcześniej Grójec obchodził Święto Jabłoni). Sprawca jechał z naprzeciwka, usiłował wyprzedzić kogoś przed nim, kto hamował i skręcał na stację.
Wszystko się nagrało na kamerę techniczną stacji benzynowej. Faktycznie to nagranie widziała osoba z rodziny.
Inne info które dostaliśmy, to że sprawca nie miał prawa jazdy (odebrane za jazdę po pijaku), w chwili wypadku miał 3 promile, po złapaniu i zapakowaniu do auta policyjnego natychmiast odpadł a jego pasażer miał półtora promila. Info mamy ze szpitala, gdzie badano i ofiarę i sprawcę. Osoba poszkodowana wypisała się tego samego dnia na życzenie, na szczęście usg i inne badania po kilku dniach nie pokazały żadnych poważnych uszkodzeń wewnętrznych.
Niestety nie mamy ani danych policjanta w cywilu, ani sprzedawcy warzyw, ani lekarzy ze szpitala. Nikt nie myślał wtedy o takich rzeczach.
Tuż po całym zdarzeniu wszyscy (rodzina) byliśmy w sporym szoku, miotając się pomiędzy ogromną radością z przeżycia tej bliskiej osoby, wściekłością na sprawcę i ogólnym zdumieniem. Nikt nie przypuszczał że musimy zbierać dowody na to co widzimy..
Wszystko potoczyło się samo formalno-prawnie, a osoba poszkodowana nie zgłaszała żadnego specjalnego pozwu czy coś - po prostu zaufaliśmy że prawo jest od tego żeby takich kretynów karać.
Niestety dostaliśmy z prokuratury pismo, że .... sprawa będzie umorzona z powodu niskiej szkodliwości czynu. Ofiara była hospitalizowana krócej niż trzy dni i to dlatego. Poza tym nagle okazało się że sprawca miał pół promila, a nie trzy.
Do prokuratury zostało złożone odwołanie, ale zdaje się że możemy tylko sobie nafiukać. Sprawa wygląda na ustawioną a prokurator z sędzią zapewne razem na kawę i lunch chodzą.
Zaznaczam - nie chodzi o żadne pieniądze, pies je sikał, zresztą chyba nie ma ku temu podstaw. Chodzi o zwykłe poczucie ludzkiej godności. Chodzi o to, że człowiek który cudem tylko nie zabił niewinnej osoby, nie powinien beztrosko czuć się bezkarny. A ktoś, kto otarł się o śmierć nie powinien przed prawem własnego kraju czuć się jak bezwartościowy śmieć.
Czy ktoś z Was orientuje się co można zrobić?
Tak wyglądało auto po niegroźnej i nieszkodliwej wg. sądu kolizji:
