Ten tydzień wyjątkowo dużo młodych żyć zabrał. W poniedziałek zmarł na zawał serca mój kuzyn- rówieśnik. Dzień później pod pociąg wpadł mój kolega z podstawówki. Teraz doczytałam o wypadku Oli. Wydaje się, że człowiek po pewnych doświadczeniach uodparnia się, ale z śmiercia chyba nie sposób sie oswoić.
Wydaje się, że człowiek po pewnych doświadczeniach uodparnia się, ale z śmiercia chyba nie sposób sie oswoić.
I tak będzie zawsze. W życiu wiele osób już straciłam i niestety z pewnością jeszcze wiele stracę. Ale zawsze TO boli mnie tak samo... Nie ważne czy kogoś znałam czy nie - zawsze jakoś wewnętrznie mnie to dotyka.
''Jesteśmy wieczni, bo jesteśmy przejawem Boga. I dlatego żyjemy wiele razy i umieramy wiele razy. Wyłaniamy się niewiadomo skąd i zmierzamy niewiadomo dokąd.' [...] zazwyczaj widmo śmierci sprawia, że bardziej szanujemy życie.' Oby śmierć Oli nie poszła na marne [']
nie wiem co napisać... dzień za dniem uzmysławia mi ulotność naszego życia... uzmysławia, że każdy dzień, każda chwila powinna być pełna... najlepsza, bo może być ostatnią... bardzo mi smutno, że odeszła osoba z końskiej-voltopirowej rodziny 😕
tysiące słów, myśli... i nagle zdaję sobie sprawę że każde słowo jest wyświechtane, frazes znany i hmmm czasami bardziej nie na miejscu niż by się wydawało...
28 sierpnia pochowałam mamę. a każde słowo współczucia wywoływało we mnie wymioty, byłam i jestem zła, wkurzona bezsensowną śmiercią, zaistniałą sytuacją, bo jestem wyrodną córką która nie uroniła ani jednej łzy a w dodatku żyję dalej ...
każda śmierć jest zabraniem komuś kogoś rodzinie jej członka nam forumowiczki
tak długo jesteśmy żywi, jak długo żyjemy w ludzkiej pamięci
potem nikniemy w zapomnieniu, ubiegłych latach, wiekach... zatartych literach na nagrobkach...
Niestety nie wiem czyj to wiersz, ale tkwi mi w pamięci i będzie stosowny:
Nie stójcie nad moim grobem i nie płaczcie; Nie ma mnie tam . Ja nie śpię . Jestem tysiącem wiatrów , które wieją ; Jestem diamentowym blaskiem na śniegu . Jestem światłem słonecznym w dojrzewającym zbożu ; Jestem łagodnym jesiennym deszczem , kiedy budzicie się w porannej ciszy . Jestem śmigłym lotem cichych ptaków , Jestem łagodną gwiazdą , która świeci w nocy . Nie stójcie nad moim grobem i nie płaczcie . Nie ma mnie tam...
(nie wiem jak innych uczyli na kursie prawa jazdy ale ja do tej pory pamiętam: nie wymijać wylatujących na drogę zwierzaków bo skutki mogą byc oplakane)
Życie jest bardzo nieprzewidywalne 🙁 Oby czas zabliźnił rany najbliższych Oli 🙁
Elu, mnie nikt nie uczył zachowania w przypadku nagłego wyskoczenia 'przeszkody' przed maskę samochodu. Z rozsądku rozjechałam w swojej karierze dwa koty, ale w przypadku większego zwierzaka- zderzenie z taką sarną może być podobnie opłakane w skutkach jak kolizja z drzewem..w ogóle to chyba nie jest odpowiedni wątek do takich rozważań.
w ogóle to chyba nie jest odpowiedni wątek do takich rozważań.
Uważam że wręcz przeciwnie. .
Każdemu jest przykro i smutno i żadne slowa współczucia nie umniejszą bólu bliskich. Jednak nikomu się nic złego nie stanie jak nie oprócz składania kondolencji jeszcze się zastanowimy nad wyciągnięciem z tego wypadku wniosków na przyszłość (tak jak się wyciąga wnioski z każdego jednego wypadku), skoro jak sama mówisz nie wszystkich uczono jak się zachować za kółkiem w przypadku nagłego wtargnięcia zwierzaka na drogę (nie mówie o łosiach czy innych wielkich czworonogach).
Jeśli takie rozważania zapadną komuś w pamięć i tego kogoś, chociażby to była jedna osoba, uratują od podobnej tragedii - to chyba tylko należy o tym pisać.
Elu, ja nie twierdzę, że trzeba nabrać wody w usta- uważam, że wątek jest typowo kondolencyjny i poświęcony pamięci Oli- i nie chciałabym żeby ktokolwiek odebrał nasze rozważania o wypadku jako ocenianie decyzji Oli. I tyle.
Moim zdaniem czasami nie jest to kwestia decyzji, tylko odruchu. Decyzję mogę podjąć, jeśli widzę, że zwierzak wchodzi mi na jezdnię ileś metrów przede mną. Mogę przeć naprzód lub omijać. Bo wtedy jest czas na decyzję. Kiedy jednak zwierzak wpada mi pod same koła, odruchowo bym omijała. Nie myśląc.
Nie sądzę by ktokolwiek chciał tu oceniać decyzję Oli. Ilekroć wchodzę na towarzyskie i widzę ten wątek, niestosownym wydaje mi się pisanie czegokolwiek w innych wątkach. Mi nadal śmierć Oli siedzi w głowie. Może dlatego, że sama mam dziecko i boję się o nie. Chwila....czasami starczy chwila. 🤔 Kilka sekund. 🤔 I życie rodzica może stracić sens. Zazdroszczę ludziom wierzącym.
W kwietniu rozjechano mi kota - nie wiem czy to był wypadek czy może po prostu decyzja- ,,jadę na niego bo jeszcze coś się stanie'' czy może głupie przemyślenie - ,,czarny kot to można przejechać bo pecha przynosi'' a wierzcie mi w mojej okolicy sporo jest takich ''mądrych'' osób (ślady na jezdni wskazywały na celowe wzięcie kociska pod koła...) Ale teraz się zastanawiam - czy gdyby ta osoba próbowała wyminąć Blacka to też hmm....znalazłaby się na przydrożnym drzewie tudzież latarnii?
Tak więc dużo też zależy od osób...Ola tylko chciała uratować kota...
(nie wiem jak innych uczyli na kursie prawa jazdy ale ja do tej pory pamiętam: nie wymijać wylatujących na drogę zwierzaków bo skutki mogą byc oplakane)
To wychodzi automatycznie. Zwierze wbiega - robimy unik. Tego nie da się niestety zaplanować.
Zobaczyłam ten wątek dopiero w sobotę i siedzi mi w głowie... Wielka szkoda, Ola była kilka lat młodsza ode mnie.... [']
Co do wymijania zwierząt - w sklepach samochodowych można kupić gwizdki odstraszające zwierzęta - moi rodzice dostali takie z nowym samochodem w salonie, póki co samochód ma siedem lat i zwierzaki, które przebiegły nam drogę można policzyć na palcach jednej ręki...