Forum towarzyskie »

Hospicjum , czy opieka w domu

Obłożnie chory w domu.
Leżący w łóżku , bez możliwości poruszania się, sparaliżowany od pasa w dół  , góra częściowo.
Niegojące się odleżyny ,  pogarszający się ogólny stan, mimo codziennych wizyt opiekunek i pielęgniarek.
Co wtedy robić?
guli, najlepiej skontaktować się z lekarzem pierwszego kontaktu. On wystawia recepty na pieluchy cewniki etc. Wiem ze jak załatwiałam pielęgniarkę dla mojego lezącego taty to lekarz pierwszego kontaktu dawał jakieś zaświadczenia, Na miejsca w domach opieki czy hospicjach  długo się czeka (W Krakowie przynajmniej) MOPS tez powinien coś pomóc, podzwoń tam i sie podowiaduj jak mogą pomóc. 
Powodzenia i duuzo cierpliwości  😉
ciężka sprawa.

Chyba zależy od osoby. Jeżeli jest w stanie zdecydować, co woli, to warto dać jej wybór.

Miałam przez ostatnie kilka lat styczność z różnymi osobami, które były skazane  na łóżko do końca życia. Jedne jeszcze kontaktowały, drugie już nie. Te, co kontaktowały i na dodatek spędziły w tym łóżku już trochę lat.... były nie do zniesienia...

Z drugiej strony pamiętam jak pewna `babcia` prosiła, by ją odwieźć do jakiegoś domu opieki... bo nie miała w domu z kim rozmawiać. Brakowało jej kontaktów z ludźmi w jej wieku. Gadania o wnuczkach. Nawet na temat choroby warto pogadać z kimś, kto też ma z nią do czynienia.

Jeżeli wiesz, że Ty nie dasz rady się zajmować cały dzień taką osobą, to może warto zdecydować się na hospicjum. I często odwiedzać, by chory nie czuł się opuszczony..  Będzie czekał z niecierpliwością na Twoją wizytę, a nie wyładowywał wszystkie frustracje przez cały dzień.
Pozostanie z taką osobą 24h/d to naprawdę szalenie duże poświęcenie, nie ma co mieć wyrzutów sumienia, jeżeli się tego nie da zrobić. Tak myślę. I widzę po rodzinie i rodzinach znajomych.
To nie w moim domu ta sytuacja, ale jednak bliska rodzina, tylko, że  170 km ode mnie.

Bardzo trudna sytuacja.
Chora jest pod opieką lekarza , ma wszelkie tego typu zabezpieczenia , materac p/odleżynowy- jak pisałam , dwa razy dziennie przychodzi pielęgniarka do odleżyn i raz dziennie pani do mycia, podania obiadu.
Chora czeka  z nadzieję na operację-cud kręgosłupa szyjnego , który może uratowac ją od śmierci ( przestają pracować mięśnie płuc).
W Polsce operacji podjał się jeden! lekarz ( ponad miesiąc temu), ale tylko na podstawie wyników badań, bez oglądania pacjentki.
Ale postawił warunek, że muszą być wyleczone odleżyny , a nie da się ich wyleczyć, jak pacjent nie może leżeć na boku.
Chora jest przytomna, choć już trochę we własnym świecie.
W domu poza nią jest sprawny ,dorosły jej brat, ale pracujący i ponad 80-letnia mama z zaawansowanymi zmianami w mózgu- czyli też życie we własnym świecie i wymagająca pilnowania.
Oczywiście odwiedzają chorą znajomi i przyjaciele- ale nikt nie odważy się jej zaproponować hospicjum - bo może stanie się cud?

Można w tej sytuacji zaproponować jakieś hospicjum,  a jak czytam trudno nawet o miejsce  🙁
Co stanie się, jeśli nawet pojedzie do szpitala na operację, a lekarz odmówi ?

a czy nie łatwiej będzie wyleczyć odleżyny w szpitalu?
Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Mój Dziadek miał bardzo dobrego kolegę, sporo od siebie starszego. I starszy pan nie miał nikogo oprócz młodszej siostry, z którą mieszkał, i która opiekowała się nim. W którymś momencie nie dała rady. Wychodził z domu i nie wracał, bo nie pamiętał dokąd ma wrócić, pojawiły się zaniki pamięci. Oboje grubo po osiemdziesiątce. W końcu zdecydowała się oddać brata do domu opieki.

Pytasz, co w przypadku osoby sparaliżowanej, skazanej na łóżko. Mój Dziadek miał udar. Po nim został sparaliżowany po lewej stronie ciała. Głowa sprawna, myśli klarowne. Dla człowieka, który nie czekał aż zbierze się sterta rachunków, tylko z każdym biegł od razu na pocztę, żeby opłacić, jeździł na działkę, chodził na zebrania swojego koła filatelistycznego, to była tragedia. Nagłe uziemienie. Problemy z komunikacją, bo przecież ciężko było Go zrozumieć. Denerwował się, nie chciał, żeby któraś z nas (mama, babcia i ja) go doglądała, bo on zawsze sam. Uparłyśmy się, że będzie w domu. Nie ważne ile, ale nie wyobrażałyśmy sobie oddania Go do hospicjum, domu opieki, szpitala. Lekarze i znajomi pukali się w czoło, ale my umiałyśmy się zorganizować. Gdy co jakiś czas trafiał do szpitala byłśmy u Niego na zmianę. Babcia przed pracą, mama po pracy, później na wieczorną zmianę ja po szkole. W szpitalu ludzie byli zdziwieni, bo zwykle rodziny pozbywają się kłopotu. A my byłśmy od otwarcia do zamknięcia drzwi, żeby nakarmić, przewinąć, zmienić pozycję. I wiesz, co było najgorsze? Wzrok innych ciężko chorych, do których ktoś wpadł raz na tydzień, albo w ogóle. Zazdrościli, tak po ludzku. I sądzę, że Dziadek też był szczęśliwy. Gdy tylko można było zabierałyśmy Go do domu. Sąsiadka pielęgniarka robiła w domu kroplówki. Na pielęgniarkę środowiskową nie było co liczyć, bo łaskę robiła, że przyszła, a ona taka zmęczona i zakupy musi jeszcze przecież zrobić. Trwałyśmy tak przez pół roku, do śmierci Dziadka. Umarł w domu, tak, jak chciał.

To wszystko wymaga siły psychicznej i samozaparcia. Dla nas sprawa była oczywista, ale nie potępiam, gdy ktoś jest sam i nie daje rady. To są bardzo, bardzo indywidualne wybory.
tak jak napisała poprzedniczka dużo zależy od siły psychicznej i stanowiska jakie się zajmuje, bo jeśli jedna osoba ma wszytsko zrobić czyli zarobić i opiekować się to z czasem, albo od razu wysiada psychicznie, łatwiej jeśli jest parę osób do opieki - tak mi sie przynajmniej wydaje.
U mnie w rodzinie była taka sytuacja. Babcia dostała udaru, miała spraliżowaną jedną stronę ciała. Moja ciocia wzięła ją do siebie, ponieważ nie pracowała i cały czas była w domu. Jednak Babcia była już wcześniej (z powodu nieuleczalnego nowotworu) pod opieką hospicjum. Lekarz hospicjum przyjeżdżał co dzień/ bądź co drugi dzień w zależności od potrzeby, w razie czego można było o każdej porze dnia i nocy zadzwonić po lekarkę (w tym hospicjum każdy podopieczny ma swojego stałego lekarza), lub pielęgniarkę. Hospicjum udostępniło specjalne łóżko i materac dla osób nie wstających, wszystkie leki zapewniało. Taki układ był dla nas najlepszym rozwiązaniem, ponieważ Babcia znajdowała się cały czas pod fachową opieką, ale była w domu i tu umarła, tak jak chciała. Oddanie do domu opieki czy hospicjum nie wchodziło w grę.
Oczywiście odwiedzaliśmy Babcię praktycznie codziennie.
a czy nie łatwiej będzie wyleczyć odleżyny w szpitalu?


Nie, w szpitalu powstana nowe zapewnie =( Szpital to nienajlepsze miejsce. Sytacja jest trudna i chyba niestety patowa. Najlepsze wyjhscie to jednak dom, BARDZO DOBRE pielegniarki i silni psychicznie domownicy. Jesli tego nie ma... coz hospicjum moze byc lepsze.
guli-na odleżyny jest dobry materac przeciwodleżynowy, oczywiście to źle że już powstały-ale po tym ich nie przybędzie

np jeden z takich:

http://allegro.pl/listing.php/search?sg=0&string=materac+przeciwodle%C5%BCynowy

najtańszy moim zdaniem wystarczy w zupełności- http://allegro.pl/materac-przeciwodlezynowy-zmiennocisnieniowy-mdh-i1212707818.html

można też wypożyczyć coś takiego za małą miesięczną opłatą, poszukaj w swoim mieście.

są też specjalne podkładki z dziurą w środku-kładzie się to tak żeby odleżyna była w środku-szybciej się wtedy goi, mam też gdzieś fajną receptę

na maść na te problemy-poszukam jej

tyle ode mnie na szybko-jak mi się coś przypomni to napiszę..aa i mam do oddania trochę pampersow dla doroslego rozmiar 3
tjeśli jedna osoba ma wszytsko zrobić czyli zarobić i opiekować się to z czasem, albo od razu wysiada psychicznie

samemu jest niesamowicie trudno. prawie niemożliwe. chyba że poświęci sie wszystko inne....
chyba nawet jesli sie wszytsko poświęci to i tak jest to trudne psychicznie jak cos sie robi i robi i nic nei pomaga bo osoba jest np umierająca

co do materaców przeciwodleżynowych czy łożek specjalnych (takich elektrycznych jak można spotkać w szpitalu) - moja babcia nie chciała na takim łóżku leżeć choć była możliwość wypożyczenia, w końcu był materac przeciwodleżynowy, ale też nie chciała bała się - i to raczej nie miało nic wspólnego z tym że chciała robić na złość; w sumie nie miała w ogóle odleżyć o dziwo, to było takie profilaktyczne bardziej
a czy nie łatwiej będzie wyleczyć odleżyny w szpitalu?


Myśle, że znacznie łatwiej niż w domu.
Tylko szpitale nie przyjmują takich ludzi do leczenia - za dużo kosztują i zbyt duża odpowiedzialność dla lekarzy.
Poza tym , pewnie odleżyny nie wymagają hospitalizacji.
A tworzą się ciągle nowe , bo najprawdopodobniej są skutkiem ubocznym przyjmowania dużej ilości sterydów- skóra jest papierowa i krucha.
Pewnie też brak krążenia i brak czucia.
Duunia chora  ma taki elektryczny materac przeciwodleżynowy, tylko twierdzi, ze ją dźwięk pracy urządzenia ogłupia i rzadko pozwala włączać.

Jeszcze co do szpitali- to dziwna sprawa.
Co jakis czas pojawiają się niepokojace objawy- więc wzywany jest lekarz rodzinny, który natychmiast wzywa pogotowie.
Zabierają ją do szpitala, sprawdzają  czy jest bezpośrednie zagrożenie zycia, a skoro nie ma, to po kilku godzinach odwożą do domu.Nikt nie chce ryzykować.

Nic właściwie nie wiem o hospicjach - czy one sa przeznaczone tylko dla ludzi z  szybkim wyrokiem?
Co można zrobic w sytuacji czekania na operację ( a juz przesunięta o min 2 miesiące) , żeby utrzymać chorego przy życiu?
Jeśli nikt z rodziny nie potrafi pomóc fachowo, czyli nie ma wykształcenia medycznego?
Jak zadbac o chorego , jesli co jakiś czas odmawia współpracy , brania leków , picia wody , co powoduje nieprawidłowa pracę nerek?
Albo załamuje się psychicznie .



rodziny obłoznie chorych zwykle szybko się uczą pomimo braku wykształcenia

i chora i rodzna powinni być objęci opieką psychologa i/lub psychiatry

hospicja sa przeznaczone dla osób nieuleczalnie chorych, w tym przypadku jezeli juz, to raczej dom opieki

szpitale nie sa przeznaczone do opieki, chyba, ze maja oddział opieki paliatywnej

rodziny obłoznie chorych zwykle szybko się uczą pomimo braku wykształcenia

i chora i rodzna powinni być objęci opieką psychologa i/lub psychiatry




Szybko uczą się oceny stanu zdrowia?
Podawania zastrzyków , kroplówek?
Też uważam, że powinni być wszyscy objęci opieką psychologa, czy psychiatry- a jest tak?

Psychiatra z NFZ nie przyjedzie do domu obłożnie chorego  a  na normalną wizytę trzeba czekać kilka miesięcy.
Prywatnie nawet przyjdzie -  za 250 zł.

Jak czytałam pacjenci uzależnieni leczą się razem z rodziną , bo rodzina też choruje.
W przypadkach ciężkich i nieuleczalnych chorób nie ma takiej opcji, a przecież rodzina też choruje ( w pewnym sensie).
A może gdzieś odbywa się to inaczej?

Cała służba zdrowia jest nieuleczalnie chora.
A stajemy się społeczeństwem starzejącym i niestety chorującym w tym wieku.
Postęp medycyny powoduje, że żyjemy coraz dłużej- tylko czy lepiej?
Swiat zmienił się , nie ma już rodzin wielopokoleniowych mieszkających w jednym domu.
Młodzi odchodzą , mają własne życie, własne mieszkania, emigrują za lepszymi warunkami życia , często bardzo daleko od rodzinnego domu.
Jakie są programy dla samotnych , schorowanych starszych ludzi?
ja mogę tylko z własnego doświadczenia napisać...
opieka nad taką osobą.... to koszmar - może nie powinnam tak mówić, ale moje życie było koszmarem przez pół roku...
totalna dysfunkcja własnego życia, wyczerpanie fizyczne i psychiczne,
jeżdzenie dwa razy dziennie do ciotki, do tego moja praca, małe dziecko, które ciągle pytało dlaczego ja ciągle jeżdzę do ciotki...

masakra,
w pojedynkę przy prowadzeniu w miarę normalnego życia... odpada, nie da się, człowiek dostaje na głowę... wali sie wszystko,

nie wiem czy dom opieki jest dobrym rozwiązaniem - po kilku programach w TV, gdzie Ci ludzie byli źle traktowani... chyba bym nie zdecydowała się...

po prostu trzeba trwać, nie ma wyjścia  🙄 🙄 🙄
Jest wyjście, a pokazuje to choćby przykład Norwegii, gdzie nie ma żadnych domów opieki.
Tam państwo przeliczyło i doszło do wniosku, że najtaniej i najbardziej efektywnym jest opieka nad schorowanym człowiekiem w jego domu.
Nawet całodobowa.
Człowiek najlepiej czuje się na własnych "śmieciach"  , przy tym ma zapewnioną fachową opiekę.
I nie wciąga w swoje nieszczęście całej rodziny.

Masz rację- umierający w domu to koszmar dla wszystkich.
Mam koleżankę, która pielęgnowała umierającego na raka mężą , głownie w domu.
Była fizycznie i emocjonalnie wykończona przez 8 miesięcy.
Sprawa finansów też ma znaczenie.
Nie wiem czy jakikolwiek chory jest w stanie pokryć koszty leczenia- mocno w to wątpię.
NFZ zdrowia zapewnia niewiele , większość trzeba pokrywać samemu.

Mogę podać ceny w Warszawie - godzina opiekunki to 30 zł , ale ona nie świadczy zabiegów pielęgniarskich , a pielęgniarka musi zarobić swoje.
Oczywiście żadna w weekend nie przyjdzie. 
A taka sytuacja może spotkać każdego z nas, bo niewielu ma szczęście umierać zdrowym.




guli - moja ciotka NA SZCZĘŚCIE nie umiera... ufff,
w czerwcu wyjechała na "daczę" wraca w przyszłym tygodniu...
po prostu to osoba ok 80-tki, która jest po kilku różnych operacjach (rak, bypassy, chemia, odjęcie piersi, węzłów chłonnych itd.)
i dostała zapaści jakiejś, co skończyło się kilkutygodniowym pobycie w szpitalu, a później w domu...

teraz czuje się powiedzmy dość poprawnie, siedziała nad jeziorem pod opieką sąsiadów - i nie wzywała pomocy...
wraca mam nadzieje podreperowana  😉
Ja miałam dziadziusia po udarze, rodzina opiekowała się Nim na zmianę, w domu głownie babcia i ciocia (babcia na emeryturze, ciocia bezrobotne) ale pomagali wszyscy, moi rodzice, wszyscy wnuczkowie, bliska rodzina, wszyscy byli mocno zaangażowani. Gdy natomiast leżał w szpitalu, a Jego pobyty w domu przeplatały się regularnie z pobytami w szpitalu to wówczas dyżurowali wszyscy, dziadziuś nie chciał zostawać sam, więc zmieniały się osoby czuwające przy Nim, rano babcia z ciocią, w porze obiadowej mój tata, wieczorem ja, a na noc zostawała na przykład moja mama, lub siostra cioteczna które rano prosto ze szpitala szły do pracy... Było ciężko, ale nikt nie wyobrażał sobie aby oddać gdzieś dziadziusia, człowieka którego wszyscy kochali, który był głową naszej rodziny, tylko kiedyś silny i przedsiębiorczy a wówczas słaby i gasnący z dnia na dzień. W podobnym czasie co mój dziadziuś, chorował także nasz wujek, On był właśnie w domu opieki, byłam u Niego raz, gdy zawoziłam tam moja ciocię...Obraz tego miejsca był zupełnie inny niż sobie wyobrażałam. Dwuosobowe pokoiki, każdy wyglądem bardziej przypominał pokój w domu niż w szpitalu. Każdy posiadał łazienkę (niektórzy pacjenci byli chodzący) i balkon, sam ośrodek znajdował się w parku. Na dwóch pacjentów przypadała jedna pielęgniarka, na etacie był także stale obecny lekarz i dwóch rehabilitantów,obiekt posiadał masę udogodnień dla osób chorych czy poruszających się na wózkach, łóżka pacjentów oczywiście wyposażone w materace przeciwodleżynowe, pielęgniarki zawsze z uśmiechem pomagały we wszystkim, często kilkakrotnie w ciągu dnia przebierały, myły, smarowały, oklepywały swoich podopiecznych, obecność lekarza pozwalała także na szybką interwencję gdyby coś złego się działo lub podawanie środków przeciwbólowych gdy ktoś bardzo cierpiał. Rehabilitanci aktywizowali pacjentów, stosowali ćwiczenia przeciw zanikom mięśni itp-jednym słowem opieka na najwyższym poziomie. Rodzina mogła przyjeżdżać kiedy chciała i na jak długo sobie życzyła zostać, nawet na kilka dni. Ciocia (żona wujka) była samotna, dzieci pracowały za granicą, sama nie podołała by opiece nad ciężko chorym mężem. W takiej sytuacji oddanie chorego do domu opieki uważam za rozsądne a wręcz konieczne. Wiadomo iż jest to ciężka sytuacja, ale w tej sytuacji decyzja była słuszna. Ośrodek gwarantował doskonałą opiekę, dodam tylko że był to ośrodek prywatny i opłata za miesiąc pobytu chorego wcale nie była mała.
Ja na co dzień żyje z chorym. Mój tata ma Stwardnienie rozsiane. dział mu właściwie tylko jedna ręką i to ledwo, trzeba go karmić bo czasem nie utrzyma łyżki. Pieluchy, cewniki owszem są refundowane przez NFZ w części, ale np ojciec teraz potrzebuje cewników silikonowych z których jedne kosztuje 45 zł a NFZ dopłaca do nie go tylko 2 zł :/ rehabilitacja na NFZ, nie ma takiej, kiedyś przychodziła raz w tygodniu rehabilitantka ze stowarzyszanie chorych na SM, ale teraz już nie przychodzi bo NFZ nie podpisał z nimi kontraktu.  Ojciec  umysłowo jest sprawny i nigdy nie rozważaliśmy opcji domu opieki. Na  psychikę takiego chorego nie działałby to zbyt dobrze. natomiast oboje z mama są pod opieką psychologa i psychiatry (na NFZ), bo to głownie moja mama się nim zajmuje i ma już  zdiagnozowaną depresję. ja czasem tez mam już  dość, ale cóż poradzić, zostawić ich nie mogę zostawić i się wyprowadzić bo nie dadzą sobie rady. Przychodzi do nas Pani z MOPs  na 3 godz dziennie, umyje tatę, da mu jeśli i mam wtedy możne iść coś załatwić, do lekarza etc. Ale za ta usługę częściowo my płacimy.
teraz tata jedzie na turnus rehabilitacyjny do ośrodka dla chorych na SM, na 2 tygodnie, wiec trochę odpoczniemy. trochę się boję, bo niby oni przeszkoleni w pracy z chorymi ale kiedyś ojciec był w szpitalu na neurologii, gdzie teoretycznie powinni wiedzieć jak postępować z chorymi lezącymi i niedołężnymi, i to był jakiś koszmar. Pielęgniarki wyzywające  go, krzyczące, zaczęły się odleżyny. Masakra.
czasem niestety lepiej mieć wszystko na swojej głowie i mieć pewność ze choremu jest dobrze, niż wysyłać go do domów opieki gdzie cholera wie co sie z nim dzieje.
dziś mieliśmy kolejną cudna sytuacje: tata musi mieć zaświadczenie od lekarza pierwszego kontaktu ze jest wydolny oddechowo i sercowo przed wyjazdem do sanatorium- dzwonię do przychodzi i chce zamówić wizytę domową lekarza, bo chory na wózku, a do przychodni schody i nie ma jak dojechać, pani bardzo była oburzona ze domowa wizyta to tylko cho chorego człowieka a nie żeby wystawić zaświadczenie, i ciężko jej bylo przetłumaczyć ze chory jednak nie jest w stanie sam się stawić :/ ech....
Co krok to trzeba walczyć o wszystko....

tylko twierdzi, ze ją dźwięk pracy urządzenia ogłupia i rzadko pozwala włączać.

no to problem-odleżyny to niefajna sprawa, stara receptę na maść znalazłam ale nie mogę odczytać :/ spróbuję jeszcze tylko nie wiem czy ją chcesz?

co do samej opieki w domu, to fakt że psychicznie można odpaść 🙁
Nie tak dawno i u mnie w domu był szpital a w zasadzie hospicjum. Moj tato umieral na raka. I tak naprawdę Nikt kto nie miał w domu cięzko umierającej bliskiej osoby nie wie jak trudne jest to zadanie. To nie tylko fizyczna praca ale przede wszystkim "siada się psychicznie". Tat mój umierał rok, rok gdzie walczylismy o wszystko o refundacje pieluch , o pompe podająco morfinę o łózko takie szpitalne z materacem antyodleżynowym itp itd. W koncu większosc rzeczy zakupiłam sama, pielęgniarki tez wynajmowałam prywatnie bo zwyczajnie parcując zawodowo , do tego sama będą swieżo po operacji nie dawąłm rady.
To przykre, bardzo przykre jak mało pomaga się rodzinie któa zajmuje się cięzko chorym ba w zasadzie umierającym bliskim człowiekiem.
Gdy Ojciec zamrał byłam dumna ,że zmarł w domu ,ze dalismy radę a.. a przeciez bylismy o krok od oddania Ojca do hospicjum stacjonarnego kierowanego przez siostry zakonne. Bylismy tak bliscy poddanie się.
Po latach (minęło 5 lat) mogę o tym mówic i pisac spokojenie, pare lat temu wstecz było to nie możłiwe. Byłam rozrzalona na hospicjum domowe (podpisalismy umowę ,wiem ,że mją jakies tam refundacje z NFZ), lekarz miał pojawiac się raz w tygodniu, siostra codziennie..prawa? Tak naparawdę lekarza i pielęgniarkę widzielismy tylko dwa razy. Możłiwe ,że to nie ich wina ,możłiwe ,że mają tylu chorych ale.... w takim momencie gdy umiera ci bliska osoba nie myslisz takimi kategoriami. Jestes zła i rozrzalona na cały swiat.
Pamiętam jak Tato w nocy spadł z łóżka. W domu tylko ja  ( dosłownie pare dni po opreacji kręgosłupa)  mama 70 letnia kobieta. Dzownie po pomoc do hospicjum i... i dowiaduję się ,że mogą przyjechac rano tak po 7-dmej (a była 2 ga w nocy).
stara receptę na maść znalazłam ale nie mogę odczytać :/ spróbuję jeszcze tylko nie wiem czy ją chcesz?



Oczywiście, że poproszę 🙂
Każdy organizm reaguje inaczej na rózne leki- może ta akurat będzie skuteczniejsza?

Tusia- no właśnie
O wszystko trzeba walczyć - tylko dlaczego?
To powinno być zapewnione , bo przecież płaci się za opiekę w chorobie  przez całe swoje życie, również zdrowe.
Nie ma jednoznacznych odpowiedzi, bo każda sytuacja jest inna, każdy dom opieki społecznej, czy hospicjum jest inne.
Jeśli chory jest w pełni władz umysłowych, to na pewno trzeba szanować jego wolę i walczyć.
Niby z jednej strony lepiej w domu, ale to zależy od tego ile czasu i sił mają domownicy, czy są do tego opiekunki/pielęgniarki...
(Btw: dlaczego taki zawód wykonują tylko kobiety? Spotkał ktoś mężczyznę - opiekuna do osób chorych?)

Ja miałam przez 5 lat w domu babcię chorą na Alzheimera.
Trzeba było stworzyć dom bez klamek, potem także bez luster, bez roślin, bez przedmiotów które można połknąć, skaleczyć się nimi lub oparzyć.
Wyobraźcie sobie takie gigantyczne, roczne dziecko, które coś tam gaworzy, ale ciężko zrozumieć co, wszystko rozwala, rozbiera się, krzyczy, płacze albo się śmieje, potrafi umazać wszystko kupą...
I którego nie da się wziąć na ręce i gdzieś zanieść albo przytrzymać, bo waży 70 kg i jest silne 🙂
Przyzwyczailiśmy się do tego.
Podziwiam do dziś moją mamę, która nie wpadła przez to w depresję.
Gdy babcia przestała kogokolwiek poznawać i w ogóle cokolwiek rozumieć, a wymagała fachowej opieki medycznej była jeszcze przez kilka ostatnich miesięcy w domu opieki społecznej.
Ale jej było już wszystko jedno.



maść:

VASELINI ALBI
LANOLINI
3%SOL. AC. BORICI
                       
aa ad 100,0


trzeba iść z tym do lekarza rodzinnego i prosić o receptę-bez niej jest to drogie 🤔 z receptą-jakieś grosze

od siebie dodam, że sprawdziłam również na koniu-wszelkie obtarcia, odparzenia, gruda etc schodzą


Szybko uczą się oceny stanu zdrowia?
Podawania zastrzyków , kroplówek?


a co w tym takiego magicznego? Umiejetnosc dostepna dla kazdego srednio rozgarnietego czlowieka

duunia - ta masc swietna jest, mialam ja przy okazji noworodkow, w szpitalach wlasnie na odlezyny i oparzenia stosowana
[quote author=guli link=topic=32339.msg706787#msg706787 date=1284532754]
Szybko uczą się oceny stanu zdrowia?
Podawania zastrzyków , kroplówek?


a co w tym takiego magicznego? Umiejetnosc dostepna dla kazdego srednio rozgarnietego czlowieka

duunia - ta masc swietna jest, mialam ja przy okazji noworodkow, w szpitalach wlasnie na odlezyny i oparzenia stosowana

[/quote]
Dokładnie, moja mama nauczyła się zakładać cewnik. na początku było ciężko a ale teraz jak ma  jeszcze te silikonowe to idzie jej to nadspodziewanie szybko.  na szczęście zastrzyków nie trzeba w przypadku mojego taty robić.  Ja nie umiem cewnikować, ojciec się krępuje, i trochę się mu nie dziwie... ale pieluchy, podnośnik etc to jest na porządku dziennym, nie ma wyjścia  😉
Moja mama była obłożnie chora, przez ostatnie kilka mcy w wiekszości leżała.Trafiłą na erkę i odrazy zrobiły się jej odleżyny.Kupiliśmy taka poduchę z dziurą żeby było mce na kośc ogonową.Odleżyny to straszne dziadostwo, mimo zabawy w leczenie rany nie dawało to super efektów.Materac przeciwodleżynowy mieliśmy swój

Szczerze średnio wierze jako pilęgniarka wyleczenie ogleżyn jezeli nie można chorej obracać na boki i wietrzyć.Uważam że oddanie chorego do hospicjum(ale dlaczeho hospicjum?Czy chora umiera?) w wyleczeniu odleżyn na pewno nie pomoże.Najlepiej żeby bliscy zakasali rękawy i nauczyli się robić wszystko (!!) sami nie licząc czy ktoś przyjezie czy nie.

Ja robiłam przy mamie wszystkie czynności pielęgniarskie i po pewnym czasie mój ojciec załapał robienie zastrzyków, podłanczanie kroplówek itp

JulieU mnie na roku było kilku chłopaków na 100 dziewuch 🙂

Faza
Moja mama była pod opieką hospicjum domowego, lekarz był totalnie beznadziejny z ironicznym uśmiechem pytał sie "To jak tam się czujemy?" co wizytę.Wiele razy miałam ochotę go wyrzucić z domu.O wszystko trzeba było prosić (materac, pampersy itp).Po długiej chorobie mama odeszła, jutro mam pogrzeb
vill_18 -wyrazy współczucia. Trzymaj się.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się