Forum towarzyskie »

Szefem być...

Szefem być to nie łatwa sprawa. Rzecz nie w tym jak zarządzamy finansami czy sprawami firmy lecz ludźmi. Jak się jest dobrym , fajnym szefem to często  zaczynają sobie pozwalać i wchodzą na głowę , jak sie jest surowym to znów mówią że zły i nieludzki...
Szefowie jak sobie radzicie z zarządzaniem swoją załogą?
Ja kurcze od zawsze mam  problem jak to wypośrodkować. Jestem raczej ugodowym człowiekiem ale wydaje mi się ,że pracownicy zwykle to wykorzystują .Fakt wszystko do czasu. Nie znoszę jak ktoś mi próbuje rządzić w mojej firmie ,więc raz na czas jest ustawka. Wtedy oczywiście jestem tą złą . Potem źle się z tym czuje mam wyrzuty sumienia i.t.d. ale na jakiś czas ma szacyn i posłuch. 🙄  Czasem trzeba komuś powiedzieć że sie już dla niego nie ma pracy lub kasy na pensje...ech nie lubię tego szefowania
enklawa, byłam szefem. Nie zniosłam tego, że ludzie z którymi przyszło mi pracować, olewali, partaczyli pracę za co chcieli pieniążki jak za rzetelną pracę.
Teraz mam stanowisko kierownika, ale zawsze mam nad sobą jeszcze wyższych rangą i to mnie psychicznie wycisza. Jeśli ktoś nie robi tego, o co proszę, mówię "ok, nie chcesz to nie rób", ale przy okazji rozmowy z szfostwem nie opier....am się i mówię co i kto.
Przykład z ostatniego tygodnia: proszę magazyniera, aby przeniósł mi ciężkie paczki, bo chcę sprawdzić towar. W odpowiedzi usłuszałam, że nie ma siły. Ok, przetaszczyłam sama. Przy rozmowie z prezesem powiedziałam, że kolega X chyba wolałby ciciować na bramie, bo nie ma sił na noszenie kantarów.
Już nie chce być szfem, za dużo nerw mi to zżera 😉
trudno być szefem.

choć ja się obracam w dość specyficznym środowisku-budowlanym, przez kilka lat zarządzaliśmy razem z małżem...aż do pewnego momentu od którego musiałam zarządzać zupełnie sama.

powiem wam tyle że baba wśród budowlańców - a tym bardziej na dachu to rzadkie zjawisko 🙂 ale ja to bardzo lubię... i wolę to niż stado fałszywych zdzir w biurze 😉

generalnie "moje chłopaki" słuchają się jak należy, robią to co do nich należy - bo wiedzą ze przy następnym zleceniu mogą nie być brani pod uwagę
oczywiście nie chcę żeby to jakoś okrutnie zabrzmiało, bo to naprawdę dobrzy fachowcy i wspaniali ludzie.

natomiast życie jest życiem i lepiej żeby każdy robił swoje i to dobrze

do sytuacji typu "pyskówki" nie dopuszczam, bo to jest nie do pomyślenia 🤔wirek: ewentualnie bierze się delikwenta na bok i... 🤬

chociaż pewno inna jest sytuacja gdy masz ludzi na pełnym etacie- wtedy jest trochę inaczej; inna jest rozmowa z ludźmi.
ja swoich mam na umowę zlecenie, na czas określonej roboty...mało kto trzyma pracownika wysokościowego cały czas na etacie, chyba że na "podkładkę"

natomiast znacznie trudniejsze od dogadania się z zespołem zdaje się pokonanie formalności i zadowolenie klienta, odpowiedzialność jest tez kosmiczna 🙄 że o US i ZUS nie wspomnę
Jako jednoosobowa firma zatrudniam aż jednego pracownika. W tym momencie miałam 4 w ciągu 7 lat.
Pierwszym razem mi się udało. Miałam całkiem sympatyczną dziewczynę, techniczkę, jeżeli miałam jakieś ale, to po prostu mówiłam i sytuacja się nie powtarzała. Uwagę w ciągu półtorej roku, jaki pracowała zwróciłam jej może ze 3 razy... Niestety poszła na polonistykę  😜
Drugi - facet. Owszem, robił wszystko co chciałam, pracował za 10, ale miał manię wielkości, ludzie go nie lubili, cięzko było z nim robić zabiegi, bo trzęsły mu się ręce, no i był psychiczny  😁
Trzeci - też facet. Okradł mnie gnój na potęgę. Zawsze ufałam swoim pracownikom i rzadko liczyłam kasę  😤 duży błąd. Wypieprzyłam na zbity pysk. Do tego strasznie pewny siebie, taki dyskotekowy dżolero z blond Krysią u boku. Moje jakiekolwiek uwagi były zbywane - zrobi się. Wszystko trzeba było pokazywać palcem co jest do zrobienia. Nierób i obibok, ale non stop potrafił powtarzać, że chce podwyżkę, albo premię  😵
Powiedziałam - dość facetów!!!!
Teraz mam doktorkę, stwierdziłam, że może poziom inteligencji chociaż będzie wyższy. Na razie krótko na ocenę, drugi miesiąc.

Powiem Wam, że to co się nadarłam przy tym trzecim gościu, to na wszystkich razem się tyle nie nadarłam. Na końcu próbwał mnie jeszcze szantażować, straszyć PIP, no masakra. Buractwo w pełnym wydaniu.
Ja naprawdę współczuję ludziom, którzy mają firmy iluś tam osobowe, jak sobie dają radę z każdym.
duunia, ja też prowadziłam firmę budowlaną.  Też ludzie na zleceniach. W szczytowym momencie było ponad 30 osób. Ale z ponad 80 osób w sezonie stałych, przechodzących na różne prace miałam 3! Tylko tylu nadawało się do współpracy, robili dokładnie to co im się powiedziało, z starannością i NIE PILI. Z pozostałymi najczęściej był problem z alkoholem, z "ja wiem lepiej" albo z brakiem szacunku do narzędzi, które dostawali. Jeden zarąbał mi nawet przedłużacz za 50 zł.
W budowlance to tak jest, bo to chyba normalne, że tam "inteligencja" nie idzie. Mąż jest kierownikiem min od takich roboli, do tego najczęściej kilka "placów budowy" na raz. I też mówi, że rotacja jest straszna, potrafią po dwóch dniach po prostu nie przyjść do pracy. No bo oni myśleli, że gdzieś tam przyczają się na ileś godzin, a na koniec miesiąca dostaną wypłatę. No i zapomniałabym - premię jeszcze...
Powiem nieskromnie-radzę sobie.
Już 12 lat.
W karierze Szefa są takie etapy. Szef dorasta do funkcji /albo i nie/ .
Dla mnie kluczowym momentem było zrozumienie,że Szefa nikt nie musi lubić a nawet nie lubi z zasady.
Wtedy wybiłam sobie z głowy - takie fraternizowanie się i już było mi lżej.
Drugi moment-to nauczenie się mówienia NIE a nawet NIE!!!!
Też się Szefowi robi łatwiej.
"Wzoruję się na Kapitanie Picard ze Star Trek oraz na Russelu Crowe z "Master and Comander".
[img]http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:tBZMrRTNt55a6M:http://www.cinematicwallpaper.com/movie-pictures/wallpapers/All-movie-wallpapers/Master_and_Commander_1024.jpg&t=1[/img]
[img]http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:L2wu7KYh6BZOtM:[[a]]http://i4.photobucket.com/albums/y141/sksloanski/Star%20Trek/300px-Picard1.jpg&t=1[[a]][/img]
Podoba mi się taka rola Szefa jako Kapitana żaglowca.
Dziewczyny-u mnie jest trochę inaczej, ja mam bardzo wąską specjalizację tzn to nie jest tak że kieruje np zespołem umorusańców nawalonych
tylko chłopaki pracują na linach, wszyscy są trzeźwi i muszą być zorganizowani, inaczej się nie da 🙄
czasem jest coś większego i trzeba faktycznie śmigać po budowie, albo inszej elektrowni
choć ostatnio zastój i nuda 🤔 juz się stęskniłam za zleceniem
duunia, ja miałam głównie prace elewacyjne. Trochę wykończeniówki. Ani na rusztowaniu nie wyobrażam sobie pijanego (na 15-piętrowcach w W-wie) ani na apartamentach, gdzie płytki w łazience kosztowały kilkanaście tysięcy.
Też mieliśmy 3-4 prace równolegle i jeździło się między jedną a drugą, aby dojrzeć wszystkiego. I nie raz było tak, że rano jest ok, idą do pracy a po przerwie śniadaniowej już nie nadają się do niczego. Każe im zejść z prac, wytrzeźwieć i przyjść następnego dnia. Rano też nie nadawali sie do pracy. Ekipa do wymiany. I tak w koło.
Potrafili też podpisać umowy jako firma-podwykonawca i wogóle nie przyjechać w umówionym terminie. Teoretycznie mogłabym dochodzić kar za zerwanie umowy, ale to nie w naszym kraju.
Ja mam dziewczyny a właściwie kobiety... o to czasami zdarzały sie gwiazdy dopiero... 
Taniu to co piszesz to święta racja 🙇 napisze sobie to nad łóżkiem 😁
O szefowaniu to ja mogę dużo napisać. Uczyłam się tego boleśnie.
Stara zasada,że lepiej jest mieć o jednego pracownika za mało,niż o jednego za wiele.
Jak jest za wiele-każdy ogląda się na innych z pracą.
Inna- Szef własne emocje musi zostawiać w domu. Musi być profesjonalistą - humory na bok.
Ostrożnie z karaniem- zawsze na zimno, najlepiej odczekać co najmniej jeden dzień.
A jeszcze ostrożniej z wyróżnianiem. Koleżanek i kolegów szuka się poza pracą.
Z relacji,jakie Szef odczytuje za przyjazne -trudno się wycofać. Szef myśli,że jest lubiany a pracownik zwyczajnie się podlizuje,zbliża a potem to wykorzystuje bez wstydu.
Nie korzystać z donosicieli! Za nic. Zwykle się pojawiają ochotniczo i jest pokusa,żeby się od nich dowiadywać co w trawie piszczy. Donosiciele szybko zaczynają manipulować Szefem i okłamywać go,rozgrywając własne gry.
Szef-jak kapitan-musi wiedziec gdzie dziób a gdzie rufa. Jasno wytyczać cel. Ja lubię korzystać z pomysłów załogi, dużo słucham,pytam,konsultuję. Mam takie spotkania z kierownictwem,gdzie każdy może wypowiadać się swobodnie i przekonać innych do własnego pomysłu. Ale pytam też o zdanie inny personel -nawet ten najniżej stojący w drabinie. Pytam,rozmyślam , słucham, ale jak już decyzja zapada to konsekwentnie realizujemy.
Szef patrzy -tak co najmniej na rok do przodu.
Tyle.Bo mi skacze tekst.
Ja mam mały interes w zasadzie rodzinny i zawsze myślałam ,że jak ktoś będzie u nas pracował to wejdzie w tą "rodzinną atmosferę". ale jednak życie weryfikuje to na każdym kroku. Teraz złudzeń już nie mam.
ehh praca z 'robotnikami' bywa ciezka... u nas w firmie tez byl problem z %, do tego stopnia, ze kupiono alkomat.... Praca nie jes bezpieczna... w naszym zakladzie sa maszyny, ktore z latwoscia moga zrobic komus z konczyny miazge, wiec alkohol jest nie wskazany....
Alkomat byl na zkladzie kilka dni.... Pozniej 'sie zgubil'
duunia, ja miałam głównie prace elewacyjne. Trochę wykończeniówki. Ani na rusztowaniu nie wyobrażam sobie pijanego (na 15-piętrowcach w W-wie) ani na apartamentach, gdzie płytki w łazience kosztowały kilkanaście tysięcy.
Też mieliśmy 3-4 prace równolegle i jeździło się między jedną a drugą, aby dojrzeć wszystkiego. I nie raz było tak, że rano jest ok, idą do pracy a po przerwie śniadaniowej już nie nadają się do niczego. Każe im zejść z prac, wytrzeźwieć i przyjść następnego dnia. Rano też nie nadawali sie do pracy. Ekipa do wymiany. I tak w koło.
Potrafili też podpisać umowy jako firma-podwykonawca i wogóle nie przyjechać w umówionym terminie. Teoretycznie mogłabym dochodzić kar za zerwanie umowy, ale to nie w naszym kraju.

O tak budowlańcy to zmora jest. Co ciekawe Polscy budowlańcy za granicą w 99,99% są do rany przyłóż, nadgodziny to nie problem, zawsze pomogą i wystarczy poprosić o coś a zrobią.
Walczyłam z pijącymi budowlańcami, nieszanującymi narzędzi przez ponad 5 lat, 2 lata jako córka szefa a potem jako już szefowa i wiem jedno - nigdy więcej użerania się z budowlańcami. Pójdziesz im na rękę a i tak ty w tyłek dostaniesz, jak to ojciec zawsze mówił  albo ma się twarde serce albo twardą d... i dlatego od roku nie mam pracowników na umowę (jakąkolwiek), współpracuje z firmami monterskimi i w razie czego mam kogo ścigać, a nie sama się gimnastykować.   Niestety to samo co budowlańców dotyczy tez luzaków - brak pracy zespołowej i stała zasada "ty zapieprzaj a ja popatrzę"
U mnie problemu z alkoholem na szczęście nie ma  ale jest nie szanowanie sprzętu. Nie moje to olać.   Potem słyszę nie ma , zepsuło sie,  itp...  a do szału mnie doprowadza jak to dotyczy koni .
delta, ja też z czasem się nauczyłam i podpisywałam umowy tylko z takimi ludźmi, którzy mają swoją firmę jako podwykonawcami. Niewiele to zmieniło. Jak pili tak pili (tzn. byli wyrzucani kolejni), nie stawiali się do pracy, ect. Notami karnymi mogę sobie podetrzeć d... . A sądy są nieskuteczne.
bera7  u mnie zapłata po wykonaniu roboty oraz oświadczenie klienta że usługa wykonana jest prawidłowo plus sprawdzenie roboty przez mojego tatę sprawdziło się w 100%, problemów już nie mam. 
Ja mam mały interes w zasadzie rodzinny i zawsze myślałam ,że jak ktoś będzie u nas pracował to wejdzie w tą "rodzinną atmosferę".

Uchowaj Panie od takich związków w pracy 🙂

Albo rodzina, albo pracownik .
Ja już 20 lat jestem szefową - chyba mi łatwiej, bo taki mam charakter 😉
Próbowałam nawet zatrudniać facetów- ale nigdy więcej 🤔
Jednak kobiety są bardziej odpowiedzialne - może to sprawa biologii?
Od kilkunastu lat mam stały zespół,  stosunki są już bardziej przyjacielskie.
Ale to też rodzi pewne problemy , bo panie są tak ze sobą zżyte, że nie mogą się ze sobą nagadać , mimo, że widzą się codziennie  , a nawet po pracy. 
Gadają... gadają.... gadają. 😵
Chyba mają za mało pracy .
I nie mogę na to znaleźć żadnego sposobu 😀iabeł:


  Branże budowlane to jednak domena mężczyzn - i to nieszczęście prawie każdego właściciela takiej firmy.

Faktycznie większość z nich "jedzie" na umowach zlecenia , bo nie da się normalnie  działać  w warunkach kodeksu pracy.
Jak obserwuję, to przewaga takich umów jest naprawdę ogromna.

delta, ja zawsze mówiłam na początku, że ZALICZEK NIE DAJĘ. I nie mijało 3-4 dni i skomlenie, że na kwatery nie mają, że na jedzenie im brakuje. Wypłacałam, ekipa 3 dni piła. Ja już brałam nową, czas gonił. Miałam dość. Na kilku robotach miałam fajnych ludzi, co zrobili od początku do końca, z wypłatami wg umowy. Było ok. Ale niestety tani to nie byli i nie miałam ich gdzie dalej posłać.
A w budowlane ciężko o umowę o pracę, bo np na wyciepleniach prace trwają 4-5 m-cy w roku. A jak ja utrzymam przcownika cały rok?
Teraz troszkę zmieniliśmy taktykę. Mamy małe zlecenia np. instalacje internetowe w szkołach. Są 3 osoby, 2 kładą listwy, kable. Trzecia osoba podłącza, robi serwerownię. Wszystko gra, ja nawet nie zaglądam do ich pracy, tylko fakturki wystawiam i wszyscy są zadowoleni.
No i dotarliśmy do tego, że nie ma bata na pracownika, czy to w budowlance, czy gdzie indziej. Pracownik może nas bezkarnie okraść - jeżeli nie mamy założonego monitoringu, to niczego mu nie udowodnimy. Moja znajoma jeszcze musiała zapłacić odszkodowanie pracownicy, która ją okradała, bo przegrała w sądzie pracy... Pracownik może w każdej chwili pizgnąć pracą i nie przyjść, zostawiając Ciebie z terminami, umówionymi zabiegami itp - bo albo ma do tego prawo - biorąc urlop na żądanie, no a jak znudzi mu się praca, to nawet jak dostanie dyscyplinarkę - to co to jest dla niego? Po prostu nie pokazuje tego w następnej pracy.
Nigdy nie robiłam problemów pracownikom z urlopami itp, ale jeżeli darmozjad jeden wie, że mam umówione 3 zabiegi, z czego 2 nie jestem w stanie zrobić sama, to do cholery myśl chłopie. A nie wymówka, bo coś tam, a w rzeczywistości jest z Krysią na wczasach i w poniedziałek do pracy nie chce mu się przyjść...

u męża w pracy jest albo był taki gość, który zawsze w poniedziałek nie przychodził do pracy  😁 chyba go w końcu wywalili

No i tak - można powiedzieć - możemy gościa jednego z drugim wywalić... no możemy, tylko, że w tym momencie co z terminami, robotami, itp, itd ?


u męża w pracy jest albo był taki gość, który zawsze w poniedziałek nie przychodził do pracy  😁 chyba go w końcu wywalili




O! też miałam takiego fachowca, może nie w każdy poniedziałek, ale przynajmniej co drugi, fachowcem był świetnym ale z powodu jego dłuższych weekendów musieliśmy sie pożegnać, co ciekawsze po rozwiązaniu umowy jeszcze przez rok wydzwaniał i wysyłał smsy kiedy będzie jakieś zlecenie dla niego.
pokemon, niestety siła w silnych. Duże koncerny mają prawników, czas i pieniądze, żeby się z pracownikami sądzić. A nawet jak puszczą płazem, to nie odczują. Małe, kilkuosobowe firmy przez takie sytuacje odnoszą straty duże, a dochodzenie swoich praw i pieniędzy kosztuje bardzo dużo.

Ja zakładając firmę po jakimś czasie dołączyłam do użytkowników KRD. A co!. Facet nie stawił się w umówionym terminie z pracownikami na teren budowy (umowa podpisana 2 tygodnie wcześniej). Nerwy, stres, szukanie ekipy na szybko, oczywiście za wyższe stawki. No to ja facetowi bum notę z karami zgodnymi z umową. Kwota kilku tysięcy. Olał mnie. To go bum do rejestru. I co? Przeliczyłam, że przez 2 lata więcej zapłaciłam abonamentu za korzystanie z KRD niż facet mi wisiał. A on gwiżdze na rejestry.
W cywilizowanym kraju takie firmy nie miałyby racji bytu. A u nas lepszy ten kto resztę wykiwa.
pokemon-nie gniewaj się-ale opisujesz własne błędy jako Szefa. Planowanie, szkolenie, budowanie autorytetu , kształtowanie pracownika - to proces.Długo trwa. Raz się udaje,raz nie. Broń Boże nie chcę,żeby to zabrzmiało protekcjonalnie- masz poprostu mało podwładnych do ćwiczenia a w naszej Sorbonie w ogóle o tym nie uczą.
Ja nie zliczę blizn i ogromnych rozczarowań /i zawsze mój Szef tryumfuje- a nie mówiłem? / , ale udało mi się parę razy znaleźć świetnych ludzi i z nimi pracować. I to warte każdej ceny. Rekrutowanie zaczynam od studentów III roku, szukam, węszę, patrzę i mam dream team.
Mam też wrażenie ,że pracownik często uważa że my tylko zbieramy kasę i tyle. Kilka z dziewczyn ,które u mnie były postanowiły założyć własny interes w naszej branży. Jednak nie wytrzymały długo okazało sie, że opłaty utrzymanie zwierząt i cały czas pełna gotowość brak świąt i urlopów to sie nie kalkuluje...
tia,
szefowanie - cieżki chleb ;-)

podobnie jak przedmówca - pracownikom - zwłaszcza małych firm wydaje się ze szef bóg wie jaką kasę zarabia...
nie myśli, że z każdego 100zł 19% oddaję podatku, 22% vatu...
płacę im zusy, ubezpieczenia, pensje...
że auto nie jest moje ale w leasingu,

i nawet pomimo dość dużego obrotu zostaje... strata....

najgorsze jest jak pisałam w innym wątku = kompletny brak myślenia...
strata od której podatku się nie płaci, a która generowana jest wrzucaniem w koszty firmy wszystkiego, od owego leasingowanego samochodu (ktorym szef oczywiscie nie jezdzi prywatnie, a isofix to przypadkiem dodali) i kosztow jego eksploatacji poprzez abonamenty telefoniczne polowy rodziny az po kafelki na balkon tesciowej i plyn do naczyn u szwagra

uwielbiam hipokryzje pracodawcow wyzyskiwanych przez wstretnych pracownikow-pijawki ktorzy osmielaja sie chciec pensji i urlopu
nikt nie spodziewa sie, ze pracodawca bedzie instytucja charytatywna, ale bez przegiec...


Tania -  👍
ja osobiscie mam straszne problemy z delegowaniem odpowiedzialnosci - nikt niczego nie umie porzadnie zrobic i wszystko musze wytumanic lopatologicznie jak krowie na miedzy
ale powoli ucze sie, ze jak traktowac ludzi jak debili, to tak sie zachowuja 😉

za to swietnie sprawdzam sie w instytucjach mocno zhierarchizowanych i w sytuacjach kryzysowych - czyli tam, gdzie nie ma miejsca na dyskusje
ushia,
nie wiem, telefon na firmę mam jeden, rodziny nie zatrudniam i nie rozdaję im telefonów i innych gadzetów
rozumiem, że wyzyskiwany pracownik w wielu firmach też nie moze jeździć autem prywatnie - tylko odbiera je o 8 rano i oddaje o 17 po pracy??
no proszę...
a co powiesz na taki kwiatek...

- moim autem jeżdzą też pracownicy jak muszą (np. spotkanie z klientem) i dzisiaj przychodzi do mnie dziewczyna, że ona potrzebuje auto na sobotę - ja na to - ale dlaczego umawia się do klienta w sobotę?? czy musi?? a ona na to - nie, ja mam wesele brata  😲 😲
dodo, ale nie tłumacz się. Akurat mam wgląd na sprawe z obydwu stron i wiem, ze kwiatki sie zdarzaja z kazdej 😉 Przepraszam, jezeli odebralas to osobiscie, akurat myslalam o wrzucaniu w koszty ogolnie - prowadzilam kiedys rozliczenia dla takich malych firm i dostawalam faktury naprawde na WSZYSTKO
Swoją drogą, owszem, praktyka samochodu sluzbowego tylko w godzinach pracy jest dosc powszechna - pracownik przyjezdza swoim transportem, uzywa sluzbowego w pracy i wraca do domu znowu swoim.

A tak juz z czystej złośliwości - to to auto w końcu Twoje czy nie Twoje 😉
że auto nie jest moje ale w leasingu,
- moim autem jeżdzą też pracownicy jak muszą

pracownik w wielu firmach też nie moze jeździć autem prywatnie
dzisiaj przychodzi do mnie dziewczyna, że ona potrzebuje auto na sobotę - ja na to - ale dlaczego umawia się do klienta w sobotę?? czy musi?? a ona na to - nie, ja mam wesele brata  😲 😲 No jak widać nie może...  😉
widzę ze rożne są stopnie szefowania 🙂 może nie jestem zbyt odkrywcza, ale jest różnica pomiędzy;

właścicielem-szefem z małą ilością ludzi potrzebnych sezonowo,

potem jest właściciel - szef z większą ilością stałych pracowników,

potem szef wykonujący zawód "szefa" w jakiejś dużej firmie

a nad nim stoi bardzo wielki szef wszystkich szefów  🤔

coś pominęłam?

chciałabym dodać że takie szefowanie na każdym szczeblu kosztuje spoooro nerwów, moja koleżanka-właścicielka średniej firmy w branży komputerowej, zaczynała dzień od zjedzenia garści srodków mocno uspokających, miala swojego psychiatrę i wypijala butelkę martini na hejnał 🤔,
mówiła że wtedy przestaje sie martwić o kilkadziesiąt tysięcy VATU do zapłaty
ushia tak właśnie myśli większość ludzi nie mających własnej działalności... nasze państwo robi wszystko żeby zniszczyć przedsiębiorców. Miesięcznie minimum 2000 zł zostawiam w urzędach nie liczę podatku. Auto mam nie na firmę wiec nie mogę wrzucić nawet benzyny w koszty a 50 km robie" na śniadanie" W zimie pratycznie nie zarabiam a zwierzęta potrzebują jeść... i nie tylko. Poza tym amortyzacja sprzętu co rok trzeba odnawiac. Naprawdę chciała bym zatrudnić więcej ludzi dać im jak najlepsze umowy a tym czasem musze zwalniać niestety bo kiepski sezon a podwyżki za progiem. I jeszcze stawki emerytalne chcą podwyższyć 🤔wirek:
A brak myślenia to rzeczywiscie jakaś plaga dzisiejszych czasów...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się