Lov, super gleba 😀 Nic ci się nie stało? Fajnie równo gruby galopował.
MoniaA, maleństwo, korsik... Strasznie wam współczuję... Ale najbardziej jestem w szoku ad. konia Moni... Młody, niezajeżdżony, a ciągle k... coś.... Dasz radę Monia, może każdy koń ma swój limit pecha... Mój na szczęście, tfu tfuuu, zdrowy i gruby.
Kurcze, jestem teraz taka zalatana, że w stajni ostatni raz byłąm w sobotę a będę teraz w środę... Wkurza mnie ta sytuacja, szczególnie że niedługo wyjeżdżam na 11 dni i nie zobaczę Dzwonka tyyyle czasu...
arma mielismy badać nogę metodą znieczulania kolejnych partii nogi, ale chwilowo się wstrzymujemy, kobył wczoraj wyszedł na padok (ktoś oglądał do kupienia), swirował szpanował i nie kulał ni troszkę... dzisiaj też, więc moze coś się ruszy do przodu, dam jej jeszcze troche odpoczynku i jesli kulawizna wróci to bedziemy znieczulać...
jestem dobrej myśli 🙂
jeszcze jedno foto... ło jaka była piękna pogoda... 😍
Ale też się dziś spłakałam jaj bóbr, bo raz, że mi jej żal, a dwa - no w końcu nie po to zdrowego konia kupiłam, żeby nie móc na nim jeździć smutny
dokładnie! właśnie to samo chodzi mi po głowie i to samo mnie męczy... Miejmy nadzieje, że niedługo im wszystko poprzechodzi a my będziemy się śmiać z naszych czarnych i smutnych myśli 😉 Maleństwo trzymaj się!
Dzionka, dzieki Kobito! Nie jest ciekawie, tak jak pisałaś-młody gówniarz nic w życiu nie robiący oprócz pasienia brzucha a musi stać 🙁 Ja tam wierze, że w przyrodzie równowaga być musi więc los już nie może on już musi mi się porządnie odwdzięczyć!
Escada-mój będzie miał robione takie badania w piątek. Dobrze, że chociaż Twój kobył już (miejmy nadzieje) ok 😉
Widzę, że naprawdę teraz jest jakiś nie dobry czas 🙄 moja też dostała kopa w tylną nogę na padoku z jakieś półtora tygodnia temu i oczywiście noga opuchła, był wet smarujemy maścią na szczęście noga przestała grzać i opuchlizna zeszła ale zostało zgrubienie w pewnej części i był wet znowu i teraz nowa maść mocniejsza żeby to zniwelować, ale jak by tego było mało w między czasie rozwaliła jeszcze się nad okiem 🙄 ( nie wiadomo co gdzie i jak) ale już się rana zasklepiła na szczęście ropa nie podeszła i nie była do szycia. Na szczęście (odpukać) pozostałe dwie kobyły są w porządku.
Będzie dobrze dziewczyny 🙂 jakos tak to jest z nowymi końmi że chyba musza odchorowac swoje 🤔, przynajmniej tak było w moim przypadku, kupiłam zdrowego konia którym przed kupnem opiekowałam się pół roku a potem po kupnie juz po tygodniu zaczeły sie jazdy kolka potem na padoku walnęła w słup podejrzenie peknięcia kości miednicy, potem obtarcie kłebu (moja wina za szeroki siodło bo schudła bardzo po kolce i przygodzie ze słupem) plus potem wytarzała się z tym tak że leczyłysmy to rok do dzis ma placek bez sierści) nastepnie kulawizna (myślałam że od tego słupa okazało się ze ma zmiany zwyrodnieniowe w obu stawach skokowych (kobyła 4,5 roku) natepnie opuchniete od niewiadomo czego węzły chlonne a wcześniej dziwna "kolka" koń normalnie się wyprózniał ale miał "ataki"- raz na jakis czas najpierw co pare minut, poźniej coraz rzadziej robił się mokry i leciał z nóg, miała robione badania krwi takie zwykłe lekarz stwierdził ze odwodnienie wiec elektrolity i na siłe duzo wody nie wiem czy pomogłpo czy po prostu samo przeszło (jak już pisałam te napady były coraz rzadsze, wszystko trwało ok 2 tygodni). Znalazłam nowego weterynarza który zdiagnowzował herpesa (potwierdzone badaniami krwi), w stawy dostała kwas hialuronowy plus regularnie szczepimy zeby herpesowe objawy nie wrociły, co pół roku zdjęcia stawoów żeby zobaczyc czy nic sie tam nie dzieje strasznego i tak od roku odpukac mamy spokój ale ile nerwów płaczu i pieniedzy mnie to kosztowało to moje 😉
maleństwo na nie jeden rower by starczylo 😉 a za to co na weta wydalam to mialabym spokojnie drugiego konia ale to jest milosc 😍 i ja jakos zawsze (no czasem troche mniej) wierzyłam że kiedyś wyjdziemy na prostą, sportowców z nas nie będzie co nie znaczy że nie możemy sie rozwijać co też powolutku staramy sie robic 🙂
A my mamy diagnozę - "na szczęście" "tylko" odnowiona kontuzja mięśnia międzykostnego, wciąż w konsekwencji rozkucia i zmiany mechaniki ruchu. Wetka zdziwiona, pierwszy raz ma aż takiego delikatesa 🙄 No, ale mamy konkretną ocenę sytuacji, konkretne leki i dzielamy!
Narazie myślę wyłącznie o koniu którego mam- jak zorganizuje jej dobry dom wtedy zaczne myśleć o swoim jeździectwie.
Rozumiem. Dlategóż zaznaczyłam, że dopiero jak ułożysz sprawy z Liblem. 😉 Ale zobaczysz, że to tylko kwestia czasu i wszysto sie dobrze skończy 🙂 Wiem, że to może tylko takie gadanie, ale ja się przekonałam, że trzeba wierzyć, że kiedyś wszystko się uda, ponaprawia i szczęście się do nas usmiechnie 🙂 Trzeba tylko czekać i czasami temu szczęściu pomóc. I to samo kieruję do caroline, Moni, maleństwa, korsik i do Żeglarz. Trzymajcie się ciepło i zdrowo. :kwiatek: Niestety takie sytuacje mogą spotkać każdego z nas w każdej chwili...
MoniaaA może masz rację mówiąc, że musicie swoje "odbębnić". Oczywiście nigdy nie jest to regułą, ale ja moją kobyłę też kupiłam jako 100% zdrową (i super grzeczną, ale to inna bajka). Nigdy nie miała wcześniej problemów zdrowotnych, tymczasem... 2 dni po podpisaniu umowy wzywaliśmy weta na szycie nosa i głowy. Po miesiącu była kulawizna i prawie miesięczna przerwa, zastrzyki, płacz i załamka. Od kupna wsiadłam może dwa razy, a cały czas tylko leki-weterynarz weterynarz-leki. Minął kolejny miesiąc zrobił się pipak, a do puki nie powiedziałyśmy z koleżanką weterynarzowi moich podejrzeń, że to właśnie pipak, to weterynarz leczył na nie-wiadomo-co. Pipak zniknął po jakimś czasie... Na wiosnę podłoże nie dawało szans do jazd, można było tylko na łące nieogrodzonej, a ponieważ kobyła okazała się być niegrzeczna (najdelikatniej rzecz ujmując) to bałam się jej i bałam się wsiadać (na nieogrodzonym tym bardziej). W marcu była przeprowadzka i zanim dzikuska nie przyzwyczaiła się do nowego miejsca nie jeździłam też miesiąc). Przez następne 3 miesiące jeździłam z trenerem i było dobrze. Podejrzanie za dobrze... Pod koniec lipca laleczka zaczęła kuleć. Było prześwietlenie nóg i okazało się, że to zwyrodnienie stawów :/ super, co? Znowu zastrzyki i do końca wakacji przerwa. Korekcyjne podkowy, zastrzyki i przez perwszy rok naszego "wspólnego życia" wykończyłyśmy rodzinę nerwowo. Wrzesień sobie przeleciał pod znakiem lekkich jazd, w październiku były treningi. Przez cały listopad praktycznie nie jeździłam już z trenerem bo albo on nie mógł albo ja, albo było za ciemno, albo mokro, bla bla bla. Teraz z kolei są problemy z kopytami i od połowy listopada stoimy. Co więcej kobyła zrobiła się rozwydrzonym bachorem - bryka w ręku, i próbuje stawać dęba. Znowu wróciło to, czego się bałam - mój strach do niej. Teraz już nie dam rady na nią wsiąść, boję się nawet ją lonżować. BEZ-NA-DZIE-JA!! Jak tylko będzie mogła chodzić będzie na niej jeździł mój trener do czasu aż ona znormalnieje, no i ja oczywiście...
Myślę, że Wy też musicie po prostu swoje przeżyć. Będzie dobrze Monia!! ;*
jej jaki wysyp okropnych kulawizn-trzymajcie sie dziewczyny i tak jak napisala Raven trzeba wierzyc uparcie, ze wszystko bedzie dobrze. Moja Etna 7 lat temu stanela krzywo na padoku i jak sie okazalo zlamala trzeszczke kopytowa 😲,kulala tak strasznie, ze ledwo doprowadzilam ja do stajni, a patrzac na jej cierpienie myslalam ze z zalu umre.I oprocz typowej pomocy weterynaryjnej i kowalskiej przez caly czas kiedy kulala ja codziennie przed szkola latalam do kosciola modlic sie o jej zdrowie 😡-po trzech miesiacach po kulawiznie nie bylo sladu, a po roku kon wrocil pod siodlo i od tamtej pory nic sie nie dzialo 💃 Tak wiec dziewczyny nie zalamywac sie, bo musi byc dobrze 😉 Podstawa to mimo wszystko myslec pozytywnie.Trzymam kciuki
i dla przypomnienia rudy bo dawno go nigdzie nie wstawialam URL=http://www.fotosik.pl][/URL]
Jeju, dziewczyny, trzymajcie się :przytul: mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i życzę szybkich powrótów koniastych do zdrowia 😉 I u mnie było dokładnie to samo- Grubego dzierżawiłam półtora roku, nic, kompletnie nic mu się przez ten czas nie działo, a tu 2 tygodnie po kupnie kulawizna, i się potem zaczął kołowrotek 🙂
A ja spadłam przez moje wychodzenie przed konia- ja już chciałąm skoczyć, a on jakoś tak blisko podszedł, wybił się w górę, no i mnie też wybiło, poleciałam jak laleczka 😁 Przebiegł mi po nodze, kostka spuchnięta, ale dzielnie potem wsiadłam i jeszcze skoczyłam coś na rozprężalni, żeby nie było 🙂 a tamte zawody ogólnie zaliczyłąm do udanych, bo koń wreszcie nie leciał na przeszkody, kontrolowane tempo, ogólnie fajnie 🙂 I po dzisiejszym treningu moge śmiało stwierdzić, że mam INTERCHAMPIONA 😁 oczywiście w wersji rekreacyjnej, ale to nic 😁 po prostu był boski, poskładany w jednym momencie, okragły, wreszcie czułam, ze pracuje grzbietem, zadem... i wścieklizna na pysku 😁 normalnie nawet nie wiecie, jak mnie to podbudowało, że w ciągu półtora miesiąca zrobiliśmy az taki postęp i ogromny przeskok 😉 No, to tyle chwalenia gniadego gnojka 😁
O, i to właśnie rozumiem jako "kółko wsparcia" 😅 Dzięki dziewczyny! Straszne rzeczy piszecie, ale to jakoś tak dziwnie daje jakieś tam pocieszenie, że takie rzeczy zdarzają się też innym. Ba, nawet gorsze 🙄
Fin, oj niefajnie, że masz tak z kobyłą. Rozumiem Cię, moja Rudzia też jest nieznośna, typ dominantki, próbującej włązić na głowę, straszyć (właśnie bryki w ręku, zachodzenie drogi z położonymi uszami, odmowa np. zawrócenia w korytarzu i inne drobne oznaki, że to ona chce tu rządzić). Mam szczęście, że moja trenerka jest dostępna na co dzień i raz, że pacyfikuje kobyłę (żadnej przemocy, żeby nie było, czysta psychologia podchodząca pod natural), dwa, że i mnie pokazuje, jak mam reagować. I jest coraz lepiej.
Milusia, a ja tam wolę Zwiastuna w wersji pingui 😉
No dziewczynki, trzymajcie się - wy i wasze koniczki - cieplutko, bo widać wam wszystkim to potrzebne! :grupa:
Tymczasem wrzucam parę kadrów z niedzieli, jeden znudzonego i śpiącego rudego mojego niedźwiadka, i kilka naszego malowanego stajennego "gówniarstwa".
Wybaczcie jakość, ale robione z grubego i niecierpliwego czardaszowego konia 😁
Czyli łąkowe popisy młodego (pierwszy raz w terenie, a dzielny i grzeczny jak stary! 😍 ) Oto Sygnet, koń właścicielki stajni w której kuruje się mój Czardasz. i znudzony tym hasaniem śpiący rudy miś - tym razem - mój 🙂 I na deser, Sygnet pod właścicielką, czyli kilka słów o pani "biznesłumen na polowaniu na swoim kucynku" tylko chiba GPS'u zapomniała 😁 😁 😁
Oj trzymajcie sie kulaski i wychodzic z tego po kolei!
U nas zdrowotnie ok (troszke tylko siy schudl ostatnio),ale za to foch za fochem... dzis nowe efekty specjalne. brykniecia przy kazdym zagalopowaniu (nigdy tego nie robil) i 'chwyty' jak to on niby jest mieciutki w pysku i nagle naparcie na wedzidlo z calej sily w dol. oprocz tego standardy- czyli zatrzymywanie sie i wierzganie,odmowa ruszenia, brykniecia i podskakiwanie przodem...
Fin Ogłowie to Kieffer Ergonomic, wersja z szerszym nachrapnikiem szwedzkim 😉
A tereny rzeczywiście są tam w sam raz do zdjęć, i tak się składa, że nasze rude malowanki się z nimi ładnie komponują 😁
Rudy&Marian Czardasz jest w "sanatorium", niedawno odezwała się jego przeszłość i brak leczenia (jakiegokolwiek) lewego zadu, jeszcze przed kupnem. Rokowania ma na tyle dobre - jak na konia ze zwyrodnieniem - że z wetem postanowiliśmy dać mu szansę na regenerację, samoregenarację i efekt Placebo na łąkach. 😉 😁 Czyli dostaje leki, specjalną paszę, nie pracuje, padokowany jest cały dzień. W niedzielę pojechaliśmy poniańczyć młodego w jego pierwszym terenie, wszak Czardaszo to znana niańka terenowa, a ponieważ ma przykaz spacerowania i stępowania go ile mogę (czy to w ręku, czy z siodła, ale stępem i aktywnie) więc chętnie się w tą zimną niedzielę wybraliśmy: Ja i Czardasz, Ola i Sygnet, Pedros i Gajos - czyli nasze stajenne szczeniaki 😀
ależ ten Grubcio ma z Toba dobrze, hehe😀 zycze mu szybkiego powrostu do formy bo nie pwoiem, chetnie zobaczyłabym wasze jak to mówisz pseudo-dresiarskie występki😀 No, ale zdrowie most important😀
chociaz pwiem wam, ze mój Marian juz dostaje wscieku zadu-nie chodził praktycznie NIc od miesiąa i nie bezie chdoził jescze połowę tego....tak wariuje pono na padoku, ze głowa mała-aż odwiedzający się bo boją :hihi🙁mojej ciapy :wysmiewa🙂 i z tego jego przypływu energii az mam ochote trochę mu jej spuścic😀