No tak, koń z tych broniących się aktywnie zdecydowanie 🙂 Ale ma cela skubany, zawsze trafia! Szkoda mi było psa, ale zupełnie nie miała na to wpływu, wszystkie końskie decyzje zostały podjęte samodzielnie 🙂
Ani on ani my nie mielismy tam prawa przebywac ani deptac swietej trawy.
Apropos samodzielnych decyzji konia. Zdarzylo sie kiedys (dawno), zima na wyscigach klusowalismy z dzokejem na mlodych folblutkach po kolku, wewnatrz byla karuzela. W pewnym momencie zerwal sie z niej ogierek arabek i wyrazil zainteresowanie paniami w poblizu. Dzokej sprytnie minal mnie i zapewnil sobie ochrone tylow natomias na moja bidule skoczyl napaleniec. W tym momencie kobyla pieknie dala z dubeltowki studzac zapedy amanta. Wyjasniajac nic sie nie stalo, troche adrenaliny bylo, dzokejowi nie wybaczylam dezercji🙂😉)
Z psem też miałam 2 sytuacje: jedną zabawną: przedemną jedzie rower i pan trzyma dużego psa na smyczy, ja podjeżdżam i jak byłam blisko to moja kobyłka głośno parskęła- pies tak sie wystraszył, że ruszył szalonym galopem a pan na rowerku za nim....pierwszy raz widziałam tak pędzący rower pod górkę 😀iabeł:, druga bardziej pasująca do tematu- młoda suczka amstaffa z panem na spacerze w lesie, sunia zabawowo podbiega mi do konia i nagle - zainteresowanie końskim ogonem i... cap zębami za ogon, raz, drugi...koń zaczyna mi sie denerwować- wołam do pana, żeby zabrał psa, bo może dostać kopniaka a pan ze spokojem- "że pies sie nauczy, że do koni się nie podbiega jak kopa dostanie". Smutne...jak tacy ludzie tak chcą uczyć psa posłuszeństwa.
a pan ze spokojem- "że pies sie nauczy, że do koni się nie podbiega jak kopa dostanie". Smutne...jak tacy ludzie tak chcą uczyć psa posłuszeństwa.
Wiesz.. to wcale nie jest takie głupie ani godne potępienia.
Gdy sprowadziłam konie do siebie, to przez kilka dni nie miałam ogrodzonego pastwiska, więc zrobiłam zagrodę z pastucha na ogrodzie. I to wcale nie przeciw koniom, lecz moim 3 psom, które dostały szału na widok intruzów. Tasma była na trzech poziomach: dla największej psicy, mniejszej i ostatnia dla jamnika 🤣 Ale i tak najmniej mądra wpadała ciagle z ujadaniem, mimo, ze dostawała kopa elektrycznego. Nie byłam oczywiście w stanie ich upilnowac, bo pracuję, a poza tym psy w stadzie zachowują sie zupelnie odmiennie, niz pojedynczy pies. Konie, zwłaszcza kuc zapamietał dobrze tę najbardziej zajadłą i mądra inaczej 😉 Oj dostało jej sie nieraz kopa dokładnie wymierzonego w czoło- ale tylko , żeby zabolało, ale nie zabiło. Duży miał odmienna taktykę- zakradał się po cichu i działał przednimi kopytami, lub próbował zębami. Nawet biedny jamnik w terenie musiał być pod moim szczególnym nadzorem, jak biegł przed Kubą i często musiał uciekać zygzakiem przed kopytami. Już od dłuższego czasu stosunki koni i psów unormowały się do tego stopnia , że duża psica okropnie bojąca się burzy i wystrzałów chroni sie przed nimi u koni- siada cichutko w kącie i jej nie ma 😀 Nawet ta najmniej madra już zrozumiała , że nie ma co zaczepiac koni- choć miski swojej broni przed Kubą z okropnym jazgotem.
Ale sfory psów nie boje sie w terenie. Konie już tak sa wyćwiczone , że wystarczy , że tylko skieruje sie w stronę jazgotów. Kuba pochyla głowe i rusza z kopyta- oczywiście tylko odganiam, a nie gonię 🙂
Kuc to potrafi draznic się z psem za ogrodzeniem paradując dumnie wzdłuz ogrodzenia, ku wściekłości takiego psa.
Ja miałam zdarzenie z motorem, wykąpałam koninkę i żeby ją wysuszyć poszłyśmy na spacer, asfalt jest tylko do końca zabudowań a potem wyboista droga, więc samochodów nie ma co się obawiać , zresztą ci co tam mieszkają to na widok konia zwalniają (z reguły), kłady jeżdżą stosunkowo rzadko tylko smarkateria śmiga na motorkach. Jak któryś z dzieciaków za bardzo na motorku się rozbuja to wystarczy zmyć mu głowę. Tym razem zapierdzielał ile fabryka dała w silniku jakiś facet, sytuacja nieciekawa bo ja z kobyłą w ręku a on naprzeciwko zasuwa, zgłupiałam i nie bardzo wiedziałam w którą stronę się usunąć, facet zwolnił ale odrobinę i dosłownie z 20 cm. przeleciał koło konia, cała droga wolna a on przejeżdża tak blisko. Szlag mnie prawie trafił, okazałosię że zatrzymał się już jakieś 20 m. dalej, puściłam mu taką wiązankę że aż mi uszy spuchły.
guli tylko, że pies nie atakował to był prawie szczeniak, który chciał sie bawić- dynda coś tym razem ogon wiec cap. Aropo atakujących zwierzaki też mamy na stajni klaczkę, która nie lubi jak psy, ptaki szwędają się po pastwisku, zaraz uszy po sobie i zabawa w ganianego.
Z tą "nauką" to różnie bywa. W naszym poprzednim pensjonacie psy się pętały koniom pod nogami - co jakiś czas miały napady chęci poszczekania i pogonienia. Długi czas było dobrze i krzywda się nikomu nie działa. Zresztą świnia, jako niezniszczalna kobieta-czołg, oduczyła konie atakować (nie opłaca się tego kopać - kwiknie, ale się nie ruszy; nie ucieka jak się na to biegnie, tylko się głupio gapi :P). No, ale któregos dnia sunia (w typie owczarka belgijskiego) wnerwiła któregoś konia za bardzo. Skończyło się złamaniem łapy i długim leczeniem...
A co do debili i głupoty ludzkiej - pożalę się Wam. Nasz Wiedźmin od początku roku nie kulał, nawet już trochę popracował z ziemi. Kłusy na kole, na pastwisku niezłe galopy, sam z siebie dużo się ruszał i było OK. A w czwartek schlane towarzystwo - "goście" w naszym pensjonacie prowadzącym niestety "agroturystykę" poszli do naszych koni na padok. Nie wiem co tam robili - kiedy dziewczyny przyleciały interweniować, byli tam ok. 5 minut. Przez ten czas zdążyli tak przerazić hucka, że biegał, jakby mu ktoś ogon przypalił. A debil narąbany w pień zataczając się i głośno rechocząc gonił za nim!! No i efekt jest: od wczoraj Wiedźmin znowu kulawy. Miałam ochotę zabijać, naprawdę. Najgorsze jest to, że dla nas to konkretne koszty (leczenie, znowu nie można z koniem pracować!!) a debil się tylko śmieje, "gospodarze" mówią, że "przesadzamy". Pięć cholernych minut, ubaw po pachy, a my to będziemy wspominac... oby nie długo...
Ja też tego nie rozumiem, przecież to jest pensjonat, właściciele pensjonatu odpowiadają za wstawiane konie i za w zasadzie obcych ludzi kręcących się po terenie. Jak można pozwolić żeby wstawione bractwo ganiało konie? a jakby było odwrotnie i to jakiemuś pijanemu kretynowi sie coś stało to też by mówili że przesadza? Wy musicie płacić za weta o koniu nie wspomnę a oni umywają ręce? co to za pensjonat? Ja osobiście gdybym coś takiego zobaczyła że ktoś obcy i do tego pijany gania i straszy mi konia to bym się nie zastanawiała i batem przechrzciła równo. Nie zostawiłabym tego tak.
A dzisiaj właściciel stajni w której trzymam konia był świadkiem końskiego wypadku ehh... W stajni w okolicach Tychów (woj, śląskie) konie u jednego gospodarza (facet ma tam 7 koników, kilka swoich kilka w pensjonacie, raczej rekreacji zbytnio nie prowadzi) chodzą sobie po pastwiskach.. tylko te pastwiska są ogrodzone byle jak, z jednej strony jest przejazd kolejowy na takiej choćby 'skarpie'. Konie nie są i nigdy nie były oddzielone od przejazdu żadnym ogrodzeniem.. aż dzisiaj jeden z koni,4-o letni wałszek przeszedł sobie przez tą 'skarpę' i wylądował na torach podczas gdy jechał pociąg... i masz. Koń uderzony pociągniem, który nie zdąrzył zachamować, przeleciał kilka dorbych metrów i oczywiście już nie dało się go uratować.. eh.. Ciekawe czy to będzie nauczka dla właściciela.. 🤔
Hm,to u nas w pewnym ośrodku jeździeckim taka sytuacja : kilka osób stępuje na koniach po środku placu,a my w piątkę przygotowujemy się do galopu,szybszy kłus,z narożnika już praktycznie przechodzimy w galop i nagle co widzimy?Tuż pod końskie nogi,na plac wchodzi małe dziecko 😵 konie oczywiście panika,odskoki na bok,brykanie,2 osoby spadły itd. I dobrze,bo dziecko by tego nie przeżyło,masakra... 🤔 Matka taki opiernicz dostała od instruktorki,że pewnie na długo w owym ośrodku się nie pojawi.
kcj90, strasznie przykra historia 🙁 Powrócę dotematu psów - kiedyś wracałam sobie stępikiem do stajni. Nagle zaczął za mną podążac husky. Właścicieli nigdzie nie było w pobliżu, więc nie miał kto go zawołac. Tak więc ja sobie stępowałam, a pies biegł za mną i na przemian powarkiwał i podszczekiwał. Sytuacja trwała dośc długo. Nagle, najwidoczniej koń stracił cierpliwośc. Odwrócił się do psa, opuścił głowę i parsknął mu prosto w pysk. Słuchajcie, to wyglądało dosłownie, jak na kreskówkach - koń tak dmuchnął w huskiego, że ten aż przysiadł, zamknął oczy po czym odwrócił się i uciekł z podwiniętym ogonem. Normalnie w życiu się tak nie uśmiałam.
Pracowałam kiedyś w stajni, gdzie obok znajdował się hotel. Imprezy były bardzo często. Oczywiście zawsze zamykałam stajnię, by nikt z gości nie wchodził bez nadzoru. Ale to spotykało się z ogromnym sprzeciwem szefa. Bo stajnia ma byc dostępna dla ludzi itd. No i zwykle znajdowało się jakie puszki po piwie, kiełbasę w żłobie itp rzeczy. Zwierzaki oczywiście znerwicowane. Któregoś razu szef zorganizował festyn dla dzieci. Trampolina i dmuchana ślizgawka stanęła obok ujeżdżalni. Hitem była plansza, do której strzelano z łuku ustawiona przy ogrodzeniu ujeżdżalni.... Co się działo na jazdach, nie muszę chyba pisać. Część po prostu odwołałam, bo raz, że szkoda koni (a co jakby któregoś strzała trafiła ? ), a dwa ludzi lecieli non stop i mogło to się fatalnie skończyć. Oczywiście ochrzan od szefa dostałam ja. Bo przecież trzeba kasę robić. Zresztą tego typu historie zdazały isę tam i nadal zdażają bardzo często.
No nie, w mojej stajni tez prowadzona jest agroturystyka i imprezy integracyjnei, ale nie do pomyślenia jest, zeby pijany delikwent rozrabiał wsród koni i straszył je. U nas konie są głownym priorytetem!
Ostatnio jadę w teren i z łąk leci takie wielkie coś kaukazopodobne, ale skoczyło w drogę w bok i obszczekuje. Wracam siedzi centralnie na środku drogi, którą muszę przejechać, a za bramą obok pani go nawołuje. Pies odskoczył na bok a potem do konia z tyłu podchodzi i obszczekuje i wącha drugiego konia po pęcinach. Na szczęście konie spokojne, ale mówię do kobiety żeby wzięła psa, bo nie wiem jak zareagować mogą, a ona mi tekstem " Ale ona uciekła i nie ręczę co zrobi". 😵
Na drugi dzień prowadziłąm te same konie na łąkę i podbiegł pies - przy budzie uwiązany, ale łancuch kilometrowy i zaczął obszczekiwać tego samego konia co dnia poprzedniego tamten pies. Koń, stoi zero reakcji. W pewnym momencie drugi koń, którego ja trzymałam na uwiązie rzucił się do tyłu i zaczął kopać tego psa.
I tak sie zastanawiam: jakby to spotkało tego psa kaukazopodobnego czy nie próbowałby wziąć odwetu?
Z tymi psami to chyba wszędzie taka masakra... Niedawno jechałam z koleżanką w terenie i zaczęły nas obszczekiwać dwa psy, doskakiwały do koni, warczały, szczekały a ich właściciele totalna olewka, jak w końcu poprosiłam żeby zawołali te psy to ktoś od niechcenia raz zawołał i koniec, psy zero reakcji, dopiero jak koleżanka powiedziała że jak ukochany piesek dostanie kopa to będą musieli go z asfaltu zbierać to Ci ludzie zaczęli faktycznie je łapać, dobrze że doza cierpliwości naszych koni byłą na tyle duża że nie skończyło się to wymierzeniem kopa, bo psy były nieduże i w bliskiej odległości wiec skończyłoby się to dla psów pewnie kiepsko. Innym razem w lesie gonił nas bernardyn i Jego właściciel też to zlekceważył, spłoszony przez psa koń zrzucił wtedy 10-letnie dziecko...na szczęście nic poważnego się nie stało, za to kilka lat temu w terenie natchnęłyśmy się koleżankami na kobietę spacerującą z wyżłem, wyżeł oczywiście zrobił larmo i zaczął doskakiwać do koni, widząc nasz zdenerwowanie kobieta powiedziała "On nic nie zrobi, on się tak bawi" na co ja powiedziałam, ze konie tego typu zabaw nie lubią i żeby Go zawołała, babeczka na to "Proszę jechać On zaraz przestanie" no i przestał... bo zebrał w końcu kopa od konia koleżanki.
Ja kiedyś przechodziłam z koniem w ręku przez kawałek uliccy, mało ruchliwej, nagle jakiś duży pies wyskoczył na mnie i na konia z urwanym łańcuchem.. 😵 Koń przyzwyczajony do szczekania psów itd, ale jak ten łańcuch tego psa zaczął się o wszystko po drodze obijać, szurać po tym asfalcie to wylądowałam na ziemi (trzymając panikującego konia) 😵 Oczywiście pełno chłopów stało pod bramami z której wyleciał pies ale nikt n ie raczył psa chociażby zawołać.. na szczęście nic się nikomu nie stało pies w końcu sam wrócił..
katija- nie wiem własnie czy konie by nie wyszły bez obrażeń...
orijentica- to było na prywatnej posesji, znajomej, która ma łąkę , na która puszczamy konie- za jej namowami. W tym przypadku, nie mam pretensji do właścicielki, tylko podałam przykład jak się zachował kon.