pracowalam kiedys z loxleyka. na spokojnie, tak zeby wszystko rozumiala - wszystko sie z nia dalo zrobic. zalozyc oglowie, siodlo, zaczynalam sie przewieszac przez nia. skakala jak zla, choc ruszala sie przecietnie (coz, matka byla baardzo przecietna kobyla). jak ojciec gniada bez odmian i z rownie bujna grzywa i ogonem.
niestety nasze
drogi sie rozeszly, kon zostal zniszczony i nie wykorzystano jej potencjalu. ale wiem gdzie jest, moze chociaz pare zrebakow da..
jeden z 3 moich 'zyciowych' koni. zawsze bede miala sentyment do Loxleya...
Pasja
m: Polisa po Plakat
o: Loxley

niestety po przebojach z komputerami nie mam lepszego zdjecia.