A dobrze masz w ogóle dopasowane siodło? Jak było przed operacją z kulawiznami? Może potrzeba Wam jeszcze więcej czasu.. Mi lekarz mówił, że optymalnie dla mojego konia (czyli duże zmiany w stawie, 'wiekowy' koń etc.) powrót do formy zajmie dobry rok; mam dac mu bardzo, bardzo dużo czasu i nie załamywać się początkowym stanem nogi, który najprawdopodobniej będzie niezadowalający. Głowa do góry!
Dzięki Zen! Siodło jest raczej dopasowane, mam je prawie od 2 lat i nie było problemów w tej kwestii. Kulawizy wcześniej występowały, tak co kilka miesięcy, ale to była podobno wina tego odprysku, który spowodował zmiany w stawie. Postaram się myśleć pozytywnie i być cierpliwą, ale czasem to mi się wszystkiego odechciewa. Przełomowym momentem będzie wizyta wetów bo chce, żeby konia obejrzało dwóch, tak dla porównania i wyciągnięcia średniej ( :ke🙂 , bo mam kiepskie doświadczenia, niestety...
Agnieszka warto wydać na Absorbine duża litrowa butelka ok 100pln i starcza naprawdę na długo - ja robię codziennie wcierki w oba tyły i ponad 2 mies mi wystarcza. Szczerze mówiąc jak coś jest do wszystkiego (chłodząco-rozgrzewające) to do niczego - taka jest moja opinia.
My po odprysku w prawym tyle pęcinowego stawu zaczęłyśmy lonżę dopiero po 5 miec a tak to chodziłam z Ruda 2-3 razy dziennie po stopniowo wydłużając czas aż doszłam do jednorazowych godzinnych spacerów. Lonża wcale nie jest taka dobra bo koń cały czas jest w zgięciu i albo obciąża chorą nogę albo drugą, która i tak jest przeciążona po kontuzji. Wsiadać zaczęłam na stępa (też systematycznie wydłużając) po 6 mies. Kłus wprowadziłam po prawie 9 mies. Zwiększałam ok 2 min na 5 dni ale to też było różnie bo jak widziałam, że kobyła "nie ma dnia" to czekałam z wydłużaniem. Teraz (tfu tfu) ponad rok od operacji pracujemy pod siodłem godz czasem dłużej. Najpierw dużo stępa minimum 25-30 min, potem ok 25 min pracy w kłusie i stęp 15 min. Praca na dużych kołach, ósemkach, niskie ustawienie, żeby grzbiet wzmacniać a tył jednak odciążać. Czasem porobimy ustępowanie czy trawersiki na koniec.
To chyba jedyne wyjście. Każdy koń jest inny, każdy przypadek inny - jeden zregeneruje się w pół roku inny w 2 lata. Nie można przykładać do jakiego "szablonu zdrowienia".
Dzięki trzeszczki za miłe słowa i dodanie otuchy. Dziś pierwszy raz pojechaliśmy w teren, po ponad 6 miesiącach, trzeba było wykorzystać taką piękną pogodę. Byłam z nową, przesympatyczną koleżanką na fajnej kobyłce i z jej śmiesznym psiakiem. Dość długo spacerowałyśmy i przede wszystkim stępem, ale troszkę kłusa też było, dr zezwolił już 3 tyg temu, jakby nie było. I Baks szedł mi dobrze, choć na początku lekko znaczył. Może było mu teraz wygodniej dlatego, że nie szedł po łukach i w kółko tylko leśnymi ścieżkami. Było dużo przyjemniej, jemu chyba też, niż na maneżu. Nie wyrywał się, nie próbował galopować... Super 😀 Po jeździe nie spłukałam nóg tylko zasmarowałam tym moim leovetem, ale jeśli polecasz to zainwestuję w Absorbine, jeśli weci mnie nie skasują straszliwie. A jak skasują to pożyczę od przyjaciółki.
Trzeszczki, tą Absorbiną rozgrzewać przed jazdą? Koń chodzi w ochraniaczach i wtedy zakładać je na mokre nogi? Tak trochę nie bałdzo chyba...ale ja sie nie znam 🤔
Agnieszka po jeździe. W jakimś po.ście wcześniej opisałam, nazwijmy to, technikę "wcierek na mokro"
to jesteście dobre - ja ponad rok i jeszcze w terenie nie byłam tylko na łączce przy stajni. Jeszcze nie mam odwagi. Boję się, że stracę to, co uzyskałyśmy właśnie głownie chyba cierpliwością i słuchaniem oczywiście dr Turka.
Trzeszczki :kwiatek: Zazdroszczę Ci takiego weta, to prawdziwy skarb. Ja jestem dość odważna choć teraz i tak mniej po tym nieszczęsnym wypadku. Jeszcze rok będę się męczyć z 5 śrubami i blachą w nodze. A Bakarat jest bardzo ułożony i posłuszny. Zależy też od temperamentu konia. Jechałam za Agatą, ale chwilę jechałam pierwsza. I było super. Zero wyrywania, pełen spokój i relaks. Może niedługo sama pojadę...
Trzeszczki, bardzo fajnie piszesz :kwiatek: Też mnie to trochę podbudowało, bo powoli zaczynają mnie irytowac pytania z cyklu 'ja pierd* to jeszcze nie wsiadasz?!!!!!!! to KIEDY będziesz wsiadać?! Przecież już minęły 3 miesiące, to szmat czasu....' 🙄
A ja wlasnie wrocilam z odwiedzin u pasozyta. Juz trzeci tydzien od dzisiaj leci od operacji, na razie odpukac wszystko idealnie. Jutro dostaje kwas i przy dobrych wiatrach w piatek do domu 😅 😅 😅 Ale z tego co dzisiaj rozmawialam z lekarka, od poniedzialku mam juz stepowac po prostej 2 x dziennie po 20 min przez trzy tygodnie, potem kontrola - obmacanie stawu i zobaczenie konia w ruchu, a potem wsiadanie na stepa i lekki klus na lonzy... Tak wstepnie... A jak bedzie w praniu - zobaczymy. Znajac siebie poprzeciagam na wszelki wypadek te terminy. Wniosek z Waszych wczesniejszych wypowiedzi jest taki - kupowac Absorbine!!! 🙂
Zen staram się przekazać swoje doświadczenie. Rok temu mój świat uklęknął (chociaż jestem stara baba) jak dowiedziałam się o odpryskach - jak to Ruda nigdy nie chorowała, nic jej nie było ?! Niemożliwe. Zawsze porządnie rozgrzewana, zadbana, moja ukochana pierworodna (11 lat jesteśmy razem) i chociaż mieliśmy 10 koni i wszystkie kochałam to Ruda zawsze była najważniejsza. Potem były myśli, że trudno nawet jeśli będę miała mieć kosiarkę do trawy to też dobrze a może na stępa się da wsiadać... Trener Modliński opowiadał mi o koniu po takim urazie, który wrócił do wysokiego sportu tylko ze skoków stał się pingwinem, 2 lekarzy mówiło iż to nie tragedia... Powiem szczerze, nie zakładałam, że będę mogła kłusować, galopować - bałam się rozczarowania. Teraz codziennie wracam od Rudej z bananem na gębie bo kłusuję 🙂 mnie to wystarczy, jestem w 7 niebie. Czy będę galopować? A czy to ważne? Mój cudowny małżonek twierdzi, że kocham tego konia bardziej niż jego - bardziej nie, ale na równi 🙂 a poza tym Rudą znam dłużej 😉
A co do dr Turka - tak mam wielkie szczęście bo to świetny specjalista - nie opowiada bajek, mówi jak jest, mówi co może być najgorsze i odbiera wszystkie moje telefony albo oddzwania a wierzcie mi na początku sama siebie już miałam dosyć. Nie naciąga na niepotrzebne badania, nie opowiada o cudach po glukozaminie. Jest extra
A więc wczoraj był u mnie doktor Golonka, najpierw oglądał Casia w ruchu pod siodłem (wtedy jest najgrzeczniejszy). Powiedział, że gdyby nie wiedział , że go operował to uznałby go za zdrowego konia. Potem zrobił foty i stanów zapalnych brak. Także mamy powolutku wracać do pracy i jestem niesamowicie szczęśliwa. Konik polski ma natomiast poważne zwyrodnienie w nadgarstku z uszkodzeniem przyczepu wiazadła ale ropy i krwi brak tylko mega duży stan zapalny (noga spuchła aktualnie jak balon). Jako, że nie ma tam bakterii (a ja myślałam że mu zjadaja kość i stąd takie pogorszenie - szykowałam się na uśpienie) to będzie leczony przeciwzapalnie, ale o dziwo antybiotykiem oksytetracykliną, która ma działanie oprócz bakteriobójczego silnie przeciwzapalne. Na zewnątrz heparyna z kwasem salicylowym plus po pół godzinie glinka na ciepło razgrzewająca. Podobno efekty mogą być dobre , ale niestety ten antybiotyk stosowany przez 3 tyg może spowodować śmiertelną biegunkę albo zapaść. Ale innego wyjścia nie mam. Także życzcie nam powodzenia. Jak sie nauczę to wstawię w końcu jakieś zdjęcia moich szkap.
kaja a skąd pewność, że nie ma bakterii. Pan dr wykonał na miejscy analizę i jest pewnien, że nie ma np. septycznego zapalenia stawu? Wtedy właśnie noga puchnie jak bania. Nie musi być żadnego śladu zranienia. Trzeba pobrać płyn i dac do analizy.
Lecznie to antybiotyk, przeciwzapalne do stawu, wciery i bandarzowanie.
Z ta noga to się bujamy już 1,5 miesiąca - miał już płukany staw 2 razy , antybiotyki , sterydy, kwas hialuronowy - te leki dostawowo oraz 3 flaszki cefalosporyny domięśniowo. Posiewy robione już dwa razy bez śladu bakterii. Kości na zdjęciu idealne bez widocznych zmian zakażenia bakteryjnego - zdjęcia robione wczoraj. A wszystko się zaczęło jak zachciało mi się konia zbadać bo leciutko znaczył .Miał zrobione diagnostyczne znieczulenia i zdjęcia i to po nich się zaczęło. W międzyczasie też mi uciekł z malutkiego padoku na którym stał na większy pokonując pastucha i mógł wtedy sobie pogorszyć stan. Było to w nocy i nikt tego nie widział- on stoi 24 godz na dworzu bo ma COPD.
Był dziś wet. Chajęcki, zrobił zdjęcia obu przodów, obejrzał konia w kłusie i potwierdził kulawiznę na prawą nogę, która była operowana w październiku. Ale porównał zdjęcia z maja 2009r. i nie ma dodatkowych zmian!! Na szczęście, bo bałam się, że będzie gorzej. Ma "tylko" niewielki stan zapalny w stawie kopytowym. Btw. ja mam zapalenie stawu skokowego dla odmiany i zwolnienie do 15.06, w sumie będę pół roku na zwolnieniu lek. 😵 Na razie zalecił wcierki z Absorbiny i zrezygnowanie z kłusa pod siodłem. Wychodzić na padok może, bo on i tak nie szaleje, a bardzo się wyciszył i ogarnął odkąd wychodzi. Także trzeszczki miałaś rację z Absorbiną 🙂 We wtorek znajomy jedzie do sklepu i ją kupi, póki co pożyczam od przyjaciółki. Po jeździe okład gorącym ręcznikiem, wcierka i owijka, która będzie ściągana rano przed wyjściem na padok. Dr skonsultuje jeszcze zdjęcia i podawanie ew. leków z dr Bereznowskim, w końcu to on prowadził konia. Więcej info powinnam mieć za tydzień. Póki co cieszę się, że nie jest gorzej.
Dzięki zima :kwiatek: Możemy razem trzymać kciuki za swoje konie. I w sumie dobrze, że na razie mamy nie kłusować, bo po wczorajszym terenie myślałam, że noga mi odpadnie z bólu. Tak to jest, że bardziej sie przejmuję zdrowiem Baksa, niż swoim. Na niego bez mrugnięcia okiem wydam parę stów a dla siebie kupując leki za kilkanaście czy dziesiąt zł zastanawiam się, czy mi to potrzebne 🤦
Mojego konia również operował dr Bereznowski na SGGW. Z tym, że bardzo ciężko jest skontaktować się z nim telefonicznie. Często wyjeżdża, ma operacje, wykłady...ale na szczęście mój wet przejął teraz pałeczkę i on będzie się z nim konsultował co do zrobionych parę dni temu zdjęć.
Pytanie do wszystkich chipowcow. Zakladam, ze kazdemu sie zdarzylo, ze kon zaswirowal na chwile we wstepnym etapie stepu (u mnie zaczal sie piaty tydzien po operacji). W stepie leciutko nie dokracza, ale zakladam, ze to normalne. Natomiast raz mi polecial, machnal baranka, probowal kawalek przeklusowac no i na operowana noge w tym dzikim pedzie nie stawal (w sumie to chyba akurat dobrze, bo nie nadwyrezyl). Po czym za chwile w stepie stawal normalnie. Czy u Was tez tak bylo, ze na poczatku konie nie chcialy na nia stawac, a potem z biegiem czasu coraz swobodniej to przychodzilo??
Ufff, troche chaotycznie mi to wyszlo...
Aha, i czy wszystkie po powrocie z kliniki (u nie to bylo 3 tygodnie po zabiegu) stepowalyscie 2 x dziennie po 20 min?? Czy raz dziennie krocej/dluzej???
Mi pare razy baba odstrzeliła ale stawała normalnie na operowaną nogę tyle, że kulała.
Niedokraczanie jest normalne i może się jeszcze długo utrzymywać a nawet nigdy już nie zniknąć - to kwestia ruchomości stawu.
Ok miesiaca po powrocie z klinki stępowałyśmy 4 razy po 10-15min + pasienie na trawce ale akurat byłam na macierzynce a stajnia przy domu więc miałam na to czas jak tylko Szkrab drzemał. Z tego co pamiętam właśnie ok 2 mies po operacji zrobiłam zastrzyki dostawowe i po nich była olbrzymia poprawa.
A ja się pochwalę 🙂 w niedzilę był u nas dr. Turek - 3 zdjecia stawu z każdej strony i miła niespodzianka - wszystko jest (tfu tfu) extra - linia między stawami równiutka, miejsce operowane pieknie się wyrównały krawędzie a ściegna i przyczepy jak na taką operację i wiek Rudej idealnie. Ruchomość stawu wróciła prawie w 100% a kobyła przeżywa drugą młodość
Mój czort machał mi łapami nad głową przez cały okres stępu w ręce (3 tyg) ale to ogier i mimo że jest bardzo posłuszny i chodził na kolcu nie dało się tego uniknąć. Na szczęście pod siodłem to anioł, miał tez bardzo obcięte żarcie po operacji, teraz minęły 4 miesiące od operacji, a jeszcze nie daję mu dużo jeść. Ja starałam się chodzić z nim 2 razy dziennie po 20 minut- wtedy opuchlizna schodziła do zera w równych odstępach czasu - ale też mam stajnię przy domu. Teraz kłusujemy, macha łapami, nie pozwalam zagalopować bo czuję ze go wyedy jeszcze boli. Noga sucha i zimna , zdjęcie - staw idealny a jeszcze 1,5 miesiąca temu był spuchnięty balon i koń kulawy w pień.
zima u mnie to w ogóle wszystko trwało znacznie dłużej. Koń 2 miesiące stał w boksie, później oprowadzanie w ręku po 5 minut dziennie i dodawane co tydzień kolejne 5. Po 4 mies. od operacji to samo pod siodłem, na początku 5 minut. Po blisko pół roku dodanie kłusa i padok, po którym raczej się snuje niż biega. Ja ze wzgl.na złamaną szpyrę nie zajmowałam się nim osobiście ale widziałam, że dziewczyny oprowadzające miały problem z utrzymaniem go, bo caplował i wyrywał się. Był brany na kolcu albo ogłowiu. W lany poniedziałek sama wzięłam karego na ogłowiu na spacer pod las i już więcej tego nie powtórzyłam, bo strzelał barany i sam się lonżował 🤔 Miałam ochotę go zabić. Z tym, że on normalnie od początku obciąża operowaną nogę, ale blisko 7 miesięcy po operacji nadal, choć nieznacznie kuleje w kłusie. Także widzisz, u nas zupełnie inaczej to wyglądało czasowo.
BTW. już prawie 2 tygodnie czekam na konsultację RTG mojego weta z Bereznowskim. Masakra. Jutro znów zadzwonię, może "już" coś wiadomo.
Czyli chyba nie jest u nas tak zle, bo opuchlizny jakiejs duzej nie ma, tfu tfu odpukac... A od wczoraj leci piaty tydzien od operacji. Moj dziad to tez wlasnie ogier, podejrzewam, ze jak bym zdazyla go ciachnac przed operacja, to by byl duzo spokojniejszy teraz...
Natomiast zalecenie lekarza jest takie, ze po trzech tygodniach stepowania w rece 2 x 20 min wsiadamy raz dziennie na 45 min (tez przez okolo trzy tygodie), a potem kontrola i jak bedzie ok, to zaczynamy klus. Czyli de facto 9 tygodni po operacji... Ktos tak mial?? Bo ja sie szykowalam, ze to potrwa nie wiadomo ile, a tu w sumie dosc szybkie tempo rehabilitacji jest narzucone... Ile zastrzykow z kwasu mialyscie? U mnie byl do tej pory jeden, dwa tygodnie po zabiegu, i powiedziano mi, ze byc moze na tym jednym sie skonczy, bo bardzo rzadko sie zdarza, zeby kon potrzebowal wiecej...
kaja, a ile czasu jestes po zabiegu?? Bo widze, ze u Ciebie jakos to podobnie szybko idzie...
zima i wzajemnie :kwiatek: Widzę, że od jakiegoś czasu stała i ta sama ekipa się przewija. Niestety, taki specyficzny wątek, ale fajnie że jest. Odnośnie kwasu to powiem jeszcze, że wet zalecił 2 do 3 zastrzyków co miesiąc, jak się skończy areszt boksowy. No i Baks dostał w styczniu, lutym i marcu...
zima, ja miałam dokładnie taką samą rozpiskę z Gliwic tj. 3 tygodnie stępa w ręku 2 x dziennie 20 min - chodziłam dzielnie ale ja mam niespecjalnie pobudliwa klacz, wiec nie było problemu, po tych 3 tygodniach kolejne 3 tyg. stępa pod siodłem 45 min. - też nie miałyśmy problemów, potem przyjechał doktor zrobił zastrzyk dostawowy. Po tym zastrzyku konina stała 3 dni w boksie a następnie zaczęłyśmy kłusy, chyba było tak że zaczynałyśmy od 5 minut i co tydzień dodatkowe 5 minut a jak doszłyśmy do 20 min kłusa to doszedł galop. Pisze chyba, bo to było w 2007r. a rok później miałyśmy naderwane ścięgno (2008r.) a następnie problem z trzeszczkami kopytowymi (2009r.) i po prostu systemy wdrażania kłusa mogą mi się już trochę mieszać. Zastrzyk z kwasu był za to na pewno tylko jeden 🙂
zima, podaje sie kwas. Jeden zastrzyk jest na pewno. Chyba po trzech tygodniach od zabiegu. Potem wedle potrzeby. My mielismy ich kilka, ale moj kon jest nawiedzony i uszkodzil ten staw kopiac bez litosci w sciane.