Ło matko, gdybym miała patrzeć czy ktos mi "zalajkował" czy nie... pfi 😉 Tyle wiem, że jak nikt nie lajkuje, to znaczy, ze cos całkiem bezwartosciowego musiało być 😁
Ja tego nie odbieram jako niegrzeczne, sama mało lajkuje. Czasem przez parę tygodni w ogóle. Mam odpalonego fejsa w pracy , ale przeważnie używam go do rozmowy ze znajomymi , przelecę pobieżnie kto co dodał , ale też nie wszystko, bo np.po weekendzie nazbiera się tego i mi się nie chcę. W życiu bym nie pomyślała,że ktoś jest niegrzeczny , bo nie polubił mojego , nawet najwspanialszego zdjęcia na ziemi. W końcu znajomych mam koło 300(?) a lajków maksymalnie coś koło 40? I to jak zdjęcie jest wyjątkowo ładne . To nie uważam ,żeby te pozostałe 260 osób było niegrzeczne 😉
Co jest niegrzeczne, że ktoś sobie monitoring swojego życia wyłączył?
Sztuka jest na ogół propagandą albo ma znaczenie symboliczne - stereotyp sztuki "czystej" (to jest tylko piękny obrazek i nic poza tym) wymyślony jest przez artystów aspirujących do budżetów, by ukryć źródło pochodzenia mecenasa (obecnie najczęściej państwo) - a zwłaszcza tego, że ten mecenas nie płaci za darmo - i to za co płaci ma być ukryte.
To jest bełkot dla gawiedzi, która wtłoczona w ramy korporacji czy pozbawiona majątku ma myśleć, że jest sobą, że "się realizuje", że jest "wolna" bo ma obrazek pod ubraniem, którego jej nikt nie zabierze. Wbrew temu, co piszesz motywacja do sporządzenia sobie tatuażu przez osobę przebywająca na wolności jest taka sama, jak więźnia - nie symbolizuje wolności, niepodległości, niezależności, ale świadomość zniewolenia - konieczność stworzenia jakiejś niszy, enklawy, gdzie można się schronić czy uciec. Bardziej to przypomina pancerz, który, co iluzoryczne - ma chronić - czy jak tarcza odbijać "złą energię".
Nestor, a jak być wytłumaczył tatuaż niejakiego pana : Vladimira Franz ? Lubił Fantomasa oglądać? 😉
Potrafię zrozumieć, że ktoś chce mieć jakiś mniej lub bardziej dyskretny tatuaż, czy też coś wręcz prowokującego czy wyzywającego - ale ten Czech, to na granicy opętania, lub wręcz poza ta granicą. Generalnie Czechów nie doceniamy - dla większości to "pepiki" - niegroźne, śmieszne stwory, pijące piwo - a tak nie jest. W czeskości opętanie jest obecne od dawna - możesz pooglądać sobie czeskiego fotografa: http://www.saudek.com/en/jan/fotografie.html
To z pewnością jest sztuka, przez duże "s" - doskonała warsztatowo - ale za cenę sprzedania się Złemu. To wybija z tych fotografii, szczególnie niektórych.
Saudka , oczywiście, znam. Byłam nawet w muzeum. Dość wstrząsające. I mam nad łóżkiem. takie, bez obaw Czesi są dziwni, fakt. Ale mieli i Pana Hrabala. :kwiatek: I Rumcajsa mieli. 😉 A ten Franz.... nie pamiętam jakie miał poparcie, ale nie zerowe.
Jasne, że mam! Nie chcę fotografować brzydkich rzeczy. Nie chce fotografować ciał w rozkładzie. Nie chcę fotografować nędzy tego świata. Zatrzymam się przed zrobieniem fotografii, gdzie miałaby być deptana godność ludzka. Rynek teraz bardzo potrzebuje zdjęć obrzydliwych. Moje zdjęcie musi charakteryzować jedno: ono powinno być do powieszenia na ścianie. Jestem za dekoracyjną rolą fotografii. "
Moje zdjęcie musi charakteryzować jedno: ono powinno być do powieszenia na ścianie. Jestem za dekoracyjną rolą fotografii. "
W tej wypowiedzi, chociażby widać jaki jest poziom perwersji Mistrza - czy do powieszenia nadaje się zdjęcie starej rajfury stojącej nad młodą dziewczyną, która rzyga do muszli klozetowej - albo kobiety o powierzchowności starej, steranej życiem prostytutki, eksponującej swoje krocze?
To ja już wolę ascetyczne wnętrza japońskie - niech nic na ścianach nie wisi i ryba z ryżem całą dobę.
Czesi są dziwni, fakt.
Piesek jest OK - Czesi to pragmatycy, ale nie da się ich zrozumieć bez historii, także dosyć odległej - przynajmniej od XIV-XVw. Dobry, moim zdaniem tekst o Czechach: http://coryllus.salon24.pl/482863,dlaczego-czesi-nienawidza-polakow - ale wymagający pewnego przygotowania, bo autor posługuje się konwencją czytelną dla tych, co czytają go częściej, przy jednym podejściu bywa hermetyczny.
Nestor, bardzo OT, ale temat jest tego wart. Ciekawie napisane. Tak podsumowane, bo w zasadzie to dostępna wiedza. Opowiastki red. Szczygła się miło czyta. Tylko trzeba to traktować jak oglądanie kolorowych pocztówek. A żeby poważnie traktować fragment wywiadu z kpiarzem Saudkiem, to tego się chyba by on sam nie spodziewał. 😂
To jest bełkot dla gawiedzi, która wtłoczona w ramy korporacji czy pozbawiona majątku ma myśleć, że jest sobą, że "się realizuje", że jest "wolna" bo ma obrazek pod ubraniem, którego jej nikt nie zabierze. Wbrew temu, co piszesz motywacja do sporządzenia sobie tatuażu przez osobę przebywająca na wolności jest taka sama, jak więźnia - nie symbolizuje wolności, niepodległości, niezależności, ale świadomość zniewolenia - konieczność stworzenia jakiejś niszy, enklawy, gdzie można się schronić czy uciec. Bardziej to przypomina pancerz, który, co iluzoryczne - ma chronić - czy jak tarcza odbijać "złą energię".
Hm również mam paskudne blizny... na nodze 😕 nie chodzę w szpilkach i sukienkach, bo ... wstydzę się tych blizn 🙁 nawet na plaży jedną nogę podświadomie "zakopuję" w piasku 😡 a ta dyskusja o schowaniu blizn pod tatuażem mi się spodobała póki nie przeczytałam wypowiedzi Nestora... i teraz już sama nie wiem co gorsze - paskudna blizna, czy zakrywający ją (da się?) tatuaż...
[quote author=rosek0 link=topic=2322.msg2001233#msg2001233 date=1391443397] To nie jest niegrzeczne moim zdaniem.
Co jest niegrzeczne, że ktoś sobie monitoring swojego życia wyłączył?
[/quote]Czytanie pobieżne i wytkanie błedów wynikających z takiego czytania jest niegrzeczne.
To jest bełkot dla gawiedzi, która wtłoczona w ramy korporacji czy pozbawiona majątku ma myśleć, że jest sobą, że "się realizuje", że jest "wolna" bo ma obrazek pod ubraniem, którego jej nikt nie zabierze. Wbrew temu, co piszesz motywacja do sporządzenia sobie tatuażu przez osobę przebywająca na wolności jest taka sama, jak więźnia - nie symbolizuje wolności, niepodległości, niezależności, ale świadomość zniewolenia - konieczność stworzenia jakiejś niszy, enklawy, gdzie można się schronić czy uciec. Bardziej to przypomina pancerz, który, co iluzoryczne - ma chronić - czy jak tarcza odbijać "złą energię". Mylisz się. Ja jestem bardzo wolnym człowiekiem. Uprawiam wolny zawód, sama dla siebie , od nikogo zależna nie jestem . Wolniejsza byłabym tylko siedząc na bezludnej wyspie i jedząc banany. Tatuaż u mnie ma mnie zdobić, tak jak włosy , paznokcie. Nie ma żadnego mentalnego przesłania. Nie jest to żaden pancerz,żadna tarcza. Wypowiadanie się w ten sposób o osobach noszących tatuaże jest niegrzeczna.
Gaga , myślenie , takie jak przedstawia Nestor, to już na szczęście rzadkość. Jeżeli miałoby to poprawić Twój konfort życia to ja bym zrobiła. Gwaratuje ,że mało osób pomyśli,że jesteś biednym więźniem samej siebie mającym zapędy do łamania prawa.
Nie wiem, czy zaliczyć to do etykiety, czy zwykłej kultury- niektóre zachowania w sklepie. Stoję dziś na kasie, kończę obsługiwać klientkę, zdążyłam wydać jej resztę i czekam, aż się na spokojnie spakuje- a tu nagle z boku wciska mi się jakaś pani i daje rzeczy do skasowania. Klientka przy kasie jeszcze nie zdążyła wrzucić reszty do portfela, spakować się i odejść- a już na karku(dosłownie!) ma drugą klientkę. I nie, pani się nie śpieszyła- bo jak ją skasowałam to również stała dłuższą chwilę przy kasie, a potem jeszcze oglądała inne rzeczy. Inna z kolei w trakcie obsługiwania innej pani podeszła, rzuciła swoje zakupy na ladę(przykrywając częściowo zakupy owej pani) i stała sobie, oglądając zabawki. W pierwszej chwili myślałam, że są razem- bo tak to wyglądało. Ale były osobno, nawet się nie znały. Czy stoi kolejka- wyraźna, prosta kolejka do kas. A tu nagle pani z boku podchodzi, czeka aż osoba przy kasie podejdzie i rzuca swoje rzeczy na ladę, nawet nie oglądając się na kolejkę. I tak jest co dzień, co rusz zdarzają się takie sytuacje. Nie można poczekać chwilę? Kulturalnie na swoją kolej? Zwrócić uwagę na kolejkę? Nawet nie wiem jak to nazwać- zanim dobrych manier? 🤔
CzarownicaSa- bardzo dobry przykład. Ja jestem zwykle tą popychaną klientką. Gorączkowo się pakuję, na początku proszę o reklamówki, albo wrzucam do wózka. Potem się szybko szarpię z portfelikiem. I przepraszam i panią w kasie i stojących z tyłu za zwłokę. Bo wiem, że się pani w kasie oberwie za mnie. Większe zakupy to u mnie zawsze mobilizacja i stres. Układam, oddzielam taką przekładką odpinam torebkę a i tak, niemal zawsze ktoś mi się wwali na plecy i sapie wściekły. Albo najeżdża mi wózkiem na nogi. 🙁
Ostatnio w eleganckich i znanych delikatesach na A. Przy warzywach, gdzie się samemu nakleja cenę: najpierw pani mnie staranowała wózkiem i się bezceremonialnie wepchała. Nic, ustąpiłam i czekam. Potem się zawiesiła z tym oklejaniem lekko się cofając. No to grzecznie spytałam, czy już skończyła. Na to pani mnie ofuczała, że skończy kiedy zechce i ja jej nie będę dyktować co i kiedy ma robić. Kurczę, oczy miała takie złe, aż żółte. Myślałam, że oberwę w łeb marchewką. Cóż.... delikatesy eleganckie, klient nie zawsze.
Ja też należę do popychanych klientów... Ale kiedyś nadejdzie mój "gorszy dzień", a wtedy biada klientowi za mną, który mało mi na kark nie wejdzie! Niewiele rzeczy tak mnie wnerwia, jak kładzenie zakupów na taśmie prawie na moich... Jeszcze żeby to było coś ciężkiego, ale paczka makaronu chyba może poczekać, aż się miejsce zwolni...
Mnie po prostu zastanawia, co takimi ludźmi kieruje. Nie rozumiem tego. Całkowity brak przestrzeni osobistej? W sensie, że jej nie mają i nie rozumieją? No nie wiem.
Jak ktos w kolejce do kasy próbuje mnie wózkiem taranować, albo włazić na plecy, to zachowuję się jak koń naciskany palcem - automatycznie cały ciężar podpieram sobie na popychadle i się cofam. Delikatnie, żeby się przypadkiem nie wyłożyć :P A jak widzę, że mnie ktos zwyczajnie, po chamsku wózkiem łomocze (nie, że przypadkiem pięty zeskrobał), to bez ceregieli taki wózek chwytam i odsuwam, a kierowcę przynajmniej brzydko mierzę wzrokiem. Pewnie zachowuję się niezupełnie zgodnie z etykietą, ale trudno.
Ostatnio w necie trafiłam na... chyba demotywatora, że NFZ znalazło sposób na zmniejszenie kolejek - trzeba stanąć bliżej siebie.
Mnie po prostu zastanawia, co takimi ludźmi kieruje. Nie rozumiem tego. Całkowity brak przestrzeni osobistej? W sensie, że jej nie mają i nie rozumieją? No nie wiem.
Koterskiego też to zastanawiało. I też nie znalazł odpowiedzi. Nawet jak są dwie osoby, to się ta druga przyklei. I ja nie pojmuję. Chyba jedyny sposób, to ciche puszczenie wiatrów? O! Albo śmierdzenie. Wczoraj w sklepie jeden pan śmierdział okrutnie i stał sam do kasy. Pani kasjerka biedna tylko była.
Tania, ale dlaczego to Ty się stresujesz w sklepie? Nie denerwuj się, tylko powiedz tej drugiej osobie na głos i wyraźnie, że Ty jeszcze nie skończyłaś się pakować i że prosisz o nie napieranie na Ciebie wózkiem. Czasem działa, ale dawno nie miałam tego problemu, bo ja wszyscy szybko wrzucam do wozka, płace a w torby pakuje gdzieś z boku, żeby mi właśnie nikt nie sapał.
Oj, bo ja nie znoszę takich małych potyczek słownych. Ja jestem wg chińskiego horoskopu Tygrysem. A zwykłego Bykiem. I jak mi tak ktoś na ogon nadeptuje, to strasznie ryczę. Nieadekwatnie. Dlatego nauczyłam się, drogą ćwiczeń, milczeć. Dla dobra sapiącego.
Rozumiem, ja często wolę się usunąć i zrezygnować ze swojej przestrzeni kosztem braku potyczek słownych z obcymi ludźmi, ale zaczynam się powoli uczyć 'walki' o swoje, bo dlaczego moja przestrzeń życiowa ma być zabierana przez jakaś sapiącą babę, której nikt kultury nie nauczył? Dlatego bardzo mi się podoba pomysł jednej kolejki do kilku kas. Nikt nie stoi nad uchem i nie wali wózkiem w plecy, bo coś za długo robisz. A jak stałam na kasie to ludzie nie mieli pretensji, że się jakiś zakup przedłuża (bo były zwroty, bony kupony i inne takie), bo stali daleko i mieli kilka kas do wyboru.
Często wystarczy stwierdzenie faktu: pan potrąca mnie swoim wózkiem, pani się na mnie pcha. Ludzie spodziewają się raczej milczenia albo awanturki. A takie coś chyba z rytmu wybija.
Jako użytkownik też lubię jedną kolejkę do kilku kas. Z odstępem między wspólną kolejką a kasami. Oczywiście jeśli to sklep kilkukasowy.
Często wystarczy stwierdzenie faktu: pan potrąca mnie swoim wózkiem, pani się na mnie pcha. Ludzie spodziewają się raczej milczenia albo awanturki. A takie coś chyba z rytmu wybija. (...)
No właśnie u mnie z tym levelem pośrednim ciężko. Pracuję nad tym, ale kiepsko mi idzie. I to prawda, że ludzie milczenie/uprzejmość, przyjmują za słabość. I wykorzystują. A co do pracy pań w kasie, to ja gdzieś czytałam, że są rozliczane z szybkości klikania i m.in dlatego się staram uwijać. Jest tak? Rozliczają?
Ludzie pchają się przy każdej możliwej okazji - nawet w kolejce do samolotu 🙄 Bez sensu - wszyscy wejdą i wyjdą w tym samym momencie - różnica kilku sekund. Potem wyścig po bagaże, i nadal wszyscy razem stoimy i czekamy nawet i 15 minut.
Znajdą się też tacy co stoją wzdłuż taśmy i przy samym luku z którego wyjeżdżają torby skutecznie uniemożliwiając wyłapanie swojej. Kiedyś tak ganiałam za swoją torbą nie mogąc się przebić!
Acha, no i z przykrością stwierdzam, że mam ten kłopot jedynie na linii Polska-Londyn. Na liniach skandynawskich pełna kulturka 🙁
Skandynawska kulturka jest nieco inna od naszej. Mężczyzna potrafi zamknąć na Tobie drzwi, bo przecież jest równouprawnienie... W samolocie SAS Kopenhaga-Gdańsk miałam raz problem z umieszczeniem walizki w schowku i przyglądała mi się armia eleganckich panów w garniturach, ale nikomu nie przyszło do głowy, żeby pomóc. Może się obawiali, że jako kobieta wyzwolona się na nich za to obrażę.
Nie rzuciło mi się to w oczy, pewnie dlatego, że nigdy podobna sytuacja nie została sprowokowana (np. ten bagaz podręczny). Jedyne co sobie bardzo cenię to odrobina spokoju i przestrzeń dla siebie. Nie mam problemu z tym, że facet wchodzi pierwszy choć jest mi bardzo miło jak mnie przepuszcza i przytrzymuje drzwi, ale nie przykuwam do tego aż takiej uwagi 😀