Forum towarzyskie »

Etykieta współcześniej?

Tania, rozumiem, że jak człowiek ma blizny/poparzenia/jest zdeformowany, nie powinien się pokazywać publicznie? Bo blizna brzydka?
Taniu, ja w wakacje byłam pełna podziwu dla kobiety, na oko lat 70+, która to leżała sobie topless tuż przy wejściu do morza. Nie zwróciłabym pewnie uwagi, gdyby nie mój syn, który musiał mnie zapytać, co się stało z cyckami tej pani. Cycki to w ogóle temat rzeka, młody się tak nauczył mówić, chyba od kolegów, w domu go ciągle poprawiam, żeby nie mówił jak prostak ('jak kto..?'😉 i mówił piersi a nie cycki ('dobra, niech Ci będzie, piersi'😉. W każdym razie faktycznie, biust owej kobiety przypominał dwie rozpłaszczone, galaretowate meduzy. Życie.
Niemcy nie mają z tym problemu. Rozbierają się i przebierają tam gdzie akurat stoją. Na rajdach przywykłam. 😁
Swoją drogą to było ciekawe. Blizny po operacji jednej pani. Była jak Jurand ze Spychowa. Tylko język miała i oczy. Ale czy ja przy rybce, w restauracji musiałam to widzieć? Jestem wet mnie nie rusza. Kelnerka była zielona. " Parełka" zawiązać nie można?(pareo)


O, to jest własnie to dlaczego nauczyłam się nie odsłaniać zbytnio np. pleców. Posiadam kilkanascie blizn, z czego większoć na "kadłubku", sporo na plecach. Co prawda nie są wielkie, nie mam szram przez połowę pleców, ale ich mnogosć rzuca się w oczy. Jak byłam młodsza zdarzało mi się słyszeć paskudne komentarze np. na plaży. A są to blizny po zabiegach chirurgicznych, więc nie jest to np. wielki, pooparzeniowy bliznowiec. Od jakiego czasu bardzo pilnuję, żeby nie kupować sobie rzeczy z odkrytymi plecami, uważam na te z większym dekoltem (piękna blizna na jednej z piersi), bo to przecież tak nieładnie i nieapetycznie wygląda.
Kiedys mi te blizny nie przeszkadzały, z czasem zaczęły nieco uwierać. Całe szczęscie, że nie mam żadnej na twarzy.
Dworcika, wtedy byś musiała twarz zasłaniać, bo mogłabyś usiąść w tej samej restauracji co Tania i nieszczęście gotowe =(
Daj spokój... jeszcze by mnie kto o bombę za pazuchą podejrzewał.
Dworcika, wtedy byś musiała twarz zasłaniać, bo mogłabyś usiąść w tej samej restauracji co Tania i nieszczęście gotowe =(


Czy to aby nie przesada?  😉 Mi blizny same w sobie w ogóle nie przeszkadzają, wprost przeciwnie - współczuję osobie, która je ma, bo przecież nie zrobiła ich sobie sama dla przyjemności. Ale oglądanie gołej baby w restauracji jest dla mnie niesamowicie niesmaczne. Nawet jeśli jest to zwykły bar przy plaży uważam, że wchodząc do niego należy założyć ubranie na strój kąpielowy. Z tego co zauważyłam to większość ludzi na szczęście tego przestrzega, a ostatnio w wielu tego typu miejscach wisi karteczka "zakaz wchodzenia w stroju kąpielowym". Nie mam ochoty oglądać czyjegoś nagiego ciała przy jedzeniu, czy to z bliznami czy bez  😉

Dworcika a może tatuaż zakrywający blizny, skoro Ci przeszkadzają?  😉
Co do strojów kąpielowych przy stole, od razu mi się przypomina malownicza scena ze "Znaczy kapitan" Borchardta, gdy pasażerka, zaproszona do mesy oficerskiej na elegancki obiad, sięga po coś przez stół i pierś jej wpada do barszczu. Plum.
smarcik, ale tu nie chodzi o wchodzenie półnago do restauracji czy choćby baru na plaży. Z tego, co pisała Tania, to ta kobieta była normalnie ubrana, a blizny były chyba na szyi, która zasłonięta nie była.
Ja nie domagam się prawa ganiania z gołymi plecami po knajpach, ale to, że czuję się nieswojo na plaży, bo sobie ludzie siedzący za mną debatują na temat tego, jak to mnie życie oszpeciło (i tu zależnie od ludzi - albo jest biadolenie, albo debilne komentarze), albo pokazują palcami (np. tłumacząc dzieciom jakis zawilosci życia na moim przykładzie), jest mocno niefajne.
Stanęło na tym, że w tym roku tylko raz założyłam nad morzem swój strój kąpielowy, pozostałe okazje odbębniłam w koszulce na ramiączkach. Na przyszły rok kupię tankini, co nadal w 100% nie zasłoni blizn.

Rozumiem, że takie cos zwraca uwagę, że ludzie zawsze na to spojrzą, czasem skomentują w swoim gronie, ale odrobina jakiejs takiej... dyskrecji nikogo jeszcze nie zabiła. Słabe uczucie, kiedy Ci ktos za plecami jojczy jaka jestes pokrzywdzona, kiedy sama wcale się tak nie czujesz (za to zaczynasz czuć z innego powodu 😉 ), albo tłumaczy dziecku na przykładzie Twoich blizn:
a. że czasem ludzie ciężko chorują i dla ratowania ich życia robi się różne operacje (tu rozwijać się już nie będę, ale ogólnie były całe zawiłosci z tym związane - przypominam, że rzecz działa się na plaży)
b. niektórzy, jak sobie z problemem nie radzą, to się tną  😵 (np. na plecach, nie?  😁 ).
Wcale się nie dziwię, że kobieta po utracie włosów np. w wyniku chemioterapii tak strasznie czasem przeżywa swoją sytuację. Ani ciut, ciut...

Tatuaże odpadają - wydałabym majątek i musiałabym chyba sobie bluszcz machnąć 😉 Poza tym to nie jest wyjcie z sytuacji dla mnie, bo w tym wypadku wolałabym mieć co, co w ogóle nie zwraca na siebie uwagi. Bardziej skłaniam się ku usunięciu blizn, ale koszt też jest tu obecnie poza zasięgiem. Na moje one mogą zostać, tylko niech się ludzie odfajkują od moich pleców. Zwłaszcza, że ja niektóre z tych blizn na swój sposób polubiłam. No ale to już inny temat.
smarcik, ale to nie nagość Tanię zbulwersowała, tylko pokazywanie blizn.

O Matko! Ja tu sobie spałam z katarem a tu się budzę i mam niezłą "gębę" doprawioną.  😉
Już wyjaśniam.
Plaża: Zaskoczyła mnie swoboda pań mocno starszych, ubranych jak na festiwal w Rio. Dawno z plaży nie korzystałam, ale też nie było to pod koniec XIX wieku i nie wtaczano mnie w kabinie kąpielowej do wody.
Blizny: jedna z takich wyrozbieranych pań przymaszerowała do restauracyjki powyżej plaży. Do takiej zwykłej, z rybką i winem. (Do porządniejszej, ludzie w kostiumach nie mają wstępu. Jest albo znak, albo grzecznie kelner zwraca uwagę.) I idąc na obiad można narzucić bluzkę czy się zawinąć w pareo.W moim przekonaniu należy. Dotyczy to też panów- podkoszulek. Akurat ta pani miała ogromne blizny po jakimś chyba wypadku czy zabiegu na brzuchu. Dlatego, tym bardziej na czas posiłku mogła je przysłonić.
Nie dyskryminuję ludzi chorych, kalekich . Zwróciłam uwagę, bo nie sposób było nie zwrócić. Zerknełam i tyle. Jednak możliwe, że był ktoś, kto stracił ochotę na posiłek.
Możliwe, że taki rodzaj obnażania się to była terapia czy coś.Nie wiem. 
O, to ja źle zrozumiałam. Jeżeli pani z bliznami na brzuchu poszła, obnażając je, do knajpy, to niefajnie. To zmienia postać rzeczy. Cos mi się uroiło, że na szyi co miała.
Tania, to też możliwe. Na studiach miałam fantastycznego modela, pozował nam na rysunku. Na ciele miał kilka dużych blizn oparzeniowych. Opowiadał jak było mu ciężko na początku, jak nie mógł na siebie patrzeć. Ale zaczął pracować jako model właśnie po to, żeby się przemóc. I dziennie gapiło się na niego na zajęciach ok. 80-100 osób. Bardzo mu to pomogło.
Niemniej uważam jak Ty, nago to sobie można coś na plaży zjeść. Do baru czy restauracji, jakkolwiek obskurne by nie były, powinno się iść ubranym nie tylko w bieliznę 😉
a z tym "smacznego" to nie jest tak, że mówi się, ale przed posiłkiem, a nie w trakcie? dajmy na to siedzę na uczelni, jem kanapkę i przychodzą znajomi i każdy mówi "smacznego", a ja muszę każdemu odpowiadać z pełnymi ustami albo na szybko przełykać? no nie, nie zamierzam :/ co innego, kiedy wszyscy zasiadają dopiero do obiadu i nikt jeszcze nie zaczął jeść. przynajmniej ja znam taką wersję.
O Matko! Ja tu sobie spałam z katarem a tu się budzę i mam niezłą "gębę" doprawioną.  😉



No popatrz, popatrz Taniu to zupełnie jak ja i moje dzieci  😂

O, to ja źle zrozumiałam. Jeżeli pani z bliznami na brzuchu poszła, obnażając je, do knajpy, to niefajnie. To zmienia postać rzeczy. Cos mi się uroiło, że na szyi co miała.

Hi!Hi! No to doprecyzuję. Pani lat 65+, waga ze 120+. Kostium dwuczęściowy, z którego wymykało się .... wszystko. Łącznie z owłosieniem tu i tam. No a na wielkim brzuchu blizny szerokości z 2-3 cm, jedne białe, inne sine. Straszliwe. Układające się jakby w prawosławny krzyż czy coś na kształt. Ludzie się gapili. A pani miala i lekką sukienkę i pareo i ręcznik. I wystarczyło narzucić.

p.s
swoją drogą, na owej plaży ja chyba przesadziłam w druga stronę zakupując sobie kostium z rodzajem spódniczki. W necie wyglądał fajnie.Ale był z jakiegoś takiego materiału, co nie sechł i o mało mnie nie utopił. Jakbym w wełnianym płaszczu do wody wlazła. Hi!Hi! Byłabym w razie W, bardzo dobrze wychowanym topielcem.
Łoooo... no to mi pozostaje jedynie przyklasnąć do Twojego komentarza. Chociaż i tak najbardziej razi mnie to wyłażące owłosienie. Bo domyslam się, że nie chodzi o włosy spod kapelusza 😉
Łoooo... no to mi pozostaje jedynie przyklasnąć do Twojego komentarza. Chociaż i tak najbardziej razi mnie to wyłażące owłosienie. Bo domyslam się, że nie chodzi o włosy spod kapelusza 😉

Nie.  😡
Fuuuuuuj.
Dworcika a może tatuaż zakrywający blizny, skoro Ci przeszkadzają?  😉

Tatuaż kojarzy się albo z Maorysami (kulturowe), albo z tandetnymi produkcjami nt. "salonów tatoo" w telewizji drugiego gatunku - albo z pobytem w więzieniu. Ostatnio z knajactwem sfrustrowanych podstarzałych urzędniczek - co to wiecie "taki mamy klimat".
Maorysów u nas mało - więc drogą eliminacji wyszłoby na to, że albo towarzystwo aspirujące do nie wiadomo czego, niezbyt wyrafinowane intelektualnie - albo takie, że wychodząc z lokalu nie znajdziemy w szatni paltocika czy innego odzienia.
Jeszcze yakuza "się dziarga" - ale aspirujących mało - bo trzeba mieć charakter, by sobie na żywca odciąć palec nożem i wręczyć kierownikowi organizacji.
No to ja jestem XIX-wieczna, jeśli chodzi o plażę. Też mam kostium jednoczęściowy ze spódniczką 😉 (żeby nie było, przedział wiekowy 30-40, BMI 19,2).

Moja dawna szefowa opowiadała kiedyś kapitalną historię, jak w Egipcie wybrali się z mężem do baru niedaleko plaży, w eleganckim hotelu. Szefowa ubrana była w jednoczęściowy kostium i narzuciła na to coś w rodzaju płaszczyko - szlafroka. Obok niej usiadła Rosjanka, lat około 60, bardzo obfita w kształtach, w toplessie 0_0. Kelner akurat był schowany pod barem, bo wyciągał coś z szafki/lodówki, więc Rosjanka się nachyliła, żeby go zawołać. W tym czasie jej niczym nieskrępowany biust wylądował na barze. Moja szefowa porównała to do dwóch spasionych jamników, opadających z plaskiem 😀
Nestor: Jeszcze teraz jest moda na taki tatuaż totalny typu kolorowa bluzka. Takie jakby rękawy czy coś. Nie wiem jakiej grupy dotyczy.
Ja się mocno zastanawialam kiedyś nad tatuażem. Poza względami/obawami zdrowotnymi i lekiem, że boli, nie wymysliłam niczego, co chciałabym aż tak trwale uwiecznić na skórze. Szukałam jakiegoś motta, cytatu, własnej złotej myśli i.... nic.
😡
Lena: bez stanika była? Biedna. Naczytała się pewnie. Jak ja z 15 lat temu.  😡 Popatrzyłam na grube, półgołe niemki i sobie pomyślałam, chyba tak wypada? Moja koleżanka się prawie spaliła ze wstydu za mnie. A ja wtedy też miałam niezły bmi i w ogóle.
Dobrze, że było po sezonie i niemal pusto na plaży. "Pokozałam kurturę", jak nie wiem co.  😡 Tak z 10 minut na szczęście.
[quote author=smarcik link=topic=2322.msg2001043#msg2001043 date=1391434907]
Dworcika a może tatuaż zakrywający blizny, skoro Ci przeszkadzają?  😉

Tatuaż kojarzy się albo z Maorysami (kulturowe), albo z tandetnymi produkcjami nt. "salonów tatoo" w telewizji drugiego gatunku - albo z pobytem w więzieniu. Ostatnio z knajactwem sfrustrowanych podstarzałych urzędniczek - co to wiecie "taki mamy klimat".
Maorysów u nas mało - więc drogą eliminacji wyszłoby na to, że albo towarzystwo aspirujące do nie wiadomo czego, niezbyt wyrafinowane intelektualnie - albo takie, że wychodząc z lokalu nie znajdziemy w szatni paltocika czy innego odzienia.
Jeszcze yakuza "się dziarga" - ale aspirujących mało - bo trzeba mieć charakter, by sobie na żywca odciąć palec nożem i wręczyć kierownikowi organizacji.
[/quote]
Tatuaż (dobrze wykonany) to teraz małe dzieło sztuki. Dziwię się na taką stereotypowość.
A ja tam marzę o wielkim na całe plecy kolorowym smoku  😜.

No, ale mi mąż nie pozwala  🤔.
Ja też marzyłam o wielkim , kolorowym tatuażu , ale wstrzymywałam się z nim ...10lat. Właśnie przez takie stereotypowe myślenie innych ludzi. Teraz sobie zrobiłam i żałuję ,że tak późno. Ale widzę ,że i w dzisiejszych czasach tatuaż się źle kojarzy , na szczęście już chyba tylko jednostkom. Nawet moim klientkom , emerytkom, się bardzo podoba  🙂
Moja znajoma zrobiła sobie przepiękny pas kolorowych motyli biegnący przez barki. Bolało, kosztowało, było cudowne.
Dziś, po 10 latach skóra zwiotczała , motyle wyblakły, zostały mętne, jakby wiecznie brudne plamki.  😕
Taniu, może miała kijowym tuszem robione. Ja widziałam tatuaże paronastoletnie. owszem jedne mniej ,drugie bardziej wyblakłe (zależy jak kto dba) ale żaden nie wyglądał źle . Ewentualnie nadawał się do małej korekty. No i kwestia czy robił sobie w wieku 50 lat i skóra bardzo się "posunie" przez te 10lat czy w wieku 30 i dbasz to za 10lat aż tak dużej różnicy nie będzie. Dużo też zależy od miejsca tatuażu . Inaczej będzie się zachowywała skóra np na ramieniu a inaczej na brzuchu. Ale to ot  :kwiatek:
Kultura w trakcie rozmowy telefonicznej...
Jako że większość czasu w ciągu dnia wiszę na słuchawce i gadam z wieloma ludźmi, widzę jak wielki jest rozstrzał w zachowaniu. Ten kulturalny, nawet jak jest zajęty odpowie "Przepraszam, nie mogę rozmawiać. Proszę o telefon za godzinę" inny mówi: "Nie mam czasu!!!" i rzuca słuchawką.
Dziś znów mnie gnoili, spławiali, lekceważyli i prowokowali do dziwnych dyskusji. Ja rozumiem, że dzwonię z firmy z ofertą ale nie są to garnki czy kołdry za 3 tyś. tylko coś co rzeczywiście może tych klientów zainteresować. To dość wąskie grono odbiorców.
Dziś na koniec jeden pan poprawił mi humor. Przypadkowo zadzwoniłam do niego po raz trzeci w ciągu dnia (błąd w telefonie, wyświetliło się że właśnie do mnie dzwonił)
Bardzo go przeprosiłam za pomyłkę, na co pan odpowiedział: "Nic nie szkodzi, to sama przyjemność z panią rozmawiać"
Nawet jeśli to nie była prawda, to ciepło mi się na serduchu zrobiło i podskokach kończę pracę i lecę do stajni. Jedno zdanie, tyle radości szczególnie że miał taki ładny, niski i miękki głos  😍
Ja na swoje blizny, albo bym musiała napaćkać ich pełno, porozrzucanych, albo zrobić sobie kaftanik - od karku do pachwin. Z jednym rękawem do tego 😁
Nie mój styl. Jeden, mały, nieco skitrany mi chodzi po głowie. Akurat nie w miejscu, gdzie mam bliznę 😉

Tak czy owak - nie wydaje mi się, żeby komentowanie czyjegos wyglądu, w kierunku osoby innej niż ta, której to dotyczy, ale w taki sposób, że osoba "obgadywana" o tym wie, jest moooocno nie na miejscu. W sytuacji, kiedy tematem nie jest np. uciążliwy fetorek, który ta osoba na sobie nosi i zatruwa innym życie, albo inne tego typu. Takie cos mogę jeszcze wybaczyć, ale durne komentarze dotyczące blizn, czy tatuaży (pomijając np. swastykę na czole), są zwyczajnie burackie.
A ja się niegrzecznie (chyba?) zachowuję na FB. Bo rzadko "lajkuję". Z prostej przyczyny. Poblokowałam sobie prawie wszystko, bo się gubiłam w zalewie informacji. Z góry przepraszam, za "nielajkowanie".  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się