Forum towarzyskie »

RPA - życie, zwyczaje, niebezpieczeństwa

branka!!

dzis o 15 w Polskim Radiu Trójce bedzie relacja dziennikarza z RPA, moze warto posluchac?
www.polskieradio.pl/trojka
właśnie słucham  - ciekawe, redaktor był tam w kwietniu
RPA to ponoc miejsce nieprzyjazne białym - chociaż biali stanowią tam duży procent społeczeństwa. Rdzenni południowoafrykańczycy dosc często dają popalic "kolonizatorom".

Biali stanowią około 12% społeczeństwa RPA, a mimo to rządzą wszystkim. Do 1994 w RPA był apartheid - ludzie czarni byli zamykani w takich jakby rezerwatach; szkoły, autobusy, parki - wszystko było osobne dla czarnych, osobne dla białych. Teraz, kiedy zmienił się system, ludzie czarni 'mszczą' się na białych i przestępczość w tym kraju jest ogromna. Podobno w samych walkach mafii taksówkowych zginęło 5 000 zupełnie niewinnych ludzi.

Jeżeli chodzi o te safari to w każdym bierze udział 2 uzbrojonych ludzi plus tak aosoba jak ja, która ma się zajmować końmi klientów. Niemniej jakby nas napadła grupa kilkunastu ludzi, to co z tego że mielibyśmy 2 karabiny 🙄

No więc właśnie... odradzam taki wyjazd, szczególnie samemu.
Nie, żebym był jakimś wielkim miłośnikiem apartheidu, ale powtarzasz stereotypy na podstawie wiadomości z trzeciej ręki!

Żeby się nie rozpisywać, w punktach:

1. Afrykanerzy, czyli Burowie, czyli (większość) Białych w RPA, to rdzenna ludność tego kraju - o czym już pisałem na poprzedniej stronie. Bardziej rdzenni są Buszmeni, ewentualni Hotentoci, jeśli w ogóle jeszcze jacyś żyją. Nie znam najnowszych statystyk: liczba Białych maleje szybko, bo wszyscy, którzy tylko mogą, wyjeżdżają. Jednak nawet, jeśli jest ich 12% w całym kraju, to ta proporcja jest różna w poszczególnych prowincjach. Najwięcej Białych jest w Kraju Przylądkowym, wokół Kapsztadu. I tam jest bodaj stosunkowo najbezpieczniej (jeszcze).

2. Afryka Południowa zawsze była wielonarodowa. Oprócz Burów, czyli potomków osadników holenderskich z XVII wieku po odkryciu diamentów do Johanesburga i Kimberley napłynęło wielu Białych - poszukiwaczy i górników, poddanych brytyjskich. W pewnym momencie stanowili większość mieszkańców burskiej Republiki Transvaal. Ponieważ zagrożeni Burowie - w większości skrajnie konserwatywni, protestanccy farmerzy, nieskorzy do zajmowania się przemysłem czy górnictwem - odmawiali tym "outilanderom" praw obywatelskich, Korona Brytyjska interweniowała. Wynikła z tego na początku XX wieku krwawa wojna burska, po której obie republiki Afrykanerów: Republika Transvaal i Wolne Państwo Oranje zostały anektowane przez Wielką Brytanię i przekształconę w kolonię. Podczas tej wojny cała niemal ludność burska, łącznie z kobietami i dziećmi została internowana w obozach koncentracyjnych - dopieto po tym drastycznym kroku udało się Brytyjczykom stłumić burską partyzantkę. Z czasem stosunki między Burami a resztą Białych poprawiły się: część Anglików i Szkotów nauczyła się afrikaans (języka Burów) i zasymilowała z nimi, większość - wyjechała z RPA wraz z pierwszą falą emigracji po zniesieniu apartheidu.

3. Pod rządami brytyjskimi do pracy w gwałtownie rozwijającym się przemyśle wydobywczym i na plantacjach (Burowie wcześniej głównie hodowali bydło: używali do pracy stosunkowo niewielkiej liczby czarnych niewolników, czego im rząd brytyjski zabronił) sprowadzono wielu Hindusów. M.in. Ghandi przez wiele lat mieszkał w Afryce Południowej i tam zdobył brytyjskie wykształcenie prawnicze. Hindusi, jeśli jeszcze pozostali, są obecnie tępieni przez Czarnych równie zaciekle jak Biali. W systemie apartheidu stanowili klasę pośrednią "Colored": ponieważ byli rozproszeni po całym kraju, a nie koncentrowali się w jakichś jego rejonach, nie mieli autonomii terytorialnej, ale przyznano im coś w rodzaju samorządu kulturalno - edukacyjnego. Oraz oddzielną reprezentację w systemie parlamentarnym RPA (niezmiernie wówczas skomplikowanym!).

4. Rząd brytyjski dołączył do Dominium Afryki Południowej także prowincję Natal, zamieszkałą głównie przez Zulusów: lud pastersko - rolniczy z grupy językowej Bantu, bardzo wojowniczy i militarystyczny, posiadający do tej pory własne królestwo. Król Zulusów po kilku krwawych wojnach uznał zwierzchność królowej Wiktorii. Obecnie jego następca mniej - więcej w takim samym, na poły feudalnym stosunku lokuje się wobec prezydenta RPA. Mniej - więcej, bo Zulusi, bardzo dumni i dobrze zorganizowani, wcale nie są szczęśliwi z faktu, że poza rodzimym Natalem stanowią mniejszość wśród Czarnych i mają niewielki wpływ na rządy. Od czego i krwawe konflikty się regularnie trafiają. W systemie apartheidu planowane było uznanie pełnej niepodległości Królestwa Zulusów i wyłączenie ich terytorium z RPA - nie doszło do tego m.in. na skutek gwałtownego sprzeciwu sponsorowanej przez ZSRR partyzantki tzw. Afrykańskiego Kongresu Narodowego oraz (konkurencyjnej) Partii Komunistycznej RPA.

5. Większość Czarnych stanowi członkowie innego ludu z grupy Bantu: Xosa. Xosa pojawili się w obecnych granicach RPA dopiero pod koniec XIX wieku, a ich masowy napływ miał miejsce w wieku XX. Przyjeżdżali do pracy. Było im tak dobrze, że zostawali i sprowadzali rodziny. Z czasem stali się większością - i zaraz potem rozpoczęli walkę o władzę. W czasach apartheidu rząd próbował ich podzielić na plemiona i każdemu z plemion nadać jakąś "narodową siedzibę", czyli bantustan. Docelowo, bantustany miały być niepodległe. Ideałem apartheidu było podzielenie RPA na państwa narodowe dla wszystkich grup etnicznych, które je zamieszkiwały - faktycznie, z uprzywilejowaną pozycją Białych, którzy zajmowali nieproporcjonalnie duże w stosunku do swojej liczebności terytorium (ale też, w większości wypadków, byli na nim pierwotnymi mieszkańcami!), a w okresie przejściowym, którego nie udało się koniec końców nigdy przebrnąć, cieszyli się wieloma przywilejami. Rząd RPA próbował zresztą sztucznie "poprawić" udział Białych w populacji, sprowadzając m.in. na niezwykle dogodnych warunkach dużą ilość Polaków - emigrantów "solidarnościowych" w latach 80. Przywódcę Partii Komunistycznej RPA (oczywiście Murzyna) zastrzelił właśnie takie imigrant - Polak! Nazywał się bodaj Waluś. Ciekawe, czy jeszcze żyje? Bo, zdaje się, dożywocie dostał...
Na pewno nie mam ogromnej wiedzy w tym temacie, ale powtórzyłam tylko to, co słyszałam od osoby, która kilka lat temu była w RPA. Dla mnie jest to osoba wiarygodna, dlatego napisałam to na forum. Ciesze się, że przedstawiłeś ten porblem dokładniej 😉

Mimo wszystko uważam, że taki wyjazd nie jest do końca dobrym pomysłem.
Ideałem apartheidu było podzielenie RPA na państwa narodowe dla wszystkich grup etnicznych, które je zamieszkiwały - faktycznie, z uprzywilejowaną pozycją Białych, którzy zajmowali nieproporcjonalnie duże w stosunku do swojej liczebności terytorium (ale też, w większości wypadków, byli na nim pierwotnymi mieszkańcami!)
Według mojego podręcznika do geografii za czasów apartheidu Afrykanie stanowili ponad 3/4 ludności RPA i dostali od białych 14% ziemi. Nie wiem, czy można uznać to źródło za w pełni wiarygodne, ale jeśli tak, to trudno mi uwierzyć, że na pozostałych 86% terenów RPA pierwotnymi mieszkańcami byli biali.

a w okresie przejściowym, którego nie udało się koniec końców nigdy przebrnąć, cieszyli się wieloma przywilejami.
Jakimi przywilejami? Ja słyszałam głównie o antyprzywilejach, jak na przykład brak prawa wyborczego, różne standardy edukacyjne zależnie od ras i podział możliwych wykonywanych zawodów zależnie od koloru skóry.

Pytam poważnie - mam nieporównywalnie mniejszą wiedzę od Ciebie i bazuję tylko na tym, czego nauczono mnie w szkole (gdzie temat Czarnego Lądu jest poruszany zdawkowo i przypuszczam, że pełno w mojej wiedzy uproszczeń, czy też jawnych przekłamań)- a co kłóci się z Twoim stanowiskiem.
Według mojego podręcznika do geografii za czasów apartheidu Afrykanie stanowili ponad 3/4 ludności RPA i dostali od białych 14% ziemi. Nie wiem, czy można uznać to źródło za w pełni wiarygodne, ale jeśli tak, to trudno mi uwierzyć, że na pozostałych 86% terenów RPA pierwotnymi mieszkańcami byli biali. To "trochę" bardziej skomplikowane Bush. 😉 RPA było praktycznie w stanie wojny od bodajże 1964 roku, na północnej granicy upadały kolonie i powstawały "wolne" państwa... Czarnoskóra ludność migrowała z ogarniętych chaosem państewek na południe, potem znowu migrowała na północ po wygranej swojej opcji politycznej, by powtórnie udać się na południe przy wybuchu kolejnej wojny domowej.
Tak drastyczna przewaga w posiadaniu ziemi, nie jest więc tylko wynikiem odgórnych ograniczeń, ale też zwyczajnej różnicy w trybie prowadzonego życia. 😉
Według mojego podręcznika do geografii za czasów apartheidu Afrykanie stanowili ponad 3/4 ludności RPA i dostali od białych 14% ziemi. Nie wiem, czy można uznać to źródło za w pełni wiarygodne, ale jeśli tak, to trudno mi uwierzyć, że na pozostałych 86% terenów RPA pierwotnymi mieszkańcami byli biali.

Tak, jak napisałem już powyżej, ogromna większość czarnej ludności RPA napłynęła do tego kraju nie wcześniej niż na początku XIX wieku (Zulusi), a najczęściej dopiero w wieku XX (Xosa). Biali zamieszkiwali Kraj Przylądkowy od początku wieku XVII, napotykając tam tylko bardzo nieliczne grupki łowców - zbieraczy: Buszmenów i Hotentotów, których stopniowo wypierali na północ lub zamieniali w niewolników. Co do centralnej części obecnej RPA, czyli dawnych republik burskich Transvaal i Oranje, to w najlepszym razie można powiedzieć, że Burowie zjawili się tam jednocześnie z Zulusami. Z tym, że pokonani Zulusi osiedlili się ostatecznie po wschodniej stronie Gór Smoczych, w Natalu, dokąd Burowie nigdy nie zawędrowali i który został przyłączony do Dominium Afryki Południowej dopiero przez Brytyjczyków. Terytoria burskie od Królestwa Zulusów oddziela zresztą niepodległe państwo Swazi - obecnie całkowicie otoczone przez terytorium RPA jako eksklawa!

Holenderska Kompania Wschodnioindyjska, która w 1600 roku założyła Kapsztad chciała tam stworzyć bazę zaopatrzeniową dla swoich statków. Osiedleni tam biedni holenderscy chłopi mieli produkować żywność. I tak też robili. Tyle, że u przesiedleńców z zatłoczonej już wtedy Holandii wytworzyła się po przesiedleniu na to wielkie, puste terytorium, zbiorowa klaustrofobia. Mówiło się, że Bur czuje, że jest mu ciasno, jeśli tylko widzi dym z komina swojego sąsiada! Zajmowali też ogromne terytoria, wypasając stada bydła na dziesiątkach tysięcy hektarów dla każdej rodziny, zwykle posiadającej od kilku do kilkunastu niewolników. Dorastający synowie dzielili stada ojca i każdy wędrował tak daleko, aż znalazł nową dogodną siedzibę dla farmy, na tyle odległą od najbliższych sąsiadów, żeby właśnie owego dymu z komina nie widzieć. Dodatkowo, po przejęciu Kraju Przylądkowego przez Koronę Brytyjską większość Burów wyemigrowała na północ, za rzeki Vaal i Oranje, gdzie utworzyła własne państwa. Przez prawie cały XIX wiek te oparte na ekstensywnej hodowli bydła, dość biedne państwa, żyły stosunkowo zgodnie na uboczu wielkich spraw tego świata. Dopiero odkrycie złota i diamentów oraz ambicja sir Cecila Rhodesa budowy linii kolejowej Kair - Kapsztad, łączącej wszystkie posiadłości kolonialne Wielkiej Brytanii w Afryce doprowadziła do konfliktu, który już powyżej mniej więcej opisałem.

Jednak, biorąc pod uwagę tryb życia przodków współczesnych Afrykanerów nie można się dziwić temu, że zajmowali tak wiele ziemi: po prostu tradycyjnym i ulubionym ich zajęciem jest hodowla bydła na wielkich obszarach i powożenie zaprzęgami z 20 - 30 par wołów! Co wymaga odrobiny placu dla wykonania manewru, nieprawdaż..?  😉

Nie można się również dziwić i temu, że do pracy w przemyśle potrzebni byli imigranci: najpierw Anglicy i Szkoci (którzy poszukiwali złota i diamentów), potem Hindusi, a na końcu, już w wieku XX: czarni mieszkańcy świeżo "wyzwolonych" i od razu pogrążonych w chaosie krajów ościennych. Czarna większość w RPA to niedawni przybysze. Sytuacja jest mniej więcej taka jak w Izraelu, gdzie osadnicy, którzy przybyli do Palestyny nie dalej jak 100 lat temu pokonali autochtonów i przejęli nad nimi władzę (abstrahując od "historycznych siedzib": przed wybuchem I wojny światowej w całej Palestynie żyło nie więcej niż kilka tysięcy Żydów!). Z tym, że komunistyczna propaganda oczywiście zrobiła z tych niedawno przybyłych imigrantów uciskaną rdzenną ludność Czarnego Lądu...

Jakimi przywilejami? Ja słyszałam głównie o antyprzywilejach, jak na przykład brak prawa wyborczego, różne standardy edukacyjne zależnie od ras i podział możliwych wykonywanych zawodów zależnie od koloru skóry.

Ależ ja napisałem, że to Biali cieszyli się przywilejami w okresie przejściowym! Co zresztą jest poniekąd naturalne: pomysł, żeby jakoś ustabilizować sytuację demograficzną poprzez przywiązanie Czarnych do ziemi (bo czym innym było tworzenie dla nich bantustanów?) wcale nie wynikał z jakiejś nadprzeciętnej hojności i altruizmu Burów, tylko był dość rozpaczliwą próbą obrony status quo i tradycyjnego sposobu życia. Gdyby pomysł ten udało się przeprowadzić do końca, RPA stałaby się krajem o białej większości: bo nawet ci Czarni, którzy pracowaliby w wielkich miastach, byliby obywatelami bantustanów traktowanych jako oddzielne państwa i w związku z tym o żadnych prawach wyborczych czy przywilejach socjalnych dla nich mowy być nie mogło... Pomysł miał pewne szanse na sukces. Zabrakło konsekwencji w jego realizacji. Obszar bantustanów był istotnie zbyt szczupły, a ich granice całkowicie nienaturalne - bo rząd nie zdobył się na wykup większej ilości farm, co by pozwoliło je jakoś sensowniej wytyczyć. Nie rozwiązano w sposób ludzki i sensowny sytuacji ludności hinduskiej, która zapewne poparłaby rząd - do Indii wcale nie chciało im się wracać, a agresja Czarnych wywoływała u Hindusów przerażenie - jednak niewątpliwie rasistowskie przesąd Burów nie pozwoliły im dogadać się z Hindusami i dopuścić ich do współrządzenia. W zasadzie udało się pozyskać tylko najmniejsze plemiona Czarnych (jak właśnie resztki Buszmenów): bo dla nich system bantustanów był ostatnią szansą na zachowanie tożsamości. Xosa zmietli ich z powierzchni ziemi i chyba już ich w ogóle nie ma w tej chwili! Do pewnego momentu system popierali też Zulusi, póki mieli nadzieję na własne państwo w całej prowincji Natal. Kiedy okazało się, że jej w całości nie dostaną, zmienili front i to właśnie był początek końca...
jkobus - dzięki, teraz już wszystko jasne. Swoją drogą, to trochę irytujące, jakich złych poglądów można nabawić się w szkole - apartheid opisywany na lekcjach był dla mnie przykładem rasizmu w najgorszej postaci, natomiast teraz to mi się jawi jako nawet całkiem niezły pomysł. Zwłaszcza w kontekście tego, jak obecnie trudno białym pośród Afrykańczyków gdy już apartheidu nie ma.

Sytuacja jest mniej więcej taka jak w Izraelu, gdzie osadnicy, którzy przybyli do Palestyny nie dalej jak 100 lat temu pokonali autochtonów i przejęli nad nimi władzę (abstrahując od "historycznych siedzib": przed wybuchem I wojny światowej w całej Palestynie żyło nie więcej niż kilka tysięcy Żydów!). Z tym, że komunistyczna propaganda oczywiście zrobiła z tych niedawno przybyłych imigrantów uciskaną rdzenną ludność Czarnego Lądu...

Czyli rozumiem, że na terenach Izraelu ludnością rdzenną są Palestyńczycy, którzy obecnie muszą się zadowolić Autonomią Palestyńską, krwawo wywalczoną przez terrorystyczną Organizację Wyzwolenia Palestyny?

I jeszcze odnośnie tej komunistycznej propagandy - według moich szkolno-podręcznikowych informacji więcej w tym było czynnego udziału ONZ, niż komunistów. Znowu ćwierćprawda?  😉
W RPA był i apartheid i rasizm. Natomiast nie jest to połączenie bezwzględnie konieczne. Apartheid oznacza tylko tyle, że różne grupy ludności się nie mieszają i nie próbują wytworzyć jakiejś wspólnej tożsamości, tylko każda pielęgnuje własną i żeby móc to robić, oddziela się od pozostałych. Natomiast rasizm polegał na tym, że Burowie, którzy na ten pomysł wpadli, nie próbowali uzyskać szczerej współpracy od pozostałych grup ludności, tylko im ten system narzucili - uważając się przy tym z góry za lepszych i uprzywilejowanych.

Upadek apartheidu miał wiele przyczyn, ale niewątpliwie najważniejszy był nacisk zagranicy. Zarówno Bloku Wschodniego, jak i USA, które też chciały zdobyć łatwiejszy dostęp do surowców, których w Południowej Afryce jest multum. Bo nie tylko złoto i diamenty, ale i uran...

O Izraelu wolałbym się nie wypowiadać. Oczywiście, że Żydzi uważają się za "ludność rdzenną" - i zapewne mają do tego emocjonalne prawo. Jednak, patrząc tylko od strony faktów, to są w najlepszym razie drugim lub trzecim pokoleniem imigrantów urodzonych w Palestynie. Pod rządami tureckimi, czyli do 1914 roku, było tam więcej chrześcijan niż Żydów, a 99% ludności stanowili Arabowie, czyli jak to się współcześnie mówi: Palestyńczycy.
Czyli rozumiem, że na terenach Izraelu ludnością rdzenną są Palestyńczycy, którzy obecnie muszą się zadowolić Autonomią Palestyńską, krwawo wywalczoną przez terrorystyczną Organizację Wyzwolenia Palestyny? W kwestii technicznej: jak spojrzeć na to, co się działo w 1948, 1956 i nieco później - szczególnie podczas okupacji egipskiej i jordańskiej - to raczej nie można mówić o "narodzie Palestyńskim" jako takim. To późniejszy okres historyczny. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się