Tak - i piękne tłumaczenie na koniec - bo ja jestem sama i się boję. To po cholerę dupę zawracasz. Bo albo się przejumuje zwierzęciem i coś się w tej sytuacji zrobi, a najlepiej chować głowę w piasek, ale udawać, że się jest wrażliwym 😵 Szlag mnie trafia na takich ludzi 😤
W mojej okolicy miałam podobny przypadek. Sąsiedzi z naprzeciwka (banda pijaków, nierobów, prostaków i wszytko co złe , a czego nie da sie wyrazić słowami) mieli dużego czarnego psa uwiązanego do budy , ogólnie z tego co ich podglądałam to pies dostawał zawsze wodę i jedzenie czasami zakładali mu kaganiec i szli z nim "na spacer" w miarę normalne życie tego psa skończyło się w momencie kiedy owe jednostki kupiły sobie , bądź ukradły gęsi , bo one oczywiście musiały chodzić i jeść trawkę , a zrobienie zagrody to nie bo człowiek nie wielbłąd pić musi itp. Pies oczywiście czekał na okazję żeby sobie taką jedną gąskę zjeść więc "pomysłowi" ludzie , żeby uchronić gąski przed kłami okropnego psa , włożyli go do budy i zabili budę deskami ( to było w zeszłe lato) Sprawa została zgłoszona na policję , policja przyjechała , podanie dłoni, pouczenie i pies wyszedł na wolność która stała sie jego przekleństwem bo 2 tyg później , pies złapał gąskę i zabił ją, zauważyłam to z okna , akurat miałam jechać do stajni , wyszłam z domu , czekałam az brat wyjedzie z podwórka odwróciłam się w stronę sąsiadów i zaczęłam wołać brata bo "kochany właściciel" wziął siekierę , załapał psa za łańcuch i pierdzielną go dwa razy w głowę , mój brat zaczął sie drzeć , moi rodzice juz zdążyli zadzwonić na policję , a pies wydał z siebie przeraźliwy pisk i uciekł do budy. Policja przyjechała i co zrobiła, powiedziała tego nikt sie nie dowie , a jak na moje to pies powinien zostać odebrany.
Pokemon - Faktycznie, jest to denerwujące. Ale z drugiej strony, z doświadczenia wiem że te wszystkie instytucje to jest pic na wodę. Jakieś 3 lata temu może nie, przypadkiem odkryłam stajnię w której stało 30 arabów przykutych do ściany łańcuchami, zabitymi deskami, bez wody, bez siana i na 2metrowym gnoju. Nie które były tak pokaleczone że wydobywał się z ran nie wyobrażalny smród. Do tego większość koni, była odwodniona, i tak zabiedzona że nie umiała wystać o własnych siłach. Powiadomiłam wszystko co się dało. Fundacje, TOZ z Rzeszowa i Gdańska... i dopiero jak do prasy dałam znać to coś ruszyło bo tak to nic..
Tak - i piękne tłumaczenie na koniec - bo ja jestem sama i się boję. To po cholerę dupę zawracasz. Bo albo się przejumuje zwierzęciem i coś się w tej sytuacji zrobi, a najlepiej chować głowę w piasek, ale udawać, że się jest wrażliwym 😵 Szlag mnie trafia na takich ludzi 😤
a co ma zrobić?? wiem po sobie, że jak się zaczyna coś robić, to samemu obrywa się najbardziej. W Polsce prawo nie jest w stosunku do zwierząt miłosierne, a ludzie wrażliwi, którzy coś zaczęli robić są olewani i uważa się ich za psychicznie chorych...
na dzień dzisiejszy możemy sobie pomarzyć o tym, że przez najbliższe lata zmieni się karalność ludzi, którzy nie zasługują na to by być ludźmi. Do Ameryki Płn. nam daleko.
Jak już mówimy o bezduszności; jakieś 2 lata temu pracowałam jako wolontariusz w szpitalu dla dzieci. Siedziałam i bawiłam się dziewczynką, która była trochę niemiła i sprawiała wrażenie niewdzięcznej. Przyszli jej rodzice. Zaczęli mi robić wykład na temat Boga (było to trochę dla mnie irytujące ponieważ nie jestem wierząca, miałam wrażenie jakby należeli do tych co "nawracają"😉. Po chwili zaczynają mówić, że ludzie zamiast studiować weterynarię, powinni pomagać ludziom, gdyż zwierzęta tak na prawdę wdłg. tego co jest napisane w biblii, nie posiadają duszy, nie mają uczuć w związku z tym nie powinno się ich leczyć... Wydaje mi się, że to co próbowali mi wmówić, było sprzeczne z tym co jest napisane w testamencie, gdyż o ile mi wiadomo, to Bóg kazał się opiekować tym co od Niego dostali.
Uważam, że skrajne praktykowanie wiary może być też jednym z powodów traktowania zwierząt jako przedmioty służące za worek treningowy. Tacy ludzie uważają się za panów świata.
I nie czepiam się tu wierzących, żeby na mnie nikt nie naskoczył. Chodzi mi o skrajność.
edit znam jeszcze taką sytuację; mój facet mieszka w okolicy, gdzie zwierzęta są traktowane gorzej niż więźniowie w Guantanamo. Pewnego dnia przechodzimy obok domu pewnego bardzo wpływowego pana (jeśli chodzi o policję). Zapytałam się czemu ten chłop ma obok swojej pięknej willi, nie rażącą urokiem drewnianą stodołę. On mi mówi, że ten człowiek zabija psy na smalec!!! Nie uwierzyłam, jednak po chwili namysłu, na takiej wsi, gdzie mieszkają starzy ze swoimi żelaznymi zasadami "że psi smalec leczy reumatyzm, bóle kręgosłupa i zapalenie płuc" może mieć coś takiego miejsce. Zapytałam się chłopaka dlaczego nikt tego nie zgłosi?? On mi odpowiedział, że ten facet ma znajomości, poza tym większość się go boi, a reszta starych społeczniaków korzysta z jego oferty. Popytałam oczywiście parę osób, czy to prawda. Nie usłyszałam zaprzeczenia. Pomyślałam, że w końcu przecież musi za to zapłacić. W któryś dzień, tej zimy, chłopak mi mówi, że ten chłop zapił się gdzieś w krzakach i tam też zamarzł na śmierć. Odpowiedziałam mu "widzisz każdego złego prędzej, czy później spotka kara". Wiem, że to okropne, ale poczułam wewnętrzną radość i ulgę.
Po pierwsze edytuj posty. Po drugie w Polsce jest realna możliwość wsadzenia za kratki ludzi, którzy się znęcają nad zwierzętami. Tylko trzeba dupę ruszyć, a nie wypisywać pierdolety na forum albo na blogu.
Taka biedna gęś ,jak napisano,"straszy" na pomoście. Ponoć zawiadomiono odpowiednie służby. Rzecz ma miejsce w USA. I tak sobie myślę - czasem może lepiej liczyć na siebie? Niedawno znajoma opowiadała mi o łabędziu , który zabłąkał się w okolicę torów tramwajowych obok M1 . Wezwała policję,ta wydzwaniała do TOZ. Zebrał się tłum. Znajoma była w towarzystwie narzeczonego typu ABS . No i tak stali i czekali i byli przejęci bardzo. Ale NIKT zwyczajnie nie wziął łabędzia pod pachę i nad Wisłę nie zaniósł. Ostatecznie ptaka uratowały służby - po prawie trzech godzinach.
Po pierwsze edytuj posty. Po drugie w Polsce jest realna możliwość wsadzenia za kratki ludzi, którzy się znęcają nad zwierzętami. Tylko trzeba dupę ruszyć, a nie wypisywać pierdolety na forum albo na blogu.
to dawaj przykłady, gdzie ludzie zostali zamknięci za kratkami na więcej niż pół roku. Za zabójstwa w Polsce dostaje się śmieszne kary, co dopiero za znęcanie się nad zwierzętami. Tylko trzeba dupę ruszyć? Dziewczyno, za to, ze powiedziałam do "sąsiada", żeby nie bił psa z byle powodu i postraszyłam go strażą miejska, otruli psa mi i mojej babci. Myślisz, że coś na policji zdziałali?? Jedyne co od nich usłyszeliśmy, to żeby nie wchodzić w konflikty z sąsiadami. Myślisz, że ktoś się przejął biednymi zwierzętami?? Mam konia pod domem, wystarczająco nocek nie przespałam.
Tak a propos, parę lat temu bardzo angażowałyśmy się z koleżankami w rozgłoszeniu pewnej sprawy. Facet chciał nas podać do sądu i miałyśmy przez niego problemy w szkole. Jednak po kilku latach dopiero fundacji udało się odebrać kilkanaście koni. I racja jednak była po naszej stronie. Teraz jakbym miała w czymś interweniować, pierwsze co bym zrobiła to zachowała anonimowość. Więc nie mów, że trzeba tylko dupę ruszyć, bo to bzdura. Oprócz angażowania, czeka wiele innych przykrości i problemów. Gdyby nikt nie wypowiadał się na te tematy na blogach i forach, to w ogóle znieczulica społeczna opanowałaby każdego.
Łysy, a raczej Łysa - nie tym tonem. Nie masz bladego pojęcia o tym, co robię. Ja nie muszę Tobie nic udowadniać. Bo ja nie należę do ludzi bijących pianę, tak jak Ty.
[quote author=Łysy link=topic=21354.msg569676#msg569676 date=1272463969] Dziewczyno, za to, ze powiedziałam do "sąsiada", żeby nie bił psa z byle powodu i postraszyłam go strażą miejska, otruli psa mi i mojej babci. Myślisz, że coś na policji zdziałali?? [/quote]
Dziewczyno 🙄 wiesz ilu ludzi przychodzi do mnie z hasłem - sąsiad otruł mi psa. W 99% przypadków jest to nieprawda, ponieważ - tutaj wstawić odpowiednie: a/ był nieszczepiony na choroby zakaźne b/ sam zeżarł cokolwiek - sznurek, sznurówkę, kamienie c/ skręt żołądka d/ robaczyca e/ mogę tak do końca alfabetu w zależności od długości trwania objawów
No ale cóż - jak już to napisałam, najlepiej chować głowę w piasek i spod tego piasku ujadać.
[quote author=Łysy link=topic=21354.msg569676#msg569676 date=1272463969] Więc nie mów, że trzeba tylko dupę ruszyć, bo to bzdura. Oprócz angażowania, czeka wiele innych przykrości i problemów.
[/quote] Ależ nikt nie napisał, że będzie łatwo 😉 ale JAK SIĘ CHCE to się udaje.
Potwierdzam z tym "sąsiad otruł psa" . Tylko tak 50:50 /u nas/ . Skręt żołądka, wady serca, nowotwory , ropomacicze. I zawsze rozczarowanie, niedowierzanie,że nie sąsiad jednak. 👀
Ja dopięłam, że u mnie w mieście sterylizacje bezpańskich psów i kotów są wykonywane na koszt miasta i uważam to za wielki sukces. Każdy, kto przygarnie psa z ulicy ma sterylkę gratis. Często także pierwsze szczepienia.
No właśnie i tak powinno być! Ja ostatnio po rozmowie w szczecińskim TOiZ-e jestem wsciekla! Do nas do stajni podrzucono kolejnego psa - niewielka suczkę, kundelka. Nie możemy przygarnąć kolejnego psa - w stajni są już 4 w tym 3 przygarnięte, ale że suki żal właścicielka ośrodka stwierdziła, że piesek zostanie u nas do czasu znalezienie jej nowego domu. Od razu postanowiliśmy, że trzeba ją wysterylizować, ale czemu mamy płacić za nie swojego psa? Zadzwoniłam więc do TOiZ-u bo oni u nas w miescie prowadzą sterylizacje bezpańskich psów. Dowiedziałam się, że aby taka darmowa sterylizacja była przeprowadzona, to pies musi się wałęsać po ulicy, albo musimy go oddać do schroniska. Jeśli znajduje się w naszych rękach, to za sterylke musimy płacić sami! Pani wręcz jasno zasugerowała, że jeśli zalezy nam na sterylce, to psa trzeba oddać do schroniska! To przepraszam bardzo - nie dość, że zanjmujemy się psem w potrzebie i odciążamy państwo z kosztów opieki nad nim to jeszcze mamy do interesu dokładać? Skończyło się na tym, że psa wysterylizuje włascicelka stajni za swoje pieniądze i coś tak czuje, że pies u nas zostanie, bo ajkoś wątpie, czy stado chętnych na takiego psa się nagle zjawi. Jak dla mnie ludzi, którzy chcą pomagać powinno się wspierać, a nie stwarzać problemy.
Kilka lat temu (jeszcze dzidzibandzior byłam, ale pamiętam jak dziś) grupka pijanych facetów zaczepiła mnie pod sklepem (mój tata robił zakupy). Zapytali się mnie czy nie widziałam gdzieś jakiegoś druta albo sznurka. Niektórzy z nich ledwo stali na nogach, więc uciekłam wystraszona do taty. Potem się okazało, że złapali starego przybłędę (pies nie miał właściciela, ale nikt nie żałował mu czegoś do jedzenia) i powiesili na drucie, ot tak, dla zabawy. Policja była, ale nic nie zrobili. Pewnie tylko pouczenie, bo "to tylko pies, na dodatek bez właściciela". A co gdyby tak to nie był pies? Jak już napisałam przedtem byli mocno wstawieni...
Taka biedna gęś ,jak napisano,"straszy" na pomoście. Ponoć zawiadomiono odpowiednie służby. Rzecz ma miejsce w USA. I tak sobie myślę - czasem może lepiej liczyć na siebie? Niedawno znajoma opowiadała mi o łabędziu , który zabłąkał się w okolicę torów tramwajowych obok M1 . Wezwała policję,ta wydzwaniała do TOZ. Zebrał się tłum. Znajoma była w towarzystwie narzeczonego typu ABS . No i tak stali i czekali i byli przejęci bardzo. Ale NIKT zwyczajnie nie wziął łabędzia pod pachę i nad Wisłę nie zaniósł. Ostatecznie ptaka uratowały służby - po prawie trzech godzinach.
Taniutka, ale jak sobie wyobrazasz przeniesienie ŁABĘDZIA pod pachą??? To jest przeciez duze, silne i generalnie agresywne ptaszysko. Potrafi złamac reke dorosłemu czlowiekowi. Jak go łapac? Nakryc kurteczką? A jak cholera się przestraszy i poleci pod tramwaj? Rózne rzeczy w życiu robiłam, ale tez bym stała i czekała - zwyczajnie nie mam pomysłu na własnoreczny transport łabędzia.
edit: usunięte zdjęcie - cytowane było PRZED wprowadzeniem do regulaminu zakazu cytowania form graficznych, ale żeby nikogo w oczy nie kłuło robię porządek
Łabędzia? Pod pachą -jak najbardziej. I nakrytego kurtką. Pan z TOZ przecież nic innego nie zrobił. Psa bym się bała tak brać -ale łabądek chory,słaby i na lądzie wcale nie jest groźny. Ale-zgoda.Ja mam duże obycie z ptakami. A zwykli ludzie nie mają. Pierwsza pustułka jaką ratowałam rozpruła mi przedramię pazurami solidnie. I grubodziób /niepozorny ptasior/ też mi palec usiłował oddzielić od ręki. A moja dzielna znajoma zimą,na Wiśle ratowała łyskę w ten sposób , że kazała mężowi się czołgać po nią po lodzie i dla bezpieczeństwa mąż był za nogę szalikiem uwiązany. Łyskę uratowaliśmy . I bociany i jastrzębie i wiele ,wiele.Bo ludzie się nie bali tylko dzielnie walczyli. To takie ,drobne, przykłady -na to co piszecie. O służbach,że nie dają rady. Czasem sami możemy sobie poradzić.
Ja w zeszlym roku ratowalam mewe, lezaca na srodku ruchliwego skrzyzowania. Miala zlamane skrzydlo. Nosilam ja w rekach zastanawiajac sie, co z nia zrobic (byl to akurat niestety bank holiday, czyli dzien swiateczny - zadne irlandzkie pogotowie zwierzakowe nawet nie odbieralo telefonów). W koncu oddalam ja pod opieke policjantom, którzy wcale tym zachwyceni nie byli. Po dlugich pertraktacjach zapakowali ptaka w pudelko, pudelko do auta i odjechali, obiecujac, ze nazajutrz ("dzisiaj to wszystko pozamykane"😉 zawioza je do schroniska. Szczerze mowiac, to podejrzewam, ze pewnie ptak wyladowal koniec koncow gdzies pod krzakiem, kto tam by sie przejmowal mewa. Ptaszysko bylo spokojne, skrzydlo mu sie dawalo mocno chyba we znaki. Zlapalo mnie raz za palec, ale nie przecielo skóry. Mysle, ze labedzia tez bym wziela na rece, szczerze mowiac, jak zobaczylam zywego ptaka, który za chwile straci zycie pod kolami samochodu, to sie nawet nie zastanawialam - po prostu wlazlam na srodek ulicy i go stamtad zabralam. Taki odruch.
Taniutka, ale jak sobie wyobrazasz przeniesienie ŁABĘDZIA pod pachą??? To jest przeciez duze, silne i generalnie agresywne ptaszysko.
Ushia, żebyś widziała - jakie ptaki ludzie ratują! Naprawdę! Olbrzymie drapieżne ptaszyska potrafią przywieźć ze złamanym skrzydłem. I jakoś sobie dają radę i mają wszystkie palce. A wcale nie byli szkoleni w tym kierunku.
Właśnie w Zetce powiedzieli, że w grudziądzkim sądzie skazano faceta na rok pozbawienia wolności za znęcanie się nad psem.
Sprawa ciągnęła się od dwóch lat, w zasadzie nikt w mieście nie liczył za bardzo na to, że wyjdzie coś poza grzywną/zawiasami, a tu proszę! Facet sie odwołal, ale sędzia uznał, że takie bestialstwo musi być przykładnie ukarane i podtrzymal wyrok, który jest już prawomocny 💃
Witam. spotkała mnie przykra sprawa. Nie daleko mnie dziecko w wieku 13 lat zaczęło rzucać w 2 psy bez powodu. Narzędziem były rura od tłumnika i patyki. Osoby będące tam krzyczały na chłopczyka lecz ten nie słuchając uwag, w dalszym ciągu katował biedne psy. Skutkami bicia są: obrażenia nóg (jeden pies kuleje i nie staje wcale na nogę) a drugi nie może jeść ponieważ dostał rurą po zębach. To dla mnie wielki szok jak można być tak bezmyślnym. 😵 Bardzo proszę o pomoc i rady co mozna z ta sprawa dalej robic. Wiem. Sprawę prawdopodobnie zgłoszę do TOZu..
ktos123, na pewno warto zgłosić sprawę do TOZ-u. Ja bym również zgłosiła na policję, znęcanie się nad zwierzętami jest karalne. Jeżeli znasz świadków zdarzenia, to możesz poprosić ich, żeby zeznawali w tej sprawie - może nawet komuś udało się nagrać zdarzenie komórką? Dobrze również byłoby poprosić weterynarza (bo domyślam się, że psy są pod opieką weterynaryjną) o jakieś zaświadczenie o obrażeniach - jeżeli sprawa trafi do sądu, będzie to dowód.
ktos123, ja bym zaczela od Strazy Miejskiej albo policji, moga tez podac ci numer do centrum kryzysowego, jezeli rzecz nie dzieje sie w miescie. Ja zglaszam podobne sprawy w centrum kryz. a oni juz wiedza jak sprawy dalej pociagnac, mam raczej pozytywne doswiadczenia, tzn zawsze reakcja na moje zgloszenia.
Starsi ludzie, tym bardziej ze wsi zwierzę którego nie da się zjeść ani wydoić traktują jak rzecz. Na własne uszy słyszałam kiedyś rozmowę dwóch babć jedna z uśmiechem na ustach mówiła jak odrąbała ogon krowie bo jak ją doiła to nim machała odganiając muchy 😵
Od kilku tygodni słyszałam rano i wieczorem , czasem w dzień żałosne skomlenie psa. Pełne lamentu i skargi , aż serce bolało. Wreszcie mąż zaczął przepytywać najbliższych sąsiadów ( bo on obcy i grzeczniejszy ode mnie ) , gdzie może mieszkać tak płaczący piesek. Oczywiście zaklinali się, że nie u nich. Poszedł w końcu wieczorem ulicą , aż zlokalizował dom. Potem dłuższy czas nie było słychac psiego płaczu, aż kilka dni temu znowu. Nie wytrzymaliśmy. Zabrałam jedzenie , wodę i szukaliśmy nasłuchując. Zlokalizowałam niedokończony dom , paliło się światło w jednym pomieszczeniu. Podeszliśmy do bramy, wyszła najpierw młoda kobieta - wyjaśniłam, że szukamy płaczącego psa. Wpuściła nas na podwórko . pokazując, że jej pisaki nie płaczą. Zobaczyłam dwa małe pieski, chude ze zmierzwioną sierścią na metrowych ! 😕łańcuchach . I w kącie podwórka, zagrodzonym starą bramą , również na łańcuchu trzeciego pieska, który natychmiast zaczął lamentować znanym mi doskonale głosem. Wskazałam, że to ten piesek skarży się i zapytałam, czemu są tak traktowane ( chodziło mi o wiązanie i zamykanie). W międzyczasie wyszedł facet ziejący alkoholem i w stanie wskazującym ... Najpierw był w miarę grzeczny , ale potem zaczął robić się agresywny, Krzyczał, że ten skomlący zjada jajka, więc poza łańcuchem jest zamknięty. Wszystkie musza być na łańcuchach, bo zjadają jajka.
A co one mają jeść, jak są głodzone? Od kobiety też było czuć alkohol. Facet pokrzykiwał, że mnie przecież zna 🙄 , czego od nich chcę , a psy mają się znakomicie. Zaczęliśmy wycofywać się , bo zrobiło się niezbyt bezpiecznie. Od wczoraj nie słychać pieska- podejrzewam, że go zabił. Nie mogę znaleźć kontaktu z oddziałem TOZ w naszym mieście- nie wiem nawet czy taki jest. Wyszukiwarka wypluła nr telefonu należący do osoby prywatnej.
Gdzie mogę szukać pomocy w tej sprawie?
Nie wiem, czy powinnam spróbować coś działać w gminie ? Mam wrażenie, że ci ludzie nie są właścicielami, tylko lokatorami. Wątpię, żeby legalnymi.
Ja już do tych ludzi nie pójdę- zresztą wątpię, żeby wpuścili mnie. Czuję się bezsilna wobec okrucieństwa ludzi - zresztą nie potrafię zrozumieć takiego postępowania 😕