Może to głupie pytanie ( ale ja w tej kwestii nie mam doświadczenia, moje konie całe swoje życie chodzą boso) więc chciałam zapytać kogoś mądrzejszego. Otóż, kuc którego kupiliśmy dla córki jest podkuty na przód. Kupując pytałam dlaczego, czy są to jakieś wskazania zdrowotne, właścicielka powiedziała że nie i chyba jest to prawdą bo robiliśmy przed zakupem TUV i wszystko jest w porządku. Moje pytanie jest takie. Czy mogę go bez obaw rozkuć i zostawić bosego na sezon , czy lepiej teraz nie eksperymentować, kuć jak do tej pory a rozkuć go dopiero na zimę po sezonie startowym....? Kuc pracuje na profesjonalnym podłożu ale trakty komunikacyjne, padoki i łąki mamy mocno zróżnicowane. Jest drobniutki kamyczek, piasek, ale są też korzenie czy twarda glina.
Ja bym rozkuła po sezonie, ale nie na zimę. Różnie konie reagują. Na zimę bym się trochę bała ze względu na możliwe przymrozki i twarde podłoże 😉 Ja ostatnio rozkułam kobyłę i o ile same kopyta nieźle to zniosły, chociaż są słabsze to wyszedł problem ze strzałką. Podkowa maskowała problem i jak się jej pobyliśmy to wyszła tkliwość 😉
brzezinka, jeśli nie macie potrzeby używania haceli to możesz spróbować rozkuć go teraz. W razie, gdyby okazało się, że ma kiepskie kopyta i źle sobie radzi boso, za parę dni możesz okuć z powrotem przecież.
A ja byłabym bardzo ostrożna z rozkuwaniem nastoletniego sportowca na sezon. Na zasadzie "lepsze jest wrogiem dobrego". "Mówta co chceta" ale to, czy koń jest podkuty czy bosy zmienia motorykę. O ile młode, zdrowe konie (w tym kopyta) adaptują się raz dwa, to starsze wcale niekoniecznie. Każdy staw, każde ścięgno, mięśnie zaczynają pracować odrobinę - ale inaczej. Mogą objawić się najróżniejsze rzeczy, pierwsza z brzegu - że bosy koń dotkliwiej odczuwa lądowanie po obszernych skokach i nagle na oksery nie idzie tak pewnie jak dotychczas. I jeśli ma się pecha, to w okresie eksperymentu (jak sobie będzie radzić bosy?) może się zdarzyć wiele, z rzeczy, których byśmy sobie nie życzyli. Jest też pytanie: czy kopyta są dobre? Jeśli tak, to rozkuć można, ale nie trzeba. Jeśli złe - to rozkuć trzeba, ale wtedy trzeba się zając kopytami a nie startami.
Halo no właśnie tego się boję. We wtorek jestem umówiona z kowalem zobaczymy co powie, może faktycznie poczekam z rozkuciem do jesieni, wtedy będzie czas na eksperymenty 😉
Witajcie. Przeczytałam paręnaście stron jak na razie z tego wątku, a jednak nie znalazłam przykładu jaki przedstawia mój koń (lub podobnego na tyle, by móc się określić - co dalej?), wyszukiwarka również nie wypluwa, a pisałam na paręnaście różnych sposobów to samo, tylko inną nomenklaturą...
Sprawa dokładnie opisana: Mam konia, hucuła, wałacha lat 10 skończone w maju. Został kupiony przeze mnie, gdy miał 4 lata. O jego przeszłości wiem tyle, że w wieku około 2,5 roku, u drugiego właściciela, został "zajeżdżony" (siodło na grzbiet i heja do lasu, zero przygotowania podstawowego), następnie od wieku 2 lat 9 miesięcy (około), pracował w rekreacji po parę godzin dziennie jeden sezon (wiem dokładnie, ten sezon spędziłam w stajni z której go mam), siodło oczywiście pierwsze lepsze kupione z koniem, kompletnie niedopasowane, z resztą, ktoś je naprawiał domowo i któregoś pięknego dnia (już jak był razem z tym siodłem u mnie, a ja głupia młoda byłam i na siodłach znałam się jak świnia na alfabecie) przystuły mi zostały w ręku przy konserwacji - diagnoza? były umocowane na... podkowiaki 😵 następnie koń trafił do mnie (a nie powinien, bo gówniara byłam z prawie zerowym pojęcie pod kątem bycia właścicielem konia, interesowałam się końmi od raptem 3 lat wtedy, ale takie zrządzenie losu i w to nie wchodźmy, bo temat rzeka 🚫, na rehabilitację dodam, że od jego przebycia przestudiowałam pełno książek i zdobywałam doświadczenie gdzie i u kogo się dało). Koń odkąd go znam, zawsze chodził jak pieprzona pralka (kłus i galop nie do wysiedzenia, nawet dla instruktorek, które nie powiem, nie jeździły tragicznie, ale poziom GP też to nie był), drobienie kroczków, "nieposłuszeństwo", wybieranie sobie ścieżki (po drodze szutrowej i twardszych koń automatycznie za wszelką cenę szukał kawałka trawy lub piasku miękkiego, nie kulał, nie znaczył). Miał u mnie ochwat po około roku od kupienia go (sprawa spleśniałego siana, które nam przywieziono - ja kazałam im się z tym zabierać i spadać, bez dawania pieniędzy, niestety mam ojca idiotę, który stwierdził, że nie jestem autorytetem, bo mam 14 lat i jestem dziewczyną, zapłacił, wtoczył do stajni, konie się mimochodem nażarły i ochwat przez mykotoksyny bodajże, te od grzybów :rozga🙂, szybko zdiagnozowany ( bo się go spodziewałam, ale niestety, byłam dzieckiem i niewiele mogłam), szybko leczony, w parze z werkowaniem regularnym przez kowala polecanego u nas w rejonie, po 3 miesiącach po konsultacjach z wetem i kowalem wznowiona sporadyczna praca wierzchem w stępie po miękkim (po polu), cały czas u mnie padokowanie 24/7, z wyjątkiem okresu, gdy dziki mi pastucha non stop przerywały, i konie znajdowałam rano 2 wiochy dalej, wtedy zganiałam na noc (8 godzin maksymalnie w przestronnych boksach, jeden 12,5 m2 drugi 16m2, ścielone słomą, słomy nie żałowałam i rzucałam równo, żeby nie było "górek" w boksie), ale to zwykle tylko w okresie, gdy warchlaki były (wtedy dziki takie śmiałe się robiły). Praca pod siodłem 2-3 razy w tygodniu, ze względu na szkołę i dojazdy do niej, które mi zajmowały ponad 3 godziny dziennie łącznie. Koń od początku miał albo nierówny przyrost rogu kopytowego, albo go nadmiernie ścierał z jednej strony, lecz raczej w ilości kosmetycznej, niźli "patologicznej wady", był pod tym kątem poprawiany przy robieniu kopyt, wyraźna poprawa, mniej się potykał i ogółem taki żywszy i grzeczniejszy się zrobił pod siodłem. Następnie z przyczyn podchodzących pod w/w "temat rzekę", przeniosłam się z koniem do stadniny znajomej, która ma hucuły wyłącznie - koń 24/7 na polu z towarzystwem, zmiana kowala, na tego który robił wszystkie w stajni, polecany przez hodowczynię. Koń stał tam 2 lata, jazdy 1-2 w tygodniu, bo również dojazd bardzo kiepski, a ja z racji młodego wieku, zmotoryzowana nie byłam. Jazdy oczywiście lekkie, traktowałam to jak jazdę na "zastanym" koniu, także o "dzikich galopach na dzień dobry" nie było mowy oczywiście, skoki również nie wchodziły w grę. Zwykła jazda płaska w terenie, po zróżnicowanym podłożu (szuter, kocie łby w paru miejscach, piasek, gleba na polu/trawa) z przewagą kłusa i stępa. Następnie po pewnych sytuacjach które miały miejsce, przeniosłam się do obecnej stajni, gdzie wróciliśmy do "starego kowala " i nieco częstszej pracy pod siodłem w sezonie, poza sezonem podłoże nie pozwalało, straszna "gruda" na placu i w terenie, koń 24/7 na dworze, zganiany sporadycznie (przy przenoszeniu pastwiska, przed jazdą na czyszczenie i takie pierdoły), w międzyczasie kupiliśmy dopasowane indywidualnie do konia siodło, co poprawiło jego motorykę ruchu (a raczej jej nie blokowało), ale efekt nie był zadowalający, koń zaczął się potykać, z siodłem czy bez, znów wykazywać "nieposłuszeństwo" (wybieranie sobie ścieżek), bez siodła i z (jazda i prowadzenie na uwiązie itd), pomimo, że siodło było ok, a z moim jeździectwem też było o niebo lepiej. Kowal stwierdził mocno niepokojące ścieranie się kopyt nierównomiernie (czyli to samo co kiedyś, ale w o wiele większym stopniu!), do tego już zaczęło to rzucać "cień" na stawy nóg, co niepokoi jeszcze bardziej... zalecił okucie przodów jedynie, bo na nich jest to widoczne, w tyłach tragedii nie ma, jest nawet ok, ale patrząc po przodach, bez odpowiednich zabiegów, też się tyły schrzanią. Okucie w celach : ochrony kopyta, ponieważ ścieranie było szybsze niż narastanie rogu - ryzyko po paru miesiącach takiego chodzenia bez okucia mogłoby się równać obniżeniu kości kopytowej, a może nawet przebiciu podeszwy), oraz zaobserwowania dokładniejszego, co tam się w ogóle dzieje, jeśli kopyto będzie mogło teoretycznie "sobie urosnąć" w podkowie, i czy to coś da, żeby "zapuścić" kopyto, żeby było z czego korygować - w tej chwili nie ma, bo nie ma jak odrosnąć bez ochrony przed ścieraniem. Okuto przody, wg. zalecenia, na początku lipca ( to było pierwsze jego kucie w życiu, zawsze boso chodził), teraz pod koniec sierpnia będziemy przekuwać, zobaczymy co się dzieje, na razie po dzisiejszej "kontrolce" kowala, wygląda na to, że kopyta po jednej stronie rosną, a po drugiej wolniej, lub wcale (przerastają zewnętrzne, zaraz zaczną wystawać za podkowę - wewnętrzne krótkie). Niestety polegam na informacjach od znajomej u której koń stoi, oraz rozmów telefonicznych z kowalem, ponieważ znów z powodów pt. "temat rzeka" byłam zmuszona wyjechać za granicę na 10 miesięcy (sama jestem chora, a w Polsce mi proponowali termin w 2018 (!!!!!) roku do lekarza na konsultację jedynie..., a **** wie czy bym doczekała, także to nie widzi-misię i porzucanie zwierzaka, broń boże...), także zdjęć nie mam jak zrobić na już i podesłać, ale pomyślałam, że może ktoś się może na ten temat wypowiedzieć, co sądzi o kuciu, a może buty by były lepsze (bo bez wbijania się w tkanki podkowiakami?)? Jestem w kropce, bo zdaję sobie sprawę, że może być milion powodów (zbyt wczesna zajezdka, błędy kowala któregokolwiek, jakiś problem z kręgosłupem/kośćcem, jakieś zwyrodnienie, którego nikt nie zauważył, bo było mało widoczne do pewnego wieku), ja nie jestem na miejscu, więc nawet nie mam możliwości porządnie tego zdiagnozować (tzn. ruszyć niebo i ziemię żeby ściągnąć kogo się da i kto może pomóc i być przy tym cały czas i na łapki patrzeć), a wrócić "na miejsce" nie mogę, bo średnio co tydzień muszę być u lekarza, a jeździć w tą i na zad 1500 km w jedną stronę po pierwsze mnie wykończy (a z grobu koniowi nie za bardzo dam radę pomóc), a po drugie, musiałabym chyba milion w totka wygrać, by móc tak jeździć i doglądać swojego i jego zdrowia. Wybaczcie, że się rozpisałam, ale chciałam zobrazować warunki jakie koń miał w jakim okresie czasu (co ma niebagatelne znaczenie przy kopytach i aparacie ruchu), no i nie dysponuję zdjęciami, także opisowo chociaż chciałam nadrobić. A może i po części się wypłakać, bo łapki opadają... W Polsce będę dopiero w grudniu (wtedy skończę terapię, mam nadzieję...) i na razie muszę działać zdalnie, konia tu nie ściągnę, bo tu gdzie jestem nie ma stajni z warunkami na to (brak padoków lub maleńkie padoki, i przyjmują tylko na sezon marzec-wrzesień - jestem na wyspie w Niemczech, i problemy z dojazdem kowali/weterynarzy z racji lokacji). Kompletny impas, załamanie i pytanie samej siebie, czy aby nie jestem najbardziej ch.... właścicielem konia na świecie. Już nawet nie proszę, ale błagam, niech się ktoś wypowie co można zrobić, gdzie szukać przyczyny takiego stanu rzeczy z kopytami, żebym miała jakiś punkt wyjścia, co sprawdzić, co zbadać, prześwietlić, co skonsultować z kowalem i znajomą u której koń stoi. Zwierzak aktualnie nie cierpi, bo po podkuciu diametralnie zmienił mu się ruch na lepsze, również "grzeczność" wróciła do normy, ale muszę zadecydować, co dalej. A nie ułatwia sprawy fakt, że przez moje głupie ciało, nie mogę być na miejscu i załatwić tego jak należy. Nawet nie wiem, czy wrzuciłam to w dobry wątek, bo "kuć czy nie kuć" to nie jedyne pytanie w tej sprawie, ale już naprawdę jestem zrozpaczona. Jeśli coś jest niejasne, albo pogmatwane, albo chronologicznie nie leży jak powinno, to dajcie znać, piszę pod wpływem emocji, od rana szukam nie odpowiedzi, a nawet podpowiedzi, ale nic to nie wnosi konkretnego i dalej nie wiem, co dalej... 😕
Drobienie, szukanie podłoża sugeruje roblemy typu ochwatowego-albo b. duży problem z tyłem kopyta. Potykanie - za długi pazur lub bolesność tyłu kopyta, powodującą ruch z palca. Nierówne ścieranie, jeśli nie wynika z problemu wyżej, może wiązać się z niechęcią do obciążania centralnego - znowu może być słaby tył kopyta. Ale to wszystko wróżenie z fusów bez zdjęć. Nie masz tam na miejscu kogoś do wysłania z aparatem i instrukcją co pstrykać? Podkowa trochę zasłoni, ale może coś będzie widać. Możliwe że przydałby się też choć jeden rtg pod kątem ochwatowym (gorszej nogi: bardziej płaskie, dłuższe kopyto -jeśli ma asymetryczne).
Przede wszystkim od nadmiernego ścierania się kopyta czy tez nierównego ścierania się kopyta kość nie opuści się w puszce kopytowej a tym bardziej nie przebije podeszwy. Przyczyn nadmiernego ścierania się kopyta może być wiele , jeśli jest tak jak piszesz ,ze kopyto ściera się mocniej z jednej strony to przyczyną może być krzywizna nóg lub samych kopy . Bardzo często kopyto z jednej strony rośnie bardzo intensywnie a z drugiej wcale "celowo", aby chronić jakąś część kopyta lub je zrównoważyć. Bez zdjęć trudno jest coś powiedzieć. A gdzie koń się w tej chwili znajduje? Chodzi mi o regon polski , miejscowość?
Dea : właśnie wysyłam od ponad miesiąca dwie znajome, ale się nie kwapią do tego (niezmotoryzowane), żeby zdjęcia porobić, będę atakowała jeszcze znajomą u której stoi intensywniej, od razu chciałam podziękować, że odpowiedziałaś na mój "post rozpaczy". Co do RTG właśnie nad tym myślałam, żeby kogoś ściągnąć do tego, ale najpierw się muszę zorientować, kto mi najbardziej miarodajne zdjęcia porobi (wiadomo wet wetowi nierówny, to samo z aparatami do RTG). Oba przednie kopyta są "krzywe", u obu mniej więcej symetrycznie wg (nie)prawidłowości: wewnątrz - krótko, nie rośnie, zewnątrz - rośnie i to sporo, długie.
kaloe: Koń znajduje się pod Olsztynem na Warmii. Zdaję sobie sprawę, że bez zdjęć można z fusów wróżyć, ale mam przeczucie, że prędzej zdjęcia RTG zrobię, niż mi ktoś kopyta obfotografuje, bo wszyscy "pewni" znajomi w rozjazdach i ich nie ma w kraju lub w województwie (wyjazdy zarobkowe albo obozy - wiadomo, wakacje), zostali ci, co jak napisałam już Dei (tak się to odmienia?), od miesiąca są błagani i nie ruszą tyłka. Z opuszczeniem kości - skrót myślowy, miałam na myśli to, że nie wiem co tam się działo wcześniej, bo RTG nie było robione, nie wiem czy już nie jest "źle położona", a fakt nadmiernego ścierania z jednej strony (o wiele szybciej niż przyrasta) może dojść z czasem (bez ingerencji) do dotarcia do ewentualnie opuszczonej już przez ochwat kości. Niestety w czasie leczenia ochwatu oraz zaraz po nim, po pierwsze byłam dzieciakiem = małe prawo głosu, po drugie, jedynym "końskim człowiekiem" w rodzinie, także zaufałam prawie że ślepo wetowi i kowalowi, nawet nie miałam co do nich za bardzo prawa wyboru, który ma przyjechać. Ale tu już znów zakrawałabym o sytuację rodzinną, która nie ma w tej chwili znaczenia, bo nikt mi się już nie "wpieprzy" w moje decyzje. Ale dziękuję Ci również, tak jak Dei, że odpowiedziałaś tak szybko i chciałaś poświęcić swój czas, by przeczytać "post rozpaczy".
Dzięki gacek, już pisałam z kaloe, na razie stanęło na tym, że zmuszę kogoś do obfotografowania + zlecę prześwietlenie, co się tam dzieje, żeby mieć jakąś "bazę" pod działania- zawsze łatwiej dać trafną "diagnozę", szybko i skutecznie podjąć kroki odpowiednie. Oczywiście na jedno i drugie muszę poczekać, bo nikt mi od ręki nie przyjedzie, ale przynajmniej potwierdziło mi się, że RTG jest koniecznością, a nie jedynie moim panikarstwem. Ogółem strugacz/kowal który do nas przyjeżdża jest solidny, ale wiesz jak to jest - jak już coś się z koniem dzieje, to gdybasz, myślisz, kombinujesz i nie śpisz po nocach, bo może strugacz/kowal coś przegapił (każdy jest tylko człowiekiem, wiadomo, można mieć gorszy dzień albo coś i nie być zbyt produktywnym), pomimo, że nigdy nic nie schrzanił. Taka typowa "Matka Polka", ale nie dla dziecka, tylko dla konia. 🙄
Witam 🙂 nie wiem czy dobrze trafiłam, bo raczej zadko korzystam z forum. Zanim zapytam kowala (bo zapytam napewno), chciałam zapytać "wujka google" :P i znać opinie różnych osób z różnymi doświadczeniami. A więc mam 7 letniego konika, który jest bosy i ma mocne kopyta. Jeździmy w tereny po różnym podłożu (twarde, miękkie, trawiaste itp), na ujeżdżalni piasek z fliselina, na hali kwarc. Skaczemy parkoury do klasy L1, na treningach pojedyńcze do 120cm. Na zawodach też skakaliśmy na różnym podłożu - od kwarcu po najzwyklejszy piach czy trawę. Do tej chwili nie zauważyłam żeby z kopytami działo się coś złego, wszystko jest w najlepszym porządku. Jednak chciałabym zacząć jeździć P klasę, a tam większość (o ile nie wszystkie) konie są podkute. Czy Waszym zdaniem powinnam profilaktycznie podkuć konia? Spotkaliście się z bosym koniem chodzącym P klasę w skokach? Dodam, że jakbyśmy mieli jechać to raczej wybieralibysmy tylko te zawody gdzie jest kwarc, ew. piach (?), bo na trawie mogłoby być chyba ciężko ze względu na brak możliwości wkrecenia haceli. Z góry dziękuję za wszystkie sensowne odpowiedzi🙂😉
jeżeli koń ma dobre kopyta , nie planujesz startów na mokrej trawie to spokojnie tą P klasę będzie chodził 🙂 pod moją córką koń szedł w tamtym roku N, na kwarcu, bez podków.
jesli tylko starty kwarc i piach i kon ma mocne kopyta to nie trzeba kuc, ale na trawie bym sie bała jechac bosym wyzsze konkursy, głownie z uwagi na deszcz. Może sie okazać, że akurat na twój przejazd zacznie padać badź wcześniej, szczególnie, że na zawody nie zapisujesz się dzien przed tylko z jakimś tam wyprzedzeniem i jak są 2-3 dniowe to też w koryś dzień może padać.
Przestudiowalam forum, zagraniczne strony i nadal nic nie wiem. Kon że szpatem, ponad 2 lata spokój a teraz klawisza, bo mamy stan zapalny. Wet zalecil kucie korekcyjne, aby odciążyć i ustabilizowac staw. Zdania są bardzo podzielone i nie wiem co robić. Kon bosy a ja osobiście skłaniam się do nie kucia z uwagi na prace kopyt. Czy mozna okuc tylko tyly skoro można same przody? Niech przynajmniej przody mu pracują.
kivik, nie kuje się koni tylko na zady niestety. W opisanym przypadku bardziej martwiłby mnie staw, niż kopyta, szczególnie że kucie zapewne zalecone będzie tylko przez jakiś czas, a kopyta w podkowach aż tak dramatycznie się nie psują i - wbrew pozorom - pracują.
[quote author=_Gaga link=topic=209.msg2591286#msg2591286 date=1473054709] kivik, nie kuje się koni tylko na zady niestety. W opisanym przypadku bardziej martwiłby mnie staw, niż kopyta, szczególnie że kucie zapewne zalecone będzie tylko przez jakiś czas, a kopyta w podkowach aż tak dramatycznie się nie psują i - wbrew pozorom - pracują. [/quote]
Dziękuję Ci bardzo. Zapytam może jeszcze w wątku zwyrodnien jak długo mieli zalecenia kucia i jak działało. Pierwsze w życiu kucie to mam stres 🙂
[quote author=_Gaga link=topic=209.msg2591286#msg2591286 date=1473054709] kivik, nie kuje się koni tylko na zady niestety. W opisanym przypadku bardziej martwiłby mnie staw, niż kopyta, szczególnie że kucie zapewne zalecone będzie tylko przez jakiś czas, a kopyta w podkowach aż tak dramatycznie się nie psują i - wbrew pozorom - pracują.
Dziękuję Ci bardzo. Zapytam może jeszcze w wątku zwyrodnien jak długo mieli zalecenia kucia i jak działało. Pierwsze w życiu kucie to mam stres 🙂 [/quote]
jak najbardziej kuje się tylko na tył, sporo koni reiningowych chociażby tak chodzi. Niby dlaczego miało by to być niedopuszczalne?