a ja myślałam, że to ze mną jest coś nie tak, i że wiecznie widze zakapturzone czarne postacie, które widze w oddali i w mgnieniu oka znikają z pola widzenia 😲 a mam tak od czasu do czasu, najczęściej kiedy zmierzcha. pierwsze kilka razy myślałam, że to żule, którzy chowają się w krzakach, ale kiedy podchodziłam do miejsca "zniknięcia" postaci nagle okazywało się, że krzaki niewielkie i w nich nikogo nie ma... i najczęściej mam tak na jednej ścieżce, która raczej nie jest często uczęszczana. albo jak coś właśnie "przemyka" gdzieś, widzę kontem oka, odwrócę się i nic 😲
Babi- hahaha ja przez dwa lata myślałam że ze mną jest coś nie tak 😁 a tak serio,to mam tak samo,a raczej miałam,bo teraz praktycznie ich nie widuję,wysokie,można być rzec że potężne,zakapturzone,czarne postacie,które gdy tylko je zauważę,znikają w ułamku sekundy a pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach ale przeważnie gdy jest ciemno lub już zmierzcha,cicho i gdy jestem sama 😉 znajoma mi radziła wyobrażać sobie wtedy światło,a raczej siebie w świetle Boga (tu już jest kwestia wiary ) i przede wszystkim nie bać się tego,bo podobno one żywią się ludzkim strachem
Hihi, przepraszam, ale tak mi się od razu skojarzyło z istotami żywiącymi się ludzkim strachem 😉 A tak serio, to ja dzisiaj nie zasnę dziewczyny przez ten wątek... Swoją drogą, czy przy schizofrenii nie ma takich "zwidów", postaci, lęków, uczucia ciągłej obserwacji?
jestem niewierząca, więc u mnie jakiekolwiek wyobrażenia Boga się nie sprawdzą 😉 ja mam to samo, pojawiają się z nikąd, znikają w ułamku sekundy, są najczęsciej właśnie wielkie, zakapturzone i garbate 🤔 z tym że ja jako dziecko byłam bardzo podatna na tego typu rzeczy, czesto czułam "oddech" na karku (przeciągów nie było 😉 ), widziałam cienie na ścianach w nienaturalnych miejscach, tupanie, trzaskanie drzwiami, tego typu rzeczy były na porządku dziennym, czarne postacie zaczęły pojawiać sie strosunkowo niedawno 🙄
Djarumm dokładnie tak, naszczescie teraz jestem wolna i szczesliwa🙂 Strasznie wam wspolczuje tego stanu, ja jak go miałam to sobie z tym nie radziłam i nie byłam w stanie sie przyzwyczaic, mimo ze ktos był obok i miał te same dziwne przeczucia
ja często jak jestem w łazience o zostawie otwarte drzwi i np.maluje sie przed lustrem i spojrzę kątem oka w lustrze na przedpokój to widze faceta stojącego w tym własnie przedpokoju! natychmiast sie odwracam a tam nic nie ma juz tak kilkanascie razy mialam i zdazylam sie przyzwyczaic. jeszcze jedna hstoria siedze w salonie przedlaptopem z kotem na kolanach drzwi od sypialni zamkniete , nagle patrze a tam jakis cien sie rusza tak jakby ktos przebiegl za drzwiami od sypialni. Moj kot sie zjezyl i zaczol warczec i dziwne dziweki z siebie wydawac ja wystraszona. Przeciez bylismy sami w domu , ide do sypialni otwieram drzwi...... a tam pilka do cwiczen (taka fitness) spadla z szafy pewnie od przeciagu i lezy na ziemi. A ja malo zawalu nie dostałam jak zobaczyłam ten cień. 🤔wirek:
jeszce jedna 🙂 kazde swieta bozego narodzenia najpierw spedzalam z tata i bratem u dziadka a potem dopiero w domur rodzinnym. Kiedy dziedek zmarl w okolicy wrzesnia i nastepne swieta spedzalismy juz bez niego 🙁 u taty z moim bratem kiedy usiedlismy do kolacji swiatlo zaczelo mrugac9gaslo i zpalalo sie na zmiane) przes jakies 10sek kazdy tylko spojrzal do gory i milczal. Sadze, ze dziadek dal nam znac ze jest nadal z nami🙂
Jasnowata - ahahha,wiem,też mi się to tak z początku skojarzyło 😀 są i to nieraz..ale sądzę że gdybym była chora,ktoś w mojej rodzinie czy nawet szkole dawno by się zorientował 😉 ale dobrze mówisz,bo trzeba umieć odróżniać fakty od choroby,często są mylone te dwie rzeczy,coś albo jest zrzucane i tłumaczone chorobą albo na odwrót . Babi - chyba jedyne co mogę to podać Ci rękę i powiedzieć witaj w klubie ! 😉 ja jako dziecko byłam podatna to raz a dwa ogromnie się wszystkim co paranormalne interesowałam,z tym że z wiekiem dopiero zaczęłam to dopiero pojmować i szukać na to co się dzieje odpowiedzi sylwiaj - cieszę się 🙂 hm ..uwierz mi że ja byłam tak przerazona że nie mogłam zostawać sama w domu,bałam się ciemności,ba..bałam się nawet sama spać w pokoju a tłumaczyłam to tym że po prostu boję się co zobaczę gdy w nocy się obudzę 🙄 dopiero pewnego dnia ni z tego ni z owego,wszystko minęło i moje lęki i zarazem wszystkie moje dziwactwa..A nawet jeżeli się pojawiają to podchodzę do tego z dużo większym spokojem niż kiedyś,na całe szczęście .
Djarumm naprawde podziwiam🙂 ja teraz jak przypominam sobie dawne czasy to az gesiej skórki dostaje jednak najbardziej przreaza mnie to ze Dynia wyladowała w psychiatryku ponoc po smierci psa jednak ja sie boje zeby to nie było przez to co wywołałysmy jak byłysmy szczeniakami
Djarumm, ja chyba nauczyłam się to ignorować na tyle skutecznie, że przestałam to zauważać. Po sytuacji, gdzie gigantyczny cień gonił mnie po przedpokoju (nie był to mój cień, był gigantyczny i miał dziwny nieregularny kształt) 😉 I jak tupanie i trzaskanie drzwiami nocą można ignorować, tak zakapturzone postaci już ciężko...
cavaletti - no właśnie o to samo chciałam zapytać sylwiaj 😀 Babi - może z czasem też uda Ci się do tego przywyknąć a może same znikną do tego czasu,ja bym nie wytrzymała jakby mi drzwi w domu trzaskały 👀
znaczy te drzwi to nie trzaskają u mnie w mieszkaniu, słychać zawsze jakby trzaskały u sąsiadów. A szczerze wątpie, żeby sąsiedzi trzaskali drzwiami co chwile, łazili, tupali o 2-4 rano 🙄
Moja mama mi raz opowiadała,że kiedy umarł jej dziadek i siedziała z kuzynem na podwórku u babci to słyszeli takie charakterystyczne szuranie kapci dziadka po płytkach... Ja znowu kiedy jeszcze mieszkałam w PL to ok. 12 w nocy przez kilka minut słyszałam jak ktoś ciągle wchodził i schodził po schodach po drugiej stronie (pokój mam równoległy z klatką schodową,a łóżko jakby nie było ściany-zaraz przy schodach)... I to nie po całej klatce,ale tylko po tych jednych schodach- z mojego piątra na półpiętro nade mną O.o Najgorzej jest w domku letniskowym mojej babci- tam kiedyś wielu żołnierzy zginęło (w okolicy),a sama wiem nawet gdzie przy drodze leży zakopanych 2 Żydów,których zamordowali (wiem od taty i raczej mało osób o tym wie). Kiedyś zgasło światło (tylko w naszym domu) i babcia poszła do sąsiadów. Ja zostałam sama i normalnie czułam jakby ktoś stał centralnie nade mną i patrzył. Mój tata jak był młodszy i z kolegą przyjechał to się piec otwierał i drzwi (nie wiem dokładnie,bo tata nie chce mówić,bo twierdzi,że będę bała się tam jeździć,albo zbywa ,,aaa nieważne"😉. Do tego 3 synów sąsiadki popełniło samobójstwo (a naprawdę, nic na to nie wskazywało) i żeby było ciekawiej: jeden się spalił (w domu niedaleko naszego), drugi utopił (wpadł do jeziora- nie był pijany ,żeby nie było),a trzeci powiesił w pobliżu naszej działki (albo na niej-też mi nikt nie chce powiedzieć ,,bo będę się bała"😉. W jedną część działki nie wejdę (pobliże studni),bo czuję paraliżujący strach...
Mój dom w IS za 12 lat skończy setkę i pierwsze noce to była katorga: coś skrzypi, trzeszczy, drapie i do tego drzwi się czasem otwierają same z siebie. Chociaż to może dlatego,że dom drewniany,a w IS mamy kilkanaście małych (niewyczuwalnych) trzęsień ziemi dziennie.
nie ma co opowiadac - głupia zabawa, totalna prowizorka zamiast stołu taboret, swieczka, prowizoryczna tablica Ouija i klucz zawieszony na nitce na zyrandolu. środek dnia pies w drugim pokoju. My chichoczace cos tam gadałysmy i sie zaczeło: klucz zaczol sie kręcic, płomień zaczoł chybotac, obrazek z matka Boską sie przewrócił a pies zaczoł ujadac - uciekłysmy. Niby nic sie później nie działo, kontakt sie urwał a od wspólnej znajomej doowiedziałam sie ze Dynia wylądowała w szpitalu. Nikomu nie polecam takich zabaw
Przeczytałam 10 stron, myślę sobie, teraz nie wyjdę z pokoju, bo mam lustro obok drzwi. No ale nic, zapaliłam światła, idę do kuchni wchodzę, modlę się, żeby czegoś nie zobaczyć, a tu łomot! Prawie wykorkowałam, a okazało się, że brat puka w okno żeby mu drzwi otworzyć ( mamy takie podwójne drzwi, że jak stuka w pierwsze to nie słychać w domu, dlatego zapukał w okno). Nie poszłam, wysłałam mamę 😂
Serio najlepsza metoda to ignorowanie i przejście nad tym do porządku dziennego. Kiedyś miałam masakrę - teraz przywykłam. Chociaż nawyk zamykania drzwi w pokoju rodziców i niepatrzenia w lustro w ciemnym pokoju został.
Miyako, Ponoć lustra są oknem duszy i patrzenie w nocy w nie ułatwia dotarcie do ciebie złych mocy/bytów/etc. Zresztą opowieści z lustrami są dla mnie tak okropne, ze wolę nie ryzykować 😁|
Często też wieczorem, a zazwyczaj już wszyscy śpią, myję włosy i suszę 'na chyląco', to później się nie podnoszę, bo mam takie wielkie lustro na pół ściany. Wychodzę pochylona do przedpokoju, podnoszę się i dopiero wtedy wchodzę znowu do łazienki. Tak jakoś lepiej się czuję wtedy. Chociaż światło cały czas zapalone. 😵 Ale z tymi lustrami to przesada, niby nic, a straszą jak mało co. Może nie bez powodu wymyślono horror "Lustra" Jutro napiszę wam historie, które przydarzyły się mojej babci i wujkowi, raczej działy się naprawdę, nie sądzę by babcia mnie straszyła, nie w tym wieku (o moim mówię) 😁
Aż strach spać. Piszę bo nie chcę zgubić wątku bo ciekawy jest. Ja miałam raz taką dziwną sytuację. Szłam z przyjacielem przez 'sadek', generalnie nieoświetlony, tylko na kocu drogi trochę światła. No i my idziemy, gadamy i nagle patrzę a tam postać. Wyglądająca na trochę pochyloną, starszą kobietę, cała na czarno. Chusta na głowie, suknia do ziemii. Zmroziło mnie. On też to zobaczył. Po chwili wachania poszliśmy dalej a jak doszliśmy to okazało się, że nikogo tam nie ma. 😲
No u mnie na szczęście aż tak silne to nie jest, wręcz z wiekiem lekko osłabło. Nikomu o tym nie mówiłam, nie dzieliłam się tym faktem, tylko moja mama całe dzieciństwo się irytowała, że w nocy sama do łazienki pójść nie mogę czy śpię zakryta kołdrą po głowę. Dopiero dwa lata temu trafiłam na K., który mi wyjaśnił, o co w tym wszystkim chodzi 😉 Jemu fajnie, bo on się takich rzeczy nie boi, ale ja czuję się zdecydowanie słabsza od nich i to owocuje zarówno strachem, jak i przyciąganiem owych istotek. Raz wybraliśmy się na cmentarz z naszym przyjacielem(ot, spacerek o 2 w nocy- wbrew pozorom cmentarze są bardzo fajnymi miejscami) i wywiązała się dyskusja o "bestiach"- strażnikach miejsc. Oni widzieli duże zwierzę, mieszankę kota i psa, a ja... starszego pana. I wtedy się dowiedziałam, że im większy i wyższy strażnik, tym... słabszy. Nasz przyjaciel w pewnym zamku widział ok. 20 metrową, wielką ropuchę 😁 Najgorszą postacią strażnika jest ponoć dziecko- wtedy najlepiej wiać z danego miejsca jak najszybciej, bo taki strażnik jest bardzo potężny i nie zawsze podoba mu się, że ktoś odwiedza dane miejsce. Co do luster... to by częściowo tłumaczyło mój strach przed domem- mam jedno w kuchni, dwa w salonie i jedno w pokoju 😁 Z czego w pokoju i salonie są duże, dwumetrowe tafle. I dwa lustra wiszą naprzeciwko okien 😎
Hah tak czytam ten wątek i czytam... i jedyne co mi się przypomina to to, że moja koleżanka też 'widziała' różne rzeczy i 'osoby' i różne rzeczy 'przepowiadała'... później spędziła 2miesiące w psychiatryku i ją wyleczyli:P
CzarownicaSa - właśnie zauważyłam że im bardziej się czegoś boimy tym bardziej jesteśmy słabsi i owe istoty lub sytuacje przyciągamy...A z cmentarzami to słyszałam na odwrót,że nie należy po nich chodzić,bez jakiegoś konkretnego celu bo może się 'coś' przyplątać,to swoją drogą,ale mnie swojego czasu,baaardzo ciągnęło na cmentarze i to najlepiej takie stare,opuszczone 😀 i tak jak mówi Notarialna najlepszym sposobem jest chyba ignorowanie tego 😉 na początku jest trudno,bo wiem jak mnie paraliżował strach,ale z dnia na dzień,przywykłam a co za tym szło przestałam się bać i one po prostu zaczęły znikać,przestały się pojawiać,chyba od kilku miesięcy nie miałam żadnej 'przygody' ani nikogo nie widziałam 😉 spokojnie mogę siedzieć po ciemku,a miałam z tym ogromny problem,okropnie bałam się ciemności,a problem nasilił się po śmierci babci,byłam nawet u pewnej zielarki która miała mnie z owych lęków wyleczyć,przeszło po ok.pół roku,więc do tej pory nie wiem czy to jej sprawka czy też po prostu samo z siebie przeszło... 🙄 Dużo też zawdzięczam mojej klaczy,może to zabrzmi śmiesznie,ale od kąd ją mam,czuję się jeszcze bardziej silniejsza i jeszcze mniej się boję,po prostu czuję jakby ona mnie chroniła,bije od niej niesamowita energia..ale taka dobra,dająca 'power' 😉 A co do luster,to jakoś nigdy nie miałam z nimi problemu,ani głębiej się nad nimi nie zastanawiałam..No nic zobaczymy dzisiaj wieczorem 😁
Djarumm zależy, jaki cmentarz 😉 Ja bardzo lubię te stare, z historią- przeważnie są o dziwo spokojne, ciche i "unormowane". Można dużo fajnych rzeczy wyczuć, zobaczyć. Z kolei te stosunkowo nowe są przeważnie zimne i wzbudzają delikatny dreszczyk na karku. Ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia, z czego to wynika 😉 Mi dużo w tej kwestii dała ciąża- czuję się silniejsza i bardziej zmotywowana do "odganiania" wszelkich tego typu istotek ze względu na małą 😉 I bać się przestałam, i rzadziej mi coś kątem oka przemyka 😉
Ja nie miałam nigdy żadnych zapierających oddech zdarzeń. W dzieciństwie często gdy w nocy otwierałam oczy to widziałam jakąś postać/cień, tłumaczyłam sobie że mam mroczki przed oczami (i niech tak zostanie), inna sprawa, że lunatykowałam dość często w snach, wiec i może te cienie to jakiś wymysł. 1. Z opowieści, które znam ze słyszenia to najdziwniejsze rzeczy działy sie w domu mojej przyjaciółki, mieszkała w poniemieckim domu, w którym kiedyś ktoś się powiesił. Często opowiadała jak w nocy było słychać stukot drewniaków, tak jakby ktoś chodził, to zdarzało sie czesto a że mieszkali w ścisku to słyszeli to wszyscy. Innym razem jej ojciec wraz z wujkiem siedzieli na tarasie w ogrodzie i usłyszeli płacz, gdy wstali zobaczyli kolo domu postać kobiety z dzieckiem na rękach -zwiali. 2. Znajomi wracali w nocy do domu, droga przez las, pusta i nagle zobaczyli, jakąś osobę, która przypominała im ich zmarłego wuja, gdy tylko sie zbliżyli postać uciekła do lasu. zatrzymali się, Wysiedli z samochodu, wołali, szukali i nikogo nie znaleźli. 3. Mój ojciec (było to zaraz po ślubie moich rodziców, mieli mały pokój na stryszku) spał sobie w łóżku do polowy nakryty kołdrą, słyszy, że ktoś idzie po schodach na górę, patrzy a to mama weszła, nakryła go kołdrą po szyję i sobie poszła. Ojciec wstał, schodzi na dół i pyta sie mamy po jaką cholerę szła na górę żeby go tylko nakryć a mama na to "ale ja wcale nie byłam na górze".
Wczoraj przeczytałam połowę wątku, poszłam spać dość późno i na początku prawie się posikałam ze strachu. Trochę mi się te historie rzuciły na mózg i bałam się otworzyć oczy żeby czegoś nie zobaczyć w ciemności. Ale potem pomyślałam, że w sumie mam raczej szczęście więc może mam tego dobrego ducha przy sobie. Sama nie wiem czy to była moja wyobraźnia czy może to sławne tu porażenie senne (czy to się zdarza też przy zasypianiu? czy tylko przy budzeniu?) ale kiedy wyciągnęłam rękę i powiedziałam szeptem "jesteś przy mnie, prawda?" to poczułam taki nacisk na tą rękę. Jakby ktoś położył na niej własną dłoń. Potem poczułam nacisk na piersi i nie oddychałam przez chwilę. Po chwili zaczęrpnęłam chaust powietrza i minęło. Nie czułam już tej ciężkości. Ale jeszcze przez długi czas nie mogłam zasnąć.
Szczerze mówiąc nie wiem czy to było na prawdę czy moja podświadomość sama mi to narzucia w związku z tym, co czytałam tu na wątku. Ale to było takie... dziwne.
Heval każdy z nas ma swojego opiekuna, więc całkiem możliwe, że wcale Ci się nie przewidziało 😉 Historie na pewno miały pewien wpływ, ale nacisku raczej sobie nie mogłaś wymyślić. Zawsze uważałam, że im bardziej w coś wierzysz, tym bardziej staje się to realne. Kiedyś ludzie wierzyli w Starych Bogów, tłumaczyli wszystko w ten sposób, skądś wzięły się też legendy o krasnoludkach, strzygach, utopcach itd. W większości w ten sposób tłumaczono sobie zjawiska, które my dziś tłumaczymy nauką, ale zdarza się też, że nawet nauka pewnych rzeczy wytłumaczyć dalej nie może 😉 Nawet taki śmieszny przykład- jak przeprowadziłam się do tego domu niedawno, wszędzie walały mi się kłaki psa, kłęby sierści, kurz, śmieci itd. Codziennie je zbierałam, sprzątałam i codziennie pojawiały się na nowo- aż bałam się, czy mi pies nie wyłysieje 🤔wirek: Moro unikał siedzenia w kuchni, albo leżał pod drzwiami, albo pchał się na dwór. Trwało to kilka miesięcy, aż dwa miesiące temu pożaliłam się K. A ten roztropnie stwierdził- "A przywitałaś się z duchami domu?" Najpierw go wyśmiałam. A tydzień później wstawiłam za kominek trochę miodu i chleb 😁 Moro kładzie się w całej kuchni, nie ucieka na dwór, kłęby sierści zniknęły, zostały tylko śladowe ilości, kurze wycieram raz w tygodniu i jest spokój. Jak raz pozbierałam jakieś śmieci i paprochy walające się po podłodze w salonie, tak do dziś mam czysto. Ot- wszystko zależy od "wiary". Tak, wiem, że jestem nienormalna 😁