Forum towarzyskie »

Wlasna Matka, przyjaciel czy .. niekoniecznie ?

Moja mama miała ciężkie dzieciństwo i okres dorastania bo jej ojciec tyranizował ją i moją ciocię. Jak byłam młodsza to chciała żebym miała wszystkie mozliwości jakich ona nie miała,tylko że to sprowadzało się do pakowania mnie w masę zajęć dodatkowych na które niekoniecznie miałam ochotę. O ile takie np. dopisanie mnie w wieku 8 lat do grupy całkiem zaawansowanych gimnazjalistów na j.ang z przykazaniem nauczycielce,żeby pod żadnym pozorem mi nie odpuszczała, po czasie zaplusowało,tak przez wiele jej pomysłów nabawiłam się kompleksów (najgorszy był chyba kurs tańca i pseudogimnastyka korekcyjna). Miała też specyficzny sposób motywowania mnie do nauki, byłam porównywana do najgorszych matołów iroztaczała przede mną wizję jak to za x latach będę żebrać na dworcu o chleb,albo zacznę się puszczać żeby mieć na ćpanie. Rozumiem,miała trudny okres, rozwodziła się z moim tatą,w trakcie tego rozwodu okazało się,że jej kochanek a obecnie mój ojczym wcale nie jest pewny czy chce z nią być itd,ale takie traktowanie dziewczynki,w początkowym okresie dojrzewania to był co najmniej "błąd wychowawczy". Inna rzecz,że ja też zawsze cięty język miałam i nie potrafiłam siedzieć cicho. Nie raz i nie dwa oberwałam, nie raz i nie dwa usłyszałam,że jestem gównem itd. Zakaz widywania się z babcią (mama taty),sprawdzanie telefonu czy aby nie kontaktowałam się z kimś z kim nie powinnam itd. Problemy z zaniżonym poczuciem własnej wartości miałam jeszcze do niedawna, do dziś nie potrafię spontanicznie okazywać uczuć.
Generalnie byłam na smyczy,czasami wydłużanej ale jednak smyczy. Dzisiaj dziwię się,że przeszłam przez to bez większego buntu,wyskoków.,pakowania się w problemy, konie były swego rodzaju odskocznią.
Te stosunki zmieniły się diametralnie jakoś w połowie gimnazjum i robiły się coraz lepsze w miarę jak byłam starsza. Ona spuściła z tonu, ja się kontrolowałam i robiło się naprawdę coraz lepiej. Po jakimś czasie z nauczania dzieci w podstawówce przeniosła się do szkoły,gdzie uczyła moich rówieśników. Chyba zobaczyła,że mój osrty jeżyk i corazczęstszenie dawanie sobie wleźć na głowę są niczym w porównaniu z marginesem z jakim zaczęła spotykać się w szkole (specyficzna placówka). Chyba nauczyła się mi ufać,ja zaufania nie nadużyłam i zaczęło być dobrze. Teraz dalej jest dobrze,często rozmawiamy,mamy podobne poczucie humoru i poglądy na wiele spraw,ale nie czuję żeby była osobą absolutnie niezbędną mi w życiu.
Podbijam temat.
Wyprowadziłam się z domu 9 miesięcy temu. Od tego momentu staram się budować swoje własne życie i swoją rodzinę razem z moim chłopakiem. Są lepsze i gorsze dni....
ale kwestia relacji z matką wciąż nierozwiązana :/
Przykład z dziś - wychodziliśmy rano z domu, i dostałam od niej smsa, żeby zadzwoniła jak będę mieć czas. Nie napisała, żeby to miało być coś ważnego, pilnego. Więc odpisałam, że raczej wieczorem. Spędziliśmy dzień na zakupach, wizycie imieninowej u jego rodziny, spotkaniu ze znajomymi, obiedzie, a na koniec w kinie. I o 23 sms z fochem od mamy, że dziękuje bardzo, żebym już w ogóle nie dzwoniła. Jak miała coś ważnego, to mogła sama zadzwonić i powiedzieć, ale przecież nie będę rzucać wszystkich moich planów dla niej. Czy przez całe życie matka ma być dla mnie najważniejszą osobą na ziemi?
Szczerze? Mnie by też było przykro gdyby moja córka/ mama/ przyjaciółka/ siostra (ktokolwiek dla mnie w jakimś sensie ważny) nie znalazł przez cały dzień 5 minut czasu, żeby do mnie zadzwonić (już nawet nie tak od siebie, ale na moją prośbę).
Nie wiem jakie są dokładnie stosunki między Wami, ale może Twoja mama zdaje sobie sprawę z rzeczy, które możesz jej zarzucać i nie chciała się wprost narzucać dzwonieniem (nie była to sprawa życia i śmierci na cito). Ale zasygnalizowała Ci w dość zręczny sposób, że chce z Tobą porozmawiać. Może było to dla niej ważne, żebyś po prostu zadzwoniła...?
wendetta, dorośli ludzie jak mają sprawę to dzwonią. Poza tym obrażanie się na własne dzieci, serio? Kto tu ile ma lat.
Ludzie są różni, mają różne intencje i różne sposoby komunikacji z otoczeniem. Nie każdy robi to równie zgrabnie, mądrze i dojrzale. I w tym przypadku jestem w stanie wyobrazić sobie intencje mamy Szepcika. Kurcze, chociaż nie, nie znam Szepcik, jej matki i ich stosunków, więc pewnie patrzę przez pryzmat siebie, ale mama to mama i można poświęcić jej te 5 minut. Tym bardziej w tak nieabsorbujący sposób.
Poza tym Averis, mamy tutaj wypowiedź tylko jednej strony, nie wiemy jak wyglądało to "obrażenie się na własne dzieci" 😉

W zasadzie... Jeszcze jakiś czas temu nie przypuszczałabym, że będę "bronić" niejako stanowiska mamy (między mną i moją bywało/ było bardzo źle). Ale po 3 latach samodzielności i przewartościowania we własnej głowie wielu spraw, zupełnie inaczej patrzę na tego Człowieka, jakim jest moja własna mama.
Z jednej strony faktycznie jakby mama miała ważną sprawę to mogła sama dzwonić, w końcu to leżało w jej interesie. A obrażanie się jest dziecinne...
Ale z drugiej naprawdę nie znalazłaś tych 2-3 minut...? W drodze do kina czy na zakupy np? Sama wiem, że mojej mamie czy mi też by było przykro.
Ja po takim smsie od mamy dzwonię praktycznie natychmiast. Nie wyobrażam sobie żebym przez cały dzień nie znalazła chwili na tel do niej.
No ale ja rozmiawiam ze swoją mamą przez telefon minimum 4 razy dziennie 😎
Ja, podobnie jak dziewczyny, dziwię się, że w ciągu całego dnia spędzonego po części na pierdołach nie znalazłaś chwili na telefon. Dla mnie naturalnym jest, że jeśli ktoś sygnalizuje mi potrzebę kontaktu (oczywiście wśród tych ważniejszych dla mnie osób - rodzina czy bliscy znajomi, reszta musi się sama jakoś "dobić" do mnie), to kontaktuję się z tą osobą w pierwszej wolnej chwili, choćby po to, żeby ewentualnie ustalić, że nie mam obecnie czasu i zadzwonię później czy na drugi dzień.
Dla mnie takie "nie musisz już dzwonić", to raczej coś, jak "dzięki, że mnie olałaś, poradziłam sobie sama, więc nie musisz już dzwonić" (w tej konkretnej sprawie, a nie, że w ogóle).
Ale dlaczego ja w takiej sytuacji, gdy osoba nie kontaktowałaby się przez cały weekend, po prostu zadzwoniłabym na 2 minuty, bo "pewnie nie możesz długo rozmawiać, ale chciałam tylko przekazać, że coś tam coś i może pogadamy o tym dokładnie jutro"??? Czy nie tak dorośli ludzie załatwiają sprawy?
Stosunki między nami nie są przyjacielskie. Pisałam wiele razy o tym w tym wątku, moja matka chce sterować moim życiem, chociaż jestem już dorosła.
Dwa razy czytałam pierwsze zdanie i nie zrozumiałam.
Wiem, że stosunki między Wami nie są przyjacielskie, ale jeśli nie są całkowicie wrogie, to szybki telefon w drodze do kina chyba nie jest wielkim problemem? Nie oceniam Cię, nie wiem jakie dokładnie macie relacje (wiem tyle, co pisałaś na forum), jestem po prostu w stanie zrozumieć reakcję mamy.
Wiesz, szybki telefon też nie rozwiązałby sprawy, bo skończyłoby się "no nie masz czasu dla własnej matki". Już miałam takie sytuacje, gdy gdzieś wychodziliśmy/wchodziliśmy, ja z nią rozmawiam, mój chłop oczami wywraca bo film nam się zaczyna, a ona nie potrafi zrozumieć, że muszę kończyć. Albo inny przykład - potrafi się mocno wkurzyć, bo nie odbieram telefonu w pracy. Po prostu nie zawsze mogę, nie zawsze mam prywatny telefon przy sobie. I nie będę prowadzić z moją matką życia w stylu: pan i władca oraz jego niewolnik.
Ale tego wyżej nie napisałaś 😉 A zmienia to trochę postać rzeczy. Nie próbowałaś robić tak, że rozmawiając z mamą informowałaś na wstępie, że masz powiedzmy 2 minuty, chwilę przed oczekiwanym końcem informowalaś, że MUSISZ kończyć za dajmy na to pół minuty i normalnie "przekrzyczeć" ją swoim "kończę, odezwę się XYZ, pa" i się rozłączyć? I robić to za każdym razem, kiedy faktycznie jest taka potrzeba? Trochę jak z dzieckiem.
Dzieckiem to ja jestem, a ona jest najmądrzejszą osoba na tej ziemi  😎
No robię tak, robię gdy nie chcę zaczynać awantury - np. jestem u niej w odwiedziny, a pod koniec ona zaczyna mówić jaka to jestem przy kości, że ciągle tyję, na pewno się źle odżywiam, objadam słodyczami, źle wyglądam, chłopak mnie przez to rzuci i tak dalej. Wtedy po prostu zbieram się do wyjścia i na wszystko jej odpowiadam "tak, tak" i wychodzę. Prawda jest taka, że poprzedniej zimy przybrałam tak z 10 kg, ale teraz stopniowo zrzucam. Nie tyję bardziej, właśnie przeciwnie....
Domyślam się, że jest najmądrzejsza 😉
Innej rady chyba nie ma, jak właśnie trzymać się jakichś tam swoich postanowień i wyrzuty puszczać mimo uszu.
Twój drugi akapit brzmi strasznie, szczerze współczuję...
Zapomniałam dodać, że dlatego mam problemy ze znalezieniem pracy - bo ciągle tyję 😉
Wiesz, można się do tego przyzwyczaić. Ona ma po prostu swój plan na moje życie, i wszystko, co od tego planu odbiega jest wg niej do kitu. Ale jak byłam młodsza to często dawałam sobą manewrować.
To trzymaj się dzielnie i nie daj się! 🙂
raczej wieczorem- i nie zadzwonić do 23? nie dziwię się, że było jej przykro.
moja mama też czasem nie dzwoni, tylko prosi się, żeby odezwać się jak będzie mogła, bo ona ma stabilniejszy plan dnia niż ja i ja np nie mogę zrobić sobie przerwy w pracy na telefon i nie wyskoczę z wykladu odebrać, może u szepcik sytuacja wyglada podobnie.
mama, chocby nie wiem jak mądra i dojrzała jest też człowiekiem. moja też bylaby urażona i możliwe że dałaby temu wyraz takim smsem, tym bardziej, że lubi sie wcześnie klaść. to nie znaczy, że strzelałaby fochy nastepnego dnia i tak dalej. Powiedziałaby, że jej przykro/jest zła i zebym wiecej tak nie robiła.
nie trzeba miec przeciez mega waznej sprawy, żeby chciec pogadać. nie zadzwonila, bo moze nie chciała przeszkadzac, jak pisałam wczesniej. z reszta szepcik sama napisała, że jej mama denerwuje się, gdy dzwoni, a córka gadać nie może i może tak znalazła na to sposób.
Może tu jest pies pogrzebany - ja nie lubię z nią tak po prostu "gadać", zawsze to się kończy ocenianiem mnie i mojego życia, stawianiem warunków, udzielaniem rad "powinnaś zrobić to i to", wypytywaniem, sondowaniem, sprawdzaniem...  🤔
Choćby nie wiem ile było awantur na ten temat, ona zawsze poczuwa się do roli strażnika mojego życia.

EDYCJA: no i nie mówiłam, 30 minut rozmowy i samo wypominanie... powód jest zawsze ten sam, że ja jeszcze studiów nie skończyłam.
szepcik, przecież to ty masz problem z sobą, skorzystaj z okazji i "wybij się na niepodległość" ucząc się ucinać "pogaduszki" mamy. Dopóki będziesz unikać - będziesz dzieciakiem a twoja mama będzie o ciebie umierać ze strachu. No bo skoro z własną mamą nie potrafisz sobie poradzić - jak masz poradzić sobie z życiem? Jeśli nie nauczysz się asertywności w rodzinie to byle co i dosłownie każdy będzie mógł cię zrobić w bambuko.
TY jesteś Dorosła = masz się troszczyć(!) o mamę.
Tak sobie pomyślałam: gdyby w wątku sercowym któraś dziewczyna napisała:

"napisałam do niego smsa, żeby zadzwonił, jak będzie mieć czas. Odpisał, że to raczej wieczorem. Ale jak nie odpisał do 23, to wysłałam mu sms, że dziękuje bardzo, żebym już w ogóle nie dzwonił. No foch"

to raczej by się ją rozumiało, że poczuła się olana, zignorowana, że chłop niesłowny itd. Ot, punkt widzenia, punkt siedzenia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się