Forum towarzyskie »

Rodzice, a konie - czyli problemy z rodzicami.

Dawniej(jeszcze w czasach kiedy chodzilam do szkoly) rodzice nigdy nie popierali tego,ze jezdze.Mozliwe,ze byloby inaczej,gdybym miala dobre oceny?
Kasy nigdy na konie nie dostawalam,jak chodzilam do stajni,dostawalam ochrzan,ze nie poswiecam czasu nauce.
Moi rodzice(szczegolnie moj tata),maja inne priorytety finansowe jesli chodzi o moja osobe.
Na obozy jezykowe i inne,jezyki,szkoly,podroze,moga wydac fortune,na konie niestety zlotowki nigdy nie dostalam.
Tata uwaza,ze gdybym miala teraz konia,ograniczyloby mnie to calkowicie.
Z jednej strony sie z nim zgadzam,z drugiej nie jezdze juz ponad rok,a chec do jazdy mam niesamowita.
Teraz kiedy poszlam na studia,z nauka nie ma problemow(chyba nareszczie doroslam  😉),wiem,ze gdybym zaczela jezdzic,nawet kupila swojego zwierza,swiat by sie ze strony rodzicow nie zawalil,jednak na wsparcie finansowe nie mialabym co liczyc.
Coz,rodzicow sie nie wybiera  😉Bardzo ich kocham,a konia tak czy inaczej kiedys miec bede,wiec te 2-3  lata moge jeszcze poczekac.
Kaarina, jakby nie patrzeć pomoc finansowa, to też ogromna pomoc 😉


Pewnie! Za to jestem im niezmiernie wdzięczna. Sama bym nie dała rady zarobić. Studiuje, jeżdże na uczelnie po 60km dziennie także na prace nie mam czasu. Zwłaszcza ze moj plan zajec jest rewelacyjny:/
Staram się jak mogę zrobić np. cos w domu w zamian.
Ale jednak tego wsparcia duchowego brak. Ostatnio babcia zauważyła, ze nie jeżdże i zaczęła wypytywać dlaczego.
Może za dużo wymagam:P Ale przyzwyczaiłam się już do takiego stanu rzeczy.

I jeśli pisze o wsparciu duchowym, czy zainteresowaniu ze strony rodziców, nie chodzi mi o to, żeby jeździli ze mną do stajni jak to było daaawno temu, czy skakali z radości bo wyszło mi ładne ustępowanie. Chodzi o samo zainteresowanie się. Wystarczy zapytać "jak tym razem poszedł trening", na przykład. I niezbywanie mnie w momencie kiedy zaczynam mówić o koniach. To raczej nie ma nic wspolnego z podzielaniem pasji swojego dziecka.
A ja jestem w szoku! 😜
Dzisiaj ojciec pojechał ze mną do konia, bo chciał go zobaczyć. Na miejscu jest jeszcze kucka (około 110 cm), dość szczurząca się, ale nie gryząca. O dziwo nie bał się koni, ani od nich nie stronił jak zawsze. Nawet nie poleciał ani jeden negatywny komentarz. Po wypuszczeniu kopytnych na łączkę zaczął się zachwycać wzrostem Dobrego (170 cm) i jego urodą jak na 20latka 😁
Po przyprowadzeniu do stajni wziął się SAM Z SIEBIE za czyszczenie kuca! No wtedy mi już zupełnie kopara opadła. Nie wiedziałam, ze wyczesywanie grzywy i kłaków może być tak ekscytujące. Ba, nawet sobie z kopytami poradził! 👍 A o ile mi wiadomo kucka potrafi znienacka z prostej złośliwości zasadzić kopa, to tak stała spokojnie i nadstawiała się do drapania 😂

No pierwszy raz ojciec zainteresowany był końmi, widać, ze mu się spodobało. 🏇
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się