Forum konie »

Koń - tchórz i wypłosz - prognozy?

jodzi napisał: Dlaczego nikt nie neguje ze pies np. nie musi biegac? Ze wystrczy mu na smyczy połazic godzinke dziennie i zamknijmy je w domu czy w budach?
no to pogadajmy o psach w miescie. bo moim zdaniem powinien byc zakaz trzymania psow w blokach. nie sa stworzone do siedzenia 8 godzin dziennie czekajac na swojego pana. nie sa storzone do obsrywania chodników.

no i co z tego?

"ciesza sie" jak pan wraca z pracy, to i pan sie cieszy.

sa udomowione - dosłownie. czy to dla nich dobre? naturalne?


to samo z koniem - chce jezdzic wiec nie postawie konia w stajni 100 km od miasta, bo tam są odpowiednie padoki. dobre to dla konia? naturalne? z pewnością tak samo naturalne jak samo to, ze w ogóle na niego wsiadam


jodzi, nie sposob odmówić racji twojej wypowiedzi, ale po 1 - w tym watku to off topic, jak twoja wypowiedz ma sie do tematu dyskusji tutaj prowadzonej? po 2 - wypuscmy konie na wolnosc bedzie bardziej naturalnie.
juz to było wałkowane 100 razy ale nikt mi nie wmówi ze koni wcale nie trzeba puszczac bo i 20 godzin w stajni moga stac i sa szczesliwe. Jakby własciciel takiego konia sam puscił na godzine co drugi dzien- to juz byłoby dobrze.

Daleko mi do puszczania koni na wolnosc caroline. W kazdej normalnej stajni powinny byc padoki- chociaz jeden do czorta.

Co do trzymania psów w blokach- racja. Srają- ale po to mają własciciela zeby po psie posprzatał.

nie jest to ot, bo temat jest o koniu który wychodził na padoki ale przestał i wychodzi na ... hale. Ale biada temu , który nie domknie drzwi
jodzi, moim zdaniem konie nie puszczane nie są nieszczesliwe (czesem nawet nien wiedza co traca...). ale zdecydowanie moglby byc szczesliwsze gdyby były wypuszczane, z tym sie zgadzam w pełni.

tylko jak juz je puszczać, to chociaz z głową, bo...
jodzi napisał: Jakby własciciel takiego konia sam puscił na godzine co drugi dzien- to juz byłoby dobrze.
...to nieprawda, ze TO juz byłoby dobrze. TO to jest najlepsza metoda na kontuzje.

jodzi napisał: W kazdej normalnej stajni powinny byc padoki- chociaz jeden do czorta.
z tym tez sie zgadzam. ale znowu - jak wyzej - wcale takie okazjonalne puszczanie na chwile nie jest najlepsze.
Swoją drogą - mam w stajni jedną taką pańcie co uwaza, że chociaz na 15 minut ale żeby wypuścić - i wypuszcza na piaszczysty padok między stajniami - kon szaleje jak głupi - piach głeboki... dookoła chodza spłoszone jego debilizmami konie (szczegolnie gratuluje tej pani puszczanina konai na ten padok w zawody, nie ma to jak komuś pomóc konai przed konkursem rozluznic)
tak, nawet w aromerze jest padok. i debilne sposoby jego wykorzystania.

jodzi napisał: nie jest to ot, bo temat jest o koniu który wychodził na padoki ale przestał i wychodzi na ... hale. Ale biada temu , który nie domknie drzwi
and back to the subject 🙂
zgadzam sie, zgadzam calkowicie! 🙂
Jodzi- nigdzie nie napisałam, że W OGÓLE nie wychodzą na padok. Tylko, że nie mają możliwości przebywania tam przez 20 godzin. Ale mają zapewniony ruch, kontakt z innymi końmi, opiekę właściciela.

Tak samo możesz mnie zlinczować, że mój kot W OGÓLE nie wychodzi z domu. Ew. jak idziemy do weterynarza. Nie wychodzi, bo nie chcę, żeby coś jej się jej stało. Pinka siedzi w domu cały dzień, a jednak też nie widzę, żeby rwała się na dwór. i żeby to, że nie wychodzi negatywnie wpływało na jej psychikę i samopoczucie.

Nie przeczę, że każdy koń powinien mieć możliwość biegania po bezkresnych pastwiskach, ale tak bardzo zurbanizowanym świecie jak nasz, nie da się tego zapewnić.
Caroline- piszesz ze niezdrowe wypuszczanie co drugi dzien na godzine- czemu? Przeciez kazdy kon jest inny wiec nie generalizuj. Moze dla Twojego konia skonczyłoby sie kontuzją , ale nie dla wszystkich. I nie jest okazyjne tylko konsekwentne. Z okazyjnym puszczaniem - szalejącego, napakowanego energią konia- to sie zgadzam.

Jak ktos głupio wypuszcza, niszcząc swojego konia i płosząc inne to otworzyłabym jej czerwoną parasolkę podczas jazdy i zaczeła szelescic folijką na baciku. Gwarantuje ze panci sie odechce.. i moze pomysli.
Poza tym piszesz do mnie ''naturalne'' i ''naturalne''... to jest, tamto nie jest itp.. Ja chętnie Ciebie posłucham, bo niestety na ten temat malo wiem- zresztą konsekwentnie ćwiczę konie batem i na prezenterce z łancuszkiem ostro podpiętym ,zdecydowanie mało naturalnie to wygląda.


Strzyga- zrozumiałam ze nie wychodzą. Ale super !ze jest jak piszesz.🙂pozdrawiam
jodzi napisał: Caroline- piszesz ze niezdrowe wypuszczanie co drugi dzien na godzine- czemu?
bo wszystkim ktore widzialam tak puszczane po prostu odwala. wchodza na padok (padok, nie łąke!) i od bramki juz zapierniczaja ile fabryka dala. a potem jest tylko placz, ze kon NIE WIADOMO gdzie ani jak sie naciagnal, uszkodzil, okulawil...

co do durnej panci, ktora opisalam - nie zamierzam schodzic na jej poziom. Pozostawiam sprawe w rekach dyrekcji - kulturalnie przedstawilam problem, a oni niech sobie decyduja co z tym dalej. na razie dla takich niemyslacych jak ona na czas zawodow padok uzyskuje kłodkę

i znowu jest OT a rokowalo na powrot do tematu
ElaPe napisał: Porównując twój przypadek z "moim" mogę powiedzieć że "mój" przypadek aż tak trudny nie jest gdyż ten mój jest jako tako jezdny. Ale oczywiście pozostaje kwestia jego płochliwości która może i jest do zniwelowania ale, jak wynika z twojego opisu i wcześniejszych wpisów innych, pod warunkiem systematycznej z nim pracy, przebywania itp. zapewnienia ruchu w towarzystiwe innych koni.

Z moich obserwacji wynika, ze nawet jak pracujesz niezbyt regularnie ale w dobrym kierunku- to są efekty. Szczególnie gdy jest to lzejszy przypadek. Ja jestem typopwym weekendowym jeżdzcem, zdazyła mi się np. 3-tyg przerwa, a kon prawie wszystko pamiętał, był na bardzo podobnym poziomie pobudliwosci itp. A padoki: moze jako namiastkę, puszczaj jak najczęsiej Twojego konia z jakimś innym (kiedyś tak robiłam, konie super się bawiły, bez wojen). Poradzisz sobie ( jak ja dałam radę) to chyba każdy sobie poradzi

Co do trudnosci mojej. Choć wiele osób nazywało ją szaloną, wariatką, itp. to po głębszym studium jej psychiki sądze, że to znaczne naduzycie terminu. To samo z innymi "wariatami" z jakimi pracowałam (a zawsze mnie fascynowały takie konie). Te konie zazwyczaj sa nadmiernie niezrównoważone emocjonalnie, nadpobudliwe, wrażliwe,nerwowe, dominujące, dumne a do tego czasami z temperamentem cholerycznym (szybko, bardzo mocno się wkur..ają i na bardzo długo, lubią wygrywać i dominować, zawsze "mają rację"😉. Zlepek tych cech daje wybuchową mieszankę, z którą trzeba odpowiednio pracować , bo jak nie to pojawia się wiele narowów, odruchów, dziwnych , często niebezpiecznych zachowań.

Np. Arabska klacz przy wchodzeniu do niej do boksu - wciskająca się w najdalszy kąt, przykulona, zadem nastawiona by strzelić, przy tym drżąca, błyskawicznie zlana potem, robiąca mokrą kupkę (raz w życiu widziałam, aż taki strach bez większego powodu)- okazałą się dominujacym, wrażliwym, strachliwym cholerykiem po przejsciach. Wcześniej taki miks wpadł pod prostaczka z toru wyscigowego. Wiadomo, nikt nie wnikał- bat i heja... Bo koń wygrywa. Żaden tam wariat, tylko dumny koń łamany na siłe, nerwowo, gdy sie bał dostawał baty -co potęgowało kłopoty. Bywało, ze wygrała z człowiekiem- więc wpier...Na moich oczach prawie zabiła stajennego- a ja powiem, ze to było w... samoobronie (-i miałam ochotę ją pogłaskać za to). Palant drażnił ją, straszył do skrajnych emocji... wiec rozdygotane emocje jej puściły.

Co do padoków.
Wiele koni dobrze sobie bez nich radzi (bo nie wiedzą co tracą). Fakt. Mamy pokićkany swiat. Wiem, ze niektóre z tych koni suma sumarum i tak maja fajne życie, czasem lepsze od niektórych padokowanych koni.

Ale gdy wracamy do tytułowych wariatów itp.Z moich doświadczeń: takie konie zazwyczaj, bezwzględnie powinny być padokowane, najlepiej z innymi końmi. Przez chwilę miałam swoją w stajni bez padoków. Wypuszczałam ja na okólnik na 1 maks.2 h. Posmutniała, straciła to coś, stała się apatyczna- a przy pracy bardziej nadpobudliwa, nerwowa, niechętnana. Obecnie jest regularnie padokowana z końmi, widze jaka jest szczęśliwa, wesoła, zrelaksowana. Na padokach wiem, że oswaja/ zaprzyjażnia się z wieloma strachami - a to jest mega ważne, przy prowadzeniu wszelkich nerwusów -płochaczy. Hala tego nie da
Caro napisał: bo wszystkim ktore widzialam tak puszczane po prostu odwala.

eee tam

u nas ogry i wałaszki chodzą w takim systemie i nie ma problemów.
Przeświadczeniem jestem za tym co napisała jodzi - wybiegi, wybiegi i jeszcze raz wybiegi. Próbować znaleźć sposób padokowania każdego konia. Ale jednocześnie wiem, że często sytuacja i miejsce ograniczają nas w stwarzaniu warunków idealnych.
Ascaia - dokładnie. Mój wychodzi codziennie, chyba, że jest koszmarna ulewa lub gruda. Niestety wychodzi tylko na godzinę, bo chętnych na padoki jest mnóstwo. Najgorsze było pierwsze wyjście po przerwie, teraz już koń nie szaleje jak głupi, nawet jeśli obok padoku właśnie ładują konie do przyczepy, on stoi i sobie spokojnie patrzy. W jego przypadku nawet ta godzinka dziennie "wolności", choć wiem, że to mało, ale robi ogromną różnicę w pracy z koniem. Zwierzak jest dużo bardziej skoncentrowany na pracy, nie wymyśla, sporadycznie się płoszy, jest bardzo grzeczny w obsłudze i - co dla mnie bardzo ważne - powroty do stajni odbywają się spokojnym stępem na luźnej wodzy, a nie wybrykami i caplowaniem. Po prostu inny koń, niż kiedy nie wychodził na padok codziennie. Podejrzewam, że gdyby nie możliwość wybiegania się Gluta bez mojej ingerencji, trafiłabym do tego wątku jako przypadek beznadziejny.
Okazuje się że sprawa jest nie do ugryzienia. Właścicielka mówi



wiem że masz rację ale jeśli chodzi o N. to trudna sprawa. Gdyby N.nie niszczyl ogrodzeń to by nie było problemu. Poprzedniego lata wyprowadzał z pastwiska wszystkie konie u S. a myślę że żaden właściciel stajni nie zgodzi sie na coś takiego. Mimo że zależy mi ta tym żeby było mu dobrze to niestety na razie musi tak zostać jak jest. Jednak wolę żeby był on u XY do których ma zaufanie i wiem że tak samo boleja nad tym faktem . U nich na ogół wszystkie konie wychodzą na padok. Dla mnie też jest ważne że nie skrzywdzą konia. jest jedena rzecz która przemawia za trzymaniem konia u XY to że nie zepsują mi konia a to juz dużo.

ElaPe napisał: Okazuje się że sprawa jest nie do ugryzienia. Właścicielka mówi



Jednak wolę żeby był on u XY do których ma zaufanie i wiem że tak samo boleja nad tym faktem .(...) Dla mnie też jest ważne że nie skrzywdzą konia. jest jedena rzecz która przemawia za trzymaniem konia u XY to że nie zepsują mi konia a to juz dużo.

[/quote]


O Jezus= to beznadziejny przypadek właściciela. To, ze ubolewają nad tym faktem to za mało.
Moim zdaniem, w przypadku takiego konia to jest włśnie już krzywdzenie ! No i tym samym psucie...
Współczuję widoku takich, bolejących nad losem konia, ludzi.
I nie mam pomysłu jak poradzic sobie z takimi właścicielami... Tylko konia żal.
najlepiej zaprosic dobrego zaklinacza koni 🙂
a wszystkie strachy ,lęki pójdą w niepamiec
mleko napisał: najlepiej zaprosic dobrego zaklinacza koni 🙂
a wszystkie strachy ,lęki pójdą w niepamiec

Sorry ale wg. mnie tp jest pójscie na łatwiznę. A dodatkowo, często bywa, że parę miesięcy po takiej akcji koń wraca do normy. Bo tu jest konieczna nie tylko zmiana konia, ale przede wszystkim zmiana warunków wokół niego, zmiana podejścia jego jeżdżca.

Ja cenię metody Parelliego, szczególnie za to, ze skupia się nie na uczeniu konia, ale uczeniu jeżdżca jak ma pracowac z własnym koniem.
Uwielbiam faceta za to, bo wiem, ze szkoląc ludzi zrobił więcej dla koni, niż gdyby je sam trenował.
dorotheah napisał: mleko napisał: najlepiej zaprosic dobrego zaklinacza koni 🙂
a wszystkie strachy ,lęki pójdą w niepamiec

Sorry ale wg. mnie tp jest pójscie na łatwiznę.
dorotheah, to tylko mleko, nie denerwuj się 😉
haha to tylko jakas carolajn i dodos

na łatwizne to jest pojscie ale nieumiejetne ekspertymentowanie konia
dobry zaklinacz koni w poznaniu psychiki konia bedzie mogł pomóc włascicielowi na pracy z nim i z samym sobą 🙂

wszelkie patenty są zbędne
doceniam podejscie MONTEGO ROBERTSA
Dopiero teraz do mnie dotarło, że przecież z Tajemnicą miałam kiedyś bardzo podobne problemy.
Jako mlodziak też wyprowadzała całe stado taranując ogrodzenia, demontując bramy (przypominam - 128cm w kłębie). Na porządku dziennym były płoszenia się, prawie rok trwające fukanie na jeden z rogów ujeżdżalni, nagłe turbodoładowanie (co w końcu przypłaciłam wstrząśnieniem mózgu). Każde prowadzenie konia musiało odbywać się z udziałem wędzidła bo inaczej nawet 100kg chłop miał ski-skiring, spalone uwiązem ręce i godzinę ganiania za zadowoloną z siebie kobyłką.
Teraz taka nie jest, już od dawna taka nie jest (najlepszy dowód że nawet nie skojarzyła początkowo tego tematu z naszymi doświadczeniami). A przynajmniej nie ma aż takiej elektryczności w sobie. Chociaż nadal muszę się liczyć z tym, że po dłuższym czasie niepogody kiedy wychodzi na pastwisko to musi być na wędzidle, że nie mogę jej zostawić na dłużej niż 2-3 godziny na wybiegu (na klepisku) bo sobie tylko znanymi sposobami go opuści, że nadal potrafi zrobić "wielkie oko" na najmniej spodziewaną rzecz.
Co pomogło? Nie wiem. Chyba moja miłość do niej i z czasem jej miłość do mnie. Brzmi jak banał, ale to jest jedyna odpowiedź jaką mogę znaleźć.
To, że mimo wszystko cały czas z nią pracowałam, że wymagałam od niej, że mimo niepowodzeń wracałyśmy do danych sytuacji czekając aż konica zaakceptuje to co od niej chcę. To, że w wieku tych nastu lat więcej "czułam" niż myślałam o konsekwencjach "co się może stać". A później obie zaczęłyśmy dojrzewać, poważnieć...

W tej sytuacji o której piszesz brakuje po prostu rzeczywistego kontaktu pomiędzy koniem, a człowiek. Intensywnego procesu wychowywania, uczenia się siebie, uczenia konia i poszukiwania rozwiązań problemu zamiast ukrywania go pod kocem. (bo tym jest dla mnie wypuszczanie konia na halę, zamiast tworzenia takich sytuacji by przekonać go do pozostawania w ogrodzeniu)
W kwestii padoków i szaleństw - w czasach, kiedy moje zwierzę wychodziło z rzadka i większość dnia spędzało w boksie, każde wyjście zaczynało się od dzikich galopad. Jeśli konie po odrobaczaniu stały w boksach, wyprowadzenie ich po przerwie przez obsługę stajni było zagrożeniem życia. Przyjeżdżałam, żeby puścić na lonżownik, w kontrolowanych warunkach, sprzątałam kupska.

Od ok. 1,5 roku zmieniły się warunki - wywiozłam zwierzę na wiochę, stawiając jako priorytet codzienne padokowanie ze stadem min 6-7h (tyle chodzą w zimie). Efekt? Krótkoterminowy - koń przestał mnie kochać. Nie przychodził do mnie na padoku. Długoterminowy? Koń mnie kocha jak szalony, na padoku przybiega i nie ma problemu, żeby zostawić stado i łąkę - bo wie, że będzie je miał z powrotem, bo mu się najzwyczejniej w świecie należą! Więcej, odrobaczanie - po odrobaczeniu "na parę godzinek" puściłam jeszcze nasze konie - wysnuły się na padok, czekały przy bramie na resztę. Myślę - będzie problem, jak będą stały... przyjechałam puścić na plac - wzięłam tylko nasze, puściłam po 2 dniach stania w boksie. I co? Patrzyły na nas zdziwione, nie chciało im sie ruszać w ogóle. W końcu i tak wyjdą, przecież im się należy. Ten spokój jest wart dojeżdżania kawałek dalej, IMHO 🙂

Nie są chore, nie są mało energiczne. Są po prostu spokojne, MEGA spokojne.

mleko, sorry, zaklinacz wyjęty z kontekstu nic tu nie pomoże.

A co do pracy oswajającej, Elu - pracuję z Campiną raz w tygodniu najczęściej i o dziwo ta praca przynosi efekty i mamy duże postępy. Miałyśmy nawet w tamtej stajni, w której nie wychodziła - była zupełnie pod kontrolą w moich rękach, tylko luzem szalała. Być może fizycznej formy nigdy nie wypracujemy w tym systemie, ale psychiczna - jak najbardziej daje się fiksować. Powodzenia w ewentualnym machaniu parasolkami.
Ascaia

Ja wiele razy już się zapominałam w kwesti naszych przejść z czarną. Ostatnio na hubertusie włączyło się jej adhd- a mi sie wszystko przypomniało. Czasem gdy na nią patrze, to sama nie wierze we własną historię pracy, zdarzeń. Nawet już rzadko opowiadam tą historię komukolwiek poznającemu obecnie moją klacz- bo z boku, dziś, zachowuje się jak kazdy inny koń (moze trochę nadpobudliwy, ale w normie).
I tez doszłam też do wniosku, ze przy takich koniach, bardziej niż metody pracy(choć mogą wiele zdziałać), liczy się cierpliwość i love.

dea

Świetnie to wszystko ujełaś. Podpisujmy się pod tym naszymi ośmioma odnuzami 🙂 Identyczne miałyśmy krótko- i długoterminowe objawy względem padokowania. Warto było.

Elu trzymam łapki za wyciszenie Twojego skarba i wiem,ze wam sie uda.
Dea- parasolka to mój pomysł🙂

Jednym słowem przypadek / konia/ beznadziejny. przynajmniej na razie.
Szkoda konia...jeszcze jestem w stanie zrozumiec/ choc nie musi mi sie to podobac/ ze własiciciel ma blisko i ceni własną wygodę ponad potrzeby własnego zwierza.. ale...
więc co sprawia, że konie zamiast byc na padoku wolą z niego wychodzic?
też mamy w stajni taką kobyłkę i to zjawisko jest dla mnie niepojęte.
wybieg czy pastwisko?
jest trawa? jak dużo koni? gdzie koń zmierza po opuszczeniu ogrodzenia?
i z wybiegu i z pastwiska ucieka. Biegnie zazwyczaj gdzie popadnie, niekoniecznie do stajni. Puszczana z innym koniem robi tak samo - ze stadem nie chodzi bo jest zadziora i bardzo kopie...
jodzi napisał: Dea- parasolka to mój pomysł🙂

U mnie chyba wcześniej pojawiła się parasolka ( w tym mega-długim poscie) 😉
Ale to jest od dawna stosowane i opisywane, przez wielu.
Gilian
moim zdaniem to trzeba by zacząć od kwestii chodzenia ze stadem
dlaczego kopie, czy to jest rzeczywiście na tyle niebezpieczne żeby nie dać koniom samemu załatwić między sobą spraw hierarchii
stado (a nie pojedynczy towarzysz) daje większe szanse na przytrzymanie zapędów Jasia-Wędrowniczka

w odpowiedzi na pytanie dlaczego ucieka pomocne może być też obserwacja jak ucieka - czy to jest bieganie, panika, od razu szukanie dziury i sposobu ucieczki, czy też spokój i pełne przemyśleń kombinowanie czasem odsunięte w czasie od momentu wypuszczenia

np. u Tajem ucieczki nie wynikają ze strachu tylko z głodomorstwa, najważniejsze jest jedzenie, więc jeśli jestem w miejscu gdzie go nie ma to należy się przenieść w miejsce gdzie jest. w praktyce jest to spokojne kombinowanie jak tu otworzyć żeby sobie pójść na trawę, a jak juz się wyjdzie to gdzie będzie najsmaczniejsza i najwyższa, no i gdzie mnie z niej nie zabiorą (czyli należy się trochę oddalić)
i druga przyczyna ucieczki to "chcę już do domu" - jak stoją dłużej i chce im się pić (niestety nie mamy wody na pastwisku) lub po prostu wrócić do boksu (bo konie jednak czasem stwierdzają, że są na dworze za długo) - wtedy też na spokojnie wynajdzie wyjście i grzecznym truchtem prowadzi stado do stajni

znając przyczyny wiemy jak zapobiegać
primo-dbałość o pastwisko, żeby było "atrakcyjne" i regularne wypuszczanie na nie, żeby konie nie miały zbytniego apetytu na trawę
secudno-pozostawianie konie nie dłużej niż 8 godzin
problem w tym, że nikt nie zaryzykuje swoim koniem żeby wpuścic tamtą do stada... 🙁
kobyła po wyjściu na padok chwilę pobiega, pokręci się i daje dyla. I to przemyślane jest, jak nie górą to dołem.
czyli zjada w całości?

a tak serio to szkoda, bo najlpiej z nieogarnietymi końmi radzą sobie inne konie.
musi jej być "źle" skoro ucieka od razu, to chyba w tym przypadku nie jest pomysł na dodatkową rozrywkę tylko jakaś forma stresu,
a długo jest w stajni? chodziła kiedyś ze stadem? a może miała konia-przyjaciela? teraz chodzi z jednym stałym towarzysze czy z różnymi?
Myślę, że swietnymi, bardzo przydatnymi dla zrozumienia zwariowanych koni, są narzędzia zaczerpnięte z naturalsów:

- test na koniobowośc
http://www.parelli-info.waw.pl/downloads.php?cat_id=4


- opis poszczególnych typów
http://www.zaklinaczka.neostrada.pl/koniobowosc/wykres.htm

-  jak z nimi pracować
http://www.parelli-info.waw.pl/readarticle.php?article_id=151

Wiecej na temat wykresów, wyników w wątku sznurkersów (z tamtąd skopiowałam linki)
http://www.re-volta.pl/forum/index.php/topic,5.30.html


Dorotheah - właścicielka tego konia wierzy tylko i wyłącznie ludziom u których koń stoi. Sama jest tam góra raz na miesiąc. NIe jest w stanie pojąć że jakakakolwiek krzywda mu się dzieje - uważą że wszystko jest na najlepszej drodze. Nie sądzę by materiały mogłyby cokolwiek zmienić. Ona nie jest w stanie zrozumieć najprostszych rzeczy a co dopiero mówić o przeintelektualizowanych para-filozoficznych tekstach made in PNH. Już niech ona lepiej się zda na wiedzę tych ludzi niżby sama miała jakieś eksperymenty naturystyczne przeprowdzać raz na ruski rok.
zgadzam sie z Tobą Elu, w tym przypadku jedynie zmiana stajni / co jest mało realne/ z ludźmi co maja łeb na karku i duuzo cierpliwosci / oraz dobre ogrodzenia/ moze pomóc koniowi.
Oraz regularna praca 😉Najl;epiej codziennie.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się