Forum konie »

Pomóżmy Celestynie!

dureithel- ale to nie zwalnia jej z odpowiedzialności za- bądź co bądź- oczerniania publicznie właściciela klaczy, podając może nie do końca prawdziwe, bo "ubarwione" fakty
barbor ja tam trzymam za Ciebie kciuki...
Dokładnie jak miałam 16 lat, usłyszałam też od rolnika, że mam dwa tygodnie na kupno mojego ukochanego konia. Trudno, że akurat kulał. Miałam te szczęście, że rodzice mi pomogli.
Czytając ten wątek stwierdzam, że najlepiej się nie wychylać i nie mieć marzeń. I tak Ci wytkną błąd zamiast pomóc...
Jasne, że trzeba się zastanawiać co dalej. Tylko, że można to napisać w normalny sposób, ale tak, lepiej nigdy nic nie robić bo w sumie i tak mogło być gorzej, nie?
kare_szczęście- ale oczerniłaś publicznie tego rolnika?

Ja może i jakąś symboliczną kwota bym wsparła barbor, ale zastanawia mnie nie to, że buntuje się przeciw warunkom w jakich koń stoi. Ale to że robi to akurat teraz, gdy jej plan zakupu konia za 2 lata legł w gruzach.

A gdyby właściciel nie chciał się teraz konia pozbyć?
To też zrobiłaby raban w internecie w jakiej stajni koń stoi?
Czy czekałaby te dwa lata i po zakupie tego konia, los reszty by jej nie wzruszył?

Tylko po co ściemnianie, że koń jest "odchodzący" itp. "nastrojowe" teksty ?...
Szczerze- też nie lubię nastrojowych tekstów ale :
a). tak działają fundacje, bo żeby poruszyć ludzi to trzeba ich..wzruszyć


Co to znaczy: tak działają? Od kiedy naginanie prawdy i tworzenie barwnych historii jest sposobem na pozyskanie darczyńców? Dla mnie to jest zwyczajnie nieuczciwe i paskudne.

Spotkałam się kiedyś z taką "przeginką" ze strony fundacji XXX ( celowo nie podaję nazwy ). Skończyło się na natychmiastowym zawiadomieniu przeze mnie właściciela konia, który został umieszczony na zdjęciu z taką właśnie nastrojową historyjką. Szef zadzwonił z awanturą i historyjka została usunięta z internetu. Aby pozyskać datki fundacje muszą być wiarygodne, a nie zbudują tej wiarygodności przez bajkopisarstwo i firmowanie nie do końca jasnych akcji.
O utrzymanie konia sie nie martwcie. Wszystko jest zalatwione.Problemem nei jest samo uzbieranie pieniedzy tylko czas jaki mamy by je uzbierac.
Laguna myslisz ze nie obchodzi mnei reszta koni? totez szukam kupcow po cichu bo wiem ze nei mozna zabrac ich interwencyjnie.
Barbor ale chcesz od nas pomocy, więc wypadałoby napisać co się stanie z klaczą i czy za miesiąc nie zobaczymy apelu "pomoc, potrzebna każda złotówka na owies".
Miały pecha bo nie trafiły do serca nastolatki, więc mają żyć tak jak żyły nadal?
To już dyskusja na temat zasadności istnienia fundacji wogóle. Nie do końca w temacie.
Ale moje zdanie jest takie że nie liczy się czy zbawisz świat, uratujesz 1000, 100 czy 1 konia. Ważne żeby robić coś dobrego, a nie myśleć "co ja sama moge zmienic?"

A za co ja będzie utrzymywać to już było napisane. Ma stajnie za prace. A co jak sie sytuacja zmieni?
Trochę perspektywy... każdemu się może zmienić sytuacja. Fajnie by było mieć na koncie kasę na utrzymanie konia na najbliższe 20 lat. A ile osób ma taki luksus? Ile osób odmawia sobie innych rzeczy żeby utrzymać swojego konia? Myślę że wiele i nikt nie twierdzi że są mało odpowiedzialni bo co jak się im sytuacja zmieni.
Czas zweryfikuje czy barbor stanęła na wysokości zadania. Debata czy da rade nic nie zmieni.
Watek był po to żeby ci którzy chcą pomóc dowiedzieli się jak.
Nie bujam w obłokach. Sama pracuję studiując dziennie żeby swojego konia utrzymać. Wiem że bywa cieżko ale wiem że się da. I myślę że nikt nie zasługuje na taką nagonkę bo źle tekst napisał i kieruje się emocjami.

Laguna nie wiem czy go oczerniła, nie rzuciło mi się w oczy jak własciciel sie nazywa, dla mnei sprawa jest anonimowa więc jest ok
a jesli nie nakłamala tylko prawdę przedstawił piszac emocjonalnie to też nie oczernianie chyba, ale tej dyskusji się już nie podejme, nie znam się na prawie więc nie ma to sensu
Klacz zostanie ywkupiona i bedzie leczona. Trafi do adopcji. W razie pytan piszcie na maila kasia@viva.org.pl, ta osoba zajmuje sie sprawa.
Co to znaczy: tak działają? Od kiedy naginanie prawdy i tworzenie barwnych historii jest sposobem na pozyskanie darczyńców? Dla mnie to jest zwyczajnie nieuczciwe i paskudne.
NIE! Podobno kazdy widzi świat na swoje podobieństwo...

Miałam na myśli to, że jest tyle apeli w około dramatycznych o pomoc, ludzie nawet nie bardzo chcą umierającym dzieciom pomagać, a co dopiero jakimś tam koniom czy kundlom. Dlatego kolejne suche fakty, których nota bene się niektórzy po forach domagają, spowodują że częśc ludzi przeczyta to beznamiętnie i zapomni.

Jeśli napiszesz " pies jest bity, głodzony i ma odleżyny" to ktoś to przeczyta, dokładnie w ten sam sposób. Ale jeśli napiszesz - "ten pies cierpi w milczeniu, odleżyny powodują potworny ból a  do tego psychpatyczny właciciel bije go za każdy przejaw miłosci który pies mimo wszystko próbuje mu okazać" ...no chyba widać różnicę? A jesli nie widać - zapraszam na dogomanię, tam najlepiej widać, w kórych wątkach jest największe zainteresowanie, w których najwięcej emotek łzawych i i reagcji w stylu "o mój Boze, jak tak mozna". A od takich reakcji jest blizej ku poświęceniu złotówki dla tego zwierzaka, niż od beznamiętnego przeczytania i przerzucenia strony na kolejny wątek.

NIGDZIE NIE MÓWIŁAM O NAGINANIU PRAWDY! Opisanie w barwny sposób, tak żeby czytający użył wyobraźni i tak zeby jak najbardziej mu przybliżyć to, nie oznacza mijania się z faktami. I tak trzeba robic, bo nie od dzis wiadomo, że przeczytac nie boli tak samo, jak zobaczyc, wiec fundacje starają sie żeby ludzie mogli to sobie chociaż wyobrazić. CHodzi o to żeby pisac tak, by poruszyc serca! A nie kłamać.
Co to znaczy: tak działają? Od kiedy naginanie prawdy i tworzenie barwnych historii jest sposobem na pozyskanie darczyńców? Dla mnie to jest zwyczajnie nieuczciwe i paskudne.
NIE! Podobno kazdy widzi świat na swoje podobieństwo...


Tak? Co masz na myśli?


Jeśli napiszesz " pies jest bity, głodzony i ma odleżyny" to ktoś to przeczyta, dokładnie w ten spam sposób. Ale jeśli napiszesz - "ten pies cierpi w milczeniu, odleżyny powodują potworny ból a  do tego psychpatyczny właciciel bije go za każdy przejaw miłosci który pies mimo wszystko próbuje mu okazać" ...no chyba widać różnicę?


owszem widać ją w przytoczonych zdaniach, ale wystarczy przeczytać dwa pierwsze posty tego wątku, aby się przekonać, że nie wszystkie historie polegają tylko na zabiegach stylistycznych...

Opisanie w barwny sposób, tak żeby czytający użył wyobraźni i tak zeby jak najbardziej mu przybliżyć to, nie oznacza mijania się z faktami. I tak trzeba robic, bo nie od dzis wiadomo, że przeczytac nie boli tak samo, jak zobaczyc, wiec fundacje starają sie żeby ludzie mogli to sobie chociaż wyobrazić.

A niech się starają, w końcu na tym między innymi polega ich działalność, ale ja nadal upieram się przy tym, aby oddziałując na wyobraźnię potencjalnych zainteresowanych losem koni, psów czy innych stworzeń, nie gubić z oczu prawdy. Nikt się nie wzruszy historią, jeśli nie będzie przekonany o tym, że jest ona prawdziwa.
Laguna nie oczerniłam. Bo mimo wszystko nie trzymał naumyślnie koni w złych warunkach. Po prostu pewnie niedociągnięcia wynikały z niewiedzy. Poza tym rozumie fakt, że niektóre konie idą na mięso, dlatego nie miałam mu tego za złe. Konie też były strugane nieregularnie i to jeszcze przez właściciela (nieudolnie, sama mu musiałam pomagać). Zrobił im wiele krzywdy, tylko, że wiem też, że bardzo je kochał.
Jednak rozumie Barbor. Może kiedyś spojrzy na sprawę inaczej...
Mowcie co chcecie,mnie to i tak pachnie naciaganiem i próbą załatwienia sobie konia za czyjeś pieniądze a w przyszłości kolejnym naciaganiem na leczenie i utrzymanie.16 latka jeszcze sie chyba uczy,jak sama pisala w przyszłym roku zdaje maturę,już to widze jak siedzi w stajni i odrabia utrzymanie konia.Sama mam chorego konia (copd) i mimo,że trzymam go we własnej stajni jego utrzymanie ,w tym leki i odpowiednie pasze kosztuje majątek.Więc nie wyobrażam sobie dziewczynki która nie pracuje a jeszcze się uczy odrabianiem tego w stajni bo po prostu fizycznie nie da rady....i skończy sie to niestety nastepnym naciaganiem.Bo jak zauważył ktos inny,dopoki jej plany i marzenia wykupienia konia za jakis czas nie wzięły w łeb całej akcji by nie było i koń stałby przez nastepne 2 lata zanim ona go nie kupi w tych "koszmarnych" warunkach i wszystko byłoby ok...
Tak? Co masz na myśli?
Dokładnie to, co napisałam. Czego w tym zdaniu nie rozumiesz?
Jest taka teoria ze każdy widzi w postępowaniu innych zachowania własne, innymi słowy - człowiek, który w każdym widzi złodzieja, w sytuacji ekstremalnej napewniej sam posunąłby się do kradzieży. I, ubiegając Cię - to nie moja teoria, gdzies w necie ją przeczytałam i tylko powtarzam.

16 latka jeszcze sie chyba uczy,jak sama pisala w przyszłym roku zdaje maturę,już to widze jak siedzi w stajni i odrabia utrzymanie konia.Sama mam chorego konia (copd) i mimo,że trzymam go we własnej stajni jego utrzymanie ,w tym leki i odpowiednie pasze kosztuje majątek.Więc nie wyobrażam sobie dziewczynki która nie pracuje a jeszcze się uczy odrabianiem tego w stajni bo po prostu fizycznie nie da rady....
No widzisz, wypowiadasz sie nic totalnie nie wiedząc...tak się składa, że ja znam osobę, u której miałaby stać klacz po wykupieniu. I tak się składa, że jest to filantrop, złota osoba, która  juz niejednego konia wzięła na swoje utrzymanie, bo właściciel nie miał srodków, i nie jednego pomaga leczyć, finansuje badania i diagnozy lekarskie, choć koń nie należy do tej osoby.. Jest to osoba bardzo zaangażowana w pomoc tej klaczy i jak ją znam, to będzie płaciła dziewczynie chocby i za wyczyszczenie jej własnych koni i na pewno jej pracą nie przeciaży. Ta osoba chciała mi płacić dużo więcej niż wynosi srednia renta gdy dowiedziała się, że jestem w kłopotach - za bycie u jej koni trzy razy w tygodniu, wyczyszczenie i przelonżowanie - bo jako ze to konie -bidy, to nic więcej w zasadzie z nimi zrobić nie mozna. Chciała mi zatem płacić praktycznie za nic, zeby tylko mi pomóc wyciągnąć sie z kryzysu. Inna sprawa, że ja nie umiem brać pieniędzy za nic. Więc o przyszłosć klaczy nie musicie sie zatem martwic.


Wiecie co ja myślę? Ze to wyrzuty sumienia każą Wam tak drążyć i obalać, podważać prawdomówność barbor. Bo gdybyście przyjęli ze mówi prawdę, to gdzieś podświadomie czulibyście się źle, ze nie wpłaciliście choć tych 5 zł żeby pomóc. A tak- jak wszystkim w około i samemu sobie udowodnicie, że to oszustwo, przekręt i wyłudzanie, to z czystym sercem mozna nie pomóc, prawda? Ale co ja sie pytam czy prawda, i tak nikt się do tego nie przyzna, choć to w gruncie rzeczy pozytywnie o Was swiadczy - lepiej czuć że powinno się pomóc i nie pomóc, niz w ogóle nie czuć nic. Zasadniczo mozecie sobie darować męczenie palców zaprzeczaniem mi, bo ja wiem ze będziecie pisać ze to nieprawda, że się mylę, że obrażam Was takim myśleniem, itp, itd. Może i tak, ale ja mam właśnie takie odczucie, i jeśli któreś z oponujących naprawdę w swoim sercu może się przed sobą przyznać, ze chciałoby pomóc i wiedzieć jak jest naprawdę, to tych oponujących za swoje słowa przepraszam.
Ile tu jest osób z Warszawy? Są takie? Czy któraś z nich wyraziła chęć pojechać tam, przekonać się jak naprawdę sprawa wygląda? Ja oferowałam że to zrobię jeśli pojedzie ktos ze mną kto pomoże mi tam trafić - NIKOGO nie zainteresowała moja propozycja, bo i po co się przekonać, jak jest naprawdę? Skoro mozna zza monitora  szybko okrzyknąć że oszustwo i mieć spokojne sumienie.
monika.bolek Bardzo prosze, nie używaj moich słów zmieniając ich znaczenie. Jak nie czytasz ze zrozumieniem to nie przytaczaj moich wypowiedzi wcale.
To co opisaujesz jako "nie da się" jest jak najbardziej realne, znam osoby które tak robią (w tym jedna w wieku barbor)
To że ty nie dasz rady nie znaczy że się nie da, miałam chorą kobyłe, studiowałam dwa kierunki i jeszcze na nią zarabiałam
dało sie, trzeba tylko chcieć.
A skoro barbor ma zapewnioną pomoc właścicielki stajni (z tego co zrozumiałam to ona sama pomaga vivie i zaadoptowała konia) to ma nawet łatwiejszą sytuacje. Zreszta koń pozostawałby na razie własnością fundacji.
Nie wiem czy sobie da rade, ale może da. Nie możesz tego wiedzieć. A co mnie dziwi to że twierdzisz ze sama masz chorego konia i myślisz że wzięcie takiego zwierza to "załatwienie sobie konika" ?? Jeśli dla ciebie to taka cudowna przyjemność prosić o pieniadze na kulawego konia do leczenia (nerwy co będzie dalej, kolejne koszty, wieksza odpowiedzialność a użytkowanie pod znakiem zapytania) to może jednak nie wiesz jaki to ciężar. A może tobie to tak ciazy i stad taka agresja? Dziwne.
nie zmieniam Twoich słow tylko dziwi mnie to co ciebie nie dziwi.I czy ja gdzies napisalam ze nie dam rady-chyba jednak daje skoro mam takiego konia.
Zaadoptowac konia nie moglaq bo nie jest pelnoletnia.
Nie prosze nikogo o pieniadze na leczenie swojego konia,bo podjelam sie tego z cala odpowiedzialnosci i biorac konia wiedzialam ze jest chory-wiec cos tu chyba nie gra.
I uwierz mi ,nie ciąży mi-gdyby tak było nie zdecydowałabym sie na tego konia.
Nie wiem gdzie w moim poscie widzisz jakas agresje.Wyrazam wlasne zdanie jak kazdy z nas.mam do tego prawo.A przytaczajac czesciowo twoje zdanie chcialam wyrazic wlasne zdziwienie faktem ze gdyby babrob ziscil sie jej plan i konia moglaby za dwa lata wykupic to nie robilaby rabanu teraz i kon stalby nadal w takich warunkach jakie opisuje i byloby ok.dla mnie to jest cokolwiek dziwne.bo gdyby tam bylo faktycznie tak strasznie jak opisuje to powinna zrobic afere juz dawno a nie czekac do momentu kiedy sie okazalo ze jej plany nie wypala.Jak juz pisalam wczesniej,od tego sa odpowiednie sluzby,powtarzam sluzby nie fundacje.

a co do wizyty w stajni i owszem,mam zamiar sie tam wybrac i zobaczyc sama jak to wyglada naprawde.wiecd prosilabym barbor o adres.jezeli nie chce go podac tutaj to poprosze na pw

 za notoryczne niekorzystanie z edycji postów mimo próźb moderatora. wygasa 4 II 08
Z przyjemnością Ci potowarzyszę, jeśli uznasz, że brakuje Ci towarzystwa.
Bardzo proszę.Chwilowo czekam na namiary na stajnię.Mam nadzieję,ze się doczekam.
Nikt poza Barbor nie potwierdza ,ze wlasciciel chce konia oddac do rzeźni,i nie widze powodu dla jakiego mialby to robic wiedzac ze jest chetna na kupno.I caly czas cvhodzi o ubarwianie i dramatyzowanie w calej akcji.bo skoro sluzby nie mialy zastrzezen to widocznie nie jest tam az tak zle.i gdyby barbor od razu zaczela tak jak powinna czyli szczerze bez dramatyzowania i ubarwien,napewno odzew bylby inny,a tak wszystko zalatywalo i zalatuje naciaganiem niestety.
Wydawało mi się że było powiedziane że nie ma szans za interwencje bo warunki nie są aż takie złe, a ratunek dla konia jest dlatego że ma jechac do rzeźni. Dlatego (tak sadze) szum jest teraz a nie wczesniej.
Przecież nieraz wykupuje się konie zdrowe, żeby nie pojechały do rzeźni. Co mają do tego warunki w stajni skoro koń pobedzie tam jeszcze koło tygodnia. Ja tak rozumiem sprawe.
aaa.. nie mówiłam że ty nie dajesz rady, tylko że twierdzisz ze b nie ma szans sobie poradzic ("po prostu fizycznie nie da rady"😉
I nie mówiłam że zmieniasz moje słowa, tylko ze powtarzasz je ale przypisujesz inne znaczenie. Tzn chodziło mi o to że nie czytasz dokładnie i ze zrozumieniem.
Ale bez sensu takie kłótnie. Do tematu chyba faktycznie nie ma co już wnieść.
A ja mam takie pytanie do barbor:
napisałaś, że zależy Ci, żeby wyrwac konia od obecnego właściciela.
jak się zapatrujesz na sytuację, że kilka osób składa się na wykup konia, ale wstawiamy go do jednego z "końskich" schronisk?




Wiecie co ja myślę? Ze to wyrzuty sumienia każą Wam tak drążyć i obalać, podważać prawdomówność barbor. Bo gdybyście przyjęli ze mówi prawdę, to gdzieś podświadomie czulibyście się źle, ze nie wpłaciliście choć tych 5 zł żeby pomóc. A tak- jak wszystkim w około i samemu sobie udowodnicie, że to oszustwo, przekręt i wyłudzanie, to z czystym sercem mozna nie pomóc, prawda?


Visenna jak bardzo się mylisz
ludzie na volcie mieli bardzo miękkie serca i bardzo chetnie pomagali
ale zaraz potem okazało sie prawda ze do miękkiego serca nieodzowna jest twarda d u p a
mnie 5 lat z hakiem na volcie nauczył by weryfikowac takie akcje tak samo jak weryfikowac fundacje na ktore przeznaczam swój 1 %
Barbor ja cię nie zamierzam atakować ale do Straży dla Zwierząt sprawy nie zgłosiłaś - jeżeli w ciągu okresu jaki Straż dała by właścicielowi na poprawienie warunków bytowych koni nic by się nie zmieniło to sprawa trafiła by do sądu a konie zabrane, chyba, że uchybienia były by tak rażące, że konie zabrane by były w trybie natychmiastowym. Monika.bolek wie co mówi na ten temat bo od jej sąsiada zabraliśmy konie tylko za to, że były nieprawidłowo karmione-wyglądały dobrze i nie miały zapewnionych odpowiednich warunków. Takie konie z interwencji trafiają do podwarszawskiej jak ja to nazywam przechowalni i dalej do adopcji. Oczywiście, że wszystkich koni nie jesteśmy w stanie uratować ale się staramy, jeśli jest szansa na poprawienie warunków w miejscu interwencji to robimy wszystko żeby właśnie tak się stało a inspektorzy przyjeżdżają na kontrole - a dlaczego tak robimy? Bo w stajni mamy od groma koni do adopcji a chętnych adoptujących brak! bo na tym nie da się jeździć, bo ten za niski a ten za stary...przykre...
Barbor jeżeli się nie uda przemyśl takie wyjście, a może jeżeli uważasz że warunki naprawde są koszmarne zgłoś to dalej niech i reszta koni ma szanse bo to nie fer zająć się jednym ukochanym a reszte skazać na taki los.
Ja też się wciąż zastanawiam nad tą sprawą i tak sobie myślę, że chciałabym dowiedzieć się co dziewczyny zrobiły by poprawić warunki bytowe tych koni.

Jak wyglądają rozmowy z właścicielem? Proponowałyście mu, że załatwicie kogoś, kto odbierze obornik? Kupiłyście choć jedną kostkę siana i worek owsa, żeby nie musiały żreć podgniłych warzyw? Próbowałyście wyczyścić boksy i obudować te progi w jakikolwiek sposób?

Bo wszystko jest pięknie, kiedy idzie odebrać człowiekowi konia, tylko potem pojawiają się schody, jak trzeba konia utrzymać i samemu organizować niejednokrotnie różne sprawy. Szczególnie kiedy jest chory i przez dłuższy okres czasu trzeba jedynie wydawać pieniądze, nie mając w zamiast przyjemności z jazd. Jasne, dla wielu sama obecność przy koniu jest przyjemnością, ale musi być na to człowieka najzwyczajniej stać.

A prawda jest taka, że tak jak mówi Pegasuska, nie da się uratować wszystkich koni. Ale są konie już uratowane, które potrzebują realnej pomocy i mało chętnych do jej świadczenia.

A mnie się nadal nie podoba, że ten koń ma po zbiórce pieniędzy należeć do Ciebie/ Twoich rodziców.
Też to czytam i rozmyślam.I wyszło mi podobnie jak Aurelii.
Widok tych skrzynek z marchwią i ziemniakami - świadczy,że właściciel daje koniom coś więcej niż siano i owies-czyli się jakoś tam stara./albo tuczy je w wiadomym celu/
I może spada mu z nieba dziewczyna,która da mu zastrzyk kasy?
I podkręca sprawę widmem rzeźni? Kulawej,siwej ,starej kobyły raczej nie sprzeda łatwo.
brabor- ja rozumiem porywy serca. Wpadłaś w pułapkę emocjonalną.
I podobnie jak inni -spytam-za co będziesz konia utrzymywać/leczyć/kuć/odrobaczać/szczepić ?
To są poważne stałe wydatki. Nawet jeśli pożyczymy Ci kasę na tego konia -to co dalej?
Nie masz nawet DROBNYCH 2500,00 zł - drobnych -bo na konia to się spokojnie wydaje w 3-4 miesiące,no może 5 ./ZDROWEGO!/
Oj - sytuacja kiepska
Szczególnie koń wyrwany z takich a nie innych warunków wymaga dużych nakładów pieniężnych, bo leczenie, bo kopyta nie robione, bo trzeba dać witaminy żeby wzmocnić organizm, bo szczepienia łącznie z tymi bazowymi bo nie szczepione wcześniej a potem okazuje się jeszcze mnóstwo innych rzeczy.
ja naprawde tylko "gdybam" sobie ale jeżeli zależy ci na wszystkich tych koniach to dlaczego nie ma tu opisu każdego z nich żeby zachęcić ludzi do ich kupna a może któś akurat szuka konia? Bo mi to tak by nie swojo było gdybym uratowała jednego a reszte zostawiła.
A może wizyta inspektorów by coś dała? Straż to instytucja inna niż fundacja oni należą do służb mundurowych.

Nie masz nawet DROBNYCH 2500,00 zł - drobnych -bo na konia to się spokojnie wydaje w 3-4 miesiące,no może 5 .

ja to wydaję tyle przez pół roku, ale na 3 sztuki

dzwońcie do TOZu
[quote author=Tania link=topic=1667.msg153231#msg153231 date=1232614161]

Nie masz nawet DROBNYCH 2500,00 zł - drobnych -bo na konia to się spokojnie wydaje w 3-4 miesiące,no może 5 .

ja to wydaję tyle przez pół roku, ale na 3 sztuki

dzwońcie do TOZu
[/quote]
No,ale Ty masz/drobiazg/własną stajnię chyba?
A mnie interesuje jedna sprawa - z waszych słów wynika, że koń kuleje już bardzo długo, padły oświadczenia, że konia oglądał weterynarz (sprawdzanie kulawizny pod siodłem), że były zbierane pieniadze na leczenie. Jaka w tym momencie jest diagnoza tej kulawizny?? Diagnoza to podstawa do określenia kosztów leczenia.

Dodam tylko (dla uświadomienia), że mnie leczenie kulawizny (staw skokowy), zamknie się ostatecznie w 7000 zł - a koń leczony był od razu, zdiagnozowany poprawnie za trzecim podejściem, dzień po diagnozie już był w klinice (teraz już tylko końcówka rehabilitacji, koń wyleczony, ale istniało prawdopodobieństwo, że może skończyć na łąkach). Ale niestety - im dłużej przyczyna kulawizny nie leczona, tym może być gorzej -słowa lekarza: " gdybym wstrzymała się miesiąc lub dwa, najprawdopodobniej staw skokowy byłby tak zniszczony, że nie byłoby czego ratować" - a im większe zniszczenia wewnątrz, tym leczenie droższe.

Stąd moje pytanie - jaka diagnoza, jakie leczenie?
Visenna wypraszam sobie sugerowanie mi nieuczciwości w mniej lub bardziej zawoalowany sposób. Jak widac nie tylko ja nacięłam się na różnych ludzi z pozornie dobrymi intencjami i nie tylko ja sceptycznie podchodzę do róznych akcji.
Niestety teorie wyczytane w necie nie zawsze sprawdzają się w życiu, a pisząc swoje sugestie po prostu obrażasz wiele osób, których kompletnie nie znasz. Nieładnie.
.
male sprostowanie

podkreslam, ze Seli kibicuje nie od wczoraj, a moj post ma jedynie charakter informacyjny 😅

- na volcie zobaczylam post barbor, w ktorym skarzyla sie na niezdiagnozowana kulawizne - zaproponowalam pomoc,
- poprosilam o zdjecia i filmiki luzem i pod siodlem,
- w porozumieniu z nasza wetka umowilam wizyte wetki ze stolicy, zeby nie potegowac kosztow,
- poprosilam barbor, zeby chodzila z sela na spacery, zamiast wypuszczac pelnego energii konia na niewielki padok z przeszkodami, po ktorym sela lubila poszalec (odmowa z przyczyny nadpobudliwosci konia),
- barbor - wedle zalecen wetki - miala robic wcierki seli (marudzenie, ze kobyla wyrywa noge i na pewno jest to spowodowane zlymi lekami),
- barbor marudzila, ze wetka zla, wiec kazalam jej poszukac innego weterynarza, z ktorego bylaby zadowolona (ja nie mam orientacji w warszawskich wetach),
- podczas jednej z naszych rozmow wyszlo, ze wg barbor sela ma nakostniaka na... stawie pecinowym - poprosilam ja wtedy o to, zeby rzucila okiem na rysunek przedstawiajacy budowe konia i przestalam sie przejmowac marudzeniami na brak kompetencji wetow,

barbor: "sama zaplacilam za badania"
Fundacja "Nasza Szkapa" za nie zaplacila - zainteresowanym udostepnie rachunki, a jesli bedzie potrzeba, to i wyciagi z konta, bo przelewem bylo placone

bylo pytanie o zebrane przez barbor pieniadze i odpowiedz elh:
"Tak, zebrała.  Jednak cena konia poleciała do góry, koszty leczenia również "
nie, barbor przez cala nasza przygode obiecywala, ze pojdzie do pracy i dorzuci sie do kosztow, obiecywala. cena konia zawsze byla taka. byc moze wlasciciel pozniej zaproponowal cene 1000zl, ale ja pamietam inna.

umowilysmy sie, ze w ramach rekompensaty za leczenie konia, barbor pojawi sie w wakacje w gospodarstwie fundacji, zeby pomoc przy koniach - nie pojawila sie, lecz naskoczyla na mnie, ze jak w ogole moge od niej wymagac czegos takiego, skoro nie znam jej sytuacji, ktora jest ciezka.

wg informacji przekazanych mi przez barbor ta kulawizna nie pojawila sie 2 lata temu, tylko "niewiadomokiedy", znaczy jest od zawsze, a wlasciciel wlasciwie nie wie, co ja spowodowalo (bylo cos o terenie czy rajdzie, podczas ktorego pierwszy raz okulala - nie pamietam tego dokladnie)

grajmy w otwarte karty, a nie na emocjach 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się