w Wawie jest tak, że - jak zdajesz za pierwszym razem czekasz ok. 2 tygodni na teorię, tyle samo na praktykę - jak zdajesz za drugim bądź kolejnym razem czekasz około miesiąca (+/-) - tak jest z praktyką, nie wiem jak z teorią 🙂
ja dziś popełniłam typowy, kobiecy błąd 😁 instruktor mówi, że pojedziemy w prawo, ja wrzucam prawy kierunkowskaz i zaczynam skręcać w lewo 😎
Jak się nie skupię to robię to bardzo często 😉 dodatkowo mam problem jak ktoś mi mówi "prawo", "lewo" - muszę się chwilę zastanowić w którą to stronę 😉
w końcu zapisałam sie na prawko a powinnam w maju tamtego roku 🙄 nie wiem jak ja to zdam , jezdziłam sporo w wakacje po wiosce i no nie wyobrazam sobie tego .ehh ale trzeba
A ja się czujecie w samochodzie już po egzaminie? Ja zdawałam w Warszawie, od dwóch tygodni mam prawko, ale boję się sama jeździć. Do stajni dojadę bo to za Warszawą=mniejszy ruch, ale po Warszawie jest mi ciężko, trąbią na mnie bo jeżdżę zgodnie z przepisami czyli wolno. Ogólnie po trasach, które znam jest trochę lepiej.
A ja się czujecie w samochodzie już po egzaminie? Ja zdawałam w Warszawie, od dwóch tygodni mam prawko, ale boję się sama jeździć. Do stajni dojadę bo to za Warszawą=mniejszy ruch, ale po Warszawie jest mi ciężko, trąbią na mnie bo jeżdżę zgodnie z przepisami czyli wolno. Ogólnie po trasach, które znam jest trochę lepiej.
Ja pierwsze dwie jazdy w swoim (taty) samochodzie po egzaminie dość zachowawczo.(co innego że ja już na egzaminie, piątym z kolei czułam się w samochodzie bardzo pewnie). Ale już zaraz potem moje pewność siebie wzrosła mocno (prawdopodobnie wręcz za mocno, jestem zbyt pewna siebie, tak mi się wydaje, biorąc pod uwagę moje doświadczenie w tym względzie) i bardzo szybko odnalazłam się na drodze. Uwielbiam jeździć.
Ale to też kiepskie porównanie - Kielce, gdzie parę dróg na krzyż, i W-wa, bądź co bądź nieco większa 😉
Mi w sumie też jazda sprawia przyjemność, ale dochodzą do tego nerwy, że źle pojadę, w coś uderzę. Powoli zaczynam olewać tych z tyłu, co trąbią, mrygają światłami. Zauważyłam, że im więcej jeżdżę tym pewniej się czuję, ale wolę sama nie jeździć, osoba z boku dodaje mi "odwagi".
Ja zaraz po odebraniu prawka wsiadłam w samochód i pojechałam. Dużo obserwowałam i staralam się jeździć tak, jak kierowcy dookoła. Dopiero jeżdżąc samemu nauczyłam sie korzystać z drogi, taka jazda różni się diametralnie do jazdy w "L". Jedyna rada to jeździć, jeździć, jeździć i nie tchórzyć, w końcu samo przyjdzie 🙂
Powoli zaczynam olewać tych z tyłu, co trąbią, mrygają światłami. Z
Może będę okropna, ale szlag mnie trafia jak sama widzę takich "niedzielnych" kierowców na drodze. Zwłaszcza, że nijak jest ich wyprzedzić i nijak jest za nimi jechać z prędkością żółwia. Czasami jest mi wstyd jak jadę z tatą, a on mi każe jechać np 80 zgodnie z przepisami, a wiem, że mogę spokojnie jechać 110, a za mną już formuje się spory koreczek przy wjeździe do miasta...
A ja nie jeżdżę szybko bo po pierwsze nie czuję się pewnie, po drugie ograniczenia chyba po coś zostały wprowadzone. Jasne, że mogłabym pruć po drodze gdzie jest ograniczenie do 50 km/h z predkością 100, bo droga prosta, długa, idealna do takiej predkości, ale widziałam juz tam dwa poważne wypadki, w tym jeden śmiertelny i kilka stłuczek. Dodam jeszcze, że mnie irytują tacy co wymuszają wiekszą prędkość na tych co jadą zgodnie z przepisami.
Korki chyba nie biorą się z prędkości jaką jadą samochody, tylko raczej od natężenia ruchu (ilości samochodów). W niektórych krajach jakoś mało kto przekracza prędkość, powiedziałabym, że kierowcy mocno stosują się do przepisów. Z tego co widzę na drogach w PL jestem wyjątkiem, może mi się zmieni jak się poczuję pewniej...
Korki chyba nie biorą się z prędkości jaką jadą samochody, tylko raczej od natężenia ruchu Jesli wszyscy przestrzegaliby tych ograniczen to chyba kazde miasto by stalo...... godzinami.... I tyle.
masz trochę racji - w przypadku, gdyby faktycznie ograniczenia były od czapy (co niestety u nas w kraju jest regułą 🙁 ). natomiast sensowne ograniczenia wbrew pozorom zwiększają płynność ruchu, a to dlatego, że przy niższej prędkości odległość między pojazdami może być mniejsza. przy dobrze zaplanowanej, zielonej fali korki są znacznie mniejsze, niż przy chaotycznym, szybszym ruchu.
Lutien - oczywiście masz po części rację, ale z drugiej strony najwięcej wypadków bierze się stąd, że ktoś jedzie "zgodnie z przepisami" 40 czy 50km/h, zero dynamiki w tej jeździe, tak jak pisze Kaktus - ani go wyprzedzić, ani nic, sznurek za nim się ciągnie, w końcu ktoś z tyłu się wkurzy, zacznie wyprzedzać, coś się stanie. Taki "niedzielny" kierowca blokuje płynny ruch, a przecież nie jest sam na drodze.
Trochę to absurdalne, ja też wściekałam się na tatę, że klął jak szewc, jadąc przez miasto z prędkością wolną za kimś, kto jechał właśnie zgodnie z przepisami. Dopóki sama nie wsiadłam.