sie rozumiemy sie w takim razie wasia 🙂 Btw tez mam na imie Aska :P 😎 😀
Efeemeryda, pewnie 🙂 to jest caly program ktory sklada sie z 3 etapow po ok 30 min, kazdy z nich robi sie po 10 dni. Jest naprawde bardzo fajny, bo laczy kardio, abs i cwiczenia silowe i wszystko jest zrownowazone. Do tego potem cwicze sobie to
i dzisiaj np zrobilam sobie to
ale musze poszukac czegos intensywniejszego typowo na uda 🙂
A ja po prostu nie wytrzymałbym z partnerem, przy którym musiałbym być idealna... Również wagowo. Rozumiem, przytyć 20 kg, to może być problemem, głównie zdrowotnym. Ale np. 5 kg? Bo co potem? Zmarszczki też nie będą estetyczne i co, operacja? Bo dla partnera przestaję być atrakcyjna? A kalectwo? Fakt, na początku w związku ważny jest wygląd, w końcu to on nas wiąże, ale potem chyba decydujemy się z kimś być dla innych cech niż wygląd?? No nie wiem, może to ja jestem dziwna, ale dla mnie ogromnie ważna jest akceptacja, świadomość, ze partner kocha mnie bez względu na to, że mam celulit, nieogolone nogi i kształty Marty Grycan. I nie oznacza to, ze o siebie nie dbam i się totalnie zapuszczam, bo przecież " i tak mnie kocha", tylko o tę akceptację, której zresztą nauczył mnie mój mąż.
Tylko trzeba by pewnie oddzielać: miłość od pożądania. Niektórzy mówią "attraction is not a choice". I pewnie sporo w tym racji. Lepiej chyba od początku mieć do czynienia z kimś, kto ma większe spektrum tego, co go pociąga. I nie straci pociągu od kilku zmarszczek czy kilogramów 🙂
Tylko jeszcze ciekawe, na ile ta wrażliwość wyłącznie na określony ideał jest wrodzona, a na ile nabyta (czasy PS...)? Bo pewnie jakieś tam mechanizmy wygaszają pożądanie, żeby nie rozmnażać się z kimś biologicznie nierokującym (chorym / za młodym / za starym / nie takim genetycznie / ...), ale są też nierealne wyobrażenia, którym nikt nie sprosta (jeśli nawet na chwilę, to nie na dłuższą metę, bo czas płynie dla każdego).
cavaletti - ja raz usłyszałam, ze mogłabym przytyć parę kg, zwłaszcza w biodrach. Po "jak ci się nie podoba, nie musisz dotykać", nigdy więcej takiego tekstu nie było. Jak się czuję ze sobą źle to to zmieniam, jak się czuję dobrze, a facet mi mówi, że coś mu się nie podoba, to... sorry.
a facet mi mówi, że coś mu się nie podoba, to... sorry.
a potem sie laski dziwia ze gosc znajduje sobie np kochankę 🤔 ja uwazam ze nalezy sobie mówić jesli cos nam sie nie podoba w drugiej osobie, zamiast ślimaczenia i "och achania" cały czas 😉
wiele rzeczy mozna powiedziec sobie nawzajem a naprawde dużo mężczyznom, tylko w normalny kulturalny/dowcipny sposób raz powiedziałam: słuchaj wyrzuć ten sweter, bo wyglądasz w nim jak dziadek własny
sruuuuu.... na drugi dzień swetra nie było ani jakiegokolwiek problemu ❗ (nie podoba ci sie moj sweter, juz mnie nie kochasz), po prostu zniknął wstrętny sweter i tylko sweter!!!
ale to działa w dwie strony, nie oszukujmy sie drogie panie; jesli dupa nam rośnie to trzeba sie opanować i zadbac o siebie! zamiast stroic fochy, powiedziec ze "jak ci się nie podoba to....." jest naprostszą droga do uzyskania tego o co prosimy
wiec jesli facet mówi wam ze masz za wielki brzuch czy dupę, to zrób coś z tym zamiast stroić fochy! bo jemu chodzi tylko o brzuch i dupe a nie o całokształt 🙄
Jasne, zrzuć dupę, zmień ubrania, przefarbuj włosy, zrób sobie operacje plastyczną, zrezygnuj z pracy... wszystko, żeby zadowolić faceta =) Bo przecież to nie całokształt, to tylko małe rzeczy. Albo większe rzeczy. Albo kilka małych rzeczy i powoli sama nie wiesz kim jesteś.
Mamy różne podejścia widać. Ja nie mówię, że facet nie może powiedzieć absolutnie niczego, ale uważam, że jednak, że moje ciało to tak trochę moje sprawa. I jak się facetowi nie podoba i stroi fochy, że mi się tyje albo chudnie, o ile nie robi tego z troski, bo na przykład przytyłam nagle 15 kg, albo co gorsze, schudłam, dla mnie to jest krzywa akcja. Bo jednak zakładam, że to jest osoba, przy której nie muszę być wiecznie totalnie odstawiona, wiecznie w formie, że czasem mogę mieć gorszy włosowy dzień, że czasem mogę być chora, albo zmęczona i zła. Albo może mi się przytyć. Wyłączam sytuacje, kiedy po prostu sobie wrzucamy i wtedy na dzień dobry są teksty przeróżne. Ale to tylko beka.
Ale to moje absolutnie prywatne zdanie i zakładam, że można zrzucać dupę i nogi i brzuch dla faceta. Tylko ja wolałabym to zrobić dla siebie, nie dla kogoś. Żeby samej się lepiej czuć czy to z wyglądem czy z charakterem. Bo z facetami to różnie bywa, a sama ze sobą jestem przez całe życie.
przecież jak się chce z kimś być, to z tym kimś jest się własnie dla siebie...kwestia kalkulacji, co nam bardziej poprawia nastrój, ekstra dodatkowe kalorie, czy miłe towarzystwo.
Komplement mojego chłopaka: TŻ: Jakoś cellulit Ci się zmniejszył. Ja(złym głosem): Co? Cellulit mam? TŻ(rozglądając się, którędy bliżej do drzwi żeby uciec): To znaczy no pośladki i uda Ci schudły. Ja: A byłam gruba? Nie wytrzymałam i popłakałam się ze śmiechu jak zobaczyłam minę zbitego psa i cichutkie słowa: Nie... zawsze mi się podobały, ale sama mówiłaś że cellulit masz i chciałem tylko zauważyć że się zmniejszył.
ja nie mówie o tym zeby robic wszystko zeby zadowolic faceta! bo to jest bez sensu 🙄 mówie o normalnym zwiazku dwojga ludzi w którym obie strony otwarcie mówia sobie czego od siebie oczekują i co im sie nie podoba.
i oczywiscie ze moje ciało to tak trochę moje sprawa ale od tego mamy rozum i aparat mowy zeby sygnalizowac sobie nawzajem pewne rzeczy... przyznasz ze komunikat "słuchaj urosła ci dupa, kochanie pomyśl o tym" rózni sie od słów "ty tłusta krowo" w tym drugim przypadku juz nie ma co ratowac i o czym rozmawiac! wiadomo ze trzeba schudnąć, ale juz dla kogoś innego, np siebie 😉
ja nie krępuje sie powiedziec: "masz tłuste włosy i brudne paznokcie" co jak sądzę zdarza sie nawet davidowi beckhamowi, ale tekst "ty brudasie" to juz zupełnie inna sprawa 🙁 ba! nawet licze sie z tym ze usłysze to samo o ile włosy i paznokcie beda brudne i tłuste 😉
ostatnio przyniosłam kawałek sera w towarzystwo, maluski kawałek bo dopiero zaczynam produkcje, wiec reglamentowałam kesy powiedzialam"zostawcie dla dziadka" (taki starszy pan, bardzo mily) od jego byłej zony usłyszałam tekst: "cos podobnego! facetowi się podlizuje" gdyby nie mój szacunek do wieku pani -jakies 70 lat powiedzialabym jej ze gdyby tak postepowala nie byłaby jego byłą tylko nadal obecną 🤔
ale nie jestem przeciez jakąs specjalistka od facetów, ja tylko obserwuję i lepsze mam układy z mężczyznami niz z kobietami, uwazam ze niestety jestesmy niemadre i szukamy dziury w całym
No dobra, ale ja w związku chcę mieć prawo mieć nieumyte włosy, brudne paznokcie i chodzić po domu w rozciągniętym swetrze, w którym wyglądam, jak dziadówa. Bo w życiu codziennym lubię czuć się swobodnie i chciałabym być wtedy też akceptowana, a nie czekać tylko, kiedy facet mi dosra, ze wyglądam... jak wyglądam 😉 Podobnie od partnera nie wymagam doskonałości codziennie- . I to wcale nie znaczy, że chodzę brudna i smierdzaca po domu, ale już że na co dzień ubieram ulubione, stare i rozciągnięte spodnie dresowe, oraz ze często bywam rozczochrana (taki typ włosów), to jest fakt. I mojemu partnerowi to nie przeszkadza, a przynajmniej od 11 lat udaje, że nie 😉 Pożądanie o dziwo jest, a najwięcej komplementów dostaję nie wtedy, gdy jestem odpicowana, ale właśnie w zwykłym życiu na co dzień, gdy wydaje mi się, ze do ideału mi daleko.
a nie macie przy swoich facetach po prostu zwyczajnej potrzeby bycia lepszą, piękniejszą, bardziej zadbaną? Bo ja mam, mimo, że on w ogóle sprawił, że czuję się ładna i cudowna jako kobieta to mam, mimo, że nigdy nie usłyszałam tekstu w stylu "dupa ci urosła'. Po prostu uważam, że takie ciacho jak on, taki facet jak on zasługuje na najlepsze. Ja też na to zasługuje i on mi to zdecydowanie daje. A wczoraj zamiast kłócić się o to,czy powinnam schudnąć czy nie, nauczył mnie robić pompki i pokazał jakie błędy wykonuje podczas brzuszków i ćwiczeń na hantelkach. A potem zabrał mnie na picce. i powiedział, że jedzenie na tuczy, tylko potrzebny jest sport. Trochę trzeba czasem wyluzować, bo część waszych wypowiedzi brzmi trochę dziwacznie- przecież jeśli mamy za dużą pupę albo troszkę nam się przytyło to same w sobie powinnyśmy mieć potrzebę dążenia do najlepszego. To znaczy, tak mi się wydaje. I trochę zgadzam się z Tobą, duuunia🙂
pony, bardziej mi chodziło stawianie na jednej szali tekstu o dużej dupie a na drugiej o tłustej krowie- jakby to były zupełnie dwa różne przekazy. Ja mam potrzebę bycia 'lepszą, piękniejszą i bardziej zadbaną' przede wszystkim dla samej siebie. I to robię- w miarę możliwości.
Averis, akurat Twoja wypowiedź jest dla mnie klarowna🙂 I jasne, że chęć bycia naj dla samej siebie jest najzdrowsza. Szkoda, że wiele dziewczyn gdzieś tą potrzebę zakopało albo straciło. I się zaniedbało.
pony, to się cieszę 🙂 Niestety sama mam sporo takich koleżanek. Jedna schudła 28 (!) kilogramów, ale nie stałą się przez to bardziej atrakcyjna. Po prostu z otyłej szarej myszki jest szczupłą szarą myszką. I tyle. A szkoda, bo dziewczyna ładna, mądra, tylko wygląda jak własna matka.
dobrze averis, wstaw sobie w to miejsce "księżycu mojego życia, wielbie twe boskie kształty, lecz wybacz o pani, słońce moich oczu, racz zgubić dwa kilogramy", musisz jeszcze troche pożyc na swiecie zeby zrozumiec, jak wazne jest to kto mówi i jak miły moze byc tekst o dupie wypowiedziany przez naprawde ukochana osobę brak szacunku mozna okazac na wiele innych sposobow
O! jeszcze jedno: upierdliwosc i czepialstwo oraz wiercenie dziury w brzuchu i brak dystansu do siebie, ogólnie "księżniczkąbycie", szalenie bruździw zwiazku 😉
duunia, dla mnie osoba mówiąca 'urosła ci dupa' jest po prostu niewychowana- jak bardzo bym jej nie kochała. Ale nie wnikam jakimi określeniami inni raczą się w domowym zaciszu. Może kogoś to kręci.
mój M. poznał mnie w wersji kozaki za kolano, 12 cm szpila, ufryzowana, pełen make up, akryle na palcach (nie jezdziłam wtedy konno, i pazury miałam - jeśli ktoś miał tipsy to zrozumie- jak przykleja się tipsa i obcina na konkretną długość, to moje nie były wcale przycinane.)
potem jakoś tak weszliśmy w życie domowe, ale ciągle starałam się mimo nadwagi wyglądać dobrze. aż kupiłam sobie spodnie dresowe, typowo do domu/stajni, dla wygody. i wtedy pierwszy raz usłyszałam że wyglądam pięknie. bez makijażu, włosy w kucyk, niepomalowane paznokcie, adidasy, dresy i thirt.
dostałam ostatnio małej obsesji na punkcie mojej wagi, schudłam troszeńkę, a facet zapytał po co. odpowiedziałam, że chcę się czuć sprawniej, chcę zacząć jezdzić na naszym koniu, i chcę czuć się lepiej. odetchnął z ulgą, i powiedział, że on mnie kocha z mięciutkim brzuszkiem, cycem, na którym się może położyć i okrągłą pupą. ale jeśli chcę dla siebie się zmienić, to on nie ma nic przeciwko, żebym tylko pamietała, że on mnie kocha niezależnie czy ważę 50 kg czy 150 kg, bo i tak się zestarzejemy i pomarszczymy, przestaniemy być atrakcyjni, i wtedy przywiązanie i uczucie ma zniknąć, bo gdzieś coś mi wisi, a on ma mniej włosów?
ale chyba my żyjemy trochę w innym świecie, bo ta osłonka fizyczna nie jest taka istotna, żeby się tym przejmować. zapytałam go kiedyś, co mu się we mnie podoba, przecież jestem tłusta? usłyszałam "no i co z tego?". mam wrażenie, że od pewnego etapu życia przestaje się człowiek tak przejmować pierdołami, jeden kg w tą czy w tą? świat się nie zawali.
pony cheć wygladania zawsze nieskazitelnie bywa czasem zabójcza. rozumiem chęć wyglądania dobrze i dbania o siebie, zapytałam więc właśnie siedzącego obok mojego, "czy ja jestem zaniedbana? nie przeszkadza Ci, że po domu chodzę bez makijazu?" "a po co Ci makijaż? żeby się kuń wystraszył? wszystko ci sie poprzykleja do tej szpachelki". nie zawsze zaniedbanie dla otoczenia to zaniedbanie dla konkretnego faceta. dbam, by zawsze pachnieć moim ulubionym zapachem perfum, nie mieć zbędnych włosów, i nie czuję się wybitnie zaniedbana. choć pewnie w Twoim świecie byłabym zaniedbaną lumpiarą😀 ale cóż, ciężko iść do stajni wywozić gnój w innym stroju niż stare spodnie i gumiaki 😉
Averis dużo zależy od charakteru obu stron w związku, u nas jest normalnym, że mówię facetowi, że śmierdzi i ma się iść umyć z uśmiechem jak wraca z pracy, a on wtedy zaczyna mnie przytulać i obmacywać, na co słyszy "idz sobie dziadzie" potem się smiejemy oboje. takie życie bez spinki i myślenia "jak to powiedzieć delikatniej i być subtelna" więcej u nas żartu i dystansu do siebie, spokojniej się tak żyje😉
isabelle to piekne co piszesz i wlasnie o to mi chodzi 😉 nie o nadskakiwanie i usługiwanie czy jak usłyszałam od pewnej pani "podlizywanie", ale jesli cos jest nie tak, to nalezy sobie to zakomunikowac w prosty (niekoniecznie prostacki) sposób, co wnioskuje ze wam wychodzi 😉
z drugiej strony - zycie jest za krótkie na barchanowe majty i porozciagane swetry 😀 maja wyzszą wartosc opałowa niz estetyczną i zeby nie było ze ja sie tu kreuje na miss czegos tam, zbyt czesto wygladam jak "wyjdź stąd i nie wracaj" ze juz nie powiem jak na zdjeciach wychodzę 🥂 ja tylko tak sobie obserwuje i słucham 😉
Sierra, dasz radę. Ja wierze w Ciebie. Wejdź na stronę Ewy Chodakowskiej, sporo moich znajomych dzięki jej systemowi sporo straciło w obwodach w dość krótkim czasie. W ostatnich numerach Shape były jej płyty. Doskonale rozumiem takie sugestie od strony partnera, wiem jak to boli. Kiedyś powiedziałam wprost, ze doceniam troskę, ale mam sprawny wzrok, wysoka świadomość własnego wyglądu i zwyczajnie nie chce słuchać takich dobrych rad, bo mnie to boli. I skończyły się sugestie.
Najgorzej jak się dowiedziałam, ze przez lata żyłam z kimś, kto okazał się zwyczajnym draniem. Naprawdę dziewczyny, nigdy do końca nie wierzcie facetowi, który wiesza psy na swojej eks....
Ja nie mówię, że facet nie może powiedzieć absolutnie niczego, ale uważam, że jednak, że moje ciało to tak trochę moje sprawa. I jak się facetowi nie podoba i stroi fochy, że mi się tyje albo chudnie, o ile nie robi tego z troski, bo na przykład przytyłam nagle 15 kg, albo co gorsze, schudłam, dla mnie to jest krzywa akcja.
A ja sobie myślę, że po prostu różne wybory mogą mieć różne konsekwencje. Każdy ma prawo do wyhodowania dowolnie grubej dupy. Jego dupa - jego prawo. Tyko skorzystanie z niego może w pewnych okolicznościach (jakaś graniczna ilość tych kilogramów, duża zmiana w stosunku do punktu wyjścia, osoba typu wzrokowiec) zdusić pożądanie ze strony tej drugiej osoby. Nie uczucie, pożądanie.
No dobra, ale ja w związku chcę mieć prawo mieć nieumyte włosy, brudne paznokcie i chodzić po domu w rozciągniętym swetrze, w którym wyglądam, jak dziadówa. Bo w życiu codziennym lubię czuć się swobodnie i chciałabym być wtedy też akceptowana(...)Tylko być akceptowaną/kochaną może nie być równoważne z byciem pożądaną...Ale Twój pozytywny przykład, to też pewnie jest jakaś "recepta"* - być z kimś, kto jest jakoś elastyczny w swoich upodobaniach, że tak powiem, wizualnych. Komu nie siada wszystko z byle powodu (niezależnie od jego woli). * Dorzucam cudzysłów, bo przecież nie chodzi mi o kalkulację, kiedy każdego kandydata testuje się świadomie i na chłodno według jakiejś listy/recepty.
Isabelle, dbanie o siebie i nieskazitelny wygląd to dla mnie trochę co innego niż chodzenie w mejkapie cały czas🙂. Chodziło mi bardziej o dbanie o swoje ciało i jego kondycję🙂 I wcale nie sądzę, żebyś w 'moim świecie' była zaniedbaną lumpiarą- bo to co piszesz to prawda, i ja się w pełni zgadzam z tym, że gnoju w kiecce wywozić się nie da. I masz cudownego partnera, jesli mówi takie rzeczy i moge przybić z Tobą piątkę bo mój mówi podobnie🙂 Sama po domu chodzę bez makijażu i w 'bubie' na czubku głowy. Ale codziennie rano wstaję biegać, ćwiczę brzuch i ramiona rano i wieczorem. Jak się ma zadbane i ładne ciało to i w dresie wygląda się dobrze- tak uważam. Ale spokojnie, nie dbam za to o dietę, bo kocham jeść i gotować. Dlatego muszę ćwiczyć🙂 Nie chciałam żeby moja wypowiedź zabrzmiała tak, jakbym miała jakiś swój idealny, nieskazitelny świat. Bo nie mam. Ale jesli chodzi o wygląd to jestem perfekcjonistką i po prostu ZLE się czuję kiedy tu mi wystaje boczek a tam coś się wyleje. Taka już jestem. Niezaleznie od facetów. Mój facet sprawia jedynie, że jeszcze bardziej mi się chce🙂
zazdroszczę, u mnie chudnięcie to mozolny proces 😉
mam dużo zajęć, w tym fizycznych i nie zawsze mam ochotę na bieganie. częsciej wolę usiąść z książką. jeśli sama lubisz to przecież nic złego! po prostu nie chciałabym (tak ogólnie) żyć z jakąś presją, że będę niekochana czy nieatrakcyjna jak przytyję / schudnę. lubię żyć bez spinania się, zamartwiania, że komuś się mogę nie spodobać. chłop mimo totalnego braku romantyzmu tuli sie cały czas a najbardziej lubi macać te rejony, których nienawidzę najmocniej (brzuch, pupa). może nie słowami, ale czynami udowadnia mi, że mnie lubi taką jaką jestem 😉
za to chyba podoba mu się to, że się nie oszczędzam i nie zamartwiam o złamany paznokieć, tylko razem z nim noszę kanapy, dzwigam ciężary czy pracuję fizycznie . ostatnio siedzę na diecie, siły mam ewidentnie mniej i powoli zaczynam się łamać... bo co z tego, że jest mnie 10kg mniej, skoro noszenie 50 kg worów z paszą zaczeło być problemem, a wczesniej nie było 🙁 lubię być samodzielna, nie lubię zwalać na kogoś obowiązków, których sama się podjełam 😉
Mój K. też mnie kiedyś zaskoczył tym, że powiedział "Najpiękniej wyglądasz jak się budzisz, masz wtedy takie fajne włosy." Tak mi się wtedy milutko zrobiło... 💘