Już napisałam ash, co wg mnie jest najważniejsze, napiszę więc jeszcze tutaj - żeby te bony były bardzo osobiste a nie uniwersalne. Nie "bon na buziaka" np. tylko tak jak Boy zrobił dla kujki - bon na opowiedzenie jej czegoś, skoro go o to męczy 🙂 Ja zrobiłam dla W. np. bon na obejrzenie filmu po 22, bo zawsze się zapieram że nie oglądamy tak późno, bo nie wstanę do pracy. Albo bon na pójście z nim na piłkę jak jest poniżej 25 stopni C, bo to jest warunek i nigdy z nim nie szłam jak było zimniej żeby się nie męczyć - wyłapcie takie rzeczy, o które oni proszą a wy się nie zgadzacie zazwyczaj, wtedy jest śmieszniej i bardziej od serca.
Thymos jesli masz jakies problemy z plecami to po prostu sobie wykup raz w tygodniu masazyste 🙂 Raz ze bedzie profesjonalnie, a dwa ze nie bedziesz sie musiala prosic ani on nie bedzie musial robic czegos czego nie chce/nie umie/znudzilo mu sie.. bo jak dla mnie takie wymuszanie nie jest fajne po prostu, tym bardziej ze sie fochasz 😉 🙂
wistra a ja tego kompletnie nie rozumiem, dlaczego facet ma focha, że się nie odchudzasz? 😲 Wrzucałaś na re-voltę kiedyś swoje zdjęcia, przecież Ty nie jesteś gruba! Ba, nawet gdybyś była to nie rozumiem, jakim prawem facet kazałby Ci się odchudzać, myślałam, że wiążemy się z osobami, które pociągają nas takie jakie są, a nie -20kg 🤔
No nie, trochę przegiął ten mój organizm z wyglądem. Ale to widać dopiero w domu, jak się przebieram/myję itp.
Oj nie przesadzajmy już w drugą stronę... Ja tam mojemu mówię, jak się zapuści że mi się nie podoba 🙂 On mi też czasem. I dobrze, przynajmniej wiemy że ta druga osoba dokładnie nam się przygląda 🙂
No wszystko fajnie, ale chyba inaczej to wygląda, gdy Twój PARTNER chodzi obrażony bo się nie odchudzasz. Oczywiście co innego sytuacja mąż-żona czy narzeczeństwo bo po prostu już nieco inna relacja. Może ja jestem przewrażliwiona, ale mnie osobiście zapaliłaby się lampka.
Z moich obserwacji wynika, że z nóg chudnie się najtrudniej niestety. Jeżeli waga (a zbyt duża zawsze wpływa) wpływa niekorzystnie na zdrowie też nalegałabym na zrzucenie, ale schudnij, bo mi się nie podobasz to paranoja.
No nie wiem, ja mam trochę inne zdanie... Wiadomo, że nie stawiamy sprawy albo schudniesz albo cię rzucam, ale nakłanianie partnera do schudnięcia wydaje mi się zupełnie w porządku, jeśli się wziął i roztył 🙂 Co w tym takie okropnego i godzącego w naszą dumę? Mój brat po ślubie strasznie przytył i jego żona dręczyła go z dietą i siłownią, bo jej się po prostu nie podobał - też bym nie chciała uprawiać seksu z fałdami tłuszczu zamiast apetycznego ciałka 🙂 Brat się trochę foszył, ale w żaden sposób nie odbierał tego jako ataku. Ciekawa jestem co was tak strasznie w tym mierzi 🙂
Wszystko zależy jak się to powie. Jest różnica między: zauważyłem/am, że przybrałaś ostatnio troche kilogramów, może to przez ostatni stres? Może pójdziemy biegać lub zapiszemy się na fitness, bo mnie też to dobrze zrobi? Można żartem zapytać, czy ktoś gromadzi izolacje na zimę lub będzie się turlać do pracy bo benzyna za droga. Co kto lubi. Ja opis Wistry zrozumiałam, tak, jakby facet podszedł do mnie i powiedział: powinnaś schudnąć i tyłek ci zwisa, niezależnie od tego, czy rzeczywiście tego wymagam i czy przytyłam ostatnio. Trochę jakbym się związała z blondynem, ale potem prosiła, żeby się przefarbował, bo w ciemnych włosach będę go kochać bardziej.
taaa... juz widze jak jakis facet cos takiego mowi (w sensie ze na okretke).. 🤣 Podzielam zdanie dzionki, ale nie podzielam sposobu przekazania informacji przez faceta Wistry. Chociaz tak naprawde nie wiemy co i jak powiedzial.
Znowu mnie tydzień nie było i nawet nie liczę, ile tu stron naprodukowano 😎 Przeglądając na szybko jedna rzecz wpadła mi w oko - Wistra, łączę się w bólu... "Kochanie, jeszcze tylko jedna bitwa i już idę do Ciebie" 😁
Jara, tak, choruję. Ciągle mi się coś przyplątuje. Aktualnie siadło mi biodro - być może właśnie przez nagłe przytycie. I nie mówił chamsko - odchudzaj się, bo inaczej Cię rzucę. Powiedział tylko, że skoro ja się przestałam starać, to on też może. I w sumie miał rację, przestałam się starać, bo dla czołgu miałam chudnąć? I tak by nie zauważył.
Na razie jest bardzo dobrze, zobaczymy jak długo 😉 (do kolejnego mojego wybuchu 😉)
ALE! Powiedział mi, że mam się nie zmieniać. Czyli generalnie mu podchodzę 🙂 A te 20kg sama dla siebie chciałabym zrzucić, ale na prawdę ciężko mi to przychodzi. Rzucił hasło wspólnej siłowni, może coś z tego będzie
wistra, 20kg 'na plusie' przy Twoim wzroscie, to jest niestety kwestia Twojego zdrowia! Nie dla niego, nie dla czolgu powinnas troszke zgubic, tylko dla siebie- swojego samopoczucia i zdrowia. 20 moze nie, ale polowe tego? No przeciez dasz rade!
Mnie od wczoraj naszlo i maluje krzesla w kuchni- byly jasna sosna, beda czekoladowy braz. Mezczyzn patrzy, wzdycha i przyjmuje do wiadomosci 😉
Gdybym miała faceta bardzo motywował by mnie fakt, że on stara się zadbać o siebie nie tylko dla swojego zdrowia ale też trochę dla mnie 😉
Ja muszę definitywnie przestawić się na tryb 'singiel'. Przez sercowe zawieruchy odwlekałam moment przygotowań do przeprowadzki do Gdyni, ale czas chyba skupić się wyłącznie na tym, bo jeżeli chodzi o mój 'status związku' to nie ma perspektyw na zmiany 😎 Pierwszy krok wykonałam, kupiłam farby i zamierzam sama wszystko pomalować 🏇
Rany, dobrze, że będę mieszkać z psem bo bym chyba zwariowała sama w czterech ścianach 😂
A ja Wam powiem, że temat wagi to bardzo... śliski temat. Sama całe życie miałam wahania wagi (chociażby przed okresem) i w związku z porami roku, ale mieściło się to max +/- 5kg. Niby dużo, ale przy mojej budowie i posturze bez dramatu.
Teraz? Mam +15kg od mojej idealnej wagi i +10kg od mojej standardowej wagi. I wyć mi się chce, że nie mam siły się za to zabrać. Bo owszem, byłam już ze trzy razy na diecie gdzie schudłam raz 6 raz 7kg, ale wszystko wróciło. I teraz do sedna: mój M widzi ile ważę i jak wyglądam. Próbował mnie motywować, proponował wspólną siłkę, rowery (na co oczywiście się zgodziłam, i w miarę możliwości czasowych chodziliśmy i chodzimy), ba! Na imieniny kupił mi rolki, na których jeżdżę z psem gdy mam czas. I powiem Wam, że mimo iż wiem, że on to robi w trosce o mnie, za każdym razem jest mi cholernie, cholernie przykro. I mimo iż tłumaczę to sobie, mimo iż zapewnia mnie że wciąż jestem atrakcyjna (fajny, spory ale nie wiszący biust, odstająca pupa i okrągłe biodra) to po prostu boli. I tyle.
Koleżanka (forumowa Burza) może mi od wejścia wołać: "uchu, aleś się upasła! Dobry Maczek był?", inna, że: "Aśka, wreszcie Ci się udało. Uwolniłaś Orkę!" widząc mnie w bikini. I nic, śmieje się, mówię, wiem wezmę się za siebie. Kolega z uczelni woła do mnie: Pączku ew. Prosiaczku. I znowu: nie boli. A jednak, jak M (ultra hiper mega delikatnie) mi sugeruje dietę... po prostu boli jak diabli. 🙁
Zwłaszcza, że trybu życia nie zmieniłam, jem tyle samo (ograniczyłam fast foody do raz w miesiącu, nie jem słodyczy, unikam napojów słodzonych/gazowanych), ruszam się więcej (zamieniłam samochód na ZTM, doszedł pies i rolki, wróciłam do jazdy konnej cztery-pięć razy w tygodniu) a te +15kg to nic innego jak bardzo niefortunnie dobrane hormony nr 1 i nr 2. I zanim się człowiek obejrzał stał się Kung Fu Pandą. I to co "wskoczyło" w niecały rok, teraz będę zrzucać latami. A nie brałam ich dla własnej przyjemności... 🙁
Sierra, Ty masz farta w tym 'niefarcie'- ze wszystko Ci sie zaokragla i uwypukla- w sensie bardzo kobieco tyjesz, apetycznie tak.
Ja mam 'straznika wagi' w druga strone... 'zanikasz mi', 'jestes w stanie zaniku', 'co dzis zjadlas?' to tak na standardzie. A ja jestem teraz w sam raz, on by wolal ze 3kg na plusie. Ostatnio celebrujemy wspolne sniadanka, czesto na cieplo, wiec pewnie ani sie obejrze, a przybeda 😉
Widzę, że waga to częsty i czasem drażliwy temat. U nas raczej jest tak bardziej żartobliwie, ja raczej nie mam żadnych problemów z wagą, wydaje się być OK, czasem jeden dwa kg do tyłu i jest fajnie. Za to mój K. kiedy ma przerwy w intensywnych treningach od razu przybiera, to się zawsze śmieję, że do 100 niedaleko (jest raczej mocno zbudowany-szczypiornista) i dostaję odpowiedź, że jestem okropna, ale oboje się tego śmiejemy. Gorzej jest jak powiem mu, żeby zabraniał mi jeść słodyczy, bo moja wola jest raczej słaba niż silna.. Czasem potrafię się obrazić, że zabrania mi jeść pysznych galaretek w cukrze, ale obrażam się zwykle przed okresem 🙂
Sierra, a tam latami! Wiem ze sie latwo mowi, ale zapisz sie na jakies zajecia typu "boot camp", powinien byc to program na 6-8 tyg codziennych cwiczen. A jak to dla Ciebie za intensywnie to chociaz 3x w tygodniu idz na jakies porzadne zajecia "aerobowe". Fajne jest kardio, bo mimo stalego ruszania sie sa cwiczenia ktore zwiekszaja ale i tez zmniejszaja tetno i na spokojnie sobie poradzisz. Ja mimo ze nie mam zbednych kilogramow postanowilam co 2gi dzien cwiczyc, dla siebie, swojego samopoczucia. I jestem baaaaaaaaardzo zadowolona. Znalazlam fajny program, cwicze sama w domu, czuje sie super, mam duzo energii. Po prostu sie zawzielam i Ty tez musisz sie zawziac po prostu 🙂
Ja jakiś czas temu usłyszałam od faceta, że jakbym schudła, to bym mu się aż tak nie podobała, a do osób o figurze modelki nie należę 😁 nerechta, ale pamiętaj, że ćwicząc, budujesz masę mięśniową, a mięśnie są zdecydowanie cięższe niż tłuszczyk 😉 Ale oczywiście lepiej mieć te mięśnie, i warto patrzeć na obwody, a nie wagę 😉
Ja z kolei robię wszystkie 'za i przeciw' odnośnie ewentualnego związku, i wkurza mnie to, że nie potrafię powiedzieć, że chcę z tym kimś być, a jednocześnie nie potrafię powiedzieć, że nie chcę. Totalne zawieszenie.
No i o to właśnie chodzi co napisała Sierra. O ile jestem w stanie zrozumieć motywowanie, wspieranie, inspirowanie czy każdą inną delikatną i serdeczną pomoc w zainteresowaniu się zrzuceniem paru kilogramów to, sory, ale obrażanie się i teksty "schudnij bo nie będziesz mnie pociągać/bo mnie nie pociągasz" są dla mnie poniżej pasa. Może ktoś lubi słuchać sobie od swojego podobno partnera takich romantycznych i soczystych kawałeczków dotyczących tego jak bardzo nieatrakcyjni dla niego jesteśmy, ale moim zdaniem nie o to w tym chodzi.
Lov tak czy owak wysportowana sylwetka nigdy nie bedzie ciezsza od tej z nadwaga.. 🙂
A o co w tym chodzi wasia? Zeby mowic partnerowi ze mniej nam sie podoba przez aluzje? 🙂 Mysle ze to wlasnie partner ma najwieksze prawo byc wobec nas szczerym. Sa ludzie ktorym to, ze partner przybiera na wadze w ogole nie przeszkadza czy lubia puszyste/ych, ale sa i tacy dla ktorych nadwyzka kilogramow nie jest atrakcyjna i juz. Moj maz (jego sylwetka) by mi sie zwyczajnie nie podobal gdyby byl gruby - o tym przeciez mozna mowic otwarcie. Z waga, tak jak mankamentami urody, po prostu da sie cos zrobic. Mozna o siebie dbac i wygladac zawsze schludnie i ladnie a mozna o siebie nie dbac i wygladac byle jak - wszystko jest kwestia wyboru. To jak to odbierzemy czy jak to zabrzmi zalezy od tego jak partner nam ta wiadomosc przekaze, wiadomo. Tylko ze chodzi i tak o to samo... 🙂
Bo ja mam głównie na myśli przekaz i sposób w jaki się to mówi. Jeśli delikatnie zwracamy uwagę drugiej stronie na jej defekty mając na celu głównie jej dobro jesteśmy jednocześnie szczerzy i delikatni. To jak chłopak Sierry podszedł do sprawy moim zdaniem jest bardzo fajne. Na pewno Aśka czuła się tak traktowana milion razy lepiej niż gdyby słuchała "schudnij kobieto" Jeśli jednak przekaz zaczyna się od "schudnij bo mi się nie podobasz" to owszem też jest szczerość, ale i chamstwo. Ja poczułabym się tym zraniona i upokorzona, następnie parsknęłabym chyba śmiechem na takiego pacjenta prosząc żeby sam najpierw spojrzał w lustro. Nie miałam też na myśli jakiś pochodów czy miliona aluzji bo to męczące dla każdej ze stron, ale liczę, że od osoby, z którą chcę się związać mogę liczyć zarówno na szczerość, jak i delikatność, a nie chamstwo. Przekaz przekazowi nie równy 🙂
nerechta czy mogłabyś się podzielić co to za program z jakim ćwiczysz sama w domu? bo ja się od dawna do tego zabieram i zabrać nie mogę, szukam motywacji :kwiatek: