Forum towarzyskie »

Sprawy sercowe...

Bardzo ciekawa dyskusja się wywiązała. Opiszę tu swoją sytuację, bo ja już naprawdę nie wiem, czy przesadzam, czy może jednak nie. W moim przypadku słowo 'walczyć' idealnie obrazuje, to co muszę robić. On uważa, że przesadzam, wyolbrzymiam i robię aferę z niczego. I zostaję z tym sama i próbuję mu wytłumaczyć, że się czuję tak, a nie inaczej i dlaczego. I nic. W gruncie rzeczy chodzi o głupotę, o coś, co nie wymaga zbyt dużego wysiłku z jego strony. O głupotę, która sprawia, że czuję się jak niepotrzebna rzecz. No ale od początku.

Nigdy nie miałam problemu z tym, żeby on gdzieś wychodził i wracał nad ranem. Znałam wszystkich ludzi, więc było ok. Nigdy nie czułam się przez to jakaś odrzucona, zawsze znalazł czas, żeby zadzwonić, chociaż na chwilę, poopowiadać jak było itp. A teraz nie wiem dlaczego jest inaczej. Sytuacja sprzed tygodnia. Poszedł na imprezę, ok, wrócił o 3 nie do siebie, tylko do koleżanki i od niej szedł do pracy. Rozumiałam, więc czekałam aż skończy pracę (o 23), nawet nie próbowałam zasnąć, myślałam sobie 'wreszcie pogadamy chociaż przez chwilę'. Chwilę po 23 dostaję smsa 'jestem zmęczony, dobranoc'. No wszystko mi po prostu opadło. Nie mogłam zrozumieć, jak to jest, że ja czekam jak głupia, źle mi z tym, że nie zamieniliśmy słowa przez 24h, a jemu tego nie brakuje? Jak to możliwe, że nie zasługuje na krótki telefon, tylko na smsa? Pewnie dla was to brzmi głupio, ale naprawdę poczułam się jak śmieć. Nie zrzucam też od razu winy na niego, tylko staram się zrozumieć, dlaczego zrobił tak a nie inaczej, dlaczego jak jestem w domu, to najchętniej nie opuszczałby mnie na krok, a jak jestem tutaj, to nawet nie jest w stanie zadzwonić. I zmęczenie też mogę zrozumieć, ale jednak z pracy musiał przejść do domu, nie padł, tak jak stał, więc ciężko było przez tą chwilę, jak wracał podnieść telefon? No nie ogarniam. Kłóciliśmy się o to aż do przedwczoraj, bo on nie mógł zrozumieć, o co mi chodzi, no i standardowe 'przesadzasz'. Jakoś w końcu doszliśmy do porozumienia, powiedział mi, że w środę (wczoraj) idzie do pubu, ale wróci około 2, bo ma zaliczenie na 12, a do pracy na 13. Oczywiście mu nie uwierzyłam, ale on się zapierał i wkurzał, jak mogę mu nie wierzyć, że on wróci tak wcześnie. Oczywiście wrócił o 5. Nie ogarniam, po co gadać i się zapierać, skoro z góry było wiadomo, że tak to się skończy. I sytuacja znowu ta sama, on nie ma czasu, bo zaliczenie, a potem praca i już automatycznie stwierdzam, że po pracy też zero słowa, bo przecież on zmęczony jest. I jeszcze raz powiem, że naprawdę nie mam nic do tego, że on gdzieś tam wychodzi. Chodzi mi o to, że przez to, ja jakby już nie istnieję, a po drugie on gadać potrafi, jak to mu zależy, jakby to wszystko dla mnie zrobił. Problem w tym, że na gadaniu się kończy, zrobić coś, żeby mi to pokazać? Niee, za dużo wysiłku, trzeba by było wyjść wcześniej z imprezy/przemęczyć się dodatkowe parę minut. Nie opłaca się. Przecież przesadzam. I to, że chodzi w gruncie rzeczy o głupi telefon  sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Bo jak to jest, że nawet na tą głupotę go nie stać, a poczułabym się o wiele lepiej? Nie rozumiem.

No i nie wiem, czy naprawdę ja przesadzam, powinnam to po prostu zaakceptować, że od czasu do czasu nie zamieniamy słowa przez prawie 2 dni (a i tak w ogóle rzadko gadamy, on studiuje i pracuje, ja studiuje), czy nie akceptować tego, że czuję się odstawiona na bok. Dla mnie to nie w porządku, bo czemu w imię imprezy, ja mam czuć się gorzej? Zwłaszcza, że drugi rok będzie teraz, jak ciągniemy związek na odległość i jakoś nigdy tak nie było. Szukam przyczyn, ale dopóki on sam mi nie powie, dlaczego tak jest ('nie wiem, przesadzasz'😉, to ja nic nie wskóram. Zastanawiałam się, czy to przez to, co ja mu zrobiłam, ale pytałąm, to powiedział, że czasami owszem nie ma ochoty ze mną rozmawiać, ale wtedy po prostu przeczekuje i dzwoni później, więc nawet wcześniej tego nie zauważyłam.

Dziewczyny, dajcie mi kopa, pokierujcie w którąś stronę, bo ja już naprawdę nie mam siły. 🙁
Ascaia
Poza tym co już napisały dziewczyny, jest jeszcze jeden aspekt.
Jak już mamy przy sobie osobę, o którą staraliśmy się krótszy lub dłuższy czas, to czasami ludzie dochodzą do wniosku, że można się przestać starać (jestem temu absolutnie przeciwna) i z tego braku starań i niechciejstwa wyłazi frustracja, znudzenie, których na początku związku nie było, bo wtedy jeszcze był króliczek, którego trzeba gonić.

Ja swojemu mężczyźnie cały czas powtarzam, że fakt zbliżającego się ślubu nie oznacza, że ma mnie już na mur beton i żeby nie wiem co, nie odejdę, musi się starać cały czas, podsycać uczucie. Ja ze swojej strony robię wszystko, żeby czuł się adorowany, staram się, chcę być dla niego piękna itd. Pewnie wszystko jeszcze przed nami, ale tak właśnie widzę nasz związek za kilka (naście) lat, dwoje ludzi, którym cały czas zależy i którzy cieszą się sobą, a nie siedzą w rutynie.

Tak, zdaję sobie sprawę, że mogę jeszcze patrzeć na świat przez różowe okulary, ale dobrze mi z tym 😉


Jeśli chodzi o tę nieszczęsną walkę, to ja użyłam tego słowa w kontekście zabiegania o coś na czym nam zależy, uświadomienia partnerowi jak bardzo zależy właśnie na tym, przedstawienia argumentów i obrony ich.

szafirowa
Przykra sytuacja 🙁 

flygirl
Powiedziałaś mu co Cię boli, uznał że wyolbrzymiasz i dla niego problemu nie ma. ja na Twoim miejscu zagryzła bym zęby i dała mu odczuć to, co Ty czujesz, nie odzywaj się do niego jakiś czas, nie odbieraj telefonu, niech zatęskni, jeśli nie, to będziesz wiedziała co dalej robić...
flygirl, jestes pewna, ze nikt sie nie pojawil w jego zyciu? Nie mam na mysli tego, ze na pewno kogos ma, prowadzi podwojne zycie, na bank mnie zdradza etc. Ale moze po prostu pojawil sie ktos lub pojawilo sie w jego zyciu cos, co go odciagnelo od Ciebie..? Ty sie denerwujesz, chcesz wyjasniac, porozmawiac, on byc moze uwaza, ze postepuje troche nie fair, ale w gruncie rzeczy o co te nerwy i niech jest jak jest, im bardziej Ty napierasz, tym bardziej on wychodzi ze swoja postawa 'przesadzasz'. Troche takie przerzucenie balastu na drugiego partnera, niech sie meczy, troche wzbudzenie poczucia winy 'no tak, pewnie jestem jakas durna, ze tak mu susze glowe'. Na moje stare oko to pachnie tutaj jakims, oby chwilowym, rozluznieniem relacji z jego strony. I mysle, ze masz pelne prawo oczekiwac szczerej rozmowy i mysle, ze druga strona nie powinna bagatelizowac Twoich rozterek i spychac na bok Twoich uczuc slowem 'przesadzasz'.
O głupotę, która sprawia, że czuję się jak niepotrzebna rzecz.

Jeżeli coś sprawia, że czujesz się jak niepotrzebna rzecz, to nie jest to głupota.
Zasadniczo mam wrażenie, że to trochę sytuacja typu facet korzysta z życia na całego i bawi się, ile wlezie, a że nie zadzwoni do swojej dziewczyny, no to co z tego, ona posmęci, posmęci i się rozejdzie po kościach.  🙁
To ty się męczysz, siedzisz i czekasz na telefon, nie on.
Może olej go, zajmij się czymś, bądź nagle bardzo zajęta, nie miej wiele czasu itp.? Bo jak mniemam on wie, że siedzisz i czekasz. A pokaż mu, że nie jest centrum twojego świata i bez niego radzisz sobie tak fajnie, że w sumie to nawet zapomniałaś, że miał zadzwonić.
Murat, a ja nie lubie takiego grania teatru przed partnerem 🙂 Mysle, ze nie powinno sie zbywac uczuc slowem 'przesadzasz'. Ale jasne, wyjscie do ludzi jak najbardziej wskazane. Mozna poznac kogos, dla kogo nasze uczucia nie sa duperelami i czepialstwem 🙂

flygirl, ja tak mialam z moja miloscia zycia- nagle sie kontakt zrywal, nagle nie mial ze mna o czym rozmawiac, nagle byl zajety bardziej niz wczesniej, zbywal 'wiesz, studia', 'wiesz, sesja', 'wiesz, prawo'. Az w koncu powiedzial 'wiesz, inna' 😉
zen, no właśnie w sumie o to mi chodziło - o zajęcie się czymś nie pozorowane, tylko takie prawdziwe. Zasadniczo jest coś w powiedzeniu o łapaniu króliczka - im bardziej głównym zajęciem dziewczyny jest siedzenie i czekanie na telefon/spotkanie/cokolwiek ze strony faceta, tym bardziej facet sobie to zwykle olewa i odstawia na boczny tor. Skoro dziewczyna i tak siedzi i i czeka, to nic się nie stanie, jak sobie jeszcze trochę poczeka.
A jeśli dziewczyna ma swoje zainteresowania, zaplanowany czas, znajomych - oooo, to wtedy inna sprawa.
Chyba że facetowi w ogóle nie zależało, tylko dziewczyna "się naszła" i była łatwą zdobyczą, no ale to też warto się przekonać, jak facet zareaguje, jak już nie będzie taką łatwą zdobyczą.
flygirl, dla mnie ta sytuacja nie jest normalna  i według mnie nie przesadzasz. Mi również "pachnie" to jakimś rozluźnieniem waszych relacji. Jasne, że raz na jakiś czas może być zmęczony i po prostu nie mieć siły zadzwonić, ale nie codziennie, tym bardziej, że powiedziałaś mu, że Ci na tym zależy. Myślę, że powinniście jeszcze raz poważnie porozmawiać.
Mnie dziwi to, że na imprezy do białego rana siły ma, a na wykonanie telefonu nie
A czy tylko ja zwróciłam uwagę na "poszedł po imprezie spać do koleżanki"?  👀
No nie wiem, ja bym z tym miała poważny problem...
Pauli zrobiłam tak, w tamtym tygodniu. Olał. Nie próbował dzwonić, nie pisał. Nic kompletnie. Dopiero jak ja coś tam napisałąm, to nagle się odezwał. Tak jest za każdym razem, jak się pokłocimy. Dopóki ja się nie odezwę, to jest cisza.
zen no właśnie, nie powinien. Tylko czy dotrze do niego kiedyś, czy nie? To chyba nie powinno tak wyglądać, że tylko mi zależy na rozmowie i poukładaniu tego, a on ewidentnie nie chce. Chociaż mówi co innego, ale tak jak już pisałam, powiedzieć potrafi, pokazać już nie.
Murat-Gazon masz 100% racji. Niestety to ja wyjechałam, zostawiłam wszystkich, których znałam, a że mam problemy z nawiązywaniem kontaktów, to przez długi czas było tak, że żyłam od jednego telefonu do drugiego. I już przeszło mi przez myśl, że się po prostu do tego przyzwyczaił, że ja zawsze będę, zawsze mam czas, odiberam w każdej sytuacji. I świadomie, czy nie, wykorzystuje to, bo wie, że ja zawsze będę, jak tylko mu się zachce mną porozmawiać. Co do koleżanki, ja ją dobrze znam, mieszka z chłopakiem, więc tu absolutnie nie ma podtekstu, tego jestem pewna.
safie no, dokładnie, na 5 minut rozmowy siły nie miał i nie rozumiem, czemu ja mam cierpieć na tym, że on siedzi do rana, a potem musi iść do pracy.

Z jednej strony naprawdę sobie nie wyobrażam zostawienia go, ale z drugiej nie jestem też osobą, która pozwoli się wykorzystywać, kiedyś nadejdzie ten moment, w którym naprawdę będę miała dosyć i skończy mi się cierpliwość. I niestety chyba do niego nie dociera, że mimo miłości byłabym w stanie go zostawić.
Zależy jaka koleżanka 🙂 Jak by szedł do jakiejś podejrzanej, to by się flygirl pewnie nigdy o tym nie dowiedziała.
Zastanawiałam się, czy to przez to, co ja mu zrobiłam, ale pytałąm, to powiedział, że czasami owszem nie ma ochoty ze mną rozmawiać, ale wtedy po prostu przeczekuje i dzwoni później, więc nawet wcześniej tego nie zauważyłam.


A to jego zachowanie zaczęło się po tej sytuacji, w której Ty coś mu zrobiłaś? Może czuje się nadal urażony, ale nie chce się do tego przyznać?
flygirl a mogę spytać, dlaczego razem nie wychodzicie do tego pubu ? Nawet jeśli nie na cały czas, to powiedzmy Ty wracasz wcześniej, on zostaje, bo może pospać dłużej. No nie rozumiem tego. Dla mnie to wygląda tak, że on woli teraz z kimś innym czas spędzać. Wygodnie mu jak się nie odzywacie, dlatego nie zaczepia 😉 pierwszy, a potem skoro już się odezwałaś, no to niech będzie.
jagoda1966, z tego co rozumiem to flygirl, jest w Lublinie a jej chłopak w Szczecinie?
Cricetidae na taką skalę - tak. Wcześniej, to może z raz tak było. A teraz tydzień po tygodniu. I mam wrażenie, że to przez to, ale on twierdzi, że nie. Może sam nie chce się do tego przyznać. Z nim jest problem taki, że on mi rzadko mówi, jak się czuje, woli dusić w sobie. I czasem mam wrażenie, że on nawet sam przed sobą się nie przyznaje do swoich uczuć.

jagoda1966 trochę by było ciężko, skoro jesteśmy oddaleni 700km. 😉
flygirl ups to przepraszam, nie wiedziałam tego 🙂 nie śledzę wątku na bieżąco.  No to w takim razie rozmowa telefoniczna jak najbardziej zyskuje na ważności 🙂
flygirl na tyle na ile znam sytuację to wydaje mi się, że to jest po prostu zemsta. Najwyraźniej chce z Tobą być ale jednocześnie chce Cię ukarać, on chyba liczy na to że będziesz go błagać o kontakt, to takie jego małe zwycięstwo. Nie powie wprost o co chodzi, ale w głębi duszy to może być przyczyną. Szczególnie, że wcześniej nie było takiego zachowania z jego strony.
jagoda1966 no niestety, chyba tylko dla mnie taka rozmowa jest ważna. I to jest właśnie przykre.

smarcik możliwe i zrozumiałabym, gdyby mi wprost to powiedział, tak się chyba powinni zachowywać dorośli ludzie, którym niby zależy na drugiej osobie.
flygirl nie wiem, co mu zrobiłaś, nie znam historii, ale jak dla mnie dorośli ludzie się nie mszczą. Tylko albo wybaczają i starają się nad sprawą przejść do porządku dziennego, albo jeśli wybaczyć nie mogą, to odchodzą.
"Dokopanie komuś w zemście" nie jest znakiem dojrzałości ani odpowiedzialności...
flygirl jako weteranka związku na odległość, który nadal jest szczęśliwy i zaraz skończy się happy endem czuję się w obowiązku opowiedzieć jak było u nas (bo bardzo podobnie).

Otóż z moim narzeczonym nie chodziło o imprezy tylko o studia i angażowanie się w różne dodatkowe fundacje/stowarzyszenia itp itd. Czasmi potrafiliśmy nie rozmawiać 2 tygodnie a jedynie wymieniać między sobą krótkie wiadomości, na bieżąco.
Na początku związku (jakieś pierwsze 2 lata) denerwowałam się, byłam strasznie zazdrosna, robiłam awantury, płacze, standard egocentrycznej divy i histeryczki  😁

Później pracowaliśmy nad tym problemem, on się starał, częściej rozmawialiśmy (cały czas mowa jest o tych paru miesiącach w roku kiedy jesteśmy oddaleni od siebie o minimum 2 tys km). Niestety później pojawiło się więcej stresów z obydwóch stron (w tym więcej zaangażowania M do jego pracy i zajęć) i u mnie zaczęło to powodować odsunięcie się od tematu, (intensywniej zająć się sobą już nie mogłam bo doby by mi nie starczyło) ale generalnie "zluzowałam związek". Adoratorzy jacyś się nawijali więc samoocena nie szła w dół, przyjaciele wspaniali, życie towarzyskie bez zmian. Było mi wszystko jedno. Do tego stanu doprowadziły takie techniki o jakich wspomina Murat-Gazon . I powiem Ci, że nic nie mogło bardziej nadszarpnąć naszej relacji. Długo się odbudowywaliśmy. Prawie, że go zostawiłam.

Na szczęście albo i nie, zdarzyła się tragedia w rodzinie, ciężka choroba a w końcu śmierć jednej z najbliższych dla mnie osób. W tym trudnym okresie M pokazał na co go stać, priorytetem była (i jest) rodzina i więzi jakie tworzymy. Ten okres jego bliskości (podczas gdy ze stresu nieświadomie robiłam mu przykrości i było na prawdę ciężko) i tego, że rzucił wszystko żeby być ze mną i wspierać mnie i całą rodzinę, wyklarował moje myślenie. Postanowiłam coś zdziałać, żebyśmy znaleźli się po tej samej stronie (dodam, że to tylko ja tworzyłam problemy. M zawsze jest wspierający i się stara ale dla mojej osoby-niedostatecznie. Jestem straszna.)

Puenta tej opowieści jest taka, że wcześniej mieliśmy zupełnie inne potrzeby kontaktu. Ja-codzienny i nieustanny. On - chciał informować tylko o ważnych sprawach dziejących się w naszym życiu, nie interesowało go opowiadania o jego codzienności (co nie zmienia faktu, że bardzo lubił czytać o moim, nie czuł tylko potrzeby odpowiadania  :hihi🙂.
Dopiero gdy wyklarowaliśmy to sobie, wszystko zaczęło działać na prawdę dobrze. I zrobiliśmy to konkretnie. Po pierwsze ustalamy wizyty z góry i choćby niebo waliło się nam na głowy i tak rzucamy wszystko i lecimy do siebie (nawet ustaliliśmy termin maksymalnej rozłąki - miesiąc  😉). \
Po drugie codzienny kontakt - on pamięta aby w ciągu dnia do mnie napisać i coś zrelacjonować, ja z kolei nie zarzucam go stałymi wiadomościami i wiem, że są dni kiedy czasu i sił na tę wieczorną rozmowę po prostu nie ma. Założenie codziennego żegnania się w zgodzie i zrozumieniu też przyniosło bardzo dobre rezultaty.

Różnica pomiędzy naszymi historiami jest taka, że na razie Twój chłopak nie widzi problemu. M też tak miał na początku. Nie jestem w stanie stwierdzić jak rozwinie się to u was ale mam nadzieję, że przynajmniej możesz w tej chwili do czegoś się odnieść. Mam nadzieję, że się wszystko uda!  :kwiatek:

I już tak bezosobowo to ja bardzo polecam pracować pierwsze nad sobą, później nad związkiem, a w ostateczności - nad partnerem. Wypróbowałam, na prawdę się sprawdza  😉
Takie mądre trzy słowa na koniec Covey'a - kochać to czasownik.
Murat masz rację. Tylko niestety dwudziestu kilku letni faceci rzadko bywają w pełni dorośli i odpowiedzialni  🙁 Coś w tym jest, że psychicznie dziewczyny dojrzewają szybciej.
salto piccolo mam nadzieję, że skończy się tak, jak u ciebie. :kwiatek: Tylko jeszcze jednej rzeczy nie rozumiem. Jak to możliwe, że jak jestem w Szczecinie, to naprawdę on by mnie nacjhętniej nie opuszczał, a jak jestem tutaj, to tak ciężko zadzwonić? Nie ogarniam. Przecież spotkanie się, bycie ze sobą itp. generuje więcej energii i czasu niż zadzwonienie. Tym bardziej mnie to boli, że nawet na taką głupotę go nie stać. Nie wiem, czy mam dzisiaj z nim rozmawiać (oczywiście jeżeli zadzwoni i nie będzie powtórki z zeszłego tygodnia), czy jednak nie odebrać. Tylko po tych paru sytuacjach boję się, że jeżeli ja nie odbiorę, to on już się nie będzie starać, tylko właśnie poczeka, aż ja w końcu nie wytrzymam i się odezwę. Chyba nie ma tu dobrego rozwiązania. 😵
Zależy jaka koleżanka 🙂 Jak by szedł do jakiejś podejrzanej, to by się flygirl pewnie nigdy o tym nie dowiedziała.


Czasem wrecz przeciwnie 😉 Bo wlasnie licza na to, ze dziewczyna uzna, ze 'aaa, skoro mi o tym mowi wprost, to na pewno nie ma sie czego obawiac'.
Ascaia, 15 lat temu byliśmy innymi ludźmi i nie mieliśmy dwójki dzieci. U nas pojawienie się dzieci bardzo dużo zmieniło w relacjach, rownież pojawienie się ciągot do alkoholu u mojego byłego i w ogóle rozjechały się oczekiwania i plany.

Ja nie jestem i nie będę służącą i niańką, nawet dla dzieci już nie jestem w pełnym wymiarze.

A co jest złego w mojej wygodzie? Dlaczego to ma byc wstyd, że ja chcę wygodnie żyć? Tzn nie twierdzę, Ascaia, że Ty mówisz, że to wstyd, ale ogólnie widzę, że to jakiś problem u nas.

Ja mojego obecnego Jeszcze-Nie-Męża mam w pakiecie z umiejętnością obsługi samego siebie i innych, bo tak go mama wychowała. Ja nie muszę.
Tylko jeszcze jednej rzeczy nie rozumiem. Jak to możliwe, że jak jestem w Szczecinie, to naprawdę on by mnie nacjhętniej nie opuszczał, a jak jestem tutaj, to tak ciężko zadzwonić?Ale może spotkanie przynosi większy zwrot z inwestycji 😁
Naboo, no bo wiesz, "matka-Polka", kobieta po to jest, żeby prać, sprzątać, gotować, niańczyć i skakać wokół z poczuciem misji i śpiewem triumfalnym na ustach, a im mniej zostaje jej z siebie i dla siebie, tym bardziej jest "matko-polska" i powinna być szczęśliwa proporcjonalnie do wyrzeczeń i poświęceń  😉
Teodora fakt, na pewno coś w tym jest. Tym bardziej jest to przykre. Pamiętam, że raz mu powiedziałam, że widocznie jestem mu potrzebna tylko do jednego, zaprzeczył oczywiście, ale (znowu) to tylko słowa. Tylko w takim razie nie rozumiem sensu w ogóle bycia ze mną skoro więcej mnie nie ma niż jestem i tego jego jeżdżenia do mnie. Tylko po to by jeździł? Taniej by wyszło znaleźć kogoś na miejscu, więc nie wiem. Najbardziej to bym chciała znać właśnie przyczynę jego zachowania, ale najpierw jakimś cudem musiałby mi powiedzieć.
Ej moj chłop tez sie czasem nie odzywa, i ja tez juz tak robie - powiedziałam sobie Ewa po co sie unieszczęśliwiać nie chce gadac to nie zajmij sie soba! I działa
on sie nie wkurza i nie bulgocze ze ja sie wściekam o brak kontaktu... A w ważnych sprawach zawsze ma czas dzwoni pisze zywo sie interesuje
Hiacynta, a mi się wydaje, że lekko przesadziłaś. Moim zdaniem nie chodzi o to, żeby facet rzucił wszystko, padł do stóp i powiedział "tak, mi tu jest dobrze ale skoro Tobie jest źle, to się natychmiast wyprowadźmy". Może nie mam dziecka i przez to mam inne spojrzenie na taką sytuację, ale to jest właśnie miejsce na KOMPROMIS. A nie, kiedy kobieta mówi "mi i dziecku jest źle, wyprowadzamy się" czy kiedy facet mówi "mi tu jest dobrze, zostajemy".

flygirl, a zapytałaś go, dlaczego nie dzwoni częściej/w przerwie w pracy czy miedzy zajęciami?
flygirl, spójrz na to inaczej... Może dla niego bliskość jest łatwiejsza w takich przejawach bezpośrednich, w osobistym kontakcie, w fizycznym byciu obok (w takiej czy innej formie). Może to nie jest człowiek, który żyje w świecie słów (a przynajmniej mniej niż Ty). Dla Ciebie rozmowa - o ile rozumiem - jest ważna sama w sobie, dla dla niego najwyraźniej niekoniecznie. I dlatego zabiera się za nią tylko na zasadzie "żeby uniknąć nieprzyjemności". Ale to jest bardzo gdybologiczna wypowiedź z mojej strony 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się