safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 09 stycznia 2015 16:49
Gillian, ale nie znam sytuacji. Nie raz przychodzę do P. i czekam, aż skończy grać (zwykle jakieś 30minut), biorę wtedy książkę, przytulam się i czytam. Pewnie gdybyśmy mieszkali razem to wyglądałoby inaczej- grałby przy mnie dłużej.
Gillian, jak facet jest "dzidzia", to się w ogóle to związku nie nadaje, niezależnie czy gra czy nie.
Podzielam zdanie safie, przecież nie zabronię swojemu grać. Wiem, że się przy tym relaksuje, a ma dużo na głowie. Jak sama nie chcę grać w tę grę, to usiądę obok z książką lub swoją, albo popatrzę. Mi akurat sprawia przyjemność, kiedy A. się czymś jara i się tym ze mną dzieli: "Kochanie, zobacz jaki mam teraz dobry oddział, ten już awansował na kaprala, muszę mu znaleźć ksywkę", na co pytam, czy chce użyć mojej ksywki*, i jest cały zadowolony. Wiadomo, że jakby przekładał grę nad czas spędzany ze mną (a nie mieszkamy razem), to już byłoby kiepsko, ale skoro ja proponuję łyżwy, i idziemy razem, a potem on proponuję gre czy chce sam zagrać, to mam mu zabronić? Nie, bo wiem, że jak poproszę o kaka(łk)o, to spausuje i pójdzie mi zrobić 😉
*i tak powstał kapral Pierzak, która jest niezniszczalna od kilku misji z ufo 😁
Mój też lubi zagrać, ale na szczęście robi to tylko, kiedy jestem w pracy, albo mam akurat inne zajęcie, które uniemożliwia poświęcanie mu 100% uwagi 😉 Gdybym stała się mniej ważna od gry, z pewnością nie siedziałabym cicho.
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 09 stycznia 2015 18:34
wobec tego nie miałaś jeszcze przyjemności zostania olaną po całości bo dzidzia sobie gra na komputerku 🙂
Raczej posiadam umiejętności odwracania uwagi od gry 😁 w końcu można robić ciekawsze rzeczy niż budować armie 😁
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 09 stycznia 2015 18:46
Gillian, uwierz, że po takich jak spotykałam i co przeżyłam to takie coś to pikuś 🙂
Pytanie, czy ucavaletti sprawa wygląda tak, że facet załącza tryb gamera i nic do niego nie trafia, czy po prostu lubi sobie wieczorem popykać. Ja też z autopsji wiem, że jak mój się jakąś gierką podjara, to zazwyczaj po tygodniu mu przechodzi 😁
A ja też trzaskam z moim w gry 😁 Planszówki, online, na PSie u kumpla... I właśnie z tego powodu owy kumpel, u którego robimy wieczorne sesje w LOLa, stwierdził, że trzeba mnie sklonować i rozdać wszystkim facetom na świecie 😎
high five - moi wszyscy kumple też Jacolowi zazdroszczą 😉
A wracajac do tematu: zakładam, że chodzi o 'zwykłe' granie - dopuszczające wciągnięcie się w jakąś grę, ale w sposób kontrolowany. Jeśli dochodzi do sytuacji, że koleś gra całą dobę i wstaje tylko do kibla, to jest to poważny problem i to nie tylko związkowy. Z resztą kiedyś o tym pisałam, spróbuję wyciągnąć z archiwum, wait for it.
A ja też trzaskam z moim w gry 😁 Planszówki, online, na PSie u kumpla... I właśnie z tego powodu owy kumpel, u którego robimy wieczorne sesje w LOLa, stwierdził, że trzeba mnie sklonować i rozdać wszystkim facetom na świecie 😎
high five - moi wszyscy kumple też Jacolowi zazdroszczą 😉
A wracajac do tematu: zakładam, że chodzi o 'zwykłe' granie - dopuszczające wciągnięcie się w jakąś grę, ale w sposób kontrolowany. Jeśli dochodzi do sytuacji, że koleś gra całą dobę i wstaje tylko do kibla, to jest to poważny problem i to nie tylko związkowy. Z resztą kiedyś o tym pisałam, spróbuję wyciągnąć z archiwum, wait for it. Edit: Mam!
Niestety WOW czy WOT potrafią wyrządzić prawdziew spustoszenie w życiu człowieka. W necie roi się od postów kobiet, których faceci w tym siedzą - jakby założyć grupę wsparcia dla współuzależnionych, to pewnie pod względem liczebności byłaby drugą po alkoholowej... Sama mam bardzo dobrego kumpla, który ma spory problem związany z uzależnieniem od obu wyżej wymienionych gier (z jednej przerzucił się na drugą). Na szczęście jeszcze się do końca nie stoczył, bo ciągle ma pracę, co go jeszcze jakoś utrzymuje na powierzchni - ale przez lata spędzone w swoim małym pokoiku (mieszka w Irlandii) przy komputerze stał się dziki, aspołeczny i apatyczny. Oczywiście doszedł do tego problem z alkoholem, bo gra popijając sobie winko. Obecnie nawet na domówkę, na której wszystkich dobrze zna, ciężko go wyciągnąć - a jak już przyjedzie, to się nie napije z ludźmi piwa, nie wyluzuje, nie przenocuje - tylko wraca po godzinie samochodem do domu wyłącznie po to, żeby móc na spokojnie napić się u siebie przy kompie. Kiedyś twierdziliśmy, że trzeba mu dziewczyny - ale w takim stanie w jakim obecnie jest żadna dziewczyna go nie zechce, więc koło się zamyka. Z resztą, jak obrazuje przykład wistry, nie ma gwarancji, że dziewczyna (a w wielu przypadkach nawet dziecko - Kamkaz masz szczęście) sprawi, że gra zostanie odsunięta na dalszy plan. Ja sama gram (co prawda nie w MMO, ale online też mi się zdarzało grać), ale gra nie jest bynajmniej integralną częścią mojego życia - lecz jeśli gra się staje ważniejsza od kontaktów międzyludzkich, od prawdziwego życia - no to jest już problem. Potem człowiek przestaje zauważać, co się dzieje wokól niego, przestaje planować, przestaje mu na czymkolwiek tak naprawdę zależeć - w odpowiednim środowisku następuje dość szybka degenracja. Naprawdę przyrównywałabym to do uzależnienia od alkoholu czy narkotyków, bo potrafi być równie destrukcyjne pod względem psychiki - o ile ktoś jest na to podatny i wsiąknie.
Zazdroszczę Wam, że potrafią Was te gry wciągnąć, bo ja przez całe życie byłam z tych, które tylko patrzą ja ktoś gra (no, nie licząc Simsów 😉). Mój brat od zawsze był graczem, a że mi nawet do Hugo i Sonica brakowało umiejętności, to tylko paczałam 😁 Także grać z nim na pewno nie mam zamiaru. Ja mam książki, on ma gry i niech tak pozostanie
On wychodzi z domu o 7:50, wraca o 16:30. Ja pracuję tak, że wracam o 21:45, więc cały dzień się nie widzimy. Nie zakazuję mu grać, niech robi co lubi, ale n-ty wieczór z rzędu rozmawiamy ze sobą jakieś 2x10 min jak wychodzimy na fajkę. Trochę mi brakuje wspólnych wieczorów. Z resztą nawet gdy ja mam wolne, to on... gra. Ciężko się doprosić o wspólne obejrzenie odcinka serialu, a nawet jeśli się uda to po 40 minutach oczekiwania słysząc "no, już", "za chwilkę", "już kończę", "jeszcze tylko zrobię to i to". Chociaż i tak jest lepiej jak gra w te RPGi, bo w LOLu nawet pauzy się nie da włączyć i jeśli potrzebuję faceta na teraz zaraz, to mogę się tylko w dupę pocałować
Dobra, to ponarzekałam i idę wyciągać obiad z piekarnika, bo cały dzień na dwóch bułkach jadę.
I żeby uniknąć komentarzy typu "zastanów się poważnie nad swoim związkiem, bo taki układ nie ma sensu" to dodam, że jest mi z nim dobrze, tylko to jego granie całymi godzinami mnie wkuwia 😉
Trochę włosy mi się jeżą jak czytam co piszecie. Ja też mam w domu gracza konsolowego i karcianego. Uwielbia grać zwłaszcza w jedną grę i potrafi poświęcić jej wiele czasu, ale nie w momencie gdy wracam do domu. Ja pracuje na etacie, od 7 do ok 16 nie ma mnie w chacie, on wolny zawód. Najczęściej grywa gdy ja idę spać lub pracuję, w momencie gdy wracam do domu grę kończy. Taka niepisana umowa. Wyjścia na brydża zawsze są ustalane wspólnie, gdy nie koliduje to z planami domowymi. Aaaaa, no i jeśli ma wolne kiedy ja pracuje to obiady gotuje. Wracam do domu facet jest, obiad jest 🙂 Nie sprząta za bardzo to jest jego jedyny minus.
A ja Wam powiem tak - naprawdę są lepsze rzeczy do robienia wspólnie niż granie w gry. Wiadomo, niech skończy sobie jakąś partię lub rundę itp, albo niech chociaż wytłumaczy o co chodzi, zapyta czy chcę spróbować.. ale generalnie bardzo nie lubię jak ktoś gra przy mnie lub smsuje. To są dwie sprawy, które mnie irytują. Miałam dwóch chłopaków, jeden w Lola, drugi w Metina.. I ten co grałw Lola zawsze musiał skończyć rundę i wyłączył grę ale ten z Metinem.. jeszcze to, jeszcze tamto i najlepiej jeszcze zrobić mu jeść i podłożyć pod ryjek.
No kiedyś próbowałam mu przeszkadzać 😎 Po kilku minutach był skory wyłączyć Metina. 😉
kujka tak jak napisałam wykonuje wolny zawód, wiec pracuje wtedy gdy ma zlecenie (branża filmowa, efekty pirotechniczne, itp). Bywa, ze nie ma go cały tydzień w domu, lub ma pojedyncze dni zdjęciowe. Taka praca ma mnóstwo plusów, ale też sporo minusów wynikających z niemożności zaplanowania wakacji np.
A właściwie co uwłaczającego jest w codziennym przygotowywaniu i podawaniu obiadu? Tak niezłośliwie pytam, po prostu z ciekawości 😉 Dla mnie osobiście jest to normalne, że jeśli np. ja siedzę w domu czy pracuję na 1/4-1/2 etatu, a mój facet na pełny- to ja mając więcej czasu robię obiad, pranie, sprzątanie itd. Jeśli mam faceta, który siedzi na tyłku w domu to wymagam- nawet nie proszę, tylko już zwyczajnie wymagam- żeby też wykonywał na równi ze mną obowiązki domowe. A jakie jest Wasze zadnie? :kwiatek:
CzarownicaSa, ja się z Tobą zgadzam 😉 Kumpele czasami się ze mnie śmieją, jak po swoich zajęciach, treningu i ogarnieciu innych rzeczy jadę odebrać A. z korepetycji których udziela, po drodze jeszcze zakupy zrobię i jakąś kolację. No ale jak np. w sobotę zapieprza po mieście od 10 do 21, 22, to czemu mam po niego nie podjechać? Lepiej żeby się tłukł komunikacją miejską, bo przecież to facet 😁 Ale jak mieliśmy wolne w okresie świątecznym to też sam coś ugotował czy ogarnął.
No i nie mogę narzekać, bo piecze najlepsze muffiny pod słońcem, zwłaszcza te z Nutellą... Baffinka potwierdzi 😎
CzarownicaSa, mam takie samo zdanie. Jak mój chłop przez jakiś czas nie miał pracy to też wymagałam, żeby w domu posprzątał, zrobił zakupy i ugotował obiad. Ale jak ja nie pracowałam nigdzie na stałe, a T pracował na cały etat, to te obowiązki należały do mnie. W tej chwili oboje pracujemy, ja na pełny etat a T. jeszcze więcej. Więc się staram, żeby obiad był gotowy jak wraca do domu i sprzątanie jest głównie na mojej głowie. Natomiast on też mnie rozumie jak czasem jestem padnięta po pracy i tego obiadu nie ma.
CzarownicaSa, ale czy ja gdzies pisalam ze to uwlaczajace? Jak mam czas, to gotuje. Jak Boy ma czas, to on gotuje. Zdawalo mi sie, ze to dosc normalne 😉
Ja wychodzę z założenia, że prace domowe nie dzielą się na męskie i damskie, a każde z nas odpowiada w równym stopniu za wspólne mieszkanie. Dzielimy się w ten sposób, że kto ma więcej czasu wolnego w danym momencie, ten sprząta/gotuje/robi zakupy itd. Inna sprawa jest taka, że przy naszym trybie pracy nie jadamy obiadów codziennie, ponieważ nie zawsze jest kiedy je przygotować, a poza tym Piotrek zawsze mi powtarza, że on koniecznie nie musi mieć obiadu każdego dnia, nie będę się więc narzucać 😁
Dla mnie to też całkiem normalne. Kto ma czas, jest w domu gotuje obiad, robi zakupy, itd. Dlatego ja napisałam jak ma wolne to robi obiad 🙂 U nas jest taka zasada, że o ile ja w tygodniu rzadko gotuje obiady to w weekendy i inne wolne zapitalam wedle życzeń i wtedy nie ma, że boli 😉 ale tak jak mówię, bywa u nas różnie. Czasem jestem całkiem sama ze wszystkim, moją pracą, domem, dzieckiem, końmi i wszystkim co ewentualnie się wydarzy. Przyzwyczaiłam się i takie dni też lubię 🙂 W tym roku stuknęła nam 15 rocznica ślubu, to mamy wprawę 🙂
My niestety na co dzień się nie widzimy, bo M mieszka 400 km ode mnie. Ale jak już jesteśmy razem to ja robię śniadanie, ale mój M gotuje ( uwielbia przesiadywać w kuchni)🙂 Jak ubiegły tydzień chodziłam do pracy a M miał jeszcze urlop, to codziennie obiad był ugotowany i mieszkanie ogarnięte🙂 I wiecie powiem Wam, że mogłabym już tak na zawsze z nim mieszkać, z nim być 💘 Ale mnie wzięło, nigdy bym się nie spodziewała🙂
U nas nie jest po równo i już się pogodziłam, że nigdy nie będzie - niepotrzebnie tylko tak długo o to wojowałam. Mamy dosyć jasny podział co kto robi i raczej nikt nie wypełnia obowiązków drugiego, gdy tamten nie może/nie chce. Ja np. nigdy rano nie chodzę na zakupy a W nigdy nie ogarnie sam z siebie kuchni żeby się milej gotowało 🙂 Ważne, żeby wszystkim pasowało, nie jestem za pełnym równouprawnieniem 😉
A mój gracz postanowił przestać grać. Na komputerze oczywiście, bo zamienił jedno granie na granie w siatkówkę w klubie w Nałęczowie 😉 Tam, plus dalej w AZS-ie. Studia to taki ciężki okres w życiu 😂
Ja już nie mogę się doczekać wyprowadzki z obecnego mieszkania. Już od jakiegoś czasu na 100% szukamy czegoś razem. Wchodzimy w ogłoszenia i sobie podsyłamy co fajniejsze oferty. Normalnie niedługo zniosę jajko 🤣 Jak tu się uczyć do sesji, skoro już żyje szukaniem wspólnego mieszkania 😵
edit. no nie. znalazłam właśnie idealne (dobrze, że za daleko od uczelni bo bym chyba nie przeżyła) 😵
galopada super chatka 🙂 ja uwielbiam wszelkie poszukiwania, miejsce na wakacje, nowa rzecz, byle duperela. Uwilbiam planowanie wszystkiego, tylko potem jak mi coś nie wyjdzie to mam nerwa 😉 Życzę mega szybkiej wyprowadzki 🙂