Forum towarzyskie »

Kącik ulubionej poezji

Ciekawe,czy jeszcze ktoś czyta wiersze?
Znalazłam taki dziś:
/nie wiem czyj przekład/

Autor: Johann Wolfgang Goethe

Po coś dał nam tę głębokość wejrzeń

Po coś dał nam tę głębokość wejrzeń,
co przeczuwa kształty przyszłych zdarzeń
zamiast wierzyć głucho, bez podejrzeń
w miłość i w ucieleśnienie marzeń?
po co dałeś nam uczucia, losie,
byśmy serca swe zgłębiali spojrzeniami
i śledzili w dzikich spraw chaosie
co naprawdę jest pomiędzy nami
ach, tysiącom ludzi wolno nie czuć,
nie znać własnych serc i błądzić sobie
tu i ówdzie, bez zbędnych przeczuć
grzęznąć raptem w męce i w żałobie...
póki jakiś ranek ich nie zbudzi
zorzą szczęścia nieoczekiwaną
tylko nam nieszczęsnym dwojgu ludzi
to pospólne szczęście odebrano:
kochać nie pojmując sie nawzajem
widzieć w innych rzeczy, których brak im
wielbić majak, co sie wydał rajem
brnąć w nieszczęścia, które są majakiem
szczęśliw ten, kto żyje złudnym śnieniem;
szczęśliw, komu obca przeczuć waga;
dla nas z każdą chwilą i spojrzeniem
snów i przeczuć razem moc się wzmaga...


   
Ja czytam, strasznie kocham poezję Tuwima i Gałczyńskiego.. 🙂

J. Tuwim- Rwanie bzu

Narwali bzu, naszarpali,
Nadarli go, natargali,
Nanieśli świeżego, mokrego,
Białego i tego bzowego.

Liści tam - rwetes, olśnienie,
Kwiecia - gąszcz, zatrzęsienie,
Pachnie kropliste po uszy
I ptak się wśród zawieruszył.

Jak rwali zacietrzewieni
W rozgardiaszu zieleni,
To się narwany więzień
Wtrzepotał, wplątał w gałęzie.

Śmiechem się bez zanosi:
A kto cię tutaj prosił?
A on, zieleń śpiewając,
Zarośla ćwierkiem zrosił.

Głowę w bzy - na stracenie,
W szalejące więzienie,
W zapach, w perły i dreszcze!
Rwijcie, nieście mi jeszcze!

K.I. Gałczyński- We śnie jesteś moja i pierwsza

We śnie jesteś moja i pierwsza,
we śnie jestem pierwszy dla ciebie.
Rozmawiamy o kwiatach i wierszach,
psach na ziemi i ptakach na niebie.
We śnie w lasach są jasne polany
spokój złoty i niesłychany,
pocałunki zielone jak paproć.
Albo jesteś egipska królowa
jak miód słodka i mądra jak sowa,
a ja jestem przy tobie jak światło.

Piękne. Taki w sam raz na zimę.Od razu mi lepiej . :kwiatek:
Tania, ja wyciągam wieczorem tomik i poprawiam sobie humor grą słów, albo jakimiś śmiesznymi wierszami 🙂
Swoją drogą pamiętam jak zauroczył mnie wiersz w Stowarzyszeniu Umarłych Poetów, właśnie szukam.
Uwielbiam, wręcz kocham poezję Poświatowskiej!

jeśli zechcesz odejść ode mnie
nie zapominaj o uśmiechu
możesz zapomnieć kapelusza
rękawiczek notesu z ważnymi adresami
czegokolwiek wreszcie — po co musiałbyś wrócić
wracając niespodzianie zobaczysz mnie we łzach
i nie odejdziesz


jeśli zechcesz pozostać
nie zapomnij o uśmiechu
wolno ci nie pamiętać daty moich urodzin
ani miejsca naszego pierwszego pocałunku
ani powodu naszej pierwszej sprzeczki
jeśli jednak chcesz zostać
nie czyń tego z westchnieniem
ale z uśmiechem


zostań

"chciałabym cię zobaczyć raz jeszcze
raz jeszcze
przed wieczorem

chciałabym przeżyć jeszcze jedno
lub nawt dwa życia
żeby móc cię zobaczyć

i tamten ból
który mnie wyniósł
na rozżarzony piasek

i tamten deszcz
kwietniowej niepogody

i ją zdyszaną
podążającą wiernie
wszystkimi moimi śladami

odwracają głowę na zakrętach
krzyczę
żeby nie śmiała przyjść bez ciebie"

...

ta miłość jest skazańcem
zasądzonym na śmierć
umrze
za krótkie dwa miesiące

na świecie jest przestrzeń i czas
odejdziesz ode mnie

na świecie jest niemoc i konieczność
nie zatrzymam cię
żadnym pocałunkiem
Ja uwielbiam Brzechwę i teraz prawie codziennie czytam synkowi. Chociaż pewnie niewiele rozumie

ENTLICZEK PĘTLICZEK
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,
W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,
A na tym robaczku zielony kubraczek.
Powiada robaczek: "I dziadek, i babka,
I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,
A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!
Mam chęć na befsztyczek!" I poszedł do miasta.
Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru,
Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.
Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte:
Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,
A w karcie - okropność! - przyznacie to sami:
Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,
Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka, i komput [placek], i babka!
No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek.

albo ZIEWADŁO
Wyszedł Romek
Przed domek
Szukać w sadzie poziomek.
Znalazł jedną - zjadł,
Znalazł drugą - zjadł,
Sprzykrzył mu się sad,
Na kamieniu siadł
W cieniu drzewa
I ziewa,
I ziewa,
I ziewa.
- Oj, ziewadło, ziewadło,
Co cię dzisiaj napadło?
- A tak sobie poziewuję,
Bo dostałem aż trzy dwóje:
Pomyliłem rzekę Biebrzę,
Powiedziałem "koń" o zebrze,
Rozmawiałem na algebrze.
A gdy miewa się złe stopnie,
Wtedy ziewa się okropnie.
- Ze zmęczenia, proszę lenia?
- Ze zmęczenia, ze zmartwienia...
- Oj, ziewadło, ziewadło,
Wszystko spać się pokładło
I na ciebie też już czas.
- Czemu mnie pan tak pogania?
Ziewnę sobie jeszcze raz,
Będę piątkę miał z ziewania.

I mój ukochany DUSIOŁEK Leśmiana:
DUSIOŁEK



Szedł po świecie Bajdała,
Co go wiosna zagrzała -
Oprócz siebie - wiódł szkapę, oprócz szkapy - wołu,
Tyleż tędy, co wszędy, szedł z nimi pospołu.
Zachciało się Bajdale,
Przespać upał w upale,
Wypatrzył zezem ściółkę ze mchu popod lasem,
Czy dogodna dla karku - spróbował obcasem.
Poległ cielska tobołem
Między szkapą a wołem,
Skrzywił gębę na bakier i jęzorem mlasnął
I ziewnął wniebogłosy i splunął i zasnął.
Nie wiadomo dziś wcale,
Co się śniło Bajdale?
Lecz wiadomo, że szpecąc przystojność przestworza,
Wylazł z rowu Dusiołek, jak półbabek z łoża.
Pysk miał z żabia ślimaczy -
(Że też taki żyć raczy!) -
A zad tyli, co kwoka, kiedy znosi jajo.
Milcz gębo nieposłuszna, bo dziewki wyłają!
Ogon miał ci z rzemyka,
Podogonie zaś z łyka.
Siadł Bajdale na piersi, jak ten kruk na snopie -
Póty dusił i dusił, aż coś warkło w chłopie!
Warkło, trzasło, spotniało!
Coć się stało, Bajdało?
Dmucha w wąsy ze zgrozy, jękiem złemu przeczy -
Słuchajta, wszystkie wierzby, jak chłop przez sen beczy!
Sterał we śnie Bajdała
Pół duszy i pół ciała,
Lecz po prawdzie niedługo ze zmorą marudził -
Wyparskał ją nozdrzami, zmarszczył się i zbudził.
Rzekł Bajdała do szkapy:
Czemu zwieszasz swe chrapy?
Trzebać było kopytem Dusiołka przetrącić,
Zanim zdążył mój spokój w całym polu zmącić!
Rzekł Bajdała do wołu:
Czemuś skąpił mozołu?
Trzebać było rogami Dusiołka postronić,
Gdy chciał na mnie swej duszy paskudę wyłonić!
Rzekł Bajdała do Boga:
O, rety - olaboga!
Nie dość ci, żeś potworzył mnie, szkapę i wołka,
Jeszcześ musiał takiego zmajstrować Dusiołka?


Scottie, chyba wolę b. klasyczną formę, brakuje mi tu więcej.. rytmu?

m4jek, całe wieki tego nie czytałam 🙂


Arthur O'Shaugnessy

Z nas rodzi się muzyka,
Nam marzą się marzenia,
W samotnej fali, która w dal umyka,
W odległej ciszy wartkiego strumienia.
Straceńcy świata i świata zbawiciele,
Na których księżyc blady rzuca cień,
Lecz my napędem, lecz my ruszeniem
Świata, tak będzie po ostatni dzień.
Piękną pieśnią nieśmiertelną
Budujemy wielkość miast.
A baśniową przypowieścią
Mocarstwom damy chwały kształt.
Jeden człowiek z marzeniami,
Pójdzie naprzód, by koronę brać.
Trzech, pieśni nowy dając takt,
Imperium może zwalić gmach.
W wiekach czasu pogrążeni,
W pogrzebanej minioności ziemi,
Szeptem zbudowaliśmy Niniwę,
Wieżę Babel – radości okrzykiem.
I zburzyliśmy je proroctwami
O dawności świata, który nowy.
Każdy wiek swój martwy sen posiada,
Każdy wiek ma sen, co jeszcze się narodzi.
Brzechwa był niesamowity. Lubię też zabawę słowami Barańczaka.
I mojego ukochanego Pana Andrzeja Waligórskiego.
Polonistom dedykuję
List w sprawie polonistów

Polonista to nie zawód, lecz hobby,
Polonistą być - nie życzę nikomu.
Polonista po godzinach nie dorobi,
Choćby zabrał robotę do domu.
Polonista nie wędruje po mieszkaniach,
Nie odzywa się wchodząc ze dworu:
- Bardzo ładnie rozbieram zdania,
Czy jest jakieś stare zdanie do rozbioru?
Choćby szukał, racji i pretekstów
I tak zawsze pozostanie na uboczu -
Mniej się ceni analizę tekstu
Od banalnej analizy moczu...
Cera blada, na portkach łaty,
Rozmaite braki w kondycji,
Oświeceniem nie oświecisz sobie chaty,
Pozytywizm nie poprawi twej pozycji.
Poloniście sterczą chude żebra
Jak sztachety mizernego płotu,
Gdy się jeden raz u Zuzi rozebrał,
To się składał z orzeczenia i z podmiotu.
A jak inny zleciał kiedyś z ławki,
Bo był gapa wyjątkowa i niezguła,
To zostały zeń cztery przydawki,
Dwa zaimki i partykuła...
Polonista, niepoprawny romantyk,
Nie największym się cieszy mirem,
Ale ja mu - laury i akanty,
Ale ja mu - kadzidło i mirrę!
Ale ja go całuję w ramię,
Ale ja go podziwiam i cenię,
A ty przed nim na kolana, chamie,
Cały w złocie i volkswagenie!
Bo jeżeli jesteś i ja jestem,
To dlatego, że stojący na warcie
Polonista znużonym gestem
Kartki książek wertował uparcie
Za kajzera i za Hitlera,
I za cara, i za innych carów paru,
I dlatego właśnie nie umiera
Coś ważnego, co nazywa się Naród.
Więc zamieszczam na końcu listu
Ja, satyryk, błazen i ladaco,
Zdanie proste: - Kocham polonistów!
Rozwinięcie zdania: -
... bo jest za co!
Tania, znam, cudowne!
Burza, bo to nie są typowe wiersze z książek szkolnych 🙂 Ale mimo wszystko- poezja.

Barańczaka też lubię. Między innymi to:

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
z którego mam za darmo rozległe widoki:
gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie
tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową
ta sama mroźna próżnia
milczy swą nałogową
odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie,
Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.
Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie
palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.
Ale dosyć już o mnie. Powiedz co u Ciebie
słychać, co można wiedzieć
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem w chwili
dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;
choć jak ją nazwą, co będą mówili
o niej ci, co przewyższają nas o grubą warstwę
geologiczną, stojąc
na naszym próchnie, łgarstwie,
niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją
własną mieszankę śmiecia i rozpaczy -
nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija
kolejny stopień, rosnący pod stopą.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Tobie mija
czas - i czy czas coś znaczy,
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,
w którym zaszyfrowane są tajne wyroki
śmierci lub dożywocia - co niewiele
różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,
a jednak ta lektura
wciąga mnie, niedorzeczny
kryminał krwi i grozy, powieść-rzeka, która
swój mętny finał poznać mi pozwoli
dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść
zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek.

i jeszcze to:

Ja, człowiek w pełni władz umysłowych,
zatrudniony, żonaty, zamieszkały, nie karany,
ja, urodzony trzydzieści trzy lata temu,
w czasie wojny, która nigdy nie skończyła się i nie skończy,
ja, który wiem o sobie tylko tyle, że wzrost mam średni, a znaków szczególnych brak,
ja, który z rzeczy osobistych mam tylko dowód ukryty w kieszeni na wysokości serca,
ja, obudzony w świecie pytaniem, którego nigdy dotąd sobie nie zadawałem,
ja, napastowany głosami, których nie słyszałem nigdy dotąd,
oświadczam, że nie należy nikogo winić o wszystko to, co się stało,
nikogo z wyjątkiem mnie."
Scottie, rewelacyjny, chętnie poznam bliżej.
Scottie tez lubię Poświatowską 😉

inną poetką, którą lubię, jest Emily Dickinson (najbardziej w przekładzie Barańczaka)

135

Wody - uczy pragnienie.
Brzegu - morskie przestrzenie.
Ekstazy - ból tępy jak ćwiek -
Pokoju - o Bitwach pamięć -
Miłości - nagrobny Kamień -
Ptaków - Śnieg.

inną poetką, którą lubię, jest Emily Dickinson (najbardziej w przekładzie Barańczaka)

tez lubię Dickinson, mimo że poezji jako takiej nie znoszę  😡
czytam w oryginale, ewentualnie przekład Danuty Piestrzyńskiej

ulubiony wiersz to ten o słońcu

I’ll tell you how the Sun rose –
A Ribbon at a time –
The Steeples swam in Amethyst –
The news, like Squirrels, ran –
The Hills untied their Bonnets –
The Bobolinks — begun –
Then I said softly to myself –
“That must have been the Sun”!
But how he set — I know not –
There seemed a purple stile
That little Yellow boys and girls
Were climbing all the while –
Till when they reached the other side,
A Dominie in Gray –
Put gently up the evening Bars –
And led the flock away —

i polska wersja

Opowiem ci, jak wzeszło Słońce –
Wpierw — Wstążka nad pagórkiem –
Wieżyczki w morzu Ametystu –
Nowiny jak Wiewiórki
Śmignęły — Wzgórza zdjęły Czepki –
Skowronki zaczęły Łące
Dzwonić — i powiedziałam sobie:
“To musiało być słońce!”
Ale jak zaszło — nie wiem –
Na purpurowy przełaz
Gromadka Złotych dzieci jakby
Przez cały czas się pięła –
Aż — gdy na drugą stronę przeszły –
Opiekun w Szarym Stroju –
Zasunął cicho Rygiel zmierzchu –
I powiódł je do domu —
Burza, Tuwima też kocham miłością wielką  😍 . Tu jeden z moich ulubionych.


Sen złotowłosej dziewczynki

Pani pachnie jak tuberozy.
To nastraja i to podnieca
A ja lubię tuman narkozy,
A najbardziej — gdy jest kobieca
Mówię ładnie? I melodyjnie?
Zdania perlę jak z pereł kolię?
Pani patrzy — melancholijnie...
Skąd ma pani tę melancholię?
Sen? Doprawdy? Jak dymu kółka?
Sen zmysłowy bladej dziewczynki?
Hebanowa lśniąca szkatułka
Pomarańcze i mandarynki.

Pani usta wtula w swe futro...
Pewno... miękkie jest to futerko...
Przeczulenie? Cóż będzie jutro?
Ach, cóż powie srebrne lusterko?
Podkrążone po balu oczy
I matowość pachnącej twarzy
I sen zwiewny panią omroczy,
I o wczoraj pani zamarzy.
Pani pyta, czy walca tańczę?
Ach, zatańczę... jak sen dziewczynki!
Mandarynki i pomarańcze,
Pomarańcze i mandarynki.

O, dziewczynko! O,złotowłosa!
O, zmysłowa dziewczynko blada!
Sen się iskrzy, jak z papierosa
Dym, gdy w słońca złocistość wpada.
A tymczasem — po pustej sali
Pierrot szuka zgubionej róży,
Z Leonelią tańczy Allali,
Leonelia oczęta mruży.
Gdy się bajka roztopi w mroku,
Przyjdą cudne, smutne dziewczynki
Na obciętym położą loku
Pomarańcze i mandarynki.

Poza tym lubię też Baczyńskiego

Warszawa
Bryła ciemna, gdzie dymy bure,
poczerniałe twarze pokoleń,
nie dotknięte miłości chmury,
przeorane cierpienia role.
Miasto groźne jak obryw trumny.
Czasem głuchym jak burz maczugą
zawalone w przepaść i dumne
jak lew czarny, co kona długo.
Wparło łapy ludzkich rojowisk
w głuchych ulic rowy wygasłe,
warcząc czeka i węszy groby
w nocach krwawych i gromach jasnych.
Jeszcze przez nie najeźdźców lawa
jako dym się duszny powlecze,
zetnie głowy, posieje trawy
na miłości, krzywdzie człowieczej.
Jeszcze z wieku w wiek tak się spieni
krew z ciemnością, a ciemność z brukiem,
że odrośnie jak grom od ziemi
i rozewrze niebiosa z hukiem.
Bryła ciemna, miasto pożarne,
jak lew stary, co kona długo,
posąg rozwiany w dymy czarne,
roztrzaskany czasów maczugą.
I znów ująć dłuto i rydel,
ciąć w przestrzeni i w ziemi szukać,
wznosić wieki i pnącze żywe
na pilastrach, formach i łukach.
I w sztandary dąć, i bić w kamień,
aż się lew spod dłoni wykuje,
aż wykrzesze znużone ramię
taki głaz, co jak serce czuje.

Sur le pont d'Avignion

Ten wiersz jest żyłka słoneczna na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kantyczki deszczu wam przyniosę -
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
"na moście w Awinion".
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień - naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
"na moście w Awinion".
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych - białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
"na moście w Awinion".

Ten uwielbiam, jest taki lekki, radosny. Aż by się chciało poczuć to słońce na twarzy.
Averis,  😍

Ale Baczyński jest ciężki, smutny, na zupełnie inne nastroje.

I kolejny lubiany przeze mnie-

Jan Lechoń- Gniew

Ty masz różne miłości, ja tylko - otchłanie,
W które coraz mnie głębiej twa nieczułość strąca.
A jednak tyś jest światłość, tym mrokom świecąca.
Gdy cię kochać przestanę - co się ze mną stanie?

Złe myśli w moim sercu jak zgłodniała lwica,
Jak pod wzrokiem pogromcy cichną pod twym wzrokiem.
O! wstępuj w moje serce kochaniem głębokiem,
W dzień jak słońce palące, w noc - jak blask księżyca.

Mówisz, że gniew mam w oczach. Bo po nocy błądzę
I darmo wzrok mój światła w ciemnościach wygląda.
Bo tyś jest razem piekło, gdzie rodzą się żądze,
I niebo, w którym miłość niczego nie żąda.

Edit-

Maria Pawlikowska- Jasnorzewska- Bez Ciebie

Bez ciebie
Nudno jest tu bez ciebie. Nudno do obłędu!
Jestem jeszcze wraz z wiewiórką i pieskiem,
Piszę, czytam i palę, wciąż mam oczy niebieskie,
Lecz to wszystko tylko siłą rozpędu.

Wciąż jeszcze świt jest szary, zmierzch niebiesko -złoty,
Dzień przechodzi na jedną, noc na drugą stronę
I róże zakwitają bez wielkiej ochoty:
Bo tak są już przyzwyczajone.

A jednak świat się skończył. Czy wy rozumiecie?
świata nie ma i ja go nie stworzę.
Czas jest równy i cichy. Lecz czekajcie... może -
Może ja jestem już na tamtym świecie?
Burza Owszem, jest- dlatego tak lubię jego wiersz o moście w Avionion- taki cudownie lekki powiew w jego poezji. Ja to mam zawsze lato w sercu, gdy go czytam 🙂 A jego wiersze do żony są cudowne, aż wibrują od emocji.

edit: I specjalnie dla Ciebie- tez jeden z moich ulubionych. Nie chwaliłaś się  😎


M. Pawlikowska-Jasnorzewska

Burza

Sine, dymne,
z ceglastą poświatą,
przędąc chmury, jak pośpieszną grzybnię,
leci gniewne, rozjuszone lato,
piorunami grożąc niechybnie.
Już jaśminem
po ziemi
zamiata -
już z drzewami
mocuje się z bliska,
już gazetę śle na koniec świata,
już mi w sercu, śniętym sercu,
błyska.

Nie hamujcie burzy,
pięknej burzy,
modlitwami,
krzykiem nienawiści!
Posłuchajcie opowieści liści!
jak liściowi liść szaleństwo wróży...

Nawałnicę, burzliwą kotarę,
rzućcie na mnie,
na gasnącą świecę!
Niech się wszystko zakończy pożarem,
niech mnie z ziemi
jak wiedźmę wyświecą!

Śnięte serce,
śnięte serce moje,
niech uzdrowią cię te niepokoje...
Aż coś we mnie tańczy kiedy czytam to wszystko.. 🙂
Szczególnie teraz, gdy za oknem szaro, a tak bardzo chciałabym pójść do Parku Saskiego, usiąść na ławce i wygrzewać się w słońcu. Uwielbiam takie popołudnia...  💘 Cóż, zostaje mi tylko substytut lata zamknięty w wersach 😉
Edit: A właśnie- zna ktoś jakieś wiersze o Warszawie? Nie mówię tu o przedwojennych piosenkach (bo je znam na pamięć  :hihi🙂, ani o komunistycznych hymnach na cześć. Tylko takich zwykłych, codziennych.
Hm a ja nie przepadam za patosem Pawlikowskiej, czy Tuwima...
wolę lekkość słowa Gałczyńskiego w utworach w stylu "Dlaczego ogórek nie śpiewa"
czy zabawy poezją w wykonaniu Jonasza Kofty, takie jak ta poniżej:

Muza moja codzienna

Podobno w tym jest poezji treść
Że trzeba wzbić się, wzlecieć, wznieść
I krążyć chłonąc słońca światło
Też chciałbym... Ale mnie nie natchło
Cóż zrobię, gdy mi wzniosłość zbrzydła
Cóż zrobię, gdy mi wena schudła
Nie wołam - muzo! Daj mi skrzydła!
Zwyczajnie proszę - podaj szczudła
nie trawię Baczyńskiego - jest tylko jeden jego wiersz, który mi sie podoba, ale najlepiej w wersji śpiewanej przez pana Turnaua - 'Znów wędrujemy"
_Gaga, hmm nigdy bym tego Patosem nie nazwała 🙂 ja unikam poezji prostej, łopatologicznej, od tego mam gazety a nie wiersze 🙂

szepcik, a to wykonanie znasz?  😍


Burza, kurczę, chyba polubię Zakościelnego  😁 Cudna  😍
Averis, miałam lekki opad szczeny jak zobaczyłam to w telewizji, może nie śpiewa super czysto ale jednak przyjemnie 🙂
Szczególnie w jednym momencie głos mu trochę odmówił posłuszeństwa- ale poza tym małym niedociągnięciem jest naprawdę b. sympatycznie 😉
O, jaki sympatyczny wątek 🙂
Uwielbiam wiersze Tadeusza Micińskiego i Charles`a Baudelaire`a.
Postaram się na dniach coś zacytować, ale wybór mam chyba za duży 😉
Są tu jacyś wielbiciele "poetów przeklętych"?
tak  😎
za to Wojaczka nie trawię 😉 jak już jesteśmy przy kontrowersyjnych 😉
Ja czekam na cytaty, bo o nich nie słyszałam 🙂
Wojaczka kiedyś raz przeczytałam, ale nie podchodzi mi to wcale.
R. Wojaczek

NA BRZEGU WIELKIEJ WODY

Na brzegu wielkiej wody naszego znużenia
czekamy na znak aby oczy nam rozjaśnił
zachwytem i zarazem ogromną pokorą.

Czekanie w nas otwiera swoje ssące usta
ale nie jest już głodem i łagodnie ssie
w swe wnętrze w naszym wnętrzu melancholię zmierzchu.

Zanim znak się we wschodniej stronie nieba zjawi
świecąc zieloną łuną swych miedzianych tkanek
patrzymy jeszcze w wodę co przed nami leży.

Wzrokiem otworzyliśmy furtkę w jej powierzchni
skąd znów wychodzą krewni, ci, których od rana
kładliśmy w barkę co już ściekła z prądem, Ziemię.

I idą niosąc głowy w dłoniach, genitalia
na piersi jak ordery mają zawieszone.
Nasza Pani nam niesie swe wyssane łono.

Aż któryś z nas nareszcie pierwszy zamknie oczy
-          zobaczy płomień znaku co przepala mózg.

Wodo, która nad nami zamkniesz ciche oko!

Specyficzne.
Baudelaire, Hymn do piękna

    Czy jesteś, Piękno, z nieba czy też z piekła rodem?

   W twym spojrzeniu anielskim i szatańskim płynie

   Cnota mącona zbrodnią, przesyt truty głodem,

   Możesz przejść się w sobie jak pragnienie w winie.



   W twych oczach jutrznie wstają, zapadają zorze,

   Zapach świeżości roisz jak po burzy kwiecie,

   Przez filtr całunków z ust swych podobnych amforze

   Sączysz słabość w herosa a zuchwałość w dziecię.



   Idziesz po trupach drwiąc z ich daremnych żywotów.

   Gnój nie jest twym diamentem najskromniej bajecznym,

   Mord, ulubieniec twoich najdroższych klejnotów

   Na brzuchu wzdętym pychą drga w transie tanecznym.



   Czy jesteś blaskiem gwiazdy, czy prochem ciemności?

   Jak wierny pies za tobą idzie przeznaczenie.

   Rządzisz, za nic nie biorąc odpowiedzialności

   I jak popadło siejesz radość i cierpienie.



   Ćma skwiercząc w ogniu świecy modli się: kapłanko

   Światła, bądź pochwalona, spal sny nierozumne!

   Kochanek gdy pochyla się drżąc nad kochanką

   Jest jak umierający, co pieści swą trumnę.



   Nieważne, czy przybywasz z nieba czy też z piekła,

   Jeśli, monstrum genialne z marzenia i błota,

   Do tej nieskończoności, która mnie urzekła

   Tajemnicą wieczystą, otworzysz mi wrota.



   Nieważne, czy cię począł Bóg czy bies w otchłani,

   Czy lśnią welurem oczu wstydy czy bezwstydy,

   Jeśli ujmiesz, jedna królowo i pani,

   Choć trochę nędzy życiu, a światu ohydy.


Litania do szatana
Ty nad wszystkie anioły mądry i wspaniały,

Boże przez los zdradzony, pozbawiony chwały,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



O Ty, Książę wygnania, mimo wszystkie klęski

Niepokonany nigdy i zawsze zwycięski,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Głuchych mroków podziemia wszechwiedzący królu,

Lekarzu dobrotliwy ludzkich trwóg i bólu,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Któryś rzucił w pierś nawet najlichszych nędzarzy

Skrę miłości, co Raju pragnieniem się żarzy,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Który Śmierć zapłodniwszy, swą oblubienicę,

Zrodziłeś z nią Nadzieję, szaloną wietrznicę,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Który w oku skazańca zapalasz błysk dumy,

Że patrzysz z szubienicy wzgardą w ludzkiej tłumy,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Który znasz najtajniejsze ziemskich głębin cienie,

Gdzie zazdrosny Bóg drogie pochował kamienie,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Który wzrokiem swym jasnym przejrzałeś metale

Od wieków śpiące w głuchym, mrocznym arsenale,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Który chronisz od śmierci i zgubnego strachu

Lunatyków błądzących po krawędziach dachu,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Który starym pijaka kościom niepożytą

Giętkość dajesz, gdy wpadnie pod końskie kopyto,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Któryś człeka słabego, by mu ulżyć męki,

Nauczył proch wyrabiać i dał broń do ręki,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Któryś piętno wycisnął, co hańbą naznacza,

Na czole bezwstydnego chciwca i bogacza,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Który sprawiasz, że kobiet upadłych wzrok pała

Uwielbieniem łachmanów i chorego ciała,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Pochodnio myślicieli, kosturze wygnańców,

Spowiedniku wisielców i biednych skazańców,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Ojcze przybranych dzieci, których Boga Ojca

Gniew i mściwość wygnały z rajskiego Ogrojca,



O Szatanie, mej nędzy długiej się ulituj!



Modlitwa



Chwała tobie, Szatanie, cześć na wysokościach

Nieba, gdzie królowałeś, chwała w głębokościach

Piekła, gdzie zwyciężony, trwasz w dumnym milczeniu!

Uczyń, niechaj ma dusza spocznie z Tobą w cieniu

Drzewa Wiedzy, gdy swoje konary rozwinie,

Jak sklepienie kościoła, który nie przeminie!


Tadeusz Miciński ***

Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,

lecący z jękiem w dal - jak głuchy dzwon północy -

ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy

iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.



Ja komet król - a duch się we mnie wichrzy

jak pył pustyni w zwiewną piramidę -

ja piorun burz - a od grobowca cichszy

mogił swych kryję trupiość i ohydę.



Ja - otchłań tęcz - a płakałbym nad sobą

jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach -

jam blask wulkanów - a w błotnych nizinach

idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.



Na harfach morze gra - kłębi się rajów pożoga -

i słońce - mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.

zarówno Baudelaire jak i Miciński przewinęli się w mojej prezentacji maturalnej  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się