Dziewczyny dziękuję Wam wszystkim trochę mi to zajęło ale w ostatnim roku schudłam z 120 kg do 81 i zamierzam jeszcze zejść do 66 kg a wtedy znów wsiadam na konia 😉 Szczególne podziękowania dla Awionetki i Tunrida za podniesienie na duchu ! Jesteście kochane 😉 a oto ja teraz muszę przyznać, że lektura tego wątku miejscami oburzyła mnie tak bardzo, że z tego wszystkiego postanowiłam napisać na forum swojego 1ego posta.
w chwili, gdy biłam swój życiowy rekord, ważyłam 110 kilo - cały praktycznie czas jeżdżąc. to nie waga, imho, stanowi o czym czy ktoś może czy nie może dobrze jeździć (bo o tym, że może W OGÓLE nawet nie będę pisać - gdy pierwszy raz wdrapywałam się na konia ze schodków nawet mi przez myśl nie przeszło, że nie mogłabym!). to kwestia wyczucia i koordynacji. może i nauka kłusa anglezowanego nie-do-końca (czyli bez sadzania tyłka całkiem w siodło) trwa trochę dłużej, ale da się! żaden z koni, na których jeździłam nie wyglądał na nieszczęśliwego. raczej szły do przodu z dużym entuzjazmem.
nóż mi się w kieszeni otwiera, jak czytam komentarze o tym, czy aby osoba ważąca ponad setkę nie zrobi sobie sama krzywdy jeżdżąc konno. oświadczam że nie zrobi. a na pewno nie bardziej, niż osoba ważąca 55kilo (wystarczy zajrzeć do wątku dot. dręczących koniarzy dolegliwości). upadek nie jest bardziej bolesny (grubsza warstwa izolacyjna, co mi ze dwa razy uratowało kość ogonową 😉 ), a niefortunny może być tak samo, jak w przypadku lżejszego jeźdźca.
co do dobra konia - nie odmawiajcie grubym sprawności umysłowej. to jasne, że z moim gabarytem nie wsiadam na małe konie. choćby po to, zeby się nie czuć jak głupek z głupkowa i samej siebie śmiechem nie zabić na wyobrażenie, jak też to może z boku wyglądać.
Motylek🙂, brawo!! A przy takiej wadze mysle ze nie musisz juz dluzej czekac z wsiadaniem. No i jezdziectwo tez pomoze Ci w dalszej walce z kilogramami 😉
Ja mam dyskopatię szyjna lordozę i utworzone steotefity czy coś takiego .jeździłam konno było ok a teraz niewiem co robić zrezygnowałam na jakiś czas ale brak mi tego.z marzeń o posiadaniu konia też będę musiała zrezygnować.pomozcie.mam otyłość 82 kilo ale jestem na restrykcji cukrzycowej.
Agnes8484, ważyłam tyle nosząc bryczesy w rozmiarze 38 :P (tylko mam wzrostu 174cm) i konie pode mną nie zdychały, choć wiecznie mnie w stajniach krytykowano za wagę a pół życia jeździłam młode konie i żaden nie miał problemów zdrowotnych od mojej wagi oraz pracy. Po ciąży ważyłam 94 kg i tyle co mój kolega z westu. Z tą różnicą, że on był wysokim pakerkiem i na jego widok bez koszulki, dziewczęta kwiczały a mnie hejtowały.
wzięłam się za siebie i mega zjechałam z wagi ale od dwóch lat choruję i mam zakaz wszystkiego prócz podstawowego funkcjonowania z przewagą leżenia plackiem, co spowodowało wzrost wagi na 3 cyfry. Z racji "wsparcia dobrych duszyczek" mających na uwadze wyłącznie dobro koni, mam dość i nawet nie pytam w stajniach o możliwość wsiadania na konie bo w większości stajni jest limit wagowy 80kg. Mam swoje konie ale nie jeżdżę bo to geriatria i źrebole. Szczerze to dzięki temu "przyjaznemu środowisku" zbieram siły aby zrezygnować z koni bo nie wiem czy uda mi się wagę zrzucić (musiałabym nie jeść bo biegać 10km 5xtyg nie mogę), a przydałoby się chociaż gdzieś na stępa wsiąść w teren, niestety ale nie dam rady jeździć na ziemniaku bo się rozsypię.
Dla mnie 82kg niedyskryminuje z jazdy na normalnej wielkości koniu. chyba, że chcesz jeździć na kucyku :P ale nawet na ścieżkach huculskich często panowie ważą więcej. Także normalny, zdrowy koń nie padnie pod tobą z wycieczenia ( bo wątpię abyś skakała 140 po 2 godziny).