Po napisaniu tego, stwierdziłam, że może to jest woda po prostu, która mi się zatrzymuje w organizmie?
Jedyna logiczna odpowiedź. Zwłaszcza, że prawdziwe utycie to 7 tyś kalorii dodatkowo. Zjadając ciasto nie dowalasz 7 tyś kalorii dodatkowo, więc nie masz prawa od razu przytyć po nim, nie? Tycie - żeby było widoczne na wadze to proces który trwa - no nie wiem....kilka dni chociaż, nie? Tak jak chudnięcie.
Ja mam wzdęcia jak na początku diety zjadam sporo warzyw surowych. Potem się organizm przyzwyczaja i jest ok. Poza tym mam brzuch jak w ciąży jak zżeram chleb, pieczywo, ciasta. Każdy organizm jest chyba nico inny.
Ale słuchaj- te 5 posiłków u mnie to wcale nie jest dużo. Np na drugie śniadanie mam 1 serek wiejski z "wkładem" ( nie jest toto duże) i 4 kromki chrupkiego pieczywa. Chyba objętościowo nie jest to dużo. A podwieczorek to raptem 2 kiwi lub 1 pomarańcza.
A ja jestem ciekawa jeszcze jednej rzeczy. Wiem, że mój tata bardzo chce schudnac a jego największym problemem jest brzuch. Taki ogromny mięsień piwny, swego czasu myślałam że ten brzuszek taki miękki jest, dopóki nie chciałam taty uderzyć (jakkolwiek to brzmi, ale patologii u nas nie ma 😁 ) a tu odbilam się jak od balona. Czy któraś z was odchudzala siebie/chłopa z takiej przy padłości? Tata na dobra sprawę nie jest otluszczony, tylko ten brzuch mu masakrycznie zaburza proporcje figury. Robił kiedyś a6w i odstawil alkohole na pół roku ale nie dało to efektu prawie żadnego... Kwestia złego jedzenia i piwkowania wieczorem? Czy.może jakieś ćwiczenia dobrać? Widzę że go to mierzi strasznie i chciałabym mu jakiś pomysł podsunąć 🙂
Tunrida, ale u mnie to chodzi chyba o sam fakt przyjmowania jedzenia, a nie o porcje. Gdy jem co dwie trzy godziny, mam wrażenie, że jem cały czas i organizm nie ma nawet czasu tego strawić 😉 Nawet gdy jem tę przysłowiową pomarańczę.
Czuję głód- jem- nie tyję. Gdybym jadła nie czując głodu, a tak niby jest zalecane i takie diety są chwalone, to jest klops 😉
Muszę jeszcze zaznaczyć, że ja się nie odchudzam, bo jestem chuda, jednak przyglądam się temu co jem, bo jak tego nie robię, waga automatycznie wzrasta.
Kiedyś gdzieś obiło mi się o uszy/oczy, że właśnie te 5 posiłków to jest mit, ale gdyby był, to wszyscy dietetycy propagowaliby większą ilość posiłków? Chyba nie.
remenada, ale to jest też tak, że organizm się przyzwyczaja. Przemęczysz sie kilka dni jedząc bez uczucia głodu, a potem organizm sam będzie się domagał jedzenia. Ja przestawiłam się na jedzenie co 3 godz, początkowo nie byłam głodna. Ale po jakimś czasie jedzenia o w miarę stałych godzinach, mój żołądek sam się domagał. Póki jem w miarę regularnie i często to jest ok. Jak nie jem cały dzień, bo cośtam, a później się dorwę do lodówki.... Wzdęcia, zatrzymanie wody, no i objętościowo to co mi pewnie w przewodzie pokarmowym zalega po takim przeżarciu i ze 3 kg na plusie.
Rul jeśli wzdęcia sa wyjątkowo dokuczliwe to może też lekarz. Ja meczyłam się bardzo długo, włącznie z dietą bez smażonego, słodyczy, surowych owoców i warzyw. Jadłam kaszę, ryż, mięso, ryby, warzywa tylko gotowane. Przeszłam przez wszelkie możliwe badania, podejrzenie choroby wrzodowej, miałam gastroskopię i nic. Już mi kazali głowę leczyć 😉 A koniec końców okazało się, że mam zrosty na jelitach po laparoskopii...
Rul, powiem Ci szczerze, że nie ufam dietetykom (mimo tego, że sama chciałam się do niedawna tym zajmować), na tyle, żeby z tak konkretnym problemem się do niego zgłosić. Już prędzej przeszłabym się z tym do lekarza, ale też pewnie padnie hasło typu: pić dużo wody.
nagana, ot co: po całodziennym nie jedzeniu, to cokolwiek zjesz to wzdęcia murowane 😉 Tzn. u mnie nie jest to dokuczliwe, możliwe, że ja problem wyolbrzymiam, a każdy tak ma 😉 Ale przy moich niecałych 50 kg czasami mój brzuch wygląda, jakbym go nadmuchała, co wygląda komicznie.
Bo chyba przy takich poważnych wzdęciach, to brzuch, prawda? Moje dolegliwości są czysto wizualne.
to niby od czego się tyje, chyba nie od powietrza 😲
Dziewczyny tu chodzi o wyrażenie, żaden dietetyk nie powie kalorie, wartość kaloryczna, kilokalorie, ale nie kalorie. To o to zapewne chodziło 😉 remendada Akurat żywieniowo lekarze są znacznie gorzej wykształceni niż dietetycy. Uwierz mi 😉 I przespaceruj się najpierw do lekarza w celu zdiagnozowania problemu, a po dietę do dietetyka/żywieniowca. maiiaF No to pojechałaś z tą wartością energetyczną pieczywa ciemnego. Chleb jasny pochodzi z mąki wysokowyciągowej, czyli takiej która zawiera stosunkowo najwięcej białka, tłuszczów i weglowodanów, a mało popiołu czy błonnika. Natomiast mąka razowa odwrotnie.
dodzilla Trzeba najpierw zadać sobe pytanie ile tata je i czy jest aktywny fizycznie ?
A na jakiej podstawie tak twierdzisz ? Nie mam przed nosem tabel, ale sprawdzilam szybko na ilewazy.pl i nie masz racji. Dlatego pytam skad Ci sie to wzielo, jestem swiadoma ze funkcjonuje wiele mitow o odchudzaniu i zywieniu, ale tego jeszcze nie slyszalam. BTW przepraszam za brak pl znakow, pisze z telefonu
armara, generalnie ciemny chleb jest o wiele cięższy niż biały. Czyli "objętościowo" taką samą wartość kaloryczną może mieć np. jedna biała bułka, która wartości odżywczych nie ma prawie wcale, i jedna kromka pumpernikla, który ma pełno zdrowych ziaren itd.
Lotnaa Ja to wiem, ale wiesz ja mam takie skrzywienie zawodowe i porównuje wartości w 100 g 😉 Ciemne "wyroby" w mniejszym stopniu chłoną wodę podczas gotowania - ryż biały zwiększa swoją objętość x 4, a ciemny 1,5 do 2, więc zjadając 50 g ugotowanego ryżu oczyszczonego i białego też jest róznica. Mnie temat interesuje mocno ze względu na to, że kończę studia o takim profilu 😉
Ale tu chodzi też o efekt psychologiczny - widząc przed sobą dużą bułę mamy wrażenie, że najemy się nią lepiej niż kromką ciemnego chleba. A przecież pozostaje jeszcze temat indeksu GI, nie tylko o same kalorie. Ja teraz całkowicie przerzuciłam się na pieczywo chrupkie, choć wiem, że pod względem odżywczym to żadna rewelacja. Ale jakoś łatwiej mi się opanować i jedząc 4-5 kromek chrupkiego pieczywa mogę się w miarę dobrze najeść. A błonnika mam o wiele więcej niż białe.
Mam to samo. Jak jem chrupkie, to dłużej mi na tym schodzi i dzięki temu mam wrażenie, że zjadłam więcej, a poza tym dłużej jem, więc jest szansa, że sygnał o najedzeniu się dotrze do mózgu w tym czasie i nie wstane głodna od stołu. Poza tym ja lubię gryźć.
Wszyscy mówią, że to chrupkie pieczywo takie bee, że mało odżywcze, a mi się wydaje, że głównie chodzi o to co nałożymy NA kanapkę, a nie o samą bazę, jaką jest chleb, pieczywo chrupkie czy bułka.
A ja lubię jeść to co lubię. A że na diecie nie ma prawie nic co lubię ( słodkiego i tłustego) to nie zamierzam rezygnować z resztek czegoś, co mi daje jakąś tam satysfakcję podczas jedzenia. 😉 Tak więc chleb chrupki jest w mojej diecie i zostanie.
chleb polecam piec samemu i w zależności, jak ktoś lubi sam razowy, jak ktoś nie lubi to miesza z żytnią mąką, albo pszenną i pszenną razową, otręby, płatki osiane, siemię lniane, słonecznik, dynia. Co kto lubi. Niektórzy nawet żurawiny dodają i jest wtedy słodkawy. Tylko trzeba mieć zakwas 😉 Ja dostałam i rozdałam po rodzinie błyskawicznie. Babcia już w ogóle nie kupuje chleba tylko piecze raz w tygodniu, tak samo mój brat. Ale generalnie dobra sprawa i pyszny chleb.
Teoretycznie po śniadaniu (ale nie zaraz po, tylko odczekać chociaż godzinę, żeby nie zwymiotować), chociaż kiedyś gdzieś przeczytałam, że przed, żeby spalić to, co ciało zmagazynowało, a nie śniadanie. Podobno nie jest to prawdą, Ewa Chodakowska zaleca ćwiczenia po lekkim śniadaniu.
A jak z długością ćwiczeń? Całe życie żyłam w przekonaniu, że dłużej niż 40 minut, najlepiej 45, bo wtedy rusza nam spalanie, Niedawno dietetyczka mi powiedziała, że już 30 minut styka, by ruszyło 😲 A najlepiej od 30-55 minut. Bo potem spalanie się zatrzymuje na jakimś tam stałym poziomie. I dopiero poootem znów rusza.
przed ćwiczeniami jemy lekko strawne węglowodanowe śniadanie o niskim indeksie glikemicznym, po ćwiczeniach węglowodany o wyższym IG i białko, ale to się tyczy osób które regularnie co rano ćwiczą.
tunrida, 30 min na "ruszenie" metabilizmu, powyżej 30 min ćwiczenia aerobowe na spalenie tkanki tłuszczowej, oczywiście ćwiczymy po posiłku ok 45-60min, żeby nie tracić glikogenu i nie zakwaszać organizmu.
osoby odchudzające się powinny uzupełniać płyny, dieta powinna być zgodna z zasadami piramidy żywności ( ok. 50- 60% węglowodanów, 20-30 tłuszczy i 15-20% białka. z węglowodanów wybieramy ciemne pieczywo, ryż, kasze, dużo warzyw najlepiej 3 razy dziennie, 2 razy dziennie owoce, do tego białko roślinne, białko zwierzęce co drugi- trzeci dzień może być filet z kurczaka/ indyka, królik, 1-2 razy w tyg chuda cielęcina, raz w tyg można sobie pozwolić na wieprzowinę ale chudą. z olejów wybieramy wielonienasycone kwasy tłuszczowe, NNKT, jednonienasycone, zawierające n-3 i n-6, unikamy masła, wysoko przetworzonych olejów ( twardych margaryn) tłuszczy zwierzęcych.
w diecie ważne są produkty antyoksydacyjne (w większości warzywa i owoce) bo wspomagają procesy odchudzania
ja swoim "pacjentom" układam normalne posiłki ok 4-5 dziennie, przeważnie kaloryczność to 1200-1800kcal w zależności od wieku, otyłości bądź nadwagi, wzrostu i trybu życia i upodobań dietetycznych. jedni mają bardziej wymyślne posiłki, inne proste typowe co na co dzień się je
jak ktoś jest zainteresowany mogę wrzucić diety jakie mam na stanie 🙂
Solina, całkiem bez białka zwierzęcego 😉 (drobiu, ryb, owoców morza też nie jem). Ale podeślij/ wklej, jeśli możesz, zobacze jakby dało się pokombinować z zastępnikami
Po tygodniu jedzenia owsianki ok. 2 kg mniej, ale nie bardzo mieliśmy pomysł na kontynuację (powinno być max. 1500 kcal na dzień i co najmniej raz dziennie owsianka) i w sumie dobrze, że jesteśmy na czymś innym, bo przy tych 1500 kcal, to bym chyba nie schudła 🙂 A to co stosujemy to dieta oparta o produkty o niskim indeksie glikemicznym. Wykaz takich produktów można znaleźć na necie bez problemu (w początkowej fazie, którą ciągniemy dotąd, aż schudniemy tyle ile chcemy, korzystamy z produktów o poziomie indeksu poniżej 40, a potem można wprowadzić już produkty o średnim poziomie, byle nie wysokim).
Normalnie powinno być chyba tak, że ustawiamy sobie dzienne menu patrząc na ilość białka i węglowodanów. W zależności od wagi przyjmujemy odpowiednią ilość gramów białka i węglowodanów (np. ktoś waży 68 kg, to dziennie może spożyć do 68 g białka i 68 g węglowodanów). My bazujemy na bardziej "hardcorowej" wersji (wagę, dzielimy przez współczynnik 1,5 - dla wagi 68 kg wychodzi zatem: 68 / 1,5 = 45,33 g białka i tyle samo węglowodanów).
Na kalorie nie patrzymy, ale uwierzcie mi po kilku dniach stosowania najwięcej wyciągnęłam 900 kcal, a tak to było i ok. 550 i 600 i 700 🙂
Efekty? Widoczne: dzisiaj dopiero 4 dzień stosowania, a waga sukcesywnie w dół każdego dnia i ubyło ok. 1,7 kg 🙂
Z moich obserwacji: dobrze zjeść min. 4 posiłki (śniadanie, II śniadanie, obiad i kolację), przy trzech ciężko wytrzymać do obiadu 🙂 a co najważniejsze, dieta nie jest taka drastyczna dla organizmu, bo dostarczamy mięsa (drób, ryby, wołowina - te głównie mają niski indeks glikemiczny), owoce, warzywa, nabiał... więc można dostarczyć organizmowi również witaminy, których czasem brakuje w niektórych dietach - np. w Dukanie owoce dochodzą dopiero w fazie 3, czyli można ich nie jeść kilka miesięcy.
No cóż waga sprzed ciąży coraz bliższa, co prawda prawie rok przed ciążą się Dukanowałam i udało mi się zejść do ok. 56-57 kg (już nie pamiętam teraz), a dzisiaj już jest 66,5 kg, więc jakby się udało do 59 kg to będzie sympatycznie, a na dodatek wyrobię sobie (mam nadzieję) dobre nawyki żywieniowe, czyli mniej i zdrowiej jeść 🙂