Kije/baty pod łokcie doskonale pamiętam . Oj po wyścigach przydałoby się mnie wyprostować 😎 Nienawidziłam kłusa ćwiczebnego bo ... nie umiałam tak jeździć ( początki :/ ) i była to dla mnie straszna kara .
Z zazdrością czytam ten wątek. W dzieciństwie to ja sobie mogłam o koniach tylko pomarzyć, bo w okolicy nie było żadnych. To też był "urok" tamtych czasów. Możliwości nauki jazdy było zdecydowanie mniej.
Standardowy zestaw w reklamówce w autobusie- toczek-rękawiczki (bawełniane, zimowe oczywiście) i palcat, wystający z torby 😁 [right][sub] ja jestem do tego wątku sporo za młoda- ale jest chyba mój ulubiony! 🏇[/sub][/right]
kiedyś w ćwiczebnym mnie podkusiło, żeby "oszukać" i trzymałam nogę w zewnętrznym strzemieniu, żeby instruktor nie widział. oj nabiegałam się z koniem wtedy...5 kółek wokół? 🙇
Tania, mój tata nie znosi czarnego koloru. Nigdy jako dziecko nie miałam czarnych ubrań, czarnych butów itp. Wszyscy w stajni mieli czarne toczki, a on gdzieś w sklepie jeździeckim z Warszawie znalazł zielony. Kilka lat później dorobiłam się bryczesów. DeZtim szył wtedy czarne i białe. Więc czarne spodnie były z konieczności. Za baciki robiły witki wierzbowe.
halo a może pamiętasz z SO ogiera siwego, który nazywał się Hedwan (Weczer;Hazena), to na nim moje pierwsze kłusy na lonży 🙂 to pra pra dziadek mojej karej. A to byłby raczej cud gdybyś go pamiętała.
monety pod kolana.... A też skakaliście w korytarzu z garnkiem wody przed sobą?
O Jezu... nie. Skakaliśmy w korytarzu bez strzemion i wodzy z rozłożonymi rękami na boki. Ale to nie było jakieś straszne. A po co ten garnek był i jak się trzymał?? 👀
garnek się trzymało przed sobą (napełniony do połowy wodą) i trzeba było chyba skupić się, żeby z niego nie wylać nic. Konie oczywiście były bardzo zdziwione jak nagle dostawały chlup na szyję... (ja tak nie skakałam, ale oglądałam)
garnek się trzymało przed sobą (no jakieś pół garnka) i trzeba było chyba skupić się, żeby z niego nie wylać nic. Konie oczywiście były bardzo zdziwione jak nagle dostawały chlup na szyję... (ja tak nie skakałam, ale oglądałam)
Na innym forum wyczytałam,że teraz się każe sms wysyłać w galopie. 👀
Samba Bati też uczyłam się jeździć m.in. na Rawie! (w 77) Pamiętasz może Makbeta, Chmurkę, Basię? Oj!Pewnie że pamiętam,Makbeta i Basie ,co do Chmurki to pamięć mnie zawodzi 😡Pamiętam ślepego na jedno oko Neona,bo o mały włos, na starej krytej ujeżdżalni kolana nie straciłam, jak nasz kochany pan Wojtek sobie radośnie z bacika strzelił, a biedny Neonek na wewnętrzne oko ślepy ,ruszył galopem po ścianie 🙄Ze mnie to był taki jeżdziec co to po trzy razy na każdej jeżdzie matkę ziemie całował 😂
Sama się nadziwić nie mogę 😉 Przecież mi adidaski ledwo wystawały za siodło 🙂 Na małych koniach nigdy nie lubiłam jeździć ale nie pamietałam, że podobne podejście miałam jako dziecko 😁
O to ja wręcz odwrotnie. Czuję do dzisiaj respekt przed grzmotami 170 i wyżej, a przy kucykach jestem w stanie zrobić wszystko 😁 W ogóle wolę prymitywne hc czy kn do jazdy na równi z innymi kucolami. Zawsze wygodniejsze mi się wydawały 😉
ale wspomniankowo sie zrobiło heh no ja należałam do dzieciaków chudzielców pchających taczkę obładowaną 2-tygodniowym gnojem ale z jaką radością to robiłam, tak samo jak karmienie itd noszenie wiader z wodą ale skąś te bicepsy się ma od małego 😁
i cieszę się że miałam takie dzieciństwo strasznie jestem wdzięczna, że jako małe dziecko praktycznie mogłam szystko tam robić, jeździć za pracę, zostawać na weekendy, na 2 mce wakacji zawsze, jeździłam 15 km pociągiem po szkole koni obok nie było ... i to było piękne 💃
A mnie się chce smiać do dzisiaj z jednego wspomnienia 😉
Był to mój pierwszy obóz jeździecki. Grupowo mieliśmy dawać siano, na szczęście już były poidła automatyczne. W sumie to były początki kiedy to sprzęt stawał się bardziej dostępny. Mieliśmy w 8 osób obrobić 20 koni, a wiadomo że to dość duża ilość siana. Oczywiście wiesze damy wycwaniły się i nie robiły nic, ale kolega który był kablem niezłym oskarżył je przed kierowniczką! obozu, ze nie robiły nic przy koniach tylko stały i gapiły się na nas jak robiliśmy. W nagrodę dostaliśmy pół jazdy gratis i wolny dzień następny, a tamte musiały robić wszystko same 😁
A jaki był człowiek dumny z tego wyróżnienia 😁
I tak robiłam potem w stajni mimo 'wolnego dnia' bo to lubiłam 😜
Ja też się do tego wątku zdecydowanie nie kwalifikuje, ale mam pare wspomnien z moich poczatkow jazdy. Pamiętam na przyklad skakanie w korytarzu z miską piasku- ani jedno ziarenko nie moglo spaść, pamiętam jak nad przeszkodą trzeba było liczyć ile palców w górze miał trener. Pamiętam bat za łopatkami jak się garbiłam, przywiązywanie puśliskami do siodła i tak jazda ćwiczebnym. No i oczywiście stawanie na koniu na lonży, chociaż ja tego się zawsze bałam. No i pamiętam jak pierwszy raz wzamian za jazdy poprosadziłam komuś oprowadzankę, a natępnie lonże. O jaka bylam dumna, że teraz to ja stoje na ziemi. Zawsze na jeździe marzyło się o galopie o skokach,a teraz jak patrzę na rekreacje to słyszę "czy możemy dzisiaj nie galopować?"
Oj, ja pamiętam, jak byłam na lonży i pani powiedziała, że później może pójdziemy na spacer z koniem, to nie mogłam się w ogóle skupić na jeździe. 😂 Przeżycie niezapomniane.
Albo jak dostałam swój pierwszy bat-ujeżdżeniowy. Dumna byłam jak paw, i jeszcze był czerwoną wstążeczką obwinięty.😉
I jeszcze jak miałam 7 lat i pokazywałam dziadkom zdjęcia z oprowadzanki-aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! 😍
do wątku nie łapię się zupełnie, ale czytam całość z zapartym tchem i muszę przyznać, że miałam to szczęście załapać się na takie rzeczy. sama zaczynałam od jazd za pracę, całe wakacje spędzałam w stajni, od szóstej rano, ścielenie dwudziestu koniom, karmienie, wyprowadzanie na padoki, zamiatanie stajni, coby nawet źdźbło siana nie zostało... no i te nieszczęsne oprowadzanie dzieci na kucykach, nie znosiłam tego, bo zawsze bałam się, że coś się stanie. no ale co można było poradzić, chciało się jeździć, to trzeba było pracować 😀
szkoda tylko, że na taką jazdę za pracę zawsze dostawało się te konie, które z różnych powodów wcale pod rekreacją nie chodziły 😁 oj, pamiętam, jak to się szukało kogokolwiek, kto by pomógł wyczyścić gryzącego konia, bo za pół godziny trzeba wsiadać, a instruktorka kazała próbować samemu. w ten sposób moją pierwszą samodzielną jazdę bez lonży zakończyłam po pierwszym zakłusowaniu, bo kucyk baaaardzo długo nie wychodził z boksu. kilka bryknięć i przywitałam się z matką ziemią, potem stępowałam całą godzinę 😁
i jeszcze jedno takie miłe wspomnienie - jak to kiedyś na lonży koleżanka położyła na kole drążek do przejeżdżania w półsiadzie. och, chwaliłam się, że potrafię chyba przez kilka następnych tygodni... 😍
Wiecie, co? Ja teraz mam taka dziewczyne w stajni. Corka sasiada. Teraz ona jest taka, jak ja w wieku 7 lat, tyle, ze ona ma 13. Chce jezdzic, nie ma kasy, nie ma konia itd itp. Teraz pomaga mi, a za to moze jezdzic. Rozmawialam z moim szefem dzisiaj rano i wlasnie tak mi sie duzo rzeczy przypomnialo. 🙂
Rowerem do stajni 30-45 min. 5 x w tyg w klubie, obojetnie czy deszcz, snieg czy zawierucha. Lonzowanie wielgachnych ruskich kobyl, pan Dziadczyk, ktorego balysmy sie jak ognia, pojenie calej stajni z wiadra, wyrzucanie obornika z calej zimy - kazdy boks z osobna, czyszczenie calej szafy sprzetu, jazda na koniach zawodnikow, i to tylko stepem itd itp ...a potem jazda na jednym koniu, najpierw w zastepie, a jakis czas potem ( z czego bylam strasznie dumna) jazda w grupie 3 koni, gdzie trening byl juz prawie ze indywidualny.
Moj pierwszy kon nazywal sie Baks. Kary slazak. Pachnial wspaniale 😁 rekawiczki inhalowalam jak wariatka 😁
Dlatego tez jakos mam takie uczucie, ze musze tej dziewczynce dac reke, bo wiem, jak to jest, jak sie chce za kazda cene jezdzic. 😀 bylam tez strasznie dumna, ze dzisiaj troche bardziej sie otworzyla i nawet przestala sie bac mojego "wielkiego" konia. 🤣
Anka- obyś się nie rozczarowała. Ja miałam też takie dziewczynki, nad którymi się jakoś tak rozczulałam, bo przypominały mi moje dawne dzieje. Tak strasznie chciały, tak pragnęły, a nie miały kasy, nie miały jak dojechać. Itd. I co? Już dawno wszystkim się odwidziało. 🤔 Już nie ufam tak łatwo.
tunrida ona przychodzi do tej stajni od 6 lat chyba. Do tej pory jezdzila na poniaku, ktorego sprzedalismy i teraz nie ma innej mozliwosci. Gdyby nie chciala, nie siedziala by codziennie na hali i z radoscia zbierala gowna konskie na hali. 😉 Tu akurat wiem, ze chce.
monety pod kolana.... A też skakaliście w korytarzu z garnkiem wody przed sobą?
ja tak skakałam jeszcze ze 4 lata temu. zimą wodę zastępowały wiórki dla królika. a jak nie woda czy wiórki to w galopie w półsiadzie pisałam 'pana Tadeusza' na kartce. ale ja szczyl jestem przy was wszystkich 😉
pokażcie jeszcze trochę zdjęć! tak fajnie się ten wątek czyta :kwiatek:
Tak sobie myślę, że było chyba trochę luźniej np. jak się jazdy prowadziło. Jak teraz na to patrzę, to wydaje mi się nieodpowiedzialne trochę. Ja np. w wieku 14 lat pomagałam prowadzić jazdy. Tzn była na placu p. instruktor, np. 8 koni. Grupa w miarę zaawansowana. Instruktor np. brała jednego konia na pół ujeżdżalni i zajmowali się galopowaniem, ja dostawałam pod opiekę resztę zastępu na drugiej połowie i zachwycona rozkazywałam `tu wężyk, tu wolta, za czołowym cośtam` ale byłam z siebie dumna... No i też chyba mniej więcej w tym wieku w wakacje, na mazurach, prowadziłam normalne tereny, z galopem, ze wszystkim... 😲 Fakt, że ze mną jeździli w teren tylko zaawansowani dorośli....