Forum konie »

klub oldbojów czyli koniarze po 30.....

Kije/baty pod łokcie doskonale pamiętam . Oj po wyścigach przydałoby się mnie wyprostować  😎 Nienawidziłam kłusa ćwiczebnego bo ... nie umiałam tak jeździć ( początki  :/ ) i była to dla mnie straszna kara .
Zielony???
Tata nie wiedział czy taki chciałaś?
I "kozaki mamy" też słuszne wspomnienie. :kwiatek:
Z zazdrością czytam ten wątek. W dzieciństwie to ja sobie mogłam o koniach tylko pomarzyć, bo w okolicy nie było żadnych. To też był "urok" tamtych czasów. Możliwości nauki jazdy było zdecydowanie mniej.
Standardowy zestaw w reklamówce w autobusie- toczek-rękawiczki (bawełniane, zimowe oczywiście) i palcat, wystający z torby  😁
[right][sub]
ja jestem do tego wątku sporo za młoda- ale jest chyba mój ulubiony!  🏇[/sub][/right]

kiedyś w ćwiczebnym mnie podkusiło, żeby "oszukać" i trzymałam nogę w zewnętrznym strzemieniu, żeby instruktor nie widział.
oj nabiegałam się z koniem wtedy...5 kółek wokół?  🙇
Tania, mój tata nie znosi czarnego koloru. Nigdy jako dziecko nie miałam czarnych ubrań, czarnych butów itp. Wszyscy w stajni mieli czarne toczki, a on gdzieś w sklepie jeździeckim z Warszawie znalazł zielony. Kilka lat później dorobiłam się bryczesów. DeZtim szył wtedy czarne i białe. Więc czarne spodnie były z konieczności.
Za baciki robiły witki wierzbowe.
halo a może pamiętasz z SO ogiera siwego, który nazywał się Hedwan (Weczer;Hazena), to na nim moje pierwsze kłusy na lonży 🙂 to pra pra dziadek mojej karej. A to byłby raczej cud gdybyś go pamiętała.
monety pod kolana....
A też skakaliście w korytarzu z garnkiem wody przed sobą?
Ja skakałam zdejmując kurtkę nad przeszkodą 😉
monety pod kolana....
A też skakaliście w korytarzu z garnkiem wody przed sobą?

O Jezu... nie.
Skakaliśmy w korytarzu bez strzemion i wodzy z rozłożonymi rękami na boki.
Ale to nie było jakieś straszne.
A po co ten garnek był i jak się trzymał?? 👀
garnek się trzymało przed sobą (napełniony do połowy wodą)
i trzeba było chyba skupić się, żeby z niego nie wylać nic. Konie oczywiście były bardzo zdziwione jak nagle dostawały chlup na szyję...
(ja tak nie skakałam, ale oglądałam)
Ze mnie oldboy żaden ale znalazłam swoje bardzo stare zdjęcia i postanowiłam się nimi podzielić 🙂



Galopy, kłusy, wszystko a mnie nie wystawały nawet nogi za siodło  😂
Mnie pędzano przez przeszkody bez strzemion, wodzy i z zawiązanymi oczami. To była jazda 😉
garnek się trzymało przed sobą (no jakieś pół garnka)
i trzeba było chyba skupić się, żeby z niego nie wylać nic. Konie oczywiście były bardzo zdziwione jak nagle dostawały chlup na szyję...
(ja tak nie skakałam, ale oglądałam)

Na innym forum wyczytałam,że teraz się każe sms wysyłać w galopie. 👀
Samba Bati też uczyłam się jeździć m.in. na Rawie! (w 77) Pamiętasz może Makbeta, Chmurkę, Basię?
Oj!Pewnie że pamiętam,Makbeta i Basie ,co do Chmurki to pamięć mnie zawodzi 😡Pamiętam ślepego na jedno oko Neona,bo o mały włos, na starej krytej ujeżdżalni kolana nie straciłam, jak nasz kochany pan Wojtek sobie radośnie z bacika strzelił, a biedny Neonek na wewnętrzne oko ślepy ,ruszył galopem po ścianie 🙄Ze mnie to był taki jeżdziec co to po trzy razy na każdej jeżdzie matkę ziemie całował 😂
ninevet, Zdjęcie w galopie obłędne. Taka mała na takim grzmocie 👍
Sama się nadziwić nie mogę  😉
Przecież mi adidaski ledwo wystawały za siodło 🙂
Na małych koniach nigdy nie lubiłam jeździć ale nie pamietałam, że podobne podejście miałam jako dziecko  😁
O to ja wręcz odwrotnie. Czuję do dzisiaj respekt przed grzmotami 170 i wyżej, a przy kucykach jestem w stanie zrobić wszystko 😁
W ogóle wolę prymitywne hc czy kn do jazdy na równi z innymi kucolami. Zawsze wygodniejsze mi się wydawały 😉

A już arabokoniki darzę wielkim sentymentem 😉
ale wspomniankowo sie zrobiło heh
no ja należałam  do dzieciaków chudzielców pchających taczkę obładowaną 2-tygodniowym gnojem ale z jaką radością to robiłam, tak samo jak karmienie itd noszenie wiader z wodą ale skąś te bicepsy się ma od małego  😁

i cieszę się że miałam takie dzieciństwo strasznie jestem wdzięczna, że jako małe dziecko praktycznie mogłam szystko tam robić, jeździć za pracę, zostawać na weekendy, na 2 mce wakacji zawsze, jeździłam 15 km pociągiem po szkole koni obok nie było ...
i to było piękne  💃
A mnie się chce smiać do dzisiaj z jednego wspomnienia 😉

Był to mój pierwszy obóz jeździecki. Grupowo mieliśmy dawać siano, na szczęście już były poidła automatyczne. W sumie to były początki kiedy to sprzęt stawał się bardziej dostępny.
Mieliśmy w 8 osób obrobić 20 koni, a wiadomo że to dość duża ilość siana. Oczywiście wiesze damy wycwaniły się i nie robiły nic, ale kolega który był kablem niezłym oskarżył je przed kierowniczką! obozu, ze nie robiły nic przy koniach tylko stały i gapiły się na nas jak robiliśmy.
W nagrodę dostaliśmy pół jazdy gratis i wolny dzień następny, a tamte musiały robić wszystko same 😁

A jaki był człowiek dumny z tego wyróżnienia 😁

I tak robiłam potem w stajni mimo 'wolnego dnia' bo to lubiłam 😜
Ja też się do tego wątku zdecydowanie nie kwalifikuje, ale mam pare wspomnien z moich poczatkow jazdy.
Pamiętam na przyklad skakanie w korytarzu z miską piasku- ani jedno ziarenko nie moglo spaść, pamiętam jak nad przeszkodą trzeba było liczyć ile palców w górze miał trener. Pamiętam bat za łopatkami jak się garbiłam, przywiązywanie puśliskami do siodła i tak jazda ćwiczebnym. No i oczywiście stawanie na koniu na lonży, chociaż ja tego się zawsze bałam.
No i pamiętam jak pierwszy raz wzamian za jazdy poprosadziłam komuś oprowadzankę, a natępnie lonże. O jaka bylam dumna, że teraz to ja stoje na ziemi.
Zawsze na jeździe marzyło się o galopie o skokach,a teraz jak patrzę na rekreacje to słyszę "czy możemy dzisiaj nie galopować?"
właśnie adidaski za siodło wystawały 🙂 i zawijało się chyba z 5 razy puśliska  😉
Oj, ja pamiętam, jak byłam na lonży i pani powiedziała, że później może pójdziemy na spacer z koniem, to nie mogłam się w ogóle skupić na jeździe. 😂 Przeżycie niezapomniane.

Albo jak dostałam swój pierwszy bat-ujeżdżeniowy. Dumna byłam jak paw, i jeszcze był czerwoną wstążeczką obwinięty.😉

I jeszcze jak miałam 7 lat i pokazywałam dziadkom zdjęcia z oprowadzanki-aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! 😍
do wątku nie łapię się zupełnie, ale czytam całość z zapartym tchem i muszę przyznać, że miałam to szczęście załapać się na takie rzeczy. sama zaczynałam od jazd za pracę, całe wakacje spędzałam w stajni, od szóstej rano, ścielenie dwudziestu koniom, karmienie, wyprowadzanie na padoki, zamiatanie stajni, coby nawet źdźbło siana nie zostało... no i te nieszczęsne oprowadzanie dzieci na kucykach, nie znosiłam tego, bo zawsze bałam się, że coś się stanie. no ale co można było poradzić, chciało się jeździć, to trzeba było pracować 😀

szkoda tylko, że na taką jazdę za pracę zawsze dostawało się te konie, które z różnych powodów wcale pod rekreacją nie chodziły 😁 oj, pamiętam, jak to się szukało kogokolwiek, kto by pomógł wyczyścić gryzącego konia, bo za pół godziny trzeba wsiadać, a instruktorka kazała próbować samemu. w ten sposób moją pierwszą samodzielną jazdę bez lonży zakończyłam po pierwszym zakłusowaniu, bo kucyk baaaardzo długo nie wychodził z boksu. kilka bryknięć i przywitałam się z matką ziemią, potem stępowałam całą godzinę  😁

i jeszcze jedno takie miłe wspomnienie - jak to kiedyś na lonży koleżanka położyła na kole drążek do przejeżdżania w półsiadzie. och, chwaliłam się, że potrafię chyba przez kilka następnych tygodni... 😍
Wiecie, co? Ja teraz mam taka dziewczyne w stajni.  Corka sasiada. Teraz ona jest taka, jak ja w wieku 7 lat, tyle, ze ona ma 13. Chce jezdzic, nie ma kasy, nie ma konia itd itp. Teraz pomaga mi, a za to moze jezdzic. Rozmawialam z moim szefem dzisiaj rano i wlasnie tak mi sie duzo rzeczy przypomnialo. 🙂

Rowerem do stajni 30-45 min. 5 x w tyg w klubie, obojetnie czy deszcz, snieg czy zawierucha. Lonzowanie wielgachnych ruskich kobyl, pan Dziadczyk, ktorego balysmy sie jak ognia, pojenie calej stajni z wiadra, wyrzucanie obornika z calej zimy - kazdy boks z osobna, czyszczenie calej szafy sprzetu, jazda na koniach zawodnikow, i to tylko stepem itd itp
...a potem jazda na jednym koniu, najpierw w zastepie, a jakis czas potem ( z czego bylam strasznie dumna) jazda w grupie 3 koni, gdzie trening byl juz prawie ze indywidualny.

Moj pierwszy kon nazywal sie Baks. Kary slazak. Pachnial wspaniale  😁 rekawiczki inhalowalam jak wariatka  😁

Dlatego tez jakos mam takie uczucie, ze musze tej dziewczynce dac reke, bo wiem, jak to jest, jak sie chce za kazda cene jezdzic.  😀 bylam tez strasznie dumna, ze dzisiaj troche bardziej sie otworzyla i nawet przestala sie bac mojego "wielkiego" konia.  🤣
Anka- obyś się nie rozczarowała. Ja miałam też takie dziewczynki, nad którymi się jakoś tak rozczulałam, bo przypominały mi moje dawne dzieje. Tak strasznie chciały, tak pragnęły, a nie miały kasy, nie miały jak dojechać. Itd.
I co? Już dawno wszystkim się odwidziało.  🤔 Już nie ufam tak łatwo.
tunrida ona przychodzi do tej stajni od 6 lat chyba. Do tej pory jezdzila na poniaku, ktorego sprzedalismy i teraz nie ma innej mozliwosci. Gdyby nie chciala, nie siedziala by codziennie na hali i z radoscia zbierala gowna konskie na hali.  😉 Tu akurat wiem, ze chce.
Moj pierwszy kon nazywal sie Baks. Kary slazak.

przepraszam za mały  🚫, ale czy on stał w "Dereszu"?
monety pod kolana....
A też skakaliście w korytarzu z garnkiem wody przed sobą?

ja tak skakałam jeszcze ze 4 lata temu. zimą wodę zastępowały wiórki dla królika. a jak nie woda czy wiórki to w galopie w półsiadzie pisałam 'pana Tadeusza' na kartce. ale ja szczyl jestem przy was wszystkich  😉

pokażcie jeszcze trochę zdjęć! tak fajnie się ten wątek czyta  :kwiatek:
[quote author=Anka link=topic=13558.msg420124#msg420124 date=1262114686]
Moj pierwszy kon nazywal sie Baks. Kary slazak.

przepraszam za mały  🚫, ale czy on stał w "Dereszu"?
[/quote]

Tak. 🙂
Tak sobie myślę, że było chyba trochę luźniej np. jak się jazdy prowadziło.
Jak teraz na to patrzę, to wydaje mi się nieodpowiedzialne trochę.
Ja np. w wieku 14 lat pomagałam prowadzić jazdy. Tzn była na placu p. instruktor, np. 8 koni. Grupa w miarę zaawansowana. Instruktor np. brała jednego konia na pół ujeżdżalni i zajmowali się galopowaniem, ja dostawałam pod opiekę resztę zastępu na drugiej połowie i zachwycona rozkazywałam `tu wężyk, tu wolta, za czołowym cośtam` ale byłam z siebie dumna...
No i też chyba mniej więcej w tym wieku w wakacje, na mazurach, prowadziłam normalne tereny, z galopem, ze wszystkim... 😲 Fakt, że ze mną jeździli w teren tylko zaawansowani dorośli....
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się