ale nie wiem czy to tylko my Wawa i okolice żyjemy w tym ciągłym pędzie? Czy reszta świata też? zapewniam Cedryk, że reszta świata też, reszta też zaiwania od roboty do roboty,jedna,druga,trzecia,w międzyczasie dziecko jakieś urzędy itd. My konia nie mamy, już nie jeździmy. Czasu nie ma, ale cały czas zajawka w głowie i jeśli tylko możemy biegamy po zawodach sekundować przyjaciołom.
Napisałam tak bo ostatnio znajoma mojego m., która wyprowadziła się z Wawy w Bieszczady, powiedziała przyjeżdżając do stolicy, że teraz dopiero widzi w jakim pędzie się tu żyje. A może jak dzieci będą starsze to będzie wolniej ? 😀
W kwestii kibicowania znajomym to :kwiatek: super, mi kibicuje tylko m., no chyba, że dzieciak startuje to babcie się ruszą 😁
Co do nazwy wątku ja proponuję .... w szalonym pędzie czyli koniarze po 30...., to tak po ostatnich postach 😁
Dlamnie może być jak jest "klub oldboyów..(...)" może skutecznie odstraszy małolaty, które mając lat 20 kilka stękają, że są stare. 😉 Ja tam mogę być oldboyem. Mi tam rybka. Jestem tak młoda duchem, że nazwa wątku mi nie przeszkadza.
No to może faktycznie, niech zostanie jak jest, bo jeszcze przekombinujemy. 😉
Ja z powodu życia w pędzie, w ciągu ostatnich miesięcy trzykrotnie zmieniłam pracę. Ostatecznie na taką, w której nie ma pędu. Znaczy pędzi się, galopem z turystami po górach, ale ogólnie w koło cisza i spokój. Ogromną różnicę widzę w zachowaniu koni, tych tu - wyluzowanych, bo obsługują je wyluzowani ludzie, którzy nie muszą biegać i tych w poprzedniej pracy-wyższa półka sportowa, trening za treningiem, zawody za zawodami, wszystko w biegu, konie nienawidzące siodłania, tulące uszy, gryzące.
Najważniejsze jest to,że lubimy to co robimy. Wy jeździcie, my wam dopasowujemy siodła, robimy nowe i każdy z nas ma z tego frajdę. Co do czasu i zapędzenia i wykonywania czynności domowych- my poprosiliśmy koleżankę o doprowadzenie domu do stanu używalności- oczywiście za kasę,ale inaczej się nie da 🙂
Cedryk, nic nie będzie wolniej 🙂 Z jednej strony to konieczność, ale z drugiej - tendencja do wypełniania każdej chwili. Są ludzie, którzy, żeby nie wiem co - nudzą się i ludzie, którzy nie potrafią się nudzić.
Halo ale pewnie nie o nudę tu chodzi, może zwyczajnie pracę kończą po 15-tej i potem idą na działkę i tam działają....robią coś czego nie uważają za pracę tylko za odpoczynek.
geriavit miał swój urok, zawsze czułam się młodziej 😉 po 30 to ja już dawno jestem i jakoś sie stara nie czuję, bo na tyle się wygląda na ile czuje i chyba coś w tym jest najważniejsze to zdrowie, jak się to posypie(od stycznia prawie na konia nie siadałam) to dopiero się szanuje to co się ma dlatego wszystkim "staruchom" własnie tego życzę
o jeny ale mialam wieczor, wlasnie wrocilam do domu, 35 minut temu telefon od sasiedzkiego trenera ze straz pozarna przy stadninie i "przyjezdzaj jak najszybciej" 😵 rekord trasy biegiem do garazu i rekord trasy samochodem do stajni 😵 na szczescie to byl dym z podpalonej sterty gnoju u innego sasiedzkiego trenera 😵
tym bardziej ze jest jeden taki skorkowaniec w miescie co ma nas na celowniku. tylko dwa - albo az dwa - konie stoja w stajni, reszta na padokach. ale sloma szybko sie pali i jest zbiornik pelen diesla za stajnia, nie liczac zatankowanych maszyn
gadalam z bossem, zalozy cctv w przyszlym tygodniu.
Bogdan, nie wiem jak to właściwie jest - ale albo ludziom życie chodzi jak folblut - albo jak osiołek 🙁 (inne opcje też są - buduję model, żeby trochę rozjaśnić). Nie wiem co decyduje - tendencja do ulegania fascynacji? "Wielofunkcyjność"? Są ludzie (na tej działce po pracy 🙂😉, że im trawa zawsze za szybko rośnie, i róże, i ogórki, i... a są tacy, co spokojnie mogą godzinami paaatrzeć jak ta trawa rooośnie (i zawsze mają czas - co to w ogóle jest za określenie "mieć czas" :icon_rolleyes🙂 Myślę sobie ostatnio, że część osób ma tendencję (jakże zdrową) do ustawiania "ograniania" jako priorytetu. Podejmują się i zajmują się tylko tym, co spokojnie ograniają. Przestają ogarniać? - nie szarpią się. Co niezbędne trzeba zrobić (nie tylko o zrobienie chodzi - o wszelkie zaangażowanie) - a reszty nie ma, bo po co? Żeby pędzić? Dokąd i po co? Ale wśród koniarzy nie znam takiej osoby. Kochamy galop - i tyle. Wiem też, że to nie ma nic wspólnego z niskim czy wysokim ciśnieniem krwi - raczej ze stopniem rygoryzmu/pragmatyzmu w umyśle. To forum nieźle ilustruje zjawisko "życiowego galopu" - przecież tu jest chyba wszystko! wszystko fascynuje - i perfumy, i obiad, i roślinki przydomowe, i skład paszy... Oczywiście - wybiera się kilka rzeczy, ale chyba wśród nas wszyscy wybierają dużo za dużo 🤣.
Halo ja już sama nie wiem co lepsze ten galopujący folblut czy ospały osiołek, sama jestem tym galopującym, bo tak lubię i już 😀, ale czasami łapię się na tym, że nie umiem odpoczywać, bo przecież zawsze można coś fajnego zrobić, a jak już usiądę, położę się etc. to mam poczucie straty czasu 🤔wirek: a osiołki pewnie się cieszą, że mogą sobie poleżakować. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi.
o właśnie...Cedryk- poczucie straty czasu... a może to my mamy problem? może to właśnie my powinniśmy się zatrzymać i może nic nie robić, kontemplować..
Eeeeeeee................ Bogdan do 80 jeszcze daleko a wtedy kto wie może i przyjdzie czas na kontemplację 😉 Jak obserwuję moją mamę i jej znajomych przedział wieku 70-80 to zupełnie nie przypominają moich dziadków sprzed 20-30 lat, więc mam nadzieję, że ja będę taka żywotna jak oni w wieku 80-90 no byleby dożyć 😀
Bogdan przypomniałaś mi ja też muszę iść i zażyć snu bo jutro najpóźniej o 8 muszę być w stajni i zrobić mojemu kopytnemu dobrze 😁
Halo tylko za dużo to może nie myśl, bo jeszcze będziesz nas naprawdę na osiołki chciała przestawić 😀
Dziewczyny - jak ja Wam zazdroszcze tego pedu,braku czasu,biegania z pracy do pracy.....ja,jak zachorowal moj syn (7 lat temu) musialam niestety zrezygnowac z pracy,czasami mam wrazenie,ze zycie przecieka mi miedzy palcami.A do koni i tak moge jezdzic tylko 3 razy w tyg. Ale ja tez uwielbiam szybka,szalona jazde 🤣,kiedys probowalam nie dac przescignac sie ferrari.....oczywiscie,w koncu facet sie wkurzyl i zobaczylam tylko znikajaca,czerona smuge 😁. A licznik wskazywal prawie 180
ja dzień zawsze zaczynam o 4-tej rano.Biegiem do koni,nakarmic, dac sianka i...przebrac się do pracy.Po pracy biegiem do domu,żeby choc chiwle pobyc z konmi, spędzic z padoków do stajni, obrządzic.Wpadam do domu grubo po 20-tej.Wiec nie ma mowy o obiedzie,kolacji czy porządkach w domu. Teraz doceniam fakt,że mama mieszka z nami.Zginęlabym z głodu a tak zawsze coś mnie "wpakuje" jesli chodzi o porzadki to raz na jakis czaas przychodzi do nas siostra stajennego i wywraca dom do nogami.Dzis rano byłam już na bazarze, zrobiłam zakupy, zjadłam przymusowe sniadanko.Teraz czekam na koleżankę i.... i wypad w teren.Jest tak pieknie ,ze szkoda dnia na siedzenie w domu czy jakies tam porządki
pozostale noce spedzam na sofie, zasypiajac podczas ogladania NCIS 😂
Jak można zasypiac przy NCIS 😂 Ja Wam powiem szczerze, że wolę dzień zaplanowany od A do Z i wypełniony zajęciami 😎 Czasem mnie to wkurza, czasem wyczekuję na ten weekend, podczas którego nic nie mam zaplanowane i mogę po prostu skosić trawę, posprzątać, a niedzielę spędzić na nicnierobieniu. Ale zdecydowanie wolę mieć skrzętnie rozplanowane godziny.
zafascynowało mnie wręcz olśniło ,wiec się z Wami podziele :moja nowa zasłyszana definicja szczęścia - Szczęście to nie cel do jakiego się dąży tylko sposób podróżowania... czasem warto oglądnąć kobiecy program w telewizji. I jeszcze jeden cytat mojej koleżanki ,który mnie zafascynował konie - nieuleczalna choroba psychiczna... to moje motta na najbliższy czas 😀
To jest bardziej ciężkie uzależnienie... Przez długie lata małżeństwa nie miałam prawie kontaktu z końmi,myślałam, że już mi przeszło, nigdy do tego nie wrócę, bo nie ma takiej możliwości, bo mąż (już na szczęście były) koni nie lubi, bo dzieci trzeba odchować, bo to, bo tamto... Nawet po rozwodzie i uwolnieniu się spod małżeńskiej tyranii myślałam, że nie ma już dla mnie miejsca wśród koniarzy, bo "wypadłam z obiegu", Na szczęście myliłam się. Najpierw córka, przy mojej pomocy, złapała końskiego bakcyla, a potem niespodziewanie wróciłam do zawodu! I wtedy zrozumiałam, że tak naprawdę bez koni nie da się w pełni żyć. Uświadomiłam sobie, że przez te kilkanaście lat żyłam niejako na marginesie życia, że czegoś mi strasznie brakowało, tylko nie wiedziałam czego. Albo nie chciałam wiedzieć. Zapach stajni, końskie rżenie na powitanie dnia...i ta cała reszta, którą każdy koniarz może sobie dopisać. To jest bardzo ciężkie uzależnienie...
Dziewczyny - jak ja Wam zazdroszcze tego pedu,braku czasu,biegania z pracy do pracy.....ja,jak zachorowal moj syn (7 lat temu) musialam niestety zrezygnowac z pracy,czasami mam wrazenie,ze zycie przecieka mi miedzy palcami.A do koni i tak moge jezdzic tylko 3 razy w tyg. Ale ja tez uwielbiam szybka,szalona jazde 🤣,kiedys probowalam nie dac przescignac sie ferrari.....oczywiscie,w koncu facet sie wkurzyl i zobaczylam tylko znikajaca,czerona smuge 😁. A licznik wskazywal prawie 180
Możesz jeździć do koni 3 razy w tygodniu, przecież to powód do radości! Znam kilka osób z chorymi dziećmi, które nie mogą się ruszyć z domu na więcej niż pół godziny. Wiem, że to marne pocieszenie, bo każdego interesuje jego własne życie, tak już jest... 😉 Co do szybkiej jazdy: Muszę przyznać, że włoskie autostrady nie są miejscami gorsze od niemieckich i zapitalać można, pozwoliłam sobie docisnąć gaz do dechy nie raz! Śmiałam się, że jak płacę, to chociaż sobie szybciej pojeżdżę! 🙂
to co prawda nie ten watek ale.. tam sie wstydze popuchnac- dzis drugi dzien pod rzad wsiadlam na Zlota! Luzna wodza i spacerek z Zulay obok. Jestem taka szczesliwa- klacz nie chodzila pod siodlem 4 miesiace. Ja tez nie wsiadalam - w sumie sporadycznie tylko- bo Zlota jezdzona byla przez trenerke.
Dzis bylo bez zdjec- fota z wczoraj 😅normalnie wiara we mnie wstapila i taaaka radocha 😀