Forum towarzyskie »

Sąsiedzi- błogosławieństwo czy przekleństwo?

Tania, zerknij do Kodeksu Cywilnego art.199 (przekroczenia zwykłego zarządu), art. 201 (zarząd zwykły). Niektóre sprawy wymagają zgody wszystkich właścicieli, a niektóre większości ( w myśl art. 204 KC).
Tania, zerknij do Kodeksu Cywilnego art.199 (przekroczenia zwykłego zarządu), art. 201 (zarząd zwykły). Niektóre sprawy wymagają zgody wszystkich właścicieli, a niektóre większości ( w myśl art. 204 KC).


Powiem panu administratorowi. Dziękuję. Jednak obawiam się, że nie zmusimy jej do zgody na udział w kredycie.
Co za tępy babol.  🤔wirek:
Życzę powodzenia.  😉
Co za tępy babol.  🤔wirek:
Życzę powodzenia.  😉


Dziękuję. Będzie potrzebne. Ja już kiedyś opisywałam jej remont, kiedy odkryłam plan zburzenia ściany nośnej.
Coś mnie podkusiło i, na szczęście, weszłam zanim pan majster zdążył rozwalić. Musieli zrobić projekt, wzmacniać , czekać, etc.
Ale i tak od walenia mnie popękały nowo wymalowane tynki. No i teraz chyba mamy odwet. Pani nie ma i z oddali nam bruździ.
A że tak zapytam- długo jeszcze pożyje?
Sklep pod moim mieszkaniem wyburzył wszystkie ściany, nośne oraz działowe.  Dzięki temu nam pękają ściany.  Parę lat temu mieliśmy puzzle 3D.  Naprawiono na odwał i powracają kolejne pęknięcia.  🙄
Z niektórymi osobnikami, niestety nie da się żyć.  😤
A że tak zapytam- długo jeszcze pożyje?

Hi!Hi! Ma 26 lat. To z pewnością dłużej niż ja. Na 100%.

Powiem panu administratorowi. Dziękuję. Jednak obawiam się, że nie zmusimy jej do zgody na udział w kredycie.


Nie wiem co macie w regulaminie zapisane, ale wydaje mi się, że wystarczy zgoda większości. Teraz nie mam dostępu do notatek, a nie chcę namieszać.

[quote author=marysia550 link=topic=1317.msg1828805#msg1828805 date=1374053621]
A że tak zapytam- długo jeszcze pożyje?

Hi!Hi! Ma 26 lat. To z pewnością dłużej niż ja. Na 100%.
[/quote]

Po zachowaniu myślałam, że to starszawa zrzędliwa baba :P
Zapodam hiciorem sąsiedzkim!

Otóż, moi sąsiedzi zza ściany wydawali się całkiem w porządku. Małżeństwo, w moim wieku (27 lat). Ale... od jakiegoś czasu Sąsiad zaczął mnie i mojego chłopaka katować na fb. Był tak męczący, że już zlewaliśmy te wiadomości od niego i przestaliśmy się silić na sąsiedzką uprzejmość.

Potem mój chłopak, który handluje artykułami motoryzacyjnymi załatwiał im płyn do spryskiwaczy w mega atrakcyjnej cenie... w sumie wyszło 12 zł (z miesiąc temu), kasy brak do dzisiaj - no, ale doszliśmy, że o 12 zł nie będziemy się upominać, tym bardziej, że Sąsiad czasem pomaga nam np. z komputerem...

Potem ja z kolei wyświadczałam sąsiedzką przysługę odbierając dla sąsiadów "wielkogabarytową" paczkę od kuriera, bo ich nie było w domu...

No i... w ten weekend musiałam wyjechać, a na klatce powiesili jakąś wiadomość o zbiórce odzieży dla potrzebujących. Często jak mam jakieś rzeczy do oddania to albo zawiozę do Domu Samotnej Matki albo właśnie wystawiam przed blok jak takie akcje są organizowane. Ale, ze teraz miało mnie nie być, to zapakowałam wszystko do czarnych worków na śmieci, zaciągnęłam "uszy" i zapytałam sąsiadów czy nie wystawiliby tego za mnie. Oczywiście się zgodzili....

Miałam tam kilka par butów, jakieś nienoszone już ciuchy i... biustonosz - który kupiłam od razy za mały no i nie nosiłam, ale stwierdziłam, że może komuś się przyda... Biustonosz ten był w "panterkę"...

W dniu, w którym miała być owa zbiórka charytatywna Sąsiad pisze, że nikt tych worków nie zabrał, więc uzgodniłam z nim, żeby je zgarnął i postawił na moim miejscu parkingowym... no, ale Sąsiad jak już zaczął katować dupę przez fb to  końca nie było, więc się wylogowałam, a potem patrzę, a ten pisze, coś w stylu "no w tym worku to było coś w lamparcie cętki...". Oczom nie mogłam uwierzyć - po pierwsze grzebał w ciuchach, które przeznaczyłam dla potrzebujących, a po drugie robił jakieś aluzje co do mojej bielizny.... ponieważ nie odpisywałam nastąpił słowotok Sąsiada, który zaczał się coś tłumaczyć, że on jest bardziej "otwarty na nowe znajomości" niż jego żona.... no po prostu dramat jakiś... a na końcu niczym nie zniechęcony zapytał czy się obraziłam, więc w końcu mu napisałam, że jestem tym zażenowana, i że nie mam czasu rozmawiać... sąsiedzi "drzwi w drzwi"... co byście zrobiły w takiej sytuacji? Myślicie, że powinnam jego żonę o tej rozmowie poinformować?
Nie informuj żony. Na razie nie. Co ona jest winna?
Zablokuj na FB i wyraźnie utnij kontakty. Utnij do powitania i nie zaszczycaj spojrzeniem. Tak, jak to robią konie.
Tania tak się zastanawiałam, ponieważ nie chcę być posądzona o jakiś "romans" z osobą, z którą nie chcę mieć nic wspólnego... z drugiej strony, nie wiem czy Sąsiadka razem z Sąsiadem nie grzebała w tych ciuchach...
Ja mam teraz genialnych sąsiadów. Jest to - uwaga - trójka studentów płci męskiej. Na początku jak usłyszeliśmy o tym, że będą koło nas mieszkali studenci, to było 'hmmmm...', natomiast teraz jest po prostu tak  💘
Są to bracia. Najstarszy jest młodszy od mojego faceta o ponad 10 lat, młodziutkie chłopaki. Kamil, Karol i Emilian 🙂
Tak fajnych, grzecznych, wesołych i bezproblemowych sąsiadów to nie miałam nigdy! Chłopaki - niedługo po wprowadzeniu się - pewnego sobotniego wieczoru zadzwonili do nas do drzwi i zaprosili do siebie 'na flaszkę'. Potem parę razy się jeszcze widzieliśmy, dodaliśmy się na fejsie - a wczoraj, kiedy pożaliłam się tam, że zgubiłam na imprezie telefon, jeden z chłopaków pośpieszył z pomocą i pożyczył mi swojego starego samsunga - stary ale jary, smarfton, nie żaden 'analog'.
Aha, i jeszcze miodu przywiezionego od dziadków nam dali słoik 😀

Kocham  😍
uuu ciekawie to wygląda, gajowa u Was. Zrobiłabym jak radzi Tania.

A ja mam dwóch sąsiadów, którzy prezentują dwa przeciwne bieguny światopoglądowo-życiowe.
Jeden reprezentuje biegun powiedzmy A: postawił w pół roku spory dom, widać, że chyba z kredytu bo szło piorunem i starczyło na wszystko, łącznie z super dachówką, wyposażeniem wnętrza na niezłym poziomie, i na deser trawką kładzioną z rolki i całą obsługą zewnętrzną ogrodniczą. Oboje chyba mają niezłe posady. Wszystko pod linijeczkę i wymuskane jak trzeba.

Biegun B to genialny nihilista z dość bierną życiowo żoną niepracującą. Utrzymują się chyba z wynajmu mieszkania w Warszawie, a domek w którym zamieszkują dostali po dziadkach. Przysięgam, że od kiedy tu mieszkamy to wciąż wiszą te same firanki.. jedna wciąż naderwana..naprawdę.
Garaż po brzegi wypełniony skarbami, to samo podjazd, ze trzy auta w różnym stopniu rozkładu. W garażu samodzielnie (!) skonstruowany samochód na prąd, który jeździ ponoć, tylko cała kanapa z tyłu wymontowana bo akumulatory się piętrzą. Na dachu sąsiad (absolwent polibudy) zamontował własnoręcznie fotoogniwa, kiedy mu prąd wyłączyli  ("takiego wała, w d.pie ich mam, nie zapłacę!"😉. Jest znawcą asortymentu okolicznych szrotów. Chyba mógłby zarabiać bo jest zdolny, ale pracować jest ciężko..

I cholera akurat zawsze mój mąż jakoś tak bardziej się kumpluje z tym z bieguna B 😉  😁
ahha a u mnie taka oto sytuacja - Sąsiadka właśnie wyszła, wiem, bo zerknęłam przez wizjer, bo już mam "lęki", że będą do mnie pukać. Tylko wsiadła do windy, a ten p*eb jej mąż już pisze... zlewam, ale chyba faktycznie usunę z fb, a zostawię tylko Sąsiadkę, bo do tej pory była niekłopotliwa... Chciałam być "miła z dystansem", bo to najbliżsi sąsiedzi, ale mam już dość.
Odkopuje.... Normalnie mnie szlag jasny trafi. Ja rozumiem, że jeśli studenci robią imprezę w kawalerce na 50 osób, muzyka ryczy i jest ogólne szaleństwo to można zadzwonić na policję. Tydzień temu moi znajomi siedzieli w nowym mieszkaniu w 5 osób, żadna impreza, zero muzyki. Ot kilka piwek i rozmowy. o 21 przychodzi sąsiadka z dołu (pani w wieku ok 60 lat) i wyzywa ich od gówniarzy oraz krzyczy, że nie życzy sobie robienia burdelu w tym bloku, że nie może spać (wtf?), wali jej się sufit bo tupią (!?!!??!?!), muzykę mają wyłączyć (wcale nie była włączona). Ogólnie czepianie się dla zasady. Właściciele mieszkania ostrzegali, że jest psychiczna i robi problemy o byle głupotę. Wczoraj siedzieliśmy w 8 osób, też spokojnie i kulturalnie. Wyszła na balkon i się darła, że znowu robią burdel. O 22 przyjechała policja. Poinformowali, że jest zgłoszenie od sąsiadów (-dki z dołu), że zachowujemy się jak ZWIERZĘTA. Wszyscy zrobiliśmy miny mniej więcej takie:  🤔 🤔 🤔. Ani nie było muzyki, ani nikt nie tańczył, nie skakał, żadnego pijaństwa nie było. Słowem NIC się nie działo. W moim mieszkaniu odbywały się dużo głośniejsze imprezy i nikt nie miał żadnych problemów. Wiadomo, że nie są to balangi w środku tygodnia, muzyka nie ryczy, ludzie zachowują się normalnie. Ale bywa DUŻO, DUŻO głośniej.

Rozumiem, że można mieć pretensje, jeśli impreza odbywa się w środku tygodnia, ludzie idą rano do pracy, muzyka włączona na full, krzyki, tańce i ogólne szaleństwo. Wlepienie mandatu w takim przypadku rozumiem. Ale spokojne siedzenie ze znajomymi i rozmowy?  🤔 Jak kilka godzin wcześniej chodziliśmy w górę i w dół ze wszystkimi gratami bo się akurat przeprowadzaliśmy to wyszła na klatkę i komentowała, że tupiemy, że łazimy tam i z powrotem. Jak przyszli do tego mieszkania pierwszy raz je oglądać, to stała w drzwiach i wypywała kim są (pod nosem mruczała ,,na pewno studenty"😉, co tu robią i po co akurat tutaj. No psychol  🤔wirek:

Nie mamy pojęcia co w tej sytuacji zrobić. Właściciele mówili, żeby się nią nie przejmować, że ciągle wzywa policję. Czasem nawet z powodu włączonego TV po 22. Jeśli już policja przyjedzie to otwierać im drzwi?

Mam ochotę któregoś wieczoru zadzwonić i zgłosić, że ona zakłóca ciszę waleniem miotłą w sufit, albo że nas nachodzi  😵
galopada_ drzwi policji otworzyć.
Oni pogadają powiedzą że było wezwanie.
Zobaczą że jesteście normalni że muzyka jest cicho albo jej nie ma.
I sobie pójdą.
Mandatu  nie dostaniecie jeżeli skargi sąsiadki są bezpodstawne.
Byli, mandat chcieli nam dać. Mówiliśmy, jak wygląda sytuacja, ale powiedzieli, że ich to nie interesuje, mieli zgłoszenie więc interweniują. Nie obchodzi ich co mówimy, bo skoro sąsiedzi się skarżą, to coś jest nie tak  😵
Mandat to się raczej sąsiadce należał za nieuzasadnione wezwanie... Nie powinni Wam czasem udowodnić, że zakłócacie ciszę? No helloo, słowo sąsiadki przeciw Waszym, przecież można mandatu nie przyjąć i niech się martwią jak Wam udowodnić coś czego nie zrobiliście.
mac, nasza policja jest niestety taka, że ręce i cycki opadają, przekonałam się już nie jeden raz. Ja już nie wiem kogo oni przyjmują, przecież to ich praca, a ma tyle do życzenia, że książkę można napisać.
mac jak mają udowodnić, że zakłócamy ciszę? Musieli by zmieszyć decybelomierzem  🤣 mandatu można nie przyjąć, ale pozniej trzeba łazić po sądach  😵

[quote author=galopada_ link=topic=1317.msg1887873#msg1887873 date=1380460766]
mac jak mają udowodnić, że zakłócamy ciszę? Musieli by zmieszyć decybelomierzem  🤣 mandatu można nie przyjąć, ale pozniej trzeba łazić po sądach  😵


[/quote]
No właśnie o to mi chodzi- nie mogą wystawić mandatu za coś niemożliwego do udowodnienia. Gdyby przyjechali w środku imprezy, muza na full, tance hulanki swawole- no to OK. Ale skoro przyjeżdżają, w mieszkaniu jest kilka osób ale jest cicsza i spokój, to za co wystawią Ci mandat? Każdy złośliwy sąsiad mógły sobie tak poużywać- dzwoni bo ktoś tam hałasuje a tymczasem tej osoby może nawet w domu nie być. To co przyjęłabyś mandat za hałasowanie choć tego nie robiłaś byle by po sądach nie łazić?
galopada_, może spróbujcie zaprzyjaźnić się z kimś z komendy i go na imprezę zaprosić? 😉
[quote author=galopada_ link=topic=1317.msg1887819#msg1887819 date=1380456684]
Byli, mandat chcieli nam dać. Mówiliśmy, jak wygląda sytuacja, ale powiedzieli, że ich to nie interesuje, mieli zgłoszenie więc interweniują. Nie obchodzi ich co mówimy, bo skoro sąsiedzi się skarżą, to coś jest nie tak  😵
[/quote]

Hehe panowie w łapkę chcieli i tyle.
Policja taka co im " wisi " poucza i tyle.
Że trzeba ciszej muzykę , że cisza nocna itp.  Pogadają i pójdą.

Moja ekipa na takich łapkowych miała jedną metodę.
W siateczce był browarek i jakieś ciasteczka.
I jak chcieli mandat wypisywać to się dawalo siateczkę i każdy był zadowolony.
W super sąsiedztwie mieszkam. Właśnie się 5 łebków naparzało pod sąsiednim blokiem, a kolejnych 5 przyglądało i podjudzało. Nie ma to jak "osiedlowe" porachunki. Co tydzień nowa akcja. Wczoraj w sklepie podsłuchałam, że w kolejnym sąsiednim bloku będą ludzie pisać petycję o wywalenie jednej mieszkanki, bo tak wszystkim zalazła za skórę. A jakieś dwa tygodnie temu szedł gościu z babą (takie osiedlowe żule), i zasłyszałam taką rozmowę:
Ona: Gdzie ty mnie znów ciągniesz?
On: No tam i tam.
Ona: A po coooo?
On: Tam cię wyru****, jeszcze flaszkę dostanę.

😵

Nie mogę się doczekać aż się stąd wyprowadzę. Oby nie z deszczu pod rynnę.
W domu rodzinnym mieszkała pod nami sąsiadka terrotystka. Dom dwurodzinny z ogrodem i ciągle roxsypywanie szkła by poksleczyc psy, ciągle policja i tony pism bo walczyła że wszystkimi do okola aż po spalenie mojego samochodu. Potem krótko mieszkalam w bloku w okolicy meneli i cyganów gdzie ciągle były awantury i syf. Teraz mieszkam w bloku gdzie w jednej klatce jest pięćdziesiąt pięć mieszkań i spokojniej ciszej i bardziej anonimowo jeszcze nie miałam 🙂
Mam nowych sąsiadów. Para młodych ludzi. Wraz z mieszkaniem kupili fragment ogrodu a w nim cztery wiśnie. Teraz zaniedbane, przerośnięte.
Pamiętam panią, która je zasadziła. Drzewa mają blisko 30 lat. Odmiana, jakiej nie ma już teraz. Azyl ptaków i wiewiórek.
No i zaraz decyzja: wycinamy. Bo nasze. Bo wolno nam.
Próbowałam tłumaczyć, prosić. Że ptaki, cień, stare drzewa. Że można prześwietlić, przywrócić świetność. Że szkoda drzew w środku miasta.
Popatrzyli na mnie jak na wariatkę. Bo owoce to oni mają u rodziców na wsi. I posadzą w to miejsce .... tuje. A drzewa owocowe wolno wycinać bez zezwoleń.
Ech..... jak ja nie lubię tego nowego świata.  🙁
Tania, drzewka owocowe wymagają więcej pracy przy nich. Niby te kilka to nie caly sad, ale ja jestem w stanie zrozumiec taka decyzje...
Chociaz osobiscie wszystkich bym nie wywalila.
Tania, drzewka owocowe wymagają więcej pracy przy nich. Niby te kilka to nie caly sad, ale ja jestem w stanie zrozumiec taka decyzje...
Chociaz osobiscie wszystkich bym nie wywalila.

Mamy pana ogrodnika, który by to zrobił bez problemu. Bez kasy. Może ja jestem dziwna, nie wiem. Ale drzewa w centrum miasta to cień, filtr dla smogu i w ogóle. Już ptaki mogę pominąć.
Z panem ogrodnikiem to inna bajka 🙂 Owoce mogliby nawet komus oddac, jakby ich nie chcieli...
Ale tuje itp. takie modne teraz 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się