Forum konie »

W Strzeszynie Re-Volter rży w trzcinie

Zrobiłam wpłatę bo widzę, że już dużo jest sprzętu 3majcie się :kwiatek:
Jutro też gromadze pudło z rzeczami z siodlarni i wysyłam. Trzymajcie się ciepło szczególnie teraz w te masakryczne mrozy
U mnie z kasą gorzej niż źle, ale zawsze coś ze sprzętu się znajdzie. Mam jakieś kantary napewno, zaraz z chłopem przepatrzymy co możemy oddać. Napewno mam maść z panthenolem- kilka tubek. Może się przyda na gojące się ranki.
Strasznie współczuję, jutro przeszukam siodlarnię i zobaczę, co mogłabym wysłać. Trochę niepotrzebnych rzeczy się znajdzie. Na pewno jakieś kantary, uwiązy, wędzidła, czapraki itp.
Cholera, dopiero co pozbyłam się masy sprzętu, ale trochę pieniędzy się znajdzie do przelewu 🙂
postaram sie zrobic jakas zbiorke w stajni i Ci Gosia podrzucic to wszystko co uda nam sie zgromadzic 🙂
przeslalam pare groszy. Trzymajcie sie!
czy derki drelichówki się przydadzą czy konie z własnym futrem? idą mrozy.. Czy wspomniane bandaże mają być zwykłe końskie treningowe, czy takie apteczne elastyczne opatrunkowe ?- mam mały stosik, a może musicie jakieś zwierze opatrywać.
Derki się na pewno przydadzą - konie ofutrzone, ale mrozy koszmarne, a stajni nie ma. Mieszkają w nieprzystosowanym budynku gospodarczym - jest tam zimno  😕

Bandaże opatrunkowe potrzebne, jeżdzieckie się nie przydadzą raczej :-) ale bardzo dziękuję!!

Kaju , dzięki. Mam nadzieję, że do mnei trafisz. Jak coś mój nr telefonu na poprzedniej stronie. Jestem u siebie w stajni po 15 czyli po pracy.

Dziękuję wszystkim

Na prawdę pozwalacie mi wierzyc w ludzi!!!  :kwiatek: :kwiatek:

Edit...

Ponizej linki do tego, co pozostało z końskiego domu w Strzeszynie
Uwaga - tylko dla ludzi o mocnych nerwach  😕 😕 😕


_Gaga - napisz jakie leki są potrzebne, skoczę do apteki i coś kupię
Apteczka spłonęła, zatem przyda się wszystko , co powinno być w apteczce stajennej
Od rivanolu, jodyny i pioktaniny, po maści na oparzenia (2 konie są poparzone), maści tranowe, ichtiolowe itp. poprzez wszelkie środki opatrunkowe (gazy, gaziki do przemywania ran, bandaże), kończąc na igłach, strzykawkach, biovetalginie (w stajni jest jedna kolkowa kobyła z nadkwasotą), itp...
Ja też kasę posłałam-bo sprzęt mam w stajni-daleko.
Ale w weekend zrobię poszukiwania.
wrzucilam na nasze forum i strone.
Gaga, mam nadzieje, ze sie nie pogniewasz - podalam Twoj nr tel jako kontakt :kwiatek:
Gaga - sprawdź pocztę 😉 nie mogę zadzwonić, bo siedzę na lekcji, mam dla Was paszę, czapraki, kantary, uwiązy, szczotki, lizawki, strzykawki i coś jeszcze poszukam, może jakąś derkę wynajdę czy coś. Rzeczy mogę przekazać dopiero około 17-18 (szkoła, praca) - więc przekaż tacie, jeśli może, żeby do tej godziny poczekał!
Niestety darolgo w pracy mam zablokowaną prywatną pocztę :-(
Nie wiem, czy ojciec będzie mógł zostać we Wrocku do 17... Ok 12 miał wyjechać do domu - na marginesie miał być w domu w sobotę lub niedzielę , a dziś wtorek... mi by się przydał na miejscu bo sama jestem w stajni od kilku tygodni i mi trochę ciężko fizycznie jest 😕 tak, czy inaczej potrzebuję namiar na Ciebie... na marginesie - nie ma w stajni kogoś, kto by to wcześniej niż o 17-18 przekazał? Wyjazd z Wrocka o 18 z hakiem oznacza dojazd do domu ok północy z hakiem :-/ przy założeniu dobrych warunków drogowych :-( przy złych - nawet nad ranem...

Met - mój numer jak najbardziej może być kontaktem :-) bardzo dziękuję!!
Informacje z ostatniej chwili Oparzenia koni są niegroźne  😀

Wyglądało w pierwszej chwili źle, ale przy opatrywaniu okazało się, że większość to okopcenia i miejsca, na które spadły krople roztopionej smoły z papy. Konie po wyprowadzeniu ze stajni potarzały się w piasku i wyglądało to jak bąble. Prawie wszystko zeszło po umyciu i natłuszczeniu. Tu nie jest źle. Materiałów medycznych mam dość.
Niestety mój ojciec rusza z Wrocka do domu, nikt nie kontaktował się z nim ani ze mną ws odbioru sprzętu niestety, do 18 nie może zostać - przed nim jeszcze jakieś 500 km a wyruszył z Genui (z pracy) w sobotę...
trzeba coś jeszcze z rzeczy końskich? mam kantar i kilka innych pierdół. W razie czego mogę zrobić kilka sznurkowych
w końcu święta idą - jak dostanę tylko kase na konto podeślę wam parę groszy
Gosiu - umiescilam juz twoj apel na moim forum, postaramy sie zebrac razem jakies pieniazki i poslemy z pomoca  na pewno!
Edit: 😡 Wawrek   wszystko się przyda!!  :kwiatek:
wrotek?  🤣
Zmieniłam przepraszam  😡
Miotam się pomiędzy planami budżetu w robocie, stajnią, telefonami dot pożaru, telefonami od ojca, któy 4ty dzień wraca do domu, wetem i transportem trocin i stronami www :-(
Bardzo przepraszam  😡
jakis konkretny tytul w przelewie?

EDIT: napisalam "na stajnie"
Tytuł beza konkretów
To prywatne konto, nie Fundacja... nikt tych pieniędzy dalej nie przekazuje - wszystko idzie na konie
Już jest prawie 800 zł przez 1,5 dnia :-) licząc przecież, że banki potrafią długo przelewać

JESTEŚCIE WIELCY!!!!!
UWAGA
W związku z wieloma pytaniami powstało konto do wpłat zza granicy

Oliwia Żulczyk,
61 1140 2004 0000 3202 4862 2389
IBAN: PL61 1140 2004 0000 3202 4862 2389
BIC: BREXPLPWMBK

Oliwia to jedna z forumowiczek. Ponieważ nie mam sumienia prosić Strzeszyniaków o uzyskanie kodów IBAN i BIC - postanowiłyśmy przekazywać przelewy przez konto Oliwii...
Zamieszczam poniżej list od Adama - prosił aby powklejać na forach internetowych

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Dnia 16 grudnia 2009 4:52 Stary Młyn <strzeszyn@o2.pl> napisał(a):

Serdeczne podziękowania
Dla wszystkich Strażaków biorących udział w akcji gaszenia i ratowania. Szczególnie dziękujemy Strażakom Ochotnikom za to, że w dzisiejszych zobojętniałych na ludzkie dramaty czasach, nie pozostają obojętni. Za to, że im zależy. Za to, że im się chce. Za to, że kiedy zawyje syrena rzucają wszystko i spieszą z pomocą tym, którzy jej potrzebują. I za to, że robią to mimo, że większość z nas, ich sąsiadów, nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo ich potrzebujemy.

Chcemy podziękować także wszystkim Ludziom Dobrej Woli, którzy w tak trudnej sytuacji przychodzą nam z pomocą i słowami otuchy. Dzięki nim możemy przekonać się że "solidarność" i "empatia" to nie wytarte frazesy, ale fundament na którym wyrasta nadzieja w beznadziejnej ,na pozór, sytuacji. Wszystkim im składamy wielkie podziękowania.

Maja Weiner i Adam Gilewicz

Garść obiecanych informacji:
Spłonęła konstrukcja i poszycie dachu na około 450 m.kw. Doszczętnie spłonęły zapasy siana i słomy - razem 30-40 ton. Zniszczeniu (nieuniknione zalanie w czasie akcji) uległy zapasy owsa - niewielką ilość udało się uratować; 200-300 kg ze środka pryzmy nie zostało zalane ani zmoczone nagromadzoną wodą ( owies był na dole).Straciliśmy dużo ( prawie wszystko) sprzętu jeździeckiego i wyposażenia stajni. Poważnie nadpalona jest bryczka ( lata 20. XX w.). Trudno wymienić jest wszystkie straty.

Przyczyna pożaru: jak dotąd nieznana. Przed zdarzeniem nie widzieliśmy nikogo postronnego. Biegły, prowadzący w ramach działań policyjnych dochodzenie, po przejrzeniu rozdzielni elektrycznej stwierdził, że wszystkie bezpieczniki są właściwe i nie przepalone ( zasilanie odłączyłem przed przybyciem straży) więc nie było to zwarcie. Tym bardziej, że w miejscu gdzie powstał pożar nie było instalacji elektrycznej. Nikt z nas od piątku nie wchodził na strych nad stajnią, więc nie było szans abyśmy zaprószyli ogień. Musimy czekać na pełną ekspertyzę biegłego, To on się na tym zna, a my możemy tylko spekulować.

Zwierzęta: ocalały wszystkie. W momencie wybuchu pożaru 3 konie były na wybiegach. Na zewnątrz były też obie owce. W stajni było jeszcze 5 koni, ale wszystkie udało mi się wyprowadzić. Psy i koty mieszkające w stajni ( zrobił się nam ongiś, mały, nieplanowany przytułek - 5 psów, kilkanaście kotów) ewakuowały się same. To, co w przypadku dwóch koni wydawało się być dość poważnymi oparzeniami, przy opatrywaniu okazało się tylko zakopceniami i plamami z kapiącej z góry, roztopionej smoły. Wypuszczone na wolność konie wytarzały się w piasku i razem robiło to nieprzyjemne, na szczęście mylne, wrażenie. Po umyciu, natłuszczeniu i wykruszeniu większość zeszła. Grubsza zimowa sierść ochroniła skórę. Tylko jedna z klaczy ma nieprzyjemne oparzenie od smoły tuż za okiem ( tam sierść jest króciutka i rzadka). Ale nie ma dramatu. Najbardziej martwi rana na nodze 3-miesięcznego źrebaka. Kilka dni wcześniej doznał kontuzji kiedy zapamiętał się w radosnych galopach po dziedzińcu do tego stopnia, że nie zdołał wyhamować przed przyczepką. Rana na kolanie, więc po jej zszyciu dr. Urlich zalecił nie wypuszczanie źrebaka przez 2 tygodnie. Niestety pożar wymusił niedotrzymanie zalecenia i źrebol z radości z odzyskanej przestrzeni nadwyrężył nogę i trochę rana się spaprała.

Domownicy: powolutku dochodzimy do siebie. Kacper ( syn) chodzi do szkoły i pomaga w miarę swych możliwości. Maja powróciła do podjętych przez siebie obowiązków ( 2 razy w tygodniu wolontariat w Środowiskowym Domu Samopomocy w Bornem), bo tam też pomoc jest potrzebna. Jest już w stanie siąść za kierownicą, zająć się domem itp. A ja, no cóż, robię co trzeba aby jakoś poskładać wszystko do kupy i zapewnić zwierzakom znośne warunki. Konie trzeba nakarmić, psom i kotom ugotować ( sucha karma jest już poza naszym zasięgiem finansowym ). Po prostu pchamy dalej ten nasz wózek.

Pomoc: bardzo miłe i dodające otuchy zaskoczenie. Pierwsza napłynęła, oczywiście, od rodziny. Jeszcze szalał pożar, jeszcze nie dotarły wszystkie wezwane jednostki straży, a już na podwórzu zjawił się mój brat z Drawska z koniowozem wyładowanym słomą, sianem i owsem. A wiem, że sam paszy dla swoich ponad 20-tu koni nie ma w nadmiarze, bo wczesną jesienią spłonęła mu sterta słomy i siana stanowiąca większość jego zapasów. Dzięki niemu było czym nakarmić konie w pierwszych dniach. Razem z nim przyjechał drugi z moich braci i tata. Niemal natychmiast przybył też z pomocą Marcin - nasz pracownik z sezonu letniego. Razem skleciliśmy prowizoryczne schronienie dla koni na pierwsze dni.

Nasza kuzynka, mieszkająca w Szczecinie ( jak to w rodzinie - też koniara) z uwagi na odległość zajęła się organizowaniem pomocy wśród forumowiczów internetowych końskich portali i w szczecińskich stajniach. Dużą pomoc w paszy innych potrzebach zaoferowali Katherina i Sebastian - holendersko-niemieckie małżeństwo kierujące fermą ekologiczną  i fundacją w Juchowie. Aby ich pomoc się nie zmarnowała musimy najpierw przygotować miejsce na składowanie tak dużych bel słomy i siana aby ich pomocy nie zmarnować.

Odzew na akcję internetową jest naprawdę duży. Ze wszystkich zakątków kraju (i nie tylko) płyną do nas deklaracje pomocy i słowa otuchy od osób które znamy jak i takich, których nie znamy zupełnie albo znamy tylko jako "nick" na forum koniarzy. Jedni deklarują podesłanie najróżniejszych sprzętów jeździeckich i stajennych inni deklarują wpłaty na konto. Na pewno przyda się wszystko. Ale nie wymiar materialny jest tu najistotniejszy. Najważniejsza jest świadomość, że choćby nie wiadomo jak beznadziejna wydawała się sytuacja jaka na nas spadnie, to są na świecie ludzie, którzy w biedzie pomogą, którzy w tej biedzie okażą się Prawdziwymi Przyjaciółmi. Prawdziwym Przyjacielem jest z pewnością nastoletnia osoba, która nas nie zna i być może nawet nigdy osobiście nie pozna, ale wysupłuje kilka złotych z kieszonkowego i wysyła przelew, aby choć na kostkę siana lub garść owsa dla konia było. Czy też ktoś, kto przesyła nam jakiś drobiazg potrzebny przy koniach - kopystkę, szczotkę, uwiąz. To nie jest tylko kilka złotych, to nie jest tylko jakiś przedmiot - to wszystko to Dar Serca. Dzięki takim ludziom chce się żyć. Dają nam nadzieję, że uratowanych koni nie będzie trzeba sprzedać ze względu na brak możliwości ich utrzymania. Dają siły do walki o to.
To lekcja jakiej udzieliło nam życie po pożarze.

Inna lekcja, to bezmiar Zaufania i Oddania jakim obdarzyły mnie konie.
Nie było im łatwo iść w stronę ognia, do wyjścia. Ale z człowiekiem poszły. Najtrudniej było Brytanii. Jej boks był najdalej od wyjścia, prawie na końcu korytarza. Inne konie już wyszły, a ona biegała w kółko, bezradnie, za zamkniętymi drzwiami. A kiedy przyszedł człowiek, otworzył drzwi, ona podeszła. I mimo, że każda komórka jej ciała i każdy okruch, kształtowanego przez tysiące lat instynktu kazał jej uciekać od ognia, w stronę końca stajni gdzie ognia nie było , i gdzie -choć koń tego rozumem nie pojmował- mógł być tylko Koniec Ostateczny, to została przy człowieku. A gdy on powiedział jedno tylko słowo: „Naprzód!”, to bez oporu, bez wahania, poszła z nim przez ogień i dym.

Bezsilna wściekłość jaka przychodzi gdy patrzy się na szalejący pożar, łapie za gardło i rzuca o ziemię. Ale to, co otrzymuje się od ludzi i koni, łapie za gardło i stawia na nogi.

Przepraszam, rozpisałem się trochę za bardzo. Pisać łatwiej niż mówić.
Pozdrawiam
Adam G.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

ps. Ja się pobeczałam czytając o Tańce (Brytanii)
Gaga ja też 🙁 dobrze, że się udało 🙂
Ja też się oczywiście pobeczałam. 🙁
Gaga- przekaż Panu Adamowi,że ma być nadal dzielny.
Uratował konie i na pewno jakoś mu za ten czyn życie odpłaci dobrem.
Kurczę, czasem tak mocno upadamy ale i podźwigamy się .
Ja niestety nie jestem w stanie pomóc finansowo w żaden sposób, postaram się załatwić dziś wysłanie paczki, chociaż z powodu wyjazdu nie mogę powiedzieć, że się uda. Rozsyłam info dalej.
I... też się poryczałam...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się